Dzisiejszy rozdział jest stosunkowo krótki, ale ostatnio źle spałam i nie miałam siły nadrobić zapasu, poza tym dziś Sylwester i w ogóle... Wybaczycie, prawda? :*
W ogóle takie mam w tym roku szczęście, że druga sobota z rzędu i druga ważna okazja w roku :P. Więc z okazji nowego roku (którego już nie lubię, bo nie lubię nieparzystych TT_TT) życzę Wam tego, czego sami byście chcieli sobie życzyć, i jeszcze trochę czasu, żebyście mogli ładnie czytać i komciać Różę :*.
Miłego! :*
====================
Hrabianka
obudziła się nieprzeciętnie wcześnie. Za oknami było jeszcze ciemno, słońce
dopiero leniwie wspinało się po niebie ponad korony drzew. Spała jak zabita, u
boku demona zawsze doskonale się wysypiała i nie potrzebowała wiele czasu, by
czuć się wypoczęta. Tego dnia jednak wstała znacznie wcześniej. Na tyle
wcześnie, że udało jej się zaobserwować coś, co było równie rzadkim widokiem
jak Sebastian w swoim naturalnym otoczeniu: był to Sebastian śpiący. Widok tak
niepowtarzalny, że niemal mistyczny.
Michaelis
poruszał się lekko przez sen, nerwowo kręcąc głową. Napięte mięśnie jego twarzy
jednoznacznie świadczyło o tym, że cokolwiek mu się śniło, niosło ze sobą wiele
silnych emocji. Lizz nie była jednak w stanie stwierdzić, czy były to emocje
pozytywne czy negatywne, mimika twarzy demona była zbyt zmienna i ekspresyjna,
by zdołała jednoznacznie to określić.
Delikatnie
przyłożyła dłoń do jego policzka i szepnęła, że go kocha, ale spał zbyt
głęboko, bo jej słowa nie przyniosły żadnej reakcji. Postanowiła go więc nie
budzić. Choć z czasem jego sen stawał się coraz bardziej niepokojący i
nastolatka nabrała pewności, że przeżywał koszmar, to nie chciała mu przerywać.
Zasługiwał na to, by odpocząć, a skoro jego podświadomość potrzebowała wyrazić
swoje obawy, nie powinna w to ingerować. Przecież koszmary nie były niczym
innym jak manifestacją uśpionej części umysłu, która próbowała poradzić sobie z
tym, co nękało demona.
Położyła się
więc obok niego i w ciszy rozmyślała nad wszystkim, co ostatnio się wydarzyło.
Zastanawiała się również nad tym, jak miną święta. Jeszcze kilka miesięcy
wcześniej liczyła na to, że spędzi je wraz z Jamesem, ale życie potoczyło się
inaczej i musiała się go pozbyć. Była ciekawa, jak sobie radził, dawno nie
otrzymała od niego żadnej wiadomości. Wiedziała jednak, że chłopak miał wysłać
im prezenty gwiazdkowe. Ona nie mogła tego zrobić, nie podał adresu zwrotnego,
tłumacząc, że tak będzie bezpieczniej, poza tym co chwilę się przenosił z
miejsca na miejscei list zwyczajnie by nie dotarł.
— To się już
więcej nie powtórzy! — Rozmyślania Lizz przerwał krzyk Michaelisa.
Demon poderwał
się nerwowo i rozejrzał wokół się pokoju. Błędnym wzrok kamerdynera świadczył o
tym, że nie wiedział, gdzie się znajdował. Dopiero po chwili, kiedy nastolatka
delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu, udało mu się uspokoić i odnaleźć w
rzeczywistości.
— Przepraszam,
chyba coś mi się śniło… — powiedział, czerwieniąc się lekko, kiedy napotkał
wzrok zdziwionej dziewczyny.
— Nie szkodzi.
Zdecydowanie coś ci się śniło, bo strasznie niespokojnie spałeś. Chcesz mi o
tym opowiedzieć? — zapytała ciepło.
Przytuliła się
do demona i objęła go mocno, żeby mógł się uspokoić. Michaelis odwzajemnił jej
gest i oparł podbródek na głowie ukochanej. Nie był pewien, co tak naprawdę mu
się śniło. Niedokładnie pamiętał, wszystko wydawało się rozmyte i strasznie
pomieszane. Kiedy jednak zaczął się na tym skupiać, sen powoli nabierał sensu i
demon uświadomił sobie, że zdecydowanie nie chce dzielić się nim z dziewczyną.
Nie wiedział, jak by na to zareagowała, niektóre rzeczy powinien jednak
zachować dla siebie. Gdyby kiedyś zapytała, przyznałby się, ale powiedzenie jej
tego byłoby samolubne. Już i tak popełnił błąd, mówiąc jej o powstaniu świata,
dosyć głupich pomyłek jak na jedno życie.
— Nie, raczej
nie. Niewiele pamiętam… — powiedział niechętnie i delikatnie pocałował
dziewczynę w usta. — Panienko, dziś kolejny dzień przygotowań. Mam nadzieję, że
jesteś gotowa. Po śniadaniu odbędą się ostatnie tegoroczne zajęcia: twoja
ulubiona łacina. A po południu wraz z księżniczką umówiłaś się na wspólne
ozdabianie pierniczków — powiedział entuzjastycznie, zupełnie zmieniając temat.
Nie chciał
ciągnąć poprzedniego, obawiając się, że stanąłby przed koniecznością oszukania
szlachcianki, a tak solennie obiecał sobie, że tego nie zrobi, iż zwyczajnie
nie byłby w stanie. Tak było więc łatwiej. Doskonale wiedział, jak bardzo jego
ukochana ekscytowała się tegorocznymi świętami. Jej niecierpliwość podsycał
dodatkowo ukryty w sercu stres spowodowany ciągle wiszącą na karku wojną, ale
doskonale go maskowała, starając się odrzucić zdenerwowanie jak najdalej od
siebie.
Kolejne dni
wyglądały podobnie, aż do samej Wigilii od rana do wieczora wszyscy domownicy
dawali z siebie wszystko, by uroczystość z okazji świąt Bożego Narodzenia była
idealna. Cały dom błyszczał złotymi ozdobami, pachniał naturalnymi zielonymi
gałązkami, które Sebastian pieczołowicie rozwieszał w każdym pomieszczeniu,
ozdabiając je kolorowymi łańcuchami i bombkami w odcieniach złota i purpury,
które wybrał na tegoroczny motyw kolorystyczny. W głównym holu stanęła ogromna
choinka, którą wszyscy mieszkańcy posiadłości Roseblack ozdabiali w przeddzień
uroczystości. Kilkumetrowy, pachnący olbrzym zajmował sporą część
pomieszczenia, zachwycając swym niesamowitym majestatem. Ozdobiony ręcznie
robionymi wycinankami, kolorowymi bombkami, tęczowymi lampkami i jadalnymi
pierniczkami, nad którymi hrabianka wraz z przyjaciółką spędziła ponad pięć
godzin, wyglądała niczym pstrokaty rysunek małego dziecka, lecz chociaż godziła
w poczucie estetyki demona, wiedział, że to nie miało znaczenia. Cały dom
wyglądał idealnie, choinka zaś była tą jedną kluczową rzeczą w ogromnym
budynku, która miała ukazywać nastroje i emocje domowników. I właśnie taka
upaćkana kolorami, ciemnozielona, uginająca się pod ciężarem ozdób wyglądała
najlepiej. Choć daleko było jej to idealnych, kunsztownych kompozycji,
Sebastian dostrzegał w niej tę odrobinę magii, o której ludzie mówili za każdym
razem, kiedy nawiązywali do świąt.
Nigdy wcześniej
nie rozumiał, co tak niesamowitego mogło być w tym dniu. Dla niego nie różnił
się niczym innym od pozostałych spotkań towarzyskich, które ludzie zwykli organizować
pod byle pretekstem. Urodziny, imieniny, Wielkanoc, świętowanie sukcesów – dla
tych słabych istot wszystko było idealnym powodem, by w gronie najbliższych
zasiadać przy stole i spędzać długie godziny na jedzeniu i pełnych żartów,
swobodnych konwersacjach. Były to też jedynie spotkania, które jego pani
naprawdę lubiła. Zazwyczaj stroniła od dużych zbiorowości ludzi, lecz święta, a
szczególnie Boże Narodzenie, wydawały się zupełnie zmieniać jej podejście.
Dlatego też
Michaelis tak bardzo starał się, by prezent, który przygotował dla ukochanej,
przez cały czas wyglądał doskonale. Każdej nocy zjawiał się w ogrodzie i
poprawiał wszelkie odstępstwa od ideału, które natura wymogła na śniegu.
Zależało mu na tym tak samo mocno, jak Elizabeth na całej śnieżnej aranżacji,
choć jedyną osobą, która tak naprawdę miała zobaczyć ją po raz pierwszy, była
opiekunka jej kuzyna. Ciotka – odkąd hrabianka wykorzystała kamerdynera, by
pomógł jej nieco ją udobruchać – zmieniła się na lepsze, wciąż jednak miała
wysokie wymagania, a tym razem Lizz postawiła sobie za punk honoru spełnienie
ich wszystkich.
Dwudziestego
czwartego grudnia, z samego rana, szlachcianka zerwała się z łóżka po pierwszym
pocałunku demona. Ubrała się z jego pomocą, a potem pospiesznie zjadła
śniadanie wraz z przyjaciółką i zabrała się do pracy. Kalectwo, które niegdyś
tak bardzo ją spowalniało, zdawało się teraz zaledwie niewielką niedogodnością
– taka właśnie była Elizabeth: gdy trzeba było czegoś dokonać, robiła to
niezależnie od przeciwności.
— Sebastian,
idź na górę, przygotuj mój strój, a potem wracaj do kuchni, a potem sprzątnij w
holu, a potem upewnij się, że potrawy są prawie gotowe, a potem wyjdź po
ciocię, a potem… — zacięła się, wymieniając wszystkie zadania, kiedy niosąc
pudełko z łańcuchami do ozdobienia stołu, minęła się ze służącym w holu.
— Coś jeszcze,
kochanie?
— To chyba
tyle… Na pewno nie masz nic przeciwko temu? — zapytała, przygryzając dolną
wargę.
Sebastian
spojrzał na nią ciepło, uśmiechnął się i nachylił nad nastolatką, delikatnie
muskając jej policzek.
— Nie mam.
Rozumiem, my będziemy świętować, kiedy twoją ciocię zmorzy nagła senność —
odpowiedział, mrugając do niej porozumiewawczo.
Elizabeth
westchnęła ciężko. Nie podobało jej się, że nie mogła usiąść wspólnie z
ukochanym do stołu, oświadczając jednej z nielicznych spokrewnionych ze sobą
osób, że go kochała. Ale nie chciała psuć atmosfery, a hrabina na pewno by tego
nie zrozumiała. Na dodatek kamerdyner non stop zapewniał ją, że nie ma nic
przeciwko – gdyby więc mu nie uwierzyła, również zachowałaby się
nieodpowiednio. Dlatego właśnie starała się o tym nie myśleć. Ustalili zgodnie,
że Michaelis po raz kolejny wykorzysta środki usypiające i w ten sposób pozbędą
się niewygodnego członka rodziny szybciej, niż by sobie tego życzył, i dzięki
temu będą mogli spędzić też trochę czasu razem. Nie był to pomysł idealny, ale
doskonale sprawdzał się w tej sytuacji.
Tomoko nie
miała nic przeciwko, Tai, Thomas i Jeanny również. Timmy nie został
wtajemniczony, by nie uczyć go nieodpowiednich zachowań, a Frederic jako jedyny
wyraził swoje obawy, choć ostatecznie zgodził się pomóc i nie wydać ich planu,
rozumiejąc potrzebę młodych, by wspólnie celebrować tak ważną chwilę w roku.
Dla Elizabeth
było ważne, by Sebastian mógł usiąść z nimi do stołu i przez jakiś czas czuć to
samo, co oni. Odkąd stał się na tyle ludzki, że nawet śnił i przeżywał
emocjonalnie to, co podsuwała mu podświadomość, wiedziała, że nie ma innego
wyjścia, jak pozwolić mu zasmakować prawdziwej magii świąt.
Prezent dla demona
zaś przygotowywała już od dawna. Wiedziała, że materialne rzeczy nie mają dla
niego znaczenia, dlatego tym razem nie planowała iść na łatwiznę. Wiedziała, że
sprawić przyjemność Sebastianowi może tylko w jeden sposób, dlatego potajemnie
ćwiczyła, by zdołać odpowiednio zachować się wtedy, gdy przyjdzie na to pora.
Była już Wigilia, a ona wciąż nie była pewna, czy podoła, ale nie miała już
innego wyjścia, jak tylko się o tym przekonać. Żywiła nadzieję, że nawet jeśli
nie uda jej się spełnić swojej wizji tak, jak to zaplanowała, Michaelis przynajmniej
doceni jej starania i one chociaż w jakiejś części będą w stanie wynagrodzić mu
porażkę nastolatki.
Jednak nie
przejmowała się tym na razie, miała mnóstwo rzeczy na głowie i chciała, by
wszystko wyszło idealnie, dlatego odrzucała od siebie wszystkie problemy,
niepewności i dylematy, starając się zrobić, co tylko była w stanie, by zbliżyć
się do perfekcji świątecznej kolacji.
Hrabina miała
zjawić się o trzeciej popołudniu, dlatego o pierwszej wszystko było już gotowe
i dopięte na ostatni guzik. Zostało tylko przebranie się w odpowiednie kreacje
– na to Elizabeth zamierzała przeznaczyć godzinę, oczywiście prosząc o pomoc
Sebastiana. Miała więc całe sześćdziesiąt minut swobody, które postanowiła
wykorzystać, by przećwiczyć chodzenie bez kul. Nie było to proste. Wciąż nie
radziła sobie na tyle sprawnie, by mogła pewnie kroczyć korytarzami bez żadnej
asekuracji, ale udało jej się opanować sztukę przechodzenia od drzwi do krzesła
w jadalni, a to w jej mniemaniu wystarczało, by pokazać się hrabinie od dobrej
strony. Timmy mówił jej wprawdzie o wypadku kuzynki, ale nie zamierzała
wystąpić jako niepełnosprawna – nie tak chciała zostać zapamiętana.
Długa suknia,
którą wybrał dla szlachcianki Sebastian, sprawiała, że mogła swobodnie nosić
płaskie buty, bez obaw o to, że ciotka dostrzeżenie nieodpowiednie obuwie.
Dzięki temu nastolatka była niemal pewna, że wszystko pójdzie zgodnie z planem,
ale mimo wszystko wolała jeszcze poćwiczyć. Michaelis zerkał na nią co jakiś
czas z kuchni, gdzie pilnował, by Thomas, Tai i Frederic przypadkiem niczego
nie spalili. Jeanny i Kate zajmowały się w tym czasie pomaganiem Timmy’iemu,
który postanowił narysować specjalny świąteczny rysunek, który będzie
przedstawiał wszystkich domowników. Postawił na dzieło wielkoformatowe, dlatego
pomoc kobiet była mu niezbędna, by w ogóle miał szansę zdążyć. Samodzielnie
narysował kontury, wskazał kierunek padania światła, wybrał kolory i lekko
pozaznaczał cienie; Kate i Jeanny jedynie wykonywały jego polecenia. Nie
chciał, by rysunek był niesamodzielny, dlatego właśnie dał dziewczynom do
wykonania zadanie, które w żaden sposób nie podnosiło walorów artystycznych dzieła,
a z pomocnic robił rzemieślników – nie artystów.
Równo o drugiej
demon zjawił się w salonie, by zabrać Elizabeth do sypialni. Hrabianka chciała
dotrzeć do niej sama, lecz Michaelis wytłumaczył jej, że w ten sposób stracą
zbyt wiele czasu. Uległa, wiedząc, że miał rację. Wybór odpowiedniej sukni na
święta był nie mniej ważny od ćwiczeń, przynajmniej w tej chwili. Pozwoliła
więc kamerdynerowi wziąć się na ręce i po chwili dotarli do sypialni.
— Co założę na
święta? — zapytała, siadając na prześle naprzeciwko lustra toaletki.
— Uznałem, że głęboka
czerwień i złote dodatki doskonale oddadzą twój urok.
— Będę wyglądać
jak dekoracje — mruknęła nieprzekonana dziewczyna.
— Nie martw się
o to. Czerwień to taki zmysłowy kolor, doskonale do ciebie pasuje, a delikatne
złoto podkreśli twoją urodę. Zaufaj mi, robię to nie pierwszy raz — poprosił,
uśmiechając się ciepło do lustrzanego odbicia nastolatki.
— No dobrze,
niech ci będzie. Tylko się postaraj. To wyjątkowa kolacja. Ty oczywiście
założysz to samo, co zwykle? — zapytała nieco zrezygnowana, ale w duchu
cieszyła się z tego, co sądził na temat czerwieni i jej wyglądu; to ściśle
wiązało się z prezentem, który dla niego przygotowała – dobrze było wiec
usłyszeć potwierdzenie swoich domniemywań.
— Kochanie… — zaczął ciężko kamerdyner. —
Wiesz, że nie mam zbyt dużego wyboru, prawda? Nie założę świątecznego krawatu,
to nie spodobałoby się hrabinie.
— No przecież
wiem. Po prostu chciałabym zobaczyć cię czasem w czymś innym. Tak po prostu —
westchnęła, ucinając temat.
Sebastian
również go nie ciągnął. Nie wiedział, jak mógłby zaradzić problemowi. Frak był
jego mundurem, nie mógł pokazać się bez niego, zasadnicza ciotka szlachcianki
nie uznałaby tego za miły gest, a brak poszanowania elementarnych zasad. Mógł
jedynie przebrać się, kiedy już zaśnie, ale nie miał pomysłu w co. Cóż – jeśli
nie garnitur bądź frak? Nie miał pojęcia, nie mógł przebrać się przecież za
Mikołaja ani choinkę. Chciał to dla niej zrobić, ale nic nie przychodziło mu do
głowy. Uznał więc, że w ostateczności założy garnitur, czerwoną koszulę i
czarny krawat ze złotymi wyszywaniami, by w jakiś sposób nawiązać strojem do
sukni ukochanej.
Kreacja, którą
przygotował dla Elizabeth zapierała dech w piersiach jeszcze zanim demon pomógł
nastolatce ją założyć. Jej głęboki, purpurowy kolor, lekko lśniąca w blasku
świec faktura i perfekcyjnie układające się warstwy w połączeniu z wąską talią sprawiały, że nastolatka wyglądała w
sukience jak prawdziwa róża. Lekki dekolt ozdobiony falbaną i bufiaste rękawy
dodawały jej uroku i podkreślały szczupłe ramiona i delikatne obojczyki. Na
szyi hrabianki zawisł złoty łańcuszek, na który Sebastian zwwiesił ukochany
ametyst, z którym Lizz nie rozstawała się niemal nigdy. Wiedział, że nie zrezygnowałaby
z niego, nawet jeśli nie w pełni pasował do kreacji, dlatego zadbał o to, by
jak najmniej wyłamywał się z idealnej kompozycji. Nadgarstki ukochanej ozdobił
delikatnymi bransoletami z motywem drobnych różyczek na ciernistym pnączu, zaś
drobne kości policzkowe z obu stron podkreślały rubinowe kolczyki, błyskające w
świetle spod gęstych, pofalowanych włosów.
Mimo że
Sebastian nawet nie zaczął układać fryzury ukochanej, nie wspominając nawet o
makijażu, gdy stała przed lustrem, wyglądała tak olśniewająco, że na chwilę
zaprzestał przygotowań, by móc nacieszyć oczy jej zjawiskowym widokiem.
— Sebastian? —
mruknęła Lizz, gdy przez chwilę demon przyglądał się jej odbiciu.
— Wybacz, po
prostu wyglądasz… cudownie — powiedział, powoli odwracając ją do siebie. — Mogę
cię pocałować?
— Jeszcze nie
mam makijażu, więc czemu nie?
— Ach,
kochanie! Nie psuj tej podniosłej chwili! — zaśmiał się i delikatnie musnął jej
usta.
Coraz ciekawiej czekam na więcej i Happy New Year życzę
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku! Dzięki^^.
UsuńJak ja kocham te świąteczne rozdziały <3 Wiem, że to już nie święta, ale w tym rozdziale można wspominać jeszcze tą świąteczną atmosferę. Ja tam nadal świętami żyję XD
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że Sebastian nie może wspólnie ze wszystkimi siedzieć przy wigilijnym stole,pewnie nikt nie miałby nic przeciwko, gdyby nie ta ciotka, która uważa, że to takie "nieodpowiednie" zachowanie. W 1 czy tam 2 tomie to było z niej wredne babsko,a Sebastianowi udało się ją jakoś "udobruchać" XD A pomysł ze środkami usypiającymi zawsze najlepszy XD Podczas gdy ta hrabina będzie sobie twardo spała, inni wtedy będą się dobrze bawić. A ja jestem bardzo ciekawa co jest tym prezentem dla Sebastiana od Lizz, chyba domyślam się co to ^^ A wizja Sebastiana przebranego za Mikołaja mnie rozbawiła XD
To tyle ode mnie i życzę Ci duuużo weny, komciów,powodzenia w dalszym pisaniu Róży i Szczęśliwego Nowego Roku ! 🎉🎉🎉
W Róży świąteczny klimat potrwa jeszcze ze 2-3 rozdziały, więc będziesz mogła żyć Gwiazdką jeszcze chwilę <3.
UsuńSebuś jest służącym, no i tak już musi być. Reszta służących w sumie nie została hrabinie przedstawiona jako służący, więc oni mogą przy stole, a biedny Sebuń musi się obejść smakiem. No cóż xDDDD.
A co jest prezentem... Jak do tego dojdziemy, to daj znać, czy zgadłaś, no i o czym dokładnie myślałaś, jestem ciekawa ♡.
Dziękuję i również życzę wszystkirgo dobrego. Szczęśliwego Nowego Roku! :*
I do zobaczenia w pierwszą środę 2017 :D.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku ����
OdpowiedzUsuńTrochę spóźnione ale liczy się że są.
Przez cały rozdział nie mogłam przestać się uśmiechać. Na powrót udzielił mi się ten świąteczny nastrój ^^
Mam już pewne teorie co to może być za prezenty dla Sebcia ale pewnie jak zwykłe nie trafię.
Ja tam bym nie miała nic przeciwko zobaczenia Sebastian w ustroju Mikołaja. Sebastian z brodą po prostu wymiękam. Nie mam też nic przeciwko uspaniu tej jęd.....to znaczy hrabiny (hihi). Jeśli to będzie znaczyć, że reszta bedzie mogła się dobrze bawić jestem za ^^
Do następnego :* Pa
Jaką teorię?^^ Podziel się z resztą klasy! Chętnie się dowiem :D.
UsuńEj, bo wszyscy macie teorie i nikt nie chce się podzielić, noooo TT_TT.
Loffcie, do zobaczenia :*.
Ja bym tą cioteczkę tak samo potraktowała, jak Jemiego. XD NACPAC, ZWIĄZAĆ I NA WYRKO XD
OdpowiedzUsuń