Nie bardzo wiem, co powiedzieć, żeby za dużo nie powiedzieć.
Więc powiem, ile powiedzieć mogę, a nie powiem, czego mówić nie winnam.
(Nadużycie słowa "mówić" i jego odmian została zastosowana specjalnie, jakby ktoś nie wiedział...)
Toteż tako rzeczę Wam, iż notka ta, nie wywoła "kya"
(Jak odpowiednio zaintonujecie, to będzie się rymować xD)
I w zasadzie tyle mam Wam dziś do powiedzenia, no. Muszę skończyć kalendarz, obczaić promarkery i jarać się kuroszową torbą, która przyszła do mnie pocztą z Chin, robiąc sobie mały postój na zieloną bibę w Holandii.
Toteż tako rzeczę Wam, iż notka ta, nie wywoła "kya"
(Jak odpowiednio zaintonujecie, to będzie się rymować xD)
I w zasadzie tyle mam Wam dziś do powiedzenia, no. Muszę skończyć kalendarz, obczaić promarkery i jarać się kuroszową torbą, która przyszła do mnie pocztą z Chin, robiąc sobie mały postój na zieloną bibę w Holandii.
Śpiąca jestem TT_TT
Tyle.
Miłej lektury :*
Miłej lektury :*
====================
Elizabeth wybiegła z wnętrza
posiadłości i, z trudem łapiąc oddech, wykrzyknęła nerwowe „przepraszam”, kiedy
napotkała wzrok zirytowanego bruneta. Jem stał obok niego, opierając się o
drzwi powozu i kiedy tylko ujrzał przyjaciółkę, uśmiechnął się radośnie.
–
Nie szkodzi, spokojnie, pięć minut nas nie zbawi – uspokoił ją, machając zbywająco
dłonią.
Ona jednak miała inne zdanie na ten
temat, z czego blondyn doskonale zdawał sobie sprawę. Ekshumacja zwłok nigdy
nie była przyjemnym wydarzeniem. Przede wszystkim, rodziny chciały jak
najszybciej odzyskać szczątki ukochanych zmarłych, do tego stan zwłok z każdą
chwilą się pogarszał. I tak istniało duże prawdopodobieństwo, że z
najwcześniejszych ofiar Kolekcjonera niewiele da się wywnioskować, dlatego tym
bardziej powinni się spieszyć.
Nastolatka wciągnęła przyjaciela do
wnętrza powozu. Gilbert westchnął ciężko i ponownie zajął miejsce woźnicy. Nie
był tym faktem szczególnie zachwycony, ale zdawał sobie sprawę, że podnoszenie
sprzeciwu w obecnej sytuacji wpłynęłoby negatywnie nie tylko na ich wzajemne
relacje, ale również na postęp w sprawie, a chłopakowi zależało, by jak
najszybciej otrzymać wynagrodzenie. Chociaż wiedział, że wraz z końcem sprawy
nie będzie mógł opuścić miasta, by udać się do kolejnego i kolejnego, jak to
mieli w zwyczaju wraz z Jamesem, lubił sprawnie wykonywać obowiązki. Zostawianie
spraw na ostatnią chwilę nigdy nie kończyło się zbyt dobrze. Wiedział o tym
doskonale, dlatego korzystał ze wszelkich możliwych środków i pomocy, by jak
najszybciej spełnić swoją powinność.
Podczas
drogi Jamie wprowadził szlachciankę w nieliczne szczegóły sprawy, które udało
mu się odkryć poprzedniego dnia. Wciąż jednak skrywał wysnutą przez siebie
teorię, opiewając się aurą tajemniczości, irytująco przypominającą Lizz o
demonie, którego uparcie wypychała z umysł, wciąż sobie powtarzając, że myślenie
o nim było nie w porządku wobec ofiar Kolekcjonera. Wszak zasługiwały na jej
pełne oddanie i całkowitą uwagę, nie wspominając o skupieniu. Poza ósmą ofiarą,
na której ciele James odnalazł nietypowe nacięcia, także zwłoki siódmej nosiły znamiona czegoś niezwykłego, co z racji pozbawienia jej prawego
przedramienia umknęło przy wstępnych oględzinach.
–
Ucięli jej prawą dłoń, wiem o tym – potakiwała Lizz.
–
Nie chodzi tylko o to, spójrz – przerwał jej blondyn, pokazując zdjęcie i
powiększając za pomocą lupy lewy nadgarstek. – Widzisz? Skóra wokół nadgarstka
została zręcznie nacięta. W taki sposób, by nie rzucało się to w oczy. Nie
wiem, jak dokładnie to zrobił, ale sądzę, że to wiadomość.
–
Wiadomość? – powtórzyła zaintrygowana hrabianka.
–
„Nie kradnij” – powiedział tajemniczo domorosły detektyw; widząc zachętę na
twarzy przyjaciółki, kontynuował: – O ofierze wiemy, że była wyznawczynią
islamu, dokładnie jego szyickiej odmiany. W tej kulturze znane były przypadki
odcinania rąk w ramach kary za kradzież – tłumaczył wyniośle.
Elizabeth zmarszczyła brwi i
dokładnie przyjrzała się ranie na dłoni kobiety.
–
To miałoby sens, jednak czemu w takim razie zwyczajnie jej nie odciął?
–
Bo on tak nie działa. W swoich zabójstwach kieruje się jakąś głębsza filozofią.
Poprzez bestialskie czyny próbuje przekazać komuś wiadomość. Nie jestem jeszcze
pewien, kto jest adresatem tej makabry, jednak mogę powiedzieć na pewno, że
Kolekcjoner jest człowiekiem subtelnym i niezwykle dokładnym. Nacięcie na dłoni
ofiary zostało wykonane z chirurgiczną precyzją, można więc wnioskować, że
zabójca posiada wykształcenie medyczne lub jest zafascynowanym chirurgią
samoukiem.
–
To będziemy mogli sprawdzić. Każę Se… – zacięła się hrabianka, dotkliwie gryząc
bok języka. – Zlecimy policji zebranie informacji na ten temat. Jeśli należał
do grona lekarzy lub fascynował się medycyną, możemy dowiedzieć się, gdzie się
zaopatrywał lub może nawet poznamy jego tożsamość.
–
Nie liczyłbym na to. Jak już mówiłem, jest subtelny i dokładny. Nie popełniłby
tak głupiego błędu. Narzędzia mógł zbierać od dawna. To ślepy trop, ale powracając
do rzeczy… Odcinanie kończyn ma dla niego niezwykłe znaczenie. Może nawet
rytualne? Każdą z nich odpowiednio zabezpiecza przed odcięciem, ale to już
wiedzieliśmy. Nie są trofeami. Sądzę, że potrzebuje ich, by coś stworzyć.
–
Stworzyć? Masz na myśli…
–
Tak. Wydaje mi się, że możemy mieć do czynienia z kimś tego pokroju. Z kimś,
kto w oddaniu swej sztuce posunął się o krok za daleko. Jestem przekonany, że
jeśli pozwolimy mu na zabicie dwóch kolejnych kobiet, dowiemy się, co tak
naprawdę tworzy i do kogo kieruje swój przekaz.
–
Jamie… – jęknęła nastolatka.
Wiedziała od zawsze, ze blondyn jest
niezwykle bystrą osobą o intelekcie znacznie przewyższającym większość ludzi,
którą napotkała na swojej drodze, lecz nie sądziła, że aż tak nie będzie w
stanie za nim nadążyć. Jego wnioski były niezwykle odważne, a na poparcie
swojej teorii, jak dotąd miał jedynie „zaufaj mi” i „nie chcę wyprzedzać
faktów”. Nie wątpiła w słuszność jego spostrzeżeń, jednak tak daleko idące
wnioski wydawały jej się… Nazbyt odważne, jak na człowieka. Gdyby go nie znała,
pomyślałaby, że również podpisał pakt, w którego konsekwencji siły zła pomagają
mu spełnić cel, którego pośrednim warunkiem było rozwiązanie tej sprawy.
–
Dlaczego uważasz, ze zabije jeszcze dwie kobiety? Poza tym, nie zamierzam do
tego dopuścić.
–
To jest ta część, której wolałbym nie zdradzać, póki nie zbadamy pozostałych
zwłok – odparł, uśmiechając się z lekkim zakłopotaniem. – Ufasz mi, prawda
Lizzy?
–
Ufam – potwierdziła krótko i jeszcze raz zerknęła na fotografię ofiary. –
Ciekawe, czy Sebastian by się z tobą zgodził – dodała w myślach, po czym
momentalnie skarciła się za samo wspomnienie o potworze.
Wciąż musiała jeszcze porozmawia z
Sutcliffem i wyjaśnić mu sytuację. Skoro Sebastian był nowym Królem Piekieł,
słowa bezczelnego anioła nabierały sensu. Dlatego oddał prawo do Beliala w ręce
shinigami bez żadnego problemu. Musiał wiedzieć, co działo się w podziemiach. A
skoro o tym wiedział, czy to znaczy, że…
–
Arthur spiskuje z demonami! – krzyknęła dziewczyna, zrywając się na równe nogi.
James popatrzył na niż zszokowany.
Dopiero po chwili zorientowała się, że nie powinna reagować w ten sposób. Przez
moment zupełnie zapomniała o obecności przyjaciela, który teraz wręcz
piorunował ją wzrokiem, zmuszając, by wyjaśniła znaczenie niespodziewanego
okrzyku.
Nastolatka podrapała się po głowie i
śmiejąc się nerwowo, odparła:
–
Wybacz, nie wyspałam się, musiałam na chwilę przysnąć. Co takiego powiedziałam?
– zapytała, udając zupełnie nieświadomą tego, co zaszło.
Na szczęście nie miała problemów z
grą. W końcu od lat nie mogła pozwolić nikomu poznać prawdy o sobie i swoim
powrocie na łono szlacheckiej społeczności. Nie raz zadawali jej pytania. Nie
raz wścibscy dziennikarze próbowali siłą wyciągnąć z niej znienawidzone
wspomnienia, ale za każdym razem odgrywała adekwatną do sytuacji scenę: napad
histerii, płacz po stracie bliskich, pożerający duszę smutek, a w przypadku
jednego z niezwykle irytujących pismaków, który nie zaniechał drążenia do prawdy
nawet kiedy odegrała dwie następujące po sobie sceny, posunęła się do prób
uwodzenia go, angażując demona w odgrywanie zazdrosnego, szalonego kochanka.
Tak, amatorskie aktorstwo było jedną z rzeczy, które, z racji doskonałej
spostrzegawczości ludzkich reakcji i mimiki, opanowała niemal do perfekcji. Nie
zmieniało to jednak faktu, że miała dość okłamywania bliskich i każdy, kolejny
raz dotkliwie nadszarpywał jej mniemanie o sobie.
James chwycił przynętę i chociaż
przez chwilę jęczał, próbując coś z niej wyciągnąć, w końcu zrezygnował,
doskonale wiedząc, że tego typu senne marzenia rzadko pozostawiają w
świadomości śpiącego na tyle wyraźny ślad, by byli w stanie nie dość, że
odtworzyć własne słowa, to jeszcze odpowiednio je zinterpretować. Dlatego
blondyn powrócił do przeglądania akt sprawy, a lady Roseblack skupiła się na
analizowaniu w myślach skondensowanej dawki informacji, jaką podzielił się z
nią przyjaciel, a także, z jaką miała okazje zderzyć się we własnym umyśle.
Arthur – anioł, który spiskował za plecami Boga? Czy może Arthur – anioł, który
omamił demona, by w imieniu niebios doprowadzić do upadku podziemnego
królestwa? I chociaż sprawa ta powinna pozostać jej obojętna, było inaczej. Nie
ze względu Sebastiana, jak mogłoby się wydawać, ale z powodu małego Timmiego,
którego los spoczywał w szponach pierzastego, niegodnego zaufania potwora,
którym był anioł w oczach hrabianki.
~*~
Głupi chłopcze. Nawet nie wiesz, jak daleko
idące konsekwencje miało Twoje znalezisko. Wrodzona wścibskość, odziedziczona
po ojcu, od początku skazywała Cię na
marny koniec. Nikt jednak, nawet ja, nie spodziewał się, że nić Twego losu
zwiąże ze sobą w całość tak wiele innych. Wszelkie znane temu światu barwy
splecione cienką, jasną, niczym promień słońca i wątłą, niczym skrzydła motyla
uwolnionego z kokonu przez niecierpliwe dziecko. Jakież efemeryczne są ludzkie
wspomnienia, a jednak Ty przetrwałeś w pamięci milionów, nawet nie zdając sobie
z tego sprawy. Ostrzegałem Cię nie raz, chociaż byłeś głuchy na moje wskazów.
Wielokrotnie powtarzałem, byś strzegł swej najcenniejszej własności. Jedynej,
która liczy się na płaszczyźnie światów. Nie słuchałeś, zbyt wyniosły i pyszny.
Jak myślisz, chłopcze, Twoje poczynania przyniosły skutek? Czy patrząc na nich
z góry, dostrzegasz już wszystkie powiązania? Czy widzisz jak bezsensowna była
Twoja walka? Bez względu na to, ile pokoleń przejmie przekazywaną w niej schedę
po Twej dumie, żadne z nich nie zdoła ukończyć Twego dzieła. Obojętny na
ludzkie cierpienie, kierujący się jedynie samolubną pobudką, rozwinąłeś w
kolejnym dziecku złudną nadzieję zmienienia świata, wypielenia zła, które
czaiło się w cieniu od zalążków wszechświata. Ciebie już nie ma, a ja wciąż
obserwuję ich, krocząc pomiędzy śmiertelnikami, śmiejąc się z ich naiwności.
Patrząc na niemożliwą do wygrania bitwę, którą im zgotowałeś, pozostawiając
jedynie strzępki wskazówek i kilka prostych słów, których nawet najbystrzejszy
nie był w stanie poskładać w logiczną całość. Myślałeś, że pewnego dnia uda Ci
się mnie dopaść i zakończyć rządy ciemnej strony? Czy to możliwe, byś w swym
zaślepieniu aż tak uniósł się pychą? Chłopcze… Nie, mężczyzno, bo przecież nim
się stałeś, prawda? Chociaż niewątpliwie posiadłeś wiedzę wielokrotnie wykraczającą
poza ludzkie poznanie, przeliczyłeś się. Splecione przez Ciebie nici wyszarpują
się, rozpaczliwie drąc do swego własnego przeznaczenia. Jestem; bezpieczny,
bezkarny na wieczność, a Ty potępiony po sam kraniec wieczności będziesz pluć
sobie w brodę. Nie zrozum mnie jednak źle, nasza gra dała mi niezwykle dużo
przyjemność i zapamiętam ją do końca swych dni.
Dziś piszę do Ciebie po raz
kolejny. To stało się moim rytuałem, swoista obsesją. Fascynacja wrogiem, który
nigdy nie zdołał mnie pokonać, a jednak był tak blisko. Żałuję, że Twoje życie
musiało dobiec końca. Razem mogliśmy przeżyć jeszcze wiele ciekawych chwil.
Myślę o tym każdego dnia, spoglądając na Twą podobiznę dumnie przyglądającą mi
się ze ściany. Ciekaw jestem, co byś zrobił, gdybyś ujrzał, jak wiele się
zmieniło. Ciekaw jestem, czy mając drugą szansę, postąpiłbyś inaczej. Straciłem
już dwoje z Was, a Ty na sam koniec życia zrozumiałeś, jak bliska i pogmatwana
była moja relacja z tym, którego pamięć pragnąłeś uwiecznić.
Mam nadzieję, że nie masz mi za
złe, nie mogłem postąpić inaczej…
~*~
Nikt
nie spodziewał się, że komisarz będzie starał się ukryć poczynania wysłanników
królowej w tak rozpaczliwy sposób. Chciało się niemal śmiać, patrząc jak miota
się po niewidzialnej klatce, niczym szczur świadomy tego, że bez względu na
drogę, na jej końcu czeka jedynie śmierć. Popłoch mężczyzny, jego nerwowe ruchy
i drżący głos, niesamowicie bawił młodą Roseblack. Kiedy tylko ich powóz
zatrzymał się przed budynkiem Yardu, komisarz niemal wypadł z jego wnętrza, jak
wystrzelony z procy, i niewiele tłumacząc, na siłę wepchnął się do karocy,
nakazując woźnicy, by popędził konie. Nie zamierzał się tłumaczyć, jednak nawet
nie musiał tego robić. Dwójka bystrych nastolatków już w pierwszych minutach
zrozumiała, do czego dążył i wymieniając porozumiewawcze spojrzenia,
podśmiewała się pod nosem, ilekroć mężczyzna odchrząkiwał skrępowany, dając
Gilbertowi wskazówki dotyczące drogi.
Na
miejsce dotarli po prawie półgodzinnym błądzeniu po labiryncie gwarnych, londyńskich
uliczek. Powóz zatrzymał się pod bramą terenu opuszczonego budynku, na
obrzeżach dzielnicy kupieckiej, gdzie znajdował się kiedyś szpital dla
robotników, zamknięty z powodu braku funduszy. Jej Wysokość Miłościwie Panująca
Królowa Wiktoria w swej nieograniczonej dobroci musiała mieć na uwadze nie
tylko nastroje obywateli, ale również krajowy fundusz, którego utrzymanie na
odpowiednim poziomie nie było tak proste, nawet mimo wsparcia wielu doskonale
wykształconych doradców, jak mogłoby się wydawać przeciętnemu hrabiemu. Nie
wspominając o mieszczanach i robotnikach, dla których niektóre wybory Matki
Narodu były niemal niepojęte, jednak nikt nigdy nie ośmielił się głośno wyrazić
swego niezadowolenia. Nawet Elizabeth, chociaż obracała się w różnych kręgach,
znała tylko jedną osobę odważną na tyle, by bez ogródek skrytykować
postępowanie królowej Wiktorii.
Porzucony budynek został
przysposobiony przez specjalistów, na zlecenie komisarza i, za plecami niczego
nie świadomych mieszkańców miasta, zamieniony w swoiste prosektorium, w którym
po cichu, poza polem widzenia niższych stopniem, niezaufanych pracowników,
przeprowadzane były sekcje zwłok. Badania ciał o najróżniejszym charakterze,
które czasem, chociaż w pełni legalnie zatwierdzone przez rząd, wzbudzały
mnóstwo kontrowersji i sprzecznych głosów, wykonywane były właśnie tutaj.
Konspiracja miała na celu zachowanie spokoju wśród wzburzonych ostatnimi
zajściami mieszkańców. Lud nie mógł wiedzieć o wszystkim. Bez względu na to jak
szczerym nie chciałoby się wobec niego pozostać, widok mnóstwa ciał
przenoszonych tam i z powrotem na oczach gapiów nie wpływał pozytywnie na
morale londyńczyków. Szczególnie w świetle zagrożenia, jakie stanowił
Kolekcjoner, ważne było zachowanie spokoju. Dlatego nawet sam głównodowodzący
zawsze odwiedzał to miejsce w prywatnym odzieniu, stroniąc od poruszania się po
mieście służbowym, dobrze znanym wśród mieszczan powozem, często doprowadzając
do sytuacji takich, w jakiej postawił Elizabeth, Jema i Gilberta, rzadziej
decydując się na podróż piechotą.
Kiedy
powóz zatrzymał się przed budynkiem, cała czwórka przekroczyła bramy skrywające
ponurą tajemnicę londyńskiej policji. Obskurne wnętrza zamkniętego szpitala nie
wyglądały obiecująco, jednak by dotrzeć do miejsca, gdzie rozgrywała się cała
akcja, trzeba było pokonać kilka pięter, dokładnie wiedząc, którymi korytarzami
podążyć, a także do których drzwi niezbędne było posiadanie klucza. Wszystko
było zorganizowane tak, by nawet zbłąkany, ciekawski robotnik po pracy, czy
bawiące się w chowanego dziecko, wkraczając na teren przysposobionego
prosektorium, prędzej zostało złapane i odprawione z powrotem poza bramy, niż
odkryło kryjącą się w pozornym pustostanie tajemnicę.
ja teraz- pielę. ja jutro- będę pielić, ja wczoraj - pełłam [haczyk gramatyczny]
OdpowiedzUsuńNie bardzo wiem, skąd wziąłeś/wzięłaś tę dziwaczną formę.
Usuńhttp://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/pell-pielil-czy-plewil;2469.html
Wierzę jednak rzetelnemu źródłu informacji. Ale dzięki, że czuwasz :)
"Poza ósmą ofiarą, NA KTÓREJ CIELE James odnalazł nietypowe nacięcia, także zwłoki siódmej ofiary nosiły znamiona czegoś niezwykłego, co z racji pozbawienia ofiary prawego przedramienia UMKNĘŁO PRZY WSTĘPNYCH OGLĘDZINACH."
OdpowiedzUsuńSkąd czytelnik ma pamiętać, że chodziło ci o zdjęcia? Z tego zdania wcale nic takiego nie wynika, a dzisiaj już bardzo dokładnie zabrałam się do lektury, bo wiem, że tego potrzebujesz.
Aaaa, wspominasz o tym potem ^^ to dlatego mnie to bardzo wprowadziło w błąd, bo o tym, że jest to zdjęcie, dowiadujemy się mimochodem z rozmowy. Nami, muszę być u ciebie czujna ^^ :*
I trzeba coś uściślić.
Odcinał kończyny, które ze sobą zabierał, więc nacięcia pozostawał na drugiej dłoni?
I mamy już osiem kończyn, a ty chcesz dziesięć? Makabryczne ^^ Przychodzi mi na myśl bóstwo indyjskie z wieloma rękoma, chociaż nijak ma się to do Biblii, ale ty sama już zaznaczyłaś, że ofiara była muzułmanką, więc oni mają Koran, więc...
Sebastian nie miał racji ^^ Uwielbiam go wyłapywać w nieścisłościach ^^
List.
Adresat zna odbiorcę, jego ojca, więc był raczej dość blisko.
Pisze go w męskiej osobie, więc na 80 % jest mężczyzną ( ja też piszę z tobą rp w męskiej, a jestem, kim jestem xd)
Kim jest ten chłopiec? Czy Chłopcem może być Kolekcjoner? Czy swoim dziełem pragnie coś zbudować?
Wszak jego znalezisko było niepożądane. Ale prawdopodobnie jest jego najcenniejszą rzeczą, jaką ma w posiadaniu. Liczy się na płaszczyźnie światów? Czyżby to była jakaś księga z wiedzą, a raczej sama wiedza, która jest aż tak niebezpieczna, do której dotarł dzięki wrodzonemu uporowi i ciekawości?
Patrząc na nich z góry - ma władzę.
Bezsensowna walka?
Po dogłębnej analizie, dochodzę do wniosku, że adresatem listu był demon - czy Sebastian, to byłoby bardzo śmiałe przypuszczenie, dlatego nie wysuwam go na czoło. Możliwe, ale nie jest to bardzo konieczne. Chłopiec kontrahent już nie żyje, a list jest swojego rodzaju rozmową z nieobecnych, chęcią rozliczenia się z nim, opowiedzenia, co się dzieje, pogodzenia z samym sobą.
"Straciłem już dwoje z Was, a Ty na sam koniec życia zrozumiałeś, jak bliska i pogmatwana była moja relacja z tym, którego pamięć pragnąłeś uwiecznić.
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, nie mogłem postąpić inaczej…". ale przynajmniej wiemy, że autor go zabił.
Czy chłopiec miał brata? Jakie wskazówki porozrzucał ten, który już nie żyje? Czy tych wskazówek szuka Undertaker? Wszak nic u ciebie nie pojawia się bez przyczyny :)
No a opuszczony szpital...ieeee. Wolę porozmyślać o liście, chociaż wiem, że i tak będę obok z teorią ^^
Miałam piękną, barwną odpowiedź i nie wiem, jak ją odtworzę...
UsuńDzięki, że wypisałaś mi to paskudne zdanie, bo jest tak obleśne stylistycznie, że niemal zwróciłam posiłek, jak je zobaczyłam. Ofiary się mnożą na prawo i lewo... xD
Że były to zdjęcia czytelnik powinien wiedzieć, raz, że zostało wspomniane w rozmowie, a dwa, że przecież wzięli akta z Yardu, które zawierały kiepskiej jakości zdjęcia zrobione przez policjantów. Więc sama widzisz, nic tu nie ginie, ja beta nie śpi :P
Czy Sebastian się pomylił? Czy wreszcie udało się go na tym złapać? By się o tym przekonać, trzeba czekać na kolejne części sezonu. (Ach te telewizyjne chwyty reklamowe... xDDDD)
Adresatem listu jest "chłopiec", o czym niejednokrotnie wspomina jego autor. Nie może być raczej Sebastianem, chociażby z tej prostej przyczyny, że adresat listu nie żyje, a Sebastian, mimo wszystkich okropnych rzeczy, które mu zrobiłam, przynajmniej jak dotąd, ma się całkiem nieźle. Masz za to całkowitą rację, że cały list jest rozmową z kimś, kogo już nie ma.
Co ciekawsze, w swojej analizie użyłaś jednego słowa, które właściwie mogłoby być rozwiązaniem zagadki autora listu.
W ogóle niezwykle się cieszę, ze udało mi się w tym liście (to jest to coś, o czym Ci mówiłam, że mój mózg nagle wymyślił i się boję i nie wiem, co to jest xD) zawrzeć wszystko co chciałam, ale w na tyle niejasny sposób, by nie dało się tak łatwo odkryć personaliów autora i adresata.
Taki fejm, taka duma. Idę edytować to okropnie stylistycznie zmasakrowane zdanie. Loffki :*
Ojesu, jak ja nie umiem ubierać myśli w słowa -_- chodziło mi o to, że autorem jest demon -_- a napisałam adresat bo jeszcze odbiorca i nadawca...
OdpowiedzUsuń