Dziś mam dla Was małą niespodziankę. Mam nadzieję, że zachęci Was do dalszego czytania.
Niedługo zakończę pierwszy tom i po krótkiej przerwie, przejdę do publikowania drugiego. Tam pojawi się kilka nowych postaci.
Specjalnie dla Was, stworzyłam rysunek poglądowy jednej z nich. Mojej ulubionej. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Nie jestem zbyt dobra w kolorowaniu, bądźcie wyrozumiali :P
Jak zwykle, czekam na Wasze propozycje do BS i artów oraz na wskazówki i krytykę w komentarzach.
Zapraszam do lektury :)
========================================
Jak zwykle, czekam na Wasze propozycje do BS i artów oraz na wskazówki i krytykę w komentarzach.
Zapraszam do lektury :)
========================================
Obudziła się trącana w łokieć
przez niecierpliwie wiercącego się wewnątrz karety, czerwonowłosego shinigami.
– No wstawaj wreszcie, ludzka
dziewczyno! – jęczał co chwilę, nie mogą usiedzieć w miejscu.
Elizabeth przetarła
oczy i przez chwilę w wielkim zdziwieniu przyglądała się towarzyszowi, nim
dotarło do niej, kim jest i co się wydarzyło.
– Zamknij się! Właściwie, po co
ze mną jedziesz? – warknęła na niego.
– Czy już ci nie mówiłem, że
jesteś mi potrzebna?
– Racja – odparła, lekko kiwając
głową. – Ale wciąż nie wiem, po co dokładnie.
Chwyciła się za kark. Palący ból stawał się coraz słabszy.
Było w nim jednak coś dziwnego, czego nie potrafiła zrozumieć. Niósł ze sobą
uczucie głębokiego niepokoju i pustki, niemożliwej do wypełnienia.
Konie
parsknęły radośnie, zatrzymując ciągnięty powóz przed rezydencją. Hrabianka
popatrzyła na irytującego towarzysza i głęboko westchnęła.
– Jeżeli koniecznie musisz tam
wejść, są warunki – zaczęła, wzbudzając w shinigami zaciekawienie. – Po
pierwsze, nie przyznajesz się prze służbą, kim naprawdę jesteś. Po drugie, nie
używasz swoich mocy i tego urządzenia. – Wskazała dłonią błyszczącą kosę,
stojącą w rogu karety. Na koniec… Zastępujesz Sebastiana, jako mój kamerdyner.
Zdejmij z siebie ten krzykliwy płaszcz i zachowuj się jak należy. Jeśli dobrze
pamiętam, to byłeś już lokajem, nie powinieneś mieć z tym problemów – dokończyła
swoją wypowiedź i skinęła głową, nakazując mu, by jak przystało na dobrego
służącego, pomógł jej wysiąść.
Jęknął po raz kolejny, ale przystał na jej propozycję. Była
mu niezbędna do wykonania zlecenia, jeśli zawiedzie, William na pewno nie odda
mu kosy na stałe. Wyszedł, skupiając na sobie zdziwiony wzrok młodego bruneta,
który wyszedł przywitać swoją panią i pomóc wnieść zakupy.
– Tai. To jest Grell, zastępuje
Sebastiana – wyjaśniła pospiesznie, zanim shinigami zdążył się odezwać.
Nie ufała dziwacznemu natrętowi. Nie było w tym nic
dziwnego, w końcu, gdy widziała go ostatni raz, próbował zetrzeć ją z
powierzchni ziemi.
– Wnieście zakupy. Grell, jak
skończysz, przyjdź do mojego gabinetu – rozkazała, odgrywając swoją rolę.
Czerwonowłosy obrócił się wokół siebie i pokłonił
teatralnie. Był już późny wieczór, a ona wciąż była wykończona, jednak nie
zamierzała pozwalać zboczonemu mężczyźnie wejść do swojej sypialni.
Poszła do pokoju i usiadła za biurkiem.
Dopiero tam pozwoliła, by wszystkie myśli i uczucia wyszły na wierzch. Nie
rozumiała, co tak naprawdę się wydarzyło. Dlaczego Sebastian zachował się w
taki sposób? Czy to była jej wina, i jaki miało to związek z symbolem na jej
kontraktu? Chwyciła w dłoń błyszczący, fioletowy kamień, który stale nosiła na
szyi, i mocno zacisnęła na nim dłoń. Wydawał się ogrzewać jej skórę znajomym
ciepłem.
Głośne pukanie do drzwi przestraszyło ją, wyrywając z
chwilowego zamyślenia. Podskoczyła na krześle.
– Wejść – odparła po chwili.
Bóg śmierci wszedł do środka i zbliżywszy się do dziewczyny,
bezwstydnie rozsiadł się na krześle. Jego zachowanie straszliwie ją irytowało. Skrzywiła
się i splotła ręce na piersi, odchylając się do tyłu w szerokim, obrotowym
fotelu.
– Wyjaśnij mi, co tam się
wydarzyło – rozkazała, poważnym tonem.
Mężczyzna wydał z siebie kilka nieprzyzwoitych dźwięków, oparł
łokcie na blacie biurka i nabrał powietrza.
– Dlaczego uważasz, że cokolwiek
ci powiem? – zapytał tajemniczo, marszcząc brwi.
Błysk w jego oku sprawił, że szlachcianka poczuła się
odrobinę niepewnie.
– Bo jestem ci potrzebna – wyjaśniła,
zdobywając się na stanowczy ton.
– Racja… Niech będzie! Ale robię
to tylko przez wzgląd na Sebusia.
– Do rzeczy… – burknęła, krzywiąc
się.
– Sebuś został, jakby to
powiedzieć, hmmm… Opętany! – Nagle podniósł głos, a Elizabeth popatrzyła na
niego, jak na wariata. – Tak! Tajemnicza siła zawładnęła jego sercem, wyrywając
go z twoich rąk, a włada nią przebiegła wiedźma. Dusza, która wymknęła się
śmierci! – Wypowiadał słowa, jakby recytował dialog jakiejś sztuki teatralnej.
– Wyrwała się śmierci? – zainteresowała
się. – Co masz na myśli?
Grell wbił w nią swoje jasnozielone oczy i energicznie
przysunął się do niej.
– Oddała swoją duszę za ratunek
przed śmiercią, w ten sposób uciekła przed przeznaczonym jej losem. Należące do
niej Cinematic Record zostało skradzione. Przez kilkaset lat nie mogliśmy ich
znaleźć – wyjaśnił, nie ukrywając niezadowolenia.
– Skoro oddała swoją duszę, to
czy nie powinna i tak umrzeć?
– Właśnie w tym rzecz. Jej dusza
nie została zabrana, nie wiemy, dlaczego. William w końcu ją odnalazł i kazał
mi naprawić ten błąd. Ach Will, nie wiedziałem, że darzysz mnie takim
zaufaniem! – Po raz kolejny zaczął prowadzić monolog, którego tym razem
dziewczyna nawet nie próbowała słuchać.
Zastanawiała się nad tym, co jej powiedział. Czy możliwa
była ucieczka przed kontraktem z demonem? A może on sam zrezygnował z duszy?
Czy to w ogóle możliwe? Przekraczało to jej ludzkie pojęcie. Na dodatek, całe
to Cinematic Record, byłoby mniej problematycznie, gdyby mogła to zobaczyć.
– Mógłbyś przestać? – Uspokoiła
go, pozbierawszy myśli.
Westchnął niepocieszony i uspokoił się, mocno opierając
plecy o miękki fotel.
– Wytłumacz mi, co to znaczy, że
jestem ci potrzebna.
– Zawarłaś kontakt z demonem – odpowiedział, zdziwiony, że
jeszcze się nie domyśliła. – To znaczy, że łączy cię z nim nierozerwalna więź.
Jest w stanie odnaleźć cię, gdziekolwiek byś nie była. Zamierzam wykorzystać tę
więź, żeby go odszukać – wyjaśnił, poważniejąc.
Widząc go tak niesamowicie skupionego, opowiadającego z
przejęciem o swoim planie, zachciało jej się śmiać. Koncentracja zupełnie do
niego nie pasowała.
– Dlatego jeszcze mnie nie
zabiłeś? – zapytała, przerywając chwilową ciszę.
Mężczyzna spojrzał na nią wyniośle i lekkim, rozbawionym
tonem wyprowadził hrabiankę z błędu.
– Opacznie to zrozumiałaś. Moją intencją
nigdy nie było zabicie cię. Jestem shinigami, nie żywimy uczuć do istot
ludzkich, jesteście nam obojętne. Jedynym powodem mojego zachowania było
wykonywanie przydzielonego zadania. Osobiście nic mnie nie obchodzisz. Jednak…
- zamilkł na chwilę. – Interesuje mnie, co takiego Sebuś w tobie widzi. Moim
zdaniem jesteś zupełnie zwyczajna.
– Naprawdę jesteś w stanie to
zrobić? – spytała zamyślona, zupełnie ignorując jego brak szacunku.
– Zrozumiem, jeśli będziesz
stawiać opory. – Popatrzył na nią ze współczuciem. – W końcu, kto by nie
skorzystał z szansy odzyskania swojej duszy.
– W takim razie, zróbmy to. –
Energicznie podniosła się z fotela, uderzając dłońmi o blat biurka.
Zielonooki bóg śmierci otworzył usta ze zdziwienia.
Dokładnie przyjrzał się zdeterminowanej nastolatce i zaśmiał się pod nosem.
– Chyba zaczynam rozumieć… Jesteś
pewna, że tego chcesz?
– Niczego w swoim życiu nie byłam
tak pewna. Musimy to zrobić. Musimy go uratować.
– Naprawdę tak bardzo pragniesz
oddać mu swoją duszę? To napra…
– Zawarliśmy kontakt – przerwała
mu podnosząc głos. – Na jego mocy uratował mnie przed piekłem, do którego
wpakowali mnie ludzie. Zobowiązał się trwać przy moim boku, dopóki nie spełni
się moja wola, a ja przysięgłam oddać mu swoją duszę. Ta prawda pozostanie
niezmienna. Coś raz odebrane, nigdy nie zostanie zwrócone. Taka jest naturalna
kolej losu. Poświęciłam jedyną, wartościową dla niego, rzecz, która była w moim
posiadaniu. Nie złamię danego słowa, wynagrodzę go za pomoc – mówiła z
niewiarygodną, wręcz nieludzką, wiarą w swoje słowa.
Grell powoli dostrzegał, czym przyciągała jego uwagę. Honor
i poświęcenie, jakie przepełniało serce młodej szlachcianki, było doprawdy
niebywałe, godne szacunku. Nigdy dotąd nie spotkał człowieka, który bez
najmniejszego cienia strachu czy wahania, parł do przodu wiedząc, jak wysoką
cenę musi zapłacić.
– Nie oczekuję, że to zrozumiesz
– dodała spokojniej.
– Ależ oczywiście, że rozumiem –
rzekł radośnie, a na jego twarzy zaczął pojawiać się chytry uśmiech. – Kochasz
go.
– To niedorzeczne – prychnęła,
nadymając policzki. – Skończmy już tę bezproduktywną rozmowę, Grellu Sutcliff.
Zabierz mnie do Sebastiana.
– Nie – odparł krótko.
– Co? – Zapytała zaskoczona,
patrząc na niego szeroko otwartymi z niedowierzania oczami.
– Jestem zmęczony, muszę się
wyspać. Poza tym, źle wyglądam. – Zmierzwił dłonią potargane, szkarłatne włosy.
– Nie mogę pokazać się Sebusiowi w takim stanie! – zaczął piszczeć, czerwieniąc
się. – Ruszymy jutro rano.
Serce dziewczyny ogarnęła złość, która szybko ustąpiła
rozsądkowi. Ona również była niesamowicie wyczerpana, w takim stanie nie mogła
ruszyć na ratunek służącemu. Nie miała pojęcia, co dokładnie się wydarzy,
potrzebowała zregenerować siły, by dać radę stawić czoło temu, co ją czeka. Westchnęła
i z niechęcią przyznała mu rację.
– W takim razie, spotkajmy się
tutaj jutro rano – zarządziła.
Mężczyzna skinął głową i podniósł się z siedziska. Zrobiła
to samo. Razem wyszli na korytarz.
– Tai wskaże ci pokój – powiedziała,
odwracając się do niego tyłem. Po chwili zniknęła za rogiem, pozostawiając
shinigami samego.
~*~
W
ciemności, która panowała w pokoju, dziewczyna poruszała się z niezwykłym
wdziękiem, jakby była stworzona do nocnego życia. Brak światła nie wzbudzał w
niej lęku, wręcz przeciwnie, spowita mrokiem sypialna w jej oczach była dużo
bardziej przytulna. Podeszła do okna i usiadła na szerokim parapecie.
Przyłożyła czoło do chłodnej szyby, a zasłoną okryła się jak kocem. Często tak
robiła, kiedy była mała, jednak odkąd jej życie wywróciło się do góry nogami,
zasadniczy kamerdyner zabronił jej wykorzystywania kotary w ten sposób.
Przynosił jej prawdziwy koc i delikatnie układał go na drobnych ramionach
swojej pani. Teraz go nie było, znowu. Ledwie zdążyła zapomnieć o
przerażającym, konsumującym ją uczuciu pustki, a ono ponownie powróciło, by nią
zawładnąć. Obawiała się poznania prawdy. Ze słów Boga Śmierci wynikało, że
demon był pod kontrolą wiedźmy, ale jeśli jego słowa były prawdziwe? Jeśli
rzeczywiście tak o niej myślał? Jeśli od początku kłamał, obiecując jej
szczerość? Czy ostatnie lata jej życia były niczym więcej, jak ułudą?
– Nie! Nie mogę tak myśleć. Muszę mu ufać. Sebastian by mnie nie
zdradził…– przywoływała do porządku skołatane myśli.
Znużenie wzięło nad nią górę.
Wśliznęła się do łóżka i sięgnęła do jednej z szuflad nocnego stolika. Pióro
demona leżało skrzętnie ukryte pod stertą papierów. Wyciągnęła je i przytuliła
do swojej twarzy.
– Dlaczego ciągle coś nas
rozdziela? – zapytała szeptem.
Pogrążona negatywnymi myślami powoli odpływała do krainy
snów, uświadamiając sobie, długo skrywaną prawdę…
– Kocham cię!
– Co ty wygadujesz?
– Mówię, że cię kocham. Tak bardzo cię to dziwi?
– Nie uważasz, panienko, że to dosyć nietypowe, by żywić takie uczucia
do swego sługi?
– Ale ty nie jesteś tylko moim sługą, jesteś też demonem! I uratowałeś
mnie przed tymi ludźmi. Opiekujesz się mną i uczysz mnie i nawet dmuchasz na
moje skaleczenie, zupełnie jak mama!
– Nie jestem twoją matką…
– Ale jesteś moją rodziną. Jedyną, jaką teraz ma,m i kocham cię. Już
zawsze…
– …będę cię kochać. – Niewyraźnie
wypowiadane słowa, wydobywające się z ust śpiącej, czerwonowłosej szlachcianki
niesamowicie bawiły Sutcliffa, który bezwstydnie ignorując jej rozkaz, nie
mogąc doczekać się, kiedy wreszcie wstanie, wszedł do jej sypialni.
Stał dłuższa chwilę nad jej
łóżkiem, przyglądając się, jak komicznie wyglądała śpiąc z otwartymi ustami,
jednak to, co usłyszał, jeszcze bardziej go rozbawiło. Elizabeth leniwie
otworzyła oczy i pisnęła ze strachu, widząc rekinie zęby mężczyzny, szczerzące
się tuż nad jej twarzą. Uderzyła go z całej siły w twarz. Odsuwając się w tył,
mężczyzna potknął się o stojące nieopodal krzesło i z impetem przeleciał kilka
metrów i przewrócił się, uderzając tyłem głowy w ścianę.
– Co ty tutaj robisz?! Czy nie
wyraziłam się jasno? Mieliśmy się spotkać w moim gabinecie! – wrzasnęła na
niego.
– Ale tak długo spałaś, że
zdążyłem się znudzić – jęknął, stanął na nogi i zaczął rozmasowywać obolałą
czaszkę.
– Wyjdź stąd i idź do gabinetu,
zaraz przyjdę. – wycedziła przez zęby.
Kiedy opuścił sypialnię, pospiesznie ubrała granatową suknię
do kolan, grube rajstopy, wiązane buty do połowy łydek, chwyciła pospiesznie
pierwszy z brzegu płaszcz i pognała w stronę pomieszczenia, w którym miał na
nią czekać.
– Ruszajmy! – krzyknęła,
energicznie otwierając drzwi.
Mężczyzna patrzył na nią rozbawiony, bawiąc się rękojeścią
swojej broni.
– Tak bez śniadanie, ani herbatki?
To bardzo nieuprzejme! – zaprotestował.
– Ty już chyba jadłeś.
– Masz rację, droczę się tylko. –
Kokieteryjnie machnął ręką. – Nie zamierzasz nic jeść? – zapytał.
– Nie twoja sprawa. No już,
prowadź do Sebastiana! – ponaglała go.
Zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko jej ust i wbił
jasnozielone tęczówki w jej błyszczące determinacją oczy.
– Nie tak szybko. Najpierw musisz
dać mi kawałek swojego kontraktu – wyjaśnił.
Zaskoczona, zrobiła kilka kroków w tył i popatrzyła na niego
podejrzliwie. Dłonią zasłoniła znamię na karku.
– Kawałek kontraktu, co to niby
znaczy?
– To znaczy, że musisz dać mi
jego cząstkę. Pokaż mi go – polecił przywołując ją do siebie skinieniem palca,
ponownie zbliżając się do coraz bardziej niepewnej nastolatki. Zrobiła krok na
przód i odgarnęła włosy. Jego oczom ukazał się wyblakły symbol pieczęci, którą
dobrze znał. Jej część znajdowała się we włosach dziewczyny.
– Poskąpił ci swojej mocy – skomentował,
przyglądając się znamieniu.
– O czym ty znowu gadasz? – denerwowała
się.
– Nie słyszałaś o tym, że im
bardziej znak jest widoczny, tym silniejsza jest jego siła? – Zniżył ton głosu,
oczekując na reakcję dziewczyny. Był ciekaw jej oburzenia i podważania
wierności demona.
– Wspominał coś, ale bez względu
na to, gdzie znajduje się znak, nasz pakt jest wystarczająco silny. Zapewniam
cię, nie musisz się o to martwić. – Uśmiechnęła się przebiegle, zuchwałym tonem
odpowiadając na jego pytanie.
– Wyblakły. Wiesz, co to oznacza?
– Hm?
Okej... Ciekawe, czekam co będzie dalej! :D Czemu ONA zabrała Sebastiana?! T^^T
OdpowiedzUsuńBłędów nie zauważyłam. :) Świetne! CUDOWNE!!!
Zapraszam do mnie.
Jeee, właśnie się zastanawiałam, kiedy wreszcie coś dodasz ^^ Już się nie mogę północy doczekać :D
UsuńSwoją drogą - pochwalę ci się, bo tak. Właśnie dostałam taki zastrzyk weny, że napisałam 3 strony, na dodatek nieprzeciętnie kwiecistym (oczywiście jak na mnie) językiem i tka bardzo się zajarałam, że mam ochotę, tak kompletnie od czapy, wrzucić tę część drugiego tomu xD
Ach, no i dziękuję za komplement :)
Teraz to dopiero jestem ciekawa jak się wszystko potoczy xD Jak ta głupia wiedzma mogła opętać Sebe, nie zgadzam się! Podoba mi się jak przedstawiłaś Grella, taki nieco opiekuńczy <3 Mam nadzieję, że Lizzy szybko odzyska demona, chociaż z drugiej strony, skoro ich pakt został przerwany to tak trochę dziwnie.. ale co mnie to xD On ma wrócić i tyle xD
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka + nominowałam Cię do Liebster Blog Award ( więcej informacji w zakładce na moim blogu).
Pozdrawiam ! :)
Haha, skoro tak mówisz, to trzeba będzie z wiedźmą pogadać na ten temat haha xD Może go odda :P
UsuńDo czegoś niemieckiego? Ale ja nie znam niemieckiego xD Wpadnę jutro (właściwie dzisiaj^^) i wszystko ogarnę, teraz już niestety pora spać...
Zdziwiło mnie jedno, jak demon może być opętany, powinno być chyba na odwrót O.o Co do rysunku - masz talent i wiesz jak go wykorzystać, to samo się tyczy opowiadania. Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńAle... Ale... Jesteś zua, Nami. Żeby tak perfidnie odbierać dziewczynie jej kamerdynera, ty niedobra... A rysunek śliczny! Kolorujesz lepiej ode mnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bardzo ciekawe Sebuś opętany przez wiedzmę, ale czy Grell ma racje i nie łączy ich już kontrakt?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ciekawe Sebastian opętany przez wiedzmę, ale czy Grell ma tutaj rację i nie łączy Sebastiana i Elizabeth już kontrakt?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ciekawe Sebastian opętany przez wiedzmę ;) zastanawiam się nad Grell'em czy nie ma tutaj racji i nie łączy Sebastiana i Elizabeth już kontrakt?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza