Dziś krótka notka i krótki opis, bo jestem na konwencie i w zasadzie ustawiłam to głupie dodawanie posta automatycznie, a nie wierzę temu ustrojstwu. xD
Ale mam nadzieję, że rozdział się doda, będzie się podobał i w ogóle.
Ale mam nadzieję, że rozdział się doda, będzie się podobał i w ogóle.
Betowałam o 23 (niby dla mnie to nie powinno być późno, a jednak zmęczenie studiami wygrywa Oo), więc wybaczcie, jeśli znów będą tam jakieś przecinające się linie równoległe albo schodzenie po schodach na górę. Na lepszą betę dziś mnie już nie stać </3
PS Drodzy (nie wiem jak Was nawet nazwać), dajcie sobie już spokój z podsyłaniem mi linków do kolejnych prowokacji, bo to już chyba przestało bawić wszystkich, prócz Was xD Srsly, nie mam czasu na sensowne jutubolizy, a co dopiero na kolejne rak kontenty. Może w wakacje się wzajemnie ponabijamy. :*
Miłego! :)
=================
=================
Nastał kolejny dzień. Zasnute
chmurami niebo niczym nie przypominało radosnego poranka, którym raczyła
poprzednia doba. Obserwując krajobraz z okna, można było odnieść wrażenie, że
nadchodzi zima. Jednak Elizabeth nie przeszkadzały warunki atmosferyczne. Było
jej całkowicie obojętne, czy będzie padać rzęsisty deszcz, czy może szaleć
będzie porywisty wiatr. Dla niej każda pogoda była tak samo nieistotna.
Szczególnie w takie dni jak ten.
Obudziła się niezwykle wcześnie
zmęczona natrętnymi myślami, które ucieleśniały się w jej snach w postaci
koszmarów. Wciąż nie mogła zapomnieć o tym, co pokazał jej demon. Długo się
zastanawiała i doszła do wniosku, że musi z nim o tym porozmawiać. Na spokojnie,
inaczej niż dotąd. Chociaż był zdradziecką bestią, której śmierci pragnęła jak
niczego innego, przez wzgląd na ich wspólną przeszłość powinna chociaż go
wysłuchać. Bez emocjonalnej nadwyżki, bez dodatkowego obciążenia stresem
związanym z czyjąś obecnością. Potrzebowała szansy, by na spokojnie
przeanalizować jego zachowanie i dowiedzieć się, czy mówił prawdę i jakie
targały nim pobudki. Doskonale zdawała sobie sprawę, że odkąd tylko Sebastian
ponownie pojawił się w posiadłości, potrafiła myśleć tylko o nim. Teraz jednak
musiała zamknąć ten wątek, chociażby chwilowo, i odciąć się od emocji, by
skutecznie rozwikłać sprawę Kolekcjonera, która spędzała sen z powiek brytyjskiej
królowej.
Ubrała
się w jedną z wyjściowych, lecz wygodnych sukni – zwiewną, na ramiączka, w
granatowym odcieniu. Narzuciła na nią cienką marynarkę i zeszła do lochu,
obdarzając śpiącego przy drzwiach piwnicznych żniwiarza piorunującym
spojrzeniem. Zamierzała rozprawić się z nim później. Skoro nie był w stanie
trzymać warty przez całą noc, powinien wymieniać się z Ronaldem, który zapewne,
podobnie jak współpracownik, spał w najlepsze na swoim posterunku na dachu
budynku.
Kiedy
podeszła do klatki, powitał ją ciepły uśmiech demona. Patrzył na nią wyzutymi z
życiodajnych iskier oczami. Nie był zaskoczony, było widać, że doskonale zdawał
sobie sprawę, iż nastolatka do niego przyjdzie.
–
Chcesz wiedzieć, dlaczego? – Bardziej stwierdził niż zapytał.
Dziewczyna skinęła głową i usiadła
przy kratach, nawet nie zdając sobie sprawy, że dokładnie w tym samym miejscu,
jeszcze kilka godzin temu, klęczała błękitna demonica. Swoisty komizm sytuacji
wzbudził rozbawienie w byłym kamerdynerze, które okazał podśmiewając się pod
nosem.
–
To prawda. Chcę wiedzieć wszystko. Muszę zrozumieć, inaczej nie będę w stanie
cię zabić – potwierdziła, wkładając do wnętrza klatki niewielką fiolkę z krwią.
Nie robiła tego dla niego. Zrobiła
to dla siebie. Chciała, by poczuł się lepiej, żeby zabijając go, poza
satysfakcją nie odczuwała niczego więcej. Opłakany stan w jakim znajdował się
Sebastian, mimo upływu ponad doby od jego zjawienia się, skutecznie jej to
uniemożliwiał. Dobijanie leżącego nie było do końca w stylu tej Elizabeth, za
którą hrabianka się uważała.
–
Zdajesz sobie sprawę, że w większość i tak nie uwierzysz, prawda?
–
Oczywiście. Jednak chcę dać ci szansę. Uważam, że tak powinno się zrobić. Nawet
skazańcy mają prawo do ostatniego zdania, czyż nie?
–
W rzeczy samej, panienko.
Na ustach obojga pojawiły się
uśmiechy satysfakcji. Choć nastolatka darzyła demona nienawiścią, nie oznaczało
to, że istniejąca pomiędzy nimi, niezwykle silna, mentalna więź zniknie ot tak.
W dalszym ciągu potrafili czytać pomiędzy wierszami, wyłapując delikatne
przytyki, ironiczne zabarwienie wypowiedzi i ich drugie dno, z którego nawet
sam nadawca nie do końca zdawał sobie sprawę.
–
Pozwól więc, że zacznę. – Odchrząknęła, zbierając myśli. – To, co mi pokazałeś
było prawdą. Mogę zaprzeczać, ale oboje wiemy, że to nie zmieni faktycznego
stanu rzeczy. Chciałabym jednak wiedzieć, dlatego ukrywałeś to przede mną aż do
teraz.
Zdziwił się. Wiedział, że prędzej,
czy później o to zapyta, jednak był niemal pewien, że zacznie od czegoś
zupełnie innego. Wziął głęboki oddech i powiódł wzrokiem po twarzy
fioletowowłosej, zatrzymując go na jej głębokich, błękitnych oczach.
–
Od samego początku naszej znajomości uczyłem cię, żebyś się kontrolowała. Już w
pierwszym miesiącu zauważyłem, że dzieje się z tobą coś dziwnego. Chwilę
zajęło, nim ta druga, ukryta natura, twoja demoniczna natura – wyszczerzył zęby
w uśmiechu – w pełni się ujawniła. Na początku jedynie obserwowałem. Patrzyłem,
jak bezbłędnie ocenia sytuacje, jak całkowicie oddaje się instynktowi i z jaką
brutalnością pozbawia życia każdego, kto stawał na jej drodze. Wiedziałem jednak,
że ty taka nie byłaś i nie chciałabyś ranić niewinnych. Postanowiłem więc, że
dla twoje dobra zataję ten fakt i zrobię, co w mojej mocy, byś stłumiła w sobie
to coś, czego sam do końca nie potrafię zrozumieć – wyjaśnił lekko, zaskakując
dziewczynę swoją otwartością i chęcią współpracy.
Obawiała się, że właśnie taka będzie
odpowiedź. Że okaże się, iż to nie był jednorazowy wybryk i całe jej przeszłe
życie przeszyte jest epizodami krwawych rozbojów, których dopuściła się jej
uśpiona natura. Dualizm, o którym sama myśl napawała ją lękiem. Całe życie
czuła, że jest coś, czego o sobie nie wie, nie sądziła jednak, że sprawy
wyglądały aż tak źle.
–
Co z twoją zdradą? To też zrobiłeś dla mojego dobra?
–
Uwierzyłabyś, gdybym powiedział, że to prawda?
–
Nie, ale i tak chcę, żebyś przedstawił mi swój punkt widzenia. Chcę , nie. Ja
muszę zrozumieć, Sebastianie. Zanim odbiorę ci życie, muszę wiedzieć wszystko –
mówiła nieznoszącym sprzeciwu głosem, intensywnie lustrując demona wzrokiem.
Ten zaśmiał się smutno, dostrzegając
niesamowitą ironię czającą się w całej tej irracjonalnej sytuacji. Wyciągnął
dłoń w stronę Elizabeth, ale ona cofnęła się w tył. Zabolało go to. Po tak
długim czasie jedna zdrada zaprzepaściła lata z trudem budowanego zaufania.
–
Nigdy nie zastanawiałaś się, czemu znak pieczęci wciąż zdobi twoją skórę?
–
Oczywiście, że się zastanawiałam. Doszłam do wniosku, że zwyczajnie sobie ze
mnie kpisz, siedząc na swoim cholernym, piekielnym tronie i śmiejąc się w głos
za każdym razem, kiedy upadam – wyjaśniła i lekko przygryzła dolną wargę.
Wyraz twarzy demona zmienił się.
Uśmiech ustąpił miejsca swoistej melancholii.
–
Powinienem mieć ci za złe. Nie sądziłem, że tak szybko we mnie zwątpisz.
Chociaż patrząc na sytuację z twojej perspektywy… – zawahał się. – Jestem
demonem. Zdradliwym potworem, który za nic ma ludzie uczucia. Istotą, która nie
potrafi czuć. A ty uwierzyłaś, że naprawdę cię kochałem.
Nagle dziewczyna poczuła tępy ból
wewnątrz czaszki, jakby słowa demona przywołały wspomnienia, przed którymi jej
umysł usilnie starał się bronić.
–
Dlatego uprawiałeś seks ze śmiertelniczką, korzystając z okazji, że straci
pamięć, a potem ponownie ją w sobie rozkochałeś? – zapytała kpiąco.
Chociaż obraz, który stanął jej
przed oczami początkowo wywołał szok, gdzieś w głębi duszy czuła, że nie był to
pierwszy raz jak przypomina sobie o tym wydarzeniu, wciąż nie potrafiąc zająć
względem niego konsekwentnego, emocjonalnego stanowiska.
–
Żadne czary nie są w stanie ukryć przed człowiekiem tego, czego naprawdę pragnie
– zaśmiał się smutno demon. – Miałem nadzieję, że zrozumiesz prawdziwe
przesłanie, jakie niosła ze sobą decyzja o pozostawieniu pieczęci. Elizabeth… –
wymówił czule imię hrabianki i wyciągnął rękę w jej stronę.
Tym razem się nie odsunęła. Zahipnotyzowana
słodkim dźwiękiem głosu demona pozwoliła, by ujął jej dłoń.
–
Wiem, że prawdopodobnie nigdy mi nie uwierzysz, ale wszystko, co zrobiłem,
miało na celu ochronę ciebie. Wróciłem do piekła, zasiadając po prawicy
Beliala. Miesiącami oszukiwałem wszystkich, planując odwet, a kiedy nastał
odpowiedni moment, zabiłem go, zostając nowym królem. Dzięki temu mogłem
zmienić reguły rządzące Piekłem. Mogłem obronić cię przed najgorszą śmiercią,
jaka czeka w każe za uwiedzenie mnie. W świetle praw piekielnych człowiek,
którego demon obdarzył uczuciem, był winny jego upadkowi, za co groziła
najwyższa kara. Wraz ze śmiercią Beliala ta zasada przestała obowiązywać.
–
Próbujesz mi powiedzieć, że zdradziłeś nasze uczucia, by wrócić do piekła, żeby
wywalczyć nam prawo do miłości? – zapytała, śmiejąc się kpiąco.
Demon spuścił głowę i westchnął
ciężko. Nie mógł przecież wymagać od niej zrozumienia. Nie po tym, co zrobił.
Po miesiącach bez żadnego znaku. Po tragicznym powrocie i po tym, jak
utwierdzał wszystkich wokół w przekonaniu, że jest nic nie wartą bestią, którą
pragnęli w nim widzieć. Wciąż jednak pozostało kilka niezamkniętych spraw i
sekretów, którymi nie mógł się z nikim podzielić. Trzymanie przy sobie
Enepsignos, plany wobec królestwa – wszystko musiało wciąż tkwić jedynie w jego
głowie. Gra toczyła się o stawkę zbyt wysoką, by mógł ją zaryzykować w imię
miłości. Nawet jeśli jego serce krwawiło obficiej niż rana na klatce
piersiowej.
–
Miałem plan, którego część udało mi się zrealizować – odparł zrezygnowany.
Kiedyś przyjdzie moment, że
dziewczyna znów mu zaufa – przynajmniej taką miał nadzieje. Przyjdzie dzień,
kiedy będzie chciał opowiedzieć jej o wszystkim ze szczegółami. Jak wtedy
przyzna się do tego, co zaszło pomiędzy nim i demonicą? Czy w ogóle istniało
usprawiedliwienie tych zdradzieckich czynów? Mógł zyskać zaufanie Enepsi na
wiele różnych sposobów. Wybrał jednak najprostszą drogę, kierując się znużeniem
i niecierpliwością. Oddał się własnej grze, porzucając prawdziwą naturę. Oddał
się demonicznemu bestialstwu, którego oczekiwały po nim podziemia i, nie mógł
tego nie przyznać, przez pewien czas doskonale się z tym czuł. Wątpliwości
przyszły dopiero później. A teraz siedział na podłodze wewnątrz zapieczętowanej
anielską magią klatki, łudząc się i błagając w duchu, by prawdziwa przyczyna
wszelkiego jego postępowania ostatnich lat, była w stanie wybaczyć wszelkie
cierpienia jakie jej sprawił. Powinien być wdzięczny, że opatrzność wysłuchała
jego modłów i nastolatka w ogóle zechciała go wysłuchać. Samo to wydawało się
wystarczającą łaską, na którą nie zasługiwał nawet we własnym, najpobłażliwszym
mniemaniu o sobie.
–
Nawet gdybym chciała uwierzyć, nie mogę ci zaufać – odparła chłodno
szlachcianka.
Głos grzęzł jej w gardle, a dłonie
drżały nerwowo, ilekroć z ust demona wypływały kolejne, kojące słowa. Miała
wrażenie, że śni. Chociaż żadne z tłumaczeń Sebastiana nie były w stanie uśpić
rozdzierającego dusze bólu, mówił dokładnie to, co chciała usłyszeć; czego
podświadomie pragnęła od samego początku. Zrobił to dla niej. I jak bardzo
nienawidziła go za wszystko o czym wiedziała i za to, o czym jeszcze nie miała
pojęcia, czuła dziwną ulgę, która sprawiła, że po raz pierwszy od pół roku
odetchnęła pełną piersią.
–
Nienawidzę cię i nie ufam ci, ale dziękuję, że mi o tym powiedziałeś – dodała
po chwili.
Mogła wydawać się głupia i naiwna,
ale tym razem przyszła do lochu naprawdę emocjonalnie przygotowana na to, co ją
czekało. Chłodny umysł cały czas skrupulatnie zbierał dane, analizując wszelkie,
najdrobniejsze nawet drgnięcie każdego mięśnia ciała demona, niewielkie różnice
w barwie i tonacji głosu. Wszystkie, niewerbalne sygnały, które non stop
przekazywał całym sobą. A jedynym przesłaniem, jakie niemo wykrzykiwał, było:
mówię prawdę, uwierz mi, wybacz mi.
Nie zamierzała rzucić mu się w
ramiona, zaniechać chęci zabicia go i powrócić do dawnego trybu życia,
puszczając w niepamięć wszystko, co przez niego wycierpiała. Nie była kimś
takim – naiwną niewiastą pragnącą gorącego uczucia. Ale o tym demon wiedział
doskonale.
–
Skoro Belial nie żyje i zostałeś nowym królem, to oznacza, że możesz mi
powiedzieć, kto stoi za kradzieżą dusz, która spędza sen z powiem bogów śmierci
przez ostatnie ponad pół roku.
–
Oczywiście, że mogę. Powiem więcej, z chęcią podzielę się z tobą tą wiedzą –
odparł radośnie.
Wreszcie pytanie, na które czekał.
To, które odwiedzie od niego wszelkie podejrzenia na ten temat i które wzbudzi
czujność dziewczyny względem anioła. Tłumaczenie jej, że góra była gorsza od
wyklętego przez religie dołu nie miała teraz sensu. W to na pewno by nie
uwierzyła. Nie bez twardych dowodów, których obecnie nie posiadał.
–
Więc mów – ponagliła go.
–
Belial kolekcjonował dusze, szykując się do walki z niebem. Potrzebował ich
wielu. Jako jego prawa ręka nadzorowałem ich zbiórkę, starając się ograniczyć
straty do minimum. Z racji czysto praktycznych, rzecz jasna – nie mogłem
pozwolić, by stał się zbyt potężny. Wraz z nim reszta wojska straciła powód, by
wykradać dusze w takiej ilości. Stan przejęć powinien powrócić do normy
mieszczącej się w granicach niepisanego porozumienia pomiędzy shinigami i
demonami – wyjaśnił, uśmiechając się z satysfakcją, kiedy na wspomnienie
pradawnego porozumienia, na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
–
Porozumienie?
–
Nie powinnaś się dziwić. W końcu nie bez przyczyny żaden z nich nie próbował
mnie zabić, wiedząc o naszym pakcie.
–
Wystarczy na dziś – ucięła nagle rozmowę i podniosła się z podłogi.
Demon potrzebował chwili, by
zrozumieć przyczynę jej zachowania. Była bardziej prozaiczny, niż mu się
wydawało. Mała wskazówka zegarka, który nosiła na prawej ręce, wskazywał
godzinę ósmą. O tej mieli wyruszyć do miasta. Wiedział również, że Lizz
potrzebowała czasu, by przemyśleć wszystko, co jej powiedział. Poczynając od
sprawy, która leżała w interesie Sutcliffa, na jego heroicznej walce o ich
miłość kończąc. Do rozmowy powrócą później. Sam nigdzie się nie wybierał. Nawet
gdyby mógł, oddaliłby się co najwyżej do ogrodu. Chciał jedynie pozbyć się
pieczęci, która blokowała nie tylko jego moc i możliwość komunikacji z
pobratymcami, ale również zdolności regeneracyjne. Dawno przez tak długi czas
nie czuł równie silnego bólu i powoli przestawał odnajdywać w sobie energię, by
dobrą miną maskować cierpienie.
Lizz walczy ze swoją drugą stroną osobowości, więc i ja wypowiadam otwartą walkę kałaizmowi, tworząc komentarz nie zawierający kyaa oraz innych idiotycznych śladów uczuć.
OdpowiedzUsuńBeta zła nie była, zapamiętałam tylko"sukienka na ramiączkach", a u ciebie zjadło ch. A tak poza tym było coś jeszcze, ale to nie istotne :-*
Zaskoczyłaś mnie postawą Lizz. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak szybko będzie chciała wysłuchać wersji wydarzeń Sebastiana, co daje czytelnikowi wzgląd w czas przeszły. I o ile Elżbieta (xd) zapunktowała u mnie tym bardzo, o tyle Sebastian jakoś...mniej. ( tak, ja ciągle się go czepiam, ale pewnie wiesz, dlaczego). Nie podobało mi się, że on z taką łatwością chciał jej o tym wszystkim powiedzieć, bo siła zdecydowanie przechyliła się na stronę dziewczyny. I jakoś poczułam niedosyt, że on tylko po to przyłączył się do rebelii, by zapewnić Lizzy bezpieczeństwo. Ogółem jest to spójne, logiczne i psychologicznie jasne, po prostu ja mam takie wrażenie. Spokojnie,Shine-chan ci wszystko wykałaja i nadrobi zaległe kyaaa.
Wiesz, ja cały czas sądziłam, że ochrona ukochanej swoją drogą, ale że w Sebastianie obudziły się jakieś ambicje, aspiracje do czegoś więcej. I wcale go nie winię za uwodzenie Enepsi. W myśl wyznawanej przeze mnie zasady każdy ma swój, niepołączony z niczym innym mózg, więc jest odpowiedzialny za swoje zachowanie. A poza tym, chyba w piekle nie obowiązuje ścisła monogamia, więc w ogóle myślenie o tym w kategorii " zdradziłem Lizz" pokazuje tylko, jak bardzo ludzki stał się nasz piekielnie dobry kamerdyner.
I to tyle,jeśli chodzi o mnie. Czekam na środę <3 chcę sekcję zwłok! Xd
Widzisz, bo nie skupiłaś się na jednej, niezwykle ważnej rzeczy :P Sebastian powiedział jej, co nim kierowało, jednak zaznaczyłam, że są rzeczy, których nie może powiedzieć NIKOMU. Tyle na temat, bo ja i tak wiecznie się powstrzymuję, żeby w opku nie wyspoilerować wszystkiego od razu (zaskakująco mi się udaje Oo), a w komentarzach przekraczam granice własnej wytrzymałości, byle czegoś nie palnąć. Myślę, że tyle wystarczy :P
UsuńNo i dobrze, że zwróciłaś uwagę na "zludziowienie" Sebusia :P Co do tego w sumie też mam jeszcze wizję, ale zobaczymy, co na to mózg, bo ostatnio jakoś się nie dogadujemy najlepiej xD
A tą sekcją weź się tak nie jaraj, bo ja to betować zacznę chyba już jutro, bo wiem, że znajdziesz mnóstwo błędów TT_TT Niestety google nie zawsze dają radę, szczególnie kiedy nie wiesz, gdzie możesz robić coś źle, a jednak seriale medyczne to zdecydowanie za mała i zbyt mało rzetelna skarbnica wiedzy :P
O i zapomniałam o najważniejszym! Super uber mega wielkie propsy za pakt shinigami-demony. To lubię <3
OdpowiedzUsuń