środa, 30 grudnia 2015

Tom 3, XLIII

Wiem, że data publikacji poprzedniej notki mogła wydawać się dziwna, ale...
To dlatego, że jestem zwyczajnie głupia/niedorozwinięta/whatever/niepotrzebne wydrap i byłam w niedzielę święcie przekonana, że jest sobota. Co roku to samo. 
Widać, że Wam to jednak jakoś strasznie życia nie rozregulowało, mnie też nieszczególnie, więc nie ekscytujmy się nazbyt, bo jeszcze ciśnienie nam skoczy i wróćmy do standardowego trybu.

Powiem tak: Podoba mi się ten rozdział i jestem z niego niejako dumna. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba, a jeśli nie... No to cóż, pobóldupię nad swoją spaczoną, subiektywną opinią i spróbuję go przeredagować. 
Ale jednak liczę na to, że będzie okay :*

PS Wigilijny oneshot na deser.

Miłego! :)

=====================

Proszenie demonów o pomoc było największą ujmą, jaka spotkała go od początków wszelkiego istnienia. Na samą myśl o tym, jak bardzo się poniża, czuł się tak brudny, że pragnął opuścić to słabe, materialne ciało i wrócić na łono nieba, by zmyć z siebie lepkie, ziemskie plugastwo.
                – Porozumienie? Jak to, które wieki temu zawiązaliśmy z bogami śmierci?
                – Mniej zgubne w konsekwencjach – uściślił Michał.
                – Nie sądziłem, że za sprawą jednego istnienia losy świata skierują się na ten tor. Zawsze wiedziałem, że istnieje taka ewentualność, jednak… Sam rozumiesz. Tyle stuleci spokoju, demon przyzwyczaja się do dobrobytu.

niedziela, 27 grudnia 2015

Tom 3, XLII

Jestę sierotę tag bardzo xD
Chciałam sobie zapisać projekt, żeby tylko kliknąć dziś "publikuj", a zamiast tego dwa razy opublikowałam rozdział. Brawo ja (brawo ty!). 
No, ale publikuję dziś, chociaż miałam nie publikować, bo mi trochę przykro, że się siliłam na to, czego nie umiem najbardziej - czyli na składanie życzeń, a wyświetleń tak mało, że mogłabym w ogóle ich nie składać i nikt by się nie przejął xD
Ale mi przeszło, bo złość/smutek/irytacja/inne negatywne emocje są nudne.
Więc tak oto pojawia się kolejny rozdział. Smacznego :*

==============

Kiedy tylko dotarli do jadalni, Elizabeth zajęła odpowiednią pozycję, a wraz z pierwszą, wypowiedzianą przez nią liczbą, mały Timmy wybiegł z wnętrza pomieszczenia. Pędził długimi korytarzami, żwawo stukając obcasami butów o wypolerowaną posadzce, która niosła echem dźwięk jego kroków tak donośnie, że szlachcianka przez kilka dobrych chwil bez trudu była w stanie określić, gdzie się znajdował. Jednak nie ruszyła ze stanowiska. Chciała dać chłopcu czas, by schował się na tyle, dobrze, by zabawa dała mu satysfakcję – zasługiwał na to.

środa, 23 grudnia 2015

Tom 3, XLI

Idą święta, idą święta... Każda buzia uśmiechnięta. (Nie wiem, z czego to jest, ale snuje się za mną od miesiąca xD)
Z okazji świąt notka będzie dziś prawie stronę dłuższa. (Między innymi dlatego, że się zagapiłam xD)
Również z okazji świąt na końcu znajdziecie arta. Mistrzostwo to to nie jest, bo rysowane przeze mnie, więc nie mogłoby być, ale przyjemnie mi się to robiło i wyszło... No nie tak znowu najgorzej. Uczę się kolorować promarkerami. :P

Z okazji świąt, po raz trzeci, chciałabym Wam życzyć dużo kuroszka, wspaniałych prezentów, mile spędzonego czasu z rodziną, spełnienia marzeń, akceptacji środowiska i dużo zdrowia, bo bez niego wszystko cieszy jakoś mniej. 
Mam nadzieję, że uda Wam się osiągnąć wszystko, o czym marzycie i znajdziecie w swoich życiach cele, do których warto dążyć, nadacie im sens, żeby pozostać zapamiętanymi. 
I mówię to do wszystkich, również do naiwnych hejterów, które wciąż myślą, że jestem autorką Jelenia wxD
W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i zasługujemy na szczęście, a już to, że ktoś kogoś nie lubi, bo tak się niefortunnie splotły linię życia, to nie powód, żeby coś komuś odbierać. 
Pamiętajcie, poznając kogoś, kogo nie lubicie, w zupełnie innej sytuacji, mogłoby się okazać, że zostaniecie dobrymi znajomymi. Dlatego życzę Wam, żebyście wszyscy mieli odwagę nie zamykać się na innych i dostrzec świat od lepszej strony.

No, to teraz chyba starczy tych życzeń, kiepska w to jestem.
Zapraszam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Miłego :*

====================

Nie pomagały prośby, przekupywanie słodkimi przekąskami, ani nawet karcący głos Arthura, który w obliczu nieznośnego zachowania swojego pana, przejął rolę jego opiekuna i wychowawcy. Blondyn snuł się korytarzami, wykrzykując dziecięce inwektywy i kopiąc w co drugie drzwi, nie dawał nikomu spokoju. Nie przejmował się nawet księżniczką, która zaalarmowana jego głośnym zachowaniem wyszła na korytarz w połowie porannych przygotowań, by sprawdzić, czy nic mu nie jest. Chłopiec obdarzył ją tylko krzywym spojrzeniem, wystawił język i pobiegł w głąb korytarza, naprzykrzając się kolejnej napotkanej osobie.

sobota, 19 grudnia 2015

Tom 3, XL

I przyszedł ten dziwaczny moment, gdy musiałam wygooglować sobie rzymską czterdziestkę, bo nie byłam pewna, czy dobrze ją zapisuję. Bo tego się na co dzień nie używa, ja mam sklerozę, a rozdziały się mnożą. W ogóle jesteśmy gdzieś w 2/3 tego tomu, może trochę dalej. Przynajmniej tak mi się zdaje, bo w zapasie mam raptem piętnaście stron. 
Wczoraj napisałam sześć, z których jestem niezwykle zadowolona (bo jeszcze ich nie przeczytałam xD). Przyszła wena i poszła wena ale to dobry znak, bo idą święta, a ja mam dużo roboty. Róża, Mrok, kalendarz, japoński, terminologia, rysowanie. Tak, trochę tego jest, a w niczym jestem na tyle dobra, by spełnić swoje oczekiwania. Kto by pomyślał, że zostanę kiedyś perfekcjonistką...
Anyway, zapraszam na kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Miłego :*

===================


Samo miejsce składowania ciał znacznie odbiegało wystrojem od całej reszty. Wyglądało nowocześnie i sterylnie. Zewsząd docierało światło żarówek z najczystszego, dostępnego na rynku szkła, które odbijało się od wypolerowanych przyrządów niezbędnych do przeprowadzenia pośmiertnego zabiegu. Pierwszą część stanowiło niewielkie pomieszczenie gospodarcze, gdzie pracownicy spędzali przerwy, pijąc kawę i jedząc posiłki. Za to już za kolejnymi drzwiami znajdował się obiekt zainteresowania przybyłych na miejsce gości. Po obu stronach szerokiego i długiego na kilkanaście metrów korytarza stały wykonane z metalu lodówki, wewnątrz których znajdowały się ciała nieboszczyków. Nie było ich dużo. O ich liczbie stanowiły jedynie niewielkie, prostokątne kartoniki opatrzone numerem, któremu odpowiadał katalogowy opis zwłok znajdujący się w księdze na końcu korytarza, za którego drzwiami umiejscowione było pomieszczenie właściwie, gdzie grupa wybitnych specjalistów w swojej dziedzinie pracowała nad zimnymi ciałami, odkrywając niekiedy makabryczne szczegóły ze śmierci biedaków, potrafiące wywrócić policyjne śledztwo do góry nogami.

środa, 16 grudnia 2015

Tom 3, XXXIX

Nie bardzo wiem, co powiedzieć, żeby za dużo nie powiedzieć.
Więc powiem, ile powiedzieć mogę, a nie powiem, czego mówić nie winnam.
(Nadużycie słowa "mówić" i jego odmian została zastosowana specjalnie, jakby ktoś nie wiedział...)
Toteż tako rzeczę Wam, iż notka ta, nie wywoła "kya"
(Jak odpowiednio zaintonujecie, to będzie się rymować xD)
I w zasadzie tyle mam Wam dziś do powiedzenia, no. Muszę skończyć kalendarz, obczaić promarkery i jarać się kuroszową torbą, która przyszła do mnie pocztą z Chin, robiąc sobie mały postój na zieloną bibę w Holandii. 
Śpiąca jestem TT_TT
Tyle.

Miłej lektury :* 

====================

Elizabeth wybiegła z wnętrza posiadłości i, z trudem łapiąc oddech, wykrzyknęła nerwowe „przepraszam”, kiedy napotkała wzrok zirytowanego bruneta. Jem stał obok niego, opierając się o drzwi powozu i kiedy tylko ujrzał przyjaciółkę, uśmiechnął się radośnie.
                – Nie szkodzi, spokojnie, pięć minut nas nie zbawi – uspokoił ją, machając zbywająco dłonią.
Ona jednak miała inne zdanie na ten temat, z czego blondyn doskonale zdawał sobie sprawę. Ekshumacja zwłok nigdy nie była przyjemnym wydarzeniem. Przede wszystkim, rodziny chciały jak najszybciej odzyskać szczątki ukochanych zmarłych, do tego stan zwłok z każdą chwilą się pogarszał. I tak istniało duże prawdopodobieństwo, że z najwcześniejszych ofiar Kolekcjonera niewiele da się wywnioskować, dlatego tym bardziej powinni się spieszyć.

sobota, 12 grudnia 2015

Tom 3, XXXVIII

Dziś krótka notka i krótki opis, bo jestem na konwencie i  w zasadzie ustawiłam to głupie dodawanie posta automatycznie, a nie wierzę temu ustrojstwu. xD
Ale mam nadzieję, że rozdział się doda, będzie się podobał i w ogóle.
Betowałam o 23 (niby dla mnie to nie powinno być późno, a jednak zmęczenie studiami wygrywa Oo), więc wybaczcie, jeśli znów będą tam jakieś przecinające się linie równoległe albo schodzenie po schodach na górę. Na lepszą betę dziś mnie już nie stać </3

PS Drodzy (nie wiem jak Was nawet nazwać), dajcie sobie już spokój z podsyłaniem mi linków do kolejnych prowokacji, bo to już chyba przestało bawić wszystkich, prócz Was xD Srsly, nie mam czasu na sensowne jutubolizy, a co dopiero na kolejne rak kontenty. Może w wakacje się wzajemnie ponabijamy. :* 

Miłego! :)

=================

Nastał kolejny dzień. Zasnute chmurami niebo niczym nie przypominało radosnego poranka, którym raczyła poprzednia doba. Obserwując krajobraz z okna, można było odnieść wrażenie, że nadchodzi zima. Jednak Elizabeth nie przeszkadzały warunki atmosferyczne. Było jej całkowicie obojętne, czy będzie padać rzęsisty deszcz, czy może szaleć będzie porywisty wiatr. Dla niej każda pogoda była tak samo nieistotna. Szczególnie w takie dni jak ten.
Obudziła się niezwykle wcześnie zmęczona natrętnymi myślami, które ucieleśniały się w jej snach w postaci koszmarów. Wciąż nie mogła zapomnieć o tym, co pokazał jej demon. Długo się zastanawiała i doszła do wniosku, że musi z nim o tym porozmawiać. Na spokojnie, inaczej niż dotąd. Chociaż był zdradziecką bestią, której śmierci pragnęła jak niczego innego, przez wzgląd na ich wspólną przeszłość powinna chociaż go wysłuchać. Bez emocjonalnej nadwyżki, bez dodatkowego obciążenia stresem związanym z czyjąś obecnością. Potrzebowała szansy, by na spokojnie przeanalizować jego zachowanie i dowiedzieć się, czy mówił prawdę i jakie targały nim pobudki. Doskonale zdawała sobie sprawę, że odkąd tylko Sebastian ponownie pojawił się w posiadłości, potrafiła myśleć tylko o nim. Teraz jednak musiała zamknąć ten wątek, chociażby chwilowo, i odciąć się od emocji, by skutecznie rozwikłać sprawę Kolekcjonera, która spędzała sen z powiek brytyjskiej królowej.

środa, 9 grudnia 2015

Tom 3, XXXVII

Dzisiejszy rozdział jest długi, raczcie zauważyć, bo z pozdrowieniami dla Andatejki specjalnie go wydłużyłam o stronę. Przez to mam mniej zapasu i się boję, że go zabraknie, ale ćś. Nieważne, dam radę, bo to w końcu ja.
Anyway, piszę bzdury, bo szukałam arta do wpół do drugiej w nocy, a o 6 musiałam wstać. Świat jest fajny, gdy jest ciemno, a kawa po rocznej przerwie to zły pomysł.
Anyway. Rozdział mi się podoba, więc Wam też ma się podobać xD
Nie no, nie musi. Ale jeśli będzie, to chętnie o tym poczytam.
W ogóle końcówka mnie samą zaskoczyła, bo zapomniałam, że mój mozg takie coś wymyślił. Fajnie, jarać się własnym opowiadaniem. Dzikęi mózgu <3

Koniec gadania. Pora czytania.
Endżojcie :*

PS Trochę zmieniłam soundtrack, od trzeciej piosenki. Niewielka zmiana, ale wreszcie skumałam, co wcześniej robiłam źle xD

=================

Przerażona, z krzykiem wyrwała się z uścisku demona. Siła szarpnięcia odrzuciła ją aż pod samą ścianę. Siedziała bezwładnie, czując na plecach przeszywający chłód kamienia, jednak nie była w stanie się ruszyć. Drżała tylko, wciąż na nowo odtwarzając przed oczami obrazy, które pokazał jej Sebastian. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Ona – bez najmniejszych skrupułów, niczym wyszkolony zabójca, rozrywała na strzępy ciała wszystkich, których napotkała na swojej drodze; Bogu ducha winnych ludzi, nie mających  nawet pojęcia, skąd się tam wzięła. To nie mogła być prawda. Nigdy nie zrobiłaby czegoś tak okropnego. Musiał ją zwodzić. Po raz kolejny wpajał szlachciance kłamstwa, tylko po to, by patrzeć jak jej delikatna psychika ponownie rozpada się na miliardy kawałeczków. Właśnie tym karmił się zdradziecki demon, jej bólem i ślepą wiarą.

sobota, 5 grudnia 2015

Tom 3, XXXVI

Mam nadzieję, że dzisiejsza notka będzie lepsza niż poprzednia xD
Znaczy mi się podoba, bo lubię takie rzeczy.
Druga część notki powstała z lekko przerobionego (pod odpowiednich bohaterów xD) oneshota, które wtedy, w gimbazjum, nazywaliśmy w ogóle w jakiś dziwaczny, irracjonalny sposób. 
Mam do niego sentyment i jak tylko znalazłam do na dysku, to zwyczajnie musiałam wepchnąć go gdzieś tutaj, a tak niesamowicie wpasowywał się w historię...
Oby Wam się spodobało :P

Miłego :* 

=====================

                – Mam nadzieję, że ten wieczór będzie naprawdę magiczny. – Dotarł do niego, jakby z oddali, nieśmiały głos dziewczyny.
Spojrzał w jej oczy i momentalnie podjął decyzję. Dosyć bierności, koniec strachu i nieśmiałości. Chciała przeżyć magiczny wieczór, a on doskonale wiedział, co zrobić, by taki właśnie się stał. Nie mógłby sobie wybaczyć, gdyby przez niepewność zataił przed nią prawdziwe piękno świata.
Wstał i uderzył w dach powozu, jednak skupiony na jedzie woźnica nie usłyszał stukotu mieszającego się ze żwawym tentem końskich kopyt. Brunet nie zamierzał jednak zrezygnować. Otworzył drzwi i, ignorując krzyk przestraszonej księżniczki, przeszedł na siedzenie obok strasznego mężczyzny. Ten spojrzał na niego z niemałym zdziwieniem i na prośbę chłopaka przekazał mu lejce. Tai skierował konie w przeciwną stronę, z dala od miasta. Od zgiełku i sztywnych zasad; brnął w kierunku ciemniejącego lasu, do miejsca, które zawsze bliskie było jego młodemu sercu.

środa, 2 grudnia 2015

Tom 3, XXXV

Dobrze, że niedługo przerwa świąteczna. Zamierzam przycisnąć i napisać jakieś sto stron zapasu, żeby przestać pisać jakiś rozpaczliwy bełkot, który uprawiam od dwóch miesięcy. Bo generalnie się zmuszam do pisania i mam wrażenie, że poziom spada, chociaż po Waszych opiniach widzę, że jednak nie jest tak źle. 
No, ale chcę mieć zabezpieczenie na sesję, czy inne takie tam okresy twórczej bezpłodności. :P

Endżojcie!^^ 

=================

Dochodziła północ, kiedy ucichły wszelkie głosy w posiadłości. Tomoko wciąż była z Taiem, Thomas wraz z Gilberem przesadzili z alkoholem i zasnęli przy kuchennym stole już dobrą godzinę temu. Jeanny pomogła Arthurowi położyć Timmiego i sama poszła do swojej sypialni, a anioł… Nikogo nie obchodziło, co robił, dopóki był cicho i nie mieszał się w cudze sprawy.
Hrabianka siedziała w pracowni, na tym samym krześle, które przez ostatnie godziny dzielnie znosiło ciężar jej przyjaciela. Ospale przeglądała dokumenty, po raz setny, próbując dostrzec jakiś wzorzec. Niestety nie widziała nic, co mogłoby stać się przesłanką dla Jamiego. Zastanawiały ją jedynie rany na ustach ósmej ofiary. To musiał być klucz otwierający drzwi do teorii blondyna, jednak owych drzwi za nic w świecie nie potrafiła odnaleźć.

.