środa, 31 sierpnia 2016

Tom IV, LI

Jej. Nigdy bym się nie spodziewała, że jedna grafika z nagą klatą Sebcia, nieco bardziej – jak to określiliście: pikantny – rozdział i nagle wyświetlenia skończą aż tak. Poprzedni rozdział zdobył dwa razy więcej wyświetleń w ciągu trzech dni niż inne zazwyczaj. Pierwszego dnia i tak przebił wyświetleniami poprzedni. Liczba komentarzy też mnie zszokowała. Takiego odzewu to tu chyba jeszcze nie było xD. Dzienne statystyki z soboty i niedzieli również mnie zaskoczyły.

Dziękuję Wam za taki odzew i za wsparcie okazane w komciach :*. Wiem, że nie każdy się zna i nadaje na tyle, żeby sypać wskazówkami na lewo i prawo, ale powiem Wam, że z doświadczenia wiem, że nawet ci, którzy nie znają się jakoś szczególnie, zawsze zauważą w trakcie czytania coś co im nie brzmi, wydaje się dziwne, nielogiczne albo jest zwyczajnie literówką. Nawet wytykanie takich drobnych rzeczy będzie dla mnie pomocne. Moje oczy jakoś ostatnio bardzo słabo działają, bolą i łzawią i pora naprawdę pomyśleć o okuliście, dlatego te niepodkreślane literówki często mi umykają, bo nie mogę skupić wzroku xD.

Dobra, dosyć wymówek! Dziękuję, zboczuszki, hahaha :*. Jesteście wspaniali!

Miłego rozdziału <3. 

==============

Lizz dołączyła do Tomoko i Taia. Już od pierwszej chwili zrozumiała, co miał na myśli Sebastian, mówiąc, że brunet poznał jego tożsamość. Przy stole panowała niezwykle ciężka atmosfera, którą księżniczka uporczywie starała się ignorować. Ciepło przywitała przyjaciółkę, a potem dyskretnie szturchnęła łokciem chłopaka, by przypomnieć mu o obietnicy, którą jej złożył. Przywitał się oschle z Elizabeth, przez cały czas uciekając wzrokiem, dlatego hrabianka na razie go zignorowała, choć nawet nie starała się ukrywać, że jest jej przykro.
— Hinitsu — powiedziała cicho Tomoko.
— Ale to już było, tajemnica — zdziwiła się Elizabeth. Po chwili, kiedy Tai wzdrygnął się nerwowo, a niedługo potem do stolika podszedł James z Sebastianem, zrozumiała, o co chodziło przyjaciółce.
— Hinitsu — przytaknęła, uśmiechając się do niej.

sobota, 27 sierpnia 2016

Tom IV, L

Mam kryzys. Bo nie wiem, czy moje opowiadanie się do czegokolwiek nadaje. Zbyt dobrze już się znam i kiedy czytam to, co napisałam, wydaje mi się właściwe, bo znajome i styl się zgadza. Nie umiem jednak określić, czy fabuła jest w porządku, czy opisy są w dobrych miejscach, czy nie jest ich zbyt mało, czy postaci nie są papierowe, czy wszystko jest logiczne i sensowne. Nie umiem, Wy bardzo mało komentujecie i prawie w ogóle nie poruszacie kwestii warsztatu, no i zwyczajnie nie wiem. A chciałabym wiedzieć, bo jeśli mam to kiedyś przerobić i wydać, to im wcześniej będę wiedziała, nad czym powinnam popracować, tym łatwiej by mi było. W chwili obecnej nie wiem, jak mam się rozwinąć. No i mam przez to doła, no. 
Ale nie, nie rzucę pisania, nie będzie przerwy, nie czepiam się Was. Po prostu dzielę się swoimi przemyśleniami, bo zawsze uważałam, że to dobrze, kiedy autor opowiadania/bloga ma dobry kontakt ze swoimi czytelnikami i tak, jak odpisuję praktycznie na każdy komentarz, bo nie jesteście mi obojętni, tak lubię myśleć, że Was też obchodzi, co ja myślę. A jaka jest prawda, to już zupełnie inna sprawa xD.
Dobra, koniec gadania. 

Miłego rozdziału :*.

=============================

Był ciekaw, jak daleko zabrnie tym razem, a zarazem chciał, by to zrobiła. Pragnął usłyszeć rozkaz, który zmusi go, by nawiązał z nią prywatny kontakt fizyczny, mógłby wtedy z czystym sumieniem odetchnąć pełną piersią, napawając się niewinną przyjemnością.
Lizz zmierzyła Michaelisa wzrokiem i burknęła pod nosem, wyklinając na złośliwą naturę dzieci ciemności. Odciągnęła kołdrę z połowy materaca i zmrużywszy oczy, powiedziała:
— Kładź się.
— Tak jest.
Mężczyzna stanął przed nią, ściągnął buty, zdjął frak, krawat i powoli zaczął rozpinać guziki koszuli, cały czas bacznie przyglądając się wyrazowi twarzy ukochanej.

środa, 24 sierpnia 2016

Tom IV, XLIX

Mam dla Was ciekawą wiadomość!
W sobotę udało mi się zebrać rekordową (od kiedy to śledzę xD) liczbę wyświetleń dziennych bloga :D. To Wasza zasługa, dziękuję! Oby tak dalej! Mam nadzieję, że niedługo te wyświetlenia zmienią się w komentarze i Wasze ciekawe opinie. Bo tak, ja je po prostu uwielbiam, nic na to nie poradzę xD. 
Poza tym na uczelni powoli mówi się już o terminach poprawek, a ja? Ja obserwuję to tylko i cieszę się, że mnie nie dotyczy, bo Wasza ulubiona kuroszowa autorka jest taką pilną studentką, ze rok akademicki się jeszcze nie zaczął, a ona już ma dwie piątki z wykrzyknikiem. Tag, na starość zrobiłam się pilna... xD.

Miłego rozdziału kochani! :*

======================


Nie wiedziała nawet, jak się tu znalazła. Przez chwilę wróciła do ciemności w swojej głowie, wpatrując się w pourywane obrazy przeszłości. Zupełnie odcięła się od rzeczywistości, nie odbierając żadnych bodźców zewnętrznych.
Demon podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się łagodnie, a w oczach dziewczyny stanęły łzy. Kochała go bez pamięci. Kochała go tak mocno, że jeden pozytywny wyraz jego twarzy odpychał kłębiące się za ich plecami czarne chmury, poluzowując macki owinięte wokół jej szyi.

sobota, 20 sierpnia 2016

Tom IV, XLVIII

Zrobiłam sobie dzień dziecka i kupiłam w czwartek tablet graficzny. Nijak nie zmieniło to faktu, że rysowniczka ze mnie żadna, ale będzie mi łatwiej kolorować. Uwielbiam kolorować. Kto z Was śledzi mój Fanpage (odnośnik macie po prawej stronie :P), ten miał szansę widzieć kilka moich prac. Dopiero zaczynam, więc jeszcze minie sporo czasu, zanim będzie mi to jakoś wychodziło, ale to niesamowicie przyjemne, więc czemu miałabym tego nie robić, prawda? :D
Kiedyś zamierzam narysować arta do Róży, ale na to jeszcze poczekacie, bo chciałabym dać Wam coś, z czego będę chociaż trochę zadowolona, a na razie nie jestem xD.
No, to by było na tyle bełkotu chyba... 

Miłej lektury! :*

======================


Podróż do Anglii dłużyła się niemiłosiernie. Tai nie pamiętał, by droga do Japonii również zajmowała tyle czasu. Może dlatego, że wtedy obawiał się nieznanego? Nie miał pojęcia, był zaś pewien, że nie wytrzyma dużo dłużej na pokładzie statku. Mieli dopłynąć do londyńskiego portu przed zmrokiem i chociaż słońce powoli zaczynało znikać za horyzontem, portu jak nie było, tak nie było widać. Chłopak zaczął się nawet martwić, że zostali oszukani i tak naprawdę wywożą ich w zupełnie obce miejsce, gdzie skończą jako niewolnicy albo – co gorsza – główny komponent gulaszu. Niestety nie znał się na nawigacji i nie był w stanie określić na podstawie samego słońca, gdzie się znajdują. W ogóle wydawało mu się to niemożliwe i nie dowierzał ludziom, którzy podejrzanie precyzyjnie określali kierunek i odległość.

wtorek, 16 sierpnia 2016

Tom IV, XLVII

Okazało się, że mój żyrandol jest taki, jaki być powinien xD. Jest kuroszkowy i cudowny i już wszystko jest dobrze. Więc kryzys zażegnany. 
Pochwalę Wam się jeszcze, że udało mi się już stworzyć trzydzieści storn zapasu. Walczę o to, by do końca wakacji zrobić sto <3. Trzymajcie kciuki. 
Poza tym mam do Was pytanie:
Którą postać z Róży lubicie najbardziej, a którą najmniej? Obojętnie czy z kanonu Kuroshitsuji czy moje OC. Jestem po prostu ciekawa, bo słyszę różne głosy na ten temat i fajnie byłoby to jakoś usystematyzować (może zabiję tę najmniej lubianą? xDDDD).

========================

— Co teraz, panie Er? — zapytał Shultz, podchodząc do wyraźnie zadowolonego, i nie mniej zaintrygowanego postępowaniem bruneta, przełożonego.
— Teraz poczekamy, aż ta baryłka odejdzie odpowiednio daleko i wyślemy obiekty, by ich zabiły i przywlekły ciała z powrotem. Jeśli po drodze ich nie zjedzą i nie uciekną, odniesiemy sukces i przejdziemy do kolejnego etapu — wyjaśnił cierpliwie Undertaker.
Był dumny z podopiecznego. Gdyby wcześniej dostrzegł w nim brutalny potencjał, zapewne już dawno temu osadziłby go na tej pozycji, odciążając się i dając sobie czas, by dopracowywać szczegóły ostatniego, najważniejszego etapu swojego planu. Miał do siebie żal, że zapatrzony w demony nie zorientował się na czas, ale nie zwykł żałować swoich decyzji. Zawsze uważał, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a po tym, co usłyszał od młodego Phantomhivea był o tym święcie przekonany, dlatego przyjmował los takim, jakim był. Nie warto było zmieniać niczego na siłę, nie warto było również pluć sobie w brodę i godzinami rozpamiętywać błędów. Co się stało, już się nie odstanie, za to przyszłość stała przed nim otworem i malowała się w coraz piękniejszych barwach.

sobota, 13 sierpnia 2016

Tom IV, XLVI

Musicie mi dziś wybaczyć, bo beta była kiepska. Spędziłam pół dnia na przykręcaniu i składaniu żyrandola i okazało się, że nie działa tak, jak powinien, bo prawdopodobnie nie ma takiej opcji. Ręce mi odpadają i w ogóle jestem wściekła, bo nie tak sobie wyobrażałam ten dzień, no ale cóż... 
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba. Dajcie znać, może to mi poprawi humor, bo chociaż żyrandol taki true kuroszkowy, to jednak ten brak podziału na jedną i dwie żarówki boli TT_TT. Całe życie tak miałam i będzie mi tego brakowało. No nic.
Miłego :*

====================


Jamie zachwiał się na nogach i uderzył ramieniem w ścianę. Znał to okropne uczucie, tak samo było poprzednim razem, kiedy został skrępowany i służący zrobili mu zastrzyk. Wiedział, że za chwilę straci przytomność, ale podjął desperacką próbę ucieczki. Obijając się o ściany, biegł korytarzem i przewrócił Jeanny, próbując ją wyminąć. Zaledwie kilka metrów dalej zasnął, osuwając się po ścianie na podłogę.
Zniesmaczony Michaelis podszedł do pokojówki i ostrożnie pomógł jej wstać.
— Nic ci nie jest? — zapytał, oglądając obite ramię dziewczyny. — Chodź ze mną, trzeba to opatrzyć — dodał, idąc do najbliższej sypialni. Jeanny jednak nie ruszała się z miejsca. Sebastian widział, że dziewczynie kręci się w głowie, dlatego wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.

środa, 10 sierpnia 2016

Tom IV, XLV

 Wakacje, wakacje. Powoli nadrabiam braki. Nie mówię, że nagle mi się zrobiło pięćdziesiąt storn zapasu, ale mam obecnie piętnaście. I tak piszę sobie dziennie po te kilka stron i wreszcie mam czas zrobić betę. Chociaż przy tym rozdziale prawie nic nie poprawiłam. Nie wiem, czy taka ślepa jestem, czy tak mało błędów zrobiłam... Dajcie znać. Wasze komentarze naprawdę dobrze na mnie działają :D.
No i powoli powoli wchodzę w nowy etap tego tomu, niedługo się przekonacie. Mam nadzieję, że widać już trochę różnicę w fabule. Nie jestem taka zupełnie padnięta, więc mam czas trochę o tym pomyśleć :).

PS Jeśli jeszcze nje obserwujecie bloga, polecam to zrobić. To sprawi, że kiedy tylko dodam rozdział w panelu blogspota wyskoczy Wam info^^ *chamska reklama*

Miłego :*

========================


Nie chciał jej bić, nie planował szerzyć przemocy, zwyczajnie musiał jakoś do niej dotrzeć. Kobieta była roztrzęsiona, wściekła i zagubiona – słowa demona zwyczajnie by do niej nie trafiły. Uderzając ją, wprawił Enepsi w szok, który momentalnie otrzeźwił jej umysł. Czując silny uścisk pachnących delikatnym, różanym aromatem ramion, odetchnęła spokojnie i odwzajemniła gest ukochanego.
— Przepraszam, musiałam…
— To ja przepraszam za to, co za chwilę powiem — westchnął ciężko Sebastian.
Jeszcze przez kilkadziesiąt sekund przyciskał do siebie żonę, zbierając w duchu odwagę, by wyznać jej prawdę. Zrobił to już raz, a efekt okazał się o niebo lepszy, niż mógł przypuszczać, czemu więc nie spróbować ponownie? Obie zasługiwały na szczerość. Ta silna, niezależna demonica w jego rękach stawała się wątłym kwiatem, uzależnionym od niego tak, jak roślina od słońca i wody. Wiedział, że był dla niej wszystkim. Nie spodziewał się, że przyjmie wieści lepiej niż Elizabeth, ale postanowił dociągnąć swą obietnicę do końca.

sobota, 6 sierpnia 2016

Tom IV, XLIV

Tak mało komciów do poprzedniego rozdziału TT_TT. 
Nie podobał Wam się? Ej, nie lubię takiej ciszy, bo nigdy nie wiem, a wyświetlenia są spoko, więc to wygląda tak, jakby było tak źle, że nawet nie warto komciać TT_TT. Nie róbcie mi tego xD.
 A poza tym, to nawet nie mam zbytnio o czym Wam napisać, bo nic się u mnie nie dzieje, bo mam wakacje. Siedzę w domu, piszę, rysuję, koloruję arty, oglądam seriale i uczę się japońskiego po angielsku, bo czemu nie. 

No to miłego czytania i dajcie znać, czy Wam się podoba :*.


=================


Wobec tego Enepsignos była zmuszona iść. Może nawet biec, ale wolała nie ryzykować, że tym również wystraszy biedaków. Nie potrzebowała zbędnego zainteresowania. Liczył się tylko cel, a było nim odnalezienie, i w razie potrzeby: uratowanie, ukochanego. Gwiazdą ludzkich legend i główną postacią pojawiającą się w ich koszmarach jeszcze miała szansę zdążyć zostać. Nie wszystko na raz.

środa, 3 sierpnia 2016

Tom IV, XLIII

Wiecie, co jest straszne? 
Dzisiejszy rozdział kończy się stronę przed tekstem, który zaczęłam pisać w poniedziałek. To jest strasznie, okropne, paskudne i nienawidzę pisać na bieżąco. Dlatego dziś znów są cztery strony, a ja muszę się wziąć porządnie za nadrabianie braków (minimum pięć stron dziennie), bo obecny stan rzeczy strasznie mnie denerwuje.
A teraz milsze rzeczy:

ZALICZYŁAM!!! NA 5! (pięć z wykrzyknikiem - taka szósta na studiach). JESTEM BOGIEM NIHOŃSKIEGO <3.
Dziękuję na Wasze wsparcie i miłe słowa <3.

A teraz życzę miłego rozdziału :*.


==========================



Sebastian zjawił się w kuchni chwilę po tym, jak usłyszał niesamowicie głośny huk. Wprawdzie nie miał powodu, by tak się spieszyć, doskonale wiedząc, co zaszło, jednak zadbał o pozory, by wzbudzić w dwójce, a jak się okazało – nawet trójce, niesfornych służących dodatkowy stres i poczucie winy. To, co zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Wydawało mu się, że ostatnie pół roku nauczyło Jeanny i Thomasa odpowiedzialności i niezawodności, jednak obraz, którym uraczyła go kuchnia, całkowicie zrewidował jego opinię.

.