- Sebastian! – Zdenerwowana Elizabeth naskoczyła na lokaja,
gdy tylko dostrzegła go, prowadzącego ciemnowłosą dziewczynę. – Straszliwie się
guzdrzesz! Co to ma znaczyć? Gdzie jest herbata?
- Najmocniej przepraszam, za chwilę ją przyniosę – odpowiedział
pokornie. Doprowadził japonkę do stolika, odsunął dla niej krzesło, po czym
pokłonił się i szybkim krokiem poszedł do kuchni.
- To nie jego wina – wyjaśniła dziewczyna, podążając
wzrokiem za czarnym frakiem.
- Tomoko… Czy ty przypadkiem się nie zadurzyłaś? –
Czerwonowłosa popatrzyła podejrzliwie na przyjaciółkę. Rumieniec, który
momentalnie zalał jej twarz, mówił sam za siebie. – W takim podrzędnym lokaju
jak on? – Uśmiechnęła się złośliwie. – Taka księżniczka?
- Lizzy! Przestań! – Zdenerwowana,
machnęła ręką, jakby próbowała zmazać wypowiedziane przez hrabiankę słowa. –
Poza tym… Wcale nie jest podrzędny. Jest niezwykle uprzejmy, taktowny i bardzo
przystojny… - dodała po cichu. – Nie mów, że tego nie zauważyłaś…
- Przyznaję, jest niezły. Ale to wciąż tylko lokaj – odparła
sucho. Na twarzy japonki pojawił się pełen nadziei uśmiech.
- To znaczy, że nic cię z nim nie łączy?
- Oczywiście, że nie. To tylko pracownik, wykonuje moje
rozkazy – odparła z lekkim oburzeniem.
- Ale w listach pisałaś, że ciągle jest przy tobie – zdziwiła
się brązowooka.
- Bo to jego praca. Zapewnia mi to, czego potrzebuje i dba o
moje bezpieczeństwo.
- Rozumiem…
- Tomoko, chciałabyś iść z nim na randkę? – zapytała nagle
czerwonowłosa. Przyjaciółka spojrzała na nią przeszywającym, chłodnym wzrokiem.
– Nie rób takiej miny, przecież wiem, że tego chcesz. Widać po tobie! –
zaśmiała się imitując zaskoczony wyra twarzy przyjaciółki.
- Zamknij się! – krzyknęła nerwowo, gdy dostrzegła idący w
ich stronę, główny temat konwersacji.
- By zapewnić naszemu uroczemu gościowi odpowiednio godne,
jak przystało na ród Roseblack, przyjęcie, przygotowałem Senche w tradycyjnej,
japońskiej zastawie. Mam nadzieję, że będzie panience odpowiadała – powiedział
uprzejmie lokaj, stawiając napar przed księżniczką. Jego ponadprzeciętna
gościnność względem dziewczyny zirytowała Elizabeth.
- Phi, godnie to by było, gdybyśmy nie musiały tyle czekać –
prychnęła niezadowolona czerwonowłosa, posyłając demonowi wściekłe spojrzenie.
- Przepraszam.
Sebastian
odsunął się od nich i stanął w niedalekiej odległości jak zwykł robić to
zazwyczaj. Tym razem nie pasowało to jednak żadnej z przyjaciółek. Skrępowana
księżniczka omal nie oblała się herbatą, gdy podnosiła ją do, ust trzęsącymi
się rękami. Elizabeth patrzyła na niego z morderczą miną, zastanawiając się,
czy zorientuje się, że chce, by sobie poszedł. Z każdą sekundą, z którą
wpatrywała się w jego beztrosko uśmiechniętą twarz, która nie zamierzała
zniknąć z pola widzenia, denerwowała się coraz bardziej. Tomoko, co chwila
spoglądała na zmianę na nią i na niego, w milczeniu czekając na wybuch.
- Długo zamierzasz tak stać? – Zirytowana hrabianka w końcu
nie wytrzymała.
- Słucham? – Jego szczery, zdziwiony głos był kijem w
gnieździe os jej irytacji.
- To prywatna konwersacja. Idź sobie. Zawołam cię jak będę
czegoś potrzebować – warknęła. On pokłonił się i bez słowa odszedł.
- Wreszcie spokój. A więc Tomoko… - Przebiegły wyraz twarzy
Elizabeth przeraził drobną brunetkę. – Chcesz iść z nim na randkę? Tylko
szczerze. – Przysunęła się do koleżanki i zaczęła lustrować ją wzrokiem.
- Um, ja… No wiesz, Lizzy… - zaczęła się jąkać. W końcu
zebrała się na odwagę i wykrzyczała, spuszczając głowę. – Tak!
- W takim razie, wieczorem rozkażę mu, by ci towarzyszył. Co
ty na to?
- Rozkażesz mu? Byłoby lepiej, gdybym go zaprosiła, a on
zgodził się z własnej woli…
- Nie wygłupiaj się! – skarciła przyjaciółkę. Nie robiła
tego ze złośliwości. Wiedziała, że Sebastian podoba się kobietom, nie było w
tym nic dziwnego. Jego piękno było wręcz niesprawiedliwe. Nie chciała jednak,
by przyjaciółka żyła w bezsensownym zauroczeniu, w końcu nie było szans na to,
by demon był w stanie odwzajemnić jej uczucia, skoro sam żadnych nie posiadał.
Pomyślała więc, że kiedy dziewczyna spędzi z nim trochę czasu sam na sam, da
sobie spokój. Demony nie kochają, nie są jak ludzie. Nie potrafią im dać
miłości, której pragną. Jej przyjaciółka nie będzie cierpieć przez potwora, nie
mogła na to pozwolić. – Wychodzicie o dziewiętnastej – zarządziła.
- A tak w ogóle. Co to jest? – zapytała czerwonowłosa
wskazując ręką na pudełko.
- To prezent dla ciebie, prosto z Japonii – wyjaśniła
księżniczka. Elizabeth pochyliła się i energicznie wyrwała jej zawiniątko z rąk
i podekscytowana zaczęła je rozpakowywać. Otworzyła górną pokrywę i oniemiała z
zachwytu. Wewnątrz pudełka znajdowała się czarna spinka do włosów z pięknym,
złotym kwiatkiem.
- Jest cudowna! Marzyłam o takiej! Dziękuję! – krzyknęła
radośnie i od razu wpięła prezent we włosy.
Przez
jakiś czas przyjaciółki siedziały w ogrodzie, ciesząc się beztroską
konwersacją. Wspominały dzieciństwo, opowiadały o ostatnich przygodach. Obie z
uśmiechem na twarzy, z radością w sercu. Patrząc na nastolatki nie dało się
dostrzec żadnych znamion tragedii, którą przeżyła jedna z nich.
Chociaż mijały lata, one wciąż doskonale się rozumiały.
Jedna dokańczała zdanie drugiej. Kochające, oddane sobie wzajemnie. Skłonne
oddać za siebie życie. Elizabeth była bardzo szczęśliwa z wizyty księżniczki.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo potrzebowała rozmowy z nią po tym
wszystkim, co ją spotkało. Choć nie opowiedziała jej o tym, co się wydarzyło,
do czego ją zmuszali. Jak ogromne cierpienie musiała udźwignąć, wiedziała, że
ona to czuje. Nie naciskała, nie musiała znać szczegółów, szanowała jej wybór.
Najważniejsze było to, że teraz siedzą tutaj razem, to każdej z nich dawało
ukojenie, zapełniało dziurę w sercu.
- Robi się późno. Pójdę powiedzieć Sebastianowi, że ma dziś
randkę. – Czerwonowłosa puściła przyjaciółce oko.
- To ja już idę. Nie chcę przy tym być… - Oodpowiedziała
zakłopotana.
- Zaraz przyjdę pomóc ci się ubrać! – krzyknęła za
uciekającą księżniczką, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
Weszła do kuchni, jednak lokaja nie było w środku. Po drodze
do głównego holu także na niego nie trafiła. Weszła po schodach, zamknęła się w
swoim pokoju i pociągnęła za gruby, złoty sznur, zwisający koło łóżka
- Tak będzie najszybciej – powiedziała sama do siebie.
Miała rację, po chwili usłyszała wyczekiwane pukanie do
drzwi. Pozwoliła mu wejść do środka. Stanął przed nią i popatrzył pytająco.
Podeszła do niego, bardzo blisko. Szła dalej, wymuszając na nim, by się cofał.
Gdy uderzył plecami o ścianę uśmiechnęła się przebiegle i popatrzyła mu w oczy.
- Mam dla ciebie zadanie… - zaczęła z nutą tajemniczości w
głosie.
- Słucham – odpowiedział, zachowując całkowity, w pełni
profesjonalny spokój.
- Ty i Tomoko, pójdziecie dzisiaj na randkę! – krzyknęła mu
w twarz. Popatrzył na nią tak, jak jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się spoglądać w
jej błękitne oczy. Ten niezwykły wyraz jego twarzy niesamowicie ją
satysfakcjonował.
- M-mówisz poważnie? – zapytał w końcu, nie mogą wyjść z
ciężkiego szoku.
- Całkowicie poważnie. – Odwróciła się do niego plecami. –
Spodobałeś jej się. Ona jest moją przyjaciółką, nie mogę pozwolić na to, żeby
przez ciebie cierpiała. Dlatego spotkasz się z nią, pójdziecie gdziekolwiek
zechce i będziesz sobą. A gdy już będzie miała cię dość, wszystko wróci do
normy – powiedziała śmiertelnie poważnie.
- Z-zrozumiałem. – odparł krótko, wciąż nie mogąc przestać
dziwić się słowom, które wydobywały się z jej ust.
- Wychodzicie o dziewiętnastej. Masz być gotowy kwadrans
wcześniej. Przyjdę cię sprawdzić. Idź już – kontynuowała, tym samym, poważnym i
suchym głosem. Sebastian pokłonił się i wyszedł. Dziewczyna westchnęła głęboko
i poszła do pokoju przyjaciółki.
~*~
- Lizzy, jesteś pewna? – japonka zapytała drżącym głosem, oglądając
się w lustrze. Miała na sobie te samą sukienkę, w której przyjechała, jednak
wraz z hrabianką pogłębiły jej dekolt. Na twarzy nie miała ani odrobiny
makijażu, za to we włosy powpinane miała maleńkie czerwono-złote kwiatki.
- Oczywiście, że jestem pewna! Wyglądasz świetnie – powiedziała
z przekonaniem.
- Tak bez makijażu, ani nic?
- Nie potrzebujesz go. Masz idealną cerę – wyjaśniła,
dotykając policzka przyjaciółki. – Poza tym, słyszałam raz jak Sebastian
komentował mocno pomalowane kobiety i nie były to miłe komentarze, więc sądzę,
że tak będzie lepiej. No i masz niezłe cycki, nie to, co ja – dodała,
spoglądając na swoją ledwie zaznaczoną klatkę piersiową. Japonka odwróciła się
przodem do niej i rozpięła guzik jej koszuli. Rozchyliła kołnierzyk, by zrobić
dekolt podobny do tego, jaki miała jej sukienka.
- Zobacz, też wyglądasz pięknie. – Uśmiechnęła się. – Co to
jest? – Opuszkami palców dotknęła błyszczącego kamienia zwisającego z szyi
czerwonowłosej.
- A to… Prezent urodzinowy – odparła zdawkowo.
- Od kogo?
- Nie ważne. Już późno, skończ się ubierać. Pójdę się
upewnić, że będzie na czas. – Dziewczyna popatrzyła na zegarek i szybko
ewakuowała się z pokoju przyjaciółki, zanim zaczęła drążyć temat wisiorka. Czarnowłosa
została sama. Przeglądała się w lustrze, upewniając się, że wygląda wystarczająco
dobrze. Zastanawiała się, czemu Lizzy nie chciała powiedzieć jej, od kogo
dostała naszyjnik. To taki mały, głupi sekret, którego istnienie nie powinno
mieć nawet sensu między nimi. Szybko jednak przestała o tym myśleć, gdy dostrzegła
wskazówki zegarka obwieszczające osiemnastą pięćdziesiąt pięć.
- Spóźnię się! – krzyknęła i nerwowo wybiegła z pokoju.
~*~
Korytarz
prowadzący do pokojów dla służby różnił się wystrojem od pozostałych. Nie był
tak bogato zdobiony, na ścianach nie było drogich obrazów. Szczególnie
wieczorem, gdy za oknami było już ciemno i jedynie niewyraźny blask świec
rozjaśniał drogę, wydawał się strasznie zimny i mroczny. Stukot obcasów hrabianki
niósł się nieprzyjemnym echem. Czuła się nieswojo.
- Powinnam zmienić
wystrój na trochę przyjemniejszy… - pomyślała, czując dreszcz na plecach.
Nie przeszkadzał jej półmrok. Po prostu całość wystroju
wyglądała niepokojąco. Stanęła przed drzwiami do pokoju kamerdynera. Przy
podłodze dostrzegła światło. Zapukała nieśmiało i weszła do środka. Rozejrzała
się po surowym wnętrzu. Poza łóżkiem, stolikiem nocnym, szafą i oknem w pokoju
nie było nic. Żadnych dywanów, ozdób czy rzeczy prywatnych. Uświadomiła sobie,
że była w tym miejscu po raz pierwszy odkąd pojawił się w jej życiu. Nigdy
przedtem nie musiała i nie widziała potrzeby, by tu przychodzić. Niepokój
towarzyszący jej od kilku minut, zaczął stawać się nieznośny. Słaby blask świec
nadawał wnętrzu ponury wyraz. Czuła się tak, jakby przekraczając próg tego pomieszczenia,
opuściła świat śmiertelników.
- „Na początku była
śmierć i strach. Świat, który znasz nie istniał. Nie było świeżego powietrza,
bystrych strumieni, błękitu nieba i pachnącej trawy. Na początku była twarda,
sucha skorupa, okalająca cały świat.” – odezwał się głos w jej głowie.
- Ekh… - Wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.
- Panienko? – Ciemnowłosa postać ubrana w idealnie
dopasowany frak odwróciła się w jej stronę. Demon zmierzył ją wzrokiem i
uśmiechnął się delikatnie.
- Sebastian… - szepnęła drżącym głosem. Po chwili otrząsnęła
się. Dokładnie przyjrzała się jego twarzy i ubraniu. Wyglądał tak samo, jak
zwykle. Schludnie ubrany w roboczy uniform.
- Jak ty wyglądasz… - Pokręciła głową. – To ma być spotkanie
prywatne. – Podeszła do niego i zdjęła z niego frak.
Prawą dłonią chwyciła jego krawat i pewnym ruchem znacznie
go rozsunęła. Drugą dłoń położyła na jego piersi. Jego ciało było przyjemnie
ciepłe. Rozpięła dwa górne guziki jego białej koszuli. Potargała dłonią ciemne
włosy i odsunęła się, by spojrzeć na efekt. Wyglądał wspaniale. Odrobinę
niedbale, ale to tylko wzmagało jego urok. Jak niewiele było trzeba, by zwykły
lokaj zmienił się w łamacza kobiecych serc. Spojrzała na niego, jak na
mężczyznę i to, co zobaczyła podobało jej się. Zupełnie inne oblicze człowieka,
którego widywała codziennie od dwóch lat. Uświadomiła sobie, że przez cały ten
czas dostrzegała w nim jedynie służącego. Zdawała sobie sprawę z tego, kim był
naprawdę, ale dla niej, potwór ukryty wewnątrz tej idealnej powłoki, zawsze był
kamerdynerem, jej siłą, pionkiem w grze. Nawet, gdy jego ubranie było całe w
strzępach, przesiąknięte krwią i brudem, zawsze był to ten sam, dostojny
służący. Nigdy nie było po prostu „Sebastianem”. Przeszyło ją dziwne uczucie,
którego nie potrafiła nazwać.
- Dużo lepiej – powiedziała triumfalnie.
- Bardzo dziękuję – odparł kłaniając się lekko. Poczuła się
urażona.
- Dla mnie nigdy taki
nie będzie…
- Zbieraj się – mruknęła i wyszła, by dotrzymać towarzystwa
przyjaciółce.
~*~
- Awwww! Tomoko! Jesteś taka słodka, gdy się denerwujesz! –
zachwycała się czerwonowłosa. Japonka nerwowo zerkała na zmianę na nią i na
korytarz. Była cała czerwona i nie mogła uspokoić oddechu. Myśl o tym, że
spędzi cały wieczór w towarzystwie tak nieludzko przystojnego mężczyzny, sama w
sobie była niezwykle ekscytująca.
- Uspokój się już, idzie – Hrabianka szepnęła nagle, szturchając
przyjaciółkę łokciem. Księżniczka wzięła głęboki oddech i zesztywniała.
Spokojnym krokiem, szedł w jej stronę wysoki mężczyzna w nieznacznie rozpiętej
koszuli. Na barki miał niedbale narzuconą marynarkę, a na twarzy oszałamiający
uśmiech.
- Jest jeszcze cudowniejszy, niż przedtem… - powiedziała
bardzo cicho.
- Wiem, zadbałam o to.
Demon podszedł do niej, skinął głową i nadstawił ramię.
- Panienka pozwoli.
- Eee, tak. Dziękuję – zająkała się i chwyciła go. Na
zewnątrz czekał powóz, który miał zabrać ich do miasta. Sebastian pomógł
dziewczynie wejść do środka. Usiadł obok niej i zamknął drzwi. Gdy ruszyli,
popatrzył przez okno na swoją panią. Z serdecznym uśmiechem machała im na
pożegnanie, jednak on doskonale wiedział, po co tak naprawdę tam stała.
Przypominała mu o tym, co powinien zrobić. „Być sobą”. Odjechali.
Hrabianka stała przez chwilę, wpatrując się w miejsce, gdzie
widziała ich ostatnio. Dziwnie się czuła patrząc jak odjeżdżają w doskonałych
nastrojach. Wyglądali razem naprawdę uroczo. Prychnęła pod nosem i odwróciła
się.
- Idziemy, Seba… - ucięła nagle, uświadamiając sobie, że nie
ma go obok. Poczuła chłodną pustkę. Nie rozumiała, dlaczego tak bardzo przejeła
się jego zniknięciem. Przecież nie był obok niej bez przerwy. Nieraz wysyłała
go gdzieś samego. Więc co było inaczej?
- Lizzy, co się dzieje? – Mały blondynek podszedł do
stojącej przed schodami kuzynki. – Masz smutną minę.
- Smutną? Wydaje ci się! – zaśmiała się nerwowo. – Wszystko
w porządku. Sebastian pojechał z Tomoko na randkę – wyjaśniła mu, unosząc
wskazujący palec prawej ręki do góry. Chłopiec powiódł za nim wzrokiem.
- Nie rozumiem.
- Jak podrośniesz, to zrozumiesz. – Poczochrała jego
złociste włosy.
- Wiem, co to randka! – Zdenerwował się i skrzyżował ręce na
piersi. – Nie rozumiem, dlaczego ona z nim jedzie, a nie ty – dodał pod nosem.
- Bo musi wybić go sobie
z głowy, żeby nie cierpieć – pomyślała, ale nie mogła powiedzieć tego
chłopcu. Obarczać pięciolatka takimi sekretami byłoby zbyt okrutnie.
- Spodobał jej się, więc ich umówiłam. Tak robią
przyjaciele. – Mrugnęła do niego. – Nie bawisz się już z Jeanny?
- Znudziło mi się.
- Chcesz pograć w szachy?
- Tak!
- No to biegnijmy!
~*~
Wewnątrz wozu panowała napięta
atmosfera, przynajmniej tak czuła się zawstydzona księżniczka. Siedziała ze
spuszczoną głowa, zaciskając dłonie na kolanach. Odkąd tylko wsiedli, nie miała
odwagi nawet na niego spojrzeć, bała się, że się ośmieszy. Próbowała wymyślić
jakiś temat, by zacząć rozmowę, jednak każdy kolejny wydawał się zbyt
idiotyczny. Lokaj siedział naprzeciwko niej i bacznie przyglądał się jej
zachowaniu. Zaśmiał się pod nosem. Brunetka zareagowała natychmiastowym
poderwaniem głowy.
- Z czego się śmiejesz?! – zapytała zdenerwowana.
- Najmocniej przepraszam. Panienka tak bardzo się denerwuje
przez kogoś tak niegodnego zainteresowania jak ja.
- Nie jesteś niegodny... – szepnęła.
- Słucham? – zapytał, udając, że jej nie usłyszał.
- Mówiłam, żebyś mówił mi po imieniu. Jestem Tomoko – powiedziała
niepewnie i wyciągnęła dłoń w jego stronę. Popatrzył na nią łagodnie, pocałował
jej rękę i przedstawił się.
- Sebastian Michaelis. – Dziewczyna zaczerwieniła się i
ponownie spuściła wzrok, powtarzając w myślach dostojnie brzmiące nazwisko.
Widząc ,jak bardzo jest skrępowana, i mając w pamięci rozkaz swojej pani,
postanowił przejąć inicjatywę, by dziewczyna poczuła się swobodnie.
- Dokąd chciałabyś pojechać?
- Do parku. Chciałabym przejść się po parku.
- Jest już ciemno, ale jeśli tego właśnie chcesz, zabiorę
cię tam z przyjemnością – odpowiedział uprzejmie.
- Właśnie, dlatego chcę tam teraz jechać. Oświetlony park wieczorem
jest najpiękniejszy! – krzyknęła. – Obie z Lizzy go uwielbiamy. Zawsze, kiedy
przyjeżdżałam, wybierałyśmy się tam i spacerowałyśmy dopóki nie kazali nam
wracać
- Rozumiem. – Skinął głową. – W takim, razie będę
zaszczycony mogąc ci towarzyszyć.
- Dziękuję. – Po raz pierwszy, odkąd zobaczyła go
wyłaniającego się z ciemnego korytarza, uśmiechnęła się i nieco rozluźniła.
Miała piękny, radosny uśmiech. Widząc go, Sebastian poczuł zadowolenie.
Napięcie, które towarzyszyło nastolatce przez cały ten czas, powoli ustępowało
miejsca dużo przyjemniejszym emocjom.
Sporo
rozmawiali, przechadzając się po oświetlonym parku. Złociste, jesienne liście,
w wieczornym świetle wyglądały jeszcze piękniej, niż w dzień. Z każdą chwilą
dziewczyna zatapiała się coraz głębiej w swoim uczuciach do niego. Wszystko, co
mówił i robił było olśniewające. Był inteligentny, zabawny i bardzo kulturalny.
Czuła się przy nim jak prawdziwa kobieta, nie jak dziecko, któremu trzeba było
okazywać szacunek. Miała wrażenie, że on szanuje ją za to, jaka jest, nie za
to, kim jest.
- Usiądziemy? – zapytała, podchodząc do ławki na uboczu.
- Oczywiście – odparł jedwabistym, słodkim jak miód, głosem.
Siedzieli na dwóch skrajach drewnianego siedziska i wciąż
rozmawiali. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Była niesamowicie szczęśliwa.
Czuła, że musi mu podziękować, tylko jeszcze nie wiedziała jak to zrobić. Nie
chciała się zmuszać, żeby znów nie zacząć się stresować, dlatego brnęła w pełną
żartów, przyjemną, inteligentną konwersację, z nadzieją, że nigdy nie dobiegnie
końca.
Sebastian
był z siebie zadowolony. Udało mu się połączyć wszystkie rozkazy wydane przez
jego panią. Sprawił, że księżniczka czuła się komfortowo i była zadowolona,
jednocześnie pozostawał sobą na tyle, na ile mógł sobie pozwolić, nie
ujawniając mrocznej prawdy o swojej prawdziwej tożsamości.
- Jesteś taki mądry. Aż trudno uwierzyć, że jesteś tak młody
– zaśmiała się ciemnowłosa.
- Dziękuję, jednak nie mi należą się komplementy, a tobie.
Jesteś młodziutką księżniczką, mimo to, jesteś bardzo dojrzała i sporo wiesz o
świecie. Schlebia mi, że ktoś taki zechciał spędzić ze mną czas.
- Sebastian… - powiedziała cicho i lekko zadrżała. Chłodny,
jesienny wieczór zaczął dawać jej się we znaki. Zorientowała się, że zmarzła.
Dotąd byłą zbyt podekscytowana, by zwrócić uwagę na taki szczegół. Poczuła nieznaczny
nacisk na ramionach. Mężczyzna okrył ją swoją marynarką. Miała cudowny zapach,
który kojarzył jej się z poczuciem bezpieczeństwa. Brunetka otuliła się
kryciem, przymknęła oczy i delektowała się jego wonią. Róże…
- Wciąż ci zimno? –zapytał zatroskany widząc, że dziewczyna
wciąż się trzęsie.
- Nie, już jest mi ciepło – skłamała. Nie chciała, by źle
się poczuł, jednak on zignorował jej słowa. Przysunął się do niej i objął ją
silnymi, męskimi ramionami.
======================
======================
Tak jak obiecywałam - kolejna część. Wczoraj wreszcie udało mi się przysiąść i napisać kilka sensownych stron drugiego tomu, więc z czystym sumieniem mogę dodać notkę.
Komentujcie, chwalcie, hejtujcie i takie tam. Gdyby ktoś chciał podzielić się ze mną swoim blogiem, to śmiało. Chętnie coś poczytam :)
Komentujcie, chwalcie, hejtujcie i takie tam. Gdyby ktoś chciał podzielić się ze mną swoim blogiem, to śmiało. Chętnie coś poczytam :)
Pierwszy komentarz pozdrawiam mame i tate!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdiał! Robi się mraśnie! Wspaniale piszesz *-* taka perspektywa raz ze strony Sebastiana, a raz ze strony Lizzy jest cudowna! Brak mi słów! Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny :3
Postawiłam na narratora trzecioosobowego, żeby właśnie móc opisywać zarówno z jej, jak i jego perspektywy. Przy okazji pisanie w 3 osobie czasu przeszłego jest stosunkowo proste, na dodatek efekt najbardziej mi się podoba. No i nie utykając w ciele jednego z bohaterów mogę wszystko dokładniej wyjaśnić, a mimo to zawsze wpleść myśli bohaterów i wszystko wciąż trzyma się kupy. :P Taka mocna miana narratora (raz narrator jest jednym bohaterem, a raz innym) osobiście strasznie mnie drażni, bo tekst robi się taki "kanciasty". :P
UsuńDziękuję za życzenia i również pozdrawiam! :D
Wspaniale ^-^, takie piękne romansidło *^* (nie, Sebastian ma być z Lizzy xD) czekam na dalsze notki c: Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHahaha "Ma być z Lizzy" jakie to słodkie :P Zobaczymy z kim będzie. W sumie, to on sam zdecydował, ja to tylko opisałam ^^
UsuńJuż się nie mogę doczekać :)
UsuńDobra: to jest cudooowneee!!! :) Aż mi za słodko. Chociaż wolę Sebastiana w paringu z Lizzy :D Super! Trzymaj tak dalej! Dzięki tym dwóm słodziachnym rozdziałom trochę odzyskałam humor, chociaż moja dusza nadal jest popękana na tysiące kawałków...
OdpowiedzUsuńDobra, kończę bo piszę już nie na temat. Lubię twój styl pisania. Jest taki... Ciekawy :D
Boże, dlaczego ja dopiero teraz trafiłam na twojego bloga ! Masz bardzo przyjemny styl pisania. Fabuła również jest ciekawa i w każdej notce przewija się jakaś akcja dzięki czemu nie jest monotonnie. Ah, sama chciałabym zobaczyć Sebastiana w wesji rozczochranego łamacza serc ;D I mimo wszystko uważam, że to Lizzy powinna zając miejsce Tomoko. Aleeee to już moje skormne zdanie :D Pozdrawiam cieplutko :) Akuma.
OdpowiedzUsuńHaha, ale w końcu trafiłaś, to najważniejsze :P Cieszę się, że Ci się podoba i dziękuję za komplementy :)
Usuńojej ! zabieram się za czytanie :3
OdpowiedzUsuńNje! Nje zgadzam się! Coś ty zrobiła, niedobra jedna?! Koniecznie chcesz, żebym cię znielubiła?!
OdpowiedzUsuńTam obok Sebastiana na tej ławce miała być Lizzy, a nie azjatycka arystokratka!
H.
*poprawka: na tej ławce powinnam być ja XDDD
UsuńOh nieee! Dlaczego to Sebastian nie obją mnie?! Moje wnętrzności zostały zjedzone przez zazdrość xd.
OdpowiedzUsuńOh nieee! Dlaczego to Sebastian nie obją mnie?! Moje wnętrzności zostały zjedzone przez zazdrość xd.
OdpowiedzUsuńnie chce sie wierzyć, że potrafisz pisać tak realistycznie. okropnie zazdroszczę Elizabeth, że ma Sebcia na codzień ;=;
OdpowiedzUsuńZastanawiam się,jakim sposobem cię ukatrupić za ten rozdział.
OdpowiedzUsuńJakieś propozycje?
Witam,
OdpowiedzUsuńtaka perspektywa, że raz jest za strony Sebastiana a raz ze strony Lizzy cudowna... i to było słodziutkie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wracam po kilku latach i mój zachwyt nad tym opowiadaniem wciąż jest taki sam. :) Uwieeelbiam! Hah, przypominają mi się te zarwane nocki... Nic nie było w stanie odciągnąć mnie od czytania Czarnej Róży Demona... Każdy rozdział pochłaniałam błyskawicznie i teraz jest tak samo. :) Lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, podobało mi się to, że raz widzimy sytuację ze strony Sebastiana a raz ze strony Lizzy cudownie... i to było słodziutkie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, podoba mi się to, że widzimy sytuacje ze strony Sebastiana i ze strony Lizzy... to było słodziutkie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza