I tak oto dobrnęliśmy do przedostatniego rozdziału czwartego tomu. Niemożliwe, nie? A jednak :D. Też trudno mi uwierzyć, bo już się bałam, że nigdy tego nie skończę, ale jednak się udało.
Humor też mam już lepszy. Prawie dobry, gdyby nie brać pod uwagę, że prawdopodobnie zwaliłam egzamin, bo nie spałam w nocy... No cóż, życie.
W każdym razie mój telefon już naprawiony i odbiorę go na początku przyszłego tygodnia, z japońskiego dostałam 5 na semestr i doszedł mój sebusiowy cu-poche. Także większość spraw ma się lepiej. Feriuję sobie. Staram się wykorzystać czas, żeby zarobić hajs, nadgonić z opkiem, powtórzyć cały japoński od zera i takie tam. Mam nadzieję, że i Wy spędzacie ferie produktywnie :).
Miłego! :*
============================
Chociaż słońce zdążyło leniwie wzejść ponad
horyzont, na wzgórzach przy Walbury Hill wciąż panował mrok. Wzbite w powietrze
tumany popiołu z resztek ciał dwóch przeciwnych stron konfliktu skutecznie
uniemożliwiał słońcu czynienie swej powinności.
Wrzawa, rozpaczliwe wrzaski, huk wybuchów
Łaski – przerażające dźwięki niosły się echem kilometrami, płosząc wszelkie
zwierzęta ze świata fizycznego, które potrafiły wyczuć to, co działo się na
innym planie rzeczywistości. Zew krwi napawał je przerażeniem, lecz nie
potrafiły dostrzec jego źródła.
Zjednoczone siły demonów i aniołów dawały z
siebie wszystko, starając się odeprzeć zmasowany atak przeciwników. Taktyka
bazująca na wykorzystaniu anielskiej umiejętności okazała się jednak nieskuteczna.
Przeciwników było zbyt wielu, a wybuch czystej energii pochłaniał zarówno ich,
jak ich walczące ramię w ramie przeciwne nacje. Straty, jakie w zastraszającym
tempie ponosili obrońcy Podwaliny Rzeczywistości, nie zwiastowały rychłego
końca potyczki. Niektórzy zaczynali nawet wątpić, że uda im się zwyciężyć, lecz
wszyscy trzymali obawy w sercach, nie chcąc podkopywać ducha współwalczących.
— Gdzie król?! — ryknęła Enepsignos,
wykopawszy się z góry zwłok przeciwników, których z trudem zdołała pozbawić
życia.
Generał drugiego zastępu trzeciego kręgu
wskazał dłonią kierunek, który okazał się być tym samym, z którego nadciągał
siwy bóg śmierci. Jego włosy lśniły srebrzystym blaskiem podobnie jak ostrze
kosy, która co i raz ginęła wewnątrz ciał, by w towarzystwie wrzasków
rozdzierać na strzępy kolejnych wojowników. Twarz grabarza skąpana była we
krwi, szaleńcza szybkość i zwinność napawała wojowników trwogą, lecz w oczach
boga śmierci nie było ni furii, ni splątania. Cały czas pozostawał w pełni
świadomy, spokojny; kontrolował sytuację, co chwilę przekazując armii kolejne
polecenia.
Enepsignos chciała ruszyć za mężem. Widząc,
jak nurza się pośród ciał szkaradnych bestii, upewniła się, że nie byłaby w
stanie pozwolić mu umrzeć. Musiała pomóc ukochanemu, bornic go ze wszystkich
sił. Ruszyła w stronę grabarza, jako kolejna ignorując rozkazy.
Gabriel obserwował sytuację z lotu ptaka,
wraz z dwoma innymi oddziałami przeprowadzając zmasowany atak powietrzy, który
jeszcze jakimś cudem powstrzymywał kreatury przed wtargnięciem na teren
zabezpieczany przez żniwiarzy. Towarzyszący mu Rafael zerkał co chwilę w stronę
Williama, jednak bóg śmierci uparcie udawał, że go nie widzi.
Doskonale wiedział, co jest mu pisane,
wydał odpowiednią dyspozycję, przewidując, jak potoczą się losy potyczki. Z
informacji, które udało się zebrać shinigami, i z doświadczenia, którego nabrał
mając do czynienia z Undertakerem, nie miał problemu z przepowiedzeniem
przebiegu potyczki. Jak dotąd wszystkie jego prognozy okazywały się słuszne.
Gdyby chciał, mógłby powiedzieć aniołom, a może demonom – nie miało to
większego znaczenia – o pochodzeniu kreatur. Wiedział, że legendarny bóg
śmierci bazował na starodawnych podaniach, łącząc legendy kanibalistyczne z
ponadnaturalnymi praktykami. Dzięki temu zdołał stworzyć istoty, które z ludzi
zdołał przemienić w coś, co swym jestestwem najbardziej przypominało demony,
lecz nie były ograniczane demonicznym sposobem myślenia. Istoty, które myślały,
że są wolne, w istocie pozbawione były instynktu przetrwania, który potrafił
pchnąć ludzi do czynów, które – wydawać by się mogło – nie mieściły się w ich
zasięgu.
William nie rozumiał, w jaki sposób
legendarny shinigami zdołał pozbawić kreatury wolnej woli, przekierowując ich
instynkt wedle swojej woli, lecz rozumiał, co się stało, i gdyby przekazał
odpowiednie informacje walczącym, możliwe że bitwa już dawno dobiegłaby końca.
Nie jego rolą była jednak ingerencja, w tym sporze był jedynie neutralnym
obserwatorem, którego powinnością była opieka fundamentu Rzeczywistości.
Kilkoro z jego podwładnych dostało
wprawdzie szczegółowe instrukcje, nakazujące im włączyć się do walki, jeśli
życie Kruka bądź Michała narażone zostanie na niebezpieczeństwo, którego nie
zdołają odeprzeć, ale to jedyne, na co zdobył się zarządca. Musiał chronić
swoje dobre imię, w ferworze walki nikt nawet nie zwróciłby uwagi na kilka
odstępstw od normy, dlatego sobie na to pozwolił. Gdyby jednak Rafael wiedział,
że Spears znał sposób na położenie kresu rzezi pod Walbury Hill, zmusiłby go,
by wydał sekret w obronie swej przeszłości, a na to William nie mógłby się
zgodzić nawet za cenę degradacji i utraty dobrego imienia.
Siły wroga powoli przeciągały szalę
zwycięstwa na swoją stronę. Pierwsze szeregi zdołały dotrzeć na teren zabezpieczony
przed żniwiarzy, którzy nie opuszczając swoich miejsc, odbierali ataki,
czerpiąc dodatkową siłę z węzłów energetycznych.
— Kurwa! Naprzód! Walczyć! — krzyknął
Michaelis, zorientowawszy się, że jako jedyny pozostał poza polem
energetycznym.
Wszyscy towarzysze broni zostali zepchnięci
w tył. Powinien się wycofać, ale Undertaker był coraz bliżej. Demon wzbił się w
powietrze, a potem obrał za cel żniwiarza i z wyciągniętym mieczem zaczął z
zawrotną prędkością lecieć w jego stronę. Shinigami nie zamierzał jednak
siłować się z królem. Wydał rozkaz, który zmusił kilkanaścioro z jego żołnierzy
do zasłonięcia go w postaci żywej tarczy, a kiedy broń Sebastiana przebiła się
przez ciało jednej z bestii, bóg śmierci machnięciem kosy odepchnął go wraz z
martwymi kreaturami niemal do samych stóp stojącego w pierwszych szeregach
obronnych Ronalda, nieopodal którego walczyła jego ukochana.
— Sebastian! — krzyknęła hrabianka, widząc
upadającego, skąpanego we krwi ukochanego.
Rozproszona nie zdołała zablokować kolejnego
ciosu, przyjmując atak jednej z bestii, która rozcięła jej rękę od barku do
łokcia, pozostawiając w ranie resztki połamanych pazurów. Dziewczyna upadła,
zaciskając zęby z bólu. Michaelis chciał ruszyć w jej stronę, jednak silne
szarpnięcie Michała odwiodło go od tego pomysłu.
— Ma ochroniarzy, ruszaj się. Musimy się ich
pozbyć, inaczej obudzimy strażników!
— Więc walcz! — odkrzyknął jedynie król,
ponownie rzucając się w wir walki.
Undertaker był coraz bliżej, siły obrońców
kamienia słabły z każdą chwilą. Przez moment Elizabeth walczyła ramię w ramię z
ukochanym, który nie potrafił pojąć, jakim cudem była w stanie dotrzymać tempa
bestiom. Wciąż nie zauważył, że wewnątrz jej kruchego, kalekiego ciała
znajdowała się istota, którą z ogromną zawziętością starał się z niej wygnać,
obawiając się konsekwencji jej istnienia. Był tak pewien, że nawet kiedy oczy
nastolatki rozbłysły krwistą czerwienią, wmówił sobie, że zmęczenie w walce
przyprawiało go o omamy.
Gdy ponownie ich rozłączono, siły wroga
zmieniły taktykę. Dotąd parły jedynie naprzód, nie licząc się z ofiarami i
wizją śmierci. W ich działaniach nie było żadnej konkretnej logiki ani taktyki,
jedynym, co nimi kierowało, był rozkaz dotarcia do celu i sporadyczne krzyki
Undertakera, który traktował bestie jako żywe tarcze, bądź nakierowywał je na
dobry tor, gdy pochłonięte walką gubiły kierunek.
Kiedy jednak wszystkie przekroczyły granicę
pola energetycznego, wprowadzając na jego teren swego dowódcę, ich ruchy i
sposób walki stał się bardziej defensywny. Gdyby aniołowie w dalszym ciągu byli
w stanie używać tajemnego ataku, może nawet byliby w stanie ich rozgromić,
jednak niewielu pozostało na polu bitwy gołębi, które mogły to uczynić. Ci,
którzy posiadali w sobie dostatecznie dużo mocy, bez chwili wahania oddawali
życie, ciągnąc ze sobą w otchłań dziesiątki przeciwników, jednak to wciąż było
zbyt mało.
Zdziesiątkowani sojusznicy powoli tracili
szansę. Kilkoro z aniołów próbowało nawet przekonać żniwiarzy do wzięcia
udziału w walce, lecz oni wciąż pozostawali na swoich pozycjach, nie robiąc
więcej, niż do nich należało. Byli tylko pionkami i tak też się zachowywali,
bez względu na to, czy przemawiał do nich szeregowiec, dowódca czy niebiański
władca.
W pewnej chwili niewiarygodnie silny
wstrząs targnął ziemią na terenie Walbury Hill, sprawiając, że przez moment
wszyscy wojownicy zamarli w bezruchu.
— Co to jest?! — krzyczała hrabianka,
szukając wzrokiem ukochanego.
Michaelis patrzył strwożony w stronę
niewielkiego głazu, który powoli wyłaniał się spod ziemi. Wraz z nim z podłoża
wyrastały również następne, obnażając przed bojownikami kolosalne sylwetki
śpiących strażników.
— Wiecie, co robić! — krzyknął donośnie
Undertaker, przywołując swych żołnierzy do porządku.
Oczy kolosów rozbłysły oślepiającym
błękitem, niwelując popiół i zabijając unoszących się w powietrzu skrzydlatych
żołnierzy. Strażnicy nie znali dobra ani zła, nie mieli kontaktu ze światem.
Ich jedynym przeznaczeniem była obrona kamienia, a pojmowanie kolosów było
ograniczone do niezbędnego minimum, które pozwalało im zniszczyć każde
zagrożenie.
Nie można było z nimi rozmawiać, głosy
innych nacji nie docierały do ich uszu nastrojonych jedynie na częstotliwość
rodzimej energii Rzeczywistości. Nie dało się więc wytłumaczyć im sytuacji.
Każdy, kto znajdował się zbyt blisko, stawał się zwyczajnie ich wrogiem, bez
względu na to, czego tak naprawdę chciał. Nikt nie miał prawa przedwcześnie
zbliżyć się do Podwaliny Rzeczywistości.
Oczy większości śledziły każdy ruch
kolosów, których czwórka skupiła się wokół centralnego głazu, z którego wnętrza
biła energia tak silna, że odczuwał ją każdy, nawet Elizabeth. Dziewczyna
jednak nie patrzyła na strażników, szukała Sebastiana, a kiedy jej wzrok
odnalazł ukochanego, poczuła, jak coś w niej pęka.
Więc
to miał na myśli, kazał im go zabić. Dlaczego? Dlaczego jego? – pytała się,
nie mogąc drgnąć. Momentalnie przeniosła do wnętrza umysłu. Nigdy nie
wiedziała, ile w rzeczywistości trwały jej rozmowy z Idą, leczy tym razem
makabryczny widok przeraził ją tak bardzo, że nawet o tym nie myślała.
— Zabijają go, Ida.
— Zabijają — przytaknęła kopia, wyłaniając
się przed hrabianką.
Promieniała. Chociaż po ciele doppelgangera
spływała krew, jej rozcięte ramię wyglądało tak, jakby zaraz miało odpaść,
uśmiechała się i była w swoim żywiole. Chociaż w walce to Lizz wciąż
pozostawała świadomością dominującą, wszelkie rany brała na siebie Ida. W
podświadomości była idealnie zdrowa. Nie miała żadnych ran, nie kulała, nawet
jej ubranie pozostało nietknięte.
— Co to znaczy? — zapytała, przyglądając
się swemu ciału, porównując je z tragicznym stanem swojej kopii.
— To znaczy, że niedługo będę wolna.
— Ida… To już?
— Tak. On właśnie tego chciał. Wiedział, że
jeśli to zobaczysz, oddasz mi całą władzę, a wtedy on przekieruje ją na
strażników.
— Ale nie zrobisz tego, prawda? Uratujesz
Sebastiana i zabijesz go, tak?
Ida westchnęła ciężko. Podeszła do
Elizabeth i chwyciła ją za podbródek, wyzywająco spoglądając w jej oczy.
— Nie ufasz mi? Jestem tobą — powiedziała i
wpiła się w usta Elizabeth.
Hrabianka próbowała się wyszarpnąć, ale w
porównaniu do doppelgangera była tak słaba, że jej szamotanina nie wprawiała
kopii nawet w lekkie drżenie. Była niczym posąg, jak te kolosy, które napawały
serce szlachcianki przerażeniem jedynie odrobinę mniejszym od tego, które
rozerwało je na widok cierpiącego Michaelisa.
Ida pogłębiała pocałunek, sunąc dłonią po
ciele hrabianki. Lizz nie wiedziała, o co jej chodzi, obawiała się tego, co
zamierzał zrobić doppelganger, ale kiedy do jej oczu napłynęły łzy, kopia
przestała.
— Chciałam cię poczuć, zanim rozstaniemy
się na zawsze, Lizzy.
— Nie musiałaś…! Nie odpowiedziałaś!
— Tak, tak, uratuję twojego Sebusia, żeby
zginął kwadrans później — prychnęła znużona kopia. — Lizzy, byłam z tobą, odkąd
cię uwięził. Pomagałam ci, broniłam cię, wzięłam na siebie cały twój ból,
cierpienie, najgorsze wspomnienia. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co on nam
robił. Nie wiesz wszystkiego, mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz. Kocham
cię. — Ton Idy zupełnie się zmienił.
Elizabeth dostrzegła w niej to, z istnienia
czego zawsze zdawała sobie sprawę, choć doppelganger nigdy nie pokazał tego tak
otwarcie. Ida była dobra. Chociaż doświadczenia, przed którymi ochroniła
szlachciankę, zniszczyły ją, skrzywiły i wypaczyły, a przecież już z samej natury
była tworem quasi-demonicznym, w rzeczywistości pragnęła bronić tej, z której
się zrodziła. Chciała wreszcie zaznać spokoju i odejść.
— Ufam ci. Zrób, co konieczne. Dziękuję za
wszystko, chociaż niektóre rzeczy mogłaś zrobić inaczej… — odpowiedziała nastolatka,
chwytając Idę za dłonie.
— Żegnaj, siostro.
— Żegnaj.
~*~
Michaelis dał się rozproszyć, popełnił
jeden z najgorszych błędów – stracił czujność, w konsekwencji czego został
ciężko ranny. Kiedy w milczeniu wpatrywał się w wyrastające z ziemi kolosy, towarzyszące
demonowi emocje zupełnie odcięły go od rzeczywistości. Przez moment widział
tylko siebie i ogromnego, człekokształtnego stwora, w którego oczach nie
dostrzegał ni cienia pomyślunku.
Był zaznajomiony ze wszelkimi legendami na
ich temat, samodzielnie przeszukał wszystkie zapiski Anasiego, wielokrotnie
odwiedzał piekielną bibliotekę – wszystko po to, by zaspokoić młodzieńczą
ciekawość. Nigdy nie miał szansy ich ujrzeć, rzadko zdarzało się, że byli
zmuszeni interweniować. Za jego życia stało się to tylko dwa razy: pierwszy –
gdy był jeszcze zbyt mały, by cokolwiek pamiętać, oraz drugi – kiedy odbywał
karę za niesubordynację, w osamotnieniu i niesamowitym gorącu spędzając kilka
ludzkich lat życia. Nie miał nawet świadomości, że coś takiego się wydarzyło,
dopóki nie opuścił więzienia i nie zaczął żałować swej porywczości, która
sprawiła, że nie dostąpił zaszczytu podziwiania kolosów.
Wtedy był jeszcze młody, nie rozumiał, z
jak ogromnymi konsekwencjami wiązało się obudzenie strażników. Gdy jednak
stanął z nimi twarzą w twarz, wszystkie zapiski, cała wiedza na ich temat,
którą gromadził przez Rzeczywistości, momentalnie do niego wróciła i
oszołomiony nie był w stanie się skupić.
Ze stanu zawieszenia wyrwał go dopiero
ostry ból. Miecz, który nieumiejętnie dzierżyła w dłoni jedna z kreatur
Undertakera, przeszła jego pierś na wylot. Z rany zaczęła sączyć się krew, a
kiedy zainterweniował Michał, zabijając stwora, który wyszarpnął broń z ciała
Kruka, cała pierś króla zalała się szkarłatem.
Sebastian klęknął powoli, nie mając siły,
by utrzymywać się na nogach. Specjalne ostrze znacząco naruszyło jego ciało,
nie był w stanie kontynuować walki. Nie mógł nawet zacząć się leczyć, co tylko
utwierdziło go w przekonaniu, że plan Undertakera nie miał słabych stron. Na
powierzchni ostrza musiał znajdować się specyfik uniemożliwiający regenerację,
w innym wypadku zdołałby chociaż zminimalizować krwawienie, tymczasem posoka w
dalszym ciągu potokiem opuszczała jego ciało, z każdą chwilą pozbawiając władcę
piekieł sił.
— Sebastian!!! — Usłyszał dobiegający z
oddali krzyk Elizabeth.
Spojrzał w jej stronę. Nastolatka wpadła w
istny szał. Rzuciła się w jego stronę, biegnąc tak, jakby jej nogi nigdy nie
były ranne, niszcząc wszystko wokół, nie dając przeciwnikowi najmniejszych
szans. Przez rozmazany obraz przed oczami demon dopiero po chwili dostrzegł
całkowitą zmianę wyrazu twarzy ukochanej. Nie należał do niej, nigdy nie
patrzyła na nikogo w taki sposób, póki…
— To ty… — chrząknął dławiony krwią Michaelis.
Nie rozumiał, jak to było możliwe, ale
istotą, która opętała jego panią, była ta sama demoniczna natura, którą od
pierwszych chwil trwania kontraktu starał się z niej wyplenić. Był przekonany,
że mu się udało. Elizabeth stawała w obliczu tylu sytuacji, które zazwyczaj
aktywowałyby uśpioną osobność, a jednak pozostała ukryta. Prawie tak, jakby
hrabianka wiedziała o jej obecności i weszła z nią w układ.
— Coś ty zrobiła? — zapytał, w majakach
widząc stojącą naprzeciwko niego fioletowowłosą.
Ida tymczasem dalej gnała w jego stronę.
Chociaż pozornie wyglądała tak, jakby w szale zachowywała się zupełnie
irracjonalnie i przypadkowo – podobnie jak żołnierze Grabarza – w
rzeczywistości doskonale wiedziała, co robi. Planowała tę chwilę odkąd się
narodziła. Niedługo potem, gdy młoda Elizabeth w swej nieświadomości korzystała
z pomocy Undertakera, ona opracowywała szczegóły zemsty. A kiedy podczas
zabiegu coś poszło nie tak, przez chwilę świadomość Idy wniknęła w umysł boga
śmierci, odkrywając cały jego plan. Ale on o tym nie wiedział – przynajmniej
tak jej się wydawało, dlatego postanowiła zaryzykować i poznać prawdę.
Jej więź z kreaturami sobie podobnymi byłą
silniejsza, niż spodziewał się grabarz. Nie rozumiał w pełni tego, co stworzył,
nie miał odpowiednio dużo czasu, by wniknąć w umysłu kreatur – zbytnia pewność
siebie i niecierpliwość sprawiła, że stał się nieuważny. Zaniedbał jedną ważną
rzecz, o której nikt nawet nie pomyślał. Głupi
ludzie, głupie demony, cholerne anioły, pieprzony Undertaker. Wszyscy jesteście
nikim. Zniszczę cię, pozbędę się ciebie raz na zawsze.
I b;lizej tym wieszę emocje czuje tego co tam się dzięje a im blizej konca tym łzy mi cieknal...Nie moge sie doczekac reszty
OdpowiedzUsuńJuż w środę ostatni rozdział przedostatniego tomu. Wstrzymaj się ze łzami do zakończenia :P.
UsuńJezu... Ja chce więcej. Sebuś nie umieraj, błagam 🙏. A Ida niech skopie zadek temu który ją stworzył. Jak Unduś był jedną z moich ulubionych postaci ( w anime ) tak tutaj mam go ochotę osobiście zmieszać z błotem. I nadal die zastanawiam co przeskrobał w młodości Will a się okazuje , że nas Sebastian też nie był święty.
OdpowiedzUsuńOni żyją zbyt długo, by mieć czyste sumienia xD. Zastanawiam się dalej, czy w piątym tomie opisywać, co takiego przytrafiło się Willowi, zobaczę jeszcze. Za to relacja Seba - Rafael zostanie poruszona na pewno. A co do Undertakera... W anime rzeczywiście nie sposób go nie lubić, w mandze wychodzi z niego niezłe ziółko i w zasadzie mam co do niego mieszane uczucia, dlatego w opku został głównym bad guyem xD. A co mi tam! :D.
UsuńSEBASTIAN, PROSZĘ CIĘ NIE UMIERAJ !
OdpowiedzUsuńNie rozpoczął się nawet 5 tom, a on już jest bliski śmierci. Biedny Sebastian, współczuję mu, jak on musi cierpieć...
Ja tam jestem ciekawa tej relacji Rafaela z Sebastianem i dlaczego on tak szanuje tego anioła. A Undertaker już mnie naprawdę wkurza. W anime również był jedną z moich ulubionych postaci, a Róży poznajemy jego mroczną stronę, skrywaną pod maską zabawnego grabarza
( w BotA w sumie też).Ida w akcji...no super niech przywali Undertakerowi.
Do następnego rozdziału :*
Zacznę chyba tak jak wszyscy.
OdpowiedzUsuńSebastian nie umieraj!!!! Masz jeszcze przed sobą cały 5 tom.
Teraz tak bardzo mi szkoda Idy. Właśnie zrozumiałam przez co ona musiała przejść i że przez cały ten czas chroniła Lizzy. Mam nadzieję, że chociaż uda jej się z tą zemstą.
W anime bardzo lubiłam Undiego ale tutaj..... Poprostu czasami jak czytam mam ochotę go rozszarpać. Czyli jak sądzę wszystko poszło z planem.
Do nastepnego :*
Musze powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Twojego bloga napotkałam trzy dni temu i przeczytałam go jednym tchem. Nie jest idealny, zdarzają się zarówno literówki jaki braki całych wyrazów ale nie razi to tak jak w innych przypadkach. Wielkie dzięki za brak błędów ortograficznych :P Prześledziłam większość o tej tematyce i Twój wydaje mi się najbardziej ambitny. Do tego stopnia, że czytałam go do czwartej rano i jeszcze nie mogłam się oderwać :P Udało Ci się nakreślić bohaterów, którzy nie są płascy, znamy dokładnie ich emocje i styl działania. Rzadko komu się to udaje. Chyba nie będzie zaskoczeniem, że moją ulubioną postacią jest Sebastian. I szczerze kibicuję Elizabeth(niech Eni zginie w walce :P), uważam, że dużo lepiej pasuje do Demona z uczuciami niż jego żoneczka. Chociaż i ona jest świetnie wykreowana. Z niecierpliwością czekam na kolejne części i dziękuję za ogrom pracy jaki włożyłaś w tę stronę. Jeszcze przyznam się tylko, że jak trzy dni temu zaczynałam czytać Twoje opowiadanie nie znałam kompletnie fabuły serialu a teraz proszę, jestem na drugim sezonie. Uwielbiam spoilery dlatego najpierw postanowiłam przeczytać wszystkie dostępne fanfiki. Tak więc wielkie dzięki, zmotywowałaś mnie do szybszego obejrzenia :P
OdpowiedzUsuńWega.W
Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, że są osoby, które potrafią przebrnąć przez 1500 stron w tak krótkim czasie :o. W ogóle dziękuję, że poświęciłaś tyle czasu pod rząd, żeby przebrnąć przez fabułę!^^ To bardzo miłe <3.
UsuńStarałam się, żeby postaci nie były tylko płaskim tłem dla tych głównych. Wiem, że część z nich jest trochę OOC, ale w zasadzie w pewnej chwili zaczęłam to robić specjalnie xD.
No i że chciało Ci się czytać, jak zobaczyłaś początek... Pod względem stylu jest kiepski i w ogóle opowiadanie wymaga wielu poprawek pog względem językowym, ale zanim się za nie wezmę, chciałam dociągnąć historię do końca. Mimo wszystko cieszę się, że początki Cię nie zraziły i zaintetesowałam Cię na tyle, że dobrnęłaś aż tutaj :). Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i dalsze losy bohaterów Ci się spodobają :D.
I nie ma za co, polecam siè na przyszłość :*.