Dodałam spis treści, żeby łatwiej było poruszać się między rozdziałami. Pewnie byłoby łatwiej, gdyby miały tytuły, ale nie wymagajcie zbyt wiele. Nienawidzę wymyślać tytułów.
Pod każdym postem dodałam facebookowy widget do lajkowania notki. Mam nadzieję, że będziecie korzystać.
Wymyśliłam także, że notki będą się pojawiać w środy i soboty. Jeśli macie jakieś inne sugestie co do daty publikacji - dawajcie znać. W końcu Wasza wygoda jest równie ważna, co moja.
Miłej lektury! :)
===================
– Ma pan rację, minęło sporo
czasu – odpowiedział uprzejmie, zachowując całkowity spokój.
– Kim jest to dziecko? Ostatnim
razem, wydawało mi się, że służyłeś chłopcu – zapytał szarowłosy, bacznie
przyglądając się nastolatce, okrążając ich.
– Zabieraj te łapy! – krzyknęła,
kiedy mężczyzna musnął długimi, czarnymi paznokciami rękawa jej płaszcza.
– W rzeczy samej. Teraz służę
nowej pani. Hrabiance Elizabeth Roseblack – przedstawił
drobną dziewczynę.
– Roseblack… – powtórzył grabarz.
– Rozumiem, rozumiem. – Odwrócił się i i tanecznym krokiem zbliżył się do
stołu.
Sięgnął do stojącego na nim słoika, wyciągnął ciastko w kształcie
kości i wsadził je do ust.
– W jakiej sprawie do mnie przychodzisz,
lady Roseblack? – zapytał rozbawiony, chichocząc niepokojąco, z powrotem
pojawiając się u jej boku.
Przez chwilę, oszołomiona dziwacznym zachowaniem mężczyzny,
nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Nietypowy wygląd i obleśny uśmiech,
zdobiący jego trupiobladą twarz wzbudzał niepokojące drżenie w ciele
nastolatki. Skarciła się w myślach, wzięła głęboki oddech i odpowiedziała,
nabierając złudnej pewności siebie.
– Przychodzę w sprawie ofiar
„wampira”. – Ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez gardło. Co za idiotyzm. – Wiesz coś na ten
temat? – zapytała, nie, oczekując szybkiej i konkretnej odpowiedzi.
– Aaaa, słynny londyński wampir.
Tak, słyszałem, co niego. To naprawdę intrygujące. – Uśmiechnął się obleśnie.
Usiadł na jednej z drewnianych skrzyni i założył nogę na
nogę, bawiąc się medalionem, przypiętym do ubrania.
– No więc? – pospieszała go.
– Ou, czyżby kamerdyner nie
powiedział ci, że moje informacje mają swoją cenę? – popatrzył na nią z
udawanym zaskoczeniem, po czym zachichotał pożądliwie.
– W-wspominał coś… – zadrżała,
czując na karku powiew zimnego powietrza.
– W takim razie… – Niebezpiecznie
zbliżył się do twarzy dziewczyny, naruszając jej prywatną przestrzeń. – Lady
Elizabeth, daj mi najpiękniejszy uśmiech! – krzyknął i zaśmiał się tajemniczo,
muskając paznokciami kosmyk długich, czerwonych włosów.
– Jaa, eee, no… – Zaczęła się
jąkać, nie mogąc wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi.
Powiedział, że trzeba go rozbawić, ale skąd miała wiedzieć,
co rozśmieszy kogoś tak dziwacznego? Kamerdyner wspominał, że salonowe żarty go
nie zainteresują, a nawet ich nie znała zbyt wile, unikając towarzyskich spędów.
Sebastian dotknął jej ramienia i zrobił krok naprzód.
– Panienko, proszę, żebyś na
chwilę wyszła. Zajmę się tym – powiedział, bohaterskim tonem.
– Sebastian… – mruknęła,
spoglądając na niego niepewnie.
Uśmiechnął się pokrzepiająco, uspokoił ją. Co mogła zrobić?
Sama niczego by nie wymyśliła. Skinęła głową.
– Zawołam cię, gdy będzie po
wszystkim – dodał, wyprowadzając ją z ciemnego pomieszczenia. Z głośnym hukiem
zatrzasną za sobą drzwi. Młoda szlachcianka stała przed drzwiami zakładu
pogrzebowego nieprzytomnie wpatrując się w klamkę, nie mogąc otrząsnąć się z
niepokojącego, odpychającego uczucia, które ogarnęło ją, gdy tylko zobaczyła
ekscentrycznego grabarza.
– Co to ma być… – zapytała sama
siebie, drżąc na samo wspomnienie bliskości jego twarzy.
Spodziewała się wielu
dziwnych rzeczy po tym, co opowiedział jej Sebastian, rzeczywistość przebiła
nietypowością najśmielsze oczekiwania. – Miał rację, ten człowiek potrafi
przerazić… – szepnęła, chwytając się za łokcie.
Stała
przed drzwiami tak długo, że powoli zaczynały boleć ją nogi. Zastanawiała się,
co tak dokładnie robił w środku. Niektóre nawiedzające ją myśli wywoływały
śmiech. Inne, wręcz przeciwnie, strach i zgrozę. Gdy zaczęła się poważnie
irytować, rozmyślając nad wszystkimi za i przeciw wejścia do środka, drzwi
otworzyły się. Sebastian, który nagle wydał się dziewczynie nieprzeciętnie
godny zaufania i zwyczajny, uprzejmym uśmiechem i gestem ręki, zaprosił ją do
środka.
– Masz szczęście, młoda
hrabianko, ten mężczyzna zawsze potrafił mnie rozbawić – jęknął szarowłosy,
trącany spazmami rozpaczliwego śmiechu.
– Um… Cieszę się, tak sądzę – odparła,
ponownie odczuwając zimny dreszcz niepokoju na plecach. – W takim razie, co
możesz mi powiedzieć o ofiarach? – Przeszła do rzeczy, by jak najszybciej móc
opuścić to miejsce i niezrównoważonego, śliniącego się człowieka.
Undertaker podszedł do jednej z trumien i otworzył ją,
ukazując gościom leżące wewnątrz zwłoki kobiety.
– Za taką cenę… – Powiedział, pożądliwie
spoglądając na lokaja. – Powiem wam wszystko, co wiem. Trafiło do mnie kilka
ofiar tego wampira. Oprócz śladów kłów na szyi oraz farby na ubraniu,
zauważyłem coś jeszcze. Każde z ciał było zupełnie pozbawione krwi. Nie znam
się na wampirach, ale nie wydaje mi się, żeby jakakolwiek żyjąca istota była w
stanie z taką precyzją spuścić całą krew z człowieka. Tym bardziej, biorąc pod
uwagę stan zwłok, musiały zostać pozbawione krwi w bardzo szybkim czasie – wyjaśnił.
Wskazał dłonią ślady na szyi nieboszczki. – Wygląda to tak, jakby ktoś z niewyobrażalną
siłą wyssał z nich wszystkie soku w ciągu jednej chwili. Te siniaki wokół ran,
widzicie je? Nie wyglądają jak typowe ślady wysysania krwi – skończył.
Zamknął wieko i opadł na nie przywierając do drewna
brzuchem. Zaparł się na łokciach i z zaciekawieniem przyglądał się
czerwonowłosej dziewczynie.
– Nawet nie chcę wiedzieć, skąd
wiesz, jak wyglądają „typowe ślady wysysania krwi”. – powiedziała drżącym
głosem, krzywiąc się na jego widok.
Zachichotał pod nosem i obrócił się na plecy.
– Dobrze. Dziękuję, Undertakerze
– mruknęła pod nosem i machnąwszy ręką, szybko wyszła z budynku.
Stanęła parę kroków od drzwi, pochyliła się opierając dłonie
na kolanach i wzięła parę głębokich oddechów. Demon stał obok niej gotowy w
każdej chwili przytrzymać ją, gdyby miała się przewrócić. Była blada i chwiała
się na nogach, z trudem utrzymując równowagę.
– Miałeś rację. Ten człowiek to
prawdziwy dziwak! Mam nadzieję, że więcej nie będziemy musieli tu przychodzić.
– Wysapała ciężko, uspokajając się nieco.
Wyprostowała się i odrzucając jego pomoc, weszła do wnętrza
powozu.
– Niestety, z doświadczenia wiem,
że nigdy nie kończy się na jednej wizycie… – odpowiedział niezadowolony.
– Właściwie, skąd go znasz? –
zapytała udając, że nie słyszała jego złowieszczej wróżby.
Wolała sobie wmawiać, że mimo wszystko jej noga nigdy więcej
nie postanie w cuchnącym stęchlizną zakładzie.
– Osoba, z którą poprzednio
zawarłem kontrakt, była jego znajomym – wyjaśnił niechętnie.
– A więc to miał na myśli, mówiąc
o chłopcu? – drążyła. No dalej,
Sebastianie! Powiedz mi coś ciekawego!
–
W rzeczy samej – odparł krótko i beznamiętnie.
Widziała, że nie zamierzał poruszać tematu tajemniczego
chłopca, któremu służył. Już nie pierwszy raz przewijał się cieniem przez ich
relację, jednak demon nigdy nie zdradził żadnego szczegółu, który pozwoliłby
jej zidentyfikować chłopca lub, chociażby dowiedzieć się, co się wówczas
wydarzyło, że tak bardzo pragnął zachować te informacje siebie. Wtedy wpadła na
pomysł. Jeżeli wygram ten zakład, zmuszę
go, by mi o nim opowiedział!
– Co się stało? – Zapytał, widząc
triumfalny uśmiech na jej twarzy.
– A nie, nic takiego. Wracajmy do
domu. Jestem zmęczona – zaśmiała się, lekceważąco machając dłonią.
– Oczywiście. Gdy tylko dotrzemy,
przygotuję panience gorącą herbatę – zaoferował, dając znak woźnicy, by ruszył
do londyńskiej posiadłości Roseblack.
~*~
Posiadłość
Roseblack znajdująca się w Londynie była zdecydowanie mniejsza niż ta, w której
hrabianka przebywała na co dzień, jednak nie brakowało jej uroku. Wszystko było
piękne, czyste, drogie i idealne, podobnie jak główna rezydencja. Oczywiście, o
wygląd wszystkiego dbał Sebastian. Raz w tygodniu do jego codziennych zadań
należało wysprzątanie całego budynku, w końcu w każdej chwili Królowa mogła
wezwać dziewczynę do miasta. Nie godziło się, by musiała przebywać w nieładzie,
wśród mebli okrytych grubą warstwą kurzu. Mimo wszystko, nie przepadała za tym
miejscem. Zanim przejęła rodzinny tytuł wraz z całym majątkiem, była tutaj
raptem kilka razy. Poza wystrojem, ukazującym umiłowanie jej ojca do ciepłych,
pastelowych kolorów, nie było w tym miejscu niczego wartego uwagi. Ponad to,
znajdowało się w mieście, w ciągłym zgiełku i hałasie.
Siedziała
na fotelu przy kominku, pomijając herbatę. Skoro już musiała tutaj być, chciała
wykorzystać chwilowy spokój. Sebastian przygotowywał sypialnię oraz
rozpakowywał walizki. Za oknami było już zupełnie ciemno, nadchodziła noc.
Następnego dnia planowała wcześnie wstać, by jak najszybciej załatwić sprawę i
wrócić do domu. Lokaj zszedł na dół, by powiadomić ją o zakończeniu przygotowań.
– Sebastian, mam dla ciebie zadanie
– zaczepiła go, gdy zbliżył się do niej i wcisnęła w jego dłoń zapisaną kartkę
papieru. Przeczytał treść i schował notatkę do kieszeni.
– Panienko, jesteś pewna, że…
– Tak – przerwała mu. – Dam sobie
radę. Tylko się nie obijaj, nie powinno ci to zająć wiele czasu, prawda? Dwie
godziny? – Uśmiechnęła się przebiegle.
– Oczywiście. W takim razie
natychmiast wyruszam. – Pokłonił się i wyszedł. Czerwonowłosa przez kilka
kolejnych minut siedziała w fotelu, przyglądając się tańczącym płomieniom. Każdy
z nich wydawał się żywy, wił się i piął w górę, zachłannie okalając trzeszczące
rozpaczliwie drewniane polana. Westchnęła, słysząc zegar wybijający jedenastą godzinę.
Wstała, rzucając ostatnie, tęskne spojrzenie ognisku i otoczona całkowitą
ciemnością panującą na korytarzu, poszła na górę, by się wykąpać i położyć się
spać.
Relaksująca
kąpiel pośród zapachowych świec i olejków zawsze działała na nią odprężająco.
Lokaj wiedział jak sprawić, by poczuła się lepiej. Bezpiecznie. Delikatny
zapach róż unosił się w łazience, kojąc zmęczone zmysły. Uwielbiała niepokojącą
nutę, którą wyczuwała w różanym aromacie. Zamknęła oczy, pozwalając, by
przyjemne odprężenie zawładnęło jej ciałem. Sebastian pachniał różami tamtego
dnia, kiedy wtuliła się w jego pierś, kiedy po raz pierwszy, odkąd straciła
rodziców, poczuła się bezpiecznie. Delikatny zapach bezpieczeństwa, z domieszką
ekscytującego niepokoju. Nigdy nie wyznała mu, dlaczego właśnie ten zapach, nie
chciała, by wiedział. Bała się, że otwierając się przed nim straci ulotne
chwile, gdy pochylając się nad nią, nieświadomie pozwalał odnajdywać w sobie
opokę.
W końcu opuściła łazienkę, ubrana
w koszulę nocną i szlafrok. Usiadła na skraju łóżka i napiła się wody, ze
stojącej na nocnej szafce szklanki. Z górnej szuflady wyciągnęła tomik poezji
Poego. Otworzyła go na losowej stronie. Horrory i zjawiska fantastyczne były
jej chlebem powszednim, dlatego tak dobrze odnajdywała się w utworach artysty.
Tak naprawdę, większość z nich była w stanie recytować z pamięci, jednak lubiła
wracać do tekstów na papierze, chociażby po to, by zająć czymś rozbiegane myśli.
Próbowała wmawiać sobie, że nie czuje zmęczenia. Oszukiwała
się. Znów ogarnął ją narastający z każdą chwila niepokój. Chciała wierzyć, że
to wina ulubionego autora lub wspomnienie wzbudzającego odrazę chichoty
grabarza, jednak nie potrafiła unikać oczywistego. Chociaż ciemność i puste
pomieszczenie nie wzbudzały w niej lęku, to świadomość, że w całym domu była
tylko ona, jedyna świadoma osoba, która nie miała, do kogo otworzyć ust, kogo
prosić o pomoc, na kim się wesprzeć, zwyczajnie ją przerastała. Żałosne. Warknęła na siebie w myślach. Od tamtego dnia
bezskutecznie próbowała walczyć z tym irracjonalnym uczuciem, jednak była to
walka, której jak dotąd nie potrafiła wygrać. Wybiła północ.
– Sebastian wróci za godzinę… – powiedziała
w przestrzeń. – Muszę iść spać, nie mogę dać mu tej satysfakcji – przekonywała
się.
Zgasiła świecę i z determinacją otuliła ciało kołdrą. Zamknęła
oczy i zaczęła liczyć barany, mając nadzieję, że szybko przeniesie się w krainę
sennych marzeń. Nieprzyjemne, towarzyszące uczucie, nie ułatwiało jej
zasypiania. Odpłynęła chwilę przed pierwszą, jednak to, co działo się w jej
głowie, trudno było zaliczyć do „sennych marzeń”. Koszmary. Za każdym razem,
gdy zasypiała sama. Zawsze, gdy wiedziała, że nie ma go w pobliży.
Przychodziły, jak sępy do pozostawionych bez opieki zwłok. Rozszarpywały jej
psychikę na strzępy, wydzierając z gardeł przerażający skrzek.
– Myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?
– Kim jesteś?
– Zawsze będziesz pytać o to samo? Już ci mówiłam. Byłam tym, kim ty
jesteś teraz.
– Wciąż nic mi to nie mówi.
– Nie musi. Zrozumiesz w swoim czasie. A na razie… Zostaw go.
– Kogo?
– Zostaw go, a pozwolę ci żyć dalej. On należy do mnie.
– Sebastian?
– Myślałaś, że to już koniec? To był dopiero początek. On i tak jest już
mój. Przekonasz się o tym, niedługo.
– Mylisz się. Teraz należy do mnie. Podpisaliśmy kontrakt. Widzisz?
– Tak. Ale czy ty widzisz?
– Nie rozumiem
– Bądź cierpliwa, już niedługo. Niedługo pożałujesz, że mi go odebrałaś!
~*~
Sebastian
po cichu wszedł do wnętrza budynku i zamknął za sobą drzwi. Popatrzył na
kieszonkowy zegarek i niezadowolony pokręcił głową. Było wpół do drugiej, miał
spore opóźnienie. Nie mogła jednak winić go za błędy innych. Gdyby to zależało
jedynie od niego, już dawno byłby z powrotem. Poprawił ubranie i wszedł po
schodach, by do niej zajrzeć. Uchylił drzwi i wkroczył do środka. Leżała
otulona pierzyną, nerwowo oddychając.
– Znowu koszmar? – szepnął,
zbliżając się do łóżka. Zobaczył leżącą na stoliku książkę. – Tyle razy ci
mówiłem, że czytanie Poego przed snem nie przynosi nic dobrego. – Schował kodeks
do szuflady.
– Sebastian! – krzyknęła nagle.
Zaskoczony demon popatrzył na jej twarz. Wciąż miała
zamknięte oczy.
– Nawet we śnie nie potrafisz sobie beze mnie poradzić? – uśmiechnął
się pod nosem.
– Sebastian, pomóż mi! – wydarła
się ponownie, bardziej rozpaczliwie.
Zaczęła się trząść. Jej płytki, nierówny oddech i
przyspieszone bicie serca dudniły w jego uszach. Chęć ukojenia jej nerwów
zalała jego ciało i umysł nagłą falą niezrozumienia. Usiadł na skraju łóżka i
wpatrywał się w wykrzywioną ze strachu, bladą twarz, przyozdobioną wypiekami.
– Jestem tutaj, nie bój się – szepnął
czule, nachylając się nad nią.
– Proszę, uratuj mnie. Sebastian?!
Gdzie jesteś? – pytała płaczliwie. Bezradność ścisnęła go za gardło. Nie umiał
sobie wyjaśnić, dlaczego tak bardzo przejmował się dziecięcym koszmarem jego
pani. Dlaczego bolało go, że nie może obronić jej przed całym złego tego
świata?
– Jesteś bezpieczna, nic ci nie
grozi – wyszeptał łagodnie. – Wybacz, że
nie mogę być tam z tobą. Chronić cię przed twoimi największymi lękami.
Chciałbym móc zawsze cię bronić, nawet przed twoją podświadomością.
– Sebastian! – Błagalnie
powtarzała jego imię.
Tego, którego potrzebowała. Tego, któremu, jak na ironię,
ufała najbardziej na świecie. Denerwował się. Jego oczy błyszczały intensywną
czerwienią, rozdzierając ciemność. Pochylił się głębiej, czarnymi włosami
muskając jej rozpalone policzki.
– Panienko, jestem tu. To tylko
zły sen. – Próbował ją uspokoić, ale nie mogła go słyszeć.
Jej cierpienie wzbudzało w nim złość. Nawet nie zorientował
się, gdy jego prawdziwa forma zaczęła ukazywać się pod osłoną nocy. Kilka
wirujących w powietrzu piór, jednym ruchem ręki zebrał je i zniszczył. Wziął
głęboki oddech i uspokoił się, powracając do normalności, do ludzkiego ciała.
Idealnego, niezdeformowanego. Tego, które przywdział lata temu. Twarz, która
codziennie budziła jego panienkę i towarzyszyła jej przez cały dzień. Wygląd,
który jej ludzki umysł był w stanie zaakceptować. Gdyby zobaczyła jego
prawdziwe oblicze, nie zniosłaby jego brzydoty. Nie jeden anioł zwariował na
jego widok, co więc stałoby się ze zwykłym człowiekiem? Wolał się o tym nie
przekonywać.
– Sebastian! – Przez sen chwyciła
go za szyję i zaczęła dusić.
Ściskała niezwykle mocno, jakby naprawdę chciała go zabić. Jakby
właśnie walczyła o życie. Sen, który przeżywała musiał być dużo straszniejszy
niż te, które miewała zazwyczaj. Chwycił jej dłonie w nadgarstkach i powoli,
stanowczo, odsunął od swojej szyi, przyciskając do materaca.
– Panienko, obudź się. To ja,
Sebastian, jestem tutaj. Elizabeth, obudzić się, nic ci nie grozi – mówił z
przejęciem, ale słowa nie przynosiły efektów.
Pogrążona w głębokim śnie nie dopuszczała do swojego umysłu
żadnych bodźców z zewnątrz. Trzymał ją powtarzając po cichu te same słowa.
„Jestem tu, obronię cię”.
- Cóż za nieokrzesanie
z mojej strony. Zwróciłem się do niej bez należytego szacunku – skarcił się
w myślach.
Krzyki jego młodej pani powoli stawały się coraz rzadsze.
Oddech wracał do normy.
–Już po wszystkim, nie musisz się
bać – powiedział cicho. Poprawił pierzynę, okrywającą jej ciało i wyszedł z
pokoju.
– Nie mogę pozwolić na to, by sytuacja się powtórzył. – obiecał sobie.
Martwiło go to, co się działo. Wiedział, że przedziwne
uczucia, które nim targały, mogą mu zaszkodzić. Zdekoncentrować w najmniej odpowiedniej
chwili, doprowadzając do tego, że nie uchroni dziewczyny przed
niebezpieczeństwem. W mgnieniu oka mógł stracić i ją i jej duszę, nie mogło do
tego dojść.
Ah, mój wspaniały, cudowny Undertaker, jak ja go kocham <33
OdpowiedzUsuńW sumie to czytając początek tej rozmowy Lizzy z kimś bliżej nieokreślonym myślałam na początku, że rozmawia z Ciel'em, ale okazało się, że bliżej nieokreślony ktoś jest dziewczynką! ; o Noooo, chyba, że do tekstu wkradł się niewielki błąd, ale w to wątpię. Ogólnie co do błędów to ja osobiście żadnych nie wyłapałam, ale tak się jarałam obecnością Undertaker'ka, że mogłam po prostu nie zauważyć ;__;
A notka świetna, jak zawsze! ;D I jeśli chodzi o mnie to możesz nowe notki publikować codziennie ;P
Pozdrawiam! ^o^
Chciałabym, ale ostatnio spadł mi dzienny nakład grafomanii z 5 stron, do 1-2, chociaż wczoraj napisałam 8 (taki wyjątek). Dlatego nie mogę publikować codziennie. xD
UsuńCieszę się, że Ci się podobało. Mam nadzieję, że następna notka także Cię nie zawiedzie.
Mnie sie zawsze podoba ^^ nie moge sie doczekać co będzie dalej! Pisz szybciutko i tak cudownie, wciągająco jak zawsze! *wierna fanka skacze i Kyaaa-juje z podjarki nowym epizodem* pozdrawiam i ściskam
OdpowiedzUsuńHaha dzięki ;) Twój komentarz poprawił mi humor :P Ostatnio mało ludzi komentuje, a ja tak lubię czytać komenty. Nawet gdyby były najbardziej obraźliwe na świecie xD
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńciekawe, ale kto się tutaj zjawił, jeszcze te słowa, że Sebastian jest jego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, kto się tutaj zjawił? i jeszcze te słowa, że Sebastian jest jego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, kto się pojawił ? i te słowa, że Sebastian jest jego...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza