Dziś w rozdziale wydarzy się coś ważnego. Więc nie będę bawić się w długaśne przedmowy, niech się rozdział broni sam!
Pochwalę się Wam tylko, że chodzę na rehabilitację i zaskakująco(!) działa. Wreszcie wiem, jak to dziwnie chodzić, nie czując bólu w kolanach. Normalnie mam wrażenie, że dopiero co nauczyłam się chodzić. No ale to tylko na jakiś czas. Dlatego korzystam, póki mogę, i znajduję sobie preteksty do kucania, siadania, wstawania itp. xD.
To tyle na dzisiaj.
PS Nie zawiedźcie mnie z komciami, bo jak tu będzie ich mało, to smutnę xDDDD. Nie no, żartuję, nie zmuszam, jedynie zachęcam :*.
Miłego rozdziału! :*
===========================================
Nie wyobrażał
sobie, że wróci z piekła, a ona wpadnie w jego ramiona i będą żyli długo i
szczęśliwie, był realistą, ale nie potrafił wyzbyć się nadziei. Może byłoby mu
łatwiej, gdyby okres dojrzewania nie dawał się jego pani we znaki do tego
stopnia, że zwyczajnie przestawała się kontrolować. A on – odpowiedzialny,
dorosły mężczyzna – jedynie z niej szydził, lecz nigdy nie posunął się tak
daleko, jakby chciał. Gdyby nie była sobą: jego ukochaną Elizabeth, tylko jakąś
pierwszą lepszą kontrahentką, pewnie by nie czekał. O ile taki zwykły człowiek
byłby w stanie zwrócić jego uwagę. O czym
ja w ogóle myślę? – skarcił się, przecierając ręcznikiem mokre włosy.
Krople
wody spływały po czarnych kosmykach, opadając na jego ramiona i powoli
spływając po nich na pierś Michaelisa, irytująco łaskocząc. Nie lubił tego. Nie
miał łaskotek, ale tak delikatny dotyk zwyczajnie go drażnił, nie przywykł do
niego. Kojarzył mu się ze szlachcianką, tylko ona kiedykolwiek dotykała go tak
czule i niewinnie. W piekle… Nie mógł na to liczyć. Tam wszystko było
gwałtowne, brutalne i pełne pasji. Nie było miejsca na nieśmiałość, zresztą
przed poznaniem nastolatki sam tego nie potrzebował. Dopiero dzięki niej poznał,
że nawet coś takiego mogło być przyjemne.
W końcu
wziął się w garść i ubrał się, niedbale zostawiając rozpiętą kamizelkę. Uznał,
że należy mu się trochę odmiany. W końcu miał odpocząć, zarówno od pracy, jak i
od krępujących ruchy ubrań. Zerknąwszy przelotnie w lustro, uznał, że i tak
wyglądał dużo dostojniej niż połowa służących, którym szlachcianka zapłaciła
krocie, byle tylko wyręczyli go podczas balu. Chociaż miał spędzić ten czas z
dala od pracy, nie potrafił oprzeć się potrzebie chociażby przygotowania
rozkładu zajęć na kolejny dzień. Odkąd podwładni zaczęli zauważać zawieszoną na
drzwiach kartkę, tworzenie listy zaczęło sprawiać mu przyjemność. Uznał więc,
że może to podciągnąć pod miano relaksu.
Usiadł
przy sekretarzyku, wyciągnął kartkę papieru i zamoczywszy pióro w kałamarzu,
nakreślił zgrabnie datę. Tuż pod nią pojawiły się imiona służących, a pod nimi
godziny, którym przyporządkował zadania. Praca zajęła mu zaledwie kilka minut,
ale był z niej zadowolony. Odłożył kartkę na bok, zdmuchnął stojącą na blacie
świecę i podszedł do łóżka.
— Nie
zaszkodzi poleżeć… — mruknął sam do siebie, próbując przekonać wyrzuty
sumienia, że nie powinny zatruwać mu życia, w końcu samo leżenie nie powinno
doprowadzić do niczego złego.
Nie zwykł
leżeć w łóżku. Właściwie częściej widział w nim hrabiankę, która i tak była w
jego sypialni zaledwie kilka razy, niż sam miał okazję z niego korzystać. Nie
potrzebował snu. Był w stanie wytrzymać bez niego całe dekady. Demony zostały
stworzone tak, by przez cały czas mogły czuwać, Sebastian nie był wyjątkiem. Jedynie
ciężkie rany i ogromny głód były w stanie zmusić go, by pozwolił sobie zasnąć, a
i to nie zdarzało się zbyt często. Nie wiedział więc, co właściwie powinien
robić. Samo leżenie wydawało się nazbyt bezproduktywne, a pracować nie mógł,
nawet gdyby bardzo chciał.
Czując
zew desperacji, sięgnął do etażerki. Wyciągnął z jej wnętrza książkę, którą
dawno temu zostawiła tam Elizabeth. Tomik poezji, który trafiał w gusta ich
obojga, wyglądał na nieużywany, jak wszystko w sypialni Michaelisa – w dużej
mierze dlatego, że takie właśnie było. Korzystał przeważnie z sekretarzyka,
prysznica i szafy, cała reszta była tylko na pokaz.
Wiersze
znał na pamięć, ale to nie miało znaczenia. Leniwie wodził wzrokiem po tekście,
zachwycając się treścią, doborem czcionek, fakturą i właściwościami
nieżółknącego papieru. Samo obcowanie z dziełem wzbudzało w nim dobry nastrój.
Blade światło świec padało na jego twarz, delikatnie ogrzewając skórę. Próbował
zrozumieć, co takiego ludzie widzieli w nieróbstwie, że zwykli z uśmiechami na
ustać nazywać je słodkim. Ciekawe, jak
właściwie smakuje sama słodycz – zastanawiał się, wodząc językiem po
rzędzie równych, białych zębów.
Nim
skończył czytać, poczuł się senny. Nie ze zmęczenia, lecz z braku zajęcia. Nie
lubił nieróbstwa, męczyło go bardziej niż ciężka praca. Odłożył książkę z
powrotem na nocny stolik i położył się na boku. Przymknął oczy i leżał tak
przez chwilę, ale kiedy z jego ust wydobyło się nieśmiałe ziewnięcie,
zaalarmowany usiadł nerwowo i poklepał się po policzkach. Spać, na dodatek w ubraniu. To już zdecydowanie poniżej mojej godności –
prychnął na siebie zirytowany. Potrzebował zajęcia. Czegoś, co pomogłoby mu
przetrwać noc, by z rana znów wrócić do zwyczajnego życia. Jak na złość, nie
potrafił się na niczym skupić. Znów zaległ na łóżku, czując, że przegrywa sam
ze sobą i za chwilę naprawdę zaśnie.
Obserwował
lekko trzepoczące na wietrze zasłony. Lubił chłód, nie przeszkadzał mu, poza
tym był odporny na temperaturę, dopiero bardzo ekstremalne mogłoby go zranić.
Miał więc otwarte okno, nie musząc przejmować się przeziębieniem czy odmrożeniami
– był wolny od tych typowo ludzkich przypadłości.
Szum
drzew działał na niego jeszcze bardziej usypiająco, niż się spodziewał. Z każdą
chwilą trudniej było mu otwierać oczy, a kolejne ziewnięcia coraz częściej
wymykały się z ust demona wbrew jego woli.
Wtedy
usłyszał dźwięk kroków. Nie był pewien, czy były prawdziwe, czy to jego
zmęczony umysł zaczynał płatać figle, ale wyraźnie słyszał zbliżający się w
jego stronę dźwięk bosych stóp powoli zmierzających do drzwi. Towarzyszył im
tłumiony stukot. Po nim demon domyślił się, kto próbował go odwiedzić. Odgłos
jednak ucichł i nie nastąpiło po nim żadne pukanie ani skrzypienie drzwi –
których oczekiwał. Uznał, że to była jednak jego wyobraźnia i zrezygnowany
zamknął oczy.
Otworzył
je ponownie, słysząc skrzypnięcie zawiasów. Musiał na moment przysnąć, bo czuł
się zagubiony i nie do końca wiedział, co właściwie się wokół niego działo.
Leniwie obrócił się przez ramię. W progu jego sypialni stała ubrana w luźną,
męską koszulę nastolatka. Jej ciemne włosy opadały luźno na ramiona, a część z
nich przysłaniała delikatnie zaznaczone piersi. Z jej twarzy odczytał, że była
zła, śpiąca, wyraźnie zdenerwowana, a do całej mieszanki doszło jeszcze zaskoczenie.
Widocznie nie spodziewała się zastać go w łóżku. On również się tego nie
spodziewał.
Natychmiast
podniósł się do siadu, w pośpiechu poprawiając potargane włosy i zapinając
kamizelkę, by wyglądać chociaż trochę bardziej elegancko. Elizabeth zdawało się
jednak nie przeszkadzać to, jak wyglądał. Uśmiechnęła się kpiąco i zamknąwszy
za sobą drzwi, podeszła do łóżka i usiadła na skraju materaca, najdalej od służącego,
jak tylko była w stanie.
— Nie
możesz zasnąć, panienko? — zapytał demon.
Wstał i
podszedł do swej pani, a potem klęknął przed nią i poprawił koszulę, dopinając
guziki pod szyją tak, by dobrze zasłaniały klatkę piersiową nastolatki.
Dziewczyna obserwowała jego ruchy, cały czas przygryzając dolną wargę, póki nie
przebiła się przez skórę. Poczuła w ustach metaliczny zapach. Nie skomentowała
tego. Wbiła wzrok w oczy Michaelisa i czekała, aż pojawi się w nich pożądanie.
Nie
trwało to zbyt długo. Kilka jej oddechów wystarczyło, by krwista woń dotarła do
nozdrzy demona, napawając go nagłym pragnieniem. Powstrzymał się jednak.
Pochylił głowę, wstał, a potem podszedł do okna.
— Chcesz,
żebym ci poczytał, czy po prostu położysz się tutaj, a potem zaniosę cię do
sypialni? — zapytał, zamykając okno.
Elizabeth
wprawdzie nie narzekała na chłód, ona także była na niego nieczuła, ale to nie
znaczyło, że jej organizm był równie odporny, co ciało demona. Chociaż wróciła
do zdrowia, wyglądała całkiem dobrze i nawet trochę przytyła, w dalszym ciągu
była podatna na choroby, szczególnie w tym okresie, gdy gwałtowna zmiana
temperatur sprzyjała rozprzestrzenianiu się chorób.
— Nie —
mruknęła krótko szlachcianka, starając się zachować resztki spokoju, ale demon
i tak wyczuł zdenerwowanie w jej głosie.
Wrócił
się do łóżka i ponownie klęknął przed dziewczyną.
— Coś się
stało?
Pokręciła
przecząco głową.
—
Panienko… Widzę, że coś cię martwi. Nie przyszłabyś tutaj, gdyby wszystko było
w porządku. Proszę, nie kłam, to do ciebie nie pasuje — westchnął, smucąc się
teatralnie.
Przez
chwilę zastanawiał się, czy może nie lepiej byłoby ponownie uciec w złośliwość
i nieco sprowokować nastolatkę – może w złości uderzyłaby go w twarz po raz
kolejny, a potem wykrzyczała, co leżało jej na sumieniu. Uznał jednak, że sobie
odpuści, był zaspany, a dziewczyna wydawała się nie być w nastroju do takich
żartów.
—
Pamiętasz… — zaczęła cichutko. — Przed przyjęciem mówiłam, że to będzie
wyjątkowy wieczór, pamiętasz? — dodała
pewnie, patrząc mu w oczy.
Michaelis
nachylił się nad nią, by lepiej słyszeć, i skinął twierdząco głową.
—
Chciałam ci coś powiedzieć. I pomyślałam, że zrobię to pod sam koniec.
Wyobrażałam sobie, jak to będzie, ale nie wyszło.
— Nie
trzeba było tego robić, przez to czujesz się teraz zawiedziona.
— Nie.
Czuję się zawiedziona, bo nie sądziłam, że byle urok sprawi, że zaczniesz
zachowywać się jak kretyn — burknęła, uciekając wzrokiem.
Była już
niemal pewna, że kamerdyner wiedział, co chciała mu powiedzieć. Bardzo dobrze
to jednak ukrywał, nie dawał po sobie poznać ani przez chwilę. Gdyby go nie
znała, pomyślałaby, że nie miał pojęcia, ale to w końcu on – ta opcja nie
wchodziła nawet w grę.
Sebastian
tymczasem patrzył na swoją panią, ze wszystkich sił zachowując zimną krew. Jej
nastrój i ostatnie wydarzenia sprawiały, że nie wiedział, o co właściwie mogło
jej chodzić. Zachowywała się dziwnie, ale do tego już przywykł. Okres
dojrzewania u ludzi zawsze niósł ze sobą sporo dziwacznych, irracjonalnych
posunięć. To, że jego pani dorastanie zaczęło doskwierać tak późno, było raczej
pozytywem, ale nie wątpił, iż pewnego dnia ten dzień nastąpi. Wiedział, że ten
czas, o ile w ogóle miał nastąpić – a jak się okazało, tak właśnie się stało –
będzie dla niego na równi irytujący i rozrywkowy.
— Proszę
wybaczyć, zawiodłem — powiedział niezwykle dyplomatycznie.
Zgodnie z
jego założeniem, dziewczyna kontynuowała:
— Bo ja
chciałam… Nie, może inaczej. Obiecałam sobie, że kiedy będę mogła chodzić, a
właściwie chodzę, zresztą zaraz ci to jeszcze udowodnię, to coś ci powiem.
Potrzebowałam się upewnić w czymś… tam — powiedziała nieskładnie i momentalnie
dźwignęła się na kulach.
Wręczyła
je demonowi, drżącą ręką odepchnęła go lekko i wskazała drzwi do łazienki.
— Powiem
ci, jeśli dojdę tam o własnych siłach — postanowiła wojowniczo.
Michaelis
chciał oponować, ale uciszyła go gardłowym warknięciem. Wzięła głęboki oddech,
a potem powoli postawiła pierwszy krok. Asekuracja Sebastiana jedynie
motywowała, by dać z siebie wszystko. Denerwowało ją, że nie wierzył, iż jest w
stanie to zrobić, ale wiedziała, że kiedy tego dokona, będzie z niej dumny.
Kiedy
prawa noga stanęła stabilnie na podłodze, uniosła lewą i przesunęła ją do
przodu. Znów przez chwilę się wahała, chcąc mieć absolutną pewność, że stoi
stabilnie. Dlatego właśnie przyszła na bosaka, tym razem – przynajmniej tak
sobie wmawiała, żeby wymówić się tym, gdyby zaczął wytykać jej nieodpowiedzialność.
Z każdym
kolejnym krokiem było jej coraz łatwiej. Podłoga w sypialni Michaelisa była
niezwykle równa, w przeciwieństwie do tej na korytarzu, na dodatek hrabianka
była zdeterminowana i pewna, że osiągnie sukces, a to jedynie pomagało jej
brnąć naprzód. I po dwóch minutach, podczas których demon chłonął wzrokiem to
urokliwe widowisko, chwyciła się framugi łazienkowych drzwi.
—
Sebastian… — westchnęła ciężko.
Kamerdyner
natychmiast zjawił się obok. Wziął dziewczynę na ręce i uśmiechnął się szeroko.
—
Gratuluję. Kolejny sukces, panienko — pochwalił ją i zaniósł do łóżka.
Nastolatka
jednak nie chciała usiąść. Jeszcze w drodze zaplotła ręce na jego szyi i ze
wszystkich sił wtuliła się w niego, za nic nie chcąc się odsunąć. Zbierała się
w sobie. Czuła ogromny stres, a jej serce biło tak mocno, że miała niemal
pewność, iż Sebastian czuje je we własnej piersi.
Demon
uznał, że skoro Lizz nie chciała usiąść sama, to on usiądzie, a ją weźmie na
kolana i poczeka, aż przejdzie jej to – cokolwiek właśnie się z nią działo. Posadził
dziewczynę na swoich kogach i uspokajająco gładził ją po plecach. Czując
jednak, że z każdą chwilą szlachcianka zaczynała się coraz bardziej trząść,
spróbował się odsunąć.
— Panien…
— Kocham
cię — przerwał mu niemal niesłyszalny szept.
Normalnie
byłby pewien tego, co usłyszał, ale tym razem bardziej skłaniał się ku
przekonaniu, że ze zmęczenia zwyczajnie źle zrozumiał słowa nastolatki.
Wiedział, że to było dla niej niezwykle trudne i dlatego właśnie ledwie zdołała
wydusić z siebie głos, ale i tak nie mógł uwierzyć. Choć oboje byli świadomi
swoich uczuć, to jednak dystans, który się pomiędzy nimi wytworzył, zdawał się
nigdy nie zmaleć. Michaelis nie chciał się z tym godzić, ale powoli tracił
nadzieję, a kiedy był już blisko poddania się, ona znów robiła z nim to, co jej
się podobało. Za każdym razem się tak zachowywała, jakby coś dawało jej znać o
jego uczuciach i niecnie to wykorzystywała, zwyczajnie go torturując.
—
Panienko… — mruknął niepewnie.
— Od
zawsze. Od kiedy cię poznałam. Nieprzerwanie i z każdym dniem coraz mocniej.
Chociaż starałeś się wybić mi to z głowy i chociaż wszystko na tym świecie
usilnie stara się mnie od tego odwieść, ja cię kocham, Sebastian. Zdążyłam już
o tym zapomnieć, przez jakiś czas nawet cię nienawidziłam, a potem bałam się
przyznać, że dalej to czuję, ale ta miłość… Jest ze mną jeszcze dłużej niż ty.
Była w moim sercu, kiedy byłeś w piekle, jest każdego dnia, każdej nocy i
każdej sekundy — mówiła z każdą chwilą pewniej.
W końcu
rozluźniła uścisk i odsunęła się, by spojrzeć w twarz ukochanego. Wreszcie
czuła się na tyle odważna, by stawić temu czoło, by zobaczyć jego reakcję, by
to, co mówiła, stało się realnym wyznaniem, a nie tylko kolejnym wyobrażeniem,
z którego i tak nic nie będzie.
— Bałam
się tego. Zawsze, kiedy wreszcie byliśmy blisko, coś nam przeszkadzało.
Najpierw utrata pamięci, potem twój brat i powrót do piekła. Zawsze, kiedy już
byłam szczęśliwa, ktoś mi to odbierał, ale teraz… Teraz się nie boję. Niedługo
umrzesz, a ja umrę razem z tobą, bo do tego czasu spełnisz moje marzenie, wiem
to. Dlatego myślę, że to odpowiednia chwila. Zasługuję na to szczęście i mam
nadzieję, to znaczy, myślę, że ty też na to zasługujesz.
Kiedy
skończyła mówić, czuła się tak cudownie lekka, jak chyba jeszcze nigdy w całym
swoim życiu. Zżerające ją zdenerwowanie zniknęło, przestała drżeć i oddychała
pełną piersią, uśmiechając się do demona, tonąc w błogostanie. W tamtej chwili
nie miało dla niej znaczenia, co o tym myślał, czy odwzajemni jej uczucia, czy
może raczej ją odepchnie. Liczyło się tylko to, że wreszcie to z siebie
wyrzuciła. Zebrała się na odwagę i powiedziała o wszystkim, co tak długo
skrywała w sercu. O uczuciu, wątpliwościach i nadziei. Była z siebie dumna, a
niezwykły spokój był dla niej czymś na zwór nagrody za odwagę.
tak sukces nareszcie :D Nogi nie knogi ale poza tym literówek nie widziałam. Wracając do tematu TAK W KOŃCU TO SIĘ STAŁO ^^ Jestem taka szczęśliwa. Ciekawe jak zareaguje Sebastian bo na razie chyba jest w totalnym szoku. Ach ta Lizzy... czyżby wyrzuty sumienia nie dawały zasnąć ? Boże żeby znalazł rozsądne wyjście z tej sytuacji :D Nie chcę wiedzieć co zrobi jego żonka jak się o tym dowie :/ To by było na tyle ;) Czekam na next i odp. Sebusia. Matko, ale jestem nakręcona... to wyznanie było takie sweet kawaiii :3
OdpowiedzUsuńNO BO MÓWIŁAM, ŻE BĘDZIE COŚ WAŻNEGO I NIE KŁAMAŁAM :D!!!
UsuńNo Sebuś jest bardzo bardzo w szoku, bo w sumie się nie spodziewał, więc jak inaczej mógł zareagować xD. No a Lizz wreszcie musiała to z siebue wyrzucić. Spać nie mogła, bo czuła, że to musi być ten dzień :P.
W następnym też będzie coś ważnego :*.
Brak mi słów... przepiękny rozdział!<3 Domyślałam się, że to właśnie o ten ważny moment chodzi.Nasza Lizz w końcu
OdpowiedzUsuńzebrała w sobie odwagę, aby wyznać Sebastianowi co czuje ( tak, jej własne myśli nie dawały jej spokoju w nocy ), wspomniała nawet o tym, że zginie razem z nim, co było takie piękne i to całe jej wyznanie no cudo po prostu ...matko boska, aż normalnie się wzruszyłam nigdy przedtem nie czytałam takiego opowiadania, masz wspaniały talent do pisania . Ciekawa jestem tego, jak Sebastian na to zareaguje.Rozśmieszył mnie moment, gdy przysypiał w swoim pokoju XD Jak dla mnie to trochę dziwne, bo śpiący Seba to rzadki widok demony przeważnie nie sypiają, a dla niego to i tak strata czasu. I jak ja wytrzymam do środy ? Ty to naprawdę jesteś dzieckiem polsatu lubisz przerywać w takich momentach XD
Pozdrawiam i do środy ;*
No lubię, nic na to nie poradzę xD. Za dzieciaka maniaczyłam Polsat i mnie to spaczyło xDDDD.
UsuńNo zmęczony Sebastian to coś niecodziennego. I właśnie ogarnęłam, se odttanio rozdziały stały się zbyt mało głębokie bo nie ma w tym żadnej wiekiej tajemnicy xD. Po prostu był znudzony. On nie lubi nic nie robić, będąc w ludzkim świecie, to dla niego strata czasu. A z nudów zrobił się senny, bo skoro i tak nie mógł robić nic lroduktywnego, to równie dobrze może odpocząć. Zresztą zmęczył sie chłopak traumatycznym udawaniem, że dobrze się bawi xD.
Dziękuję za komcia :*. Ogólnie jestem zawiedzionanich liczbą. Tak się wszyscy nie mogli doczekać wyznania, a kiedy nastąpiło, to tu tak cicho. No cóż TT_TT.
W ogóle wszystko się zmienia ostatnio, tak drastycznie, że aż nazbyt zauważalnie. Nie lubię tego, łapka w dół xD.
Do zobaczenia w następnym :*. Tam też będzie coś ważnego xD. Dowiecie się, jak Sebastian zareaguje na jej wyzwanie. Ucieszy się, czy może ja odrzuci? Wszystko jest możliwe xD.
Pozdrawiam również :*.
Rany .-. Serduszko mi uciekło i przedarło się przez aurę nierealności, żeby udusić Sebcia z miłości <3 Pięknie .. *__*
OdpowiedzUsuńHahahahaha, dziękuję xD.
UsuńAle lepiej złap swoje serce, bo bez będzie ciężko się żyło. A w środę ciąg dalszy! Przyda Ci się jeszcze :*.
Nami! Bądźmy dumnne z Roseblack! Ja wiedziałam , że ona w końcu mu to powie... Lizz! Kocham cię! No ale dobra na serio... Rozdział wspaniały. A teraz Nami przyznaj się ile betowałaś rozdział. Nie widziałam ani jedej literówki. Gratulacje! No ale to lenistwo Sebusia...jemu się nie chce hahaha ja wiedziałam , że pewnego dnia Sebuś powie ,, Pierdolę nie robie!,, hahaha pięknie! No i przepięknie opisałas tą ich emocjonalną sytuację..ja tak nie potrafię nie , nie ja nigdy tak nie będę umieć! Więc tu pokłon się Tibie należy. No iii ta sytuacja jak on miał ją na kolanach a ona mu to mówiła tak...tak poprostu. Więc no yyyyy ten to tyle miałam do powiedzenia. Do nasrępnego!
OdpowiedzUsuńBo ona, kiedy już się zbierze, to nie przebiera w słowach. Zebrała się na odwagę, więc gdyby mu wszystkiego nie opowiedziała od razu, to chyba by w ogóle tego nie zrobiła, także podjęła męską decyzję i postawiła wszystko na jedną kartę xD. A czy jej się to opłaciło, to się jeszcze okaże, hehehehehehe.
UsuńRozdział betowałam krócej niż zwykle, bo w ogóle zabrałam się za betę po 22 wczoraj i nie chciało mi się tego robić. Nie wiem, jak to się stało, że tak mało błędów. BRAWO JA. WRESZCIE SUKCES xD.
Dzięki za komcia i do zobaczenia w środę <3.
Kyaa ♡
OdpowiedzUsuńVeni,vidi, vici.
Hahaha. Kya — wyraża więcej niż rafaello xD.
UsuńA żebyś wiedziała XD
UsuńA jednak powiedziała co czuje ^^ Cieszę się bardzo :D Ciekawe, co na to Sebastian? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuń