wtorek, 28 czerwca 2016

Tom IV, XXXIII

Wyświetleniami poprzedniego rozdziału, i krótkim czasem, w jakim się zebrały, niezwykle miło mnie zaskoczyliście! Dziękuję i oby było tak dalej, bo to bardzo motywujące <3.
Wy zaczęliście wakacje, a ja w piątek kończę mój wakacyjny tydzień, by znów uczyć się japońskiego. Trzymajcie kciuki! W sobotę zdam Wam relację z pierwszego dnia, a tymczasem zapraszam do czytania i liczę na taką samą piękną liczbę wyświetleń i niezgorszą komentarzy. Liczę na Was :*.

Miłego :*

=====================

                — Mamy godzinę — stwierdziła Elizabeth, zerkając na drewniany zegar ze złotym dzwonem, który stał w rogu przy ścianie z kominkiem.
                Przyglądała się przyjacielowi, wyraźnie wyczuwając, że rozmowa, którą zamierzał z nią przeprowadzić, nie miała być jedynie przyjemną poobiednią pogawędką przy filiżance herbaty, z której przyniesieniem Sebastian zwlekał bardziej niż zazwyczaj. W postawie Jamesa wyczuwała napięcie, a jego błękitne oczy usilnie mijały się z tymi jej, jakby obawiał się konsekwencji tego, co zamierzał powiedzieć. Im więcej oznak zdenerwowania zdradzało ciało chłopaka, tym bardziej wzrastała ciekawość hrabianki. Cóż mogło aż tak go martwić? Czym nie mógł podzielić się z nią z lekkością nie mniejszą od tej, z jaką opowiadał o swoich podróżach, nie szczędząc brutalnych opisów?
                — Powinno wystarczyć — mruknął blondyn.

sobota, 25 czerwca 2016

Tom IV, XXXII

Wiecie co to UKD? Uniwersalna Klasyfikacja Dziesiętna. Jeśli dalej nie wiecie, co to takiego, wygooglujcie sobie, dużo łatwiej będzie Wam zrozumieć niektóre kwestie opisywanie w dzisiejszym rozdziale. Jestę studętę bibliotekoznawstwa (teraz już edytorstwa, ale ten sam instytut xD), to zobowiązuje. Co prawda dużo bardziej jaram się aspektami edytorskimi niż tą typowo biblioteczną paplaniną, ale nie zaszkodzi od czasu do czasu pokazać, że nie studiuję tylko dla zniżek. Ja studiuję, żeby sobie przedłużyć dzieciństwo xD. I po to, by samodzielnie złożyć do druku swoją książkę <3. Ale to kiedyś, na razie czekam na wyniki drugiego terminu edytorstwa. Znów napisałam wszystko, z drobnymi niedociągnięciami, ale przecież nie sposób napisać stu procent w taką pomogę (34 stopnie na dworze, pełne słońce, duszna sala - wymarzone warunki do pisania egzaminu <3). 
Tak czy inaczej mam nadzieję, że mimo kilku bardziej specjalistycznych elementów rozdziału, będzie on dla Was zrozumiały i się spodoba. Musiałam, no po prostu musiałam.
Podam Wam jeszcze jedną definicję (tak dla leniwych :P).
Determinant - czynnik wpływający na coś w zasadniczy sposób. 

PS Ja wiem, że UKD stworzono później, niż dzieje się akcja opowiadania, dlatego pokreśliłam, że PIEKIELNY SYSTEM BYŁ DUŻO LEPIEJ ROZWINIĘTY OD TEGO LUDZKIEGO. Co jest taką delikatną (?) sugestią, że tak naprawdę UKD pochodzą od demonów, tak jak ogień od Prometeusza a sraczka od kiszonych ogórków w zestawieniu z mlekiem :*. 


I to tyle. Czekam na komcie xD.
Miłego :* 

=================

                — Ty, ty i ty, wystąp — nakazała, wskazując palcem trzech spośród piętnastki demonów. — Ty jesteś bezczelnym draniem, ty zaś wolno się leczysz, a ty… Ty jesteś zbyt chudy na żołnierza. Nadajecie się — stwierdziła po chwili, ku zdziwieniu całej grupy, na czele z Lokim.
                Dowódca nie rozumiał motywów królowej. Przed chwilą sam był świadkiem, jak wytknęła trójce ochotników błędy, a potem, jakby uznawała je za zalety, podjęła decyzję o kontynuacji ich szkolenia. Co takiego w nich zobaczyła? W każdym była przecież istotna wada. Powolny proces regeneracji sprawiał, że demon nie mógł walczyć przez długi czas, a ciężko ranny stawał się zwyczajnie bezużyteczny. Bezczelność za to prowadziła to buntów, na które w piekielnych szeregach nie można było sobie pozwolić, szczególnie w obliczu nadchodzącej, jednej z najważniejszych – jeśli nie najważniejszej, wojny. Ubytek masy ciała wydawał się wobec dwóch powyższych mankamentów nieco mniej rażący, jednak zbyt chudzi żołnierze z reguły bywali słabsi, a ich skuteczność w walce szybko spadała, co w konsekwencji prowadziło do ich śmierci i rozbicia pełnej formacji bojowej. Dlatego gdyby decyzja należała do Lokiego, odrzuciłby wszystkich trzech, jeśli nie teraz, to przy kolejnej okazji, gdyby wadami wyraźnie odznaczali się dla tle pozostałych rekrutów. Co więc kierowało królową?

środa, 22 czerwca 2016

Tom IV, XXXI

Idealne pięć stron rozdziału! 
Tak dokładnej liczby to już dawno nie miałam. Zawsze coś o akapit dłuższego albo krótszego i ciężko było się wpasować, a że NIGDY nie piszę tekstu z podziałem na rozdziały, to tak jakoś wychodzi. Bo jakbym w trakcie pisania miała jeszcze myśleć, jak zamknąć jakiś tam rozdział, a ile ma stron, a jak, a gdzie, a kiedy, a kto i z kim i po co, to bm zwyczajnie ocipiała i skupić bym się nie mogła za grosz. Lubię swobodę. Więc Róża to jeden zwarty tekst, podzielony zaledwie na tomy. I tyle. I tyle przedmowy, bo nie mam siły, sesja wykańcza. 

Miłego :* 

=========================

                Hrabianka dotarła wraz z przyjacielem do salonu. Nie zdążyli nawet dobrze zacząć rozmowy, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi. Dziewczyna była przekonana, że Sebastian przyniósł herbatę, o którą prosiła, kiedy jednak zobaczyła siedzącego na ramieniu demona, puszystego kotka, dotknęła palcami skroni, spodziewając się, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
                — Co się stało, Sebastian? Gdzie herbata? — zapytała lekko zirytowana, próbując zasygnalizować służącemu, że to nie była najlepsza chwila na jego idiotyczne, niecierpiące zwłoki problemy kociego świata.

piątek, 17 czerwca 2016

Tom IV, XXX

Są takie egzaminy, a raczej tacy wykładowcy, którzy zwyczajnie muszą pokazać studentom, kto tu rządzi. Dlatego oświadczam, że umiejąc wszystko, egzaminu nie zaliczyłam, a z poprawy, znając życie, znów dostanę 4. Tak to już niestety jest, no i nic się nie da zrobić. Denerwuje mnie to niesamowicie, bo spędziłam na nauce pięć dni (chyba najwięcej w życiu...) i nic to nie dało. Dobrze chociaż, że drugi termin też jest w czerwcu i nie będę musiała czekać z tym do września.
Poza tym radośnie oświadczam, że blog przekroczył 90 000 wyświetleń!
Dziękuję :*!!! Oby tak dalej.
Chciałam zebrać 100 000 do końca roku i teraz już wiem, że się uda. A wszystko dzięki Wam <3.
No, to tyle właściwie. Życzę Wam miłego weekendu i czekam na Wasze opinie odnośnie rozdziału. Osobiście go lubię, ma w sobie coś takiego, że miło mi się go czytało (ten samozachwyt... xD). Mam nadzieję, że po przeczytaniu będziecie podzielać moje zdanie.

Miłego :* 

===============

                W tym momencie demon uświadomił sobie coś, czego dotąd nie dostrzegał, a z czego zawsze się śmiał, widząc, jak pchało ludzi do najdziwniejszych, zupełnie irracjonalnych, zachowań. Skarcił się w myśli, nie zgadzając się ze swym wewnętrznym głosem, uznając, że na przekór własnym emocjom nie zaakceptuje tak prymitywnych uczuć, chociażby ze względu na to, że ich zapalnikiem był James, którego Michaelis zwyczajnie nie znosił.
                — Właśnie. Służący nie powinien wtrącać się w rozmowę szlachty — zawtórował zadowolony Jamie, wysuwając podbródek do przodu.
Chełpił się swoim małym zwycięstwem, nawet przez chwilę nie zastanowiwszy się nad niezwykle poddańczym zachowaniem Sebastiana. Powinien się na nim poznać, domyślić się, że w normalnych warunkach nie zachowałby się w ten sposób, ale radość ze zrobienia na złość potencjalnemu zagrożeniu przyjaciółki dawała mu zbyt wiele satysfakcji, by odebrał sobie tę przyjemność nadmiernym zwracaniem uwagi na otoczenie.

wtorek, 14 czerwca 2016

Tom IV, XXIX

Bądźcie mi wdzięczni, Wy, którzy nie możecie doczekać się nowego rozdziału. Miałam dziś jeden egzamin, jutro mam kolejny, ale i tak dostaniecie rozdział, bo tak Was lubię i mam nerwicę natręctw, która nie pozwala mi nie dotrzymać terminu xD.
Ale wdzięczni macie być nie za to, że robię, co każe mi moja ja, ale za to, że mimo oczu bolących tak, że muszę siedzieć non stop w okularach przeciwsłonecznych, by w ogóle patrzeć, zrobiłam betę! Bo mogłam to olać i się głupio tłumaczyć. No mogłam, bo kto mi zabroni. Beta pewnie jest kiepska i będzie sporo błędów, ale ledwo widzę literki, więc nie spodziewajcie się zbytnich cudów. Starałam się - to doceńcie. A z tą wdzięcznością to tak pół żartem, pół serio, żeby nie było :P.
Mam nadzieję, że licznymi komentarzami docenicie m trud. No i trzymacie kciuki, egzamin o 10.00. Pewnie i tak nikt tu do tej pory nie zajrzy, ale to nic. Możecie kciukać, żeby prowadząca nie zauważyła błędów i była łaskawa, bo ma zwyczaj sprawdzać egzaminy zaraz po tym, jak je napiszemy i pewnie do wieczora będę wiedzieć, czy było warto się uczyć. 
To tyle o moim nieinteresującym Was życiu :*

Czytajcie, komciajcie, cieszcie się prawie-końcem roku.
Miłego :*

=====================

                Drzwi do sypialni dziewczyny otworzyły się akurat w tym momencie, gdy szlachciance po raz kolejny udało się wprawić nogę w delikatne drgnięcie.
                — Zobacz, udało się — pochwaliła się Sebastianowi.
Demon uśmiechnął się do niej promiennie i przeprosił za zwłokę, a potem podszedł do dziewczyny, wziął ją na ręce i posadził w wózku.
                — Czy życzy sobie panienka, żebym ją zawiózł? — zapytał, stając za wózkiem i kładąc dłonie na obłożonych gumą rączkach.
                — Nie trzeba, poradzę sobie. Mam chore nogi, nie ręce — odpowiedziała, teatralnie napinając muskuły.

piątek, 10 czerwca 2016

Tom IV, XXVIII

Miałam wczoraj okropną przygodę. W ogóle miałam strasznie kiepski dzień. Najpierw pojechałam bez sensu na drugi koniec miasta po książkę, którą już ktoś wypożyczył, a o czym moja kochana biblioteka instytutowa nie raczyła powiadomić, a potem jeszcze komputer przestał czytać dysk, na którym mam właściwie WSZYSTKO, od opka poczynając, przez obrazki, tłumaczenia, na notatkach ze studiów kończąc. I byłabym się zabiła ze smutku, gdyby nagle, wtem!... jakby nigdy nic wszystko nie wróciło do normy. Nie kupujcie tych wynalazków tablet + komputer w jednym. Szkoda nerwów, chyba że lubicie takie skoki adrenaliny xD. Ja lubię się bać, ale nie o moje dziecko :*.

No dobsz, a teraz o czym innym. Nie komentujecie. Nie podoba mi się to. Wyświetlenia rosną, właściwie nigdy nie miałam takich wysokich w tak krótkim czasie, a jednak komentarzy nie ma i nie wiem, jak to interpretować. Byłoby dobrze, gdyby ktoś poza moją wierną czytelniczką (:*) odezwał się i dał znać, co sądzi o rozdziałach. Bo wiecie, ja to będę do znudzenia powtarzać, ale te Wasze opinie wiele wnoszą. Mówią mi, co Wam się podoba a co nie, pozwalają coś pozmieniać, zwracają uwagę na błędy albo jakieś dziwnie pokrętne zabiegi, które może rozumiem tylko ja. Także zachęcam Was do komentowania. Lubię komentarze. DAWAJCIE xDDDDD. 

Miłego :*


============

                Rozważania Lizz, na temat podjęcia próby dostania się do okna, przerwał błysk, któremu towarzyszył głośny, nieprzyjemny dźwięk. Burza. Przerażona hrabianka wzdrygnęła się i schowała pod kołdrę. Od zawsze bała się burzy. Ze wszystkich żywiołów, ten napawał ją największym przerażeniem, chociaż wiedziała, że jej strach właściwie był bezzasadny. Rzadko zdarzało się, by piorun wpadł przez okno, a w tak zabezpieczonej na tę okoliczność posiadłości zakrawało to na cud. Jednak dziewczyna i tak się bała, wręcz zżerało ją przerażenie. Drżała, ledwie powstrzymując się, by nie szczękać zębami. Przy kolejnym uderzeniu krzyknęła zdenerwowana i przesunęła się nerwowo, nagle orientując się, że jej nogi zmieniły położenie.

wtorek, 7 czerwca 2016

Tom IV, XXVII

Co ja bym Wam mogła dzisiaj napisać? Właściwie naprawdę nie mam pojęcia. Powiem więc tylko, że bardzo dziękuję za wyświetlenia ostatniego rozdziału, bo niezwykle miło mnie zaskoczyły (i w statystykach nie doszukałam się działania trolla :P). Dziękuję! Jeszcze gdybyście tak zaczęli znów komentować tak ładnie, jak ten rozdział, gdzie Sebastian i Enepsi spędzali swoją noc poślubną... To już bym była zupełnie kontent :P. 
No, to by było na tyle. Na końcu macie arta. NIE NARYSOWAŁAM GO. Zmieniłam tylko kolor włosów i dodałam podpis. Miałam przerysować, ale mi się nie chciało. Sesja się jutro zaczyna, czasu brak. Trzeba więc go dzielić między ważne i ważniejsze, a jednak pisanie wygrywa z nieudolnym bazgraniem xD.

Miłego :*

========================

                Dziewczyna wierciła się i pojękiwała pod nosem, ilekroć Sutcliff pociągnął ją mocniej, sprawiając ból. Nie znosiła rozczesywania, obcinania włosów zresztą też. Teraz miała już pewność i dałaby sobie głowę uciąć, że zabroniła kiedyś Sebastianowi podejmowania prób zabawy we fryzjera. To dlatego tak wyglądała, kamerdyner nie był niczemu winny, nie mógł przecież sprzeciwić się jej rozkazowi.
                — Skoro już mnie torturujesz, może zrobisz też coś przydatnego? — mruknęła poirytowana szlachcianka, widząc w lustrze, jak Sutcliff sięga po nożyczki i odcina kawałek jej włosów.

piątek, 3 czerwca 2016

Tom IV, XXVI

Na początek pragnę Was poinformować, że WRESZCIE pojawił się wywiad ze mną na łamach Wywiadów z autorami... Czekałam na to długo, a że jestem niecierpliwa, to miałam wrażenie, że czekałam jeszcze dłużej. Ale wreszcie jest. Więc jeśli jesteście ciekawi, co, poza opkiem i bełkotem w przedmowie, mam do powiedzenia o sobie i swojej twórczości, zapraszam: 
http://wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com/2016/06/wywiad-z-nami.html
Gorąco polecam Kaori-chan. Naprawdę miło się z nią rozmawiało :).

Chciałabym również podziękować jakiemuś zidiociałemu trollowi, który udostępnił link do mojego opka na vichan i 8chan. Nie wiem, kim jesteś, bo przecież strona zapewnia taką anonimowość, że odkrycie, skąd pochodzą wejścia, wcale nie zajęło mi zaledwie trzydziestu sekund, ale dziękuję! Zrobiłeś mi, drogi trollu, darmową reklamę. Zdobyłam kilku nowych czytelników i nawet nie musiałam kiwać palcem. Gdybyś tak jeszcze był inteligentny i posiadał wiedzę z zakresu edytorstwa, to pozwoliłabym Ci napisać za mnie egzaminy, żebym mogła się skupić na tym, co w tej chwili dla mnie ważne (czyli nie zaliczenia z ogunów xD). 

A poza tym nie mam nic ambitnego do powiedzenia, więc serdecznie zapraszam Was na kolejny rozdział, żebrzę o komcie i pozdrawiam moją (wcale-nie)czytelniczkę^^.
To jednak z moich ulubionych przedmów xD <3.

Miłego! :*

===========================

                Pokojówka odstąpiła od łóżka szlachcianki, kiedy ta zasnęła zmożona rozpaczliwym smutkiem. Wyszła z pokoju i pędem udała się do kuchni, by nawrzeszczeć na kamerdynera, ale kiedy tylko przekroczyła próg pomieszczenia i dostrzegła zdruzgotanego Michaelisa, nie miała serca dokładać mu kolejnych zmartwień. Usiadła jedynie na krześle obok niego i ciężko westchnęła.
                — Pijcie, to was postawi na nogi — nakazał Thomas, stawiając przed milczącą dwójką współpracowników po filiżance herbaty doprawionej rumem.

.