Coś mi się ostatnio justowanie nie chce trzymać, nie wiem, o co chodzi, ale będę się tym martwić kiedy indziej.
Cieszę się, że tak dobrze przyjęliście zmiany w publikacjach i fabułę opowiadania. Takich mam dojrzałych czytelników, loffcie <3.
Chociaż jak czasem się trafi jakaś... Ostatnio jakieś dziewczątko na Wattpadzie posądziło mnie o plagiat samej siebie i nazwało mnie suką. Ómarłam motzno, serio xDDDD.
A tak poza tym, to nie będę Was dziś zanudzać przedmową, bo głowa boli mnie tak, jakby miała zaraz eksplodować i w sumie nie wiem, czy tego nie zrobi...
Ah, no i zapomniałabym
DZIĘKUJĘ ZA 200 000 WYŚWIETLEŃ!!! JESTEŚCIE NAJLEPSI! <3
Miłego! :*
==========================
Sebastian
ocknął się ze straszliwym bólem głowy, czując na sobie ciężar dziewczyny. Nerwowo
rozejrzał się po polu bitwy i powoli podniósł się do siadu, w silnym uścisku
trzymając ukochaną tuż przy piersi.
— Ale nicość...
— wychrypiał niewyraźnie.
W ustach poczuł
gorzki smak. Niezwykła suchość w gardle drażniła go przy każdym oddechu. Nie
wiedział, co się działo. Pamiętał tylko, że pożerał duszę Elizabeth. Czuł jej
słodki smak, napełniający całe jego ciało niesamowitą siłą, a potem... Potem
życie zaczęło ulatywać również z niego i chociaż rozpaczliwie starał się
pozostać wśród żywych, przegrywał sam ze sobą, powoli tracąc świadomość.
Nie spodziewał
się, że po śmierci coś będzie na niego czekać. Demony nie miały duszy, z założenia
były nieśmiertelne, dlatego śmierć oznaczała dla nich ostateczny koniec. A
jednak on się obudził. Na dodatek w tym samym miejscu, w którym umarł, otoczony
zszokowanymi żołnierzami, wśród których dopiero po chwili rozpoznał starego
druha.
— Loki...? Co
się... — urwał, dusząc się kaszlem.
— Spokojnie,
panie, proszę nic nie mówić. Jeszcze nie wiemy, jak do tego doszło, ale żyjesz
— poinformował wzruszony demon, a jego drżący głos ranił uszy Kruka.
— Eliza...beth
— jęknął Sebastian.
Ogarnął włosy z
twarzy ukochanej i delikatnie poklepał ją po policzku. Chciał wierzyć, że skoro
on się obudził, ona jakimś cudem również powróciła do świata żywych, choć brak ssącego
uczucia w żołądku, który ignorował ze wszystkich sił, sugerował smutną prawdę.
— Nie żyje,
panie — powiedział smutno Loki.
Wyciągnął ręce,
by wziąć dziewczynę i odciążyć króla, ale ten objął ją mocniej, kurczowo
zaciskając dłonie na jej wątłych ramionach. Blada twarz nastolatki za nic nie
chciała ożyć. Straciwszy kolory, wyglądała tak spokojnie, jakby hrabianka
zwyczajnie spała. Michaelis odmówił uznania prawdy. Nie mógł przyjąć do
wiadomości, że jego najdroższa nie żyje.
Wszystko wokół
niego zdawało się wirować. Rozmyte sylwetki demonów mieszały się ze splamionymi
krwią anielskimi piórami, tworząc pociągłe, biało-czerwone smugi. Dźwięki
również docierały do niego zupełnie inaczej, jakby ktoś zatkał mu uszy. Miał
wrażenie, że to, co działo się wokół niego, nie było rzeczywiste. Że to tylko
jego umierający umysł z braku niezbędnych do życia substancji tworzy ostatnie
obrazy, które za chwilę zgasną, na wieczność więżąc go w nieświadomości.
Nic takiego się
jednak nie stało. Zebrane wokół niego demony dalej patrzyły z niedowierzaniem.
Anasi kreślił coś drżącą dłonią w niewielkim notesie, a Samarel wyglądał zza
pleców Lokiego, szepcząc do dowódcy coś, czego Kruk nie był w stanie usłyszeć.
— Jest w szoku,
powinniśmy zabrać go do zamku — zaproponował piekielny archiwista, chowając
notatnik w poły ciemnej szaty.
Zbliżył się do
króla i kucnął przy nim, powoli wyciągając do niego rękę, niczym do spłoszonego
zwierzęci, błędnie wodzącego wzrokiem, nie rozumiejąc, co się wokół niego
działo. Michaelis zachowywał się dokładnie tak samo. Anasi nie miał pojęcia,
czy to, co zrobiła Enepsignos, niosło ze sobą konsekwencje dla zdrowia władcy
piekieł. Chciał zabrać go do zamku, by zbadał go lekarz, oceniając, w jakim
stanie był w rzeczywistości.
— Zostaw ją —
warknął Sebastian, resztkami sił odwracając się od informatora. — Nie dam wam
się jej pozbyć.
— Nie pozbędę
się jej, panie — zapewnił doradca.
Machnął na
jednego z żołnierzy, każąc mu przynieść bukłak z krwią, który zostawił w swym
bagażu nieopodal. Anasi wręczył go Krukowi, prosząc, by ten się napił, a kiedy
krew niewiniątek otrzeźwiła zmroczony umysł Michaelisa, pajęczy władca zapytał:
— Panie, jak
brzmi twoje imię?
— Moje… imię? —
powtórzył niepewnie czerwonooki demon.
Wpatrywał się w
informatora tak, jakby w dalszym ciągu nie do końca rozumiał, co się wokół
niego działo. Krew nieco postawiła go na nogi, ale wciąż był niezwykle słaby.
Po tym, co go przed chwilą spotkało, nikt się dziwił. Wręcz przeciwnie. Zebrane
wokół króla demony były zaskoczone, że w ogóle był w stanie się ruszać, nie
wspominając o mówieniu i kojarzeniu faktów. Ktoś z tłumu krzyknął „chwała
królowi”. W ślad za nim krzyknęli inni, wiwatując i w końcu klękając przed
ściskającym stygnące ciało ludzkiego dziecka władcą.
— Sebastian…
Mi-michaelis — odparł Kruk, intuicyjnie przyciskając Elizabeth bliżej siebie.
— Twoje
prawdziwe imię, panie — dopraszał Anasi.
— Amon —
prychnął niechętnie.
Archiwista
uśmiechnął się pod nosem, uznając, że z królem nie mogło być tak źle. Nie
dlatego, że pamiętał, jak miał na imię, rzecz jasna, lecz dlatego, że
wypowiedział je z niezwykłą niechęcią – taką samą, jaką zawsze żywił wobec
swojego imienia. W ludzkich wierzeniach utarło się na jego temat wiele
dziwacznych plotek i legend. Nigdy ich nie lubił, głównie dlatego, że przypominały
mu o młodzieńczych latach, kiedy ucząc się nowych zdolności, popełniał liczne
błędy. Dlatego z dumą nosił pseudonim „Kruk”, na wspomnienie pamiętnego dnia,
gdy zdołał wreszcie opanować sztukę przemiany.
Nie przyszła mu
łatwo – nie we wszystkim od razu był wspaniały. Początki były niezwykle trudne.
Zdarzało mu się zmieniać jedynie częściowo, często jego przemiana nawet nie
przypominała tego, czym planował się stać, a z jakiegoś powodu zawsze żywił
sympatię wobec ptaków – kruków właśnie, i chociaż przemiana w wilka
przychodziła mu znacznie naturalniej, uparł się, że zwierzęciem, którego postać
będzie przyjmował, zostanie właśnie czarny pan nieba.
Ojciec kpił z
jego uporu, wysyłając do świata ludzi kilka świstków papieru, które
przypominały im o prawdzie, którą rzekomo spisywali. Belial zawsze lubił mieć
całkowitą kontrolę, przekazywanie ludziom fałszywych informacji na temat jego i
jemu podobnych uważał za dobre posunięcie i wspaniały sposób, by dać się we
znaki niepokornym jednostkom – szczególnie jednym ze swych licznych synów,
zarówno tych prawdziwych jak i tych z nazwy okrzykniętych jego dziećmi z racji
pewnego rodzaju bliskości, która wykwitła pomiędzy królem i kilkorgiem z dobrze
rokujących, młodych poddanych.
— Zabierzcie
nas do zamku — rozkazał Kruk, przeszywając wzrokiem Lokiego.
Anasiego wolał
na razie zignorować. Archiwista był jednym z niewielu demonów, wobec których
Amon żywił respekt. Miał świadomość, że w sytuacji, w jakiej się znalazł,
korona nie zapewni mu bezpieczeństwa. Nie w chwili, gdy piekielny skryba wisiał
nad nim pozbawiony swych insygniów, do tego stopnia poruszony wydarzeniami, których
był świadkiem, że nawet sens jego życia zszedł na drugi plan.
— Panie, ten
człowiek nie żyje. Powinniśmy go tu pochować i wrócić.
— Nie zostawię
jej. Bez dyskusji — uniósł się Sebastian.
Odepchnął
jednego z żołnierzy, który próbował pomóc mu wstać, a potem sam, słaniając się
na nogach, stanął i ruszył przed siebie. Nie zauważał nawet, że wokół niego
wciąż toczyła się walka. Niedobitki armii Undertakera w dalszym ciągu
regenerowały się, atakując, póki ponownie nie zmieniały się w pył. Sebastiana
nie obchodziło jednak coś tak prozaicznego. Nie był w stanie myśleć o tak
abstrakcyjnych rzeczach, właściwie nie był w stanie myśleć o niczym innym poza
zagubieniem, które wypalało coraz większą dziurę w jego piersi, za każdym razem
gdy zerkał na nieruchomą twarz ukochanej.
— Panie,
zalecałbym, żebyś pozwolił sobie pomóc.
— Zawołaj
Enepsignos — mruknął Amon, błyskając do Anasiego wzrokiem.
Wiedział, że
nie powinien zbytnio się unosić, lecz informator swoimi uwagami doprowadzał go
do szału. Nie potrzebował jego uwagi, pomocy, opieki ani zmartwienia. Jedyne,
czego chciał, to zapomnienie, i tylko Enepsignos mogłaby mu w tym pomóc.
Zorientował się jednak, że coś musiało być nie tak, kiedy archiwista spojrzał
na niego smutno, a potem uciekł wzrokiem.
— Co z Eni?
— Oddała za
ciebie życie, panie. Dlatego zmartwychwstałeś.
Słowa Anasiego
wstrząsnęły Michaelisem. Zatrzymał się i zaczął drżeć, resztkami sił utrzymując
w rękach ciało hrabianki.
— Jak to
„oddała życie”? — powtarzał raz po raz, opadając na kolana.
Wpatrywał się w
malowniczy horyzont i chociaż dzień dopiero osiągał półmetek, przed oczami
króla zapanowała jedynie ciemność. Chwilę potem zemdlał, zbyt wyczerpany i
zdenerwowany natłokiem tragicznych informacji, by znieść ich ciężar.
Władca pająków
kazał żołnierzom podnieść króla i na noszach zabrać go do zamku. Mimo
nieprzytomności, Amon dalej trzymał ludzką dziewczynę w ramionach, nie chcąc
puścić jej za żadne skarby. Zaniesiono go więc z martwą nastolatką wprost do
zamku, do jego komnat, gdzie w sypialni położono go w łóżku i zostawiono pod
opieką najlepszego z piekielnych lekarzy – Forkasa, któremu towarzyszył
niezgorzej wykształcony Araksjel. We dwóch stanowili doskonały zespół, który
był w stanie wyleczyć niemal każdą dolegliwość.
Po badaniu
orzekli, że król był w dobrym stanie, biorąc pod uwagę wszystko, co przeszedł.
Był jedynie wycieńczony i potrzebował odpoczynku.
— Co zaś tyczy
się tej młodej damy… — zaczął Araksjel, krzywiąc się wymownie na wspomnienie
ludzkiego dziecka.
— Nieważne.
Zadbajcie o króla. Ciało niech zostanie przy nim — burknął w odpowiedzi Anasi.
Miał mnóstwo
pracy. Spisanie wydarzeń dotyczących wojny, która wciąż jeszcze nie dobiegła
końca, było jego priorytetowym zadaniem. Myślami jednak błądził wciąż wokół
króla i jego niezwykłego zmartwychwstania. Nigdy wcześniej w historii piekła
nic podobnego nie miało miejsca. Wiedziałby o tym, zapisałby to, musiałby
wiedzieć! A jednak ktoś opracował formułę, a nawet opisał ją w księdze,
podważając absolutną wiedzę archiwisty. Fakt ten zwyczajnie wyprowadzał go z
równowagi, dlatego też – by ponownie poczuć się w pełni wartościowym członkiem
demonicznej społeczności – powrócił do pracy, skrupulatnie spisując wszystko,
co naprędce zanotował na polu bitwy.
Zostawiając
króla w jednej z jego komnat, wyraźnie rozkazał Lokiemu, by nie wpuszczał do
środka nikogo. Wielu z uczestników bitwy, którzy zdążyli już powrócić do
piekła, pragnęło się z nim spotkać i zobaczyć na własne oczy, że naprawdę żył.
Chociaż niewielka część demonicznego społeczeństwa posiadała naprawdę szeroką
wiedzę z racji sposobu wychowania narzuconego przez Beliala, każdy czuł,
że fakt zmartwychwstania Kruka nie był
czymś wobec czego powinni przejść do porządku dziennego.
Całe królestwo
wrzało od plotek na temat Amona i jego ludzkiej towarzyszki. Mówiono, że król
postradał zmysły, ciągnąc ze sobą do zamku ludzkie zwłoki, a jednak nikt nie
śmiał wypowiadać tych słów z kpiną. Przemawiała przez nich jedynie obawa o
przyszłość królestwa i coś, co ludzie nazwaliby współczuciem, a czemu dzieci
nocy w większości nie potrafiły nadać miana.
Na polu bitwy
zostali jedynie mniej doświadczeni wojownicy. Odradzające się z wolna ciała
przeciwników dawały doskonałą okazję do treningów. W międzyczasie piekielni uczeni
opracowali sposób na ostateczne zabicie bestii. Pod Walbury Hill zostali więc
nieliczni dowódcy i ich z wolna wzrastające w potęgę armie, korzystając z
okazji testowania nowych taktyk bojowych.
Co jakiś czas
zjawiali się tam też inni – wysłannicy, których zadaniem była utylizacja ciał
zmarłych podczas bitwy. Mieli również odnaleźć ciało królowej i zanieść je z
powrotem na zamek. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, rozszarpane zwłoki
Enepsignos niewiele różniły się od innych i tylko miejscami skąpany we krwi
błękit był na tyle wyraźny, że można było jednoznacznie określić przynależność
pourywanych kończyn. Znaleziono również bliźniacze miecze, które od tysięcy lat
wraz z nietypowym kolorem skóry były znakami rozpoznawczymi błękitnej demonicy.
Szczątki
królowej zabrano na zamek i przetransportowano do wskazanej przez Anasiego
komnaty – pomieszczenia, w którym medycy studiowali zwłoki, by wynieść ze
śmierci swych braci przydatne nauki na przyszłość. Enepsignos ułożono w
kawałkach na jednym z czarnych blatów i rozkazano, by najlepsi w swym fachu
doprowadzili królową do stanu, w którym pełen wewnętrznych przeżyć król będzie
mógł się z nią pożegnać.
Śmierć władcy i
najbliższej mu rodzinie zawsze wywoływała zmiany nastroju w całym królestwie,
jednak tym razem myśli wszystkich dzieci ciemności nie skupiały się na
poległej, a na tym, kto za jej sprawą – jak głosiły krążące po zamku plotki –
miał szansę przeżyć i kontynuować swe dzieło. Większość poddanych uznała, że
Enepsignos zachowała się odpowiednio – ratowanie władcy winno być podstawowym
instynktem piekielnych poddanych. Byli jednak i tacy, którzy nie potrafili
pojąć jej decyzji, tłumacząc, że nie posiadający potomka król zostawiłby władzę
w jej rękach, a ona doskonale wiedziałaby, co z nią zrobić.
Bez względu na
głosy poddanych, fakt pozostawał faktem – królowa nie żyła, a jej mąż leżał
nieprzytomny w swoim łożu, mając u boku martwego człowieka. I tylko spokój
Anasiego sprawiał, że sytuacja na zamku trzymała się względnie stabilnie. Gdyby
nie informator, i krótkie spotkanie doradców, które zorganizował naprędce, w
królestwie ciemności mógłby nastąpić prawdziwy chaos. Wprawdzie archiwista bez
trudu byłby w stanie przywołać poddanych do porządku – posiadał niesamowitą
siłę, która zgodnie z plotkami była w stanie równać się z potęgą kolosów.
Jednak Władca Pająków nigdy nie pragnął czynnie uczestniczyć w wydarzeniach,
odrzucił swą potęgę, zapieczętował ją wewnątrz siebie, poświęcając życie
wzniosłemu celowi, za jaki uważał dokumentowanie dziejów piekła.
~*~
Sebastian spał
niespokojnie od kilku, może nawet kilkunastu cykli, we śnie wciąż na nowo
przeżywając wydarzenia, które doprowadziły do jego śmierci. Nerwowe krzyki i
gwałtowne ruchy władcy wzbudzały niepokój w Adrii – najbliższej służącej jego
żony, która z polecenia królowej miała zaopiekować się Krukiem, gdyby coś jej
się stało. Służka była jedną z trzech osób, które Loki dopuszczał do
królewskiego łoża. Biegała tam i z powrotem, co chwilę przynosząc z łazienki
czystą wodę, którą przemywała spoconą twarz Michaelisa, starając się ulżyć mu w
cierpieniu.
Zdaniem lekarzy
nie działo się z nim nic niewłaściwego. Organizm zregenerował się niemal w
zupełności – pozostał jedynie wielki deficyt energetyczny, który jednak nie
zagrażał życiu króla. Stan, w jakim się znalazł, był wynikiem traumatycznych
przeżyć natrętnie nawiedzających jego umysł. Sądzono, że Kruk zwyczajnie nie
chce się obudzić, choć informacja ta nie opuściła jego sypialni – Loki nie
chciał, by podważano autorytet nowego władcy. Sam wiedział, czym jest strata,
choć odczuwał ją w zgoła odmienny sposób.
Odkąd
dowiedział się o śmierci Enepsignos, zawładnęło nim coś, co był skłonny nazwać
uczuciem, lecz ze skromności nie ważył się przyznać tego nawet sam przed sobą,
– jedynie jego umysł szeptał cichutko w głowie, że dostąpił zaszczytu poznania
prawdziwego smaku emocji. Trudno było mu się ruszać, oddech niemal palił go w
płucach, a każde wspomnienie o królowej sprawiało, że jego oczy zachodziły
łzami. Nie rozumiał, co dokładnie się z nim działo, za to doskonale wiedział,
że jeśli Kruk – posiadając w pełni rozwinięte emocje – doznawał cierpienia na
wzór tego, które towarzyszyło jemu, nie uważał, by postępowanie króla było
niewłaściwe. Sądził, że sam zwyczajnie by się zabił, dlatego tym bardziej
starał się chronić dobrego imienia władcy.
Boskie a zarazem smutne...Obie ukochane jego serca nie żyją
OdpowiedzUsuńCo nie? Trochę przerąbane :(. W jednej chwili masz wszysto, a w następnej nie masz nic. Życie.
UsuńBiedny Sebuś jak on się pozbiera... :'(
OdpowiedzUsuńJa się raczej nie pozbieram...
Świetne jak zawsze <3
Pozbierasz się, będzie dobrze ♡.
UsuńDziękuję i do zobaczenia za tydzień :*.
Piękny rozdział :33
OdpowiedzUsuńDzięki^^. Staram się, żeby ten tom trzymał poziom xD. Na razie chyba się udaje.
UsuńJa... zatkało mnie. To takie smutne. Elizabeth odeszła, Enepignos oddała życie, król został sam. Jak on się pozbiera ? Oby jakoś doszedł do siebie... może skoro były zapiski by przywrócić Sebastiana to może znajdą sposób na przywrócenie Lizzy... BEZ NIEJ TO NIE TO SAMO!!! Aha i dałabyś może rozdzialik z perspektywy no wiesz... rezydencji Roseblack. Timmy, ciotka, służący... co oni czują etc.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, rozdział z rezydencji w końcu będzie, bez niego byłoby idiotycznie xD.
UsuńWiesz, różnica była taka, że Sebastiana przywróciła Eni, w zasadzie zaczęła, zanim on jeszcze odszedł ba dobre, więc tak się dało. W inny przypadku mogłoby nie być tak kolorowo. No i ktoś musiałby umrzeć za Lizz, nie? Nie ma nic za darmo xD.
Dziękuję i dk zobaczenia za tydzień :*.
Masz rację... ale np. mógłby to być ktoś z poprzednich tomów... może taki James czy jak on się tam zwał :D Powrót w wielkim stylu i bohaterskie poświęcenie :D
UsuńJaki smutny ten rozdział.Biedny Sebastian, wzpółczuję mu i jak on będzie żyć ze świadomością, że jego ukochana już się nie obudzi ? A może jakimś cudem Elizabeth przeżyje? I podziwiam Enepsi za to, że oddała życie za Sebastiana, dzięki niej przeżył.Mam nadzieję, że ten tom będzie równie dobry jak te poprzednie.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia! :*
Ja mam nadzieję, że będzie lepszy, no ale zobaczymy, co z tego będzie, bo na razie zbyt wiele nie napisałam. Niby ferie, a jednak z niczym się nie wyrobiłam TT_TT.
UsuńDo zobaczenia :*.
Tym razem postanowiłam, że ten tom spróbuję czytać w domu. Teraz wiem, że dobrze zrobiłam bo czytając to prawie się popłakałam (ಥ_ಥ)
OdpowiedzUsuńBiedny Sebcio. Zua autorka zabrała mu wszytskich na których mu zależało. Lizzy odeszła. Eni oddała za niego życie. Chce mi się płakać ale z jakiegoś powodu nie mogę :(
Głupie uczucie >_<
Wciąż nie może dotrzeć do mnie fakt, że Lizzy odeszła. Róża bez niej to już nie będzie to samo. Teraz mi tak smutno π_π
Nie będę się już wiecej rozpisywać bo nie chcę dalej narzekać jak mi teraz źle i smutno. Oraz dla tego, że jutro najprawdopodobniej nie wstanę rano.
Będę czekać z niecierpliwością co dalej wykombinowałaś (<--- dobrze napisałam? Nie lubię tego słowa>_<).
Do następnego
Pa :*
Tak, dobrze napisałaś xD. Gratulacje :D.
UsuńNo ja ostrzegałam, że jestem sadystką i lubię krzywdzić moje postaci. Sebuś pod tyn względem nie ma łatwiej od innych. No ale wiesz, zawsze jest nadzieja, że jednak znajdzie szczęście, nie? TT_TT.
Do zobaczenia za tydzień :*.
Jedną składają do kupy a druga leży obok niego ...Smuteg... A tak apropo skoro Amon przeleżał z Roseblack kilka cykli to Lizz nie zaczęła gnić? Takie pytanie no ale coż , czekqm na pogrzeb Enepsignos i Elizabeth...
OdpowiedzUsuńA widzisz, i to jest bardzo dobre pytanie :P. Byłam ciekawa, czy ktoś zwróci uwagę, no i ktoś zwrócił ♡.
UsuńI tag, wiem, że smuteg :(. Biedny Sebuń </3.
LIZZY :(( [*] Gdzie w tym wszystkim jest Grell?!? Ciekawa jestem, jak zareaguje :( on, jak i reszta jej przyjaciol...
OdpowiedzUsuń