Rozdział był betowany na zajęciach, ciekawe jak mi poszło.
Na dodatek jaram się, bo jest wtorek (bo piszę to właśnie we wtorek xD) i bardzo możliwe, że będę dziś miała nowy telefon, na który sobie zarobiłam (sukcesy tag bardzo). Dlatego w ogóle myślami jestem gdzie indziej, a jeszcze ocyywiście chora jestem. Na dodatek wykładowca mówi o "spaghetti informacyjnym i pulplecie firmowym". Nie wiem, co on ma na myśli, ale chyba nie chcę, przeraża mnie to xDDDD.
To tyle z mojego nudnego, studenckiego życia.
Miłego rozdziału kochani! :*
============================
— Posłuchaj —
powiedział, przysuwając się do nastolatki; chwycił ją w ramiona, pocałował
lekko i ponownie zmusił, by na niego patrzyła. — Umówmy się, że nie będziemy
robić nic na siłę. Niech wszystko rozwiąże się samo, naturalnie. Tak chyba
będzie najlepiej.
— Jeśli
obiecasz, że nie odbierzesz źle, jeśli będę się zachowywała jak idiotka. Bo
będę, bo nie wiem, co mam robić, bo mi zależy. Nikt mi nigdy nie mówił, jak z
czymś takim żyć!
— Oczywiście.
Przeżyjmy ten dzień, emocje opadną, wszystko się jakoś ułoży, a wieczorem,
jeśli zechcesz, porozmawiamy o tym i wyciągniemy wnioski. Czy może tak być? —
zaproponował, cierpliwie tłumacząc dziewczynie swój plan.
Dla nich obojga
tak było lepiej. Demon zdawał sobie sprawę, że odnalezienie się wśród
wszystkich konwenansów, niepewności, granic i barier codziennego życia może być
nieco skomplikowane. Miał również świadomość, że nie dadzą rady wymyślić
reakcji na każdą sytuację. Za to byli w o tyle komfortowej sytuacji, że w posiadłości
nie było nikogo, kto nie wiedziałby o łączącym ich uczuciu, dlatego potknięcia
początków tej relacji nie powinny wzbudzać zbytniego podekscytowania,
przynajmniej teoretycznie. Na bezpiecznym gruncie łatwiej było wypracować
metodę.
Była jeszcze
jedna rzecz. Coś, o czym Michaelis powinien powiedzieć hrabiance już dzień
wcześniej, ale nie zdecydował się na to, nie chcąc psuć magii chwili. Ten list,
który ukrywał przed nią, wiedząc, jakie będą tego konsekwencje. Z każdą godziną
zwłoki narażał się na złość ukochanej, ale pragnął zataić informacje jeszcze
przez jeden dzień, by nadchodzące godziny mogli poświęcić na odnalezienie
przynajmniej początku nici, która pomoże pokonać labirynt niepewności,
wyprowadzając ich na bezpieczną, otwartą przestrzeń zrozumienia, unikając wszelkich
pułapek.
Demon pomógł
hrabiance ubrać się w jego koszulę, by okryta mogła samodzielnie iść do
łazienki. Spędziła w niej ponad kwadrans, nie mogąc oderwać wzroku od swojego
odbicia w lustrze. Porównywała wspomnienie siebie sprzed kilku miesięcy z tym,
co widziała teraz. Tak diametralna różnica za sprawą jednej istoty wydawała się
niemożliwa, a jednak ma własne oczy widziała, jak wiele mógł zmienić w jej
życiu ukochany. Wciąż czuła się dziwnie, myśląc o nim w ten sposób. Zawsze,
nawet w myślach, nazywała go Sebastianem, demonem, służącym, Michaelisem, nie
potrafiła nawet sama przed sobą nazwać go inaczej. To wydawało się zbyt piękne,
jakby miało naruszyć tę delikatną bańkę szczęścia, w której udało im się
zamknąć. Nie chciała tracić tego niezwykłego stanu, ale musiała sprawdzić, jak
brzmiałoby to słowo wypowiedziane na głos.
— Mój ukochany
— szepnęła zażenowana.
— Słucham,
skarbie? — Usłyszała za plecami.
Wzdrygnęła się
przerażona i niemal wpadła do wanny, ale Michaelis chwycił ją na czas i
delikatnie musnął jej wargi, nim zdążyła wyrzucać z siebie potok wściekłych
słów, na które zareagował jedynie śmiechem.
— Nie denerwuj
się tak, z twoich ust to brzmi naprawdę niewiarygodnie uroczo. Nie miałbym nic
przeciwko, gdybyś mówiła tak częściej — skomentował w końcu, sadzając
dziewczynę na łóżku.
Poprosił, by
chwilę poczekała, a potem otworzył okno i wyszedł przez nie, po chwili wracając
z zestawem ubrań dla nastolatki. Tym razem postawił na ciemny błękit
przełamywany czarnymi dodatkami. Chciał, żeby strój dziewczyny, podobnie jak
wyraz jej twarzy, promieniał pozytywnym nastawieniem. Pragnął pochwalić się
tym, że wreszcie udało mu się ją uszczęśliwić.
Lizz nie
krępowała się, kiedy znów widział ją nago. Przyzwyczaiła się do tego, chociaż
chwilami było jej głupio. Teraz jednak nie musiało. Proces ubierania nie różnił
się niczym od żadnego z poprzednich, demon robił to już tyle razy, że nie
musiał się nawet zastanawiać, po prostu odtwarzał mechanicznie kolejne
czynności. Nie ukrywał, że możliwość podziwiania szczupłego ciała jego pani,
wiedząc, że odwzajemniała jego uczucia, było przyjemne, ale towarzyszące mu
wrażenia nie przeszkadzały w profesjonalnym wykonaniu obowiązku.
— Wiem, że… Ale
przyglądasz mi się. O co chodzi? — zapytała niepewnie dziewczyna.
Chociaż nie
czuła wstydu przed samymi czynnościami, to mówienie o nich wprawiało ją w lekki
dyskomfort. Uznała więc, że musi postawić na domyślność demona. Nie zawiodła
się. Michaelis uśmiechnął się pod nosem, a potem wstał i podał dziewczynie
kule.
— Proszę
wybaczyć, po prostu cieszy mnie to, że znów wygląda panienka nieco zdrowiej.
Kiedy wróciłem… Wyglądałaś naprawdę źle, martwiłem się, że wyrządziłaś sobie
straszne szkody, ale na szczęście wszystko wróciło do normy. Zwyczajnie jestem
zadowolony — wyjaśnił, pomagając hrabiance się podnieść.
Zgodnie uznali,
że opuszczą sypialnię Sebastiana razem. Nie musieli się przed nikim tłumaczyć,
to byłoby nawet nienaturalne. Lepiej było zachowywać się tak, jakby obecność
hrabianki w tym miejscu wcale nie była niczym obiegającym od normy. Niestety,
kiedy Elizabeth spotkała się przy śniadaniu z Tomoko, nie udało jej się ukryć
przed przyjaciółką nietypowego zachowania. Starała się ze wszystkich sił, ale
co chwilę oglądała się na kamerdynera, czerwieniąc się i błądząc gdzieś
myślami. Nawet Timmy zauważył, że jego siostra postępuje inaczej niż zazwyczaj.
— Lizzy, nic ci
nie jest? Jesteś czerwona na buzi. Ciocia mówiła, że to oznaka choroby. Masz
gorączkę? — dopytywał, zmartwiony przyglądając się kuzynce.
— No właśnie, panienko.
Gorączka to oznaka choroby, pozwoli panienka, że sprawdzę jej temperaturę —
wtrącił się kamerdyner.
Z chęcią
wykorzystał pretekst, by trochę zabawić się kosztem nastolatki po raz kolejny.
Kochał ją, ale to nie znaczyło, że z miłości zupełnie porzuci swój charakter,
sposób bycia i temperament. Poza tym chciał, by Lizz zdołała odnaleźć się na
nowo w sytuacjach dnia codziennego, a do takich niewątpliwi należały
spontaniczne złośliwości, którymi się wzajemnie obdarowywali. Gdyby ich
zabrakło, wszyscy dostrzegliby zmianę, a jeśli dziewczyna nie nauczyłaby się
zachowywać tak, jak dotąd, ich relacja mogłaby wyjść na jaw. Nie miałoby to
żadnych konsekwencji w gronie domowników, jednak pośród londyńskiej szlachty
wywołałoby z pewnością niemały skandal.
Sebastian
podszedł do nastolatki, ściągnął rękawiczkę z dłoni wolnej od pieczęci
kontraktu i przyłożył ją do czoła dziewczyny. Odczekał chwilę, mruknął pod
nosem, a potem uznał, że nie jest w stanie stwierdzić, czy temperatura jej
ciała jest podwyższona, dlatego pochylił się i dotknął wargami jej skroni.
— Wszystko w
normie. Ma panienka lekko podwyższoną temperaturę, ale to zapewne ze
zdenerwowania. Proszę się tak nie wstydzić. Jestem tu, by o panienkę dbać, to
zupełnie naturalne — naigrywał się ze skrępowanej szlachcianki, a z jego ust
nawet na chwilę nie znikał złośliwy uśmiech.
— A żeby cię
piekło pochłonęło… — warknęła zażenowania dziewczyna.
Spojrzała na
wpatrującą się w nią z ciepłym uśmiechem księżniczkę i szybko uciekła wzrokiem,
klnąc na siebie w myśli, że tylko dała przyjaciółce powód do podejrzeń. I miała
rację. Japonka otworzyła lekko usta, ale zrezygnowała, wydając z siebie jedynie
pełen satysfakcji pomruk.
— Lizzy, mam
dziś nieco mniej pracy, chciałabym spędzić z tobą trochę czasu po obiedzie — powiedziała,
zerkając porozumiewawczo na przyjaciółkę.
— O-oczywiście…
— A przed
obiadem ulepisz ze mną bałwana, dobrze? A potem zorganizujemy wojnę na śnieżki!
Obiecałaś! — wtrącił, dotąd spokojnie obserwujący sytuację, Timmy.
— Z chęcią!
Pokażę ci, jak to się robi w tej posiadłości. W tym roku może przyjedziesz do
nas jeszcze przed Wigilią i pomożesz mi przygotować całą świąteczną armię? Co
ty na to? — zaproponowała Lizz, odrywając na chwilę myśli od wstydu i krępacji.
— Tak!
Koniecznie! Ciocia powiedziała, że mogę zostać u ciebie na całe święta! Jak
tylko wrócę do domu i pouczę się francuskiego i matematyki i historii… Bo
profesor Smith jest strasznie wymagający, a ja chcę, żeby był ze mnie dumny, bo
wtedy ciocia jest szczęśliwa i pozwala mi na dużo rzeczy i wtedy mogę cię
częściej odwiedzać i… — opowiadał chłopiec, pomiędzy każdym łącznikiem zdania
wkładając do ust kolejną porcję posiłku.
— Paniczu…
Proszę nie mówić z pełnymi ustami, to nie wypada — upomniała go stojąca z boku
Kate.
— Przepraszam,
Kate!
— Panienko,
mogę prosić do kuchni? — Sebastian podszedł do służącej i szepnął do niej
dyskretnie.
Brunetka
zadrżała lekko, onieśmielona urokiem przystojnego mężczyzny, pokiwała głową i
wraz z nim udała się do kuchni. Właściwie Sebastian zrobił to, by upewnić się,
że dziewczyna nie nosi przy sobie żadnego innego przedmiotu, na który Michał
nałożył jakiś irytujący urok, ale nie zamierzał sobie odmawiać kokieteryjnego
uśmiechu i nienagannych manier, by znów nieco poirytować Elizabeth. Powtarzał
sobie, że robi to, by pomóc jej wdrożyć się w normalność, ale prawda była taka,
że przyjemność, jaką czerpał z grania hrabiance na nerwach, była nie mniej
istotna.
— Czy oprócz
sztyletu dostała panienka od pana Arthura coś więcej? Jakiś medalion,
biżuterię, broń, ubranie? — dopytywał kamerdyner, przygotowując wodę na
herbatę.
Wskazał
dziewczynie szafkę, w której stała puszka z ulubionym naparem jego pani, i
wyciągnął porcelanowy serwis do kawy zdobiony drobnymi kwiatkami niezapominajek
wzbogaconymi o złote wykończenia na krawędziach i uchu filiżanek. Służąca
patrzyła z zachwytem na naczynie, ostrożnie odmierzając wskazaną przez
kamerdynera porcję suszonych liści.
— Nie, dostałam
tylko ten sztylet. Hrabina podarowała mi ubrania, a panicz Thimoty jedną z
rodowych bransolet. Nie powinnam jej przyjmować, ale panicz nalegał, więc nie
miałam wyjścia.
— Rozumiem —
odparł obojętnie Michaelis, wyraźnie niezainteresowany opowieścią młodej
służącej.
Dowiedział się
tego, czego miał się dowiedzieć, nie czuł się zobowiązany podtrzymywać dalszej
konwersacji. Nie rozumiał, jak mógł dać się omamić urokowi anioła. Wprawdzie
Kate była młoda, ładna i pełna życia, ale żeby on, król demonów, dał się nabrać
na taką sztuczkę? Był zażenowany swoim zachowaniem. Nie dziwił się ostrej
reakcji Elizabeth, sam zapewne czułby się równie źle, widząc, jak zaleca się
niemal w zwierzęcy sposób do jakiegoś człowieka, zupełnie go ignorując.
Zależało mu na hrabiance do tego stopnia, że prawdopodobnie stłamsiłby w sobie
ból, stawiając dobro Lizz ponad swoje, lecz na pewno nie byłoby mu łatwo
obserwować, jak miłość jego życia odnajduje szczęście w ramionach innego.
Pragnął mieć ją tylko dla siebie. Być przy niej, chronić i dbać o nią każdego
dnia i każdej nocy, wiedząc, że w sercu szlachcianki było dla niego szczególne miejsce.
— Panie
Sebastianie? — mruknęła Kate, delikatnie dotykając dłonią ramienia kamerdynera.
Michaelis
spojrzał na nią nieprzytomnie. Zamyślił się, nie pierwszy raz. Odchrząknął i,
jakby nigdy nic, zdjął czajnik i odczekawszy chwilę, by woda osiągnęła idealną
temperaturę, zalał nią liście.
— Nie stój tak,
przenieś filiżanki na wózek — pogonił przyglądającą mu się służącą.
Irytowało go
niezwykle przenikliwe spojrzenie dziewczyny. Nie wiedział czemu, ale mimo tego,
że nie działała już na niego żadna anielska magia, nie czuł się swobodnie w
obecności Kate. Była jednym z tych ludzi, podobnie jak jego pani, którzy
potrafili dostrzec, że pod jego idealną maską kryje się coś więcej. Wprawdzie
brunetka jeszcze go nie przejrzała, ale była na dobrej drodze. Czuł to,
widział, ilekroć na nią patrzył.
~*~
Po śniadaniu
Michaelis zabrał Elizabeth na trening. Dziewczyna cieszyła się ostatnimi
chwilami spokoju, wiedząc, że Tomoko wyciągnie z niej całą prawdę i wtedy
poczuje się jeszcze gorzej i już zupełnie nie będzie umiała sobie poradzić. Miała
ochotę wrócić do sypialni demona, zakopać się wraz z nim w pościeli i nie
wychodzić z łóżka, póki jej problemy nie rozwiążą się same. Rzadko uciekała od
przeciwności losu, ale te, które dotyczyły emocji, wybitnie dawały jej się we
znaki i wcale nie chciała stawiać im czoła. Czasem żałowała, że nie potrafiła
kryć się z uczuciami tak doskonale jak Sebastian. Nie z takimi. Gdyby chodziło
o zwykłą złość, radość, smutek – nie miałaby problemu. Ale to była miłość, ta
długo więziona w sercu, która wreszcie zaznała wolności. Jej siła była dla
hrabianki zwyczajnie niemożliwa do okiełznania.
— Sebastian? —
mruknęła Lizz, gdy na samym początku ćwiczeń demon pomagał jej wykonywać pełne
ruchy nogami.
— Słucham,
Elizabeth? — odparł z taką lekkością, że aż z zazdrości wbiła paznokcie w
materac.
Sama też
pragnęła być tak swobodna, jak on. Nie mogła pojąć, dlaczego stanowiło to dla
niej taki problem.
— Jak ty to
robisz? Jesteś taki spokojny i naturalny, a ja od rana czuję się tak, jakby
mnie obserwowano ze wszystkich stron. Na dodatek Tomoko, przecież nie dam rady
zachować tajemnicy!
— Dlaczego
nazywasz to tajemnicą? Przecież jesteś w gronie przyjaciół, prawda? Byłem
przekonany, że oni i tak o tym wiedzą. Za bardzo się tym przejmujesz — uspokajał
ją łagodnym tonem.
— Nie. To ty
przejmujesz się za mało — stwierdziła stanowczo. — Może nie zależy ci tak
bardzo, jak mi i dlatego nie robi to na tobie wrażenia.
— Elizabeth… —
westchnął demon.
Rozumiał jej
wątpliwości i irracjonalny wstyd, ale brak wiary w jego uczucia i umniejszanie
im zwyczajnie go raniło. Delikatnie postawił nogę nastolatki na podłodze,
przysunął się do niej i musnął palcami jej policzek, przesuwając je po konturze
szczęki, szyi i ponownie wracając na twarz, lekko pieszcząc jej wargi.
— Jesteś dla
mnie najważniejsza na świecie. Nie wątp we mnie, to boli — mruknął nęcąco do
ucha nastolatki, a kiedy poczuł, że zadrżała, uśmiechnął się i złożył na jej
ustach delikatny pocałunek. — Gdyby mi na tobie nie zależało, zostałbym w
piekle — dodał już zwyczajnie, tym typowym dla siebie, lekkim tonem, z jakim
wypowiadał się na temat tych wszystkich spraw, które zwykłym śmiertelnikom
potrafiły spędzać sen z powiek przez tygodnie.
— Masz rację,
przepraszam — powiedziała ciężko, spuszczając wzrok. — Zwyczajnie sądziłam, że
to będzie jakieś łatwiejsze i bardziej naturalne, ale najwidoczniej się
myliłam. Nie pierwszy raz.
Sebastian
zaśmiał się ciepło i pomógł dziewczynie wstać. Nie ciągnęli dalej tematu, nie
było ku temu powodu. Elizabeth musiała po prostu znaleźć swój sposób na powrót
do normalności, nie można było tego obejść, jedynym, co mogło jej pomóc, był
czas. Dlatego też skupili się na ćwiczeniach, bo to w ostatnim czasie
wychodziło dziewczynie coraz lepiej. Po tym, jak w niewyjaśniony sposób poczyniła
ogromne postępy, demon szacował, że przed końcem stycznia powinna być w stanie
poruszać się bez kul. Jednak nie powiedział jej o tym. Wiedział, że jeśli to
zrobi, jedynie wzmoże jej niecierpliwość, a wtedy znów będzie próbowała
przekraczać wszelkie granice własnej wytrzymałości, co tylko by jej
zaszkodziło.
Po ćwiczeniach
hrabianka wraz z Timmim poszła do ogrodu, gdzie pod bacznym okiem Michaelisa
lepili bałwana. Dziewczyna tłumaczyła chłopcu, jak poprawnie uformować kule,
jaka różnica wielkości jest najodpowiedniejsza, jakie powinny być dokładne
proporcje każdego elementu, by śnieżna postać prezentowała się możliwie
najlepiej, a wszystko to w międzyczasie uzupełniała o pokazową budowlę z
białego puchu wykonaną w dużo mniejszej skali. Elizabeth nie była jeszcze w
stanie samodzielnie pchać ciężkich śnieżnych brył – dlatego właśnie był z nimi
Sebastian, by wesprzeć dwójkę szlachciców pomocną dłonią. Początkowo pracowali
sami, ale kiedy kule osiągały pokaźne rozmiary, pomoc kamerdynera była
niezbędna.
Po godzinie
pracy trzy postawione na sobie bryły ozdabiały zasnute bielą rośliny otaczające
niewielki plac w głębi ogrodu. Wokół niego rosły głównie drzewa iglaste, które
nadawały cudownego, świątecznego klimatu, szczególnie gdy powiew wiatru strącał
część śniegu z gałęzi, odkrywając przed błękitnymi oczyma soczystą, ciemną
zieleń swych liści.
Czyżby pierwszy komentarz ? Chyba tak xd no to muszę przyznać, że Lizzy mnie nie zawiodła. Dokładnie takiej reakcji się spodzewałam. Niedługo pewnie pogada z Tomoko i to będzie dojść interesująca rozmowa ^^ Rozdział jak zwykle wyszedł świetnie. I co tu dalej mówić. Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńDzięki ♡. Cieszę się, że Cię nie zawiodła. Starała się być odpowiednio nieporadna xDDDD. Teraz trzeba czekać, aż się ogarnie. To może potrwać... xD
UsuńNie mam weny na jakiś bardziej kreatywny komentarz, ale ważne, że on jest. Musi im być teraz bardzo ciężko odnaleźć się w tej sytuacji, nie tylko Lizz, ale i Sebastian czuje się zagubiony. I jak tu zachowywać się naturalnie ? Szczególnie przy śniadaniu jak co chwila się zerka na Sebastiana. Dla niego to nie problem, bo jest on demonem,zawsze taki spokojny i opanowany ( podziwiam go za to i jednocześnie zazdroszcze xd) , ale dla Lizz to już wyznanie ukrywać swoje emocje . Prędzej czy później i tak ktoś się dowie taa czekam na rozmowę z Tomoko robi się ciekawie XD Zastanawiam się też czy mieszkańcy posiadłości zaakceptują fakt, że kamerdyner i Elizabeth darzą siebie uczuciem nawzajem, gdyż według społeczeństwa ktoś pokroju Lizz nie powinien spouflać się ze służącym, a co dopiero żywić do niego uczucia, ale Sebastian nie jest tylko kamerdynerem, nie zapominajmy jest także JEJ DEMONEM .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do soboty :*
Służący nie mają z tym problenu. Oni już od bardzo dawna czuli, ze między nimi coś jest, a po tym, jak w trzecim tomie Sebastiana nie było, wszystkie ich wątpliwości rozwiały siè do reszty. Problemem będą za to ludzie w mieście. Dla nich taka sytuacja jest czymś nieodpowiednim. No ale zobaczymy, jak to będzie. Poradzą sobie JAKOŚ. Przynajmniej wreszcie są razem, no i mogą dać upust swoim uczuciom. Nie muszą się już hamować, jak dotąd, więc warto się potrudzić xD.
UsuńDzięki za komcia. Dziś jest z nimi strasznie słabo, a Twój i tak wyszedł całkiem ambitny jak na brak weny :P.
Do zobaczenia w sobotę ♡.
BOŻE TO BYŁO CUDOWNE :3 Mój foch na Sebcia właśnie się skończył :) Relacje w miarę normalne.. przynajmniej ze strony lokaja bo Lizz wyraźnie dziś nie jest sobą :D Rozmowa z Tomoko.. będzie gorąco :3 Sebastian też ma problemy, za dużo ludzi jest o krok od poznania tajemnicy. Najpierw Tomoko, potem o mały włos James, następnie prawdę poznał Tai a teraz dodatkowo o włos od poznania prawdy jest Kate, którą przysłał Michał / Artur. I czemu raz Timmy nazywa Lizzy kuzynką a chwilę później siostrą ? No i co takiego Sebastian zrobił jego ciotce ? Kiedyś taka posępna, zasadowa kobieta która na metr do Timmiego by nie dopuściła młodej Roseblack a teraz pozwala mu ją odwiedzać coraz częściej. Ten fragment jak ona mówi " mój ukochany " a on jej odpowiada zaś Lizz dostaje zawału był przeuroczy... demony :D ich zasięg słuchu jest niesamowity. To by było tyle...
OdpowiedzUsuńWenki i widzimy się w następnym rozdziale. Ale by było zabawnie, jakby a) James powrócił i dowiedział się o związku Lizz z kamerdynerem b ) Epignos też by się dowiedziała o " zdradzie " męża. Ciekawe co by zrobiła :) Teraz jest serio koniec
Hahaha. Sebuś dawno, dawno temu (w drugim tomie jeszcze) bzyknął ciotkę i od tego czasu jej się nastrój poprawił. Widać liczy na coś więcej podczas świąt hahahahaha xD.
UsuńLizzy nie jest sobą, to fakt, ale kciukamy za to, żeby się ogarnęła. Za to Sebastian radzi sobie dobrze, w końcu to demon, jakżeby mogło być inaczej?
Cóż, dziękuję za komcia i cieszę się, ze rozdział Cię rozbawił.
Do zobaczenia w kolejnym! :*
Jest już późn , jestem zmęczona i wstaję o piątej wiec nie będzie to jakiś ambitny komentarz. No wiec tak : zachowanie Lizzy można było się spodziewać w końcu to dla niej całkiem nowa sytuacja. Sebastian jak zawsze opanowany - jak na demona przystało. Ledwo się powstrzymywałam od śmiechu (Wiesz. Noc. Rodzice w pokój obok. Ja niby śpie) jak sprawdzał czy ma gorączkę. Miłość miłością ale nie był by sobą gdyby jej nie po dokuczał. Już niemogę się doczekać rozmowy z Tomok. To będzie bardzo interesujące.
OdpowiedzUsuńDobranoc i do następnego :*
Dzięki, ze jednak coś nastukałaś ♡.
UsuńTak, Sebuś się trzyma, no i doskonale bawi. A jak w pewnym momencie zrobi mu się ciężej, to już w ogóle będzie zabawnie xD.
Też już padam na ryj xD.
Do zobaczenia w następnym. Mam nadzieję, że Cię nie zawiedzie :*.
Nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńSzepnę ci słówko o teście Lovetta, niech w to się Sebastian pobawi, będzie fachowo xD ciekawe, czy Lizz osiągnie w tej skali dwa punkty. Mam nadzieję, że tak.
No i co jeszcze... Tomoko wściubia nos w nie swoje sprawy, Sebuś ma anielską cierpliwość i tylko Kate na razie interesuje mnie najbardziej, bo jest niezwykle naturalna w tym wszystkim.
No bo Tomoko muuusiii wiedzieć, co się dzieje. W końcu to podboje sercowe jej ukochanek przyjaciółki. Nie wyobrażam sobie, żeby miała odpuścić xD. To by było do niej niepodobne.
UsuńNo a Kicia jest Kicią i tyle w temacie xDDDD.