wtorek, 31 maja 2016

Tom IV, XXV

Ciężko mi było dożyć w tym upale do środy, ale jakoś się udało TT_TT. Jeszcze we wtorek miałam tak mało wyświetleń bloga, że aż mi się smutno zrobiło, na szczęście skończyło się na prawie 600, więc nie narzekam. Widocznie teraz wszyscy czytają na wieczór :P.
Nie mam siły więcej kombinować ze wstępem, więc po prostu zapraszam na nowy rozdział i liczę na odzew z Waszej strony. Już dawno niczego nie proponowaliście, a ja mam dziurę fabularną i mogłabym tam coś wcisnąć. (Nie mówiąc o tym, że od trzech dni napisałam tylko dwie strony, bo studia kradną mi życie -_-.)

PS Najlepszego z okazji dnia dziecka dla nas wszystkich! :D

Miłego :*

====================

                Kruk siedział na krześle, co chwilę nerwowo zerkając na zegarek. Odliczał każdą kolejną minutę, jakby wydawało mu się, że równo z wybiciem południa jego pani się ocknie. Chociaż wiedział, że życie różniło się znacznie od opisywanych w książkach historii i niezwykle rzadko zdarzało się, że tak przypadkowe rzeczy działy się dokładnie w określonym przez kogoś czasie, jego nowa, emocjonalna część osobowości nie dawała się przekonać. Cieszył się, że przynajmniej powoli udawało mu się okiełznać uczucia i dojść do względnej, wewnętrznej harmonii. Liczył na to, że kiedy jego pani się obudzi, dowie się, że zabieg przebiegł pomyślnie, a potem będzie mógł się wreszcie skupić na tym, by w pełni przejąć utraconą kontrolę nad swoim życiem. Chwilami brakowało mu tego zimnego, logicznego osądu, którym kierował się przez tak wiele Rzeczywistości. Najgorsze było jednak to, że wystarczył tak krótki wycinek czasu, by sposób, w jaki żył od zawsze, stał się dla niego tak niewyraźny i odległy, że ledwie był w stanie stwierdzić, jak zachowałby się w danej sytuacji, gdyby emocje wciąż były dla niego nieodkrytą tajemnicą.

piątek, 27 maja 2016

Tom IV, XXIV

Jeeeeej! To już dwudziesty czwarty rozdział! Brawo ja! 125 stron tekstu! A fabularnie mam jeszcze mnóstwo rzeczy do opisania w tym tomie. Ale nie martwcie się, dam radę! Mam nadzieję, że Wy dacie radę przeczytać. Chciałabym, żeby wszyscy dotrwali do końca, bo chociaż do niego jeszcze z jakiś rok pisania zapewne, to już wiem, jak ta historia się skończy i mam nadzieję, że z Waszej strony będę mogła liczyć na wiele komentarzy. Szczególnie, że chociaż zakończenie wydaje mi się dobre, wzbudza we mnie mnóstwo sprzecznych emocji xD.
Ale to dopiero za rok, więc spokojnie. Jeszcze się ze mną pomęczycie :*.
Tymczasem oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Ostatni miał słabe statystyki i trochę mi smutno :(. Okażcie trochę miłości! :D.

PS Udało mi się przekroczyć magiczne 80 000 wyświetleń. Dziękuję! Chciałabym do końca roku uzbierać 100 000. Mam nadzieję, że sprawicie, że to się stanie możliwe :*. 

Miłego rozdziału :*

=========================

                Pamiętała ten moment. Obudziła się i zapytała demona, co się stało, a on wyjaśnił, że zmęczyła się podczas treningu i straciła przytomność. Nie pamiętała za to płaczu z powodu lisa ani tym bardziej tego, co wydarzyło się potem. Nie wiedziała również, czemu była cała we krwi, ale kręciło jej się w głowie, więc nawet nie zapytała. Sebastian wszystkim się zajął. Zmył z niej brud, przebrał ją i zabrał do domu, chroniąc przed prawdą o drugiej naturze żyjącej w jej ciele. Lecz kiedy Elizabeth patrzyła na niego teraz, to, co wtedy uznała za zwykłe zmartwienie zasłabnięciem, wydawało się dużo głębsze. Nie zdołał na czas poskromić cherlawego dziecka, nie przypominał pewnego, wszechmocnego siebie. Hrabianka nie wiedziała, co właściwie powinna o tym wszystkim myśleć, ale zarówno zachowanie Sebastiana wobec Idy, jak i jej samej, wzbudzało w nastolatce mnóstwo wątpliwości.

wtorek, 24 maja 2016

Tom IV, XXIII

Ja się powtarzam i głupi tłumaczę, no ale cóż. Takie życie. Gorąco się zrobiło, a ja w taką pomogę nie potrafię spać. Przez to chodzę zmęczona, dostaję głupawki bez powodu w środku prelekcji na temat filmowych adaptacji Iwaszkiewicza i ogólnie piszę kompletne bzdury. I w takim stanie, gdzie piszę "żęsy" i wpycham imperatyw do RP, betowałam ten rozdział. Możecie więc sobie wyobrazić, co o tej becie myślę.
Wobec tego proszę Was o wytknięcie mi błędów. Możecie mi cisnąć, zasłużyłam. Możecie też żartować - będzie zabawniej. A możecie również ignorować opcję komentowania tak, jak to robiliście do tej pory :*. Wybór należy do Was, choć nie będę ukrywać, że dwie pierwszej opcje (i czwartą, czyli pozytywne komentarze, o których zapomniałam wspomnieć, więc, by stworzyć efekt komiczny, piszę o tym w nawiasie, zamiast wyedytować poprzednie zdanie, a to zdanie jest tak wielokrotnie złożone, że się zgubiłam i już nie wiem, ile ma podmiotów CO?! xD) spodobałyby mi się dużo bardziej.
Okay, zamykam się, wstydu oszczędzę, a Wam życzę miłej lektury.
Idę spać. Za dwie godziny, bo głupi film sam się nie obejrzy.

Miłego :*

==================

                Kiedy zbliżył się do jednego ze stołów pozastawianych przyrządami pomiarowymi, stojący przy nich naukowcy odsunęli się, pozwalając mu spojrzeć na efekty pracy. Był zadowolony, najnowsze próbki krwi potwierdzały jego przypuszczenia oraz to, co w raporcie przekazał mu Shultz. Grabarz lawirował przez chwilę pomiędzy blatami, zaglądając przez ramię każdemu lękającemu się go pracownikowi, by wreszcie dotrzeć do tego, z którym pragnął porozmawiać. Arnold nie był wprawdzie głównym prowadzącym badania, ani nawet kierownikiem zmiany, ale ze względu na to, że jako jedyny odważył się przyjść do Undertakera osobiście, na dodatek prosząc o wypłacenie należnych pieniędzy, zyskał sobie szczątkowy szacunek siwego mężczyzny.

piątek, 20 maja 2016

Tom IV, XXII

To był ciężki tydzień. Nie mogłam się wyspać i łażę padnięta, już nawet nie wiedząc, co piszę i czy nie robię błędów. Ale zbetowałam rozdział i oddaję go w Wasze ręce. Mam nadzieję, że nie ma w nim zbyt wielu błędów, chociaż wiem, że ostatnio mam większe problemy z korektą. Muszę się za to lepiej wziąć, ale zwyczajnie nie mam siły.

Przy okazji dziękuję za tak liczne komentarze i wyświetlenia poprzedniego rozdziału oraz samego bloga. To bardzo miłe. Mam nadzieję, że takie, albo nawet wyższe, liczby będą zdarzały się częściej. To bardzo motywuje do pisania :).

Miłego :*

=================


Właściwie nie musiał tego robić, doskonale wiedziała, że wraz z wybiciem kolejnej, pełnej godziny, jej ukochany powróci do świata ludzi, a na niej ponownie spocznie obowiązek dbania o piekło i jego poddanych. Cieszył ją kredyt zaufania, którym darzył ją Kruk, ale wolałaby, żeby przez jakiś czas został w królestwie i sam nim zarządzał. Nie śmiała go jednak o to prosić, nie tylko dlatego, że to byłoby nieuczciwe, ale również z obawy o to, iż mógłby jej zwyczajnie odmówić, a to zadałoby jej niezwykły ból. Wobec tego postanowiła przyjąć los takim, jakim był, i cierpliwie czekać na kolejne spotkanie, wymyślając, jak następnym razem sprawić, by więcej nie chciał odejść od niej nawet na jedną ludzką dobę.

wtorek, 17 maja 2016

Tom IV, XXI

I tym sposobem docieramy do kolejnego rozdziału. One się mnożą w takim zastraszającym tempie, a ja się dziwie, że wciąż nadążam z pisaniem. Niesamowite, biorąc pod uwagę, jaka jestem leniwa. No cóż, ale ja nie o tym. Nie będę się zbytnio rozpisywać. Po prostu przeczytajcie rozdział i wybaczcie mi niedociągnięcia, ale to, co w nim zawarłam, nie jest, nie było i raczej nigdy nie będzie moją mocną stroną, chociaż dzięki pewnej osóbce pisało mi się tym razem zdecydowanie lepiej, niż poprzednim. Praktyka czyni mistrza, ale ja nawet nie chcę tego poziomu osiągać. Nie na tej płaszczyźnie.
Okay, przestraszyłam Was wystarczająco xD.

A teraz miłego :* 

PS Komentujcie, bo jestem ciekawa, jak bardzo źle mi poszło <3.

==========================

                Kiedy udali się do sali tronowej, ponownie powitano ich tłuczonym szkłem i entuzjastycznymi okrzykami. Na znak Enepsignos służący przesunęli stoły pomiędzy siedzenia, a młoda para usiadła na szczycie jednego z nich, na jednym siedzeniu. Sebastian trzymał żonę na kolanach i co chwilę całował jej odkrytą szyję, nie szczędząc sobie smakowania w jej krwi. Miał co świętować. Tutaj, wśród życzliwych mu istot, czuł się naprawdę zadowolony z tego, co zrobił. Rany na jego piersi i dłoni powoli przestawały dokuczać, a jedzenie, które sukcesywnie przynosili na stoły służący, zachęcały go do oddania się prawdziwie piekielnej rozpuście.

piątek, 13 maja 2016

Tom IV, XX

I tak udało nam się dobrnąć do rozdziału dwudziestego. Najzabawniejsze jest to, że to nawet nie jest połowa fabuły przewidzianej na czwarty tom. Ciekawe, czy publikowanie go zajmie mi mniej niż rok? Hahaha, się okaże.
Jestem strasznie zmęczona i nie wiem, o czym miałabym pisać, więc po prostu ograniczę się do życzenia Wam miłej lektury i przypomnienia, że Wasze komentarze wiele dla mnie znaczą :).

Miłego :*

===================

                Przyszły król chwycił rękojeść miecza i wydał z siebie rozdzierający gardło wrzask, kiedy w zetknięciu ze skórą, broń wypuściła do jego organizmu kolejną dawkę palącej trucizny. Znak władzy na jego nadgarstku rozbłysnął i zaczął poruszać się po skórze zgodnie z ruchem wskazówek zegara, z każdą chwilą świecąc coraz jaśniej, póki w pełni nie oślepił wszystkich zebranych w sali tronowej i jej okolicy demonów. Po chwili powrócił do swojego normalnego stanu, a kiedy wzrok poddanych powrócił do normy, stał przed nimi uskrzydlony król. Rozdarty materiał jego odzienia ukazywał smoliście czarną bliznę usytuowaną na piersi demona, która kształtem przypominała pajęczą sieć. W rzeczywistości była to królewska pieczęć, w której, w pradawnym języku demonów, zapisano prawowitość władzy Michaelisa.

środa, 11 maja 2016

Tom IV, XIX

Przyznam Wam się, że od piątku nie napisałam ani jednej strony. Mam lenia i zły humor i zwyczajnie mi się nie chce, ale muszę zacząć pisać dalej, bo już znowu wracam do ledwie dwudziestu stron zapasu. Widocznie nie mogę mieć więcej, wszechświat mi nie pozwala.
Ostatnia notka miała pierwszego dnia bardzo mało wyświetleń i było mi niezwykle przykro - szczególnie że nie spałam do 2 w nocy, betując rozdział, i przez to całą wycieczkę czułam się jak gówno. Jednak nadrobiliście straty i z czystym sumieniem wstawiam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że tym razem mnie nie zawiedziecie, bo chyba już zauważyliście, jak bardzo mi na tym zależy. 
No i komentarze byłyby mile widziane, ale nie będę Was namawiać, bo widzę, że ostatnio o nie bardzo ciężko. Czasy rozkwitu kuroszowych fanficków chwilowo minęły. Kolejny dopiero pod koniec 2017, kiedy wyjdzie na DVD nowy film. Niestety, takie mamy realia :(.
No, ale dosyć smęcenia. Zapraszam na rozdział.

Miłego :*

=================

                Oni również doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że Lizz nie mówiła otwarcie o niczym, co kojarzyła ze słabością. Jedynie w kilku skrajnych sytuacjach zdarzyło jej się obnażyć, udowadniając pracownikom, że nawet ktoś tak silny jak ona, w głębi duszy niczym nie różnił się od innych i również odczuwał strach, niepokój, lęk, smutek. Przez pół roku, które spędzili bez kamerdynera, Jeanny najlepiej zdołała poznać tę niezwykle delikatną stronę osobowości swej pani. Wiedziała, że chociaż Lizz nie powiedziałaby tego wprost, często obawiała się i miała wątpliwości, a czasem zwyczajnie czuła irracjonalny smutek, które zduszała w sobie w myśl głupiego przekonania, jakoby okazywanie emocji równało się słabości. Jej mania na punkcie wewnętrznej siły była niezdrowa, ale póki pomagała jej normlanie funkcjonować, pokojówka nie podejmowała żadnych kroków, by zmienić jej sposób myślenia. Jeśli jednak Elizabeth otwarcie powiedziała, że czegoś się boi, musiało to oznaczać, że była tak przerażona, iż nie potrafiła w żaden sposób tego ukryć, i jedynie zwerbalizowanie emocji mogło w jakikolwiek sposób jej pomóc.

piątek, 6 maja 2016

Tom IV, XVIII

W momencie, kiedy to czytania, zakładając, że czytacie w sobotę, ja siedzę na jakichś warsztatach w Łodzi. Wcale mi się to nie uśmiecha, ale nie miałam wyjścia - obowiązek, to obowiązek. No i będę miała ograniczony dostęp do internetu, żeby telefon jakoś wytrzymał cały dzień. Mam nadzieję, że bez cogodzinnych przypominajek o rozdziale, wyświetlenia będą dalej takie ładne, jak zazwyczaj.
Życzę Wam miłej lektury, a sobie brzydkiej pogody, żebym się nie roztopiła na zajęciach :P.

:*

=============

                Grabarz upewnił się, że Sebastian na dobre opuścił jego zakład, a potem odczekał jeszcze kilka minut, nim sięgnął do skrytki pod trumną, by przejrzeć dokumenty. Obawiał się tego, co mógł znaleźć wewnątrz teczki, szczególnie po tym, co spotkało go tej nocy. Reakcja jednego z najbardziej udanych eksperymentów jego życia przewyższyła oczekiwania Undertakera. Najgorsze było jednak to, że nie rozumiał istoty odstępstwa od normy i nie potrafił go kontrolować. Nie znosił takich sytuacji i musiał jak najszybciej dowiedzieć się, co właściwie się stało.

środa, 4 maja 2016

Tom IV, XVII

Dzisiejszy rozdział jest krótszy, niż zazwyczaj. A to dlatego, że jestem w trakcie tworzenia zapasu i chciałabym te 20 - 25 stron mieć. Na razie ma 16. Poza tym rozdział mógł być o stronę krótszy lub o stronę dłuższy, więc postawiłam na to pierwsze, bo jednak to, co się w nim dzieje, wymaga odrobiny skupienia. Szczególnie że widzę, iż zaczynacie się gubić. No i nie komentujecie, a to można odebrać na zbyt wiele sposobów, żebym mogła się zdecydować.
No, w każdym razie rozdział jest krótszy, ale mi się podoba. Jak zaczniecie czytać, to zrozumiecie dlaczego - po prostu pojawiają się w nim moje ulubione zabiegi :P.
Nie przedłużając:
Zapraszam na rozdział i polecam odwiedzenie mojego drugiego, niedawno powstałego bloga, na którym piszę o swoich gadżetach, mangach i herbatach: Mangozjeb W Herbacie Tonący.

Miłego :*

========================

                Po niecałej minucie szlachcianka zaczęła drżeć i stękać pod nosem. Czuła niesamowity ból w nogach. Nie wiedziała, czy powinna cieszyć się z tego, że w ogóle coś czuła, czy umierać ze strachu, uznając cierpienie za oznakę niepowodzenia. Undertaker kazał jej wytrzymać, zostać świadomą i za wszelką cenę się nie ruszać, ale jej kończyny zaczęły mimowolnie drżeć, by po chwili cała wraz ze stołem uniosła się kilka centymetrów ponad ziemię. Bóg śmierci nie zdążył nawet zareagować. Szlachcianka opadła razem z blatem na ziemię. Po rozcięciach na nogach dziewczyny nie było śladu, lecz hulające po piwnicy echo wciąż nie znikało.
                — Nie powinno go tu być — mruknął zmartwiony grabarz.
Podniósł się z krzesła, ale jakaś niewidzialna siła pchnęła go z powrotem.
                — Sprawdź, czy jest świadoma! — krzyknął Undertaker.

.