Od razu przyznam, że to kolejna beta zrobiona na odwal, więc w rozdziale mogą być błędy. Ale oczy mi już nie działają, mam 187 stron magisterki i jeszcze tyyyyyyleeeee rzeczy do zrobienia. Majówka pełna pracy, serio, dawno się tak nie zajeżdżałam. Więc musicie mi wybaczyć, bo w sumie nie bardzo mamy inne wyjście xD.
Mam nadzieję, że fabuła rozdziału nadrobi ewentualne błędy. W razie czego wypisujcie je, jeśli możecie, będzie mi łatwiej poprawiać.
No i tego... Powodzenia maturzystom, bo w końcu jeszcze trochę przed nimi, jeśli się dobrze orientuję.
Miłego! :*
===================
Samochód
zatrzymał się w ciemnej uliczce pomiędzy dwoma starymi budynkami monitorowanymi
jedynie przez dwie kamery. Przyjaciele wysiedli z jego wnętrza i ruszyli w
stronę źródła bębniącej muzyki, która w większości była jedynie mieszaniną
zgrzytów, stukotów i niezwykle irytującego Kruka basu. Kiedy doszli do klubu,
ustawili się w kolejce do wejścia i rozpoczęli jedną z typowo studenckich rozmów,
które wyćwiczyli wcześniej na potrzeby przykrywki.
Czuli na sobie
wzrok ludzi obojga płci, którzy starali się niepostrzeżenie robić im zdjęcia,
jednak wymuszone mrugnięcie, które temu towarzyszyło, zdradzało nie tylko fakt
uwieczniania ich podobizn, ale również ich liczbę. Wiedzieli, że wszystko idzie
zgodnie z planem. Rafael zerkał co jakiś czas w oczy przyjaciela, upewniając
się, że nic mu nie jest. Nie chciał, by powtórzyła się historia z poprzedniej
wyprawy. Wtedy niewiele brakowało, by zostali złapani. Wprawdzie Kruk
zapewniał, że tym razem odpowiednio się przygotował, ale prawda była taka, że
choć żarliwie w to wierzył, ani razu nie zabezpieczył się odpowiednio i zawsze
cudem udawało im się wyplątać z trudnej sytuacji.
— Nadgarstek —
burknął nieprzyjemny, wysoki mężczyzna w czarnym garniturze, zerkając na Kruka
przez ciemne okulary.
Przyciemniane
szkła na moment stały się przezroczyste. Ochroniarz zrobił Amonowi zdjęcie, a
potem wyciągnął w jego stronę przedmiot o kształcie długopisu i zaaplikował w
nadgarstek demona klubowy chip, który o trzeciej w nocy – w chwili zamknięcia
klubu – rozkładał się w organizmie, tym samym informując system zabezpieczeń
budynku, czy nikt niepożądany nie znajdował się na jego terenie po zamknięciu.
Amon syknął pod
nosem, udając – jak przystało na człowieka – że aplikacja chipu wywołała w nim
nieprzyjemne odczucie. W rzeczywistości nawet nie poczuł, kiedy pistolet
dotknął jego skóry. Bez trudu zaś był w stanie śledzić ruchy ciała obcego,
które włączyło się do jego krwioobiegu, krążąc wraz z resztą składowych krwi po
organizmie. Kolejną z zalet chipowania ludzi była możliwość wywołania u nich
tymczasowego paraliżu, jeśli zachowywali się nieodpowiednio, łamiąc zasady
panujące w danej placówce. Dlatego też z chipów – potocznie zwanych pluskwami –
korzystano w każdej firmie, klubie, barze, restauracji: właściwie w każdym
nieprywatnym miejscu.
— Następny —
mruknął ponownie barczysty bramkarz.
Amon przeszedł
przez metalową, podświetlaną framugę. Kiedy
krótki dzwonek i zielony błysk oznajmiły, że jest gotowy, wszedł do
środka i tuż za drzwiami klubu poczekał na Rafaela. Przyjaciel dołączył do
niego chwilę później, niezadowolony przewracając oczami.
— Mogliby sobie
powtarzać savoir vivre, gdy tak tam stoją bezmyślnie.
— Myślisz, że
oni jeszcze wiedzą, co to jest? Patrząc na niektórych, mam wrażenie, że na ich
dysku nie zapisała się na ten temat najmniejsza wzmianka — odparł Kruk.
— Savoir vivre?
Z francuskiego: savoir – wiedzieć, vivre – żyć. Znajomość życia. Ogłada, dobre
maniery, bon-ton, konwenans towarzyski, znajomość obowiązujących zwyczajów,
form towarzyskich i reguł grzeczności… — odezwała się długonoga blondynka,
wpatrująca się w Amona przez wściekle fioletowe soczewki.
— Bardzo dobra
dykcja, jednak cytowanie Wikipedii? To niemal historia, dziw bierze, że znasz
takie strony… Angela — odpowiedział szarmancko demon, ujmując dłoń kobiety i
składając na jej zewnętrznej stronie delikatny pocałunek.
— Skąd znasz
moje imię? — zdziwiła się dziewczyna. — Aktualizowałam zabezpieczenia przed
wyjściem z domu…
— Jesteś piękna
niczym anioł z dawnych podań, widać miałem szczęście — kontynuował Kruk,
ukrywając zażenowanie.
Sposób, w jaki
z łatwością udało mu się okręcić dziewczynę wokół palca, wyciągnął z archiwów
dawnych poradników randkowania. Już w czasach rozkwitu tego typu literatury
wszyscy z nich kpili, wyglądało jednak na to, że w świecie pozbawionym
kulturalnych i oczytanych ludzi, nawet coś takiego odnosiło skutek.
— Niemożliwe,
bujasz!
— Przyznaję.
Tak naprawdę słyszałem, jak przed chwilą wołała cię koleżanka.
— Masz naprawdę
dobry słuch.
— I wspaniałego
przyjaciela, może ty i Roksana zechciałybyście przekonać się, czy mówię prawdę?
— A-ależ
oczywiście! Jasne! Tylko że nie mamy już kredytów. Jesteśmy tu od kilku godzin.
— Nie szkodzi.
Rafał – to mówiąc, Amon przyciągnął do siebie przyjaciela i objął go ramieniem
– dostał dziś grant na badania. Mój
przyznają dopiero jutro, dlatego dziś bawimy się na jego koszt!
— A co to za
badania? — zainteresowała się dziewczyna.
Rafael zmierzył
Kruka wzrokiem, jednoznacznie dając do zrozumienia, co myślał o jego metodach,
ale po chwili powrócił do odgrywanej przez siebie roli beztroskiego, genialnego
studenta i wyciągnąwszy prostokątne urządzenie z kieszeni, wyświetlił na nim
temat badania, które opracowali z Amonem podczas drogi do miasta.
— Łaaaa, czy to
T15? Najnowszy model! Jesteście z Instytutu Technologicznego! Ej, Roki! Chodź
tu! Chłopaki chcą nam postawić drinki! — ożywiła się nagle Angela.
Nie trzeba było
wiele, by zyskać zaufanie i przychylność młodych dziewczyn w tej części miasta.
Rafael doskonale o tym wiedział, dlatego też zdecydował się wybrać to miejsce.
Potrzebowali czegoś ciekawego, ale też łatwego, by w razie potrzeby mieli
szansę się ewakuował. Na razie Kruk wyglądał dobrze, ale anioł nie mógł mieć
pewności, że tak zostanie. Szczególnie po kilku godzinach w otoczeniu
tętniących życiem, ludzkich serc.
We czwórkę
zajęli miejsce w jednej z loży. Przed wejściem należało wylegitymować się
chipem zastępującym dowód osobisty i określić liczbę ludzi znajdujących się
wewnątrz. System nie pozwalał, by do wnętrza wchodziło więcej osób niż było
wpisanych na listę. Licznę gwałty i morderstwa na przestrzeni ostatniego
stuleci zmusiły ludzkość do podjęcia odpowiednich, niezwykle restrykcyjnych
kroków. Utrudniało to nieco szansę na przygodny seks, co raczej nie wpasowywało
się w gusta młodych dorosłych, jednak doskonale sprawdzało się jako środek
zapobiegający tragediom.
Zamówili jakieś
drinki, coś do jedzenia a także jeden z legalnych narkotyków, którego określoną
dawkę można było przyjąć bezkarnie. Wszystko oczywiście monitorował klubowy
chip. To rozwiązanie było jednak wadliwe, szczególnie przeciwstawiali mu się ci
zaprawieni w bojach, dla których maksymalna dawka była ledwie wyczuwalna. Zazdrościli
tym słabszym wytrzymałościowo lub dopiero wchodzącym w świat substancji
psychoaktywnych, którym wystarczała odrobina, by przez całą noc doskonale się
bawić w rytmie delikatnych halucynacji, poprawionego nastroju i braku
odczuwania bólu.
Amon z Rafaelem
nie brali narkotyków. Wykpili się badaniami na uniwersytecie, jednak wykazując
się zapominaną przez ludzi kulturą, służyli towarzyszkom pomocą w przyjmowaniu sustancji.
Po niecałej godzinie rozmów, śmiechów i gry pozorów, kobiety były odpowiednio
nastrojone. Plan przyjaciół przebiegał bez żadnych komplikacji, choć w zasadzie
nie był skomplikowany. Nie próbowali nikogo gwałcić, zabijać ani deprawować,
chcieli jedynie zyskać szansę na bliższe poznanie ludzi w nowych sytuacjach.
Jedynym, co mogło im zagrozić, była szwankująca samokontrola Kruka.
Od stuleci miał
z tym problem. Restrykcyjne zasady wychowawcze ojca zmuszały go do
długotrwałego poszczenia, a przebywanie wśród ludzi, których psychikę tak
uwielbiał zgłębiać, zawsze stawało się dla niego nie lada wyzwaniem. Chwilami
poddawał się wewnętrznemu głosowi łaknącemu energii i porzucał świadomość na
rzecz typowo zwierzęcego instynktu, którego podobno demony miały nie posiadać.
Pod tym względem jednak Belial się mylił – i nie tylko pod tym.
Poszli na parkiet.
Początkowo po prostu miło spędzali czas, nie szczędząc sobie erotycznych
podtekstów, pocałunków i testowania zachowań ludzkich towarzyszek. Jednak po
dwóch godzinach na parkiecie sytuacja zaczynała się zmieniać. Wszechobecny
zapach potu i ludzkiej krwi docierał do nozdrzy demona, sprawiając, że coraz
trudniej było mu się kontrolować. W końcu przyparł jedną z dziewczyn – Angelę –
do ściany wewnątrz ich boksu, do którego zaciągnął ją niemal siłą.
Nim Rafael
zorientował się, że jego przyjaciel gdzieś zniknął, Amon zdążył już obezwładnić
dziewczynę i wgryźć się w jej szyję niczym wampir z opowieści dla młodzieży.
Rafael kazał Roksanie czekać na zewnątrz. Sam wpadł do wnętrza przyciemnionej
loży i szarpnął demona w tył.
— Ogarnij się!
— krzyknął, uderzając go w twarz.
Półprzytomna
dziewczyna nie krzyczała. Była w stanie jedynie namiętnie mrugać, uwieczniając
na twardym dysku wszystko, co widziała.
— Tego właśnie
mieliśmy uniknąć! Miałeś dać mi znać, kretynie!
— Żebyś znowu
mnie głodził? — wycharczał Amon.
Ponownie
podszedł do dziewczyny i chwycił ją w ramiona. Rafael próbował go powstrzymać,
ale silny głód całkowicie zawładną księciem demonów, całkowicie przyćmiewając
jego umysł. Nim archanioł zdołał zareagować, dziewczyna opadała bezwładnie w
ramionach Kruka, ze skręconym karkiem chwytając w płuca ostatni oddech.
— Zabiłeś ją!
Przecież zaraz włączy się alarm!
— Nie będzie
nas do tego czasu, tylko zabiorę jej duszę i… O nie, będę musiał zmiażdżyć jej
czaszkę. Szkoda, była całkiem ładna — sączył złowrogo demon, zupełnie nie
przypominając siebie.
Rafael odpuści.
Wiedział, że w tym momencie nie mógł zrobić już nic więcej. Tym razem nie udało
mu się upilnować przyjaciela. Uznał więc, że skoro dziewczyna i tak już nie
żyła, byłoby szkoda marnować jej duszę, dlatego pozwolił demonowi ją pożreć.
Jednak posiłek przerwała Roksana.
Przerażona
dziewczyna wpadła do wnętrza spowitej w mroku loży i wydała z siebie
rozpaczliwy wrzask, który archanioł natychmiast stłumił, zasłaniając jej usta i
oczy dłońmi.
— Wspaniale.
Druga też. Wynosimy się — zarządził, kopiąc Michaelisa w łydkę.
— Bierzemy ją.
— Nie, za dużo
kamer. Opanuj się.
— Bierzemy!
Rafael widział,
że w żaden rozsądny sposób nie zdoła dotrzeć do przyjaciela. Ogłuszył Roksanę i
rzucił się na przyjaciela, odciągając go od Angeli w trakcie wysysania duszy. W
gwałtownej szarpaninie zdemolowali całe wnętrze. Na szczęście archanioł rzucił
urok na lożę, dzięki czemu nie wydobywały się z jej wnętrza niechciane dźwięki,
lecz nie tyczyło się to duszy dziewczyny, która na w pół wyssana zwyczajnie
opuściła ciało i uleciała gdzieś w przestrzeń, nim któryś z nich zdołał
zauważyć.
— Dusza! —
krzyknął w końcu Amon, odwracając się przodem do zwłok.
Odepchnął
Rafaela i dopadł do zwłok. Kiedy zorientował się, że z jego posiłku nic nie zostało,
wydał z siebie zwierzęcy ryk i rzucił się na nieprzytomną Roksanę. Nim jednak
zdołał ją zabić, Rafael ogłuszył i jego.
Cudem udało mu
się usunąć zdjęcia z dysku dziewczyny, nie zabijając się w trakcie. Potem
wywlekł nieprzytomnego przyjaciela z baru, zapakował go do samochodu i ruszył z
powrotem w stronę lasu, wściekły wyklinając na nieodpowiedzialność zarówno
swoją, jak i tę Kruka.
— Dusza.
Rafael, kurwa, gdzie ona jest?! — Usłyszał archanioł.
Z obrzydzeniem
spojrzał na towarzysza i rzucił mu chusteczkę, by wytarł zaślinioną twarz. Amon
nie skorzystał z niej jednak. Zamiast tego wściekły zaczął zmieniać skórę
wewnątrz samochodu, póki na powrót nie przyjął swojej naturalnej, demonicznej
formy.
— Jestem
głodny. Musimy ją znaleźć.
— Jak chcesz
znaleźć zaginioną duszę, kretynie? Mówiłeś, że dasz radę!
— Nie trzeba
było mnie słuchać — burknął Kruk.
Przepchnął się
przez przyjaciela i sięgnąwszy do panelu samochodu, wpisał nowe współrzędne
trasy.
— Dokąd
jedziemy?
— Zaufaj mi.
Nie odpuszczę tej duszy, wydawała się smaczna — odparł tajemniczo demon,
wracając na swoje miejsce.
Po pobieżnych
oględzinach archanioł stwierdził, że jego przyjaciel uspokoił się i
przynajmniej w jakimś stopniu odzyskał kontrolę nad sobą. Nie podobał mu się
pomysł podróżowania przez kraj z ucieleśnieniem ludzkich koszmarów u boku, ale
miał świadomość, że powstrzymywanie Kruka nie przyniosłoby żadnego efektu. Był
za to szalenie ciekaw, gdzie planował go zabrać. Współrzędne, które podał
samochodowi nie wskazywały żadnego konkretnego miejsca. A to oznaczało, że
cokolwiek się tam znajdowało, musiało mieć związek z demonami – na wszelki
wypadek powinien więc trzymać rękę na pulsie.
Po godzinie
dotarli na miejsce. Wzburzony Amon wypad z samochodu i zaczął rozglądać się
wokół, a jego lśniące tęczówki w ciemności wzbudzały niepokój nawet w
towarzyszącym mu Rafaelu, chociaż z nieco innego powodu, niż mogłoby się
wydawać. Obawiał się, że głód przejmie kontrolę nad demonem do tego stopnia, że
straciwszy panowanie nad sobą, w furii zwyczajnie będzie nie do opanowania. Nie
takie rzeczy przyszło już widywać archaniołowi. Czasem zastanawiał się, czy
jego relacja z przedstawicielem przeciwnej nacji w ogóle miała sens istnieć,
ale zazwyczaj odrzucał od siebie tego typu myśli, wiedząc, że wpływ na jego postrzeganie
świata miało wychowanie, w którego początkach upatrywał się źródła swojego
rasizmu.
— Amon, co my
tu robimy? Tutaj niczego nie ma, wracaj do zamku, zjedz coś… — przekonywał
anioł, powoli zbliżając się do przyjaciela. — I ubrałbyś się, jeszcze ktoś cię
zobaczy. Wybacz, ale twój czarny penis raczej nikogo by tu nie olśnił.
— Zaraz
zobaczysz — syknął demon, na moment skupiając wzrok na aniele.
Potem już
zupełnie go zignorował. Zaczął krążyć wzdłuż brzegu rzeki, wyraźnie czegoś
szukając. Wyglądało również na to, że nie szło mu zbyt dobrze. Spędzili tam
dobre kilka minut, nim Kruk wreszcie dostrzegł to, czego szukał.
— Tam —
oświadczył, wskazując dłonią jakiś punkt w oddali.
Rafael powiódł
wzrokiem za dłonią przyjaciela, jednak bez względu na to, jak bardzo wytężał
wzrok, niczego nie widział. Zaczął się obawiać, że Amon zwyczajnie oszalał z
głodu.
— Weź trochę
mojej krwi i wracaj do domu.
— Nie widzisz?
— zdziwił się demon. — Sądziłem, że będziesz w stanie. Nie do końca jeszcze
wiem, jak to działa, dopiero niedawno mi o tym powiedzieli. Nieważne, chodź.
Musimy popłynąć.
Demon szarpnął
towarzysza za ramię, wrzucając go do wody. Sam skoczył tuż za nim, a potem
oplótł go ogonem w pasie i zaczął płynąć, ciągnąć zmokłego anioła za sobą w
stronę niczego konkretnego – jak dalej utrzymywał Rafael. Poprzez spokojną,
ciemną taflę prężnie poruszali się naprzód, nie bacząc na chłód, ślizgające się
pomiędzy nogami ryby i smród zanieczyszczonej rzeki. Amonowi przyświecał tylko
jeden cel, a jego determinacja zaczynała skłaniać Rafaela refleksji na temat
celu podróży. Chociaż nic nie widział, coś jednak musiało tam być, w końcu jego
przyjaciel nie był szaleńcem. To prawda, że czasem bywał nieobliczalny – ale
który demon taki nie był? W porównaniu do innych, z którymi archanioł miał
nieprzyjemność się zapoznać, był niezwykle stonowany i racjonalny.
Szczęka opada z wrażenia wow
OdpowiedzUsuńDzięki!^^
UsuńCzyli post na duszach , chujowo wychodzi. Jakoś , nie zauważyłam literówek. No i ten tekst ,, — I ubrałbyś się, jeszcze ktoś cię zobaczy. Wybacz, ale twój czarny penis raczej nikogo by tu nie olśnił." wyłam ze śmiechu. No i xobaczymy jak amon zaskoczy Rafała...
OdpowiedzUsuńOk zaskoczy :P. Nawet będzie nawiązanie do anime, chociaż zazwyczaj tego unikam, bo generalnie wolę bazowaćna mandze :P.
UsuńJak nie zauważyłaś literówek, to tylko mi się cieszyć xD. Kiedyś nie byłoby mowy o małej liczbie błędów bez bety, bo ja robię strasznie dużo literówek najróżniejszej maści. Ale w końcu nawet taka sierota musi się czegoś nauczyć xD.
Dzięki za komcia i do zobaczenia w następnym :*.