Z okazji świąt chciałabym życzyć Wam spełnienia marzeń - wszystkich, nawet tych najbardziej nieprawdopodobnych.
NIe jestem dobra w składaniu życzeń, dlatego zrekompensuję Wam to prezentem. Dzisiejsza notka jest odrobinę dłuższa. Ponadto wrzuciłam dodatkowe opowiadanie jako świąteczny BONUS.
Na końcu notki dołączam również mój koślawy art przedstawiający Elizabeth i Sebastiana (przerobiony obrazek Sebastiana z Cielem, nieudolnie przerobiony).
Wesołych Świąt i dużo przyjemnej, świątecznej atmosfery! :)
==============
– Dowiedziałeś się czegoś? – Hrabianka
podeszła do lokaja otoczonego wianuszkiem pielęgniarek. Przypomniał jej się
bal, sytuacja wyglądała dokładnie tak samo, z m, że teraz znajdowali się w
głównym holu szpitalnym, zamiast w Sali balowej. Najwidoczniej demonowi to nie
przeszkadzało. Mógłby sobie darować
chociaż w szpitalu, żałosne.
– Najmocniej panie przepraszam –
zwrócił się do kobiet, gdy wyciągała go z tłumu.
– Więc, dowiedziałeś się czegoś,
czy nie? – niecierpliwiła się, nerwowo stukając piętą w podłogę.
– Ktokolwiek to napisał, miał
dostęp do, zamkniętego z powodu remontu, północnego skrzydła szpitala. Jedynie
tam znajduje się taka maszyna. Ponadto, zlokalizowałem część punktów
obserwacyjnych Monitora.
– Wreszcie zrobiłeś coś
pożytecznego – zakpił podnosząc głos.
– Dziękuję – odparł, ignorując
złośliwość.
– Dobrze. W takim razie musimy
udać się do tej zamkniętej części szpitala.
Głośny huk sprawił, że wszyscy
ludzie ucichli. Zarówno wszystkie lampy jak i świecie, zgasły w jednej chwili.
Przerażeni ludzie zaczęli krzyczeć i nerwowo krążyć po całym pomieszczeniu, co
chwilę wpadając na dziewczynę. Straciła Sebastiana z oczu. Próbowała go
znaleźć, ale tłum zaniepokojonych ludzi sunący w stronę głównego holu skutecznie
jej to uniemożliwiał. Popychali ją raz w przód, raz w tył. W końcu straciła
równowagę i upadła. Poczuła gniotące ciało podeszwy butów. Chciała wstać, ale
nagły ból karku promieniujący do kręgosłupa, całkowicie ją sparaliżował.
Zamknęła oczy. Ktoś zaczął ciągnąć jej ciało po zimnej posadzce.
– Sebastian? – zapytała.
– Kim jest Sebastian? – odparł
tajemniczy, męski głos.
Jego właściciel zaśmiał się i uderzył dziewczynę w tył
głowy. Straciła przytomność.
Podenerwowani
ludzie przekrzykiwali się wzajemnie, tworząc niezrozumiałą kakofonię
irytujących dźwięków. Próbowali zrozumieć skąd wziął się nagły mrok. Demon miał
na to swoją własną teorię, dla której burza była jedynie tanią wymówką.
Złotowłosy lekarz przedarł się przez tłum, wszedł na ladę
recepcji i zaczął uspokajać rozemocjonowaną gawiedź. W rękach trzymał niewielki
świecznik, wymachiwał nim we wszystkie strony, próbując przykuć ich uwagę. W
końcu odchrząknął, wziął głęboki oddech i powiedział, głośnym, stanowczym
tonem:
– Proszę wszystkich o uwagę.
Najwyraźniej mamy awarie prądu, spowodowaną burzą. Dyrektor szpitala już się
tym zajmuje. W między czasie, proszę, by używali państwo świec i zachowali
spokój. Zalecałbym również zostanie wewnątrz budynku, pogoda jest naprawdę
okropna i wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej. Dla własnego
bezpieczeństwa proszę zostać w środku. – Zeskoczył ze stołu, by pomóc
pielęgniarkom rozdawać świeczki, których kilka pudełek leżało pod ladą – na
wszelki wypadek. Lokaj próbował odszukać wzrokiem swoja panią, jednak nigdzie
nie mógł jej dostrzec. Z nią, czy bez niej, postanowił skorzystać z zamętu i
przeszukać nieczynną część szpitala.
~*~
– Panienko? – Ciemnowłosy
mężczyzna pochylił się nad wychudzonym ciałem młodej dziewczyny.
– Kim jesteś? – zapytała słabym
głosem, leniwie przecierając oczy.
– Jestem twoim kamerdynerem.
Najwyższa pora wstawać. Powinniśmy wracać do domu, przeziębi się panienka.
– Do domu? – zdziwiła się.
Rozejrzała się wokół. Otaczały ją jedynie drzewa. Leżała
skulona na czarnym fraku, opierając głowę na jego kolanach. Z trudem usiadła i
popatrzyła na niego nieprzytomnie.
– Uratowałeś mnie przed tymi
potworami – powiedziała pełnym wdzięczności, lekko zachrypnięty, głosem.
– Tak. Od teraz zawsze będę cię
bronić. – Uśmiechnął się łagodnie.
Zdawało mu się, że siedzące przed nim dziecko nie ma
najmniejszego pojęcia, kim jest. Przytuliła się do niego i mocno uścisnęła,
wbijając paznokcie chudych paluszków w materiał jego koszuli.
– Dziękuję ci, demonie. – Jej
słowa wprawiły go w osłupienie.
– Cóż za przedziwna, ludzka istota – pomyślał, odwzajemniając jej
uścisk.
– Panienko, powinniśmy wracać do
domu – powtórzył szeptem, delikatnie opierając brodę na czubku jej głowy.
Dziewczynka pokręciła głową i cicho jęknęła.
– Tak. Tylko, że… Nie wiem, w
którą stronę jest dom – powiedziała zawstydzona, ukrywając twarz w jego ubraniu.
Po chwili odsunęła się i drżąc z zimna popatrzyła prosto w
jego oczy.
– Poza tym w domu już nikogo nie
ma. Zabili ich. Moich rodziców i wszystkich służących. – Po jej rozpalonych policzkach spłynęło
kilka łez.
Otarła je z twarzy rękawem zakrwawionej koszuli, zostawiając
na twarzy czerwone smugi. Mężczyzna popatrzył na nią i starł cienką linię z jej
bladej, chłodnej twarzy.
– Ale musisz gdzieś mieszkać,
prawda? Jak się nazywasz?
– Lizzy… Elizabeth Roseblack.
Mieszkam w posiadłości pod Londynem – przedstawiła się smutno. Lewą ręką
chwyciła się za piekący kark. – Boli.
– Niedługo przestanie. Proszę mi
wybaczyć, ale ten chwilowy dyskomfort jest niestety konieczny. Jeśli panienka
chcę, mogę spróbować go zmniejszyć.
– Nie. Niech boli, chcę
zapamiętać to uczucie.
Nie rozumiał jej.
Zupełnie nie potrafił pojąć dziwnego zachowania ludzkiego dziecka. Nie wiedział,
czy to kwestia szoku, czy zawsze taka była, ale wydawało się, że w tym kruchym
ciele dwie sprzeczne osobowości przeplatają się wzajemnie płynnie przejmując
kontrolę nad ciałem. Z jednej strony była mała, przestraszona dziewczynka,
przepełniona emocjami, desperacko potrzebująca kogoś, komu mogłaby zaufać, kto
by się nią zaopiekował i otoczył troską. Była też ta druga, dojrzała, mroczna.
Pozbawiona zbędnych emocji, skupiona na swoim celu. Żadna z nich nie walczyła o
dominację, naturalnie przenikały się w zależności od sytuacji. Zaintrygowała
go.
– Masz czerwone oczy.
– Owszem – zaśmiał się.
– Wszystkie demony takie mają? –
zapytała tak zwyczajnie, jakby rozmawiała z rówieśnikiem, nie z krwiożerczą
bestią.
– Nie, sam sobie takie wybrałem –
wyjaśnił.
– Wybrałeś? – Zaskoczona
przechyliła głowę w bok. –To znaczy, że możesz sam zdecydować o tym, jak chcesz
wyglądać?
– W zasadzie tak. Przyjąłem
ludzką postać, żeby cię nie wystraszyć.
– Skoro mogłeś wybrać, to czemu
zdecydowałeś się na taką mroczną, nieokrzesaną osobę? – Jej pytanie wzbudziło w
nim bezwarunkowy odruch rozbawienia.
Większość ludzi, których spotykał, w szczególności kobiet,
zawsze uważała go za przystojnego, zadbanego mężczyznę. Słowo „nieokrzesany”
przypominało mu pewną szlachciankę, co śmieszniejsze matkę jej imienniczki.
– Nieokrzesaną? – powtórzył.
– Tak zawsze mówiła znajoma
rodziców o ludziach wyglądających jak ty. – Chwyciła go za włosy i delikatnie
szarpnęła. – Dobrze się trzymają.
– Są prawdziwe – mruknął urażony.
– Pokażesz mi, jak wyglądasz
naprawdę?
– Przecież już widziałaś,
panienko. Gdy cię uratowałem.
– Hahaha, nie pamiętam. Pokażesz
mi? Proszę – zaśmiała się nerwowo, delikatnie drapiąc czubek czerwonej
czupryny.
– Przykro mi, ale muszę odmówić.
Moim zadaniem, jako twojego kamerdynera, jest dbanie o ciebie. Jeśli pokazałbym
ci, jak wyglądam naprawdę, przestraszyłabyś się. Poza tym, tamta forma nie jest
ciebie godna, pani – wytłumaczył, klękając przed nią i z pokorą pochylając
głowę.
– Nawet jeśli ci rozkażę? –
dopytywała.
Zaskoczyło go, że w gruncie rzeczy doskonale pojmowała
sytuację.
– Wtedy będę zmuszony wykonać
polecenie, ale prosiłbym, żebyś tego nie robiła.
– Dobrze – odpuściła
niezadowolona, kręcąc nosem. – Jesteś zabawny demonie, lubię cię! – krzyknęła
po kilku sekundach, energicznie klaszcząc.
Zdumiewało go to ludzkie dziecko,
tak zupełnie inne niż jego poprzedni pan. Wciąż
nawet nie zapytała jak mam na imię… Dziewczynka wstała, odgarnęła
poczochrane, szkarłatne włosy i wręczyła mężczyźnie jego frak.
– Przepraszam, wybrudziłam go.
– Nie szkodzi, zaraz go wyczyszczę
– odpowiedział i zręcznie otrzepał ubranie z trawy, po czym okrył ją nim, żeby
nie zmarzła.
– Wiesz gdzie jest Londyn? –
mruknęła nieśmiało, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć w jego twarz.
– Oczywiście
– W takim razie zabierz mnie do
domu. – poprosiła się, ze zrezygnowaniem spuszczając ramiona.
Wiedział, że chciała zabrzmieć jak jego pani, wydając mu
pierwszy, w pełni świadomy, rozkaz. Jednak zamiast polecenia, słaby, dziecięcy
głos zadrżał niepewnie, nadając wypowiedzi prawdziwie żałosny charakter. Pomyślał,
że da jej tę satysfakcję, pozwoli, by poczuła się jak prawdziwa właścicielka
demona. Klęknął przed nią i pochylił głowę.
– Yes, my lady – odrzekł
melodyjnym głosem, kładąc dłoń na piersi.
Podniósł się, wziął dziewczynkę na ręce i przestrzegając, by
mocno się trzymała, zawrotnym tempem zaczął przemierzać las. Zatrzymał się na
obrzeżach Londynu, nieco ponad godzinę później. Postawił podekscytowane dziecko
na nogi.
– Jesteśmy pod miastem, wiesz
gdzie dokładnie znajduje się twój dom?
– Nie wiem… Rodzice rzadko brali
mnie ze sobą, kiedy wychodzili z domu. No i jechaliśmy powozem…
– Rozumiem – westchnął rozczarowany.
– W takim razie będziemy musieli kogoś zapytać.
– Myślisz, że ktoś będzie
wiedział, gdzie mieszkam?
– Należysz do szlacheckiej
rodziny, prawda? – Dziewczynka przytaknęła niepewnie skinieniem głowy. – W
takim razie ktoś na pewno będzie wiedział. Chodźmy.
Znalezienie
kogoś, kto znałby położenie posiadłości Roseblack okazało się trudniejsze niż
początkowo mu się wydawało. Nikt z przechodniów nie potrafił im pomóc. Dotarli
na targowisko. Demon założył, że tam na pewno uda im się zdobyć informacje.
Przestraszona szlachcianka trzymała się bardzo blisko niego, tłumy ludzi
niezwykle ją przerażały. Zachowywała się jak spłoszone zwierzątko, kurczowo
ściskając rękaw jego koszuli. W pewnej chwili, grupa nieciekawych pijanych
mężczyzn zaczepiła ją, gdy na moment została w tyle, by podrapać kostkę.
– Nie, zostaw! Nie dotykaj mnie!
– Przerażony krzyk czerwonowłosej zaalarmował oddalonego o kilka metrów lokaja.
Momentalnie podbiegł do grupy pijaków powalając ich na
ziemię. Klęknął przed drżącą, zapłakaną dziewczynką i przeprosił ją za swoje,
niegodne kamerdynera, zachowanie.
– Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie
dotykał… – krzyczała przez łzy. – Tylko… tylko ty… Tylko ty możesz mnie
dotknąć. – Rzuciła się w jego ramiona.
Po raz kolejny wzbudziła w nim szczere zaskoczenie. Zdawał
sobie sprawę, jaki uraz na delikatnej psychice dziecka mogły zostawić tortury,
których doświadczyła, jednak, dlaczego całe swoje zaufanie przeniosła właśnie
na niego? Na istotę, która była przy niej tylko z powodu jej duszy?
– Przepraszam pana.
– Tak? – Lokaj spojrzał przez ramię
na dobrze ubranego mężczyznę w cylindrze.
– To pan szuka posiadłości
rodziny Roseblack?
– Zgadza się.
Także Elizabeth popatrzyła na dostojnego bruneta, chowając
się w objęciach demona.
– Znajduje się parę kilometrów
ścieżką na północ od najbliższej drogi wyjazdowej z miasta, ale została
porzucona parę tygodni temu po tragedii, jaka się tam wydarzyła. Czegokolwiek
pan szuka, niestety tam na pewno pan tego nie znajdzie – wytłumaczył serdecznym
tonem.
– Rozumiem. Mimo wszystko bardzo
dziękuję. – Demon obdarzył nieznajomego uśmiechem pełnym wdzięczności.
Nieznajomy pożegnał się, życząc im powodzenia i odszedł.
– Skoro już wiemy gdzie mieszkasz,
powinniśmy ruszać.– Podniósł się z kolan i powoli zaczął iść we wskazanym
kierunku. Dziewczynka dogoniła go i złapała za rękę.
Gdy
tylko opuścili miasto, Sebastian ponownie wziął swoja panią na ręce i ruszył
biegiem przez las. Po niecałych czterdziestu minutach byli na miejscu. Ich
oczom ukazała się ogromna posiadłość, ze wspaniałym, choć zaniedbanym ogrodem.
Było widać, że od dawna nikogo tutaj nie było. Część szyb w oknach na parterze
została powybijana, zdawało się jednak, że nie została ograbiona.
– To tutaj? – upewnił się, nim
weszli do środka.
– Tak, to mój dom… – odpowiedziała
smutnym, dławionym łzami głosem.
Weszli do środka. Oprócz
nieprzyjemnego półmroku spowodowanego brudnymi szybami, które uniemożliwiały
światłu słonecznemu dotarcia do wewnątrz, pomieszczenia wyglądały na
nietknięte. Wszędzie było pełno kurzu, ale oprócz tego nic nie było zniszczone.
– Jest jeszcze gorszy, niż kiedy
ostatnio tutaj byłam – mruknęła, ściskając dłoń towarzysza.
– Proszę chwilę poczekać. –
Zaprowadził ją do jadalni i zniknął zamykając za sobą drzwi.
Po chwili wrócił i poprosił, by poszła za nim głównego holu.
Po brudzie i mroku nie było śladu. Cała posiadłość
błyszczała czystością. Zapalone świece nadawały wnętrzom ciepłego, przytulnego
wyrazu, zupełnie odmiennego niż to, co widziała przed chwilą.
– Jak to zrobiłeś? – zapytała,
nie mogąc wyjść z podziwu.
– Jestem demonem, mam swoje
sposoby – odpowiedział tajemniczo, puszczając jej oczko.
– Nie rób tak więcej. – Tym razem
ton jej głosu był naprawdę rozkazujący. – Masz być moim kamerdynerem, dopóki
się nie zemszczę. Wolałabym, żeby wszyscy wokół nie wiedzieli, że mam po swojej
stronie demona. To byłoby niewygodne, dlatego powinieneś zachowywać się jak
człowiek, a człowiek nie dałby rady tak zrobić w ciągu minuty, prawda? –
Przestraszona dziewczynka ustąpiła miejsca dojrzalszej wersji, która chłodno
przeanalizowała wszystkie fakty.
– Masz rację, to się więcej nie
powtórzy. – To nie był pierwszy raz, gdy kontrahent wymagał od niego ludzkiego
zachowania, dlatego nie był zdziwiony rozkazem. Właściwie jej słowa go
ucieszyły, były dowodem jej inteligencji. – Powinna się panienka odświeżyć.
Przygotuję kąpiel – zaproponował.
– Dobrze.
Dzięki
doświadczeniu, którego nabrał przez lata spędzone wśród ludzi, dobrze wiedział,
jak przygotować idealną, relaksującą kąpiel. Cieszył się, że nie popełni już
tych samych uwłaczających kamerdynerowi błędów. Zaprowadził swoją panią do
łazienki i pomógł jej się wykąpać.
Siedziała
bezwładnie w gorącej wannie, bez wyrazu wpatrując się w zabarwiającą się na
czerwono wodę. Całe jej ciało pokryte było zaschniętą krwią, licznymi ranami i
siniakami. Była niezwykle wychudzona. Bez większych problemów demon był w
stanie policzyć jej żebra. Wiedział, że będzie musiał o nią zadbać, by wróciła
do pełni sił. Kiedy przebrał ją w koszulę i spodnie, które znalazł w jednej z
szafek, opatrzył jej rany. Widział, że odczuwa ból, ale ani razu nie wydała z
siebie żadnego dźwięku, jedynie przygryzała dolną wargę i kurczowo ściskała
dłońmi siedzenie.
– Dziękuję. – Jedynie to słowo
padło z jej ust, odkąd zgodziła się na kąpiel.
Rozumiał, że sytuacja mogła ją krępować, ale zdawało mu się,
że chodzi o coś innego. To nie wstyd hamował ją przed mówieniem.
Przygotował
dla niej posiłek lecz kiedy weszła do jadalni, jej oczy przepełniło
przerażenie. Odwróciła się i próbowała uciec. Chwycił ją w pasie, nie
pozwalając się wyrwać.
– Panienko, musisz coś zjeść – tłumaczył
cierpliwie.
– Nie, przestań! Proszę, nie. Nie
zmuszaj mnie! – krzyczała rozpaczliwie.
Nie dawała za wygraną, dlatego odpuścił. Poluzował uścisk.
Dziewczynka wyrwała się i odbiegła kawałek. Dopiero po chwili odwróciła się i
bacznie przyglądała czarnowłosemu, oczekując na jego reakcję.
Podszedł do stołu, nalał herbaty do filiżanki i, trzymając
ją w rękach, podszedł i klęknął przed wychudzonym dzieckiem.
– Proszę, wypij chociaż herbatę
Niepewnie wzięła do
ręki trzymany przez niego napar i pociągnęła mały łyk.
– Dobra! To Earl Grey? – zapytała
zaciekawiona momentalnie się odprężając.
– Tak. Jacksona, znalazłem go w
kuchni. Może usiądziesz? – Wskazał ręką stół wypełniony przeróżnymi potrawami.
Popatrzyła na niego
podejrzliwie, po chwili wahania zgodziła się. Miał nadzieję, że widząc z bliska
to, co dla niej przygotował zmieni zdanie i coś w siebie wmusi. Pomylił się.
Dziewczynka dopiła herbatę i oświadczyła, że chce położyć się spać.
Zabrał
ją do sypialni i ułożył w łóżku, dokładnie okrywając jej wychudzone ciało
kołdrą.
– Panienko, czy z jedzeniem było
coś nie tak? – Myśl nie dawała mu spokoju.
– Nie, wyglądało dobrze. Po
prostu nie chcę jeść…
– Proszę w takim razie
powiedzieć, co chciałaby panienka zjeść. Musisz coś jeść, inaczej będziesz zbyt
słaba, by się ruszać – powiedział karcącym tonem.
Spojrzała na niego wrogo. Po chwili spokorniała i przymknęła
oczy, wbijając wzrok w kwiatowy motyw na kołdrze.
– Wiem. Po prostu… Postaram się –
wyjąkała.
– Będę wdzięczny. Dobranoc,
panienko – pożegnał ją.
Odwrócił się i powoli zmierzał w stronę drzwi.
– Demonie… – jęknęła, kiedy był
tuż pod drzwiami.
– Tak? – Zatrzymał się.
– Zostaniesz ze mną? – zapytała
zawstydzona.
Lokaj odwrócił się, podszedł do jej łóżka i usiadł na jego
skraju.
– Yes, my lady.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się.
Odwróciła się na bok, twarzą do niego i zamknęła oczy.
Zgasił świecę i westchnął pod nosem.
– Demonie?
– Słucham?
– Jak masz na imię?
– Dlaczego pytasz dopiero teraz?
– Gdybym poznała je wcześniej,
musiałabym zacząć traktować cię jak sługę. Przez chwilę chciałam, żebyś był
moim przyjacielem – wyjaśniła szeptem, zasłaniając twarz okryciem.
Gdyby na niego spojrzała, ujrzałaby szok, który wywołały jej
słowa. Zupełnie jej nie rozumiem. Jak
długo żyję, nigdy nie spotkałem się z czymś takim.
– Demonie?
– Jak tylko sobie zażyczysz, moja
pani.
– A jak nazywałeś się poprzednio?
Kolejne zadziwiające pytanie, które padło z ust drobnej
dziewczynki. Zaczynał widzieć dobre strony ponownego zniżania się do roli
służącego, to mogło być niezwykle interesujące. To dziecko mogło nauczyć go
czegoś nowego o ludziach.
– Poprzedni pan nazywał mnie
Sebastianem – odparł z nutą melancholii w głosie.
– Hmmm… – mruknęła w zamyśleniu.
– Ładnie, może być. W takim razie
dobranoc, Sebastianie – pożegnała go.
To samo słowo, które tyle razy kierowane było w jego stronę,
w tamtej chwili nabrało zupełnie nowego znaczenia. Dziwne uczucie przeszyło
jego ciało, kiedy słaby, dziewczęcy głos wypowiedział jego imię.
~*~
Hrabianka ocknęła się z
niesamowitym bólem głowy. Sen? To było
tak dawno temu… Powoli otworzyła oczy. Zobaczyła swoje lokaja, odzianego w
biały kitel, trzymającego za ramię długowłosego mężczyznę. Wciąż była
oszołomiona. Sen, a raczej wspomnienie, które przed chwilą przeżyła po raz
kolejny, wywarło na niej silne wrażenie, które w dalszym ciągu odczuwała.
Dopiero po chwili całkowicie powróciła do rzeczywistości. Uświadomiła sobie, że
przez cały czas miała związane ręce i nogi.
– Co się stało? – zapytała
zdziwiona.
– Pozwól, że to dla ciebie
streszczę – odparł demon, rozbawiony widokiem jej skrępowanego ciała. –
Podczas, gdy ty ponownie dałaś się
porwać, udało mi się rozwiązać sprawę Monitora i Wampira.
– Jesteś taki niezastąpiony! –
krzyknęła drwiąco.
Kontynuował, ignorując jej niezadowolenie.
– Zacząłem się zastanawiać.
Jeżeli Monitor wiedział o wszystkim, co działo się w szpitalu, jak to możliwe,
by przeoczył coś takiego, jak zabójstwa. Tylko w jednym wypadku miałoby to
sens. Monitor to ta sama osoba, co Wampir. Oczywiście miałem rację. Nie
spodziewałem się tylko, że padniesz jego ofiarą, panienko. – Stłumił śmiech,
zasłaniając usta dłonią.
– To prawda? – zwróciła się do
pobitego mężczyzny.
Splunął krwią i zaśmiał się szyderczo.
– Tak. Wiedziałem, że nie jesteś
zwykłym lekarzem, wiedziałem! – cieszył się, co zważywszy na jego sytuację było
nieco dziwne.
– Jak wysysałeś z nich krew? Co
ważniejsze, po co?
– Po co? Sam nie jestem do końca
pewny, zlecono mi tę robotę, za naprawdę godziwe pieniądze, więc pomyślałem, że
nie zaszkodzi. Za to, jak? To sztuka sama w sobie! Stworzyłem maszynę, która
potrafi pozbawić człowieka krwi w przeciągu sześćdziesięciu trzech sekund.
Przez tętnicę szyjną, stąd te znamiona. To nie było celowe, ale efekt mi się
podoba. Wampir – to brzmi groźnie! – chwalił się bez najmniejszych oporów.
Brzydziła się nim.
– Zabijać dla pieniędzy, nie
wiedząc nawet po co? Sebastian, ucisz go – nakazała lokajowi.
Bez chwili wahania uderzył go w nos. Jego twarz zalał
strumień krwi.
– Teraz przypominam tę małą, jak
jest tam, zanim wyssałem jej krew. Podła żmija. Przez jej awersję do
plotkowania odnaleźliście mnie! – chrypiał, krztusząc się posoką.
– O kim mówisz? – Czerwonowłosa
poczuła ukłucie w sercu.
– O tej małej, Magdzie? Tam leży,
zobacz sama. – Wskazał głową ukryte w ciemności zwłoki.
Szlachcianka spojrzała w kąt i dłuższą chwilę wpatrywała się
w ludzki kształt nim jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. To była ona – pielęgniarka,
z którą przepracowała cały dzień. Naiwna, dobra dziewczyna, która nikomu nie
zawiniła.
Opętała ją niesamowita wściekłość. Gdyby nie była związana,
rozerwałaby go na strzępy. Zacisnęła zęby.
– Zabij go… – wycedziła, patrząc na
demona wzrokiem płonącym nienawiścią.
– Jesteś pewna? Wciąż nie wiemy,
kto stoi za zleceniem – zwrócił jej uwagę Sebastian.
– Powtórzę jeszcze raz: zabij
tego parszywego śmiecia! – krzyknęła, próbując rozerwać więzy.
– Zrozumiałem. – Skinął głową.
Uśmiechnął się morderczo i chwycił mężczyznę za kark.
– Nie tak szybko, Sebuś! Nie
pozwolę ci go zabić! – Szaleńczy głos dobiegający z zewnątrz powstrzymał lokaja
przed skręceniem karku żałośnie drżącego mężczyzny.
Czerwona smuga przeleciała przez pomieszczenie, chwytając
ofiarę i wyskoczyła z nią w ręce przez szpitalne okno, wybijając szybę.
– Za nimi! – rozkazała Elizabeth.
Sebastian rozerwał więzy krepujące kończyny czerwonowłosej,
podniósł ją i ruszył w pogoń za uciekinierami. Tajemnicza postać zatrzymała się
na końcu ciemnej uliczki. Szlachcianka zaczęła przyglądać się intruzowi, gdy
tylko demon postawił ją na ziemi. Szczupły, długowłosy mężczyzna o kobiecej
urodzie, ubrany w krwistoczerwony płaszcz, zlewający się kolorem z burzą
gęstych włosów, spoglądał szaleńczo na demona poprzez zasłaniające jasnozielone
oczy, delikatne szkła okularów. Rzucił Monitora na ziemię i chwycił obiema
dłońmi brzęczące urządzenie, zakończone długim, wirującym ostrzem.
– Tak dawno się nie widzieliśmy!
Och Sebuś! Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że mnie unikasz! Tęskniłem za
tobą! – jęczał, wyginając się ponętnie. Jego ruchy wzbudziły odrazę zarówno w demonie
jak i w jego pani. – Nawet się ze mną
nie przywitasz? Żadnego buziaka?
– Prosiłem cię wielokrotnie,
żebyś powstrzymał się od takich komentarzy. Jestem na służbie. – odparł
lodowato zirytowany demon, zasłaniając dziewczynę ramieniem.
Mężczyzna podbiegł do nich i dokładnie przyjrzał się
hrabiance.
– A to co? – zdziwił się. – Ma
doprawdy przepiękne, krwiste loki. Wygląda, jakby jej twarz płonęła ogniem
miłości – zachwycał się. – Ale, to nie jest ten sam bachor, nie? – odwrócił się
do kamerdynera.
– To moja pani, głowa rodu
Roseblack, Elizabeth Roseblack – przedstawił dziewczynę pełnym szacunku tonem i
zrobił krok naprzód, zmuszając intruza do cofnięcia się.
– Co ty w niej widzisz takiego?
Myślałem, że lubisz małych, chudych, gburowatych chłopców. Ona zupełnie nie
pasuje do opisu! – Wyszczerzył się, ukazując rząd trójkątnych zębów.
– Nie muszę ci się tłumaczyć, ale
niech będzie – westchnął Sebastian. – Co w niej widzę? Zainteresowało mnie to,
że jest zupełnie inna od niego. Ma odmienne nastawienie do życia, a mimo to,
jej dusza na ten sam słodki smak. Jeśli nad nią popracuję, może nawet będzie
lepsza. Uważam, że warto.
– Czy ja wiem? Nie wygląda.
Naprawdę, Sebuś, nigdy cię nie zrozumiem.
– Ej, co to ma być? Nie
przesadzacie?! Sebastian! Kim jest ten oszołom?! – Zirytowana dziewczyna
krzyknęła na demona, żądając wyjaśnień.
– Oszołom?! Te słowa ranią moją delikatną
duszę! Sebuś słonko, trzymaj swoją zabawkę w ryzach.
– Zamknij się kretynie! – warknęła.
– Co za brak manier. Chyba jednak
ma w sobie coś z tamtego dzieciaka.
– Zapewniam cię, że same
najlepsze rzeczy – demon uśmiechnął się szyderczo.
– Swoją drogą Sebuś, jeszcze ci
nie zbrzydła zabawa w kamerdynera?
– W przeciwieństwie do ciebie, Grell, mi to wychodzi. Panienko, to jest Pan Grell Sutcliff. Jest shinigami, Bo…
Proszę, nie bijcie mnie za gwałt na tym arcie. Naprawdę się starałam!
Ojeeju*^* miałam takie urwanie głowy przez te święta i dopiero teraz wszystko nadrobiłam. Yeeeey Grelluś <33333 Genialnie *-* no ale tak urwałaś noo :D czekam na kolejną część ^-^ aa i pięknie ci wyszedł rysunek <3 zazdroszczę talentu ^-^ pozdrawiam, wesołych świąt 🎄
OdpowiedzUsuńYaay! Zaraz lecę czytać bonus!!
OdpowiedzUsuńNie spotkałam żadnych błędów, ale jakoś tak przy czytaniu... Mam wrażenie jakbym znowu czytała mangę... Strasznie dużo podobnych scen :) nie to, że to psuje całość, ale nie myślałaś żeby stworzyć jej jakieś odmienne warunki zawarcia kontaktu? Czy może to podobieństwo do Ciel'a jest celowe?
Btw czy powinnam bać się twojego komentarza co do mojego rozdziału ?
Podobieństwo jest celowe - ma na celu podkreślenie różnic między Elizabeth, a Cielem.
UsuńNie masz się czego bać, jak zwykle kilka wskazówek. Wiem, że mój komentarz mógł Ci się wydać nieco oschły, ale miałam naprawdę mało czasu, a chciałam dać Ci znać, że przeczytałam :P
Notka ciekawa chciaż duzo większe wrażenie wywarł na mnie bonus. Widać, że siedziałaś na dnim dłuzej i bardziej się przyłożyłaś, wnioskuje bynajmniej po lepiej dopracowanej stylistyce i ogólnym obrazie :D Muszę przyznać, że strasznie mnie wciągnął. Nie myślałaś może o jego dlaszej kontunuacji lub stworzeniu osobnego opowiadania o takiej fabule? Co jak co ale wizja sebastiana w naszym świecie na usługach zwykłej dziewczyny cholernie mnie ciekawi :D Nie będę się już rozpisywać, życzę tylko wszystkiego najlepszego z Okazji świąt, duzo weny, samych sukcesów i ogólnie wszystkiego naj :) Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa, czy ktoś zauważy... Nad bonusem nie siedziałam właściwie długo, ale kiedy zaczynałam go pisać to był taki impuls. Akurat piłam Lady Grey i mnie wręcz poraziło. Odstawiłam kubek i pisałam jak zahipnotyzowana. Dodatkowo, on ma zupełnie inny styl, traktuję go jako przerywnik, gdy zmęczę się Róża.
UsuńI tak, myślałam o kontynuacji, nawet taką planuję :P
Może założę jej osobnego bloga, jeśli napiszę trochę więcej, na pewno po końcówce 1 tomu Róży, że się zbytni bałagan nie zrobił. (I tak bardzo nie umiem robić szablonów... xD)
Wszystko jest jak zwykle idealnie, bardzo wciąga, czyta się z zapartym tchem. Ciekawie było poczytać trochę o przeszłości Lizzy, w mojej wyobraźni była taka słodziutka, że aż chciałabym pocztytac więcej o jej przeszłości ^^ W sumie nie ja tutaj jestem od wytykania błędów, ale ten jeden wyjątkowo rzucił mi się w oczy: ''Poprosiła się''. Myślę, że wiesz, o co mi chodzi, bo to brzmi conajmniej dziwnie. Oczywiście jeśli jednak jest to poprawna forma, to bardzo przepraszam, ale po prostu źle mi to wygląda. ''Zapytała się'' okej, ale ''poprosiła się''? Raczej nie... Pozatym naprawdę świetnie.
OdpowiedzUsuńFakt, to literówką, którą przeoczyłam :D Będę musiała poprawić. Mówiłam, że coś znajdziesz. Gratulacje^^
UsuńA o przeszłości Lizzy jeszcze nie raz poczytasz, spokojnie :P. Lubie retrospekcje <3.
To świetnie, już se ciesszę :D Boże, no w końcu jakiś błąd skalał to idealne opowiadanie...ta satysfakcja xDD
UsuńGwałt na arcie XDD
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to nawet dobrze, że go narysowałaś, w końcu wiem jak wyobrażać sobie Lizzy...
Wcześniej był z tym problem, za bardzo kojarzyła mi się z tą drugą blondwłosą Lizzy :D
Jeszcze raz dzięki! 👌👌
W końcu przybywam! Ciekawa jestem tego całego Monitora. I zastanawiam się, co będzie dalej z Lizzy i Grellem *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Heques
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo fajnie było przeczytać o przeszłości Elizabeth, była słodka i tak nie przejęła się zupełnie, że Sebastian jest demonem, ach i pojawił się Grell...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, fajnie było przeczytać o przeszłości Elizabeth... była słodka jako dziecko i zupełnie nie interesował jej fakt, że Sebastian jest demonem... i pojawił się Grell...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, dobrze było przeczytać o przeszłości Elizabeth... była bardzo słodka jako dziecko i nie interesował jej fakt, że Sebastian jest demonem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza