Od poniedziałku zaliczeniaaaaaa. Niech ten przyszły tydzień już minie. Chcę wakacje przeplatane praktykami i święty spokój od martwienia się ocenami, dopóki nie dostanę odpowiedzi w sprawie pracy od promotorki i nie będę musiała pisać dalej xD.
No, a poza tym oczy nie bolą, więc przedmowy jakiejś pokaźnej nie będzie, wybaczcie.
Miłego! :*
=============================
Dlatego też bez
chwili zwłoki ruszył do skarbnicy wiedzy, żywiąc nadzieję, że w podręcznym
księgozbiorze uda mu się znaleźć odpowiedź. W przeciwnym wypadku musiałby udać
się do prawdziwej Piekielnej Biblioteki – tej, która niczym wyklęta kraina
znajdowała się na samym skraju piekła, w miejscu mroźnym i niedostępnym,
zapomnianym niemal przez wszystkich, z wyjątkiem garstki pozbawionych
ignorancji mieszkańców demonicznego świata.
Udawszy się na
miejsce, chwycił jeden z podłużnych wózków na książki i zanurkował pomiędzy
regałami, przedzierając się przez różnorodną tematykę, póki nie odnalazł
odpowiedniego symbolu. Zostawił wózek przed regałami i wszedł pomiędzy nie, po
czym ponownie wypuścił z rękawa kilka pająków, którym powiedział, czego
dokładnie miały szukać. Nie musiał się obawiać, że ingerencja jego podwładnych
będzie komuś przeszkadzały. Demony nie zwykły czytać. Posiadały niezbędną
wiedzę z zakresu historii piekła, militariów, biologii a także wiedzę na temat
ludzi – w dawce niezbędnej, by potrafić ich uwieść i pozyskać nowe dusze.
Wszystko ponadto większości dzieci ciemności było zbędne, a w wolnych chwilach
zdecydowanie bardziej woleli ćwiczyć sztuki walki niźli siedzieć w zakurzonym
pomieszczeniu nad pożółkłymi kartami zwojów i kodeksów.
Pająki rozpełzły
się po półkach, podczas gdy ich zwierzchnik spokojnie wiódł wzrokiem po
kolejnych grzbietach, krzywiąc się z niesmakiem na widok każdego odwrotnie
wydrukowanego, nie rozumiejąc, jak coś takiego jak podstawy abstrakcyjnego
myślenia potrafiło przerosnąć nawet demony, by nie potrafiły w wyobraźni
wywnioskować, w którą stronę powinny być zapisane litery, by położone na
czwartej stronie okładki dały się swobodnie odczytać. Widać niektóre rzeczy
były zbyt wielkim wyzwaniem nie tylko dla ludzi, ale nawet dla znacznie
bardziej rozwiniętych od nich ras.
Sam wybrał
kilka pozycji i odniósłszy je na wózek, ruszył do pająków, które wyglądały do
niego z regałów, oznaczając sobą odpowiednie książki. Wyciągnął również i je,
przejrzał pobieżnie i część z nich odłożył na miejsce, uznając, że się nie
przydadzą. Resztą dołączył do poprzednich i pchając przed sobą wózek, przeniósł
się do jednego ze stanowisk znajdującego się w samym rogu pomieszczenia,
zewsząd zastawionego regałami tak, że istniała jedynie niewielka szansa, że
ktoś go zauważy. Wydarzenia ostatnich czasów zmieniły wiele w jego zachowaniu,
ale w dalszym ciągu stronił od towarzystwa i nie zamierzał w żaden sposób tego
zmieniać.
Zająwszy
ulubione miejsce, demon zanurzył się w lekturze ksiąg, które, jak miał na
dzieję, miały mu pomóc w rozwikłaniu zagadki zniknięcia duszy dziewczyny.
Wiedział, że gdzieś musiała być, trzeba było tylko dowiedzieć się, jak ją
znaleźć, a im dłużej trwały poszukiwania, tym mniejsze było prawdopodobieństwo,
że Amonowi uda się ją pożreć bez konieczności ponownego umiejscowienia w ciele.
Czas działał więc na niekorzyść sprawy, a informacji jak na złość wcale nie
przybywało. Informator miał więc nadzieję, że może uda mu się chociaż znaleźć
coś, co zdoła spowolnić proces rozkładu duszy, bądź go odwrócić. Wiedział, że
tylko w taki sposób zdołałby zapewnić królowi szczęście.
Niestety
kolejne zakurzone, pożółkłe karty ksiąg nie przynosiły wraz ze sobą nic więcej
poza narastającą frustracją i kolejną porcją pleśni, która zdążyła się zagnieździć
i dobrze rozwinąć pomiędzy stronicami długo nieprzeglądanych ksiąg. Dotykanie
niektórych z nich wprawiało Anasiego w obrzydzenie i frustrację. Miał ochotę
krzyczeć, rzucać kodeksami i zabić tego, który odpowiedzialny za dbanie o
bibliotekę, tak bardzo zaniedbał jeden ze swoich najważniejszych obowiązków.
Chociaż niektóre księgi były tak zagrzybiałe, że ciężko było odczytać zawarte
na ich łamach treści, nie miało to zbyt dużego znaczenia, bowiem piekielny
skryba zdołał się zorientować, że odpowiedzi na stawiane przez niego pytania
nie było w podręcznym księgozbiorze. Wyglądało więc na to, że niezbędna będzie
wizyta w prawdziwej Piekielnej Bibliotece.
Miał już wstać,
odstawić wózek do innych, na których zalegały pokryte warstwą szarej pierzyny
tomiszcze, ale nim podniósł się z siedzenia, usłyszał czyjeś kroki. Jedne
spokojne, dostojne i zdecydowane, miarowo stukające ostrymi obcasami w
nieludzko rytmiczny sposób. Drugie zaś szybkie, niecierpliwie i wypełniające
korytarze czytelni pełnym ekscytacji chaosem. Informator zrezygnował więc ze
swojego planu, czując nieodpartą chęć zaobserwowania naturalnego zachowania
dwójki intruzów. Ich ciche głosy były dowodem na to, że należeli do tej
nielicznej grupy ceniących sobie tradycję i powagę skarbnicy wiedzy dzieci ciemności.
Rozmowy, chociaż pozbawione barwy głosu, Anasi bez trudu zdołał rozpoznać i
przyporządkować dwójce obiektów, którym przypisywał ostatnimi czasy nadmierne
zainteresowanie. Król Amon i jego ludzie dziecko: Elizabeth, zjawili się w
opustoszałej części zamku, by wspólnie odkrywać piękno piekielnej krainy.
Chociaż
dziewczyna starała się, jak umiała najbardziej, pozostawanie w ciszy nie
wychodziło jej najlepiej i choć każdy gwałtowny ruch skutkujący ostrym
dźwiękiem przypłacała piskiem potęgującym dodatkowo ból uszy, nieustępliwie
parła dalej, starając się kontrolować spontaniczne podrygi ogona. Król kroczył
tuż za nią, wciąż z taką samą pewnością i spokojem stawiając kolejne kroki,
jakby był zaledwie jej opiekunem i nie potrafił przeżywać piękna w tak samo huczny
sposób. W rzeczywistości jednak jego serce napełniała radość, ilekroć
nastolatka z pasją komentowała rodzaje obwolut, podział skórzanych opraw,
rodzaje papieru i dziwaczną klasyfikację ksiąg na półce, której zrozumienie
zajęło jej zaledwie kwadrans. Było widać, że chociaż na tematy czysto związane
z literaturą nie potrafiła wypowiadać się nazbyt biegle, pod względami
technicznymi znała się na księgach doskonale. Ciekawe zainteresowanie –
przeszło przez myśl Anasiemu, by po chwili złapać się na tym, że na jego ustach
pojawił się lekki uśmiech.
Wciąż jednak
pozostawał w ukryciu, czekając, aż podróżujący pośród fizycznych ucieleśnień
wiedzy w końcu dotrą w najciemniejszy kąt biblioteki, gdzie na niego natrafią.
Jak w życiu, tak i tu lubował się w ustronnych terenach, ukrywając się i
pozostając poza centrum zainteresowania. Gdy jednak ekspresyjne kroki stawały
się głośniejsze, czuł dreszczyk emocji i zaczynał wyobrażać sobie zaskoczoną
minę dziecka, gdy na niego natrafi. Wyciągnął podręczny notes i sporządził
krótką notkę, zaznaczając, że w historii piekła zdarzył się człowiek, którego
księgozbiór zafascynował bardziej niż niejednego, wydawałoby się bogatszego w
wiedzę i bardziej oświeconego, członka piekielnej społeczności.
— Aa! —
krzyknęła Elizabeth, by skulić się i ponownie jęknąć z bólu.
Nim zdołała się
wyprostować i dokładnie przyjrzeć temu, co wzbudziło w niej tak nagłą reakcję,
dołączył do niej zaalarmowany demon. Na jego twarzy wyraźnie było widać
zmartwienie, kiedy jednak w półmroku dostrzegł wynurzające się z kaptura
znajome rysy informatora, zaśmiał się bezgłośnie i chwycił w locie ogon
dziewczyny, nim wycelował prosto w nos kronikarza.
— To Anasi, nie
masz się czego bać. — Uspokoił ją Kruk, a kiedy się podniosła, objął ramieniem
i uśmiechnął się do podwładnego. — Co tu robisz? — zapytał zaciekawiony.
Zaczął zerkać
za postać demona, by przyjrzeć się tytułom ksiąg, jednak Anasi sprytnie
zasłaniał je przed nim, robiąc to w tak naturalny sposób, że król nawet przez
chwilę nie pomyślał, że mógłby ukrywać przed nim tytuły intencjonalnie.
— Przepraszam,
nie spodziewałam się, że ktoś tu będzie. Sebastian mówił, że tu prawie zawsze
jest pusto — przeprosiła nastolatka, a potem odsunęła się w tył, by nie
przeszkadzać im w rozmowie.
— Nie szkodzi,
Elizabeth, to po prostu jeden z tych rzadkich razów — odparł Anasi. —
Przyszedłem coś sprawić, panie. Jak wiesz, mam wiele obowiązków. Jednak co
bardziej intrygujące, co ciebie sprowadza w te strony zamku?
— Chciałem
pokazać Lizz okolicę, później zabieram ją do ogrodu. Myślałem jeszcze o smoczej
zagrodzie, ale dziś ją czyszczą, więc może skraj lasu arbon? Jak sądzisz, to
nie będzie zbyt ekstremalne?
— Nie wiem,
panie, ale wierzę w twój rozsądek.
Podczas gdy
demony rozmawiały w niezwykle oficjalny sposób, który przypominał nastolatce o
setkach zakłamanych ludzi, z którymi zmuszona była niegdyś współpracować,
oddaliła się od rozmawiających, by jeszcze trochę pokręcić się po bibliotece.
Podeszła również do stołu Anasiego. Odczytała kilka tytułów ksiąg, innych zaś
nie była w stanie, ponieważ zapisane były w xerfickim, którego dziewczyna nie
miała prawa znać. Wprawdzie bycie demonem otwierało jej umysł na znajomość
wszystkich języków świata, jednak nieznajome litery wciąż stanowiły problem,
którego nie dało się obejść inaczej, niż poprzez nauczyczenie się go. Usiadła
wiec przy stole i zaczęła śledzić kolejne wiersze liter, próbując odnaleźć w
nich prawidłowość. Okazało się jednak, że znaki w xerfickim nie odpowiadały tym
z alfabetu łacińskiego, dlatego na razie się poddała, zapamiętując jedynie kolejność
dziwacznych liter na okładkach, by później przerysować je i zapytać Sebastiana,
co oznaczały.
— Lizz, Anasi
przejdzie się z nami do ogrodu, nie masz nic przeciwko? — zapytał Sebastian,
wychylając się nieco w tył, by dojrzeć dziewczynę pomiędzy dwoma masywnymi
regałami zapomnianych ksiąg o białej magii poprzedniej Rzeczywistości.
— Myślałam, że
Anasi nie wychodzi na zewnątrz. Ma taką popękaną skórę, myślałam, że to od
światła… Ale jeśli chce, to chętnie — odpowiedziała dziewczyna, podbiegając do
nich w nieludzko szybkim tempie. — Widziałeś! Prawie jak ty!
— Widziałem.
Coraz lepiej sobie radzisz, ale pozwól, że trenować będziemy dopiero za kilka
dni, gdy nauczysz się kontrolować ogon i kiedy pobudzone zmysły przestaną ci
dokuczać.
— I nauczysz
mnie, jak robić sobie ubrania? Prosiłam Samarela, ale mówił, że nie wie, czy
będę umiała, i sam zrobił mi sukienkę.
— Samarel
przebrał cię w ten sposób? — zapytał Michaelis, wpatrując się w nastolatkę z
ogromną powagą, której przyczyny nie potrafiła określić.
— No tak.
Chciałam konkretną sukienkę, żeby ci się podobała, więc ją dla mnie zrobił.
— Powiedz mu,
że to był pierwszy i ostatni raz, gdy to zrobił. Inaczej… wyciągnę konsekwencje
— zagrzmiał stanowczo Amon.
— Co on takiego
zrobił? — Niczego nieświadoma Lizz za nic nie potrafiła zrozumieć wzburzenia
ukochanego ani tym bardziej rozbawienia piekielnego skryby, który chichocząc
pod nosem zapisywał coś w notesie. — Powiedz.
— Żeby coś
stworzyć, trzeba coś zniszczyć. Nasze twory nie biorą się z powietrza, po
prostu manipulujemy materią, ale musimy jakąś posiadać, by móc ją zmienić,
rozumiesz? — tłumaczył spokojnie Sebastian.
Wyciągnął rękę,
położył na niej pióro, które wyrwał z dłoni Anasiego i powoli zdematerializował
je, by zmienić w jabłko. Przyjrzał mu się, zacisnął w dłoni, a potem podsunął
nastolatce, by mogła mu się przyjrzeć i ocenić, że nie było tylko złudzeniem.
— To znaczy,
że… — urwała w środku zdania, przerzucając jabłko z ręki do ręki. — Że Samarel
musiał mnie rozebrać, żeby mnie ubrać, o to ci chodzi? Dlatego jesteś zły? —
zapytała w końcu, a jej głos wyrażał ogrom zdziwienia względem niewspółmiernej
jej zdaniem reakcji demona.
— No…
Właściwie… To tak — odparł zawstydzony, momentalnie się czerwienią i uciekając
wzrokiem.
Sądził, że to
było dla niej oczywiste, że pragnie chronić jej czystość, zachowywać idealne
ciało ukochanej jedynie dla siebie. Pod tym względem, podobnie jak inni
mężczyźni, był niezwykle zachłanny i lubił mieć ściśle wyznaczone terytorium.
Nie podobało mu się, że ktoś obcy widział ją nago, dotykał jej ciała – nawet
jeśli tylko rozszczepioną materią i jedynie przez moment, by spełnić jej
prośbę. Tylko on miał do tego prawo i nie chciał się nim dzielić z nikim innym.
Powinien był powiedzieć o tym wcześniej, chyba naprawdę nie miał powodu do zazdrości
– zastanawiał się w myślach.
— Nie musisz
być zazdrosny. Twoje czary-mary lubię najbardziej. Nauczysz mnie tak robić?
Wtedy nie musiałabym nikogo prosić, a jeśli mamy tu żyć już zawsze, chciałabym
umieć robić takie rzeczy, podobno wszystkie demony to potrafią.
— Cóż… —
Sebastian spojrzał pytająco na Anasiego, który wzruszył tylko ramionami,
korzystając ze swej roli obiektywnego obserwatora, który nie zamierzał się
wtrącać. — Mogę spróbować, chociaż nigdy tego nie robiłem. Z ogonem się udało,
z tym może też… Lizz, daj sobie czas, dobrze? Nie musisz się uczyć wszystkiego
na raz, mamy przed sobą całą wieczność — poprosił, wzdychając ciężko.
Pragnął spędzić
noc w łóżku, leżąc obok ukochanej, oplatając ją ramionami, by zapewnić
bezpieczeństwo i spokój podczas snu. Wyglądało jednak na to, że przy
samozaparciu dziewczyny będzie zmuszony całą noc studiować odpowiednie księgi,
by nauczyć ją jednej z podstawowych demonicznych umiejętności.
— Anasi,
znajdziesz mi jakąś książkę? — poprosił, chwytając nastolatkę za rękę.
— Oczywiście,
panie. Odniosę te i za chwilę dołączę. Proszę poczekać na mnie przed wejściem.
— Anasi? Mów do
Sebastiana po imieniu, kiedy jesteśmy we trójkę, dobrze? — poprosiła Lizz,
uśmiechając się serdecznie do informatora.
Ten skinął
tylko głową, zgarnął opasłe tomiszcze na wózek i ruszył pomiędzy regały, by
znaleźć poradnik dla króla i przy okazji porozkładać księgi na miejsce, by w
żaden sposób Amon nie dowiedział się, co czytał, i nie połączył faktów zbyt
wcześnie.
Gdy dołączył do
Elizabeth i Sebastiana, stali przed drzwiami, ćwicząc synchroniczne ruchy
ogonem. W porównaniu do poranka, kiedy Anasi poprosił ją, by spróbowała nim
ruszyć, poczyniła spore postępy, chociaż w dalszym ciągu ogon w większości
ruszał się według własnego widzimisię, a przy co bardziej zamaszystych ruchach
widocznie sprawiał dziewczynie ból. Jednak nie narzekała. Ignorowała
nieprzyjemne uczucie i dawała z siebie wszystko, by wykonać polecenie Kruka.
— Możemy iść —
oświadczył kronikarz, wskazując dłonią kierunek.
Lizz chwyciła
Sebastiana za rękę i żwawym krokiem, tym samym, który informator słyszał
spomiędzy regałów, wyrwała naprzód, co chwilę ponaglając dwójkę towarzyszy. Jej
ogromna niecierpliwość została nagrodzona przepięknym widokiem, kiedy tylko
znaleźli się na dachu. Zachwycona wydała z siebie przeciągły jęk, a potem
spojrzała pytająco na Kruka. Gdy ten skinął głową, wypuściła jego dłoń i
pobiegła jedną z alejek prosto w stronę samego serca ogrodu, z wnętrza którego
dostrzegała jasny błysk.
— Tylko uważaj,
żebyś nie zeszła ze ścieżki, te rośliny mogą cię zabić — pouczył Michaelis.
Wraz z Anasim
przeszedł kawałek w głąb roślinności i usiadł na jednej z ławek. Cały czas
obserwował bacznie swoją ukochaną, w każdej chwili gotów ruszyć jej na ratunek,
gdyby przypadkiem nie usłuchała jego ostrzeżenia, jednak z ulgą uznał, że
Elizabeth całkowicie mu ufała i nawet nie próbowała sprawdzać, czy jedynie nie
żartował. Tak wiele się zmieniło, odkąd
się poznaliśmy… – pomyślał, uśmiechając się pod nosem.
Doradca
przyglądał się uważnie królowi i ponownie zapisał coś w notesie. Widząc
niezadowolone spojrzenie swego pana, uznał, że zrobił dość notatek, a resztę
istotnych rzeczy będzie musiał zapamiętać – jak za starych, dobrych czasów.
— Piszesz moją
biografię, czy co? — mruknął Michaelis, zwracając na chwilę wzrok ku kieszeni
Anasiego, z której wypełzło kilka pająków, wymieniając się z tymi, które chwilę
wcześniej do niej weszły.
— W rzeczy
samej, panie. Jesteś pierwszym władcą, który pokochał, na dodatek ludzkie
dziecko. To jedno z najważniejszych wydarzeń z piekielnej historii.
— Wolałbym
jednak, żebyś nie opisywał każdej sekundy
mojego życia. Nie podoba mi się ta inwigilacja. Nie będę musiał prosić dwa
razy, prawda? — odparł Kruk, a jego oczy błysnęły złowrogo.
Hej:)
OdpowiedzUsuńMoże tego nie widać do komentarzach ,ale uwielbiam twoja serię czarnej róży masz ciekawy stylistke pisania.Twoje opowiadania czytam z zapartym tchem:)
.Zawsze sprawdzam w sobotę rano czy na blogu jest twoje nowe opowiadanie. Fajnie ze lizzy i Sebastianowi zaczęło się układac kibicuje im:)
A jak nie masz pomyslu na opowiadanie to mam na myśli jedno takie anime Inu in boku SS polubiłam te anime,i zrobiło mi się smutno jak się dowiedzialam że nie będzie kontynuacji tej seri,wiec fajnie by było jak byś to jakoś przelała w formie opowiadania na bloga.
No cóż ale już cię nie zamęczam :D sama poztanowisz o czym napiszesz następne opwowiadanie:)
Pozdrawiam gorąco:D
Choi hyu Sun
Dzięki! :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba, włożyłam sporo serca w to opowiadanie. Co do następnego: planuję zostać w fandomie Kuroshitsuji. Inu x Boku jakoś mnie nie porwało. Było spoko, ale ten jej agent miał do siebie za mało szacunku i nieco mnie to bolało. NO a kontynuacji nie ma, bo autorka (swoją drogą dobra znajoma Toboso-sensie) umarła :(.
Nwm czemu, ale nie potrafię się powstrzymać od śmiechu. Lizz wywołuje uśmiech za każdym razem a zachowanie Sebastiana na wiadomość o " wybryku " Samarela było dość... w sumie to zrozumiałe ale jednak...
OdpowiedzUsuńA ja wiem gdzie może być dusza Lizz ^^ Nie bez powodu była wzmianka o tych wyspach gdzie demony odnajdują zbłąkane dusze. Wystarczy dodać dwa fakty do siebie i wychodzi wynik. Myślę, że dusza naszej młodej demonicy jest na jednej z takich wysp.
Czekam na nexta ^^
Dobrze wiedzieć, że ktoś czasem jeszcze myśli, jak czyta to moje opko xD. Ostatnio po komentarzach zaczynałam się zastanawiać, czy w ogóle jest sens dalej pisać, skoro ludzie nie widzą tego, co oczywiste TT_TT. NO ale trzeba dopisać do końca, nie ma rady :P.
UsuńNo a Lizz odkrywa w sobie te tłumione pokłady dziecinności, na którego nie mogła i nie umiała sobie dotąd pozwolić. Teraz czuje się wolna, bezpieczna i ma przed sobą przyszłość, więc korzysta :P.
Dzięki za komcia i do zobaczenia za tydzień!
Jestem znowu!! I jak w poprzedniej części się wypowiedziałam, tak tutaj mam tylko jedno do powiedzenia: Weny, zdrówka, czasu i do nexta!! :)
OdpowiedzUsuń