Jestem ciekawa, co pomyślicie o tym rozdziale, bo mi osobiście strasznie się spodobał. Nawet nie wiedziałam, że napisałam takie rzeczy, hahahaha. xD
Anyway, miłej lektury i widzimy się w środę. :)
===============
Niema wdzięczność, okazywana poprzez jego przenikliwe
spojrzenie, wzbudziła w dziewczynie zakłopotanie. Motyw, którym się kierowała
nie był szlachetny, nie zasługiwała na ten wzrok. Z jakiegoś powodu miała
wrażenie, że był zazdrosny. A może był to jedynie skutek porannej rozmowy,
którą mózg przetworzył po swojemu, płatając jej figla? Może w ten sposób
podświadomość dawała znać, czego pragnie? Bez względu na to, musiała zabić w
sobie wrażenie jego zazdrości, które z jednej strony było denerwujące, a z
drugiej schlebiało jej w specyficzny sposób.
Kiedy pozbył się rozcięcia, odwróciła się i podeszła do
drzwi.
– Daj
mu spokój na dziś – powiedziała, zatrzymując dłoń na klamce.
Stojący po drugiej stronie Seth, odskoczył jak poparzony i
szybko pognał do kuchni, próbując wywnioskować z rozmowy, co właściwie
wydarzyło się między jego przyjaciółką, a kamerdynerem. Cokolwiek to było, czuł
zazdrość. Nie brzmieli, jakby to dotyczyło pracy, a tym bardziej treningu.
Sebastian
szedł w stronę kuchni, mogłoby się wydawać, że tak samo jak zwykle. Jednak
przenikliwym oczom młodej głowy rodu Roseblack nie umknęła subtelna nerwowość,
jaka nieznaczenie zaburzała płynność jego idealnych ruchów. Przyglądała się,
jak kroczy szerokim korytarzem po miękkim, burgundowym dywanie, ani na chwile
nie odwracając wzroku od jakiegoś punktu przed sobą, który obrał za cel. Nie do
końca potrafiła pojąć jego zachowanie. Chwilami wydawało jej się, że jest dla
kamerdynera kimś więcej niż posiłkiem zamkniętym w wątłym ciele, kuriozalnie
odgrywającym rolę wielkiej pani i właścicielki potężnej istoty piekielnej. Jakby
czasem dostrzegał w niej człowieka, jakby darzył ją uczuciem. Nie potrafiła
zaufać tym myślom, doskonale zdając sobie sprawę, że nawet gdyby je posiadał,
nie upadł by tak nisko, by się przed nią otworzyć. Nie zrobiłby tego, prawda?
To byłoby całkowicie wbrew jego naturze – okazać demoniczną słabość, otwarcie
przyznać się do zbrukania krystalicznie czystego jestestwa potwora, żądnego
jedynie posiłku, który z umaszczeniem wychowywał od tak dawna.
Sebastian
zgoła odbiegał od opisywanych w księgach wysłanników szatana. Różnił się także
od swojego własnego opisu istot mu podobnych. Ale czy miał tego świadomość? Elizabeth
zdawało się, że im bardziej się przed nią otwierał, tym mniej na jego temat wiedziała.
Jakby dodatkowe informacje jedynie burzyły porządek zbudowany na fundamentach
nielicznych cech stworzenia, które mogła uznać za pewne. Tych niepodważalnych z
każdą chwilą ubywało. Właściwie, mogła zacząć postrzegać go, jako osobną
dziecinę nauki, Sebastianologię – jak niedorzecznie by to nie brzmiało –
analogicznie do medycyny czy fizyki, z każdą nową wiadomością okazywało się, że
poprzednie założenia były błędne. I tak toczyła się nieskończona historia
brnięcia w stronę wiedzy absolutnej, doskonałości i ideału, który co
zabawniejsze, nie ma prawa bytu w rzeczywistości.
Porządkując
swoją wiedzę, umiała jedynie stwierdzić, że zależy jej na nim w sposób, którego
istoty nie umiała już objąć rozumiem. Miłość – to jedno słowo podsuwał jej
skołatany umysł, jednak nie umiała go przyjąć bezdyskusyjnie. Miłość dziecka do
opiekuna, miłość, którą obdarza się przyjaciela, miłość z wdzięczności, a w końcu
miłość dwojga kochanków – żadna z nich nie definiowała tego, co ściskało serce
młodej Elizabeth. Targające nią emocje były głębsze, silniejsze i dużo bardziej
skomplikowane, niżwytłumaczalna, i tak nieprosta do zrozumienia, miłość sama w
sobie.
Wiedziała także, że nie wyobraża sobie życia bez demona. Że
prawdopodobnie umarłaby, gdyby nie było go przy niej. Nie z braku życiowej
zaradności, a z przytłaczającego uczucia pustki, wyżerającego jej wnętrze,
nawet, kiedy znikał na ledwie kilka godzin. Gdyby straciła go bezpowrotnie, nie
umiałaby znaleźć w sobie siły, by ciągnąć swój marny żywot, pozbawiony zarówno
sensu jak godnego końca, o którym marzyła – końca z jego rąk.
I wreszcie – wiedziała, że niczego nie pragnie na świecie
bardziej, niż sprezentowanie mu długo wyczekiwanego posiłku. To marzenie stało
się ważniejsze, niż sama zemsta. Była ciekawa, czy zdawał sobie z tego sprawa.
Sama nawet nie zauważyła, kiedy zorientowała się, że właśnie do tego brnie. Za
tym wygląda w przyszłość i to pcha ją do działania. I chociaż zemsta wciąż była
niesamowicie ważnym przystankiem na ścieżce do jej śmierci, ustąpiła miejsca na
piedestale zaspokojeniu żądzy demona.
Swoje
uczucia względem kamerdynera, czy może raczej towarzysza jej życia, rozróżniała
i nazywała coraz lepiej, odpowiednio katalogując je w głowie. Niestety o jego
emocjach i pobudkach wciąż wiedziała niewiele.
Miała pewność co do jednego – pragnął jej duszy. Pakt
zapoczątkowany z tego pragnienia i jej desperackiego szukania ratunku stał się
początkiem wszystkiego, co nastało później. Niepodważalnie jego działania miały
na celu spełnienie marzenia szlachcianki, które otwierało bramę do demonicznego
nieba, którym była dla niego jej dusza. Niewątpliwie trwał przy niej związany
paktem, pożądając niespotykanego smaku, który nosiła wewnątrz siebie. Ilekroć
czuł krew fioletowowłosej, ilekroć jej smakował – upewniał dziewczynę w tym
przekonaniu tak samo, jak obnażał przed nią skrywany na co dzień głód. Nie
umiała sobie wyobrazić, jak nieskończenie musi cierpieć istota, która torturuje
sama siebie, trwając nieustannie u boku swego posiłku, od lat nie mogąc go
tknąć.
Znała przyzwyczajenia Sebastiana, a przynajmniej ich część.
Fascynowali go ludzie, uwielbiał poznawać zawiłe kompilacje myśli, uczuć i
emocji, które nimi miotały, pchając do czynów, które wydawać by się mogł
groźne, niedorzeczne i samobójcze. Lizz zdawało się, że po trosze im
zazdrościł. Że sam chciał poznać te niekończące się nawałnice czegoś, co jemu
zostało poskąpione. Zdawało jej się, bo zarówno słowa lokaja, jak i jego czyny
mówiły co innego. Demon nie mógł chcieć czuć, nie miał prawa tego robić. W
książce przeczytała, że to zakazane, że jeśli poczuje, czeka go kara. Mimo to,
nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że w głębi jego szkarłatnych oczu płonął
maleńki płomyk szczęścia, kiedy widział jej uśmiech. Że jego źrenice drżały
niemal niedostrzegalnie, kiedy ktoś ją krzywdził. Że mięśnie twarzy ludzkiego
oblicza demona napinają się mimowolnie na ułamki sekund, kiedy widzi ją z
Sethem, lub gdy tylko o nim wspomina.
Wiedziała też, że bez względu na wszystko, on także wie, że
łącząca ich więź opiera się na czymś więcej, niż znaku zdobiącym ciało każdego
z nich.
Przez
chwilę chciała za nim pobiec, złapać go za ramię i prosić, by nie był zbyt
surowy dla nowego pracownika, ale obawa przed wzbudzeniem w kamerdynerze
zazdrości, wciąż pozostająca jedynie na poziomie wyobrażeń szlachcianki, skutecznie
ją przed tym powstrzymała. W końcu i tak nie zrobi chłopakowi krzywdy, dobrze
wie, że nie może.
Zmusiła się, by wbrew instynktowi podążyć do sypialni.
Przebrała się w tę samą sukienkę, którą miała na sobie w trakcie biznesowego
spotkania i poszła do biblioteki. Gdyby Sebastian wiedział, że będzie chciała
znów włożyć na siebie ten strój, zostałby z nią i jej pomógł. Wtedy wszystkie
wstążki byłyby zawiązane idealnie i elegancko, a całość leżałaby idealnie,
podkreślając sylwetkę, a nie ukazując popłoch i brak umiejętności zawiązywania
czegokolwiek bez patrzenia. Nie powiedziała mu, bo nie zamierzała odpowiadać na
idiotyczne pytania, a nawet milcząc przekazałaby mu wszystko, co chciałby
wiedzieć i wywołałaby złośliwy uśmiech na jego bladej, smukłej twarzy. Dlatego
pozwoliła mu odejść, by samotnie zmagać się z materiałem, chcąc wyglądać
dobrze, kiedy stanie naprzeciw śniadego chłopca. Oby tylko Sebastian niczego
nie komentował, oby tylko nie znaleźli się wszyscy w jednym pomieszczeniu. Nie
była przyzwyczajona do przejmowania się własnym wyglądem, właściwie nie do
końca wiedziała, czemu wstydziła się wyglądać przed Sethem tak, jak zazwyczaj.
Tym bardziej, zważywszy na to, że miał wątpliwą przyjemność podziwiania jej w
mundurku, który otrzymała od zarządcy sierocińca.
Wkroczyła
do biblioteki, czując się zgoła idiotycznie w obliczu tego, co chciała zrobić. Skoro
czarna księga nie dawała się odnaleźć, pojawiając się według własnego uznania,
zamierzała siedzieć w fotelu pod oknem, czekając, aż zaszczyci ją swoją
obecnością. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej. Czując sięgającą zenitu
krępację, niezgrabnie przeszła po puchatym dywanie i chwytając po drodze
pierwsza z brzegu książkę, usiadła przy okrągłym stoliku. Otworzyła opasły tom
historycznej powieści, nim jednak dobrze zagłębiła się w jej treść,
charakterystyczne uderzenie wzbudziło w niej niepohamowany śmiech. Sytuacja tak
niedorzecznie abstrakcyjna, że nie potrafiła skomentować jej w żaden inny
sposób. Spojrzała na blat. Złote litery błysnęły zachęcająco ze smoliście
czarnej okładki. Szlachcianka odłożyła trzymaną dotąd książkę, na jej miejsce
biorąc w dłonie to, po co się tutaj zjawiła.
Powoli przekręciła kilka kart, upewniając się, że tajemniczy
autor nie pojawił się na żadnej ze stron równie magicznie, jak samo jego dzieło
na zawołanie lądowało tuż obok niej. Jakby do pewnego stopnia była żywa, jakby
ktoś próbował się z nią komunikować za pośrednictwem pożółkłych stron, na
bieżąco kreśląc kolejne litery. Przejrzała treść. Tak, jak się spodziewała,
przybył kolejny, niewielki jednak, kawałek informacji.
–
„Emocje odczuwane przez demona, są zupełnie nieporównywalne z tym, czego doznać
może ludzkie plugastwo. Głębia i niesamowita siła skłonna pchnąć istotę w
największe niebezpieczeństwo tylko po to, by ochronić ukochaną osobę. Bowiem
jedynym, co wyzwolić mogło prawdziwą potęgę demonicznych emocji było to jedno
uczucie, które zapoczątkowało rozpad świata. „– Wzięła głęboki oddech i
przewróciła oczami. Po chwili zaczęła czytać dalej. – „Każdy drapieżnik przez
całe swoje życie posiada tylko jedną miłość. Tylko ta istota potrafi zmusić go
do wszystkiego, rozbudzić pożądanie i szaleńczą rozpacz. Dlatego posiadanie
serca skrzętnie chronione jest przed zwykłymi śmiertelnikami, bowiem potęga,
jaką niesie ze sobą bycie Sensem istnienia demona, dla człowieka bywa
niemożliwa do opanowania. Na głupca, który spróbował wykorzystać tę moc, czekał
najgorszy możliwy koniec.
Dla własnego bezpieczeństwa i poczucia potęgi, drapieżnik
zabijał Sens swojego istnienia, gdy tylko zdawał sobie sprawę z tego, kim był,
czyniąc się tym samym na wieczność bezpiecznym i wszechpotężnym. Uwolnienie
zaklętych w sercu emocji dla demona jest największym dyshonorem, pozbawiającym
szacunku, siły, trzeźwego spojrzenia i niezawodności. Gdy raz pozwoli sobie
pokochać, do końca świata nie będzie w stanie odrzucić emocji, naznaczając się
hańbą do końca istnienia wszelkich światów.” Ale autorze, poważnie? – dodała,
sceptycznie obejmując wzrokiem dwa krótkie akapity. – Ta książka staje się z
każdym dniem coraz głupsza! – burknęła i rzuciła tom za siebie.
W głębi dusza zaniepokoiła ją nowa treść, ale nie chciała, a
raczej nie mogła się do tego przyznać. To by znaczyło, że arogancko wierzyła,
iż Sebastian mógłby ją pokochać. A przecież to nie była prawda. Nie jest?
Podskoczyła ze strachu, kiedy coś
uderzyło w tył jej głowy. Odwróciła się nerwowo, jednak nic nie dostrzegła. Po
chwili, na jej kolanach wylądowała demoniczna księga. Otworzyła się
samoczynnie, a kolejne karty przewracały się z zawrotną prędkością, by wskazać
nastolatce jedną z ostatnich stron. Zaniepokojona spojrzała na kartę. Pojawiła
się na jej niewielka kropka tuszu. Nim zdążyła zareagować kleks zmieniła się w
linię, za którą pojawiły się kolejne, układając się w wykaligrafowane z wielkim
umaszczeniem pytanie:
„Zastanów
się. Czy wciąż czujesz się bezpieczna?”
Dziewczyna parsknęła nerwowo.
–
Oczywiście, że tak. Cholerna, piekielna książko. Sebastian nigdy mnie nie
zdradzi!
Kolejne słowa zaczęły pojawiać się w odpowiedzi na jej
śmiały krzyk.
„Jeśli
Cię zabije, będzie miał całą wieczność, by znaleźć duszę stokroć lepszą niż
Twoja. Dalej się nie boisz?”
Elizabeth zacisnęła zęby. Właściwie, co dawało jej pewność,
że demon się od niej nie odwróci? Tajemniczy kodeks, a raczej ten, kto przemawiał
za jego pośrednictwem, miał rację. Na pewno nie była aż tak niezwykła. Jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna – ale
tylko jako człowiek. Nie mogła być pewna, że od łatwej zdobyczy duszy o smaku
takim samym lub dużo bardziej niezwykłym niż jej nie dzieli go jedynie ona.
Jeden cios i byłby wolny.
– Ale
Sebastian mnie nie kocha. Nie musi się mnie obawiać.
„A
gdyby Cię kochał? Wciąż byłabyś tak pewna siebie?”
–
Zamknij się! – wrzasnęła rozwścieczona i cisnęła książką w okno.
Tom rozbił szybę i zniknął tuż za nią. Drobinki
transparentnego szkła rozsypały się na parapecie.
Kamerdyner
wpadł jak burza do wnętrza biblioteki. Podbiegł do skulonej w fotelu
nastolatki, kurczowo obejmującej rękami przyciągnięte do klatki piersiowej
kolana. Oddychała nierówno, lekko drżąc. Popatrzyła na lokaja przeszklonymi
oczami i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, wpadła w ramiona mężczyzny, mocno
zaciskając ręce w jego pasie.
– P-panienko?
– wykrztusił z siebie zaskoczony. – Co się stało?
– Po
prostu mnie przytul, proszę – jęknęła błagalnie, wciąż drżąc.
Prawą dłonią objął ją w pasie, lewa delikatnie oparł na jej
głowie, łagodnie przyciskając drobne ciało do swojej piersi.
Stali w
bez ruchu przez dłuższą chwilę, póki drgawki całkowicie nie przestały dręczyć
zdenerwowanej nastolatki. W końcu odsunęła się nieznacznie i wbiła wzrok w jego
twarz, rozpaczliwie szukając na niej obojętności. Jak na złość, targające nim
emocje były dużo wyraźniejsze, niż kiedykolwiek.
– Czy
ty się martwisz? – zapytała nieprzytomnie, nie zdając sobie sprawy, jakiego
przerażającego charakteru nadała temu zdaniu jej dziwaczna intonacja.
Lokaj przez chwilę zastanawiał się, co powinien
odpowiedzieć. Uśmiechnął się pod nosem i ponownie przytulił dziewczynę,
dotykając ustami czubka jej fioletowej czupryny.
–
Oczywiście, że się martwię – odparł czule. – Powiesz mi, co tu się stało?
Odskoczyła od niego jak oparzona, z przerażeniem analizując
każdy milimetr jego twarzy. Mówił szczerze. Poczuła jak strach paraliżuje jej
ciało.
– Nie…
– jęknęła, przewracając się na ziemię.
Kamerdyner złapał ją w ostatniej chwili. Przykucnął i uniósł
bezwładnie opadającą głowę hrabianki. Kiedy otworzyła oczy, odgarnął kilka
kosmyków opadających na jej policzki.
–
Panienko, uspokój się i powiedz mi, o co chodzi – powiedział stanowczo, z
poważnym wyrazem twarzy.
Dotarło
do niej, że nie może mu o tym powiedzieć. Nie może mu do końca ufać. Jeśli przedziwna
książka mówiła prawdę, jeśli zaczął czuć, jeśli ją pokocha – straci go. Straci
życie, odchodząc w niepamięć, a jej marzenie o zemście i zaspokojeniu go
zniknie bezpowrotnie wraz z duszą. Jeśli od absolutnej wonności od uczuć,
których tak nienawidził, dzielił go tylko jeden cios, dlaczego miałby z nim
zwlekać?
– Czy
to prawda, że demony mogą kochać? – zapytała, dobrze zdając sobie sprawę, jak
wiele ryzykuje.
– Skąd
przyszło ci do głowy coś takiego?
–
Odpowiedz! – podniosła głos, siadając na podłodze o własnych siłach.
Lokaj wstał i pomógł nastolatce się podnieść.
– Tak –
rzekł niechętnie, mrużąc oczy.
– Czy
to prawda, że jeśli demon pokocha człowieka, może się uwolnić od emocji jedynie
zabijając go? –ciągnęła, drżącym głosem.
Znów miała wrażenie, że za chwilę zemdleje, dlatego ostatkiem
sił podeszła do fotela i opadła na niego z cichym stęknięciem.
Sebastian stał zamurowany, nie wiedząc jak powinien
zareagować. Skąd o tym wiedziała? Czy znała całą prawdę? Przypomniała sobie? Co
powinien teraz zrobić? Nie był jeszcze gotowy, by podejmować taką decyzję,
wciąż nie wiedział, czy powinien ją zabić. Serce krzyczało, by nawet nie
próbował, że bez niej nie będzie w stanie istniej, jednak rozum opanowanie
podpowiadał, że z chwilą jej śmierci, z chwilą złamania paktu, to wszystko
stanie mu się obojętne.
– Ja… –
zaczął, jednak głos utknął mu w gardle.
– Mów!
– warknęła.
– To
prawda – przyznał, spuszczając głowę.
– W
takim razie – powiedziała niepewnie – nie zakochaj się we mnie… – ciągnęła, nie
umiejąc się zmusić, by dodać kluczowe „to jest rozkaz”, które na zawsze
rozwiązałoby problem.
Wtedy zrozumiała. Była już pewna, że pragnie jego miłości.
Uczucia, którego nigdy nie mogła otrzymać.
Nie
dała rady wydusić z siebie ostatnich słów. Po jej policzkach popłynęło kilka łez,
które szybko starła rękawem sukienki, odwracając wzrok od demona. Przez chwilę
miała wrażenie, że już kiedyś czuła coś podobnego. A on odwzajemniał to.
– To musiał być tylko sen – pomyślała.
Mężczyzna próbował udawać, że wszystko jest w porządku,
siląc się na typową, zgryźliwą uwagę.
–Czy
nie za dużo sobie wyobrażasz, panienko? Demona, takiego jak ja, nie można
uwieść z taką łatwością. Szczególnie z takim charakterem, jak twój. –
Uśmiechnął się złośliwie i przez chwilę wydawało się, że wszystko wróciło do
normy. Że jest to tylko kolejna, nigdy niewyjaśniona do końca sytuacja.
Jednak oboje widzieli swój wzajemny ból, nieme okrzyki
rozpaczy wypełniające ich umysły, rozrywające serca. Niepewni wzajemnych uczuć,
pragnący ich, a zarazem przerażeni możliwością ich istnienia i konsekwencjami,
które ze sobą niosą.
–
Zamknij się – odparła, wymuszając uśmiech. – Co z Sethem?
– Tak
jak prosiłaś, dałem mu wolne. Powinien być u siebie – odpowiedział, nie kryjąc
niezadowolenia.
– Idź
do niego i powiedz, żeby za piętnaście minut przyszedł do… – zawahała się,
myśląc nad dobrym miejscem spotkania. – Niech czeka na mnie na strychu! –
Rozpromieniła się nagle, kiedy pomysł sam wpadł jej do głowy.
Miejsce, gdzie się poznali, choć nie do końca takie samo,
jednak wciąż wystarczająco podobne. Tam, gdzie wyjawiła mu swój sekret, niech i
tam ich znajomość zacznie się na nowo.
Dziwne, ale podobało mi się. No, może z wyjątkiem końca, gdzie ta wstawka o Sethcie mi popsuła xD To było takie "KAWAII", że aż mnie coś natchnęło na pisanie, ale zważając, że u mnie akcja jest zrypana niepożądanym początkiem całości, to jest to niemożliwe.
OdpowiedzUsuńNasza kochana książeczka wróciła! Tylko co dalej? XD Mój mózg nie może tego przetworzyć.
Oki, to weny, pomysłów i do środy xP
O Boże... Zakochałam się w końcówce. xD
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział.. Co tu więcej powiedzieć...
No cóż, jedynie weny <3
Dziękuję <3
UsuńKurczę, chcę więcej! D: Rozdział był przepełniony emocjami, ale czegoś mi zbarakło. Nwm, może po prostu jestem zmęczona xD
OdpowiedzUsuńZnalazłam tam chyba dwie literówki i kiedy opisywałać scenę jak szli korytarzem, zamiat napisać "nie była chyba dla niego tylko jedzeniem: czy coś w tym stylu, napisałaś w kontekście, który mówi, że nie jest dla siebie tym opakowaniem... czy coś, mam nadzieje, że się połapiesz xDDD
Dużo weny i powodzenia w rysowaniu i licencjacie ;)
O kurczę. Ta ksiązeczka nie jest już taka fajna jak myślałam.
OdpowiedzUsuńAle zacznijmy od początku.
Seth, Seth, Seth. Od kiedy tylko pojawił się w opowiadaniu, cholernie go polubiłam. Gdzieś tam w środku czułam, że to on jest odpowiedzialny za te wszystkie zbrodnie w sierocińcu, no ale jak widać, myliłam się xD Chłopak ma trochę nasrane w głowie.. no proszę, kto grzebie komuś w środku... i nie ma tu na myśli żadnych podtekstów xD Takie lekkie rozdwojenie jazni :O Jeszcze coś tu nakręci, a jego chłodny stosunek do Michaelisa oraz także fakt, że demon za nim nie przepada stawiają go dla mnie w jakiejś takiej dziwnej, zajebistej poświacie <3
Seba.. zazdrosny kocur, takiego go uwielbiam<3 Chcę więcej sporów miedzy sierotą a nim :D
Lizzy, o mateczko. Dziewczę trochę zmiękło, ale co sie dziwić. Nie wiem jak poradziłabym sobie w sytuacjach którym dziewczyna miała obowiązek sprostać.
Art z poprzedniego rozdziału - obłędny. No po prostu widzę, jak po treningu demon ocieka potem i seksem <3 Za takiego trenera wszystko bym oddała *.* nawet dusze. o zgrozo haha.
Dobrze, że piszesz czasem, że jesteś zadowolona z roziału, bo faktycznie tak jakoś lepiej się czyta. ahha <3
Dobra, nie przeciągam, ide coś zjeść, bo z głodu nie mogę się już skupić :D
Czekam na środę :*
Buziaki:******
Jeee. Tęskniłam za Tobą <3 Słyszałam od Mei, że miałaś jakieś problemy z kompem. Dobrze, że wróciłaś :)
UsuńRzadko się zdarza, że mi się podoba mona własna twórczość xD cieszę się, że na Tobie wywiera pozytywne wrażenia :D
Seth to takie moje poryte dziecko. Jakieś tam zgrzyty może jeszcze będą, kto to wie^^
miło, że podobał Ci się art. Mam nadzieję, że skoro wróciłaś, to niedługo i u Ciebie pojawi się coś nowego :)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to było słodkie, a potem Seth popsuło mi to ech... ta księga naprawę jest nie zwykła, trochę wyobraźiłam sobie że to Grell stoi za sprawą z tą księgą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia