Ja wiedziałam, że ten tom jest dłuższy, ale 34 rozdziały, a jeszcze tyle w zapasie... :P
Prawie bym zapomniała, że mam rozdział dzisiaj wrzucić, ale na szczęście ogarnęłam się w ostatniej chwili.
Prawie bym zapomniała, że mam rozdział dzisiaj wrzucić, ale na szczęście ogarnęłam się w ostatniej chwili.
Macie trochę akcji, a co tam. ^^
Czekam na komentarze :P
====================
Nad wyborem herbaty nie myślał zbyt długo, dobrze wiedział,
na co dziewczyna ma ochotę. Aromatyzowany, pomarańczowy Ceylon z najnowszej
dostawy, którym zachwycała się niedawno.
Postanowił,
iż nie pozwoli, by jego pani dostrzegła, że jej prośba wywarła na nim
jakiekolwiek wrażenie przekraczające zwykłą ciekawość. Dla jej bezpieczeństwa.
– „Nie zakochaj się we mnie” – przypomniał
sobie jej słowa.
Przygryzł dolną wargę, przenosząc zastawę na srebrny stolik
na kółkach.
– Na to
już zbyt późno – mruknął pod nosem i wyszedł z kuchni.
~*~
–
Panienko? – Sebastian wkroczył do wnętrza salonu, prowadząc przed sobą wózek.
Podszedł z nim do hrabianki i nie otrzymując żadnej
odpowiedzi, powtórzył:
–
Panienko? Wszystko w porządku?
Dziewczyna ocknęła się i popatrzyła na niego z błogim uśmiechem.
– Tak,
dziękuję – odpowiedziała.
Spojrzała na zastawiony naczyniami stolik. Dzbanek do
herbaty, talerzyk, sitko, klepsydra i dwie filiżanki. Przyjemny dreszcz
przeszył jej ciało. Z wdzięcznością na twarzy obserwowała, jak demon wykonuje
te same, rutynowe czynności, które widziała już tysiące razy, jednak tym razem
miały dla niej zupełnie nowe znaczenie. Tym razem parzył herbatę dla nich
obojga. Za chwilę usiądą w fotelach i… No właśnie, i co wtedy? O czym będzie z
nim rozmawiać? Nie wiedziała. Przez moment niepewność zaburzyła harmonię w jej
sercu, ale szybko rozwiała ją, wierząc w siłę spontaniczności. Po tylu wspólnych
latach z demonem łączyło ją tak wiele, że jej obawa była zwyczajnie
irracjonalna. Znała go, a on znał ją. Teraz chciała tylko poczuć istniejącą
między nimi bliskość. Pragnęła podzielić się z nim swoimi myślami, wysłuchać
jego zdania. Poświęcić czas tylko na to, nie rozpraszając się niczym innym.
Zwykła rzecz, zdawałoby się, że nie było w niej nic specjalnego, ale dla Elizabeth
miała olbrzymią wartość.
–
Usiądź, proszę – powiedział łagodnie, nalewając gorący napar do jednej z
filiżanek.
Nastolatka skinęła głową i lekko skrępowana usiadła po
prawej stronie kanapy stojącej naprzeciwko kominka. Demon spojrzał na nią
ukradkiem i postawił herbatę na stoliku tuż przed nią. Nastolatka usilnie starała
się nie patrzeć na jego kolejne ruchy, by nie okazywać zniecierpliwienia i
niepewności. Wbiła wzrok w płomienie tańczące w kominku. Wsłuchiwała się w
pękające drewno, próbując ignorować wszystkie pozostałe dźwięki. Czekała. Na
moment, kiedy druga filiżanka wypełniona jasnobrązowym płynem stanie na
stoliku. Na moment, gdy mężczyzna podejdzie do kanapy i usiądzie, upewniając
ją, że to naprawdę się dzieje, że nie zwodzi jej kolejną, dziwaczną grą.
Sebastian
zwlekał chwilę, nim przechylił dzbanek nad porcelanowym naczyniem. Zbyt wiele
oczekiwał po propozycji swojej pani. Potrzebował chwili, by wziąć się w garść. Kiedy
gorący napar wypełnił zdobioną filiżankę nie było już odwrotu. Chwycił ją w
dłoń i zachowując profesjonalną obojętność, ustawił ją na stoliku, po czym
odsunął się.
Szlachcianka spojrzała na niego niepewnie.
–
Usiądź – poleciła, lekkim skinieniem głowy wskazując miejsce na kanapie.
Demon spokojnie pokłonił się i bez słowa wypełnił polecenie.
Dopiero teraz rozpoczynała się gra.
Elizabeth
podniosła filiżankę i przysunęła ją do ust. Przymknęła oczy i delektowała się
przyjemnym, pomarańczowym aromatem, idealnie komponującym się z cynamonową
nuta, wypełniającą całe pomieszczenie. Upiła odrobinę i odstawiła naczynie na
spodek.
– Dobry
wybór – uśmiechnęła się, spoglądając na demona. – Spróbuj.
Lokaj sięgnął po herbatę.
–
Poczekaj! – przerwała mu. – Najpierw je zdejmij – poleciła, spoglądając na
rękawiczki. – Teraz nie jesteś kamerdynerem, nie są ci potrzebne – wyjaśniła,
widząc jego zdziwienie.
Bez słowa chwycił zębami koniuszek rękawiczki i jednym energicznym
ruchem ściągnął ją z dłoni. To samo zrobił z drugą. Położył je na oparciu
fotela. Przez chwile, dziewczyna napawała się widokiem znaku kontraktu, dumnie
zdobiącego lewą dłoń demona.
–
Wiesz, że ludzkie smaki nie są dla mnie niczym szczególnym, prawda? – zapytał
obojętnie i sięgnął po filiżankę, wdychając cytrusowy zapach naparu.
– Wiem,
ale mimo wszystko. Chce, żebyś znał smak, który sprawia mi przyjemność –
odpowiedziała swobodnie, pospieszając go machnięciem ręki.
Przyglądała się bacznie jak delikatne usta demona dotykają
cienkiej porcelany. Próbowała sobie przypomnieć, ile razy miała okazję widzieć
go robiącego coś tak prozaicznie ludzkiego. Gorąca para pobudziła krążenie, na
jego policzkach pojawiły się lekkie zaczerwienienia. Na kanapie przed kominkiem,
z filiżanką w dłoni, z twarzą przyprószoną różem wyglądał łagodnie i spokojnie.
Niczym nie przypominał piekielnego potwora siejącego śmierć i zniszczenie.
Wręcz przeciwnie, sprawiał wrażenie mistycznego bóstwa.
Lizz nawet się ni zorientowała , kiedy ich wzrok się
spotkał. Po chwili, zrozumiała to pytające spojrzenie – wpatrywała się w niego
z nieukrywanym zachwytem.
– Coś
się stało? – zapytał, złośliwie się uśmiechając.
Fioletowowłosa energicznie odwróciła głowę i sięgnęła po
filiżankę, by zasłonić nią zawstydzoną twarz.
– Nie.
–
Przyglądałaś mi się –ciągnął nieubłagalnie temat, pogrążają dziewczynę w
zakłopotaniu.
–
Nieprawda – zaprzeczyła, wciąż kryjąc usta za kawałkiem porcelany.
–
Młodej damie nie przystoi tak bezczelnie kłamać – kontynuował, czerpiąc coraz
większą przyjemność z irracjonalnego zachowania dziewczyny.
Spłoszona, wyglądała tak, jakby chciała zapaść się pod
ziemię.
– Po
prostu rzadko widzę jak pijesz coś… – zawahała się, przywołując w wyobraźni
obraz z poprzedniego dnia. Jego miękkie wargi, otaczające rozcięcie na jej
ręce. – Coś innego niż krew – dokończyła i zaśmiała się nerwowo.
Sebastian napił się i odstawił filiżankę na stół. Przez
chwilę w milczeniu spoglądał w ogień.
– Nie
potrzebuję tego. Poza tym, nigdy wcześniej nie prosiłaś, bym wypił z tobą
herbatę. – Zręcznie zboczył na kolejny, niewygodny dla hrabianki temat.
Widział, jak zesztywniała, kiedy posłał jej serdeczny
uśmiech. Próbował rozszyfrować jej gesty, wywnioskować, o czym myślała, czemu
miała służyć ta zainscenizowana chwila. Jedyne, co udało mu się dostrzec, to
nadmierna niepewność, która wskazywała na to, że nastolatka czuje się
skrępowana. Wciąż jednak nie mógł znaleźć jego przyczyny.
–
Przeszkadza ci to? – zapytała indyferentnie.
Lokaj prychnął, rozbawiony usilnymi próbami zachowania
spokoju i lekko przesunął się w stronę swojej pani. Pozory obojętności, których
kurczowo się trzymała, całkowicie zniknęły, ustępując miejska lekkiemu drżeniu
całego ciała. Splotła ręce na piersi, próbując opanować niesforny organizm. Sebastian
słyszał przyspieszone bicie jej serca i płytki, przerywany oddech. Próbował
sobie wmówić, że reakcje dziewczyny go bawią, lecz nie potrafił oszukać umysłu,
który doskonale wiedział, czym spowodowany był uśmiech na jego twarzy. Teraz,
gdy szlachcianka była w pełni świadoma, kiedy mówiła o utraconych wspomnieniach
– nawet, jeśli nie przypomniała sobie tamtych dni – wiedział, że czuła coś do
niego i zaczęła to sobie uświadamiać. Może obecność sieroty nie była wcale tak
zgubna, jak zdawało mu się poprzedniego dnia? Gdyby wtedy wiedział, jaki obrót
przybiorą sprawy, nie pozwoliłby sobie nawet przez sekundę złagodzić niechęci,
którą jego serce pałało do ciemnoskórego służącego.
– Nie
przeszkadza. Jestem za to niezmiernie ciekaw, co cię do tego skłoniło –
odpowiedział spokojnie.
Elizabeth prychnęła pod nosem oburzona bezpośrednim
pytaniem. Mogła się tego spodziewać po pewnym siebie demonie. Niezwykła
ciekawość poznania ludzkiej natury niejednokrotnie pchała go do podobnych
pytań. Jednak z jakiegoś powodu czuła, że w stwierdzeniu lokaja było drugie dno. Chciała
zrozumieć, poznać jego myśli. Chciała, by w końcu otworzył się przed nią,
szczerze mówiąc o swoich emocjach. Emocjach i uczuciach, których istnienia
żadne z nich nie mogło już dłużej podważać.
– Kiedy
ludzie są sobie bliscy lubią po prostu usiąść i porozmawiać. Otworzyć się przed
sobą, poznać swoje uczucia – mówiła, z każdym słowem nabierając pewności
siebie. – Mnie za to ciekawi, dlaczego ciebie to tak zainteresowało.
– Hm? –
mruknął zaskoczony.
Szczere zdziwienie na twarzy demona, które zachwiało
niezachwiane – spokój, będący nieodzownym przymiotem piekielnego kamerdynera –
dał Elizabeth siłę, by wziąć w garść swoje emocje. To była jej szansa, by
wreszcie poznać przyczynę wszelkich posunięć mężczyzny, których nie umiała wyjaśnić.
– Naprawdę
tak bardzo cię dziwi moje ludzkie zachowanie? Nie ma w nim niczego niezwykłego,
jeśli się nad tym zastanowić – ciągnęła, coraz bardziej pogrążając demona.
Przysunęła się do niego. Teraz ich ciała dzieliło ledwie
dwadzieścia centymetrów. Dłoń szlachcianki, niby przypadkiem, musnęła koniuszek
jego palca. Poczuła, jak przyjemne ciepło zalewające całe ciało.
Sebastian siedział bez ruchu, przyglądając się dziewczynie z
żarłoczną ciekawością. Ciekawością, nadzieją i… czymś. Nastolatka nie potrafiła
nazwać tego, co majaczyło w odmętach jego tajemniczego spojrzenia. Nie miała
nawet pewności, że jej się nie przewidziało.
Wiedział, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego.
Mogła nieść ze sobą jedynie druzgoczące konsekwencje. Mimo to, nie potrafił
oprzeć się pokusie kontynuowania jej.
– Poznać swoje uczucia – powtórzył w
myśli. – Jesteś pewna, że tego chcesz?
Dopiero, co prosiłaś, bym tego nie robił. Naprawdę nie zdajesz sobie z tego
sprawy, czy zwyczajnie nie chcesz? Elizabeth. Gdybyś wiedziała, co pragnę ci
powiedzieć, czy wciąż chciałabyś bym powiedział to na głos? – pytał sam
siebie, nie mogąc oderwać wzroku od zarumienionych policzków swojej pani.
Jej długie, pofalowane włosy niedbale opadały na szczupłe
ramiona. Pojedyncze kosmyki niesfornie wywijały się w różnych kierunkach,
dodając jej twarzy dziecięcego uroku.
– Nie
rozumiem cię – powiedziała zirytowana, nie mogąc doczekać się odpowiedzi.
Demon zaśmiał się, ukrywając zdenerwowanie kolejnym wyrazem
zdziwienia.
– Czego
nie rozumiesz, panienko?
–
Jeszcze niedawno nawet nie pozwoliłbyś mi marzyć o tym, że będziemy siedzieć tu
razem, popijając herbatę, i rozmawiać jak równy z równym – tłumaczyła, sięgając
po filiżankę.
Napiła się, uśmiechnęła błogo i odstawiła naczynie z
powrotem. Ponownie spojrzała na demona.
–
Powiedziałbyś, że to nie wypada i wyśmiałbyś mnie. Tymczasem… Jesteś tu. –
Powiodła wzrokiem po szczupłej sylwetce lokaja. Siedział z założoną nogą, lekko
krzyżując ręce.
Zasadniczy kamerdyner, który karcił niesforną dziewczynkę,
próbując zrobić z niej szlachciankę na miarę swojego rodu, zupełnie nie
przypominał osoby, którą miała teraz przy sobie. Spokojnej, siedzącej w tak
nieformalny sposób, zupełnie zapominającej o dystansie, który zawsze utrzymywała.
Lizz cieszyła się z tego, ale jakiś głosik głęboko wewnątrz niej podpowiadał,
że kryje się za tym coś niedobrego.
– Siedzisz
ze mną, tak jakbyś naprawdę chciał tu być. Pijesz herbatę, udając, że ma to dla
ciebie jakiekolwiek znaczenie. Miękniesz, Sebastianie… – skończyła, ściszając
głos.
Subtelna zmiana napięcia mięśni na twarzy kamerdynera
sprawiła, że serce dziewczyny na chwilę stanęło. Czyżby zgadła? Czyżby to
właśnie była przyczyna jego zmiany? Czy
to możliwe, że on… Nie, kazałam mu tego nie robić.
Demon
nie wiedział, jak się zachować. Zauważyła, dostrzegła mimo jego usilnych starań
przezwyciężenia głosu serca. Zauważyła, i nie dość tego, powiedziała o tym na
głos. Nie było już odwrotu – zdecydowała zapoczątkować coś, czego nie była
świadoma. Jakież to było niesprawiedliwe. Gdyby wiedziała, nie zrobiłaby tego,
ale właśnie chęć dowiedzenia się pchnęła ją w kierunku zagłady. Jeśli mu
rozkaże, wtedy oboje będą zgubieni…
–
Panienko – zaczął spokojnie, naprędce wymyślając, co powiedzieć dalej – skoro
mieszanka tej herbaty ci odpowiada, ma dla mnie ogromne znaczenie, jaki jest to
smak – odpowiedział na najmniej istotną część wypowiedzi szlachcianki, żywiąc
nadzieję, że znów uda mu się ją zwieść.
Przecież jest demonem. Zwodzenie ludzi to jego chleb
powszedni. Czemu nie potrafił zrobić tego samego z nią? Czemu nie mógł pomóc im
obojgu.
– Nie chcę! – krzyczało samolubne serce, podczas gdy rozsądny umysł
doprowadzał go do rozpaczy.
Niepocieszona odpowiedzią służącego, Elizabeth skrzywiła
się. Przysunęła się jeszcze bliżej tak, że czuła na twarzy przyspieszony oddech
mężczyzny. Miała wrażenie, że ciepło jego
ciała doprowadza policzki do wrzenia. W nozdrzach czuła przyjemny, różany
zapach. Ten, który tak uwielbiała. Jedyna rzecz, której nie odważył się odebrać
mimo upływających lat. Ten sam kojący aromat, który dawał jej poczucie
bezpieczeństwa. Ten sam, który towarzyszył każdej nocy, kiedy własnoręcznie odziewał
ją w jedną ze swych koszul. Zapach, który sprawiał, że z trudem opierała się
pokusie posmakowania jego ust.
–
Starzejesz się – powiedziała cicho, dotykając jego nagiej dłoni.
Ponownie poczuła falę przyjemności rozchodzącą się po ciele.
Wiedziała, że nie powinna się tak zachowywać. Tłumaczyła sobie, że to tylko
gra, że w każdej chwili może przestać. Że wcale nie pragnie jego dotyku.
– Czy
to możliwe, Sebastianie, że ty czujesz – tak jak człowiek? – szepnęła niemal
niesłyszalnie.
Nie mógł tego znieść. Słowa dziewczyny wywołały reakcję
łańcuchową, której nie potrafił się przeciwstawiać. Zmęczony zmaganiami z samym
sobą, uległ, pozwalając sobie doświadczyć przyjemności, której nie był godzien.
Chwycił szlachciankę w pasie i przyciągnął do siebie, zachłannie wpijając się w
jej wąskie usta.
Była zaskoczona, nie spodziewała się, że do tego dojdzie,
ale sama tak bardzo tego pragnęła, że nie potrafiła się oprzeć. Powinna go
odepchnąć, wrzasnąć. Uciąć to, zanim będzie zbyt późno, ale nie mogła. Pragnienie
bliskości było silniejsze niż rozpaczliwe krzyki umysłu. Coraz bardziej
pozwalała sobie odpłynąć, niesiona prądem przyjemności, jaką jej wrażliwemu
ciału dawał każdy, nawet najdelikatniejszy dotyk demona. Czuła drżenie jego
mięśni. Czuła, z jakim trudem próbował nad sobą panować. Każdy jego ruch
zapierał dech w piersi. Westchnęła, gdy wplótł palce prawej dłoni w jej włosy.
Całkowicie poddawała się buzującemu pragnieniu.
Lokaj
wiedział, że to co robi, było złe. Znał konsekwencje, nienawidził się za to jak
słaby się okazał, ale nie mógł przestać. Nie potrafił odmówić wątłej, ludzkiej
istocie, która poddając się jego pieszczotom, z każdą chwilą prosiła o więcej.
Drżała spazmatycznie pogrążona w euforii, co chwilą szarpiąc materiał jego
koszuli. Wiedział, czego pragnęła i chciał jej to ofiarować. Chciał dać
dziewczynie dowód swoich uczuć. Nie był jedynie jej służącym, nie był jedynie demonem.
Był obrońcą, stróżem i oparciem. Chciał przez wieczność pozostać opoką. Marzył
o tym, by do końca świata dawać wątłej hrabiance szczęście. Chronić tę
niezwykłą istotę, która zawładnęła całym jego istnieniem.
Powoli napierał na nią, łagodnie opierając ja na siedzeniu
kanapy. Nie wzbraniała się, wręcz go pospieszała. Kiedy jej plecy dotknęły
miękkiego podłoża, gwałtownie szarpnęła materiał marynarki. Lokaj poddał się
energicznemu pociągnięciu. Pochylił się nad nastolatką i wtulił się w nią,
uważając, by nie sprawić jej bólu. Ona objęła dłońmi jego twarz, oddając
pocałunki z coraz większą pasją.
Nagle, mężczyzna oderwał się od fioletowowłosej i usiadł
nerwowo, pociągając zdezorientowaną dziewczynę za rękę, by i ona się podniosła.
Popatrzyła na niego z mieszaniną zaskoczenia i wstydu, mającym się na zarumienionej
twarzy. Nie rozumiała, co się stało. Czy nagle powróciły mu zmysły i zrozumiał
jak wielki popełnił błąd? Czy może to wszystko było jedynie kolejnym
eksperymentem nad ludzkim zachowaniem i kiedy uzyskał skutek, zwyczajnie się
znudził?
– Seba…
– zaczęła drżącym głosem.
– Panienko,
proszę napić się herbaty – powiedział stanowczo, z typowym dla siebie
opanowaniem, jednak Elizabeth widziała w jego oczach zdenerwowanie.
Awwwww <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńTa scena! Jakie to było cudowne! *odgłos upadającego mózgu* (czyt.: chwila oderwania od pisania xD)
XDDDD
Nie, jedyne co mogę z siebie wydusić to piski.
Heh, co Ty ze mną robisz xP
Ja chcę WIĘCEJ takich scen!
UsuńOmg Omg !! tak długo oczekiwałam ten moment szczerego pocałunku Elizabeth i Sebastiana ❤️
OdpowiedzUsuńChwila... 34?!?! Ale przed chwilą czytałam 15. Przeczytałam może 3 rozdziały. Jak?!? Nami, zaginasz czasoprzestrzeń.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mmm Lizz odkryła uzucia Sebastiana to było przecudne, ale mam wrażenie że coś się dzieje bo taka gwałtowna reakcja...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia