środa, 30 grudnia 2015

Tom 3, XLIII

Wiem, że data publikacji poprzedniej notki mogła wydawać się dziwna, ale...
To dlatego, że jestem zwyczajnie głupia/niedorozwinięta/whatever/niepotrzebne wydrap i byłam w niedzielę święcie przekonana, że jest sobota. Co roku to samo. 
Widać, że Wam to jednak jakoś strasznie życia nie rozregulowało, mnie też nieszczególnie, więc nie ekscytujmy się nazbyt, bo jeszcze ciśnienie nam skoczy i wróćmy do standardowego trybu.

Powiem tak: Podoba mi się ten rozdział i jestem z niego niejako dumna. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba, a jeśli nie... No to cóż, pobóldupię nad swoją spaczoną, subiektywną opinią i spróbuję go przeredagować. 
Ale jednak liczę na to, że będzie okay :*

PS Wigilijny oneshot na deser.

Miłego! :)

=====================

Proszenie demonów o pomoc było największą ujmą, jaka spotkała go od początków wszelkiego istnienia. Na samą myśl o tym, jak bardzo się poniża, czuł się tak brudny, że pragnął opuścić to słabe, materialne ciało i wrócić na łono nieba, by zmyć z siebie lepkie, ziemskie plugastwo.
                – Porozumienie? Jak to, które wieki temu zawiązaliśmy z bogami śmierci?
                – Mniej zgubne w konsekwencjach – uściślił Michał.
                – Nie sądziłem, że za sprawą jednego istnienia losy świata skierują się na ten tor. Zawsze wiedziałem, że istnieje taka ewentualność, jednak… Sam rozumiesz. Tyle stuleci spokoju, demon przyzwyczaja się do dobrobytu.

niedziela, 27 grudnia 2015

Tom 3, XLII

Jestę sierotę tag bardzo xD
Chciałam sobie zapisać projekt, żeby tylko kliknąć dziś "publikuj", a zamiast tego dwa razy opublikowałam rozdział. Brawo ja (brawo ty!). 
No, ale publikuję dziś, chociaż miałam nie publikować, bo mi trochę przykro, że się siliłam na to, czego nie umiem najbardziej - czyli na składanie życzeń, a wyświetleń tak mało, że mogłabym w ogóle ich nie składać i nikt by się nie przejął xD
Ale mi przeszło, bo złość/smutek/irytacja/inne negatywne emocje są nudne.
Więc tak oto pojawia się kolejny rozdział. Smacznego :*

==============

Kiedy tylko dotarli do jadalni, Elizabeth zajęła odpowiednią pozycję, a wraz z pierwszą, wypowiedzianą przez nią liczbą, mały Timmy wybiegł z wnętrza pomieszczenia. Pędził długimi korytarzami, żwawo stukając obcasami butów o wypolerowaną posadzce, która niosła echem dźwięk jego kroków tak donośnie, że szlachcianka przez kilka dobrych chwil bez trudu była w stanie określić, gdzie się znajdował. Jednak nie ruszyła ze stanowiska. Chciała dać chłopcu czas, by schował się na tyle, dobrze, by zabawa dała mu satysfakcję – zasługiwał na to.

środa, 23 grudnia 2015

Tom 3, XLI

Idą święta, idą święta... Każda buzia uśmiechnięta. (Nie wiem, z czego to jest, ale snuje się za mną od miesiąca xD)
Z okazji świąt notka będzie dziś prawie stronę dłuższa. (Między innymi dlatego, że się zagapiłam xD)
Również z okazji świąt na końcu znajdziecie arta. Mistrzostwo to to nie jest, bo rysowane przeze mnie, więc nie mogłoby być, ale przyjemnie mi się to robiło i wyszło... No nie tak znowu najgorzej. Uczę się kolorować promarkerami. :P

Z okazji świąt, po raz trzeci, chciałabym Wam życzyć dużo kuroszka, wspaniałych prezentów, mile spędzonego czasu z rodziną, spełnienia marzeń, akceptacji środowiska i dużo zdrowia, bo bez niego wszystko cieszy jakoś mniej. 
Mam nadzieję, że uda Wam się osiągnąć wszystko, o czym marzycie i znajdziecie w swoich życiach cele, do których warto dążyć, nadacie im sens, żeby pozostać zapamiętanymi. 
I mówię to do wszystkich, również do naiwnych hejterów, które wciąż myślą, że jestem autorką Jelenia wxD
W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i zasługujemy na szczęście, a już to, że ktoś kogoś nie lubi, bo tak się niefortunnie splotły linię życia, to nie powód, żeby coś komuś odbierać. 
Pamiętajcie, poznając kogoś, kogo nie lubicie, w zupełnie innej sytuacji, mogłoby się okazać, że zostaniecie dobrymi znajomymi. Dlatego życzę Wam, żebyście wszyscy mieli odwagę nie zamykać się na innych i dostrzec świat od lepszej strony.

No, to teraz chyba starczy tych życzeń, kiepska w to jestem.
Zapraszam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Miłego :*

====================

Nie pomagały prośby, przekupywanie słodkimi przekąskami, ani nawet karcący głos Arthura, który w obliczu nieznośnego zachowania swojego pana, przejął rolę jego opiekuna i wychowawcy. Blondyn snuł się korytarzami, wykrzykując dziecięce inwektywy i kopiąc w co drugie drzwi, nie dawał nikomu spokoju. Nie przejmował się nawet księżniczką, która zaalarmowana jego głośnym zachowaniem wyszła na korytarz w połowie porannych przygotowań, by sprawdzić, czy nic mu nie jest. Chłopiec obdarzył ją tylko krzywym spojrzeniem, wystawił język i pobiegł w głąb korytarza, naprzykrzając się kolejnej napotkanej osobie.

sobota, 19 grudnia 2015

Tom 3, XL

I przyszedł ten dziwaczny moment, gdy musiałam wygooglować sobie rzymską czterdziestkę, bo nie byłam pewna, czy dobrze ją zapisuję. Bo tego się na co dzień nie używa, ja mam sklerozę, a rozdziały się mnożą. W ogóle jesteśmy gdzieś w 2/3 tego tomu, może trochę dalej. Przynajmniej tak mi się zdaje, bo w zapasie mam raptem piętnaście stron. 
Wczoraj napisałam sześć, z których jestem niezwykle zadowolona (bo jeszcze ich nie przeczytałam xD). Przyszła wena i poszła wena ale to dobry znak, bo idą święta, a ja mam dużo roboty. Róża, Mrok, kalendarz, japoński, terminologia, rysowanie. Tak, trochę tego jest, a w niczym jestem na tyle dobra, by spełnić swoje oczekiwania. Kto by pomyślał, że zostanę kiedyś perfekcjonistką...
Anyway, zapraszam na kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Miłego :*

===================


Samo miejsce składowania ciał znacznie odbiegało wystrojem od całej reszty. Wyglądało nowocześnie i sterylnie. Zewsząd docierało światło żarówek z najczystszego, dostępnego na rynku szkła, które odbijało się od wypolerowanych przyrządów niezbędnych do przeprowadzenia pośmiertnego zabiegu. Pierwszą część stanowiło niewielkie pomieszczenie gospodarcze, gdzie pracownicy spędzali przerwy, pijąc kawę i jedząc posiłki. Za to już za kolejnymi drzwiami znajdował się obiekt zainteresowania przybyłych na miejsce gości. Po obu stronach szerokiego i długiego na kilkanaście metrów korytarza stały wykonane z metalu lodówki, wewnątrz których znajdowały się ciała nieboszczyków. Nie było ich dużo. O ich liczbie stanowiły jedynie niewielkie, prostokątne kartoniki opatrzone numerem, któremu odpowiadał katalogowy opis zwłok znajdujący się w księdze na końcu korytarza, za którego drzwiami umiejscowione było pomieszczenie właściwie, gdzie grupa wybitnych specjalistów w swojej dziedzinie pracowała nad zimnymi ciałami, odkrywając niekiedy makabryczne szczegóły ze śmierci biedaków, potrafiące wywrócić policyjne śledztwo do góry nogami.

środa, 16 grudnia 2015

Tom 3, XXXIX

Nie bardzo wiem, co powiedzieć, żeby za dużo nie powiedzieć.
Więc powiem, ile powiedzieć mogę, a nie powiem, czego mówić nie winnam.
(Nadużycie słowa "mówić" i jego odmian została zastosowana specjalnie, jakby ktoś nie wiedział...)
Toteż tako rzeczę Wam, iż notka ta, nie wywoła "kya"
(Jak odpowiednio zaintonujecie, to będzie się rymować xD)
I w zasadzie tyle mam Wam dziś do powiedzenia, no. Muszę skończyć kalendarz, obczaić promarkery i jarać się kuroszową torbą, która przyszła do mnie pocztą z Chin, robiąc sobie mały postój na zieloną bibę w Holandii. 
Śpiąca jestem TT_TT
Tyle.

Miłej lektury :* 

====================

Elizabeth wybiegła z wnętrza posiadłości i, z trudem łapiąc oddech, wykrzyknęła nerwowe „przepraszam”, kiedy napotkała wzrok zirytowanego bruneta. Jem stał obok niego, opierając się o drzwi powozu i kiedy tylko ujrzał przyjaciółkę, uśmiechnął się radośnie.
                – Nie szkodzi, spokojnie, pięć minut nas nie zbawi – uspokoił ją, machając zbywająco dłonią.
Ona jednak miała inne zdanie na ten temat, z czego blondyn doskonale zdawał sobie sprawę. Ekshumacja zwłok nigdy nie była przyjemnym wydarzeniem. Przede wszystkim, rodziny chciały jak najszybciej odzyskać szczątki ukochanych zmarłych, do tego stan zwłok z każdą chwilą się pogarszał. I tak istniało duże prawdopodobieństwo, że z najwcześniejszych ofiar Kolekcjonera niewiele da się wywnioskować, dlatego tym bardziej powinni się spieszyć.

sobota, 12 grudnia 2015

Tom 3, XXXVIII

Dziś krótka notka i krótki opis, bo jestem na konwencie i  w zasadzie ustawiłam to głupie dodawanie posta automatycznie, a nie wierzę temu ustrojstwu. xD
Ale mam nadzieję, że rozdział się doda, będzie się podobał i w ogóle.
Betowałam o 23 (niby dla mnie to nie powinno być późno, a jednak zmęczenie studiami wygrywa Oo), więc wybaczcie, jeśli znów będą tam jakieś przecinające się linie równoległe albo schodzenie po schodach na górę. Na lepszą betę dziś mnie już nie stać </3

PS Drodzy (nie wiem jak Was nawet nazwać), dajcie sobie już spokój z podsyłaniem mi linków do kolejnych prowokacji, bo to już chyba przestało bawić wszystkich, prócz Was xD Srsly, nie mam czasu na sensowne jutubolizy, a co dopiero na kolejne rak kontenty. Może w wakacje się wzajemnie ponabijamy. :* 

Miłego! :)

=================

Nastał kolejny dzień. Zasnute chmurami niebo niczym nie przypominało radosnego poranka, którym raczyła poprzednia doba. Obserwując krajobraz z okna, można było odnieść wrażenie, że nadchodzi zima. Jednak Elizabeth nie przeszkadzały warunki atmosferyczne. Było jej całkowicie obojętne, czy będzie padać rzęsisty deszcz, czy może szaleć będzie porywisty wiatr. Dla niej każda pogoda była tak samo nieistotna. Szczególnie w takie dni jak ten.
Obudziła się niezwykle wcześnie zmęczona natrętnymi myślami, które ucieleśniały się w jej snach w postaci koszmarów. Wciąż nie mogła zapomnieć o tym, co pokazał jej demon. Długo się zastanawiała i doszła do wniosku, że musi z nim o tym porozmawiać. Na spokojnie, inaczej niż dotąd. Chociaż był zdradziecką bestią, której śmierci pragnęła jak niczego innego, przez wzgląd na ich wspólną przeszłość powinna chociaż go wysłuchać. Bez emocjonalnej nadwyżki, bez dodatkowego obciążenia stresem związanym z czyjąś obecnością. Potrzebowała szansy, by na spokojnie przeanalizować jego zachowanie i dowiedzieć się, czy mówił prawdę i jakie targały nim pobudki. Doskonale zdawała sobie sprawę, że odkąd tylko Sebastian ponownie pojawił się w posiadłości, potrafiła myśleć tylko o nim. Teraz jednak musiała zamknąć ten wątek, chociażby chwilowo, i odciąć się od emocji, by skutecznie rozwikłać sprawę Kolekcjonera, która spędzała sen z powiek brytyjskiej królowej.

środa, 9 grudnia 2015

Tom 3, XXXVII

Dzisiejszy rozdział jest długi, raczcie zauważyć, bo z pozdrowieniami dla Andatejki specjalnie go wydłużyłam o stronę. Przez to mam mniej zapasu i się boję, że go zabraknie, ale ćś. Nieważne, dam radę, bo to w końcu ja.
Anyway, piszę bzdury, bo szukałam arta do wpół do drugiej w nocy, a o 6 musiałam wstać. Świat jest fajny, gdy jest ciemno, a kawa po rocznej przerwie to zły pomysł.
Anyway. Rozdział mi się podoba, więc Wam też ma się podobać xD
Nie no, nie musi. Ale jeśli będzie, to chętnie o tym poczytam.
W ogóle końcówka mnie samą zaskoczyła, bo zapomniałam, że mój mozg takie coś wymyślił. Fajnie, jarać się własnym opowiadaniem. Dzikęi mózgu <3

Koniec gadania. Pora czytania.
Endżojcie :*

PS Trochę zmieniłam soundtrack, od trzeciej piosenki. Niewielka zmiana, ale wreszcie skumałam, co wcześniej robiłam źle xD

=================

Przerażona, z krzykiem wyrwała się z uścisku demona. Siła szarpnięcia odrzuciła ją aż pod samą ścianę. Siedziała bezwładnie, czując na plecach przeszywający chłód kamienia, jednak nie była w stanie się ruszyć. Drżała tylko, wciąż na nowo odtwarzając przed oczami obrazy, które pokazał jej Sebastian. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Ona – bez najmniejszych skrupułów, niczym wyszkolony zabójca, rozrywała na strzępy ciała wszystkich, których napotkała na swojej drodze; Bogu ducha winnych ludzi, nie mających  nawet pojęcia, skąd się tam wzięła. To nie mogła być prawda. Nigdy nie zrobiłaby czegoś tak okropnego. Musiał ją zwodzić. Po raz kolejny wpajał szlachciance kłamstwa, tylko po to, by patrzeć jak jej delikatna psychika ponownie rozpada się na miliardy kawałeczków. Właśnie tym karmił się zdradziecki demon, jej bólem i ślepą wiarą.

sobota, 5 grudnia 2015

Tom 3, XXXVI

Mam nadzieję, że dzisiejsza notka będzie lepsza niż poprzednia xD
Znaczy mi się podoba, bo lubię takie rzeczy.
Druga część notki powstała z lekko przerobionego (pod odpowiednich bohaterów xD) oneshota, które wtedy, w gimbazjum, nazywaliśmy w ogóle w jakiś dziwaczny, irracjonalny sposób. 
Mam do niego sentyment i jak tylko znalazłam do na dysku, to zwyczajnie musiałam wepchnąć go gdzieś tutaj, a tak niesamowicie wpasowywał się w historię...
Oby Wam się spodobało :P

Miłego :* 

=====================

                – Mam nadzieję, że ten wieczór będzie naprawdę magiczny. – Dotarł do niego, jakby z oddali, nieśmiały głos dziewczyny.
Spojrzał w jej oczy i momentalnie podjął decyzję. Dosyć bierności, koniec strachu i nieśmiałości. Chciała przeżyć magiczny wieczór, a on doskonale wiedział, co zrobić, by taki właśnie się stał. Nie mógłby sobie wybaczyć, gdyby przez niepewność zataił przed nią prawdziwe piękno świata.
Wstał i uderzył w dach powozu, jednak skupiony na jedzie woźnica nie usłyszał stukotu mieszającego się ze żwawym tentem końskich kopyt. Brunet nie zamierzał jednak zrezygnować. Otworzył drzwi i, ignorując krzyk przestraszonej księżniczki, przeszedł na siedzenie obok strasznego mężczyzny. Ten spojrzał na niego z niemałym zdziwieniem i na prośbę chłopaka przekazał mu lejce. Tai skierował konie w przeciwną stronę, z dala od miasta. Od zgiełku i sztywnych zasad; brnął w kierunku ciemniejącego lasu, do miejsca, które zawsze bliskie było jego młodemu sercu.

środa, 2 grudnia 2015

Tom 3, XXXV

Dobrze, że niedługo przerwa świąteczna. Zamierzam przycisnąć i napisać jakieś sto stron zapasu, żeby przestać pisać jakiś rozpaczliwy bełkot, który uprawiam od dwóch miesięcy. Bo generalnie się zmuszam do pisania i mam wrażenie, że poziom spada, chociaż po Waszych opiniach widzę, że jednak nie jest tak źle. 
No, ale chcę mieć zabezpieczenie na sesję, czy inne takie tam okresy twórczej bezpłodności. :P

Endżojcie!^^ 

=================

Dochodziła północ, kiedy ucichły wszelkie głosy w posiadłości. Tomoko wciąż była z Taiem, Thomas wraz z Gilberem przesadzili z alkoholem i zasnęli przy kuchennym stole już dobrą godzinę temu. Jeanny pomogła Arthurowi położyć Timmiego i sama poszła do swojej sypialni, a anioł… Nikogo nie obchodziło, co robił, dopóki był cicho i nie mieszał się w cudze sprawy.
Hrabianka siedziała w pracowni, na tym samym krześle, które przez ostatnie godziny dzielnie znosiło ciężar jej przyjaciela. Ospale przeglądała dokumenty, po raz setny, próbując dostrzec jakiś wzorzec. Niestety nie widziała nic, co mogłoby stać się przesłanką dla Jamiego. Zastanawiały ją jedynie rany na ustach ósmej ofiary. To musiał być klucz otwierający drzwi do teorii blondyna, jednak owych drzwi za nic w świecie nie potrafiła odnaleźć.

sobota, 28 listopada 2015

Tom 3, XXXIV

Wciąż robię słownik, a w przyszłym tygodniu mam kwa kolosy, dwa tłumaczenia, prezentacje, 12 godzin na uczelni, przekładające się na 15 godzin poza domem (akurat w przeddzień tego kolosa, z którego chcę dostać 5, bo to japoński) i jakby tego było mało, trzeba by coś napisać. 
Mam wrażenie, że będę potrzebowała przerwy, żeby w spokoju zrobić mały zapas. 
Ale do tego wrócimy dopiero, gdy rzeczywiście zapas mi się skończy.
Na razie endżojcie. 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo mi w zasadzie się podoba.
Znów jeden z motywów, do których mam słabość xD

===============

– Dowiedziałeś się czegoś? – zapytała hrabianka, wchodząc do wnętrza pracowni, w której James spędził ostatnie kilka godzin.
Była zaaferowana spotkaniem, które zaaranżowała dla Tomoko. Chciała o wszystkim opowiedzieć blondynowi, żeby również i on mógł cieszyć się szczęściem przyjaciółki z dzieciństwa. Jednak chłopak siedział w skupieniu, pochylony nad szkłem powiększającym, przyglądając się szczegółom zdjęć z miejsc znalezienia ciał ofiar Kolekcjonera. Po samej jego postawie nastolatka od razu zorientowała się, że nie dał sobie nawet chwili wytchnienia. Zależało mu, by rozwiązać sprawę. Mógł poprosić ją o pomoc, jednak tego nie zrobił. Chciał, żeby spędziła trochę czasu z Tomoko. Była mu wdzięczna za ten gest, lecz uważała, że nie powinien brać wszystkiego na siebie. Każdy chciał, by zabójca jak najszybciej został zamknięty za kratami, lecz blondyn nie mógł z tego powodu zaniedbać swojego zdrowia.

środa, 25 listopada 2015

Tom 3, XXXIII

Rozdział zbetowany, chociaż trochę nieporadnie, bo jestem zmęczona i nie do życia.
Oddaję do w Wasze ręce i idę się uczyć.
Tag, na tydzień przed kolosem.
Kto by pomyślał.
Ja sprzed dziesięciu lat śmieje się z obecnej mniej. xD

Endżojcie!

====================

                – Wyciągnę z niego informacje i zabiję go – powiedziała z niezwykłą lekkością, która wywołała tlący ból w sercu japonki.
                – Naprawdę myślisz, że będziesz w stanie to zrobić?
                – Wątpisz z moją determinację? – Lizz zmarszczyła lekko brwi, wciąż obdarzając brunetkę uśmiechem.
                – Oczywiście, że nie. Wiem, że chcesz to zrobić, ale miałaś już okazję i tego nie zrobiłaś. Myślę… – zawahała się, przez moment zastanawiając się, czy aby na pewno powinno podzielić się swymi myślami. – Wydaje mi się, że nie jesteś w stanie go zabić. Możesz myśleć, że jest inaczej, ale w ostateczności miłość do niego nie pozwoli ci tego zrobić – wydusiła z siebie, pochylając głowę.

sobota, 21 listopada 2015

Tom 3, XXXII

Numer rozdziału niebezpiecznie rośnie, a do końca tomu jeszcze trochę czasu zostało...
Znowu będę zmuszona googlować rzymskie liczby, żeby przypadkiem nie popełnić jakiegoś dziwacznego błędu. Niby uczą człowieka tych liczb, a jednak rzadko kiedy się przydają i wiedza się zaciera...
Dziś trochę mniej angstu, za to więcej kryminału. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Jeden z tych rozdziałów, które w całości powstały na wykładzie.
Nie lubię pisać na zajęciach, wykładowcy ni szanują tego, że pracuję i ciągle o czymś mówią xD 
A potem wychodzą zdania typu "powiedziała Elizabeth symbole UKD tworzymy w oparciu o kartotekę wzorcową" xD 

Tak więc, no...
Endzojcie! ^^

================

                Kareta wioząca trójkę młodych ludzi zatrzymała się przed komendą Yardu. Pasażerowie opuścili ją, rozchodzili zdrętwiałe nogi i bez chwili zwłoki zniknęli wewnątrz budynku, zostawiając Thomasa – tymczasowego woźnicę zwolnionego przez Arthura ze stanowiska kucharza – na zewnątrz. Wnętrze komendy tętniło życiem. Wszyscy pracownicy dawali z siebie wszystko, by rozwikłać tajemniczą, makabryczną sprawę, której szczegóły trójka gości miała właśnie poznać. Zabiegani policjanci zdawali się gorączkowo poszukiwać najdrobniejszego nawet śladu, zupełnie nie dało się po nich poznać, że po raz kolejny nie mają pojęcia, co robią.

środa, 18 listopada 2015

Tom 3, XXXI

Patrzę na to, co napisałam i widzę, że mój styl znacznie ewoluował odkąd opublikowałam tutaj pierwszy rozdział. Ciekawa jestem, czy i Wy to zauważacie. 

Miłej lektury! :) 

=============

Przez moment, dosłownie przez ułamek sekundy, poczuła się tak, jakby ostatnie pół roku nie miało miejsca. Jego słowa, wypowiedziane z taką lekkością, tak boleśnie zwyczajne, przeszyły ją na wskroś. Gdyby teraz wypuściła go z klatki i udała, że to wszystko nie miało miejsca, czy i on pociągnąłby grę, w której stawką była jej dusza? Z jakiegoś powodu nie zdjął z niej pieczęci. Może to jednak nie była tylko kpina? Może przez cały ten czas próbował dać jej do zrozumienia, że to wszystko, to tylko jeden, gigantyczny blef mający na celu wyeliminowanie Beliala i wyrwanie się ze szponów kata. Przecież dobrze wiedział, że tamtego dnia, mówiąc jej o swoich uczuciach, złamał zasadę. Nawet ona o tym wiedziała. Tajemniczy kodeks nie kłamał. Czymkolwiek był i ktokolwiek za jego pośrednictwem się z nią komunikował, z jakiegoś powodu chciał, by o tym wiedziała. Może sam Sebastian? Czy to możliwe, by od samego początku wiedział, co się wydarzy i nim ona dostrzegła pierwsze oznaki, on już przeszedł do działania?

sobota, 14 listopada 2015

Tom 3, XXX

Witam państwa po raz kolejny...
Miało być górnolotnie, ale będzie jak zwykle.
Kolejny rozdział, kolejne emocje, kolejny angst, czyli to, co sadyści i masochiści uwielbiają najbardziej. Chociaż zaspoileruję Wam, że będzie w późniejszych rozdziałach kilka iście sadystycznych scen. Pamiętam, że miałam tutaj kiedyś obserwatorkę (nie wiem, czy dalej z nami jesteś, ale i tak pozdrawiam :D), która lubiła mroczną stronę bohaterki i wspominała, że brakuje jej tego w dalszych rozdziałach. Więc mogę śmiało powiedzieć: sadyzm jest czymś, co w przyrodzie nie ginie.

A teraz życzę miłej lektury. :)

=================

                Wyrwana ze snu usiadła nerwowo na łóżku. Musiała krzyczeć, bo po chwili do wnętrza sypialni wpadł przestraszony Grell. Widząc przedziwny wyraz jego twarzy, hrabianka wybuchła śmiechem.
                – Co się stało, Sutcliff? – zapytała, wciąż chichocząc pod nosem.
Mężczyzna spojrzał na nią niepewnie, jakby próbował odnaleźć przyczynę jej nietypowego zachowania. Spodziewał się, że będzie załamana, przerażona lub zła, jednak nigdy nie pomyślałby, że zastanie ją w tak doskonałym nastroju.
Wyprostował się i teatralnie strząsnął rękawy płaszcza.

środa, 11 listopada 2015

Tom 3, XXIX

Doświadczenie pokazało, co naprawdę liczy się dla czytelników.
Odsiałam ziarno od plew. Możemy lecieć dalej. 
Wszystkim, którzy zostali: dziękuję. Jesteście wartościowymi czytelnikami.

Ciekawa jestem, co będziecie mieli do powiedzenia, po dzisiejszy, rozdziale. Minęło sporo czasu, odkąd to wymyśliłam, do momentu spisania tego w Wordzie. Nie jestem pewna, czy wyszło tak, jak chciałam, no ale w sumie nigdy nie jestem pewna, więc żadna różnica :P
Po prostu ten moment siedział mi w głowie jeszcze od drugiego tomu, a przez ostatni kwartał niewiele pisałam i zwyczajnie miałam co do niego większe wymagania. Dajcie znać, jak wyszło.

PS Nie wydaje Wam się, notka jest o stronę dłuższa. Bo tak, bo mogłam. 



============


Enepsignos powoli zbliżyła się do leżącego na posadzce demona, z politowaniem wodząc wzrokiem po jego nienaturalnie wychudzonym ciele. Nie była wściekła. W jednej chwili zrozumiała, co zaszło, choć nie miała pojęcia, jak do tego doszło. Nie potrafiła zrozumieć, jednak patrząc na żałosnego demona była pewna, że nie musi martwić się o swego pana.

sobota, 7 listopada 2015

Tom 3, XXVIII

Od razu uprzedzam, że mogą być błędy. 
Dalej jestem chora, a w sumie chorsza niż byłam (do najwyższego stopnia - trupa niewiele mi już brakuje xD). Mimo, że sprawdzałam rozdział, jestem wręcz pewna, że coś przeoczyłam, ale zwyczajnie nie jestem w stanie jasno myśleć.
Zresztą i tak widzę, że nagle nie czytacie, bo nie ma Sebcia.
To sporo mówi o czytelnikach. Niestety, nie najlepiej. Sądziłam, że więcej osób interesuje coś więcej niż Sebastian. No ale nic, ja i tak będę pisać po swojemu, bez względu na to, czy będziecie czytać, więc wierni fani nie muszą się martwić. 

A co do rozdziału, co sprytniejszym powinien sporo wyjaśnić. 


==============

Gdy Tomoko ujrzała Jamesa, oboje rzuci się sobie w ramiona, dokładnie tak, jak spodziewał się Tai. Wieloletnia rozłąka i tęsknota zbierała swoje żniwo. Widząc, jak ze sobą rozmawiają, czuł lekkie ukłucia zazdrości, nie mógł jednak odebrać księżniczce tego cudownego wieczoru. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, podszedł do Jeanny, która bawiła się z małym Timmim lalkami. Usiadł przy nich i włączył się do zabawy. Również Thomas był obecny w pokoju zabaw. Zaskakująco, udało mu się nawiązać wątłą nić porozumienia z Gilbertem. Okazało się, że oboje są fanami baseballu, dlatego resztę wieczoru spędzili na obmyślaniu strategii, która pozwoliłaby na wygranie meczu przeciwko każdej kolejnej drużynie. Nikt nie mógłby się spodziewać, że akurat ci dwaj znajdą wspólny język. Patrząc na nich, Jamiemu niesamowicie chciało się śmiać. Darował sobie jednak złośliwe docinki pod adresem przyjaciela, nie chcąc zrujnować jego pierwszej od dawna znajomości, w którą zdawał się zaangażować. Cieszył się tym wieczorem. Choć zastanawiał się, czym dokładnie zajmuje się Elizabeth, wiedział, że była bliżej spełnienia swojego marzenia. Jednym słowem ­– tego dnia wszystko układało się niesamowicie pomyślnie i sądząc po nastrojach wszystkich zebranych w pokoju, nie był jedynym, który doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

środa, 4 listopada 2015

Tom 3 XXVII

Jestem chora! TT_TT
Nie, żeby to było coś nowego, bo w zasadzie wiecznie łażę przeziębiona, albo nie doleczona, bo mi ciężko ruszyć tyłek do lekarza, ale... Mam katar i umieram, więc mózg mi nie działa. I gdyby nie Andatejka, to bym w ogóle zapomniała, że mam wstawić notkę. Wiecie, komu dziękować :P
No i...
Wyświetlajcie mnie, bo liczby mi humor poprawiają.
Serio, lubię liczby.
I przecinki, kocham przecinki.
I w ogóle. Kocham, o! xD
(gorączka tag bardzo, nie zwracajcie uwagi xD)

====================

Kamerdyner właśnie wycierał ostatni półmisek, gdy do kuchni wbiegł zdyszany Tai. Był cały czerwony, oddychał szybko i nierówno, a jego źrenice były tak ogromne, że anioł z trudem dostrzegał brąz jego oczu. W dłoni chłopiec trzymał zmiętą kopertę ze złamaną pieczęcią. Nim wydusił z siebie wyjaśnienie, wetknął list w ręce bruneta i opadł na krzesło, próbując uspokoić oddech. Arthur wyciągnął kartę i powiódł wzrokiem po zapisanych na niej słowach. Z każdym kolejnym wydawał się coraz bardziej zaskoczony, jednakowo coraz lepiej rozumiejąc reakcję młodego kamerdynera.

sobota, 31 października 2015

Tom 3, XXVI

Wesołego Halloween!!!
Mam nadzieję, że wszyscy, którzy świętują, będą się dziś dobrze bawić lub już się dobrze bawili, jak to było w moim przypadku.
Nie ma to jak magiczna aura ostatniego dnia października. Nawet jeśli zostajecie w domu i nie świętujecie, to nie zaprzeczycie - czuć, że coś jest inaczej.
No dobra, ale do rzeczy...
Miał być specjal, ale go nie ma, bo była impreza, bo miałam jedzenie, a jak jem, to się źle czuje (i to NIE jest eufemizm na "upiłam się", bo jak wiecie, nie piję i jestem z siebie dumna :P) 
Pojawi się, bo obiecałam, więc nie zawiodę, jednak ciężko mi powiedzieć kiedy.
Mam nadzieję, że szybko, bo nie lubię mieć czegoś do zrobienia i tego dokładać (jedynie w przypadku rzeczy, na których mi zależy, bo jak mi nie zależy, to mogę dowlekać do ostatniej chwili xD).
Mam nadzieję, że przetrwacie :* 
W końcu w rozdziale jest kilka aluzji, dzięki którym możecie domyślać się dalszych losów. Ciekawe, czy je odnajdziecie. Wyzywam Was!^^ 

============================

Poczuła, że do jej oczu napływają łzy. Nie potrafiła jednoznacznie określić, dlaczego ogarniało ją dziwaczne uczucie lęku. Z jednej strony chciała już zajrzeć o środka, odnaleźć pradawny rytuał i osiągnąć sukces, do którego dążyła przez ostatnie miesiące, jednak z drugiej… Bała się konsekwencji swoich czynów. Obawiała się, że widząc demona po raz kolejny, nie będzie w stanie powstrzymać emocji. Martwiła się, że złość, smutek, miłość i tęsknota wymieszają się w niej, uderzając na raz z potężną siłą, sprawiając, że straci nad sobą kontrolę i postąpi wbrew obietnicy złożonej sobie, gdy odszedł. Przysięgła, że kiedy ujrzy go po raz kolejny, serce zdradzieckiej istoty ogarnie żal. Będzie ubolewał nad niebywałą stratą, będzie chciał na powrót stać się właścicielem jej duszy, będzie błagał na kolanach, by przyjęła go z powrotem i wybaczyła zdradę. A wtedy ona, opanowana i pewna, chłodno odpowie, że stracił swoja szansę, po czym zabije go, gdy tylko poda szczegóły sprawy złodzieja dusz. Teraz, będąc tak blisko celu, skrywane w głębi serca obawy wychodziły na wierzch, przytłaczając ją swą siłą i ilością. Nie sądziła, że aż tak bardzo ją to przeraża, póki nie poczuła, że zemsta jest w zasięgu ręki.

środa, 28 października 2015

Tom 3, XXV

Rocznicę mamy za sobą. Jeeee!
Konkurs mamy za sobą. Jeeee! x2
Nawet przygotowania na Halloween już w większości gotowe. Jeeee! x3
Dzisiejszy rozdział jest, dla odmiany, poświęcony w dużej ilości komuś, kto nie jest Elizabeth. 
Wiem, że ona jest główną bohaterką, ale wiem też, że pisanie książki to praca nad wieloma wątkami, dlatego w ramach ćwiczeń i ciągnięcia fabuły według zamysłu, dziś skupimy się na kimś innym. 
Ale sądzę, że nie będziecie zawiedzeni. 
A jak będziecie, to możecie ponarzekać w komciach, zapraszam :P 

Na końcu wrzucam Wam arta mojego autorstwa, wzorowanego na obrazkach z internetu (bo nie umiem rysować </3). Zamysł był taki, żeby ona była bardziej z przodu, jeśli ktoś by się zastanawiał, czemu on jest mniejszy xD

Ok, to tyle.
Miłej lektury :*

PS Uwielbiam Worda 2016. Nie dość, że blogspot zachowuje cały jego format, to nawet odpowiednią interlinię i wszelkie inne odstępy. Może Wam się to wydawać niewielkim udogodnieniem, ale uwierzcie, rozklejanie tego teksty tak, by się go przyjemnie czytało (spójrzcie sobie na pierwszy tom, tak wszystko było zwarte i, jak dla mnie, mniej czytelne) zajmuje dodatkowe 15 minut xD
Na dodatek, mam dla Was jeszcze coś: 
48165 min - właśnie sprawdziłam i wg mojego nowego komputera, tyle minut pracowałam nad trzecim tomem. Choć zapewne jest to ilość minut, odkąd pracuję nad nim na tym komputerze i zapewnie nie liczy tylko czasu pisania, ale także czas, kiedy dokument był otwarty. A on potrafi być otarty przez dwie doby, a ja nawet na niego nie spojrzę xD
=============

                Wszedł do wnętrza pracowni byłego shinigami, nie przejmując się podstawowymi zasadami kultury – nie zamierzał pukać, nie przychodził tu jako klient. Ledwie przekroczył próg budynku, a do jego nozdrzy dotarł przyjemny, słodki zapach. Nie chciał wiedzieć, co go wydzielało. Znał dobrze dziwaczne zwyczaje Undertakera i wiedział, że będzie spał spokojniej, zwyczajnie nie interesując się tym, co nie miało nic wspólnego z celem jego wizyty.

poniedziałek, 26 października 2015

WYNIKI KONKURSU

Z radością ogłaszam, że konkurs się odbył, a decyzja odnośnie zwycięzcy została podjęta.
Lecz zanim do tego dojdziemy...
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy śledzą mojego bloga. Zarówno tym, którzy obserwują go od samego początku, jak i tym, którzy zaczęli chociażby dzisiaj.
Każdy z Was wiele dla mnie znaczy. Cieszę się niezmiernie, że znalazły się osoby, które zainteresowała moja historia. Jeszcze bardziej cieszę się, widząc, że na niektórych wywarła takie wrażenie, że myślą o niej nawet w szkole, czy na zajęciach.
To naprawdę miłe. Kidy zaczynałam, rok temu, nie myślałam, że uda mi się znaleźć wiernych fanów.
Dziękuję za Wasze wyświetlenia, wszelkie opinie i za to, że jesteście. 
Kocham Was <3

Dziękuję również wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Wasze ulubione sceny i ich opisy naprawdę chwytały za serce. Czułam, że naprawdę interesuje Was to opowiadanie.
Mówiąc tak bardzo nowocześnie "autorka puakaua, czytając", jednak w pozytywnym tego wyrażenia znaczeniu.
Doceniam każdy komentarz, jednak musiałam wybrać jeden zwycięski. Inaczej bym nie dała rady napisać specjala xD
Tak więc jednogłośnie, bo tylko ja głosowałam, (ale ćśś) podjęłam decyzję:
Konkurs na najciekawszy opis ulubionej sceny z opowiadania wygrywa:

ANDATEJKA

Serdecznie gratuluję. 
Twoja wiadomość, o czym zresztą pisałam w komentarzu pod notką, sprawiła, że się zwyczajnie popłakałam. To było coś <3
Zgodnie z obietnicą, w nagrodę otrzymujesz udział w halloweenowym specjalu.
Będę się do Ciebie odzywać w tej sprawie :P

Wszystkim pozostałym jeszcze raz serdecznie dziękuję i zapraszam do brania udziału w kolejnych konkursach, które na pewno pojawią się w przyszłości. 

sobota, 24 października 2015

Tom 3, XXIV

Kocham Was :*
Nie mam zbytnio, o czym pisać, bo muszę skupić się na kontynuowaniu opowiadania i na przygotowaniach do Halloween. No i jakaś tam praca domowa z edytorstwa, ale tym się będę martwić w poniedziałek. 
Fajnie widzieć, że bierzecie udział w konkursie. Miło się czyta Wasze zdanie. Rozstrzygnięcie za dwa dni, więc jeśli ktoś jeszcze ma ochotę, to spokojnie zdąży.
No, to chyba tyle.
Miłego weekendu :D

===============

Odkąd Elizabeth wkroczyła wraz z Jamiem do wnętrza wielkiego budynku archiwum, minęło półtorej godziny. Znudzony Grell próbował nawiązać rozmowę z Gilbertem, jednak ten wydawał się całkowicie obojętny na wszelkie uwagi boga śmierci. Nie reagował na słowne zaczepki, wysyłanie całusów, czy insynuacje. Shinigami był zrezygnowany, jednak podjął ostateczną próbę zwrócenia na siebie uwagi. Chwycił bruneta za nadgarstek i podciągnął rękaw jego ubrania.

środa, 21 października 2015

Tom 3, XXIII

Na wstępie powiem, że... ZABIJECIE MNIE.
Ale apeluję do Waszego wewnętrznego fana - nie róbcie tego, bo mam powód, by Was o to prosić xD Chcę jeszcze pożyć, no <3
A teraz do rzeczy...

26.10.2015 mój blog obchodzi swoją pierwszą rocznice, a że tak się składa, że ta data wypada na chwilę przed Halloween, postanowiłam niejako te dwa święta połączyć.
Z tej okazji organizuję konkurs! Tag, KONKURS.
Zasady są proste.
By wziąć udział w konkursie należy w komentarzu pod tą notką podać swoją ulubioną scenę, moment, lub relację, jakie miały miejsce w ciągu minionych ponad dwóch tomów opowiadania oraz uzasadnić swój wybór.
Przykład: Moim ulubionym momentem jest chwila, kiedy Sebastian daje Elizabeh naszyjnik w ramach prezentu urodzinowego. Spodobał mi się najbardziej, bo był jedną z pierwszych oznak, że pomiędzy hrabianką i jej demonem jest coś więcej, niż sucha relacja pan-służący.
No, coś w tym stylu, tylko włóżcie w to więcej serca :P

Zgłoszenia zostawiacie w komentarzach pod tą notką do dnia 26.10.2015, kiedy opublikuję specjalny wpis rocznicowy, gdzie zostanie ogłoszony zwycięzca. 

Co możecie wygrać?
Rolę w halloweenowym specjalu, który pojawi się w Halloween (zaskakujące, wiem xD).

Zapraszam do zabawy :) 

A teraz:
Endżojcie :) 

==================

Przebrała się sama, nie chcąc niepotrzebnie wzywać Taia, i położyła się do łóżka. Przez chwilę patrzyła na etażerkę, w której wnętrzu wciąż znajdował się dowód istnienia Sebastiana. Sen zmorzył ją jednak niezwykle szybko. Zasnęła, wspominając radosne chwile z dzieciństwa, do których nie wracała od lat.

sobota, 17 października 2015

Tom 3, XXII

Kolejny rozdział dla Was, a ja lecę obejrzeć jakiś serial i zabrać się za pisanie. 
W końcu muszę stworzyć jakiś zapas. Jeśli do środy nie wypocę dziesięciu stron, będę zmuszona przez jakiś czas dodawać tylko jeden rozdział w tygodniu.
Trzymajcie więc kciuki, żeby udało mi się napisać dziś duuuużo :P
Choć jak na razie nieco czarno to widzę.
No nic, dzień jeszcze młody.

Endżojcie :D

========================

Przez kolejną godzinę tkwili w jadalni, popijając herbatę i rozmawiając na neutralne tematy. James opowiedział trochę o swoich podróżach, a Elizabeth o życiu szlacheckiej społeczności, z którą chłopak miał kiedyś do czynienia. Nie można powiedzieć, by pasjonująca konwersacja pochłaniała ich bez reszty, ale na pewno radzili sobie lepiej, niż Gilbert. Brunet siedział ze zwieszoną głową, pozwalając, by włosy zakrywały połowę jego twarzy i jedynie przysłuchiwał się słowom dwójki starych przyjaciół. Nie lubił takich sytuacji. Co więcej, nie czuł potrzeby, by szczególnie integrować się z dziewczyną. Na dodatek, kilka godzin podróży piechotą podczas ulewy wcale nie poprawiało jego nastroju. Marzył jedynie o tym, by się położyć i odpocząć.

środa, 14 października 2015

Tom 3, XXI

Jestem śpiąca i czuję się jak gówno, bo dopiero co zjadłam, więc nie będzie ambitnego wstępu.
Ale za to powiem Wam,że 26.10.2015 mija rok odkąd pojawił się pierwszy rozdział Róży.
Nigdy bym nie pomyślała, że będzie mi się chciało pisać coś przez rok, a na dodatek systematycznie publikować rozdziały.
Z okazji pierwszych urodzin bloga wypadałoby urządzić jakiś event. Może jakiś dodatek specjalny, albo coś?
Piszcie, co byście chcieli zobaczyć, może wpadniecie na coś lepszego niż ja :P

===============

                – Dobry wieczór! Co sprowadza was do moje… – zaczęła entuzjastycznie Elizabeth, jednak widząc stojącego w progu chłopaka, zaniemówiła.

Puściła klamkę, pozwalając by jej ręce opadły swobodnie wzdłuż tułowia. Przez chwilę otępiale przyglądała się rysom twarzy szczupłego blondyna, który niezwykle przypominał jej kogoś, kogo znała dawno temu. Nie była jednak w stanie uwierzyć, że to on. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy.

sobota, 10 października 2015

Tom 3, XX

No dobra, zacznijmy od tego, że dzisiejsza notka jest krótka, ale jest to zabieg zamierzony. W tym miejscu od początku miała się skończyć, więc jeśli komuś się to nie podoba, to przepraszam. :P
Wiem, że jest mało Sebusia, też z tego powodu ubolewam, ale zapewniam, że niedługo (nie wiem dokładnie za ile notek, ale na pewno do grudnia się wyrobimy xD) będzie go dużo. Wynagrodzę Wam tę część historii, tylko w końcu muszę pisać dalej, bo zostało mi 20 stron w zapasie. TYLKO 20 stron.
Sprawa nr 2: 
Opening i ending. Nie mam pomysłu na piosenki, w sensie, na żadne konkretne. Sądzę, że opening powinien być raczej mroczny, bo chciałabym, żeby drugi sezon zaczynał się od tomu 3 i trwał do tomu 4, który planuję napisać. Tak więc opening powinien być mroczny. Winien opowiadać o ciemności w sercu, stracie, zdradzie i innych takich. Sam opening powinien być utrzymany w mrocznej kolorystyce. Widzę to mniej więcej tak, że jest taki efekt (którego nazwy nie znam), że całość jest ciemna i widok jest jakby tylko ze światła padającego z latarki. I pokazuje takie urywane sceny jak to Seba odchodzi, jak Lizz z tego powodu cierpi. Może scena z rozdziału, w którym Elizabeth zraniła się po raz kolejny w łazience. Ogólnie powinien wzbudzać takie poczucie beznadziei i ogarniającego serce mroku, by dobrze wprawiać oglądających w stan psychiczny bohaterki. Jednocześnie widzę także jakieś subtelne, nie do końca jasne przebłyski z piekła. Gdzieś w tle błysk oczu Enepsignos, sprawiający, że widać zarys konturu jej ciała, ale nie do końca pokazujący ją. Jakaś ręka Beliala - takie raczej sugestywne rzeczy, żeby wskazać i dać do myślenia, ale nie spoilerować, jak to niektóre openingi mają w zwyczaju.
Co do endingu:
Widzę tutaj zupełnie inny klimat. Jakaś melancholijna piosenka, kreowana na kołysankę. Może być na pianinie, albo imitująca pozytywkę. Jakaś piosenka o wspomnieniach, o dawnych czasach, o tym, co przeminęło, może o tęsknocie. Obraz - kolorowa sepia. Znaczy, ten efekt też się jakoś nazywa, ale nie znam się na tym zupełnie i, szczerze mówiąc, strasznie nie chce mi się teraz googlować, więc no... XXI wiek, świat filtrów do selfie, na pewno wiecie, o co mi chodzi.
Sama treść miałaby pokazywać te wszystkie sceny z przeszłości Lizz i Seby. Te, które są zawarte w retrospekcjach. Kiedy ona jako mała dziewczynka go przytula, albo to, co było niedawno o burzy. Tego typu rzeczy, żeby wzmocnić uczucie tęsknoty i wczuć się w sytuację bohaterki, ale od innej strony. Nie tej, która nienawidzi Sebastiana, ale tej, która go kocha i cierpi z tej miłości, wciąż pamiętając to wszystko, co między nimi zaszło przez te lata. Pokazać, z czego wynika ta nienawiść. Uwydatnić poczucie zdrady i samotności, jakie ją pochłonęło, kiedy odszedł. Widzę to zrobione tak, że po obejrzeniu openingu, pierwszego odcinka i endingu widz trzęsie się, płacze i ogarnia go takie okropnie smutne uczucie i dokładnie wie, jak ona się czuje. To by pomogło zrozumieć dokładnie jej emocje, które staram się przekazać, a które chyba nie do końca do wszystkich trafiają, zapewne z winy moich niewystarczająco dobrych zdolności pisarskich nad którymi ciągle pracuję :D).
Wiem, jestem emocjonalną sadystką, ale jako, że ten tom jest ogólnie mroczny i przeszyty cierpieniem, przynajmniej jak dotąd, to chcę, by zarówno opening jak i ending podkreślały te emocje. 
Nie wiem, jak zamierzam zakończyć tę historię, ale wyobraźcie sobie, że ona kończy się dobrze i szczęśliwie i ten moment, gdy zazwyczaj smucąc się podczas oglądania tych wspomnień z jej dzieciństwa, po szczęśliwym zakończeniu historii oglądacie je i sami nie wiecie, czy płakać, czy się smucić, bo nie umiecie do końca zrozumieć, co czujecie. Właśnie taki efekt chciałabym osiągnąć, gdybym miała taką szansę.

Mam nadzieję, że moja odpowiedź i tym razem Cię nie zawiodła, droga Choco Inu, bo jeśli dobrze zrozumiałam, to właśnie od Ciebie to pytanie :P Jeśli nie, to sorki - kontakty międzyludzkie to trochę nie moja działka, jestem w tym kiepska.

A teraz do rzeczy: Endżojcie i mówcie, co myślicie. Jak zwykle Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna, bo muszę wiedzieć, czy nie przeginam w którąś stronę xD 
No i mam nadzieję, ze długo (i przecież niesamowicie ciekawy! xD) wstęp wynagrodzi Wam chociaż trochę krótkość tego rozdziału.

PS Na końcu dorzucam wykonany własnoręcznie art przedstawiający mniej więcej, jak wygląda Jamie. (Oczywiście musie brać pod uwagę mój brak skilla w rysowaniu xD)

============

                – Nie wierzę! – krzyknął podekscytowany Gilbert, kiedy wraz z  Jamsem wysiedli z karety, prowadzonej przez kamerdynera królowej.

Dopiero, kiedy mężczyzna odjechał, chłopak czuł się wystarczająco swobodnie, by wyrazić kumulującą się w nim ekscytację.

                – Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie mówiłeś? To niezwykłe, Jamie! – wypytywał, z trudem powstrzymując się od radosnego podskakiwania.

środa, 7 października 2015

Tom 3, XIX

Pierwsza notka betowana na nowym komputerze.
W sensie, na małym komputerze. I nowym. Nieważne. Po prostu: inaczej. 
Zaczynam się z nim oswajać, więc już niedługo będę pisać i pisać i pisać :D
Tym czasem rozdział dla Was.
Dochodzimy wreszcie do jednego z przełomowych wydarzeń. znaczy, przełomowych... Takich tam, no. Nowych.
Do następnej notki dorzucę arta, bo dziś już mi się nie chce.

PS Wiem, że zostałam poproszona o wymyślenie openingu i endingu do drugiej serii animca na podstawie mojego opowiadania, ale jakoś nic nie przychodzi mi do głowy. To znaczy, nic dobrego. A nie chcę odpowiadać jakoś zdawkowo, nie wkładając w to serca, więc niestety na odpowiedź trzeba będzie jeszcze poczekać. Przepraszam, ale naprawdę nie lubię robić czegoś na odwal (jeśli to dla mnie ważne, bo na studia 90% robię na odwal xD).

ENDŻOJCIE! :)


=====================

Odpuściła, tym razem. Pozwoliła, by anioł odegrał swoją rolę, nie napotykając na opór z jej strony. Siedzieli we trójkę, wzajemnie odwracając swoją uwagę od grzmotów i błysków, które nieustępliwie, od trzydziestu minut, w najlepsze bawiły się w berka na terenie posiadłości. Wtedy Elizabeth po raz pierwszy ujrzała prawdziwe oblicze Arthura. Chociaż nienawidziła się za to, co pomyślała, uznała, że nie był tak bardzo zepsuty, za jakiego go wzięła. W prawdzie oszukiwał chłopca w najbardziej fundamentalnej sprawie, jednak dbał o niego, troszczył się i dawał dziecku to, czego potrzebowało. Uśmiech na jego nieskalanej ludzkimi słabościami twarzy wydawał się szczery, jakby dobro Timmiego było dla niego niezwykle ważne. Nie chcąc niczego w zamian, nie żądając duszy, ani bogactw. Jedyne, czego pragnął, to szansa zabicia Króla Piekieł, który jego zdaniem miał niedługo pojawić u boku szlachcianki. Jeśli to jedyna cena za szczęście blondyna, to kim była, by kwestionować kolej rzeczy? Czy miała prawo narzucać chłopcu, kogo powinien darzyć zaufaniem? Może w tym wszystkim za bardzo skupiła się na sobie, wszędzie doszukując się najgorszego?

sobota, 3 października 2015

Tom 3, XVIII

Jeja, nie wiem, co napisać :P
Krótka notka dziś będzie, bo w zapasie mam już tylko 25 stron. 
Pora zacząć pisać. Mam nadzieję, że jeszcze dziś, jak sprzątnę w domu i poczekam, aż przestanie mnie boleć brzuch, uda mi się zebrać do pisania.
Jak sobie pomyślę, że ten dzień w opowiadaniu wyszedł taki długaśny, to zaczynam się martwić, że nie uda mi się książki zamknąć w 500 stronach.
Chyba jestem grafomanką... Chociaż grafomanii piszą nudne i kiepskie rzeczy... No, nieważne xD
Endżojcie rozdział i zapraszam na mój kanał na YT.


===============

– Phantomhive był jego daniem głównym. Gdyby nie on, twoi rodzice wciąż by żyli.

                – Moi rodzice… – powtórzyła, drżąc.

Grell puścił ją, pozwalając, by zszokowana osunęła się po ścianie na podłogę.

                – Kiedy go złapiemy, będziesz mogła o wszystko zapytać. A potem go zabić – dodał, zmierzając w stronę stołu.

Szlachcianka wpatrywała się nieprzytomnie w czerwony płaszcz zdobiący plecy mężczyzny. W głowie wciąż słyszała jego słowa, dudniące bolesnym echem całkowicie ją sparaliżowały. Nie mogła drgnąć, nie była w stanie się odezwać. Nienawiść i poczucie zdrady stały się silne i wyraźne jak nigdy dotąd.

środa, 30 września 2015

Tom 3, XVII

Na początek Wam się pochwalę i wytłumaczę:
Notka jest dziś tak późno, bo OBRONIŁAM LICENCJAT i byłam na zakupach i jestem niewyspana, zmęczona i w ogóle stres ze mnie schodzi i kręgosłup boli od targana tobołków z zakupami.
No, a poza tym - dostanę od matki notebooka, więc będę mogła pisać na leżąco, co oznacza więcej pisania. Niestety, mam chory kręgosłup i długie siedzenie sprawia mi ból, a ten z kolei strasznie rozprasza.
Nieważne.
Obroniłam się. Jutro zanoszę papiery na magisterkę, a w piątek idę na PIERWSZĄ LEKCJĘ JAPOŃSKIEGO. Tyle szczęścia <3

A poza tym, z góry przepraszam za totalnie nędzne zakończenie rodem z kiepskich telenoweli. Ale tak jakoś wyszło, no. 

Endżojcie i odwiedzajcie moje Jutubolizy (wystarczy wpisać na YT: jutuboliza)

========================


– O czym ty znowu gadasz? – zapytała niezadowolona.

                – Nie wiedziałaś? Sebastian nigdy ci o tym nie wspominał? – prychnął zaskoczony Grell.

                – Błagam, do rzeczy…

                – Ludzie, którzy dopuścili się samobójstwa, za karę za swą zbrodnię zostają bogami śmierci. Mają stać na straży i przeprowadzać dusze nieszczęśników na tamten świat, oglądając koniec życia tak długo, aż ich zadośćuczynienie nie dobiegnie końca. Dopiero wtedy możemy odejść w spokoju… – wyjaśnił, poważniejąc.

sobota, 26 września 2015

Tom 3, XVI

Wierzcie lub nie, w końcu mam termin obrony. Szkoda, że zagadnień do nauki dalej nie mam, no ale nic. Zobaczymy, jak to będzie. Jeszcze kilka dni i niezależnie od wyniku cały ten pierdzielnik się skończy i będę mogła w pełni poświęcić się pisaniu, bo ostatnio napisałam dwie strony i nie jestem z  nich zadowolona.
W każdym razie, kolejny rozdział dla Was, a niedługo pojawi się coś nowego :P

Endżojcie :)

===============

Po chwili wszystko ustało. Znikła rażąca jasność i ból. Również gniew opuścił ciało hrabianki, napełniając ją niezwykłym, błogim spokojem. Spojrzała na swoją dłoń. W miejscu, w którym Arthur dotknął jej skóry wisiorkiem widniały niewielkie, mieniące się złotem znaki. Patrzyła na nie w konsternacji, nie mogąc rozpoznać przedziwnego alfabetu.

                – Co to jest? – szepnęła.

                – Enochiański symbol oczyszczenia – odparł łagodnie kamerdyner i wyciągnął dłoń w jej stronę.

środa, 23 września 2015

Tom 3, XV

Dzisiejsza notka jest odrobinę dłuższa niż poprzednie. pewnie nawet nie zauważycie, dlatego Wam o tym mówię. Znów nie pisze, bo się skupić nie mogę przez licencajty. Na dodatek ZNOWU jestem chora. Muszę się chyba zainteresować wycinaniem migdałów, bo to się zaczyna robić zbyt upierdliwe.
Dobra, koniec narzekania. 
Mam nadzieję, że rozdział będzie Wam się podobał. Nie jestem jakaś dobra w opisywaniu scen walki, więc będę wdzięczna, jeśli dacie znać, co sądzicie na jej temat. Oczywiście na wszelkie wskazówki, hejty itepe również liczę. Za pochwały także bić nie będę, więc, no... Samowolka jak zwykle :P 

Endżojcie :*

==========

                Tai wraz z Jeanny i Arthurem stali w milczeniu, patrząc jak sylwetki dwójki szlachciców znikają za drzwiami posiadłości. Służący rodu Roseblack nie rozumieli, co się przed chwilą wydarzyło. Chociaż zdenerwowanie na twarzy ich młodej pani było niezwykle przejrzyste, to jego przyczyna pozostawała tajemnicą. W przeciwieństwie do nich, kamerdyner chłopca zdawał się doskonale rozumieć sytuację. Stał wyprostowany, rozluźniony i z obojętnym wyrazem twarzy wodził wzrokiem po murach budynku.

                – Prze-przepraszam, panie Arthurze? –zaczęła niepewnie Jeanny.

                – Słucham?

sobota, 19 września 2015

Tom 3, XIV

Mój licencjat jest wiecznie poprawiany i jestem wręcz pewna, że nie wyrobię się na magisterkę, więc nici z nauki japońskiego. Wątpię, że za rok będzie mi się chciało znowu wkraczać do tego cholernie zdezorganizowanego świata. Serio, nie polecam UW. Już abstrahując (hyhy) od mojej sytuacji, organizacja na tej uczelni jest tak kiepska, że dziw bierze, że jeszcze funkcjonuje. Albo to tylko mój instytut tak ssie. Who knows?
Dobra, ponarzekałam sobie. Tak, jakby to coś zmieniało xD 
Czekam na maila od 2 dni i maila nie ma, ale o tym nawet nie będę zaczynać, bo walić moje życie, macie coś ciekawszego do czytania. 
Uwaga - notka zawiera Enepsi! 
(To dla tych, co jej nie znoszą, napijcie się jakiejś meliski, czy coś tam :) )

Miłego!

==============

               – No już, uspokój się. Musimy zjeść – poprosiła, delikatnie odsuwając od siebie pociągającego nosem chłopca.

Arthur podniósł się i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni fraka błękitną chusteczkę. Pochylił się nad Timmym i wytarł jego zapłakana twarz.

                – Jeszcze raz przepraszam, paniczu.

                – Wybaczę ci, jeśli przeprosisz Lizzy! – burknęło dziecko.

środa, 16 września 2015

Tom 3, XIII

Zapomniałam, że dziś dzień notki, dlatego jest tak późno.
Ale jest, więc czytajcie :P
No, w sumie tyle.
Miłego :* 

==============

Młody kamerdyner zaprowadził Timmiego do sypialni i stanął w drzwiach.

                – Jeżeli będzie panicz czegoś potrzebować, proszę mnie wezwać – powiedział brunet i pokłoniwszy si, ruszył w stronę drzwi.

                – Weź ze sobą Arthura. Niech wam pomoże – powiedział Timmy, podbiegając do służącego kuzynki.

Chwycił rękaw jego fraka i zacisnął na nim palce. Poluzował uścisk dopiero, kiedy po twarzy bruneta poznał, że zgadza się na jego propozycję.

sobota, 12 września 2015

Tom 3, XII

Nawet nie będę mówić, co u mnie, bo rzygać mi się chce na samą myśl o tym, więc po prostu pożyczę Wam miłej lektury:
Życzę Wam miłej lektury!

==============

Pierwsze promienie słońca, zwiastujące nastanie kolejnego dnia ,wdarły się przez zasłaniające okna, kremowe firany wprost do sypialni na parterze, subtelnym blaskiem budząc pogrążoną w kranie snów blondynkę. Dziewczyna jęknęła pod nosem i otworzyła oczy. Obróciwszy się na drugi bok, powiodła wzrokiem po komodzie z ciemnego drewna i utkwiła nieprzytomne spojrzenie w tarczy niewielkiego zegarka stojącego na blacie. Minęło kilka sekund nim jej zaspany umysł przetworzył to, co ujrzała. Kiedy tylko zorientowała się, jak bardzo jest spóźniona, nerwowo poderwała się z łóżka, założyła ubranie i niedbale związując granatową wstążką lśniące, jasne włosy, wybiegła na korytarz i rozpaczliwie pognała do kuchni.

środa, 9 września 2015

Tom 3, XI

Niczego nie kocham tak bardzo jak scen z piekła w tym opowiadaniu. Serio.
Nie wiem czemu, ale moje własne wypociny wzbudzają we mnie mnóstwo emocji.
Uwielbiam taki klimat. Najchętniej napisałabym spinoffa w całości poświęconego losom Sebastiana w piekle. xD

No, tak czy siak, oddaję w Wasze ręce kolejną notkę i...
Zresztą sami się zorientujecie, jakich komentarzy się spodziewam. xD


====================

Wiedziała, jak bardzo naiwny był jej czyn, ale wykorzystała wszystkie inne możliwości. Co więc szkodziło spróbować zwykłej prośby? Oczywiście, nie przyniosła żadnych efektów, jednak hrabianka nie poczuła się zawiedziona. Chwyciła pierwszy z brzegu kodeks i zasiadła przy stoliku, zanurzając się w lekturze.

Historia, którą zaczęła zgłębiać nie należała do popularnych. Wydano zaledwie sto egzemplarzy powieści, a o jej autorze nigdy więcej nie słyszano. Książka opisywała losy młodego chłopca, który straciwszy rodzinę podczas najazdu grabieżców na jego rodzinną wioskę, tracąc nogę strącony zostaje do rynsztoku. Kolejne karty wiodą czytelnika wyboistymi ścieżkami życia społecznego marginesu, do którego trafiło bezbronne dziecko. Stopniowo, z dobrodusznej istoty o wielkim sercu, dziecko wyrasta na zgorzkniałego mężczyznę, którego zatrute cierpieniem serce całkowicie gnije, pozwalając, by bohater dopuścił się niewybaczalnego czynu pozbawienia życia nienarodzonego jeszcze dziecka.

sobota, 5 września 2015

Tom 3, X

Szczęśliwie i niespodziewanie udało mi się skończyć licencjat.
Teraz do środy mam całkowicie wolne od wszystkiego, bo nie ma absolutnie nic, co mogłabym zrobić, żeby przyspieszyć sprawy związane z zakończeniem studiów, czy magisterkę, czy czymkolwiek. 
Dlatego mam nadzieję, że to będzie płodne pięć dni i w końcu przekroczę magiczną granicę plottwistu, której nie udaje mi się zdobyć od kilku miesięcy. 

Mam nadzieję, że notka przypadkiem Wam do gustu i przepraszam, że nic się nie pojawiło w środę, ale... No sami wiecie :P 


==================

                Nim popołudniowe lekcje Elizabeth dobiegły końca, Grell Sutcliff zdążył zajść za skórę wszystkim obecnym w posiadłości. Znudzony bóg śmierci towarzyszył kolejno każdemu ze służących, sprawiając, że wykonywana przez nich praca w swej niekompetencji do złudzenia przypominała tę sprzed pół roku. Czegokolwiek się dotykał, chcący pomóc rudzielec, obracało się w pył. Przez całe popołudnie spokojny tok lekcji hrabianki przerywały odgłosy kłótni i tłuczonych naczyń.

Denerwowała się, słysząc kolejne odgłosy rozbijanej porcelany, jednak ilekroć zamykała oczy, zwiastująca zniszczenia melodia przypominała jej o dawnych czasach, o chwilach, kiedy Sebastian trzymał w ryzach trójkę nieporadnych, ludzkich istot. O dniach wypełnionych beztroskimi złośliwościami i wiecznymi zagwozdkami, jakie przysparzały dziewczynie dwuznaczne miny kamerdynera.

środa, 2 września 2015

Ogłoszenie

Wybaczycie, zawodzę ponownie.
Notki dzisiaj nie będzie, bo za bardzo denerwuję się oczekiwaniem na wynik egzaminu, od którego zależy, czy będę mogła podejść do licencjatu. Jego pisaniem też się denerwuję.
Notka byłaby zbyt kiepska, więc dla dobra mojej twórczości, nie dodam dziś nic.
Za to zapraszqm do obejrzenia, a raczej odsłuchania pewnego nagrania, które stworzyłam.
Oczywiście kurorelated.

https://m.youtube.com/watch?feature=youtu.be&v=6hFRffXD0YY

sobota, 29 sierpnia 2015

Tom 3, IX

Dzisiejszy rozdział będzie szyba najkrótszym w mojej karierze, ale jest t zabieg celowy. 
Chciałam potrzymać klimat, a kolejne kila stron nieco rozchwiałoby mi konwencję, dlatego musicie to jakoś znieść.
Mam nadzieję, że uznać, podobnie do mnie, że wartością merytoryczną nadrabia braki w długości ( jak mój licencjat, haha - nie xD). 
To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Mam nadzieję, że i dla Was. 
Czekam na opinie^^
Hejty i nienawiść.
I takie tam.

Endżojcie :*

====================

                – Panie, ja Barbatos przybywam przed twe oblicze, by złożyć raport – rzekł drżącym głosem niski, garbaty demon.

Jego odrażająco zdeformowane ciało znacznie utrudniało swobodne poruszanie się. Mimo humanoidalnej sylwetki, przypominał bardziej szczura i na równi z nim był traktowany.

Czerwone oczy niższego błysnęły niespokojnie, kiedy usłyszał wydobywający się z ciemnej otchłani jęk niezadowolenia. Demon podpełzł nieznacznie wprzód i niemal kładąc się na onyksowej posadzce, ponownie się odezwał:

środa, 26 sierpnia 2015

Tom 3, VIII

Dziś notka zdecydowanie później, wybaczcie.
Jestem chora i zbliża się deadline licencjatu, więc mam mało czasu. 
Jednak proszę, żebyście przestali truć mi dupę na pw po kilka razy dziennie z pytaniem, kiedy będzie wpis. 
Będzie, jak go wrzucę. Dotrzymuję terminów, a godzina dodania notki nigdy nie było konkretnie określona. 
Miejcie więc trochę szacunku.
A poza tym, miłej lektury.
Ten rozdział jest raczej średniakiem, za to następny na pewno Wam się spodoba^^

==============

~*~
                Powoli zaczynało świtać. Ciemne mury spowitej we mgle posiadłości Roseblack wzbudzały w czerwonowłosym shinigami ponury nastrój. Kto by pomyślał, że to miejsce pękało kiedyś w szwach od radosnych okrzyków jej mieszkańców, których serca przepełniała radość i nadzieja. Jeszcze, kiedy o budynek dbał Sebastian, żniwiarz nie raz niezauważenie kręcił się po okolicy, z dystansu obserwując roześmianą nastolatkę zmuszającą demona do gry w piłkę. W jego sercu płonęła zazdrość, ilekroć dłonie bruneta dotykały drobne, dziewczęce ciało. Pamiętał, jak ubolewał nad swoim losem. Wmawiał sobie, że gdyby naprawdę był kobietą, lokaj spojrzałby na niego inaczej. Może wtedy dzielące ich różnice nie byłyby przeszkodą? Nie rozumiał, dlaczego Sebastian był tak bardzo wpatrzony w to słabe, marne dziecko. Dobrze wiedział, że życie człowieka jest zbyt krótkie, by kiedykolwiek zaspokoić potrzeby kogoś, dla kogo ludzkie istnienie mija w mgnieniu oka. On mógłby być przy nim na zawsze. Mógłby dać mu wszystko. Na szczęście, Grell nigdy nie zbliżył się do demona. Jego uczucia nie rozgorzały tak silnym płomieniem. Z perspektywy czasu, był mu wdzięczny. Za nic w świecie nie chciałby doświadczać tego, co przeżywała śpiąca koło niego nastolatka, najpewniej śniąca kolejny koszmar. Nerwowo mamrotała pod nosem, poruszając się niespokojnie. Krople potu powoli spływały po jej bladej twarzy.

środa, 19 sierpnia 2015

Tom 3, VII

Męczą mnie już te Wasze wakacje, nie lubię mieć tak mało wyświetleń :P
Wybaczcie, że dziś notka tak późno. Na śmierć zapomniałam, że jest środa.
W sobotę za to notki nie będzie, bo jadę na weekend do Bydgoszczy, a że próbuję skończyć licencjat (tak się teraz mówi, a jeszcze 9 stron do napisania co najmniej), to nie mam czasu betować na wyrost. 
Mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie. 

Miłej lektury :)

========================

Wyraz twarzy boga śmierci płynnie zmienił się z obrażonego na zaskoczony, a następnie współczujący. Jego jasnozielonym, bystrym oczom nie umknęło delikatne drżenie mięśni twarzy nastolatki. Westchnął ciężko i ponownie przetarł dłonią ostrze kosy.

                – W przeciwieństwie do nich, my, bogowie śmierci, doskonale znamy ludzkie emocje, mamy z nimi styczność każdego dnia. Nie pozwalamy sobie, by współodczuwać doświadczenia naszych, jak to nazywasz, niewychowana, ignorancka dziewczyno, ofiar. Niektórym z nas ogromnie utrudniałoby to pracę. Dlatego Willuś zawsze powtarza, by się zbytnio nie angażować! – Ostatnie zdanie wypowiedział podniesionym z podekscytowania głosem.

sobota, 15 sierpnia 2015

Tom 3, VI

Wakacje, wakacje.
Nic nie dodajecie, nic nie komentujecie.
Nudy w sieci. Nieładnie.
Chcecie, żebym licencjat skończyła, czy co? :P

===================

                – Czy to naprawdę on?

                – Słyszałem, że przez te wszystkie lata tak naprawdę był szpiegiem.

                – Pierdolisz, jak zawsze. Gnida padła do stóp mistrza, błagając o wybaczenie, a ten przyjął go z powrotem.

                – To może być prawda. Zawsze miał do niego słabość!

Do uszu Sebastiana docierała niezliczona ilość zniekształconych głosów. Wszystkie powtarzały niedorzeczne plotki o jego losach. Przez te kilkaset lat odzwyczaił się od tego miejsca. Był przekonany, że doskonale pamięta przeszywający chłód i wszechobecny smród zgnilizny, jednak przez tak długo okres wspomnienia zaczęły się zacierać, wypaczając rzeczywistość. To miejsce nigdy nie było przyjazne, ale jego poziom odrazy znacznie przewyższał oczekiwania demona. Na dodatek ta ciemność. Najgłębszy znany mu mrok, w którego odmętach nie sposób było niczego dostrzec. Przez moment zastanawiał się, czy i w tym pozbawionym jakiegokolwiek źródła światła miejscu, Elizabeth również poruszałaby się bez najmniejszych przeszkód. Szybko odgonił od siebie tak niedorzeczną myśl i skupił się na podążaniu za odgłosem kroków Króla Piekieł.

                – Czyżbyś się zmęczył mó…? – zaczął Belial, widząc dystans dzielący go od syna.

                – Byłbym wdzięczny gdybyś przez jakiś czas zwracał się do mnie imieniem, które nadali mi ludzie – przerwał mu Sebastian i żwawo podszedł do przewodnika.

                – Czyżbyś więc w dalszym ciągu się wahał, mój synu? – Chłodny głos demona zdawał się na wskroś przeszywać ciało bruneta.

Jego prawdziwe ciało. Obrzydliwą formę, której nie miał okazji uwolnić na tak długi czas od lat. Nawet od tego zdążył odwyknąć, od prawdziwego siebie. Z każdym kolejnym krokiem, z każdą sekundą w swojej prawdziwej, demonicznej skórze coraz bardziej nasiąkając mrokiem i odorem piekła, zaczynał dostrzegać, jak bardzo zmieniła i osłabiła go ludzkość. W porównaniu z tym światem, ich rzeczywistość była niczym cudowny, relaksujący sen, którego tak rzadko dane mu było doświadczyć. Teraz na nowo musiał przywyknąć do egzystowania w swoim prawdziwym domu, u boku Ojca, którego zostawił, na pozycji, której się zrzekł w imię ideałów, których Król nie potrafił zrozumieć. Nie wiedział, co pchnęło Beliala, by namówił go do powrotu. Za wszelką cenę musiał się tego dowiedzieć. Ponad to, było kilka niezamkniętych spraw, które po sobie zostawił – zbyt długo zwlekał z ich rozwiązaniem.

                Kroczył dumnie po czarnej, marmurowej podłodze, nie bacząc na zawistne spojrzenia niższych rangą potworów, które zlatywały się, niczym ćmy do światła, by na własne oczy przekonać się, czy plotki były prawdziwe. Oto powrócił Syn Marnotrawny, prawowity następca tronu, Prawa Ręka Króla Piekieł. Powrócił po kilkuset latach całkowitej izolacji i w swej nieopisanej bezczelności uważał, że wciąż należy mu się najbardziej odpowiedzialna pozycja u boku Ojca.

Jego oczy zdążyły już przyzwyczaić się do ciemności, jednak w zamku Beliala nie brakowało świec, dumnie rozpraszających mrok, ukazujących bogate, onyksowe wnętrza. Gdzie nie spojrzał, dostrzegał krwistoczerwone, drgające oczy rozwścieczonych i równie zainteresowanych demonów niższego rzędu, których widok wzbudzał w nim obrzydzenie. Nim dotarli do sali obrad, w której Król kazał zebrać się wszystkim swoim zaufanym ludziom, pod nogami Sebastiana padł jeden z potworów. Objąwszy chudymi rękami kostki bruneta, zaczął rozpaczliwie jęczeć, błagając, by były lokaj wstawił się za nim u Króla, odraczając jego wyrok śmierci.

Belial bez słowa przyglądał się sytuacji, oczekując reakcji podopiecznego. Sebastian westchnął ciężko i bez najmniejszego wahania wbił szpony w czaszkę pełzającego u jego stóp robaka. Podniósł krwawiące czernią truchło i dokładnie mu się przyjrzał.

                – Nysrogh? Nigdy bym nie pomyślał, że temu śmieciowi uda się przeżyć do tego czasu – prychnął kpiąco i rzucił zwłokami w czarną chmurę, w której czaiło się kilku innych niższych.
Jego czyn wywołał kolejną falę podzielonych na dwa fronty szeptów. Jedni, drżąc ze strachu, jednocześnie cieszyli się z powrotu prawowitego następcy, drudzy, równie przerażeni, krytykowali zachowanie Króla. Sebastian spojrzał w ich stronę, sprawiając, że głosy natychmiast ucichły. Wychylił się i uśmiechnął uprzejmie.

                – Jeżeli mają państwo coś do powiedzenia, to śmiało. Proszę wyjść z ukrycia i podzielić się swoimi wątpliwościami z naszym królem. Jestem przekonany, że z chęcią państwa wysłucha. Czyż nie, Ojcze? – zapytał grzecznie, łagodnym tonem.

Belial warknął z obrzydzeniem.

                – Długo jeszcze zamierzasz bawić się w ludzkiego służącego? – zwrócił się do Sebastiana, zupełnie ignorując przerażone szczękania kłów, kryjących się w chmurze gapiów.

                – Wybacz mi, Ojcze – odparł były kamerdyner, klękając przed dobrze zbudowanym demonem, odzianym w purpurową zbroję. – Zbyt długi kontakt z ludzkim plugastwem miał na mnie znamienny wpływ, jednak obiecuję, że to nie potrwa długo – przeprosił. – Gdy tylko przekroczymy te drzwi – dodał, podnosząc głowę i uśmiechając się przebiegle, ukazując kły – i przedstawię ci mój plan całkowitego przejęcia kontroli nad ludzkimi robakami, na pewno będziesz zadowolony. – Powoli podniósł się z kolan i dumnie minął Króla, otwierając przed nim drzwi do sali obrad.

~*~

                Czerwonowłosy shinigami niechętnie wlókł się za hrabianką, kiedy tylko zorientował się, dokąd zmierzają. Zatrzymał się kilka metrów przed niewielkim budynkiem z przekrzywionym szyldem i teatralnie skrzyżował dłonie na piersi.

                – Po co tu przyszliśmy? – burknął zirytowany.

Fioletowowłosa rzuciła mu groźne spojrzenie i bez słowa wkroczyła do wnętrza zakładu pogrzebowego, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Zrezygnowany bóg śmierci niechętnie podążył jej śladem.

Wewnątrz pomieszczenia jak zwykle panował mrok rozpraszany bladym blaskiem kilku świec, chaotycznie rozstawionych na przypadkowych trumnach. Dziewczyna bezskutecznie szukała wzrokiem właściciela, jednak nie było po nim nawet śladu. Usiadła na jednej z drewnianych skrzyni i rytmicznie uderzając obcasami butów w jej powierzchnie, zaczęła go nawoływać.

                – Un-der-ta-ker! Un-der-ta-ker! – Jej głos odbijał się mizernym echem od kamiennych ścian.

                – Hiehie, lady Roseblack! – Usłyszała głos dochodzący z wnętrza jej siedziska.

Zeskoczyła z trumny i odwróciła się, obserwując jak jej pokrywa leniwie się unosi, a z wnętrza wyłania się ubrany w czarną szatę, długowłosy mężczyzna z wyblakłą blizną ciągnącą się przez całą szerokość twarzy.

                – Undertaker. Mam do ciebie sprawę – powiadomiła go, nie czekając, aż zaproponuje jej jeden ze swoich wymyślnych specyfików.

                – Domyślałem się tego – odrzekł przebiegle i zlustrował wzrokiem stojącego w drzwiach żniwiarza. – Grellu Sutcliff, zamknij drzwi – poprosił chłodno.

                – No już – bąknął obrażony bóg śmierci i zatrzaskując za sobą wrota, niechętnie podszedł do nastoletniej towarzyszki.

Elizabeth milczała przez chwilę, bacznie przyglądając się grabarzowi. Zdawał się zaspany, jakby rzeczywiście poświęcał się pracy do tego stopnia, że nawet zasypiał wewnątrz swoich dzieł, by sprawdzić, czy aby na pewno są wystarczająco wygodne.

                – W taki razie, z czym do mnie przychodzisz? – zapytał, znudzony oczekiwaniem.

                – Spalony budynek w East End, mówi ci to coś?

                – Nie jestem pewien – odparł przekornie. – Myślę jednak, że coś sobie przypomnę, jeśli tylko podarujesz mi piękny śmiech, hiehie – dodał przebiegle.

Hrabianka warknęła pod nosem i zacisnęła pięści. Nienawidziła tego robić. Za każdym razem to samo, zawsze śmiech. Byłoby zdecydowanie łatwiej, gdyby mężczyzna wolał pieniądze, jednak on musiał upierać się przy czymś tak idiotycznym. Nie była dobra w wymyślaniu dowcipów, nie przepadała za nimi. Zdecydowanie wolała ironię i złośliwość, ale na Undertakera to nie działało. Właściwie, dotąd nie była w stanie jednoznacznie określić, co go bawiło. Za każdym razem było to coś innego, coś, czego nijak nie potrafiła powiązać z poprzednimi sytuacjami doprowadzającymi go do opętańczego chichotu. Jakby jego poczucie humoru zmieniało się tak szybko i nieobliczalnie, jak szkiełka w trzymanym przez dziecko kalejdoskopie.

                – Niech ci będzie… – mruknęła zrezygnowana i spojrzała na niego z zacięciem.

~*~

                Po godzinie Elizabeth wreszcie zdołała rozbawić grabarza. Mężczyzna tarzał się po ziemi, głośno chichocząc.

                – Możemy wrócić do interesów? Spieszy mi się – zapytała po chwili.

Mężczyzna zastygł w bezruchu, momentalnie cichnąc i podniósł się, po czym otarłszy z ust stróżkę śliny, usiadł na trumnie i z zaciekawieniem spojrzał na dziewczynę, gestem ręki dając jej znak, by opowiedziała, z czym potrzebuje pomocy.

                – Podobno w jednym z opuszczonych budynków grasuje mściwy duch rządny zemsty. Zabija swoje ofiary w środku nocy, ludzie słyszą krzyki, ale po ciałach nie ma żadnego śladu. Zastanawiałam się…

                – … czy któreś z nich nie trafiły do mnie? – dokończył za nią.

Lizz skinęła twierdząco głową, a stojący za nią Sutcliff ze zniecierpliwieniem przewrócił oczami.

                – Niestety, nic mi nie wiadomo o żadnych zwłokach z tej dzielnicy. Słyszałem jednak o historii. Moim zdaniem, dzieję się tam coś niezwykłego – wyjaśnił ściszonym głosem, wymownie spoglądając na Grella, dając zarówno jemu, jak i szlachciance niemą wskazówkę.

                – Dziękuję. To wszystko – rzekła nastolatka, uśmiechając się delikatnie i ruszyła w stronę wyjścia.

Nim jednak otworzyła drzwi, zatrzymał ją przepełniony chłodem, poważny dźwięk słów grabarza.

                – Zważaj na konsekwencje swoich czynów. Nawet najpiękniejsza magia na swoją cenę – rzekł i śmiejąc się w typowy sobie, niepokojący sposób, położył się do jednej z trumien i zamknął jej wieko.

                – Jasne – burknęła nastolatka i w towarzystwie shinigami opuściła zakład.

                – Co on miał na myśli? – zapytał Sutcliff, otwierając przed dziewczyną drzwi do karety.

                – Nie mam zielonego pojęcia, jak zawsze zresztą – odarła z szerokim uśmiechem na twarzy. – Powoli zbliża się zmierzch, czas na nas.

~*~

                Od zmierzchu minęło kilka dobrych, upływających w spokoju godzin. Elizabeth i Grell zakamuflowali się wewnątrz budynku, w pomieszczeniu, w którym domniemane duchy torturowały swoje ofiary. Monotonię oczekiwania przerywały jedynie zdawkowe wymiany zdań. Chociaż przez ostatnie pół roku nieprzeciętny duet spędził ze sobą wiele czasu, łącząca ich więź daleka była od międzyludzkiego koleżeństwa. Na stosunki, które pomiędzy nimi zachodziły nie było jednoznacznej nazwy. Znali się, wiedzieli o sobie rzeczy, którymi wcale nie zamierzali się dzielić, po prostu tak wyszło. Prędzej czy później, przebywając z kimś odpowiednią ilość czasu, ludzie dowiadują się pewnych rzeczy o współtowarzyszach. Elizabeth zdążyła doskonale poznać przedziwną wieź łączącą żniwiarza z jego bronią. Chociaż mężczyzna zdawał się niezwykle powierzchowny i niekompetentny, ta niezwykła piła stanowiła dla niego niemal świętość. Sposób, w jaki o niej mówił, pomiędzy kamuflującymi emocję dwuznacznościami, odkrywał głęboki szacunek i oddanie, jakim czerwonowłosy obdarzał swoją towarzyszkę. Szlachcianka zastanawiała się, czy był on odosobnionym przypadkiem. Czy możliwe jednak było, że dla każdego boga śmierci narzędzie zbrodni, które dzierży w dłoniach ma tak ogromne znaczenie? Czy było to spowodowane faktem, że ostrze było w stanie przeciąć wszystko? Jedno precyzyjne cięcie zdolne w ułamku sekundy pozbawić życia demona – potencjał kos shinigami dawał nieskończone możliwości. Pragnęła mieć w swym posiadaniu coś równie skutecznego i chociaż nie raz próbowała wyciągnąć z Grella informacje, ten nieugięcie odmawiał uchylenia najdrobniejszego nawet rąbka tajemnicy.

Wiedziała o nim znacznie więcej. O fascynacji jej byłym lokajem, o ich pierwszym spotkaniu, o kobiecie odzianej w czerwień, której krew niejako splotła ze sobą losy dwójki ponadnaturalnych istot. Znała również kilka wstydliwych tajemnic żniwiarza, których nie przytaczała, zachowując je na odpowiedni moment, by w dogodnej chwili wykorzystać je jako narzędzie szantażu.

Jednak i czerwonowłosy bóg śmierci nie był pod tym względem bezbronny. Widział rany na ciele dziewczyny i doskonale wiedział, czym były spowodowane. I mimo, że Elizabeth miała świadomość, iż o tym wiedział, żadne z nich nigdy nie wypowiedziało tych słów na głos. Sutcliff był przebiegły i bezduszny, ale wszelkie dewiacje charakteru miały swoje granice. Nie był wszak potworem. Nie zależało mu na zgładzeniu jej. Wręcz przeciwnie, była mu potrzeba. Niezbędna, by odszukać demona, do którego wspólnie zaczęli odczuwać nienawiść. Gdyby cokolwiek jej się stało, William zwyczajnie by go zamordował – z czego nastolatka doskonale zdawała sobie sprawę i niecnie to wykorzystywała. Właśnie, dlatego bóg śmierci był tu teraz z nią. Nie z powodu umowy przewidującej wzajemną pomocą w drodze do osiągnięciu wyższego celu, kluczowe było zapewnienie jej przetrwania, póki nie rozwiąże zagadki. Zagadki, która spędzała sen z jej powiek, która miała dać przepustkę do dopełnienia zemsty. Jeżeli tylko ponownie go spotka, jeżeli zada mu cierpienie, chociaż w połowie dorównujące temu, które próbowała stłumić w swoim sercu, wtedy będzie mogła przejść do drugiego etapu i raz na zawsze zakończyć krucjatę, której konsekwencje odczuwali wszyscy bliscy jej ludzie.

Mężczyzna wiedział, czego się obawiała. Jak nerwowo reagowała na grzmoty, jak dźwięk skrzydeł większych owadów wywoływał ciarki na jej plecach. Znał jej ograniczenia, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Pod pewnymi względami byli sobie niezwykle bliscy, jednak wciąż nie wytworzyła się między nimi emocjonalna więź właściwa jedynie przyjaciołom. Jakżeby mogła? Świadomi, jak niewiele wzajemnie dla siebie znaczyli, do zaufania skłaniał ich tylko wspólny cel.

                Elizabeth ziewnęła, zasłaniając dłonią usta i nie ukrywając znużenia, oparła głowę o ścianę, spoglądając na dziurawy dach.

                – Na pewno się nie pomyliłaś? – zapytał zniecierpliwiony shinigami, gładząc dłonią ostrze swojej ukochanej broni.

                – Na pewno, powinieneś być bardziej cierpliwy. Śledząc dusze też tak narzekasz? – odparła złośliwie.

                – Śledząc dusze przynajmniej czasami mam na co popatrzeć – burknął urażony słowami dziewczyny, dodatkowo potęgowanymi niesmakiem, jaki pozostawiła po sobie reprymenda przełożonego.

Elizabeth popatrzyła na niego i uśmiechnęła się pod nosem, rozbawiona widokiem wzdętych policzków boga śmierci. Czasami zachowywał się jak dziecko.

                – Została ostatnia księga – całkowicie zmieniła temat, poważniejąc.

                – Ostatnia? – powtórzył z niedowierzaniem. – Chcesz powiedzieć, że przeczytałaś wszystko, co te chore fanatyczki nagryzmoliły i nie znalazłaś nic przydatnego? – rzekł ironicznie, jednak jego słowa nie miały na celu urażenia jej.

Sam miał już tego dość. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że ludzkie istoty, które na przestrzeni setek lat dorobiły się tak niezwykłego, jak na ludzkie możliwości, autorytetu, rzeczywiście nie pozostały po sobie żadnego pisemnego śladu jednego z najważniejszych, przeprowadzanych przez siebie obrzędów. Rytuał, który z opowieści znany był nawet dzieciom, w rzeczywistości stanowił niemal nierozwiązywalną zagwozdkę.

                – Jeżeli w niej również niczego nie znajdę, być może będziemy musieli zmienić cały plan… – mruknęła zrezygnowana.

Chociaż znalezienie pióra dawało nowe nadzieje, nie znając ostatniego istotnego elementu, nie miała szansy, by odnieść sukces. Jeśli jej się nie uda, nigdy nie zazna spokoju, nigdy więcej nie ujrzy twarzy demona, nigdy więcej nie usłyszy jego głosu…

Spuściła głowę i zacisnęła pięści. Czuła, jak bliska jest płaczu, ale obiecała sobie, że już nigdy więcej nie okaże słabości przed Grellem.

                – Skoro to ostatnia, to na pewno coś w niej będzie – odparł po chwili, zupełnie zaskakując Lizz.

Energicznie zadarła głowę i spojrzała w mieniące się blaskiem limonkowe oczy shinigami. Czy on właśnie próbował podnieść ją na duchu?!

                – Sutcliff… Dobrze się czujesz? – zapytała podejrzliwie.

                – Czy wiara w powodzenia naszej misji naprawdę jest dla ciebie taka dziwna? Za kogo ty mnie uważasz? – obraził się, ponownie nadymając policzki.

                – Zwyczajnie dziwi mnie to, że ktoś taki jak ty potrafi okazać współczucie i podnieść na duchu – odpowiedziała szczerze, nie siląc się na złośliwości. 

.