Komentarz do notki znajduję się tym razem na samym dole. Nie przeoczcie go :)
Powiem tylko, że musicie mi wybaczyć, ale kompletnie nie potrafię pisać takich scen, jakie znajdziecie w tej notce. Także tego, wybaczcie :P
Powiem tylko, że musicie mi wybaczyć, ale kompletnie nie potrafię pisać takich scen, jakie znajdziecie w tej notce. Także tego, wybaczcie :P
Zapraszam do lektury :)
Jak widzicie dodałam także ankietę. Głosujcie, dajcie znać, co myślicie! :)
===================
Wcale nie miał ochoty bawić się z nią w coś takiego. Mimo
wszystko, nie mógł spędzić reszty swojego życia na zaspokajaniu jej dziecinnych
zachcianek, pozwalając na wszystko ze względu na swoje uczucia.
– No proszę, tylko chwilę! –
nalegała.
Przeklął pod nosem. Zrzucił z siebie frak i zakasał rękawy. Co ja najlepszego wyprawiam.
– Jeśli trafię, wracamy do środka
– odpowiedział.
Szybko uformował stertę idealnie okrągłych kulek i czekał na
jej ruch. Elizabeth wychyliła się zza drzewa ciskając w niego kamieniem
oblepionym śniegiem. Bez trudu go uniknął. W odpowiedzi, w stronę dziewczyny
poleciała cała seria śnieżek, bombardujących jej ciało z idealną precyzją.
Krzyknęła zasłaniając oczy, po czym przewróciła się na plecy. Leżała bez ruchu
dopóki do niej nie podszedł. Kiedy się pochylił, zmartwiony, że coś jej zrobił,
chwyciła go za rękę i mocno pociągnęła w swoją stronę. Demon stracił równowagę
i upadł, lądując w śniegu tu obok czerwonowłosej. Usiadł, potrząsnął głową i
popatrzył na nią z dezaprobatą.
– Szkoda, że nie widziałeś swojej
miny – zanosiła się śmiechem, z trudem wypowiadając słowa.
Wyraz twarzy Sebastiana złagodniał. Otrzepał włosy z białego
puchu i również zaczął się śmiać. Wstał i chwycił szlachciankę za rękę,
pomagając jej się podnieść.
– Wygrałem. Pora wracać –
oznajmił, psując tym samym zabawę.
Naburmuszyła się znacząco i spuściła głowę, by upewnić się,
że wie, jak bardzo była niezadowolona. Mimo tego, była wdzięczna za tę chwile
beztroski. Demon był naprawdę wspaniały. Zawsze wiedział, czego pragnęła, i
chociaż nigdy by się do tego nie przyznał, w ten, czy inny sposób robił
wszystko, by zapewnić jej najlepsze warunki. By z jej twarzy nie znikał
uśmiech, a serce biło w rytm szczęścia.
Wrócili
do jej sypialni. Mężczyzna posadził hrabiankę na łóżku i zdjął z niej przemoczone
ubrania. Dokładnie wytarł zmarznięte ciało ręcznikiem, założył na nie koszulę i
okrył dziewczynę kocem. Zebrał mokre ubrania i zaniósł je do łazienki. Kiedy
wrócił, Elizabeth przyglądała mu się z poważnym wyrazem twarzy.
– Zrobisz to teraz? – zapytała,
chwytając medalion.
Widział zdenerwowanie na jej twarzy. Chociaż była pewna, że
tego chce, myśl o bólu, silniejszym niż też, który czuła kiedyś, stresował ją.
Była na niego gotowa, ale jak bardzo się nie starała, nie potrafiła opanować
naturalnej reakcji obronnej organizmu.
– Tak – odparł.
Wszystkie mięśnie w jej ciele
momentalnie się napięły, kiedy lokaj wypowiedział jedno krótkie słowo. Podszedł
do swojej pani i poprosił, by zdjęła z szyi łańcuszek, na którym wisiał się
ametyst.
– Podaj mi go – poprosił.
Zdjął rękawiczki i wyciągnął dłoń w jej stronę.
Niepewnie położyła błyszczący przedmiot na jego nagiej ręce.
Ścisnął go mocno, zmieniając w pył. Zbliżył się do dziewczyny i prawą ręką objął
ją w pasie, przyciągając do siebie tak, by jego twarz znajdowała się tuż przy
znaku ich przymierza. Drugą dłoń, wypełnioną wrzosowym, pobłyskującym proszkiem
delikatnie przyłożył do jej znamienia. Rozbłysło, kiedy drobinki startego
kamienia zaczęły wnikać w skórę hrabianki. Część z nich skierowała się również
na jego znak, ale zdawało się, że w ogóle tego nie czuł.
Szlachcianka krzyknęła z bólu z całej siły wtulając się w ciało
demona. Czuł, jak drżała w spazmach cierpienia. Światło zniknęło. Powoli
oderwał rękę od bladej skóry Elizabeth i odsunął się. Ujął jej podbródek
opuszkami palców i ostrożnie podniósł jej głowę. Dostrzegł wdzięczność, ogromną
radość, która wypełniała wielkie błękitne oczy. Uśmiechała się.
– Dziękuję – szepnęła prawie
niesłyszalnie.
– Odpocznij – powiedział krótko i
pomógł jej się położyć.
W tonie jego głosu wyczuwała nutę niepokoju, dziwnego
bolesnego zimna niewiadomego pochodzenia, jednak była zbyt słaba, by o to
zapytać. Nie minęła nawet minuta, kiedy straciła przytomność, przenosząc się do
krainy snów.
Otulił ją kołdrą i przez chwilę patrzył jak zasypia, nie
zdając sobie z niczego sprawy. Czuł smutek i radość. Dwie sprzeczne emocje
toczyły walkę wewnątrz czarnego serca. Wyszedł z dziewczęcej sypialni i pobiegł
na dach, by odetchnąć. Zimny wiatr niósł ze sobą śnieżne płatki, które
rozpuszczały się, osiadając na jego twarzy. Patrzył przed siebie, na horyzont,
starając się nie myśleć. Nie czuć. Wszystko
wróci do normy, wszystko będzie takie, jak kiedyś. Szlachcianka i kamerdyner –
zawsze u jej boku, gotowy na poświęcenie. Wszystko
będzie jak kiedyś…
Czerwonowłosa
przebudziła się w środku nocy. Potworny ból sprawiał, że nie mogła spać. Nie
chciała martwić Sebastiana, dlatego nie wzywała go. Chociaż bardzo pragnęła ujrzeć
jego przyjazną twarz, powstrzymała się. Wyciągnęła czarne pióro skrzętnie
ukrywane w szufladzie. Opuszkami palców gładziła je czując delikatne
łaskotanie. Nim ponownie usnęła, nastał ranek.
Sebastian był tego dnia dziwnie
spokojny. Stało się – nie było na to rady – teraz już tego nie zmieni. Nie było
sensu dłużej skupiać myśli na czymś, na co nie miało się wpływu. Rutynowa praca
i zapewnienie dziewczynie komfortu – to było teraz jego priorytetem. Przyszła
pora, by odciążyć służbę. Przez ostatnie dni starali się ze wszystkich sił,
dobrze się spisali.
Nim udał się do kwater by ich obudzić, zdążył zająć się
wszelkimi rzeczami, które wymagały poprawy. Nie było tego wiele. Kilka
zburzonych ścian, parę stłuczonych, porcelanowych zastaw stołowych. Jak na tę
niezwykłą trójkę, to była maleńka kropla w morzu kataklizmów, do których zdążyli
go przyzwyczaić.
Przez
cały dzień odwiedził Lizz zaledwie trzy razy. Nieprzyjemne uczucia towarzyszące
wznowieniu kontraktu wysysały z niej całą energię. Leżała w łóżku czytając
książki. On przynosił jej posiłki i herbatę, za każdym razem zadając pytania,
które za każdym razem zdawały się dziwniejsze. Dlaczego ciekawiło go, co
ostatnio kupiła w Londynie? Przecież był tam z nią, powinien wiedzieć. Poza
tym, czy to naprawdę miało jakiekolwiek znaczenie?
Dwa
kolejne dni wyglądały podobnie. Wiedziała, że ból nie będzie przyjemny, ale
miała nadzieję, że zniknie w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. Teraz jednak,
zaczęła się zastanawiać, czy odejdzie kiedykolwiek. Nieprzerwane, silne
uczucie, jakby ktoś rozrywał jej ciało od wewnątrz – z każda godziną coraz
bardziej wątpiła w to, że ustąpi.
– Sebastian, czy to w końcu
przestanie boleć? – zapytała, kiedy przyniósł jej śniadanie. Nie chciała zabrzmieć
narzekająco, po prostu była ciekawa.
Podszedł do jej łóżka i klęknął, by przyjrzeć się znamieniu.
Wyglądało coraz lepiej.
– Jeszcze doba, może dwie. Zapadnie w sen, a gdy się obudzi, będzie już po
wszystkim – pomyślał, widząc błyszczące drobinki przemieszczające się pod
skórą dziewczyny.
– Już prawie się zagoiło –
powiedział łagodnie. – Jeśli chcesz, mogę sprawić, że przez jakiś czas nie
będziesz go czuć.
– Nie! – uniosła się. – Chcę czuć
mój ból przez cały czas. Po prostu… chciałam wiedzieć – dodała po chwili, ściszając
głos.
– Rozumiem. Odpoczywaj. Niedługo
będzie po wszystkim. Wrócę z obiadem – odpowiedział nienaturalnie.
Pokłonił się i wyszedł zostawiając ją samą. Czuł dumę i
zadowolenie. Jej zacięty wzrok, przekonanie i pewność były tym, co w niej
uwielbiał. Miała to w sobie od zawsze, ale z wiekiem te cechy stawały się coraz
bardziej widoczne. To była dusza, którą pielęgnował, której pożądał – właśnie w
tym wątłym ciele. Poszukiwana przez wszystkie demony, esencjonalna, o głębokim
smaku. Jedyne, czego brakowało by była w pełni dojrzała to zemsta, której
dokona własnoręcznie. Gdy to się stanie, będzie jego. Sprezentuje mu
najcudowniejszy posiłek, nadając swojej śmierci znaczenia. Wciąż cierpliwie
czekał na ten dzień – oczekiwanie tylko podsycało apetyt. Każda kropla jej
krwi, jej zapach i smak utwierdzały go w przekonaniu, że wysiłek zostanie
sowicie wynagrodzony. Nie miało znaczenia, ile jeszcze to potrwa.
I tylko jedna myśl wciąż nie dawała mu spokoju, ilekroć
spoglądał w zmęczone oczy dziewczyny
~*~
Po tych kilku dniach zaczynała mieć naprawdę dosyć.
Nieznośny, ostry ból nie opuszczał jej nawet we śnie. Siedziała w ciemnym
pokoju, słuchając jak kamerdyner gra na skrzypcach. Przyjemne dźwięki chociaż
odrobinę uciszały cierpienie. Ciągle czuła, jak nowy kontrakt scala się z jej
duszą, bez względu na to, czy siedziała, leżała, stała… Ból nie ustępowało. Zdawało
jej się, że staje się coraz silniejszy i rozprzestrzenia się po całej
powierzchni ciała, z każdym kolejnym dniem coraz silniej rozrywając jej wnętrze
na strzępy.
– Gdyby powiedział mi wcześniej, że tak to się skończy, kazałabym mu
się od razu zabić! – narzekała w myślach, przyglądając się smyczkowi w ręce
demona. Była rozgoryczona i wykończona.
– Nie… Przecież wcale tak nie myślę. Po prostu jestem śpiąca –
tłumaczyła sobie, nie spuszczając z niego wzroku.
Siedziała po turecku, trzymając między nogami zwinięty
kawałek kołdry. Oparła na nim głowę i pozwoliła, by ciepłe łzy zaczęły spływać
po policzkach.
– Mam już dość… – jęknęła,
pozwalając, by przemówiło przez nią cierpienie.
Muzyka ucichła. Sebastian odłożył instrument, podszedł do
łóżka i usiadł na nim, tuż za czerwonowłosą. Zdjął rękawiczkę i delikatnie
położył dłoń na symbolu. Ciepło jego ciała sprawiło, że ból powoli zaczął
znikać, z każdą chwilą czuła coraz większą ulgę. Lokaj przyciągnął dziewczynę
do siebie, nie odrywając ręki od jej karku.
– Już dobrze. – szepnął łagodnie.
– Pomogę ci.
Nieśmiało obróciła się przodem do niego i objęła go w pasie.
Wtuliła się w silne, męskie ciało, wdychając jego kojący zapach.
– Pachnie tak samo, jak kiedyś – myśl przebiegła przez jej głowę.
Nie wiedziała, czy to była kwestia zmęczenia, czy
osłabienia, ale mur, który zbudowała w swoim umyśle, za który wpychała
wszystkie niewygodne uczucia, runął nagle, zalewając ją wszystkimi emocjami, które
tak uparcie próbowała ukryć. W jednej chwili zdała sobie sprawę ze wszystkiego,
co do niego czuła. Zadrżała, czując mocniejsze uderzenie serca. Pragnęła, by
czuł to samo. By potrzebował jej, myślał o niej. Wiedziała, że to niemożliwe,
by ktoś taki jak on, poczuł coś do zwykłego człowieka – niejednokrotnie jej to
powtarzał. Dlatego w pewnym momencie przestała mówić, że go kocha. Dlatego zaczęła
tworzyć między nimi dystans zapominając, jaka była na początku. Dlaczego taka
była?
Demon nigdy nie obdarzy uczuciem kruchej istoty jaką jest
człowiek, niemogącej nawet znieść bólu, który dla niego był niezauważalny.
Chwyciła dłoń, którą odbierał jej cierpienie i odsunęła od
swojego karku.
– Wystarczy. Dam radę –
powiedziała stanowczo przez zęby, wciąż trzymając jego rękę.
Chciała móc dotykać jej
zawsze, bez przerwy czuć delikatną, gładką skórę swojego opiekuna. Pragnęła by
należał do niej nie tylko, jako sługa.
– Panienko – szepnął zdziwiony.
– Dlaczego tak bardzo go to dziwi? Ból jest częścią mnie, nie mam prawa
się go wyrzekać.
– Powiedziałam, dość – mówiła
łamiącym się głosem.
Setki palących igieł ze zdwojoną siłą ugodziły w jej skórę.
Próbowała powstrzymać drżenie, jednak demon wyraźnie czuł czuł, jak każdy
mięsień ciała hrabianki kurczy się z bólu. Przycisnął ją do siebie, jakby
próbował ochronić przed całym światem. Ich złączone ręce splotły się palcami
uniesione na wysokości jej wątłego ramienia.
– Co robisz? – zapytała.
– Wybacz mi, że znowu musisz
cierpień. Gdybyś tylko pozwoliła mi go zabrać… – mówił z żalem wprost do ucha.
Jego klatka piersiowa przylegała do jej ciała, czuła niespokojne bicie serca
lokaja.
– Czemu? – zapytała cierpko,
wiedząc, że nie może spodziewać się odpowiedzi, na którą tak bardzo liczyła. O
tym mogła jedynie marzyć we śnie.
– Nie mogę dłużej patrzeć jak się
męczysz. Proszę, pozwól mi…
– Nie. – Powstrzymała go, mocno
ściskając jego dłoń. – Nie chcę, żebyś mnie puścił – wyszeptała, przyciągając
do siebie ich splecione ręce.
Jego nierówny oddech ogrzewał jej policzek. Otworzył usta,
jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Jedynie ciche westchnienie po
dłuższej chwili odpowiedziało na jej słowa. Tkwili wtuleni w siebie, póki ból
nie wyssał z Elizabeth wszystkich sił. Bezwładnie opuściła ręce, i oddychając z trudem, opadła się na ramie
Sebastiana. Chwycił ją w pasie pozwalając, by oparła plecy na jego ręce. Ostatkiem
sił podniosła głowę, by spojrzeć w jego oczy. Błyszczały krwistą czerwienią.
Uwielbiała ten blask ukazujący odrobinę prawdziwej natury mrocznej istoty. Tak
samo jak uwielbiała, gdy ukazywał jej chociaż rąbek swojej demonicznej formy; gdy
kruczoczarne pierze wirowało w powietrzu, zwiastując śmierć.
– Proszę, pozwól mi pomóc –
nalegał, wpatrując się w nią intensywnie.
Tysiące piór wzbiło się nagle w powietrze otaczając całą
sypialnie mrokiem.
– Denerwujesz się? – zapytała
zdziwiona. – Dlaczego?
– Naprawdę musisz pytać? – Na
jego twarzy dostrzegła cierpiętniczy grymas. – Jeśli ci nie pomogę, możesz
zginąć – dodał po chwili.
– Nie wspominał o tym wcześniej. Czyżbym była aż tak słaba?
– Więc pozwól mi umrzeć, tego
przecież chcesz. – Uśmiechnęła się z trudem.
Nie wiedziała, jakiej reakcji po nim oczekiwała, jednak to
co zrobił, zaskoczyło ją. Chwycił jej dłoń i przycisnął do swojej piersi,
spuszczając wzrok.
– Nie pozwolę ci umrzeć – szepnął.
Jego słowa odbiły się echem od ścian skąpanego w mroku
pomieszczenia. Dziewczyna chwyciła jedno ze spadających piór i przytuliła je do
policzka zamykając oczy.
– W takim razie… Musisz mnie
szczerze pocałować – odpowiedziała nieśmiało.
Mocno zacisnęła powieki. Nie chciała patrzeć na jego
błagalne spojrzenie. Wiedziała, że to było okrutne z jej strony – zmuszać go do
czegoś, czego nie jest w stanie zrobić – ale nie potrafiła się powstrzymać. Czuła,
że nie jest w stanie dalej żyć ze świadomością, że nigdy nie odwzajemni jej
uczuć. Jeśli zginęłaby z własnej woli, jej dusza dalej należałaby do niego. Dlatego
chciała odejść i przestać ranić wszystkich wokół siebie. Chciała dać mu
upragnioną nagrodę, na zawsze stając się jego częścią.
– Dlaczego musisz być tak
niesamowicie uparta, Elizabeth? – zapytał z ciężkim westchnieniem.
Nim zdążyła odpowiedzieć, poczuła ciepłe wargi, łagodnie
składające pocałunek na jej ustach. Wyswobodził dłoń z uścisku i położył rękę
na jej karku. Ból powoli zaczął znikać, ustępując miejsca elektryzującej
przyjemności, którą dawał dotyk demona. Nie mogła uwierzyć, że to robił. Delikatnie
przygryzła jego dolną wargę czując, jak cały drży z rozkoszy. Jej ciche
jęknięcie przerwało ciszę, gdy wsunął gładki język do jej ust. Pocałunki stawały
się coraz bardziej intensywne.
Czuła, że robił to szczerze. Mimowolne reakcje jego ciała
pod wpływem dotyku jej rąk przepełniały zbolałe serce radością. Wszystko wokół
niej zdawało się wirować, dotrzymując tempa unoszącym się w powietrzu piórom. Zapomniała
o bólu. Cały żal i cierpienie, które nosiła w sercu przestawało mieć znaczenie.
Mężczyzna, któremu przysięgła swą duszę był tuż obok, krępując jej dłonie,
zachłannie całując szyję. Fala przyjemności przeszyła jej drobne ciało. Nie musiał
już dotykać znamienia, cierpienie całkowicie odeszło w zapomnienie. Wszystko,
co ją przerażało, zmieniło się w pył, który zmiótł z niej przyspieszonym
oddechem. Otworzyła oczy, by na niego spojrzeć, na zawsze wyryć w pamięci wyraz
jego twarzy. Krwisty blask tęczówek, rozszerzone źrenice, wpatrujące się w nią
z niesamowitą iskrą miłości, której nie spodziewała się nigdy dostrzec w tym
głębokim spojrzeniu. Wbił w nią wzrok, jakby także chciał na zawsze zapamiętać
tę chwilę. Zdecydowanym ruchem rozerwał jej koszulę. Powoli wodził czarnymi paznokciami
prawej dłoni po wrażliwej skórze. Drugą rozluźnił krawat i ściągnął go z szyi,
po czym rzucił za siebie. Szlachcianka chwyciła materiał białej koszuli demona i
trzęsącymi się rękami zaczęła rozpinać guziki. Zamknęła oczy, pozwalając mu
przejąć kontrolę. Nie myślała już o niczym, była w stanie jedynie chłonąć
rozkosz, którą jej ofiarowywał.
Wiedziała,
że to nie powinno się nigdy wydarzyć. Dostrzegła zdziwienie, które na ułamek
sekundy padło cieniem na pogrążoną w euforii twarz kamerdynera. Pragnął jej i
kochał ją tak samo, jak ona kochała jego. W tej chwili nie myślał o
konsekwencjach, zasadach, ani o zdrowym rozsądku. W końcu, oboje poddali się
tłumionemu od dawna pragnieniu. Bez reszty, beż żalu, bez wahania. Dwie istoty
z dwóch zupełnie odmiennych światów stały się jednością. Coś, do czego nigdy
nie powinni doprowadzić wyrwało się z ryz rozsądku brnąc do upatrzonego przez
siebie, nieuniknionego celu.
KONIEC...
==============
...Tomu pierwszego, rzecz jasna.
Tak, jak mówiłam jakiś czas temu - właśnie dobrnęłam szczęśliwie do końca pierwszej części. Właściwie, czuję się z tym odrobinę nieswojo. Niby wiedziałam, że ten moment nadejdzie, niby mam kolejny tom prawie gotowy, a w głowie pomysł na trzeci, ale... No, melancholia, sami rozumiecie.
Muszę Was także przeprosić - zawiodłam w sprawie zleconego BSa i rysunku. Mam teraz ferie, więc postaram się nadrobić, przynajmniej BSa. Z rysunkiem mam o tyle problem, że chce, by był naprawdę dobry, a do tego potrzeba dobrego wzoru (arta, który spełni moje wymogi:P ), weny, czasu i umiejętności (to ostatnie to największy problem). Dlatego w ramach rekompensaty zamieszczam Sebastiana i małą Elizabeth (przerysowany i zmieniony art, gdyby ktoś był ciekawy).
Sprawa ostatnia:
Zastanawiam się, czy nie zrobić tygodniowej, może nawet dwutygodniowej przerwy między tomami. Wszystko jednak zależy od Was. Jeżeli nie chcecie, żebym ją robiła - dajcie znać w komentarzach. Chciałabym wiedzieć, co myślicie na ten temat (i nie będę ukrywać, że chciałabym zobaczyć ilu osobom zależy, chociaż odrobinę, na tym, żebym pisała dalej :) ).
To chyba wszystko.
Dziękuję za te kilka wspólnych miesięcy. Jest mi bardzo miło, że znalazło się tyle osób (sądząc po wyświetleniach i moich obliczeniach zakładających, że 1 wyświetlenie nie oznacza jednej osoby, oczywiście:P), które śledziły przygody Elizabeth i mam nadzieję, że chętnie będą śledzić kolejne.
Kyaaaa *o*
OdpowiedzUsuńNie ... to po prostu.... Nie wierzę, że TO się stało. Powiedz, że to nie sen.
Jeszcze pytanie, które dręczy mnie od dość długiego czasu. Ile lat ma Lizzy? :) Nie żeby cię o coś Po sądzić, ale tak mnie to męczy.
Obiecuję, rozdział pojawi się jutro. *u mnie jeszcze daleko do opisu takich scen*
Proszę, next niech będzie jak najszybciej. Zżera mnie ciekawość. Tak szczerze, to nie myślałam że tak szybko to się stanie... no, ale nie było za szybko!
Lizz ma 15 lat :P Specjalnie wepchnęłam gdzieś w fabułę jej urodziny, żeby podkreślić legalność końca tego tomu^^ Poza tym, szczerze mówiąc nie zagłębiałam się, jak ta sprawa wyglądała w XIX wieku, możliwe, że u nich nie było prawa, które by to regulowało xD Nie wiem, będę musiała sprawdzić.
UsuńNo właśnie tak czekam na ten rozdział, bo to już najwyższa pora :P
Tak niedawno sprawdzałam, i przyszłam się pochwalić xD
UsuńJeżeli jedno z partnerów nie jest pełnoletni, to pomiędzy nimi nie może być więcej niż 3 lata różnicy. (nie pytajcie po co mi to było) No ale jak mówiłaś to dawno temu było, kto by się tam przejmował (oprócz wszystkich w domu gdy zaczęłam krzyczeć "W końcu, bierz go" xD)
W XIX w 14-latki zostawały matkami, a 18-latki traktowano jak staer panny. (choć może to był XVi wiek...? XD) Strasznie mnie TYm zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się xDDD
OdpowiedzUsuńI teraz chcę więcej, więcej, WIĘĘĘĘCEEEJ!
A jeśli zrobisz przerwę, to Ci tego nie wybaczę .;___________; Zawsze odliczam dni do kolejnego rozdziału, nie mogę się doczekać, a Ty mówisz o 2 tygodniach?! D: Umrę TT-TT
Zwłaszcza po takiej akcji D:
Prooooooszę, nie rób przerwyyyy!! Prooooszę!
Jaaa..jezu *-* to było..aż mi brakło słów. Piszesz naprawdę genialnie i błagam również..nie rób przerwy! ;-; to będzie straszne *płacze*
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na dalszą część ^^
Przeczytałam dzisiaj całe i to co kiedyś było tajemnicze i wciągające przeistoczyło się w... Coś XD Nie umiem w ogóle przetrawić tego wątku miłosnego. Po prostu... Zupełnie mi to nie pasuje. Postać władczej, chłodnej i żądnej krwi bohaterki tak bardzo mi pasowała, a musiała się kurde zakochać ;_; W ogóle taki Sebastian mi przeszkadza. Dla mnie zawsze będzie piekielnie dobrym lokajem XD Nie umiem wyobrazić go sobie jako zakochanego histeryka (sorry, ale na takiego mi wygląda). Wiem, że jak zwykle wszystkim pasuje, a mi nie, ale mam specyficzny gust. Chyba właśnie dlatego sama piszę opowiadania w "wersji chłopięcej". No cóż, czytać będę dalej, ponieważ chcę się dowiedzieć co się stanie z Elizabeth. Będę żyła w błogim przekonaniu, że straci pamięć (błagam, niech tak się stanie). Cóż, myślę, że to tyle.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny C:
Dzięki za opinię! Dobrze wiedzieć, że jeszcze ludzie, którzy potrafią powiedzieć co im się nie podoba i ubrać to w słowa.
UsuńWiem, że zgwałciłam tu nieco kanon i gdzieś mi ta rządna krwi odpłynęła. Właściwie, bardzo dobrze, że zwracasz na to uwagę - będę mogła na spokojnie przebrnąć przez fabułę drugiego tomu i trochę tego dorzucić, bo rzeczywiście za bardzo skupiłam się na miłostce^^
Mimo wszystko, mam nadzieję, że uda mi się zadowolić i Ciebie w pewnym momencie. Zobaczymy :P
Na pewno tak będzie C: W końcu to miłość będzie pomiędzy demonem, a piętnastoletnia dziewczyną - na pewno nie będzie typowa XD Ale trochę krwi będzie bardzo mile widziane :D Chciałam tylko spytać, czy w drugim tomie będzie więcej misji od Jej Wysokości? Bo lubię takie kryminalne wątki. Poza tym chciałabym też wiedzieć dlaczego ojciec blond malca został zamordowany ;-; Mam nadzieję, że wszystkie niejasne wątki się wyjaśnią. Cóż, powodzenia.
UsuńAh, zapomniałabym.
Chciałabym ci też podziękować. Kiedy czytałam któryś rozdział jedno zdanie wpadło mi w oko - nie pamiętam już jakie, ale kompletnie zmieniło mój sposób myślenia i dzięki temu wróciłam do opowiadania, która porzuciłam z powodu braku weny. Dodatkowo ta muzyka - bajka. Nie mogę się doczekać 2 tomu, oby był jak najszybciej.
Powodzenia C:
Dziś zabieram się za "dodawanie krwi", bo głupio się przyznać, ale już nie pamiętam dokładnie całego drugiego tomu. Sprawa od Królowej będzie, w końcu nie mogłoby jej zabraknąć :) Niestety nie jestem zbyt dobra w pisaniu kryminałów, dlatego nie ma ich zbyt wiele, ale będę nad tym pracować. Trzeci tom powinien na tym sporo zyskać, Twoje uwagi są niezwykle cenne :)
UsuńTo ja dziękuję, jest mi tak niesamowicie miło, że sobie nie wyobrażasz jak ogromną tęczą teraz rzygam <3 Nic, tylko odbębnić obowiązki i brać się za pisanie :P
Wooow, Ty to potrafisz opisywać takie sceny XD Jestem pod wrażeniem :3 A rysunek wspaniały. Nie gadaj, że nie masz talentu, przecież te obrazki super Ci wychodzą. Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńCzemu ona pisze tak cudownie, a ja nie...? T.T Ale fajnie, że w końcu oboje przyznali się do swoich uczuć ^^
OdpowiedzUsuńOby tak dalej!
A rysujesz o wiele lepiej ode mnie, nie mów, że obrazek krzywy czy coś. Jestem zachwycona! :D
Heques
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrewelacyjne, ta troska Sebastiana cudownie wyszła... i te pocałunki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och ta troska Sebastiana cudownie wyszła... i pocałunki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och ta troska Sebastiana cudownie naprawdę wyszła... i pocałunki... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza