- W końcu! Po tym okropnym poranku wreszcie mogę spokojnie
usiąść i odpocząć. – powiedziała sama do siebie, siadając z książką w fotelu
pod oknem. Otoczona półkami pełnymi książek. i wyciszającą aurą pomieszczenia,
zamknęła na chwilę oczy, by rozkoszować się tą chwilą. W ciemności dostrzegła
obraz tańczącej pary. Wspomnienie wczorajszej imprezy urodzinowej. Zapach
czekoladowo-wiśniowego ciasta, przyjemna muzyka. Wzięła głęboki oddech i powoli
wypuściła powietrze z płuc. Błogie, odprężające uczucie ogarnęło całe jej
ciało. Otworzyła oczy i zaczęła czytać wziętą z półki książkę. Zainteresowała
ją czarna jak smoła okładka ze złotymi literami układającymi się w tytuł
„Prawdziwa historia powstania świata”.
„Na początku była śmierć
i strach. Świat, który znasz nie istniał. Nie było świeżego powietrza, bystrych
strumieni, błękitu nieba i pachnącej trawy. Na początku była twarda, sucha
skorupa, okalająca wszystko wokół. Gęste, cuchnące siarką, powietrze ledwo
nadawało się do oddychania. Ponure, szare nigdy nieskalane słońcem. Tak
wyglądał początek świata, którym nie rządzili ludzie. Te nędzne, słabe istoty
istniały tylko w jednym celu – były pokarmem rasy, która sprawowała władzę.
Istot doskonałych, pięknych i wiecznych. Rasy demonów. Gardzili ludźmi. Ich emocje
i uczucia były oznaką słabości, jedynie błędem natury. Jak, coś tak słabego,
mogło pozwalać sobie na tak odzierające z siły cechy? Hamowani strachem,
miłością i przywiązaniem, byli niczym. Zaledwie plugawą zarazą. z trudem
pełzająca po świecie. Istnieli tylko, dlatego że im na to pozwalano. Hodowano
ich jak zwierzęta, by karmić się ich duszami. Tylko one, ich słodki smak,
nieporównywalny z niczym innym, dawał człowiekowi prawo do życia.
Śmierdzące strachem plugastwo
kryło się nocą w jaskiniach oszukując się, że znajdą w nich schronienia. Nie
zdawali sobie sprawy, że towarzyszący im odór, bicie serca, każdy oddech, z
daleka wyczuwalne były dla łowców. Czerwień ich oczu rozdzierająca nocny mrok,
wzbudzała przeszywający strach bezbronnej zwierzyny.
Niestety pewnego dnia coś się
zmieniło. Znudzony polowaniem demon, zszedł między ludzi, zwiódł marniejącego
robaka. Zabawił się jego kosztem, obiecując mu siłę. Zawarł z nim kontrakt.
Pierwszy w historii pakt między człowiekiem, a demonem, zobowiązujący czarnego
łowcę do spełnienia dowolnego marzenia tej kruchej istoty, w zamian za jego
duszę. Smak życiowej esencji kogoś, kto osiągnął swój cel, była nieopisana w
swoim smaku. W mgnieniu oka kontraktowanie stało się rozrywką wielu z nich.
Oczekiwanie na posiłek wzmagało apetyt. Im dłużej czekał, tym smak stawał się
bardziej intensywny, doskonalszy. Największym afrodyzjakiem była dusza, która
dopełniła swej zemsty, pozostając czystą. Nie było ich wiele. Kiedykolwiek
jeden z nich wyczuł jej smak, prowadzili między sobą zażarte walki, nieraz
kończące się śmiercią. Dla takiego posiłku warto było ryzykować życie. Jednak
nie wszyscy myśleli w ten sposób. Pierwszy kontrakt był następstwem tego, co
zniszczyło idealny świat, sprowadzając doskonałą rasę w podziemia tego świata.
Pakt zawiązany przez, splamionego ludzkimi uczuciami, demona. Potwora, który
pokochał śmiertelnika. Człowiek, który na zawsze zmienił świat.
Wojna toczona o jego duszę
doprowadziła demona na skraj wytrzymałości. Gdy odłamek miecza przebił serce
nędznej, delikatnej istoty, rozpacz zawładnęła potworem. Chwycił w ramiona swą
ukochaną i wyszarpnął z jej wnętrza, oślepiającą swoim czystym blaskiem, duszę.
W swej nieopisanej rozpaczy uwolnił moc, która zepchnęła jego braci do innego
świata. Moc, która rozerwała go na strzępy. Podzieliła świat, oddając jego
najpiękniejszą część w ręce człowieka. Stworzyła słońce, wodę, zieleń oraz
niebo. Upadły demon, który stał się obłąkańczym aniołem, niszczącym każdego
swego brata, którego napotkał, zmieniając go w to, czym sam się stał.
W ten sposób powstał świat, w
którym przyszło nam żyć. Zrodzony z ludzkiej słabości, zdolnej zarazić nawet
najdoskonalszą istotę. Ścierwo, które zepchnęło ideał do podziemi.
Śmiertelnicy opanowali
świat, zbudowali miasta, stworzyli prawo, które sami zaczęli łamać. Wciąż
słabi, rządni potęgi, pozostawili demonom furtkę do skradzionego im królestwa,
by wciąż korzystać z ich mocy. Człowiek zapomniał o tej historii, tworząc sobie
Boga, zuchwale nazywając się jego dzieckiem, stworzonym na jego podobieństwo. Strach przed demoniczną potęgą zepchnęli w
głąb swych serc. Przestali być czujni. Armia, rządnych zemsty istot, przybiera
na sile, by odzyskać to, co straciła. Już niedługo.”
- I co, to koniec? Reszta stron jest pusta… - warknęła
zdziwiona i zaskoczona. Chociaż historia brzmiała jak bełkot jednej z sekt,
oddających cześć diabłu, dziwny niepokój towarzyszył jej w trakcie czytania.
Zła na oszustwo, jakie zgotował jej kodeks, rzuciła go za siebie. Ktoś zapukał
do drzwi i wszedł do środka.
- Sebastian? Co się stało?
- Nie chciałbym cię denerwować, ale masz kolejnego gościa –
oznajmił, uśmiechając się złośliwie. Dostrzegł leżąc ą na podłodze książkę. –
Nie powinna panienka tak traktować książek, to nie wypada. – Złożył ją i
przyjrzał się okładce.
- To nie książka, to jakaś kpina. Większość stron jest pusta – burknęła. – Kto przyjechał?
- To nie książka, to jakaś kpina. Większość stron jest pusta – burknęła. – Kto przyjechał?
- Młoda dziewczyna, niejaka księżniczka, Tomoko Hashimoto
- Ohime-sama! – Ucieszyła się dziewczyna. Mężczyzna
popatrzył na nią zdezorientowany.
- Cieszysz się z powodu gościa? – zapytał sceptycznie.
- Tomoko jest moją przyjaciółką. Poznałyśmy się, gdy byłyśmy
małe. Bardzo rzadko mnie odwiedza, ale piszemy do siebie listy. Naprawdę nie
zauważyłeś? – zdziwiła się. - Zawsze, kiedy przyjeżdża uczy mnie nowego słowa
po japońsku! – dodała z entuzjazmem.
- Rozumiem. W takim razie proszę udać się do sypialni, za
chwile przyjdę pomóc się panience przebrać.
- Nie trzeba, to Tomoko przebierze się, gdy tylko wskażesz
jej pokój – zachichotała.
- Dobrze, w takim razie proszę iść, odłożę książkę na
miejsce i za chwilę do panienki dołączę.
- Dobrze! – krzyknęła i zniknęła w drzwiach. Lokaj otworzył
trzymany w ręku kodeks i przekartkował go.
– Dziwne, wygląda zupełnie zwyczajnie… - Odstawił ją na miejsce i dołączył do swojej
pani, przed drzwiami posiadłości.
~*~
- Ochime-sama! – krzyknęła czerwonowłosa, zbiegając po
schodach. Tuż za nią dostojnym krokiem podążał wierny sługa.
- Lizzy! – ucieszyła się japonka, szeroko się usmiechając.
Miała czarne, związane w 2 kucyki włosy i piękne, brązowe oczy. Ubrana była w
tradycyjną, czerwoną suknię ze złotymi zdobieniami. Zaczęła biec w kierunku
hrabianki z rozłożonymi rękami, pragnęła ją objąć po tak długim czasie rozłąki.
Ta jednak stanęła przed nią i pokłoniła się.
- Witaj, Tomoko.
Księżniczka popatrzyła zdezorientowana na przyjaciółkę.
- Lizzy, nie wygłupiaj się! – powiedziała zapraszając ją
dłońmi, by ją objęła. Dziewczyna popatrzyła na nią smutno i odsunęła się krok w
tył.
- Przepraszam, ja… - zaczęła, jednak słowa z goryczą utknęły
jej w gardle. Brązowooka, olśniewająco piękna dziewczyna, o porcelanowej cerze,
przyjrzała jej się i posmutniała. Mimo tego, że rzadko się widywały, łączyła je
silna więź, nie trudno było jej zrozumieć przyczyny reakcji przyjaciółki.
- Nie Lizzy, to ja przepraszam. Nie pomyślałam. – Pokłoniła
się. Spojrzały sobie głęboko w oczy. Ponury wyraz zniknął z ich twarzy, a jego
miejsce zajął serdeczny uśmiech. Tomoko,
tak bardzo się cieszę. Tyle rzeczy chciałabym ci opowiedzieć.
- Sebastian.
- Tak? – odezwał się lokaj, przykuwając uwagę gościa. Czarnowłosa
dokładnie mu się przyjrzała. Na jej twarzy pojawiły się delikatne wypieki.
- Zaprowadź księżniczkę do jej pokoju. Jest naszym
wyjątkowym gościem, dlatego masz zadbać, by niczego jej nie brakowało,
rozumiesz? – powiedziała stanowczo. – Potem przyprowadź ją do ogrodu i przynieś
herbatę.
- Ahahaha, Lizzy. Ale spoważniałaś! To zabrzmiało groźnie! –
zaśmiała się japonka. Kiedy mężczyzna zbliżył się do niej, poczuła się
strasznie spięta, onieśmielał ją swoim wyglądem. Wziął jej bagaże i wskazał
drogę do pokoju.
- Dziękuję, Sebastianie – powiedziała cicho. – Lizzy,
przebiorę się i porozmawiamy, dobrze? Mam do ciebie kilka ważnych pytań – uśmiechnęła
się przebiegle, spoglądając na lokaja. Hrabianka kiwnęła głową i poszła do
ogrodu. Zamyślona usiadła na krześle i podparła się w czubek głowy.
- Lizzy, znowu ktoś przyjechał?
- Tak, moja przyjaciółka. Przepraszam, ale nie będę dziś
miała zbyt dużo czasu… - Popatrzyła na kuzyna, który znienacka pojawił się tuż
obok niej.
- To nic. Jutro będziemy się bawić cały dzień. Dziś bawię
się z Jeanny – wyjaśnił jej, rozglądając się po ogrodzie.
- W co się bawicie? Nie widzę jej – zdziwiła się.
- W chowanego! Dlatego muszę iść. Kocham cię Lizzy. –
Przytulił się do dziewczyny i pobiegł w stronę szklarni.
~*~
- Proszę tędy. – Sebastian wskazał młodej dziewczynie
kierunek i podążył wraz z nią z serdecznym uśmiechem. – Domyślam się, że jest
księżniczka dobrze zaznajomiona z rozmieszczeniem pokoi? – zapytał widząc, że
dziewczyna ani na chwilę nie odwróciła wzroku od swoich butów.
- Wystarczy panienka – powiedziała cicho.
- Rozumiem. W takim razie, panienko, oto twoja sypialnia. –
Otworzył przed dziewczyną drzwi. Powoli wkroczyła do środka i rozejrzała się.
Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak ostatnim razem, gdy tutaj była. Od zawsze
był to jej pokój, starannie przygotowany przez nią i Elizabeth, przez lata
udoskonalany i ozdabiany przez nowe pamiątki z podróży i prezenty. Naprzeciwko
wielkiego łózka z baldachimem wisiało zdjęcie dwóch słodkich dziewczynek,
umazanych lodami – ich pierwsze wspólne zdjęcie. Zostało zrobione pierwszego
dnia, gdy się spotkały. Od samego początku wspaniale do siebie pasowały, jak
bliźniaczki rozumiały się bez słów. Mimo upływu lat, i ich rzadkich spotkań,
pielęgnowana przez nie więź była nadzwyczaj mocna. Księżniczka żałowała, że nie
może więcej czasu spędzać w Anglii, jednak ze względu na swoją pozycję, była
obarczona obowiązkami, od których nie mogła tak po prostu uciec w imię
przyjaźni, chociaż często o tym myślała.
- Jak tu czysto. – Uśmiechnęła się.
- Panienka wielokrotnie powtarzała mi, bym poświęcał temu
pomieszczeniu wiele uwagi – wyjaśnił mężczyzna. Podszedł do szafy i postawił
koło niej bagaże.
- Um, shitsuji-san… - Japonka podeszła do niego i spojrzała
w jego oczy. Głęboka czerwień hipnotyzowała ją swoim blaskiem. Wydawał jej się
tak nieprzeciętnie piękny. Jeszcze nigdy dotąd nikt tak bardzo jej się nie
spodobał. Wysoki, elegancki mężczyzna, którego włosy, utrzymane w delikatnym
nieładzie, podkreślały rysy jego bladej twarzy.
- Tak, panienko?
- Mógłbyś pomóc mi się przebrać. Wysłałam pokojówkę wraz z
resztą bagaży do swojej posiadłości… - wyjaśniła nieśmiało.
- Oczywiście. – Położył dłoń na piersi i skinął głową.
Onieśmielona dziewczyna wyciągnęła z walizki ubranie i rozłożyła je na łóżku.
Sebastian przewiązał oczy ściągniętym z szyi krawatem i pomógł dziewczynie
zmienić ubranie.
- Dziękuję. – Pokłoniła się delikatnie, oglądając się w
lustrze. Kątem oka dostrzegła, że demon bacznie jej się przygląda. Spłoszona, z
purpurowymi wypiekami na twarzy, ponownie podeszła do swojej torby i wyciągnęła
z niej pudełko, przewiązane czerwoną wstążką. Patrząc na jej młode, kruche
ciało, ciemnowłosemu mężczyźnie ciężko było nie porównać jej do swojej pani.
Tomoko była od niej dwa lata starsza, na co wskazywał przede wszystkim rozmiar
jej piersi, jednak drobne, szczupłe ciało, do tego jej strój – krótka czarna
spódniczka i luźna biała koszula – do złudzenia przypominały jego panią.
Zaśmiał się pod nosem, rozbawiony ich podobieństwem.
- Coś się stało? – zapytała zdezorientowana księżniczka,
słysząc jego melodyjny głos.
- Najmocniej przepraszam. Po prostu pomyślałem, że jest
panienka bardzo podobna do mojej pani – wytłumaczył się.
- Tak sądzisz… - mruknęła pod nosem, patrząc na swoje
piersi. Poczuła się urażona tym, że nie dostrzegł różnicy w ich rozmiarze,
jednak z drugiej strony schlebiało jej to, że na nią patrzył.
- Chodźmy już do Lizzy.
- Oczywiście.
~*~
Japonka
szła tuż obok kamerdynera, czując się nieswojo w jego towarzystwie. Nie dziwiła
się przyjaciółce, na jej miejscu także trzymałaby kogoś tak przystojnego blisko
siebie. Gdyby tylko mogła wziąć go ze sobą...
- O czym ja w ogóle
myślę?! – skarciła się.
Nie zdarzało się, żeby jakiś mężczyzna wywarł na niej takie
wrażenie. Patrzyła na jego każdy płynny, pełen gracji, ruch, z trudem ukrywając
swoje zainteresowanie. Uśmiech na jego twarzy, towarzyszący jej odkąd tylko go
zobaczyła sprawiał, że jej serce zaczynało bić jak szalone. Zatracając się w
swoich myślach nie zauważyła nawet, kiedy zatrzymała się i pozwoliła mu się
wyprzedzić o kilka metrów.
- Czy coś się stało? – zapyta. Popatrzyła na niego
oszołomiona i zadrżała.
- Robię z siebie
kompletną idiotkę! – Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie mogła przecież
przyznać, że zwykły lokaj tak bardzo oczarował księżniczkę. Spojrzała na małe
pudełko w swojej dłoni i pomyślała o przyjaciółce.
- Musiało być jej
naprawdę ciężko. Nie mogę sobie tego wyobrazić. Ona pewnie nawet nie dostrzegła
jego piękna. Jest taki idealny, cieszę się, że się nią opiekuje. Na pewno
bardzo jej to pomogło…
- Seba… stian? – zaczęła niepewnie. Jego pytający wzrok nieco ją ośmielił. – Jak ona się czuje? Sprawia wrażenie szczęśliwej, ale widzę w jej oczach, zmieniła się. Powiedz mi, czy wszystko z nią w porządku? – zapytała ze łzami w oczach.
- Seba… stian? – zaczęła niepewnie. Jego pytający wzrok nieco ją ośmielił. – Jak ona się czuje? Sprawia wrażenie szczęśliwej, ale widzę w jej oczach, zmieniła się. Powiedz mi, czy wszystko z nią w porządku? – zapytała ze łzami w oczach.
- Biorąc pod uwagę to, co przeżyła… Panienka czuje się
naprawdę dobrze. Proszę się nie martwić. – Uśmiechnął się łagodnie. Słysząc to,
dziewczyna zacisnęła wargi. Podeszła do niego i przeszyła go wzrokiem.
- Dziękuję, że jesteś przy niej. Pewnie nie zdajesz sobie z
tego sprawy, ale… Ja znam ją naprawdę dobrze i wiem, że jesteś dla niej bardzo
ważny. Odkąd cię poznała, sądzę… Znalazła w tobie oparcie. Dałeś jej siłę –
mówiła stanowczo, pełnym wdzięczności głosem. Nagle odsunęła się w tył i
pokłoniła nisko. – Proszę cię, bądź przy niej. Dbaj o nią tak, jak do tej pory.
- Oczywiście – odpowiedział i wyciągnął dłoń w jej stronę.
Chwyciła ją i wyprostowała się. Gdy spojrzała w jego oczy,
dostrzegła w nich dziwny blask, którego nigdy przedtem nie widziała.
– Jestem tu, by służyć mojej pani. Zrobię dla niej wszystko,
choćbym miał poświęcić swoje życie. Ponieważ to kruche dziewczę jest moją
panienką – powiedział poważnie i klęknął przed księżniczką. Jego jedwabisty
głos, przepełniony był lojalnością rozgrzał serce młodziej dziewczyny,
wzbudzając w niej zaufanie.
===================
Krótko, bo miałam dziś straszny dzień. Jutro pojawi się ciąg dalszy, więc o nic się nie martwcie :)
Boże, cudne *^* szczególnie pierwsza część c: No no Japonka zakochała się w Sebastianie :D ciekawe czy Sebuś ma coś wspólnego z tą księgom... Czekam na dalszą część, pozdrawiam c:
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetne^^ nic dodać, nic ująć!
OdpowiedzUsuńEjejej! Łapy precz od Sebastiana! Ciekawa jestem tej książki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na Twój komentarz u mnie :)
Heques
Ja wiem. Shame on me. Od 3 dni się zbieram, ale nie mam czasu TT_TT.
UsuńJutro będę na pewno, wieczorem, bo czytam głównie w wannie. Obiecuję :*.
Łeeeeee, ale Sebastian jest mój :c
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńo pięknie nasza księżniczka zakochała się w Sebastianie... i ta księga ciekawe czy Sebastian ma z nią coś współnego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, nasza księżniczka zakochała się w Sebastianie... ta księga jest ciekawa, czy Sebastian ma z nią coś współnego (no na pewno ma, ale czy ma coś wspólnego z jej pojawianiem się i znikaniem)...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, och nasza księżniczka zakochana się w Sebastianie ;) a ta księga jest bardzo ciekawa, czy Sebastian ma z nią coś wspólnego (no ma, tylko czy ma coś wspólnego z jej pojawianiem się i znikaniem?)...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza