Okay. Udało się. Dobrnęliśmy do końca drugiego tomu.
Tylko mnie nie zabijajcie.
Robię sobie tygodniową przerwę, mam w przyszłym tygodniu egzamin, no i przydałoby się kilka dodatkowych stron (jakieś 50) napisać przed startem kolejnego tomu.
Możecie wpadać na mojego Wattpada: https://www.wattpad.com/user/Namisiaa
Wrzucam tam coś czasami. Odnowiona wersja Róży (poprawiona, jak dotąd nic nowego nie dodałam, ale pewnie wejdą jakieś wątkli poboczne), a także moje drugie dziełko "W stronę mroku", które jeszcze raczkuje, ale mam wobec niego większe plany, więc warto czekać. :)
To w sumie chyba tyle. Dajcie znać, jak Wam się podobało i jak będziecie mnie zabijać, to zróbcie to jakoś finezyjnie, nie chcę umrzeć tak zwyczajnie zadźgana, czy zastrzelona. Liczę na Wasza inwencję^^
Miłej lektury.
Możecie wpadać na mojego Wattpada: https://www.wattpad.com/user/Namisiaa
Wrzucam tam coś czasami. Odnowiona wersja Róży (poprawiona, jak dotąd nic nowego nie dodałam, ale pewnie wejdą jakieś wątkli poboczne), a także moje drugie dziełko "W stronę mroku", które jeszcze raczkuje, ale mam wobec niego większe plany, więc warto czekać. :)
To w sumie chyba tyle. Dajcie znać, jak Wam się podobało i jak będziecie mnie zabijać, to zróbcie to jakoś finezyjnie, nie chcę umrzeć tak zwyczajnie zadźgana, czy zastrzelona. Liczę na Wasza inwencję^^
Miłej lektury.
PS Tak, wiem. Za krótko, ale więcej nie było. :P
==================
Wstała. Żwawo i energicznie, jakby kilka ostatnich minut w
ogóle się nie wydarzyło. Jakby żadne z licznych stłuczeń, żadna z krwawiących
ran nie miały najmniejszego znaczenia. Nie czuła bólu. Zniknęła w głębi
własnego umysłu, pozwalając by wściekłość prowadziła jej ciało. Spojrzała na
krzyczącego lokaja, kopnęła go w twarz i ponownie stanęła do walki. Młody demon
patrzył z podziwem, jak fioletowowłosa emanuje złem dorównującym jego
sztuczkom. Nim się obejrzał, Elizabeth była tuż obok niego, przeprowadzając
serię ciosów. Uniknął ich, chociaż z większym trudem niż poprzednio. To nie była
już ta sama zrozpaczona dziewczyna. To była zimna furia, która idealnie
wykorzystywała cały potencjał słabowitego, lecz wysportowanego ciała
nastolatki. Bez zbędnych ruchów, bez słów, bez wahania. W ułamku sekund
obliczała najlepsza trajektorię uderzenia.
Mimo wszystko, wciąż była człowiekiem. Nadal nie była w
stanie dorównać demonowi. Nastolatek wyprowadził jedno celne kopnięcie,
ponownie odsyłając hrabiankę pod ścianą, spod której przybyła odmieniona.
Nie poddawała się. Wstawała i upadała tak długo, aż ciało
zupełnie odmówiło posłuszeństwa. Rozdygotana, zalana krwią wydała z siebie
niemal zwierzęcy krzyk, po czym straciła przytomność.
Sebastian
stawał się coraz słabszy. Miał nie dopuścić, by dziewczynie stało się coś
złego, miał jej bronić, a jedyne, co był w stanie zrobić, kiedy Saamed bił ją
do nieprzytomności, to przyglądać się jej cierpieniu.
–
Panienko! – krzyknął, trącając dziewczynę w ramię.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego nieprzytomnie.
–
Wybacz, nie udało mi się nic zdziałać. Nie patrz tak, nic mi nie jest. Jestem
tylko trochę zmęczona. Był dla mnie łagodny – pocieszała Sebastiana, próbując
się uśmiechnąć.
–
Zawiodłem cię.
– Byłem
delikatny, bo jesteś mi potrzebna, dziewczyno – zaśmiał się Seth, przerywając
ich rozmowę.
Podskoczył do dziewczyny i chwyciwszy materiał koszuli,
podniósł ją i oparł o ścianę. Uśmiechnął się lubieżnie i zlizał strużkę krwi
wypływającą z kącika jej ust.
– Od
dziś należysz do mnie.
– Cze…
czemu tak bardzo ci na mnie zależy? – wykrztusiła z trudem.
Nastolatek teatralnie się skrzywił, udając zamyślonego.
–
Powiem ci, zasłużyłaś na to – stwierdził pewnym siebie głosem. – Nie mogę
zawierać kontraktów. Moją jedyną szansą jest twoje dobrowolne oddanie się w
moje ręce, zrzeknięcie się kontraktu z… Sebastianem na moją rzecz.
– Nie
rozumiem, czemu chcesz akurat mnie, ale – zacięła się, z trudem nabierając
powietrza – czemu myślisz, że się na to zgodzę?
– Bo
tylko tak go uratujesz. Jeśli mi się oddasz, pozwolę mu żyć.
– Przed
chwilą mówiłeś, że chcesz go zabić – zakpiła Lizz.
– Bo
chcę – odparł rozbrajająco, wyszczerzając się w beztroskim uśmiechu. – Teraz
możesz uratować go przed śmiercią w najgorszych męczarniach, później zabiję go
bezboleśnie. To obietnica.
– Nie –
wycedziła przez zaciśnięte zęby, spoglądając kątem oka na ledwie przytomnego
kamerdynera.
– Co
powiedziałaś? – wzburzył się Saamed.
–
Powiedziałam, że nigdy się na to nie zgodzę! Moja dusza należy tylko do
Sebastiana! – wrzasnęła.
– W
takim razie zabiję go od razu!
Chłopak puścił szlachciankę i rzucił się na lokaja. Jego
dłonie zmieniły się w długie szpony, którymi niemal dosięgnął ciała Sebastiana,
kiedy niewidzialna siłą odepchnęła go w tył.
–
Dosyć, Saamedzie – zabrzmiał niski, chłodny głos.
Pomieszczenie wypełnił mrok. Pośród ciemności Elizabeth
dostrzegła dwa krwistoczerwony punkty. Zbliżały się, napawając ją coraz
większym lękiem. Podpełzła do kamerdynera i próbowała go dobudzić.
–
Panienko? – wycharczał, rozglądając się wokół.
–
Sebastian, co tu się dzieje? – zapytała, wskazując dłonią skąpaną w ciemności
postać zbliżającą się w ich stronę.
Całkowicie ignorowała Setha, blokując każdy jego ruch
niedostrzegalną dla ludzkiego oka siłą.
– Be…
Belial – wydusił czarnowłosy, zbierając w sobie resztki sił, by przesunąć się
na przód, osłaniając ciałem swoją panią.
–
Witaj, mój synu – odparł Król Podziemi.
– Nie
nazywaj mnie tak – warknął kamerdyner.
Czerwone oczy Beliala przygasły, kiedy pochylił się nad
demonem. Spojrzał na niego pogardliwie, po czym przeniósł wzrok na przyglądającą
mu się zza ramienia bruneta, zakrwawioną dziewczynę.
–
Sebastian? – zapytał władca demonów. – Tak się teraz do ciebie zwracają? Dobrze,
więc Sebastianie… Ileśmy się już nie widzieli?
–
Zdecydowanie zbyt krótko – odparł wojowniczo.
Elizabeth zacisnęła pięści i przesunęła się obok lokaja.
Chwyciła go za rękę i poważnie spojrzała z czerwone ślepia Beliala.
–
Panie, proszę wybaczyć mi śmiałość. Błagam cię, panie, uzdrów swojego syna –
powiedziała twardo, pochylając głowę przed przerażającą, piekielną istotą.
Król parsknął śmiechem. Jego niski głos odbijał się echem,
wprawiając całe pomieszczenie w drgania.
–
Dziewczynko. Co ty sobie wyobrażasz? Śmiesz zwracać się do Króla Piekieł?
Jesteś człowiekiem, zwykłym robakiem. Doprawdy synu, przez takich jak ty, to
ludzkie plugastwo myśli, że ma cokolwiek do powiedzenia. Powinienem cię zabić,
ale dam ci szansę – rzekł, uspokoiwszy się.
–
Pozwolę ci zdecydować. Jeżeli przyznasz, że ta cała twoja miłość do tego
robaka, to zwykły żart, uratuję ci życie i pozwolę wrócić do królestwa.
Zasiądziesz w chwale u mego boku, tak, jak planowałem od samego początku. Jeśli
jednak będziesz obstawał przy tych swoich szczeniackich zabawach, pozwolę
Saamedowi zabić ciebie i to bezczelne plugastwo.
– Ty… –
stęknął demon.
–
Zastanów się dobrze. Nawet, jeśli pokonasz Saameda, trucizna wykończy cię przed
wschodem księżyca.
– Seba…
– Milcz
gówniaro!
Zirytowany Belial zamachnął się i odepchnął dziewczynę na
drugi koniec sypialni.
Sebastian popatrzył na rozmazane ślady krwi swojej pani.
Obraz przed jego oczami stawał się tak niewyraźny, że po chwili nie był już w
stanie ich dostrzec. Powiódł wzrokiem po zarysie sylwetki Króla, zatrzymując spojrzenie
na jedynym, co widział teraz dokładnie: iskrzące szkarłatem oczy i ostre,
śnieżnobiałe kły Króla, który oczekiwał na jego decyzję. Lokaj wiedział, że nie
ma szans przeciwko Saamedowi, który spętany mackami ciemności, nie mógł nawet
drgnąć, a co dopiero z samym Władcą. Ze złości przegryzł dolną wargę.
– No
już… Sebastianie. – wycedził Belial, zdawałoby się, obrzydzony imieniem, jakie
nadano jego ulubieńcowi. – Starczy tej zabawy. Pora wracać do domu.
– Masz
rację, ojcze. – Do uszu Elizabeth dotarł rozbawiony głos Sebastiana.
Zaczęła pełznąć w stronę dwójki demonów, nie mogąc uwierzyć
w to, co słyszy.
– To
zaczęło stawać się naprawdę nudne – kontynuował kamerdyner, ścierając
spływającą z wargi krew.
Ociężale zaczął się podnosić, pozwalając, by jego ciało
wróciło do swego naturalnego stanu.
– Za
każdym razem dawali się nabrać. Bez względu na płeć, wiek, rasę. Wszyscy tak
cholernie głupi i łatwowierni.
–
Mówiłem ci. Gdybyś nie był tak krnąbrny i uwierzył mi od razu, nie doszłoby do
tego.
Sebastian pochylił głowę i klęknął przed Belialem.
–
Wybacz mi ojcze, miałeś rację. Błagam, byś pozwolił mi wrócić do królestwa,
jako twój wierny i oddany sługa.
– Nie!
Nie pozwalam! Nie tak się umawialiśmy! Tron miał należeć do mnie! Mówiłeś, że
jesteś tym zmęczony! – wrzeszczał Seth, próbując wyswobodzić się z więzów.
Szyja króla demonów zaczęła się rozciągać, kierując jego
głowę wprost przed obliczę złotookiego.
– Saamed.
Łatwowierny i tchórzliwy jak zawsze. Teraz już rozumiesz, dlaczego nie
zasługujesz na mój szacunek? – zapytał z serdecznym uśmiechem.
Nim chłopak zdążył coś odpowiedzieć, z ust Króla buchnęła
chmura ognia, która obróciła młodego demona w popiół.
Zdruzgotana Elizabeth przyglądała się całej sytuacji
zastygnięta w bezruchu. Nie była w stanie ani drgnąć, nawet się odezwać. Słowa
Sebastiana za bardzo ją bolały. Zrozumiała, że kilka ostatnich lat było grą.
Każda oznaka wahania, odkryte uczucie. Każdy moment, kiedy zdawało jej się, że
naprawdę rozumie swojego kamerdynera, okazał się jednym wielkim kłamstwem.
Doskonałą, wyćwiczoną przez lata grą, której nigdy nie byłaby w stanie przejrzeć.
Czuła się żałośnie głupia. Przez cały ten czas demon obserwował jej zachowanie,
z troskliwym wyrazem na zabójczo przystojnej twarzy opiekował się nią i kłamał
prosto w oczy, że jest dla niego najważniejsza; tymczasem pod ludzką maską kpił
z niej, czerpiąc okrutną satysfakcję z jej łatwowierności. Wszystko, w co dotąd
wierzyła, rozprysło się na miliardy maleńkich cząstek, jak mydlana bańka za
sprawą delikatnego dotyku.
– Nie
tak szybko, demony! – Czyjś krzyk dochodzący z góry zwrócił uwagę piekielnych
istot.
Po obu stronach króla pojawili się shinigami. Czerwonowłosy
bóg śmierci nie obdarzył Sebastiana zwyczajowym uśmiechem. Wpatrywał się w
niego z równie wielką odrazą, co jego jasnowłosy towarzysz. Obaj wbili ostrza
swoich kos w ramiona Beliala. Demon zaśmiał się i całkowicie ignorując dwójkę
przybyszów, powrócił do człekokształtnej postaci. Z wnętrza jego klatki piersiowej
wypadła niewielka, onyksowa fiolka.
–
Udowodnij mi swą lojalność – zwrócił się do kamerdynera.
Sebastian posłusznie skinął głową. Wypił zawartość flakonika
i bez chwili zwłoki rzucił się na dwójkę bogów śmierci.
Wszystko działo się tak szybko, że nastoletnia szlachcianka
ledwo nadążała wzrokiem za walczącymi istotami. Nie była pewna, czyjej pragnie
wygranej. Chociaż przez umysł przemawiała nienawiść i chęć zemsty na
Sebastianie, to serce nie potrafiło znieść myśli o jego cierpieniu. Nim się
spostrzegła, ogłuszeni żniwiarze wylądowali na podłodze niedaleko niej.
– Bardzo
dobrze– pochwalił Belial.
Spojrzał na szlachciankę i westchnął.
–
Naprawdę ją kochałeś?
– Ojcze
– zaczął czarnowłosy. – Naprawdę myślisz, że mógłbym poczuć coś do
tego dziecka? Nie bądź śmieszny. Dobrze
wiesz, że nigdy nie mógłbym upaść tak nisko, by pokochać ludzkie ścierwo. Co
więcej, nigdy nie spotkałem bardziej bezwartościowego, rozwydrzonego i naiwnego
dzieciaka niż ona. Jestem ci niezmiernie wdzięczny, że w końcu przemówiłeś mi
do rozsądku – wyjaśnił z wyraźną ulgą.
Władca demonów był niezwykle zadowolony ze słów swojego
syna. Wskazał mu miejsce u swego boku i machnąwszy szponiastą dłonią, otworzył
w ciemności okno prowadzące do swego królestwa.
–
Sebastian! – wydarła się fioletowowłosa, widząc jak kamerdyner wraz z Belialem
przechodzą na drugą stronę, ginąc w mroku, który powoli opuszczał
pomieszczenie, zdając się wpełzać za demonami do wnętrza portalu.
Podniosła się i zaczęła biec w jego kierunku. Jedna było za
późno. Sebastian zniknął po drugiej stronie, spoglądając na dziewczynę wyzutym
z emocji wzrokiem, nim zdążyła przebiec połowę drogi. Ujrzała go po raz
ostatni, układającego ciemne jak węgiel palce lewej dłoni w rzymską piątkę,
skąpaną w blasku błyszczącego znaku kontraktu.
Nie wiedziała, co stanie się z nią dalej. Czy wciąż
obowiązywał ich kontrakt, czy on także był tylko częścią gry? Czy naprawdę
mogła być tak naiwna, by bezgranicznie zaufać demonowi? Dlaczego się dziwiła?
Przecież mogła się tego spodziewać, to było jasne, nie mogło być przecież inaczej.
– Co teraz ze mną będzie? Co ja mam zrobić?
Dlaczego? Dlaczego?!
Z rozpaczliwym wrzaskiem uderzyła dłońmi w podłogę i
pochylając się, skryła twarz między rękami. Płakała. Nie miała już przyszłości.
Nie miała życia. Nie miała celu. Wszystko, co przez kilka ostatnich lat pchało
ją naprzód, przepadło. Po raz kolejny bezwzględny los zabawił się jej kosztem.
– Nie
rycz, głupia dziewczyno. – Usłyszała za plecami zirytowany głos boga śmierci.
Podniosła głowę i spojrzała na idącą w jej stronę postać.
Niczym nie przypominał tego samego, natrętnego i pełnego energii, zboczonego
lekkoducha, którego zawsze grał. Był poważny, tak niesamowicie opanowany, że po
plecach hrabianki przebiegały ciarki.
Shinigami kucnął przy niej i skrzyżował ręce na kolanach.
– Kto
by się spodziewał, nie? Nasz kochany Sebastian… – mówił ciepło, okazując
dziewczynie ogromne współczucie. – Żal mi cię, dziewczyno. Naprawdę ci
współczuję. Nie zasłużyłaś na to – dodał, poklepując ją po ramieniu.
Chciała się cofnąć, czując na ciele jego palący dotyk, ale
nie miała siły. Była tak zrezygnowana, że przestało jej na tym zależeć.
– W końcu od dziś już nikt nigdy mnie nie
dotknie – pomyślała, poddając się.
–
Musimy iść – poinformował Sutcliff, wstając z podłogi. – Jeśli to ci w jakiś
sposób pomoże: dorwiemy ich i zabijemy, William tego dopilnuje. – Odwrócił się
i powoli zaczął kroczyć w stronę drzwi, kiedy poczuł szarpnięcie.
Obejrzał się przez ramię. Elizabeth trzymała skrawek
szkarłatnego płaszcz, ze łzami w oczach wpatrując się w jego twarzy.
– Sama
muszę go zabić. Muszę się zemścić – powiedziała twardo.
Jej wyraz twarzy ukazywał ogromną determinację. Palący ból i
wstyd rozgorzały w jej pełnym ran sercu chęcią zemsty, stokroć silniejszą niż
ta, którą czuła dotychczas. Shinigami uśmiechnął się pod nosem, przymykając
powieki.
–
Naprawdę rozumiem, co w tobie widział – szepnął pełen podziwu.
Nope
OdpowiedzUsuńNope...
Okej, moje przewidywanie się nie sprawdziło, aczkolwiek nie spodziewałam się czegoś takiego. W sensie, że Sebastian się wyrzeknie. Chociaż coś mi się zdaje, że on ma w tym jakiś głębszy plan. Ale zobaczy się.
I powiem, że Cię nie zabiję. Za bardzo Cię kocham xD Gdybyś zrobiła inną rzecz, to bym Cię zabiła. Ale mówię, wyczuwam jakiś plan Seby (chociaż to siè pewnie nie sprawdzi, ale nadzieję zawsze można mieć).
No i czekam, miejmy nadzieję, że przetrzymam ten tydzień pustki :3
Jezu, uffff. Chociaż Ty nie będziesz dybać na moje życie, jak miło :*
UsuńAle znowu się obawiam, jak zareagujesz na trzeci tom. No nic, zobaczymy. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle, skoro to zniosłaś. A teraz idę na priv suszyć Ci głowę o Twoje przewidywania.
Lowki, bejb <3
Nie mg Cię zabić, bo wtedy na 100 nie ujrzę lepszego zakończenia :>
OdpowiedzUsuńZnalazłam literóweczkę!- napisałaś dwa razy "Króla" powtórzonko takie;*
Seth, masz za swoje, gnoju! XDDD
*szuka więcej plusów zaistniałej sytuacji*... Lizzy, szacun...ale tu chodzi o Sebę! Co tu się dzieje?! Jest Grelly, dobra...yyy... Idę się pociąć w oczekiwaniu na kontynuację. Pozdrowienia z piekieł! ;v
Ej nieeeeee, nie tnij się, bo mnie dopadną jakieś siły specjalne i zamknął za wzbudzanie w ludziach samodestruktywnych odruchów xD
UsuńCieszę się, że jednak nie chcecie mnie zabijać. W sumie strasznie się o to martwiłam. A patrząc na Twój komentarz, to nawet wyszło lepiej, niż myślałam. Są jakieś plusy tej sytuacji. xD
I w ogóle, jak dobrze pójdzie, to wrzucę w sobotę coś zupełnie innego niż rozdział, ale będzie związane z historią, więc wypatruj :P
To taki Easter Egg będzie, z okazji tego, że Was lowam^^
Pozdrowienia z piekła na ziemi :*
Haha:D Dobra. Jadę w łikendy na konwent, ale czatować będę, w miarę możliwości;)
UsuńMy też Cię lowamy <3
O-ya, o-ya! Nie byłam sporo czasu na internetach i dopiero teraz zauważyłam! Gratulacje z okazji 15 tysięcy! :D
UsuńHahaha, dzięki. Gdyby nie Ty, nawet nie zwróciłabym uwagi xD
UsuńOsz kurde. Dowaliłaś, nie powiem O.O Aż mnie zamurowało. Ale chcę jeszcze! Niech Ci wena dopisuje, bo nie mogę się doczekać, co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńA u mnie rozdział będzie jutro. Miałam małe problemy z kompem D:
Duużo weny, odpoczynku i do napisania!! :3
NIE !!!! No NIE!!!! *ryczę, idę się zabić*
OdpowiedzUsuń😭😭😭💔💔💔
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, co za zwrot akcji... ale mam wrażenie że Sebastian ma w tym jakis cel...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia