- Naprawdę musisz wchodzić do każdego sklepu? – Zmęczona
widokiem tysiąca pluszowych zabawek, młoda szlachcianka powłóczyła nogami za
energicznym chłopcem, który w ogóle nie zwracał uwagi na jej zadowolenie.
Biegał od wystawy, do wystawy. Od jednego sklepu, do drugiego. O tym, jak
bardzo udane były to łowy świadczyła cała wieża pudeł, które taszczył za nimi
młody służący.
- To już ostatni, ponad 3 godziny już tu krążymy. Masz już
dosyć cukierków i zabawek – Powiedziała, gdy niebieskooki otwierał drzwi
kolejnego sklepu ze słodyczami. Spodziewała się kategorycznej odmowy, jednak
chłopiec wydał się bardziej spłoszony. Pokiwał twierdząco głową i zniknął we
wnętrzu pachnącego truskawkami sklepiku. Zanim zdecydowała się wkroczyć za nim,
ten wybiegł z powrotem z kolejnymi dwoma pudłami.
- Możemy wracać! – krzyknął uśmiechnięty.
~*~
- Nareszcie w domu! – jęknęła wykończona szlachcianka,
rozciągając się w holu. – Sebastian, obiad jest gotowy?
- Tak – odpowiedział uprzejmie.
- To świetnie. Od tego łażenia zrobiłam się głodna,
uwierzyłbyś byś? – dodała i ruszyła w stronę jadalni. Demon stanął jej na
drodze, blokując drzwi.
- Co jest?
- Mamy mały problem z jadalnią. Byłoby lepiej, gdyby zjadła
panienka, razem z kuzynem, w ogrodzie – wytłumaczył. Popatrzyła na niego
podejrzliwie. Od kiedy mam unikać widoku
„problemów”?
- Jaki znowu problem? – Próbowała przepchnąć się do drzwi.
- Powiedzmy, że… Bzykający – odparł ściszonym głosem,
tłumiąc rozbawienie, gdy na dźwięk jego słów, dziewczyna zastygła w bezruchu, zupełnie
tracą chęć, by wejść do śodka.
- Ee… W takim razie… Masz rację! Dziś jest taka piękna
pogoda, idealna na posiłek w plenerze! – zaśmiała się, nerwowo drapiąc się w
tył głowy. Lokaj bez słowa zaprowadził ich na miejsce i zaserwował pieczone
mięso.
Po
posiłku hrabianka poszła do biblioteki, podczas, gdy chłopczyk udał się na
poobiednią drzemkę. Nie zauważyła nawet, kiedy zasnęła w fotelu pod oknem. W
tym czasie jej kuzyn, zamiast spać, wraz ze służącymi przesiadywał w jadalni
czyniąc ostatnie przygotowania.
- Więc Tai zatańczy z Jeanny, a Thomas weźmie mnie na ręce,
dobrze? – zapytał podekscytowany.
- Oczywiście! – odparł mężczyzna.
- A panienka? – wtrąciła się Jeanny licząc na palcach ilość
osób.
- No z Sebastianem… To jasne!
Cała trójka popatrzyła na niego tak, jakby urwał się z
choinki.
- Nie sądzę, żeby… Sebastian i… i panienka… - zaczęła się
jąkać blondynka.
- Pokojówka próbuje powiedzieć, że Lady Elizabeth nie
przepada za tańcami i jej umiejętności na tej płaszczyźnie pozostawiają –
odchrząknął teatralnie – wiele do życzenia – wytłumaczył Sebastian.
- Ale to jej urodziny, musi zatańczyć! Jeśli ją poprosisz to
na pewno się zgodzi! – Podbiegł do lokaja i szarpnął go za rękaw. Spojrzał na
niego wielkimi błękitnymi oczami, w których zaczęły pojawiać się łzy.
Nieznoszące sprzeciwu spojrzenie dziecka.
- Panie Sebastianie! Nie daj się prosić, zgódź się!
- Tak, zgódź się! – Wszyscy poddali się chłopięcemu urokowi.
Stojąc na przegranej pozycji, lokaj nie miał innego wyjścia, zatem
potwierdzająco kiwnął głową, przeklinając w duchu tę małą istotkę.
- A muzyka? – Tai, który dotąd nie udzielał się w
konwersacji zasiał wśród zgromadzonych ziarno niepewności.
- O wszystko zadbałem.
- Sebastian, jesteś wspaniały!
~*~
- Panienko? Panienko, proszę się obudzić. – Aksamitny,
przyjemny głos rozległ się w ciemności. Mruknęła cicho i zdała sobie sprawę, że
ma zamknięte oczy. Otworzyła je lekko i zobaczyła znajomą, uśmiechniętą,
niezwykle piekną twarz.
- Sebastian? Która godzina? – zapytała ziewając.
- Dochodzi szósta. Proszę wstać. – Wyciągnął do niej rękę.
Chwyciła jego dłoń i pozwoliła, by pomógł jej się podnieść.
Była jeszcze wpół śnie, gdy stojąc zachwiała się i prawie upadła. Silne męskie
ramie, które trzymało ją w talii obroniło jej wątłe ciało przed upadkiem.
Zaczęła się rozbudzać. Popatrzyła na niego i odepchnęła jego rękę.
- Co ty wyprawiasz? – oburzyła się, zdając sobie sprawę z
jego krępującego dotyku.
- Przysłał mnie panicz Timmy. Prosił, bym przygotował dla
panienki suknię i eskortował panienkę do jadalni – wytłumaczył, udając, że nie
miał pojęcia, o co tak naprawdę pytała.
- Ja-jadalni? – zadrżała.
- Tak. Proszę się nie martwić. Zająłem się bzyczącym
problemem. – Wymsknął mu się cichy chichot.
- Pff. O co chodzi małemu? – zmieniła temat, czując że jej
twarz przybiera czerwoną barwę.
- Proszę o wybaczenie, ale panicz zabronił mi wyjawiać
szczegóły.
- Nie ważne.
Hrabianka
rozebrała się do bielizny i czekała na skraju łóżka, aż lokaj przyniesie jej
suknię. Gdy zobaczyła niesiony przez niego materiał, skrzywiła się. Gdy jednak
rozłożył ubranie i jej oczom ukazała się piękna, fioletowo-czarna suknia z ciemną
kokardą na plecach wyraz jej twarzy zmienił się na dużo bardziej pozytywny.
Kamerdyner pomógł jej założyć na siebie kreację. Suknia sięgała jej do kolan,
delikatnie rozszerzając się w pasie – typowy krój dla młodych dziewczyn.
Podkreślał jej kształty, nie krępował ruchów i był naprawdę elegancki. Była zachwycona.
Stanęła przed lustrem i przyglądała się sobie z zadowoleniem. Timmy kupił tę suknię? Dawno już nie
czuła się tak komfortowo w czymś, w czym wyglądała równie dobrze. Demon
podszedł do niej od tyłu i wpiął w jej włosy czarną różę. Mruknęła radośnie i
spojrzała pytająco w oczy jego odbicia.
- Wyglądasz naprawdę olśniewająco – pochwalił jej strój,
przymykając oczy. Poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Nie
wiedziała, dlaczego tak bardzo ucieszyła się z jego aprobaty. Zazwyczaj nie
zależało jej na tym, by zwracać na siebie uwagę mężczyzn. Może był to fakt, że
teraz naprawdę poczuła się piękna i wiedziała, że jego słowa były całkowicie
szczerze? Sebastian nigdy nie kłamie.
- Panienka pozwoli. – Nadstawił ramię. Chwyciła go chętnie,
czując przyjemność, płynącą z tego, jak zawsze uważała, przesadnego gestu. Jakby
kobieta była tak słaba, że nie da rady iść sama. Teraz jednak nie czuła się,
jak dyskryminowana „słaba płeć”, a jak doceniana i szanowana „płeć piękna”.
Eskortowana
w towarzystwie przystojnego lokaja, w przepięknie prezentującej się, wygodnej
sukni, czuła się jak księżniczka. Jakby wokół niej błyszczała brokatowa
poświata. Wydało jej się to zbyt dziecinne i głupie, ale pozwoliła sobie na
odrobinę zachwytu nad własną osobą.
Drzwi
do jadalni otworzyły się tuż przed nią. Wewnątrz panowała całkowita ciemność.
Sebastian delikatnie pociągnął ją do środka. Gdy tylko weszła, pomieszczenie
rozbłysło blaskiem tysięcy świec. Cztery uśmiechnięte twarze w tęczowych,
papierowych czapeczkach, krzyknęły „Wszystkiego najlepszego” i zebrani ją
kolorowym konfetti wymieszanym z kwiatowymi płatkami. Stanęła jak wryta,
całkowicie zszokowana sytuacją. Nie wiedziała, co się dzieje. Zupełnie nie
spodziewała się czegoś takiego. Niepewnie zerknęła na podtrzymującego ją
mężczyznę.
- Panicz Timmy zorganizował dla panienki
przyjęcie-niespodziankę z okazji urodzin – wyjaśnił.
- Uro… dzin? – powtórzyła cicho. Jej myśli zalały
wspomnienia dawnych lat. Wielkie imprezy, pełne słodyczy, znajomych dorosłych i
rówieśników, masy pluszowych zabawek i słodki zapach czekoladowo-wiśniowego
ciasta. Każdego roku jej rodzice wyprawiali huczne przyjęcie, by uczcić
„najwspanialszy dzień ich życia”. Dzień, w którym przyszła na świat. Zawsze
niecierpliwie czekała i odliczała do swojego święta, wykreślając kolejne dni z
kalendarza.
- Zapomniałam o
urodzinach… - Poczuła, że słabnie. – Jak
mogłam o nich zapomnieć? – Sebastian przytrzymał ją, by nikt nie zauważył
jej nagłego zachwiania.
- Tak bardzo się
zmieniłam? Czy ja… tracę siebie?
- Panienko. Proszę usiąść. – Lokaj zaprowadził ją do
specjalnie przygotowanego fotela, ozdobionego balonami i papierową koroną, stojącego
naprzeciwko prowizorycznej sceny. Służący wraz z chłopcem pobiegli za kulisy,
by przygotować się do występu.
- Sebastian…
- Słucham panienko? – zapytał, pochylając się.
- Co to jest? – jęknęła słabo, kiwając głową w stronę
podestu.
- Panicz bardzo chciał zrobić ci niespodziankę. Od wczoraj
pomagałem mu wszystko przygotować. Proszę się cieszyć prezentem – powiedział,
delikatnie karcąc jej brak manier.
- Cieszyć? – szepnęła.
Kolejna myśl uderzyła w nią, zadając fizyczny ból w klatce
piersiowej. Miał rację. Powinna być wdzięczna, powinna się cieszyć i bawić.
Kilkuletni chłopiec pracował z całych sił, by sprawić jej przyjemność. Kochał
ją. Nie mogła go zawieść. Nie mogła zadręczać się takimi myślami. Zorganizował
to dla niej, dlatego musi bawić się najlepiej jak to tylko możliwe!
Uśmiechnęła
się i zaczęła wołać, by zaczęli przedstawienie. Na jej znak, nagle rozległa się
piękna, radosna muzyka. Kurtyna rozsunęła się. Stojący na niej aktorzy zaczęli
odgrywać jakąś komiczną scenkę… Ich nieporadność, połączona z samą abstrakcyjną
historią, wywoła w dziewczynie falę głośnego, szczerego śmiechu. Stojący za nią
demon poczuł się dobrze, widząc radość na jej twarzy.
Amatorski
teatrzyk pokłonił się nisko. Niebieskooki chłopiec zeskoczył ze sceny i podbiegło
do kuzynki i mocno ją przytulił.
- Wszystkiego najlepszego Lizzy! Podobał ci się występ?
- Oczywiście! Był przecudowny, bardzo dziękuję. – Pogłaskała
go po głowie i popatrzyła na stojących na scenie służących. – Wam wszystkim.
Naprawdę doceniam to, co dla mnie robicie. Nie tylko dziś, zawsze. – Trójka
przebierańców zaczęła płakać z radości.
- Panienko. To takie wzruszające! – zawył Thomas.
- Ciebie też to dotyczy – dodała, odwracając twarz od sceny,
by zerknąć na stojącego obok, najwierniejszego z pracowników.
- Lizzy, Lizzy! Mam dla ciebie kolejną niespodziankę! –
Timmy pociągnął ją z krzesła. Na drugim końcu, zastawionego pysznościami i
kieliszkami z szampanem, stołu, stała metalowa maszyna do lodów.
- To ten bzyczący problem? – zaśmiała się pod nosem.
- Jakie chcesz? Czekoladowe, czy śmietankowe? – zapytał
chłopiec.
- Śmietankowe.
- Proszę! – Po chwili podał jej rożek, wypełniony zimnymi
słodkościami.
- Dziękuję ci. Ej, chcecie lody? – krzyknęła do aktorów.
Wychylili się zza kulis i na widok zimnych słodyczy, ubrali się w ekspresowym
tempie, w eleganckie ubrania od Timmiego, które przekazał im lokaj.
~*~
- Lizzy, zamknij oczy!
- No już.
- Sebastian, wnieś go! – krzyknął chłopiec podniosłym tonem.
Ogromny, wielopoziomowy tort ozdobiony wiśniami, olśnił wszystkich. Patrzyli na
niego z zapartym tchem. Demon jak zwykle wykonał swoją pracę na najwyższym
poziomie.
- Możesz otworzyć!
- To… Taki sam tort dostałam 5 lat temu… - mówiła, z trudem
powstrzymując emocje. Czuła, że zaraz rozpłacze się ze wzruszenia. – Skąd
wiedzieliście?
- Tata mówił, że lubisz taki smak. A Sebastian powiedział,
że zrobi taki tort, ze aż się popłaczesz z wrażenia! I miał rację – ucieszył
się chłopiec.
Dotknęła dłonią gorącego policzka. Miał rację, spływała po
nim łza. Nie była jednak tą, której powinna się wstydzić. To odrobina jej przeżywającej radość duszy,
która zmaterializowała się w postaci krystalicznie czystej, niewinnej kropli
szczęścia. Otarła ją z twarzy i mocno przytuliła chłopca. Trójka służących, nie
mogąc powstrzymać uczuć także uścisnęła swoją panią.
- No dobrze, dla każdego po kawałku! Zjedzenie jest
obowiązkowe, nie ma wyjątków! – zarządziła.
Wzięła do ręki nóż i
zaczęła kroić czekoladowo-wiśniowe cudo na kawałki. Jego cudowny aromat
przypomniał jej przyjemne uczucia z dzieciństwa. Radość, miłość,
bezpieczeństwo. Z każdą chwila czuła coraz większe szczęście. Dobrze zrobiła,
odrzucając ciemne myśli. Nie potrzebowała ich, by być sobą i nie stracić tego,
kim była. To wciąż była część niej, nie ważne jak bardzo ktoś by się starał,
nie odbierze jej tego, kim jest. Już nie, nikt nie jest do tego zdolny.
~*~
- Lizzy… Mamy jeszcze jedną niespodziankę!
- Jeszcze jedną? – zdziwiła się. Przez ostatnie dwie godziny
doskonale bawili się jedząc ciasto i inne pyszności, przygotowane przez
Sebastiana, popijając doskonałym szampanem. Nawet sam kucharz został zmuszony
do zjedzenia kawałka swojego najważniejszego dzieła wieczoru. Chociaż Elizabeth
wiedziała, że ciasto nie będzie mu smakować, nie mogła mu tego odpuścić. Taka
jest tradycja, każdy gość musi zjeść urodzinowe ciasto, to przynosi szczęście,
a on, jak bardzo nie starałby się stać z boku całego przedsięwzięcia, był jego
częścią.
- Tak! Nie wiedziałem, co ci kupić, dlatego wymyśliłem to
wszystko!
- Poczekaj! – przerwała mu Jeanny. – Chcemy najpierw dać
panience prezenty!
- Prezenty? – powtórzyła hrabianka.
- Oczywiście! Razem z chłopakami długo myśleliśmy i mamy dla
panienki to – odpowiedziała i wcisnęła w dłonie dziewczyny sporych rozmiarów
paczkę.
- Proszę otworzyć! – wtrącił Tai.
- No dobrze – Odparła, lekko zawstydzona. Postawiła pudełko
na stole i zdarła ozdobny papier. W środku znajdowało się zdjęcie, zrobione
kilka miesięcy temu, przez jednego z jej znajomych – zapalonego fotografa.
Czerwonowłosa wraz z trójką pracowników stała pod kwitnącą jabłonią.
- Piękne zdjęcie – skomentowała z zachwytem.
- Dalej, dalej! – poganiał Thomas. Kolejną rzeczą, którą
wyciągnęła z pudła był pamiątkowy kij do baseballa, którego używał Thomas,
grając kiedyś w jakiejś lidze.
- Jesteś pewny? – zapytała, trzymając drewno w ręce.
- Oczywiście! Ale popatrz dalej.
- Tak – kiwnęła głową. W pudełku była także harmonijka Taia.
Jedyny przedmiot, który posiadał, nim zaczął pracę w posiadłości, oraz
przepiękne, zdobione lusterko.
- Naprawdę, bardzo wam dziękuję, jesteście wspaniali! – Przytuliła
ich.
Sebastian patrzył na tę scenę z niesmakiem. Na usta cisnął
mu się złośliwy komentarz, dotyczący niestosowności tego zachowania, jednak
zatrzymał go dla siebie. Westchnął jedynie głęboko i odwrócił wzrok.
- Dobrze, to teraz niespodzianka! – krzyknął podekscytowany
chłopiec. Popatrzył na lokaja, a ten klasną dwa razy w dłonie. Na balkonach
górnego piętra kolejno zaczęli pojawiać się muzycy. Po chwili wokół jadalni
stała cała orkiestra. Na jej czele, w centralnej loży, stał dyrygent. Machnął
batutą. Przepiękna melodia walca wypełniła pomieszczenie. Wszyscy, zgodnie z
ustaleniami dobrali się w pary i zaczęli tańczyć. Hrabianka patrzyła na muzyków
z zadartą głową, kiedy tuż koło niej pojawił się ciemnowłosy mężczyzna. Z
kieszeni fraka wyciągnął okulary i z gracją założył je na nos. Odgarnął za ucho
jedno z pasemek włosów, opadających mu na twarz, i wyciągnął rękę w jej stronę.
- Czy mogę dostąpić zaszczytu zatańczenia z panienką? – zapytał,
spoglądając w jej oczy z uprzejmym uśmiechem z nutą złośliwości, którego nie
potrafił sobie odmówić. Popatrzyła na niego niepewnie. Po chwili podała mu dłoń,
tłumacząc sobie, że nie może sprawić przykrości chłopcu, który tak dokładni e
wszystko zaplanował. Musi zatańczyć, chociaż jeden raz. Demon objął ją w pasie
i delikatnie zaczął prowadzić po parkiecie w rytm muzyki. Zorientowała się, że
wcale nie musiała skupiać się na krokach, przychodziło jej to z taką łatwością,
jakby robiła to od lat. Może to, dlatego że ostatnio częściej ćwiczyła, a może,
dlatego że chciała wypaść jak najlepiej, by nie przynieść sobie wstydu w oczach
orkiestry, służących, a przede wszystkim, w oczach swojego nauczyciela tańca.
Przepiękna muzyka zdawała się sama kołysać ją po parkiecie. W przeciwieństwie
do tego, jak to bywało zazwyczaj, sprawiało jej to niebywałą przyjemność. Czuła
gorące wypieki podekscytowania na twarzy. Spojrzała w oczy swojego partnera.
Ich łagodny blask, serdeczny uśmiech na jego twarzy. Gdybym go nie znała, w życiu nie posądziłabym go o bycie demonem. Jest
zbyt piękny, zbyt idealny.
Milczeli. Nie czuła potrzeby rozmawiać. Bliskość zarówno
jego, jak ludzi, którym na niej zależało, była wszystkim, czego mogła chcieć
tego dnia. Każda zła myśl, zaprzątająca jej głowę, znikała. Jakby zaczarowana
muzyka roztaczała swój urok, dając ukojenie. Utwór dobiegł końca, a ona poczuła
delikatne ukłucie. Wcale nie chciała, by się skończył. Miała ochotę tańczyć z
nim całą noc, zatrzymać czas tego wieczoru i żyć nim do końca swoich dni. Gdybym mogła żyć tą chwilą na wieczność. Niestety,
tak samo jak ucichła muzyka, tak ich wspólny czas dobiegł końca. Zdawała sobie
sprawę z tego, że jemu, jako jedynie kamerdynerowi, w ogóle nie wypadało
tańczyć ze swoją panią. Co innego, gdyby był guwernerem, ale nim nie był. Wiedziała,
że zrobił to, dlatego że taka była wola jej kuzyna, a on, przez jej rozkaz,
zobligowany był spełniać jego zachcianki. I chociaż ostatnie parę minut było
dla niej niezapomnianym przeżyciem, nie czuła żalu, ani smutku. Doceniała to,
co otrzymała, a było to wiele. Pierwszy taniec, który dał jej przyjemność, na
pewno nigdy go nie zapomni.
- Dziękuję – szepnęła łagodnie, gdy odsunął się od niej.
Położył dłoń na piersi i skinął głową.
- Lizz! – Rozpromieniona pokojówka podbiegła do niej i
odciągnęła od Sebastiana. – Wydawało mi się, czy podobał ci się taniec? – zapytała
podejrzliwie.
- Zabij mnie, ale tak było! Sama nie wiem, czemu.
- To pewnie zasługa pana Sebastiana… - szepnęła trącając
hrabiankę łokciem. Czerwonowłosa popatrzyła na służącą ze zdumieniem.
- Ty tak na poważnie?
- Oczywiście, że tak! W końcu Pan Sebastian jest taki
przystojny, taki męski i tak doskonale się rusza. – Zaczęła zatracać się w
marzeniach. Elizabeth dotknęła palcami podbródka i pochyliła głowę.
- W sumie, jakby się tak zastanowić… Naprawdę jest przystojny,
ale nie sądzę, że to jego zasługa. Już z nim tańczyłam i to był prawdziwy
horror. Wydaje mi się, że to przez całą tę atmosferę… - wyjaśniła jej. Wyraźnie
zasmucona tym, co usłyszała, pokojówka mruknęła coś pod nosem i powoli odeszła.
- Sebastian, gdzie jest Timmy? – Hrabianka rozglądała się
wokół, jednak nigdzie nie mogła dostrzec chłopca.
Muzycy zaczęli grać kolejny utwór, ale jej nie w głowie były
dalsze tańce. Tak naprawdę w ogóle nie miała już dzisiaj na nie ochoty. Mimo
całej cudowności tej niespodziankowej imprezy, była zmęczona, a za tańcami nie
przepadała i głupstwem byłoby wystawiać się na kolejna próbę, która mogłaby
zabić przyjemne wspomnienia sprzed chwili. „Udany taniec, z którego czerpała
radość” zdecydowanie lepiej nadawał się na dobre zakończenie zaskakującego
dnia, niż katorga, jaką przeżywała zazwyczaj.
Demon podszedł do niej. Nie miał już na twarzy okularów,
również jego włosy znów były ułożone tak samo jak zwykle, co było, więcej, niż
jasnym przekazem, że nie zamierzał brać udziału w dalszej części balu.
- Panicz Timmy ominął dzisiejszą poobiednią drzemkę, żeby
dopilnować przygotowań do urodzinowej niespodzianki. Musiał być strasznie
zmęczony, skoro zasnął w fotelu przy tak głośnej muzyce – Szepnął jej na ucho i
wskazał dłonią, skulonego w obszernym siedzisku, blondyna.
- Dobrze. Zaniosę go do pokoju – poinformowała go.
Pochyliła
się nad dzieckiem i rozczuliła widząc, jak uśmiecha się przez sen. Wzięła go na
ręce i zaniosła na górę, do jego pokoju.
============================
Nie spałam, pisząc do piątej rano. Drugi tom ma w tej chwili 45 stron, taka radość! Szkoda tylko, że przeoczyłam dzisiejsze słońce. Podobno świeciło.
Ktoś uświadomił mi wczoraj, że ludzie nie piszą negatywnych komentarzy (potwierdza się, że człowiekiem nie jestem), że zawsze pochwalą, a jeśli coś jest nie tak, to przemilczą. Szczerze mówiąc, trochę mnie to zasmuciło. Kiedy proszę Was o komentarze, nie oczekuje jedynie pochwał, chyba to już gdzieś podkreślałam. Doceniam wszystkie miłe słowa, fajnie jest wiedzieć, że komuś podoba się to, co robię (chociaż jak poprawiam te części i patrzę na to, jak piszę teraz, to stwierdzam, że początki są niesamowicie słabe Oo), ale chciałabym także poznać zdanie osób, które mają jakieś "ale". Jeśli więc owe "ale" irytuje Was podczas czytania, wyrzućcie je z siebie, chętnie się dowiem, co robię nie tak. No bo przecież jest tego mnóstwo, tylko sama nie jestem w stanie wszystkiego dostrzec :)
Gdyby było jakieś 'ale' to bym napisała. Ale jak dla mnie to opowiadanie było rewelacyjne- nic dodać nic ująć <3 tak bardzo przyjemnie się to czyta, że aż mam wrażenie że tam jestem i doznaję tych wszystkich emocji *^* czekam na dalsze części, pozdrawiam :) (jak dla mnie to naprawde nie ma żadnych niedopatrzeń c: )
OdpowiedzUsuńHaha, ja doznawałam bardzo realistycznych emocji bycia w sytuacji, którą opisywałam w nocy xD o tak, to było realne. Nie mogę się doczekać aż to opublikuje xD
UsuńHaha ja też xD
UsuńJedyne "ale" to takie, że rozdziały są za krótkie, a je pragnę więcej i więcej! Bardzo przyjemnie się to czyta i z każdym zdaniem w tekście, coraz bardziej odpływam w kierunku XIX wiecznej Anglii!!! Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg^^
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twoje "ale", wezmę je pod uwagę :P Jeśli dziś uda mi się napisać kilka stron, to może kolejna notka pojawi się już jutro. Zobaczymy. Wyświetlenia mi spadają, a to wpływa nieco depresyjnie xD A że naprawdę da się wczuć w XIX wieczny klimat to niesamowity komplement (bo ja tak bardzo nie lubię historii w gruncie rzeczy, dopiero Kurosz rozbudził we mnie jakiekolwiek zainteresowanie przeszłością xD
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńo tak to przyjęcie się naprawdę fantastycznie udało...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to przyjęcie się naprawdę fantastycznie udało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, przyjęcie się naprawdę fantastycznie udało... Sebastian się postarał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza