Duży, nie, ogromny dom... Pewnie udałoby się w nim zmieścić całą
dzielnicę handlową. Byłoby żywo i... strasznie głośno. To okropne, głośne echo niemiłosiernie
roznosi każdy dźwięk. Odbija się od ścian i znów do mnie wraca. Jakby ktoś tu
był, chociaż nikogo nie ma. Nigdy nikogo nie ma. Kiedyś byli tu ludzie, ale zniknęli.
Już nawet nie pamiętam, kim byli. Pozostała tylko ciemność. Przyjemna, niemal kojąca, otaczająca wszystkie korytarze i pokoje. Wiatr hula pomiędzy
wytapetowanymi ścianami, kurz zbiera się na zdobionych posadzkach. Te piękne
poręcze, błyszczące podłogi, ręcznie robione meble – dla kogo to wszystko?
Słońce ledwo dociera przez dziesiątki brudnych szyb, tańcząc pomiędzy
drobinkami unoszących się w powietrzu tumanów kurzu. To wszystko jest zbyt duże.
Czuję, że coś jest nie tak. Nie powinnam być tu sama, wiem to na pewno. Tylko.... Dlaczego jest inaczej? Gdzie się podzialiście, kimkolwiek jesteście? Kim jestem
ja, i co to za miejsce? Czy to mój dom? Czy ta osoba ze zdjęcia to ja? A oni?
Moja rodzina?
Za oknem widzę ogród. Zaniedbany, wysuszony... Kolczaste pnącza
okalają marmurowe rzeźby przedstawiające różne, antyczne postaci. Przez okno
wychodzące na ogród widać nawet pomnik Kopernika trzymającego w dłoniach sferę
armiralną. Usytuowana naprzeciwko wejścia fontanna, otoczona dawno niestrzyżoną
trawą, wyschła już dawno temu. Długo nikt nie dbał o to miejsce. A może... Może
ja nie żyję? Może jestem duchem? Nie, słyszę odgłos swoich butów. Gdybym była martwa, nie mogłabym ich słyszeć. Duchy nie mają postaci fizycznej – tak zawsze
mówił tata. Więc, może to piekło? Czy pamiętałabym swoją śmierć?
Lustro! Widzę swoje odbicie. Długie falowane włosy koloru
ciemnego wina, błękitne oczy – to ja, ta dziewczyna ze zdjęcia, teraz jestem
pewna. Mam na sobie podartą, czarną suknie z falbaną. Zrywam ją z siebie.
Zostawiam jedynie jedwabną halkę, równie ciemną, jak sukienka, podkreślającą
kształty mojego wychudzonego ciała. Wyglądam jak trup – cała blada, podrapana i
posiniaczona, z ogromnymi worami pod oczami. Wszędzie na skórze widzę blizny. Co
mi się do diabła stało?!
Głupia... Możesz krzyczeć i tak nikt ci nie odpowie. Może jedynie
trzepot skrzydeł wystraszonych ptaków wzbijających się w powietrze z parapetu
okna. Kładę się więc na wielkim łóżku i okrywam zakurzoną, satynową kołdrą.
~*~
Co to za
krzyki? Czyżby ktoś się zjawił? Niewiele widzę, przez zaklejone powieki
rozmazuje mi się obraz. Jacyś ludzie krzyczą coś niewyraźnie. Jestem taka
słaba, chcę spać. Nie chcę przyjmować teraz gości. Zostawcie mnie, proszę… Nie
zbliżajcie się. Kim jesteście? Czego chcecie?! ZOSTAWCIE MNIE!
~*~
– Aa!
Czerwonowłosa
dziewczyna ocknęła się z cichym krzykiem. Przetarła oczy i ze zdumieniem zdała
sobie spraw, że płakała przez sen. Usiadła i oparła się o drewniane, pozłacane wezgłowie łóżka, ścierając krople potu z czoła. Mały zegar na nocnym stoliku wskazywał
siódmą rano. Rzadko bywała na nogach o takiej godzinie, zdecydowanie wolała
spać do południa i zarywać noce. W ciemności czuła się dużo pewniej. Mrok był jej
naturalnym środowiskiem, tylko w jego objęciach czuła się w pełni bezpieczne. Zamknęła
oczy i próbowała przypomnieć sobie koszmar, który doprowadził ją do łez. Niewiele
było sytuacji, w których zdarzało jej się płakać. Tak naprawdę, już od bardzo
dawna tego nie robiła, nie lubiła okazywać słabości.
Przeklęła pod nosem, niezadowolona ze swojej
bezsilności względem sennych wspomnień. Pociągnęła złoty sznur wiszący tuż przy
baldachimie i z ciężkim westchnieniem opadła na poduszki. Czekała.
Po kilku minutach ktoś zapukał do
drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Wysoki, młody mężczyzna o
niewiarygodnej urodzie, ubrany w czarny frak, uśmiechnął się do niej łagodnie.
Kosmyk ciemnych włosów niesfornie opadał na jego twarz, przesłaniając jedno z krwistoczerwonych
oczu.
– Pozwoliłam ci wejść? – zapytała
sucho.
– Dzwoniłaś, panienko. Przyniosłem
śniadanie – odpowiedział łagodnie, ignorując wyraźną irytację dziewczyny. – Przygotowałem
łososia i sałatkę miętową. Do tego tosty i bułeczki maślane – zaprezentował jej
poranne menu.
Ze zdobionego, porcelanowego dzbaneczka nalał gorącej
herbaty, po czym ukłonił się lekko i nieznacznie się odsunął. Czerwonowłosa popatrzyła ze znużeniem na
filiżankę.
– Earl Grey… – burknęła pod
nosem. – Co mamy dziś w planie? – zapytała po chwili zdecydowanie bardziej ochoczo.
Usiadła na skraju łóżka i pozwoliła, by delikatne dłonie
odziane w śnieżnobiałe rękawiczki pomogły jej założyć ubranie. Rozszerzana w
biodrach, fioletowa suknia z jasną falbaną sięgała jej ledwie do kolan.
Usiadła. Gdy służący dokończył wiązanie wstążki przy jej szyi, wyciągnęła w jego stronę
wątłą, bladą nogę. Z gracją i niezwykłą ostrożnością, jakby bał się, że zrobi
jej krzywdę, mężczyzna naciągnął nastolatce podkolanówki. Czarne buty do połowy
łydek założyła i zawiązała sama –nie lubiła, kiedy robił to za nią. Zawsze
uważała, że wiązał zbyt lekko.
– Po śniadaniu trening sztuk
walki, o czternastej spotkanie z właścicielem przedsiębiorstwa herbacianego. Po
obiedzie lekcje z profesorem Lauri’m – referował służący.
– Dobrze, niech będzie. Dziękuję
Sebastianie. – Uśmiechnęła się niewyraźnie i gestem ręki dała mu do
zrozumienia, żeby wyszedł.
Położył dłoń na piersi, delikatnie skinął głową, po czym
odwrócił się i skierował do wyjścia.
– Sebastian… – Zatrzymała go, gdy
chwytał dłonią klamkę.
– Tak, panienko?
– Zadbaj o to, żeby wszystko
poszło dziś tak, jak trzeba. Wiesz, o czym mówię…
– Yes, my lady. – Pokłonił się i
wyszedł.
Zamknął drzwi i zatrzymał się tuż za nimi. Przez głowę
przeszło mu wspomnienie szczupłego, bladego ciała dziewczyny – smukłe dłonie, wystające
kości biodrowe i ledwie zaokrąglony dekolt.
– Na obiad muszę przyrządzić coś naprawdę pożywnego – pomyślał i
sprężystym krokiem pełnym gracji ruszył w stronę kuchni.
Szedł
długim korytarzem po czerwonym, nieskazitelnie czystym dywanie. Mijał kolejne
pomieszczenia. Z każdym krokiem narastało w nim dziwne uczucie niepokoju. Jakby
czegoś brakowało. Przechodził niedaleko kuchni, za którą znajdowały się kwatery
służby. Było zbyt cicho. W pewnym momencie podłoga zadrżała, a po chwili usłyszał
krzyk dobiegający zza lekko uchylonych drzwi na końcu korytarza. Westchnął z
ulgą i niezadowoleniem zarazem. Po paru sekundach był już na miejscu. Rozejrzał
się po pobojowisku w kuchni, dostrzegając wielką dziurę w ścianie, po której
jeszcze piętnaście minut temu nie było nawet śladu. Targający nim niepokój
zniknął.
– Thomas, Jeanny, co tu się
stało?
Na środku pomieszczenia stała dwójka umorusanych sadzą ludzi
w podziurawionych ubraniach.
– Panie Sebastianie! – krzyknęła
młoda blondynka. – Przepraszam, nie chciałam. Próbowałam przenieść donice ze
szklarni, kiedy zobaczyłam ptaszka i… – próbowała tłumaczyć, zalewając się
łzami.
Mężczyzna westchnął i położył dłoń na ramieniu dziewczyny,
zmuszając ją tym samym, by na niego spojrzała.
– Uspokój się i wracaj do pracy –
powiedział spokojnie z uśmiechem na ustach, doskonale ukrywając narastającą
irytację.Pokojówka skinęła głową, wytarła twarz i wybiegła na dwór
przez otwór w ścianie.
Dwaj
mężczyźni zostali sam na sam w usmolonej i zabałaganionej kuchni. Mierzyli się
wzrokiem, oboje niezwykle skupieni, jakby prowadzili wewnętrzną walkę. Żaden z
nich nie zamierzał się poddać. W pewnej chwili napiętą atmosferę niemej
potyczki przerwało głośne westchnienie blondyna w białym kitlu.
– Próbowałem podrasować ten stary
piec, nie będę przepraszać – powiedział
obrażony kucharz, krzyżując ręce na piersi.
Delikatnie wypchnął podbródek do przodu, by wyglądać na
poważniejszego, jednak nieustępliwy, lustrujący wzrok lokaja, który bez słowa i najmniejszego drgnięcia wpatrywał się w niego, sprawił, że cała pewność
siebie mężczyzny odeszła w niepamięć. Zaczął się nerwowo wiercić, próbując zachować
luzacką postawę mającą zamaskować strach. Lokaj poruszył się nieznacznie, na co
blondyn zareagował stłumionym piskiem.
– Sprzątnij ten bałagan… I proszę
zachowuj się jak dorosły. Jak dorosły, dobrze?
Sebastian odwrócił
się na pięcie i opuścił pobojowisko. Musiał przygotować się do lekcji dla
panienki. Potrzeby i wymagania szlachcianki zawsze stały dla lokaja na pierwszym
miejscu.
– P-p…Powtórzył to dwa razy –
wyjąkał stojący pośrodku zgliszczy, już nie tak pewny siebie, Thomas.
– Musieliście nieźle go
zdenerwować – zaćwierkał radośnie głos zza ściany. – Podobno ma się dziś zjawić
gość. Wszystko musi być idealne – kontynuował rozbawiony, nastoletni chłopak,
pokazując się współpracownikowi.
– Tai! Ile razy ci mówiłem, żebyś
się tak nie skradał? I dlaczego jesteś tutaj, miałeś się zająć ogrodem razem z
Jeanny, prawda? Jeśli Sebastian zobaczy, że się obijasz, dopiero się
zdenerwuje! –krzyczał kucharz, żywiąc szczerą nadzieję, że nastolatek nie
dostrzeże przerażenia, które wciąż czaiło się w jego oczach.
– Już dawno go przygotowałem… – ziewnął
niski, krótko ścięty brunet. – Tylko wy jesteście tutaj niekompetentni! –
zaśmiał się wyniośle.
Na jego usta wstąpił złośliwy uśmiech, a chwilę potem nastolatek zniknął za ścianą, zza której początkowo się wyłonił. Przez chwile
było jeszcze słychać stukot jego znoszonych, ulubionych butów, klapiących
podeszwą o marmurową posadzkę.
~*~
Unik. Cios. Blok. Uderzenia były
tak mocne, że szlachcianka nie dawała rady trzymać dłużej gardy. Odskoczyła w
tył. Widząc, jak naciera na nią przeciwnik, spróbowała wyprowadzić kontrę,
jednak mężczyzna był na to gotowy. Pochylił się i korzystając z siły
rozpędu ich obojga, płaską dłonią uderzył hrabiankę w brzuch. Cios sprawił, że
zakręciło jej się w głowie. Dysząc ze zmęczenia, jeszcze raz podjęła próbę
ataku, jednak służący chwycił jej rękę w nadgarstku i pociągnął w swoją stronę.
Mocne szarpnięcie sprawiło, że potknęła się o własne nogi, zupełnie tracą
równowagę. Zamknęła oczy, czekając na zderzenie z zimną, kamienną podłogą, nie
mając już nawet siły, by zamortyzować upadek. Zamiast uderzenia, poczuła jednak
rwanie w barku.
– Nie myślałaś chyba, że pozwolę
ci rozbić tę piękną twarz tuż przed spotkaniem? – Usłyszała złośliwy głos. Lokaj pomógł dziewczynie
stanąć na nogi, wciąż trzymając ją za rękę, gdyby znów miała zamiar upaść.
Popatrzyła mu prosto w oczy i wyszarpnęła dłoń z uścisku. Był
tak mocny, że na jej skórze momentalnie pojawił się siniec.
– Myślałam, że dasz mi dzisiaj
bardziej popalić – odpowiedziała, rozcierając obolałą rękę.
Mimo brutalności, jaka towarzyszyła ich treningom, nigdy nie
denerwowała się i nie wypominała brunetowi żadnego sińca ani rany, powstałych podczas
walki. Ćwiczenia były w końcu jej własnym pomysłem. Młoda hrabianka nie może
być przecież bezbronna. Nie może polegać jedynie na swoim słudze, to jest
lokaju. Musi umieć o siebie zadbać, dlatego rozkazała mu, by nauczył ją
walczyć. Bo kto zrobi to lepiej niż, idealny pod każdym względem, lokaj-demon,
który jest jej śmiertelnie oddany?
– Trochę tylko szkoda ubrań,
lubiłam ten zestaw – westchnęła, spoglądając w oprawione złotem, wielkie
lustro.
Miała na sobie czarną bluzkę z rękawami rozszerzanymi do
połowy przedramienia, nieznacznie odkrywającą brzuch. Do tego ciemne, podarte,
luźne spodnie do kolan przewiązane czerwoną chustą – ubranie, które przypłynęło
do niej z samej Japonii.
– Proszę się nie martwić,
przygotuję panience nowy, identyczny, jeśli tego sobie panienka życzy – odparł kamerdyner, zakładając frak.
– Nie trzeba – mruknęła i
oddaliła się bez zbędnych rozmów.
Sebastian pozbierał sprzęt do ćwiczeń, porozrzucany po całym
pomieszczeniu, poukładał na półki poprzewracane antyczne eksponaty, a następnie
umył podłogę. Pod koniec pracy stanął w drzwiach pomieszczenia, położył ręce na
biodrach i dokładnie powiódł wzrokiem po uprzątniętym wnętrzu, delikatnie się uśmiechając.
– Dobra robota – pochwalił sam
siebie.
Z kieszeni okrycia wyciągnął mały, srebrny zegarek. Drobne, zdobione
wskazówki na jego tarczy pokazywały godzinę dwunastą.
– Mam tak mało czasu – szepnął
sam do siebie.
Przygotowania
do przyjęcia gości były niezwykle ważne i absorbowały całą uwagę, zarówno
kamerdynera, jak i jego podwładnych. Wszyscy pochłonięci byli pracą, by rezydencja i jej wnętrza wyglądały doskonale i by spotkanie przebiegało bez żadnych zakłóceń. Jak przystało na dom rodu Roseblack, gość
musiał czuć się wyjątkowo, dlatego wszystkich przygotowań osobiście pilnował
Sebastian. Był jedyną osobą w całym tym bajzlu, kompetentną na tyle, by
przygotować prawdziwą ucztę, zapewnić rozrywkę i przy okazji trzymać nieudolną
służbę z dala od kłopotów. To ostatnie zadanie było najtrudniejsze. Trójka
nieporadnych ludzi – właściwie bardziej imitująca służących niż nimi będąca,
którzy nigdy nie dają rady wykonać swojego zadania bez nieprzewidzianych
komplikacji, a co gorsza wprowadzających tylko dodatkowy chaos – nie należała do
najprostszych w obyciu. Teraz na szczęście siedzieli spokojnie w ogrodzie,
zajmując się sprzątaniem w mało widocznym miejscu, tak na wszelki wypadek. Demon
wolał wykonać większość pracy sam, niż powierzyć coś naprawdę istotnego ich
niepewnym rękom – lepiej było dmuchać na zimne.
Dochodziła druga popołudniu.
Mężczyzna skierował się w stronę gabinetu hrabianki, by poinformować ją o
zbliżającym się spotkaniu. Zapukał do drzwi. Słysząc ciche „wejść” otworzył je
i stanął naprzeciwko biurka, przy którym dziewczyna czytała książkę. Nogi, odziane
w skórzane buty do połowy łydek, trzymała założone na stole, bujając się na
krześle. Zupełnie nie obchodziło jej, że taka pozycja nie przystoi młodej
damie, chociażby ze względu na fakt, iż sukienka osunęła się w kierunku
bioder, odsłaniając znaczną część ud.
– Co? – burknęła, spoglądając
znudzonym wzrokiem na lokaja, który z typowym dla siebie, niewyraźnym uśmiechem
z nutą ironii, stał bez ruchu, oczekując pozwolenia, by przerwać jej lekturę.
– Zbliża się pora spotkania z
naszym gościem. Czy zechciałaby się panienka przebrać? – zapytał, mierząc ją
wzrokiem.
– Coś jest nie tak z moim
strojem? – popatrzyła na sukienkę, którą sam wybrał dla niej tego ranka. –
Wygląda w porządku, prawda?
– Tak panienko, sugerowałbym
jednak coś bardziej eleganckiego na dzisiejsze spotkanie z Panem Hollandem,
przedstawicielem przedsiębiorstwa herbacianego. Jest bardzo ważny dla firmy
panienki, więc…
– Masz rację. Chodź – przerwała
mu, nie chcąc wysłuchiwać dalszej części kazania, które najprawdopodobniej
zakończyłoby się jakimś złośliwym komentarzem na temat niestosowności jej ubioru
i zachowania.
Z głośnym huknięciem odłożyła książkę na biurko. Wyszła z
gabinetu i wraz z Sebastianem kroczącym tuż za nią, udała się do sypialni, by wybrać odpowiedni strój. Otworzyła wielką szafę stojąca
naprzeciwko łóżka i rozglądała się po jej zawartości, jednak nie mogła się na
nic zdecydować.
– Sebastian! – krzyknęła
niezadowolona.
– Słucham, panienko?
– Pomóż mi wybrać sukienkę. Nie
mam na to dzisiaj najmniejszej ochoty – rozkazała.
Mężczyzna poparzył na nią z lekkim zdziwieniem, jednak po
chwili uśmiechnął się, wydając z siebie ciche mruknięcie. Nie był to pierwszy
raz, gdy kazała mu wybierać sobie strój, kiedyś nawet wymsknęło jej się
stwierdzenie, że ma niesamowity gust, ale tuż potem wydała serię bezsensownych
rozkazów, by odwrócić jego uwagę od pochwały. Tym razem nie chodziło o dobry
wygląd. Widział, że dziewczyna jest w kiepskim nastroju. Cały dzień zachowywała
się inaczej niż zwykle, jakby coś ją trapiło, jednak lokaj postanowił nie
pytać, co ją martwi. Przynajmniej nie teraz.
Szlachcianka
zrzuciła z siebie ubrania i usiadła na skraju łóżka, czekając, aż lokaj
wybierze odpowiednią kreację. Co chwilę dotykała fioletowego znaku na swoim
karku, który częściowo ukrywał się we włosach. Była zadowolona z jego
umiejscowienia, nie musiała zbytnio przejmować się ukrywaniem go przed ludźmi.
Gdyby musiała ciągle martwić się o to, że ktoś go dostrzeże, chyba by
oszalała. Była wdzięczna, że nie znajdował się w tak widocznym miejscu jak
dłoń, co w przypadku kamerdynera nie stanowiło większego problemu z powodu
ciągle noszonych przez niego rękawiczek, jednak dla niej stanowiłoby pewną niedogodność.
Nie lubiła ograniczeń, nawet tak drobnych. Zdawała sobie jednak sprawę, że coś
tak kontrowersyjnego, jak znak przymierza z istotą piekielną, nie powinno stać
się obiektem zainteresowania szlacheckich kręgów.
– Sądzę, że ta powinna być
idealna. – Lokaj z dumą pokazał nastolatce wybraną przez siebie, długą,
krwistoczerwoną suknie z czarnym wykończeniem i lekkim dekoltem.
Dziewczyna zmierzyła ją wzrokiem i kiwnęła głową, aprobując wybór Sebastiana. Ten podszedł do hrabianki i powoli zaczął ją przebierać.
– Proponowałbym spiąć włosy, to
doda panience elegancji – powiedział, podnosząc jej długie, gęste loki, by zawiązać sznurki
gorsetu. Były aksamitne w dotyku i pachniały różami, a ich kolor niesamowicie hipnotyzował bruneta. Jak jej krew,
jak jej dusza. Ciężkie westchnienie jego pani, przepełnione wyraźnym
niezadowoleniem, świadczyło o tym, że ścisnął znienawidzoną przez nią część
garderoby odpowiednio mocno.
– Lepiej nie – odpowiedziała i
ponownie dotknęła znaku na karku.
Widząc jej gest, lokaj zmarszczył brwi. Dokładnie przyjrzał się
znamieniu, jednak nie dostrzegł niczego niepokojącego.
– Rozumiem. W takim razie proszę
przygotować się do przyjęcia naszego gościa, jego powóz już się zbliża.
– Mhm. – Kiwnęła głową i ostentacyjnie
stukając obcasami lakierek, opuściła pokój.
===========================
Patrząc na to teraz, dochodzą do wniosku, że przede mną jeszcze sporo pracy, by brzmiało to tak, jakbym chciała. Ciekawie i tajemniczo. Na razie jednak zostaje w takiej formie, mam nadzieję, że nie jest aż tak tragicznie, jak mi się wydaje.
Ach, zapomniałabym! Jeśli macie pomysł na tytuł rozdziałów, piszcie w komentarzach - nienawidzę tytułować niczego, co piszę, dlatego na moim dysku całe opowiadanie nazywa się po prostu "1". Wymyślenie tytułu na bloga było dla mnie straszną męką, więc nie krępujcie się rzucać pomysłami, prawdopodobnie będę z nich korzystać.
Myśle, że przydał ci się by jakiś komentarz pod tym postem. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Ten blog znalazłam przypadkiem, z czego jestem niezwykle zadowolona. :)
OdpowiedzUsuńOkey to lecę dalej czytać :)
Haha, ojej. Dziękuję :)
UsuńDzisiaj znalazłam twojego bloga przez fb XD Zaciekawiło mnie to i weszłam. Nie zawiodłam się 1 rozdziałem :D Taki tajemniczy ...i ta muzyczka klimatyczna (fajnie że z Kurosza,bo są w nim świetne utworki^^) Ide czytać reszte *u*
OdpowiedzUsuńArigato^^
UsuńPostawiłam na soundtrack z anime, ponieważ jestem nim ogromnie zachwycona. Towarzyszy mi podczas pisania każdego rozdziału :)
Życzę miłej lektury.
Pozdrawiam
Nami
Ja też uwiewlbiam muzykę z Kuroshitsuji, jest wspaniała ^^ Większość mam na telefonie i słucham, kiedy się da :) Nawet z powodu Sebastiana zainteresowałam się muzyką poważną...
UsuńJa też uwiewlbiam muzykę z Kuroshitsuji, jest wspaniała ^^ Większość mam na telefonie i słucham, kiedy się da :) Nawet z powodu Sebastiana zainteresowałam się muzyką poważną...
UsuńTeż zaczęłam jej słuchać zdecydowanie częściej xD. Widać on tak na nas działa <3.
UsuńHej ^^ Najpierw się przywitam xD Twojego bloga znalazłam przypadkiem przed chwilą przez fb, a że jest związany z Kuroshitsuji *_* czyli moim number one Anime postanowiłam przeczytać pierwszy rozdział :-D I powiem, że się nie zawiodłam ^_^ Już kocham twojego bloga i co tu by dalej gadac :3 Lece czytac kolejne rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńObiecałam, że wpadnę i jak widać, obietnicy nie złamałam. ;)
Kto je sałatki miętowe, ja się pytam?! Mięty to nawet z czekoladą nie da się zjeść.
Nie jest tragicznie, co Ty gadasz. Na razie nie jestem w stanie ocenić tego, co piszesz, ponieważ to I rozdział I tomu dopiero. Wykryłam dwie literówki, jehe, no ale nikt nie jest idealny przecież. Podoba mi się to, że jakbyś zachowała służących, jednocześnie ich nie zachowując - inne imiona. Co do głównej bohaterki, haha, i tak pewnie będę sobie wyobrażać Ciela, przynajmniej na początku, ale to nie moja wina, że mam taki mózg. (; To, że dla Sebastiana było za mało czasu {jak zwykle zapewne} mnie rozbroiło. Aż mi się mordka uśmiechnęła. Plus, sztuki walki - to mi się podoba. Może da się z niej Nikitę zrobić jeszcze i niezłe szkody lokajowi wyrządzi - o ile to możliwe dla jakiegokolwiek człowieka.
Heh, nie wiem, jak można we śnie płakać - nie przydarzyło mi się to nigdy. Ślinić się, za to, najwyraźniej można. Kiedyś się obudziłam, to nieźle poduszkę umoczyłam, no ale to taki nieważny fakt z mojego życia, haha. ;)
Tak, tytuły dla rozdziałów stanowią często pewien problem, chociaż gdy się pisze coś nowego, sam tytuł opowiadania może być większym wyzwaniem.
Trzymaj się. (;
No dla mnie tytuły to tragedia xD. Nigdy nie wiem, jak coś nazwać i mam straszny problem się na coď zdecydować.
UsuńPierwszy tom jest generalnie słaby, bo to jest pierwsze, co napisałam, po 6 latach przerwy, czy iluś tam, więc to nie mogło być dobre. Ale im dslej w las, tym robi się lepiej i sensowniej. Teraz mogę powiedzieć, że jestem całkiem zadowolona z tego, jak piszę, chociaż i tak zamierzam ćwiczyć dalej.
A na bloga o japońskim nie mam siły. Wybacz. Grypa mnie dopadła i ledwie daję radę mangę tlumaczyć, a co dopiero próbować wiedzę przekazywać TT_TT
Czekam w aucie na mamę i jeszcze mam coś do zrobienia, zatem pewnie przeczytam kolejne rozdziały wieczorem. No ale i tak Elizabeth będzie dla mnie Cielem. Haha. Amen.
UsuńPadłam, hehe. No wiadomo, że początki nie są najlepsze, no ale bez przesadyzmu. Historie potrafią być genialne, tyle że zawierają nieco więcej błędów, oraz trochę gorzej człowiek dobiera słowa - tak to nazwijmy. Ja kiedyś pisałam, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie. Na razie mam inne priorytety. ;)
Nie szkodzi. Ja, póki co, japońskiego się nie uczę. Chciałam Cię jakoś wesprzeć, jako że wiadomo, że czasami bywają czasy, że człowiek poczyna rozmyślanie, po co mu właściwie nauka japońskiego bądź innego języka. Poza tym, gdybyś kontynuowała, to może przypadkiem bym się czegoś nauczyła przez czytanie. Wiadomo, że wolno i inni uczą się w większości bez pomocy Twojego bloga, no ale trochę wiedzy nie zaszkodzi.
Ale z japońskim kontakt masz codzienny, rozumiem?
Tak, w zasadzie tak. Co prawda lektorat man tylko 3h w piątki, ale jestem oddanym mangozjebem i nie ma dnia, żeby w moim życiu nie pojawiło się coś po japońsku, a nawet głupie oglądanie animca może być nauką. I ten moment, gdy oglądasz coś po raz kolejny, a tym rozumiesz dużo więcej w oryginale <3
UsuńJak ty wpadasz na takie zaj**iste pomysły? Świetnie piszesz, tak poza tym :3
OdpowiedzUsuńZnalazłam ten blog dopiero teraz z czego jestem naprawdę zdziwiona zazwyczaj jestem na bieżąco z blokami na temat Kuroshitsuji. Masz super pomysły i talent.��
OdpowiedzUsuńOk... Namówiły mnie zołzy jedne i tu weszłam. Nie powiem, zapowiada się ciekawie. Będzie parę tomów do nadrobienia, ale czego się nie robi dla przyjemności czytania? Wprawdzie rozdział stary, w końcu dwa lata temu dodany, ale widziałam już gorsze początki. Oczekuję czegoś ciekawego pod koniec mojej lektury i mam nadzieję się nie zawieść. Póki co, idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~ Halley S.
Życzę miłej lektury^^.
UsuńPoczątki są słabe, bo miałam 6 lat przerwy w pisaniu, musiałam się rozkręcić, ale z czasem robi się o niebo lepiej.
Witam, na Twój blog wpadłam przez szczęśliwy przypadek. Przeczytałam pierwszy rozdział i bardzo mi się spodobał! Jestem mile zaskoczona, że taki wierny fan Kuroshitsuji jak Ty, tak długo prowadzi tego bloga, czytałam już kilka blogów innych autorek ale te po kilku tygodniach je porzucały zasłaniając się szkołą/brakiem czasu itp itd... Dodaję Twój Skarb do ulubionych, życzę dużo weny i pozdrawiam Cię ciepło! Narcissus94
OdpowiedzUsuńAwwww, dziękuję ♡!
UsuńBardzo miło mi to słyszeć, szczególnie że ostatnio mam kryzys wiary w siebie :P. Pierwsze rozdziały są kulawe, ale jeśli przez nie przebrniesz, dalej będzie już tylko lepiej, także miłej lektury ♡!
Witam,
OdpowiedzUsuńw końcu zawitałam tutaj już z przeczytanym rozdziałem ;] no niestety jak pewnie pisałam, będzie to trochę ślimaczym tempem szło, ze względu na brak kiedy czytać...
a co do tego rozdziału bardzo ciekawie się zapowiada, ciekawi mnie ten cały pakt, jego historia....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, trafiłam tutaj już jakiś czas temu, ale dopiero teraz jednak zdecydowałam się, żeby przesiąść i czytać... więc jestem...
a co do tego rozdziału powiem, że bardzo ciekawie się zapowiada, a ten cały pakt, i jego historia bardzo mnie ciekawią....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, trafiłam tutaj już jakiś czas temu, ale dopiero teraz jednak komentuję...
a co do rozdziału powiem, że bardzo ciekawie się zapowiada, a ten cały pakt, i historia bardzo mnie ciekawią...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza