sobota, 28 stycznia 2017

Tom IV, XCIV

Mój kochany telefon, ZA KTÓRY ZAPŁACIŁAM Z WŁASNEJ KIESZENI KUPĘ HAJSU, się zepsuł. Jest mi smutno i mam zwalone ferie i generalnie wszystko mnie denerwuje i nie chce mi się z nikim gadać. Mam tylko takie przebłyski dobrego nastroju, bo to ja, a ja zawsze żartuję. Jeśli kiedyś przez cały dzień ani razu nie zażartuję, to znak, że jest ze mną tak źle, że należy zacząć się  martwić. Serio xD. 
A czemu Wam o tym piszę? A no temu, że to się ponownie odbije na jakości bety, na tym, ile napiszę na zapas i takie tam. Może jak w przyszłym tygodniu dotrze do mnie sebusiowy cu-poche, to będzie lepiej. Nooo, to zasadniczo tyle :D. 
Kto ma ferie razem ze mną? Mam wolne od wczoraj do 19.02 :D.

Miłego! :*

=====================

Miała w nosie oburzenie na twarzach anielskich postaci, których ostre skrzydła nastroszyły się, wzbudzając trwogę okolicznych żołnierzy. Nie zależało jej już na żadnych konwenansach, czuła się wolna. Mogła być sobą, ten pierwszy i ostatni raz nie była ograniczona niczym. Żaden anioł nie mógł jej tknąć: demon podobnie, cokolwiek by zrobiła, uszłoby jej na sucho. Poczucie tak ogromnej swobody w połączeniu ze stresem, który popychał ją do irracjonalnych, nieprzemyślanych działań, tworzyło mieszankę wybuchową beztroski. Nastoletnia hrabianka zachowywała się jak małe dziecko, lecz Sebastian – jako jedyny z zebranych – uśmiechał się do niej promiennie, szczerze ciesząc się z tych drobnych chwil radości, które udawało jej się uszczknąć w tak stresującej sytuacji.
— To Michaś, Gabryś, Sesuś i Rafael — przedstawił pieszczotliwie rozbawiony Król Piekła.
Imienia Rafaela nie pozostawił w oryginale bez przyczyny. Dawno temu, kiedy jeszcze żaden z nich nie miał w zwyczaju włóczenia się po świecie, łączyła ich bliska relacja, za którą przyszło im ponieść ogromne konsekwencje. Obaj od zawsze byli niepokorni, ciekawi świata i bardzo specyficzni. Kruk szanował archanioła, ze wzajemnością zresztą. Żałował tylko, że nigdy nie będzie miał okazji opowiedzieć Elizabeth o tym, jak się poznali.

środa, 25 stycznia 2017

Tom IV, XCIII

Nie wiem, jak się ma dzisiejsza beta, bo robiłam ją taka padnięta, że ledwo widziałam na oczy. Tak to jest, jak się ma zaliczenia i pracę i żadna z tych rzeczy nie chce dać mi odpocząć xD. No ale mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Ostatnio wydaje mi się, że robię jakoś mniej błędów i mam mniej do poprawiania (zaznaczam: wydaje mi się tylko xDDDD). Więc zdam się na swoją wrodzoną zajebistość i uznam, że zbetowałam wystarczająco xD.
A do końca tomu już bardzo malutko :D.
Cieszycie się?^^ 

Miłego! :*

PS Tag, jest Polsat, ale nie miałam już siły betować dalej, a i tak ostatnią stronę w zasadzie olałam TT_TT. BO W ŚRODĘ EGZAMIN Z JAPOŃSKIEGO!

===============================

— Król i jego kontrahentka — szepnął ktoś w tłumie, gdy na wzniesieniu ponad zjednoczonymi wojskami piekła i nieba pojawił się Kruk, trzymając w ramionach wątłe, fioletowowłose dziecko, które w milczeniu rozglądało się ciekawsko, jakby nie rozumiało, że za chwilę zobaczy jeden z najstraszniejszych przelewów krwi, jaki znała całą historia wszechrzeczy.
Michaelis niósł swoją panią na sam szczyt, gdzie w towarzystwie Anasiego i Lokiego stała jego żona. Kiedy Enepsignos usłyszała wiadomość, wzdrygnęła się zdenerwowana, ale dalej zachowywała zimną krew, udając, że obecność ukochanego wraz z jego wybranką nie robi na niej żadnego wrażenia. Stała odwrócona przodem do zbierających się w formacjach wojsk, które u podnóża góry po raz ostatni ćwiczyły ustawienia na wszelkie ewentualności w walce.

sobota, 21 stycznia 2017

Tom IV, XCII

Dzisiejszy rozdział będzie trochę krótszy, bo sesja i praca i brak czasu (Kiedy ja ostatnio nie narzekałam na jego brak? xD). Anyway, wraz z piątym tomem prawdopodobnie pojawią się zmiany w harmonogramie rozdziałów, ale o tym się dowiecie, gdy ten czas nadejdzie, czyli jeszcze nie teraz. Na razie możecie się ekscytować kolejnym rozdziałem ze świadomością, że za 26 stron czwarty tom dobiegnie końca xD. Tak, to oficjalne info: CZWARTY TOM SIĘ KIEDYŚ SKOŃCZY xDDDD. 
No a poza tym... Book of the Atlantic jest już do obejrzenia w japońskich kinach! JA CHCĘ DO NIHONÓW, KUPCIE MI BILET! PLZ JA TAM CHCĘ TT_TT.
No, to w sumie tyle na dziś... xD.

Miłego! :*

==============================

Elizabeth znów śniła. Tym razem miała jednak tego świadomość od samego początku i nawet nie myślała bać się ciemnych korytarzy, jęków i przejmujących, chłodnych powiewów wiatru, które w podświadomości odczuwała niezwykle dotkliwie, do czego zupełnie nie była przyzwyczajona. Wiedziała, że tego dnia spotka Idę po raz kolejny. Doppelganger również musiał o tym wiedzieć i postanowił tym razem jeszcze bardziej ją zaskoczyć, bo chociaż hrabianka bacznie rozglądała się wokół, po kopii nie było nawet śladu.
— Ida? — krzyknęła w przestrzeń, słysząc po chwili, jak echo jej głosu powraca z przeciwnej strony.
Cholerna pętla – pomyślała zirytowana i szła dalej przed siebie, nie zamierzając stracić zimnej krwi. Jej druga natura próbowała wszystkiego, by zachwiać pewność siebie szlachcianki. W końcu wyczerpała wszelkie możliwości i zwyczajnie przestała wzbudzać niepokój. Jeśli sądziła, że udawaniem, iż jej nie ma, zdoła ponownie przyprawić Lizz o gęsią skórkę, zwyczajnie się przeliczyła – co hrabianka obwieściła jej z niezwykłą dumą w głosie. Jednak nawet to nie przyniosło żadnego efektu.

środa, 18 stycznia 2017

Tom IV, XCI

Do końca tomu coraz bliżej (tym razem naprawdę BARDZO BLISKO), a ja jestem w dupie z zapasem na piąty tom. I tak sobie o tym myślę i sądzę, że po 4 tomie będzie przerwa. Niedługa, bo zapewne tylko jeden dzień odpadnie i będzie to prawdopodobnie środa, ale mimo wszystko będzie. Dla Was to tylko jeden dzień bez notki, dla mnie dodatkowy spokój, żeby bezstresowo nadrobić. Zbliżają się ferie (mam od 27.01 do 19.02), więc będzie i czas, żeby spokojnie popisać. Mam nadzieję bardziej, niż to wyszło w święta xD.
No... Chyba tyle z przedmowy dzisiejszej, bo jakoś tak o. 
No i jest mi smutno z powodu komciów do ostatniego rozdziału. Niby to tylko jeden mniej niż zazwyczaj, ale przy takiej liczbie to widać. A wiecie co? Rozdział zebrał dużo więcej wyświetleń niż ten z seksami xDDDD. 

Miłego!! :*
==========================

Święta dobiegły końca szybciej, niż pragnęła Elizabeth. Nie potrafiła powiedzieć, co tak właściwie robiła. We wspomnieniach widziała tylko uśmiechnięte twarze bliskich i czuła ciepło ukochanego, który nie odstępował jej ani na krok. Kiedy jednak hrabina Rennel wraz z Timmym opuścili posiadłości, w sercu Elizabeth ponownie zawitał niepokój.
Nie potrafiła skupić się na nauce, nawet samo czytanie przychodziło jej z trudem. Całe dnie spędzała na wałęsaniu się po domu, wmawiając sobie, że w ten sposób ćwiczy. Był trzydziesty grudnia, dzień przed nadejściem nowego roku, a ona wciąż nie umiała nawet rozwiązać sprawy, którą zleciła jej głowa narodu.
W jej głowie pojawiały się nowe głosy, podejrzewały o udział w wojnie wszystkich wokół niej, poczynając od Undertakera, czego hrabianka zwyczajnie nie potrafiła pojąć. Czuła, że zdenerwowany umysł płata jej figle. Podzieliła się wątpliwościami z Sebastianem, a nawet z Sutcliffem, choć jemu nie powiedziała, kogo wytypowała jej świadomość – wstydziła się.

sobota, 14 stycznia 2017

Tom IV, XC

Dzisiejszy rozdział jest niebetowany, ponieważ zabrakło mi czasu na wszystko w piątek. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle z błędami, betę postaram się wcielić w życie jeszcze dziś wieczorem, pod warunkiem, że starczy mi życia po pracy. 
No a poza tym... Dziś jest święto nieśmiałych i ukrytej miłości!!!
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WSZYSTKIM NIEŚMIAŁYM I POTAJEMNIE KOCHAJĄCYM! :* 
Idę sobie kupić coś słodkiego z okazji święta xDDDD.
Tak, skąpa przedmowa, bo naprawdę mi nie starczyło życia, wybaczcie TT_TT.

EDIT: Rozdział zbetowany. A komci brak. Smutno TT_TT.
=============================

— Sebastian… — mruknęła hrabianka.
Siedziała na parapecie okna, otulona ciepłym kocem, w dłoniach trzymając kubek cynamonowego kakao. Zerkała przez szybę na zaśnieżone korony drzew utulone do snu delikatnymi podmuchami wiatru. Z nieba sypały się miliony płatków śniegu. Każdy z nich był inny; miał swój niepowtarzalny kształt, coś, co odróżniało go od pozostałych, zapewniając, że na zawsze zostanie zapamiętany przez wszechświat – były jak cenne sekundy życia. Każda z nich była tą jedyną, która nigdy się nie powtórzy. Każda niosła ze sobą miliony uśmiechów, łez, krzyków, śmierci i narodzin. Dziewczynie wydawało się niezwykle, jak wiele może się wydarzyć w ciągu tak krótkiego czasu.
Patrzyła przez okno, lecz co jakiś czas skupiała się na odbiciu wnętrza pokoju. Na swojej lekko zaczerwienionej twarzy i potarganych włosach, które nie przetrwały intensywnej próby czasu. Na tańczący ponad świecą płomień, który padał łagodnym cieniem na twarz jej ukochanego, który siedząc przy stoliku czytał na głos kolejny z wierszy jej ulubionego autora.

środa, 11 stycznia 2017

Tom IV, LXXXIX

Nie będzie dziś żadnej długiej ani ambitnej przedmowy, bo jestem zmęczona, bolą mnie oczy i piszę to o 1 w nocy, a jeszcze muszę parę rzeczy zrobić. 
Powiem Wam tylko, że parę dni demu skończyłam pisać 4 tom. Będzie go jeszcze jakieś 8-9 rozdziałów. A potem będzie zapewne tydzień przerwy. Piąty tom za to będzie krótki, nie spodziewajcie się kolejnych 400 stron. Ten mnie wymęczył i jak kolejny ma się tak rozwlec, to ja dziękuję xD. Piąty będzie przy okazji ostatnim, a potem? Potem się zobaczy, piszę dziwaka, który jest produkcją bardzo specyficzną, ale polecam, bo pisanie go sprawia mi dużo przyjemności. A przynajmniej sprawiał, bo obecnie przypomina mi o pewnym zmartwieniu, ale to minie, mam nadzieję. 
Myślałam nad jakąś nową serią, na pewno o Sebastianie, nie wiem jeszcze tylko w jakich realiach. Jeśli macie jakieś propozycje, piszcie w komciach, może dzięki nim mnie olśni. 
No i na koniec pochwalę się, że dostałam 5 z japońskiego, mam same 5 i jak napiszę egzamin na 5, to będę mieć 5 xD. Resztę studiów też jak dotąd pozaliczałam, czekają mnie jeszcze 3 zaliczenia i całe 3 tygodnie wolności – to jest pisania, pracy i kolorowania, o ile oczy pozwolą, bo znów jest z nimi tak źle, jak jakiś czas temu. Starość nie radość, nie polecam :P.
I jednak wyszła mi całkiem pokaźna przedmówka... No cóż. 

Miłego! :*

=========================

Hrabina Rennell również dawała z siebie wszystko. Wciąż olśniona prezentem, który służący sprezentował młodej Roseblack, zupełnie porzuciła wszelkie moralitety, i nawet w jej myślach nie pojawiały się żadne niezadowolone głosy, szepczące, by zepsuła zebranym zabawę. Zamiast tego posłała Thomasa do swojej sypialni, by przyniósł ozdobną torbę pełną prezentów.
Wprawdzie podarki, które przygotowała dla zebranych, nie należały do najoryginalniejszych, ani nawet do trafnych, liczył się gest, a tego w święta hrabinie nie zabrakło. Każdy, bez wyjątku, nawet Frederic, o którego istnieniu dowiedziała się zaledwie na kilka dni przed przyjazdem do posiadłości Roseblach, otrzymali drogie, gustowne prezenty. W większości były to części garderoby lub biżuteria, widać było jednak, że kobieta nie żałowała na nie pieniędzy.

sobota, 7 stycznia 2017

Tom IV, LXXXVIII

Okay, z poprzednim rozdziałem wyszedł trochę fail, bo pomyliły mi się dni i byłam pewna, że jest środa, a był wtorek xDDDD. To już drugi raz odkąd zaczęłam bloga ahahahahaha. Myślę, że Wam to jednak nie przeszkadzało jakoś bardzo, prawda? :P 
Lepiej wcześniej niż później^^. 
W poniedziałek znowu zaczynają się zajęcia, a ja prawie w ogóle nie zrobiłam zapasu, bo się skupiłam na pracy, kolorowaniu i nawet przetłumaczyłam mangę. No cóż... 
W ogóle trzymajcie za mnie kciuki w poniedziałek, bo jest rejestracja na oguny. Jeśli nie uda mi się zarejestrować na wszystkie 4, na które chce (a w zasadzie muszę), to bardzo prawdopodobne, że nie będę miała szansy zdać roku TT_TT. Nadmienię tylko tym, którzy nie wiedzą, że walka z USOSem to najgorsze zło na świecie, a zarejestrowanie się na tyle rzeczy na raz graniczy z cudem. Toteż tya... -_-. Przyda mi się wsparcie!

Miłego! :*

==========================

Kiedy wszyscy się rozeszli, Tomoko skorzystała z okazji i prędko pobiegła do sypialni, by wyciągnąć z sekretarzyka prezent, który przygotowała dla Taia. Nie chciała, by otwierał go przy wszystkich. Wprawdzie nie był niczym szczególnym – nie wyrażał jej uczuć, nie był zawstydzający czy nie odpowiedni, by dawać go w obecności hrabiny, ale dziewczyna zwyczajnie chciała zrobić to dyskretnie. Nie wiedziała, jak brunet zareaguje. Ostatnio ich stosunki ochłodziły się do tego stopnia, że zwyczajnie bała się, iż ją wyśmieje i nie przyjmie podarku. Upokorzenie wolała znosić w samotności, dlatego właśnie wyciągnęła niewielki pakunek owinięty czerwonym papierem ze złotymi gwiazdkami  i chowając go do niewielkiego, materiałowego woreczka, który służył jej za torebkę, opuściła pokój i udała się w poszukiwania Taia.

wtorek, 3 stycznia 2017

Tom IV, LXXXVII

Zapomniałam spojrzeć i się cieszyć, więc pocieszę się teraz:
Róża ma już ponad 180 000 tysięcy wyświetleń! Dziękuję Wam, że dalej tu jesteście. Niezależnie od tego, czy wpadacie po tłumaczenia mangi, grafiki, dla samej Róży, Dziwaka czy dla oneshotów. Każdemu, kto to widzi, serdecznie dziękuję, że pomogliście mi zrobić z tego bloga coś, co mogę uznać za swój mały sukces :*. Bo gdyby nie Wy, Wasze komcie i wyświetlenia, to nie wiem, czy udałoby mi się znaleźć motywację, by zawsze dotrzymywać terminów publikacji. 
Czujcie się docenieni :*. A teraz zapraszam na kolejny rozdział <3.

Miłego! :*

===========================

Jednak to mu nie wystarczało, pocałował ją po raz kolejny i następny, za każdym razem coraz bardziej intensywnie, póki nie opamiętał się, gdy chłodne palce nastolatki nie wplotły się pomiędzy kosmyki jego włosów.
— Przepraszam — westchnął, odsuwając się od niej. — Będzie mi ciężko cały dzień patrzeć na ciebie i nie móc cię dotknąć — dodał i pomógł dziewczynie usiąść, a potem obrócił ją przodem do siebie i przystąpił do nakładania na jej twarz delikatnego makijażu.
Nie potrzebowała wiele. Miała delikatne rysy, które sprawiały, że wyglądała bardzo niewinnie i słodko, gdy tylko lekko się czerwieniła. Sprószył więc jej policzki różem, usta maznął szminką zaledwie odcień ciemniejszą niż naturalny kolor jej warg, położył tusz na rzęsy i uznał, że to wystarczy. Elizabeth przyznała mu rację, wydając z siebie westchnienie zachwytu, gdy ponownie obrócił ją na krześle do lustra, by mogła zobaczyć efekty jego pracy.

.