No dobra, zacznijmy od tego, że dzisiejsza notka jest krótka, ale jest to zabieg zamierzony. W tym miejscu od początku miała się skończyć, więc jeśli komuś się to nie podoba, to przepraszam. :P
Wiem, że jest mało Sebusia, też z tego powodu ubolewam, ale zapewniam, że niedługo (nie wiem dokładnie za ile notek, ale na pewno do grudnia się wyrobimy xD) będzie go dużo. Wynagrodzę Wam tę część historii, tylko w końcu muszę pisać dalej, bo zostało mi 20 stron w zapasie. TYLKO 20 stron.
Wiem, że jest mało Sebusia, też z tego powodu ubolewam, ale zapewniam, że niedługo (nie wiem dokładnie za ile notek, ale na pewno do grudnia się wyrobimy xD) będzie go dużo. Wynagrodzę Wam tę część historii, tylko w końcu muszę pisać dalej, bo zostało mi 20 stron w zapasie. TYLKO 20 stron.
Sprawa nr 2:
Opening i ending. Nie mam pomysłu na piosenki, w sensie, na żadne konkretne. Sądzę, że opening powinien być raczej mroczny, bo chciałabym, żeby drugi sezon zaczynał się od tomu 3 i trwał do tomu 4, który planuję napisać. Tak więc opening powinien być mroczny. Winien opowiadać o ciemności w sercu, stracie, zdradzie i innych takich. Sam opening powinien być utrzymany w mrocznej kolorystyce. Widzę to mniej więcej tak, że jest taki efekt (którego nazwy nie znam), że całość jest ciemna i widok jest jakby tylko ze światła padającego z latarki. I pokazuje takie urywane sceny jak to Seba odchodzi, jak Lizz z tego powodu cierpi. Może scena z rozdziału, w którym Elizabeth zraniła się po raz kolejny w łazience. Ogólnie powinien wzbudzać takie poczucie beznadziei i ogarniającego serce mroku, by dobrze wprawiać oglądających w stan psychiczny bohaterki. Jednocześnie widzę także jakieś subtelne, nie do końca jasne przebłyski z piekła. Gdzieś w tle błysk oczu Enepsignos, sprawiający, że widać zarys konturu jej ciała, ale nie do końca pokazujący ją. Jakaś ręka Beliala - takie raczej sugestywne rzeczy, żeby wskazać i dać do myślenia, ale nie spoilerować, jak to niektóre openingi mają w zwyczaju.
Co do endingu:
Co do endingu:
Widzę tutaj zupełnie inny klimat. Jakaś melancholijna piosenka, kreowana na kołysankę. Może być na pianinie, albo imitująca pozytywkę. Jakaś piosenka o wspomnieniach, o dawnych czasach, o tym, co przeminęło, może o tęsknocie. Obraz - kolorowa sepia. Znaczy, ten efekt też się jakoś nazywa, ale nie znam się na tym zupełnie i, szczerze mówiąc, strasznie nie chce mi się teraz googlować, więc no... XXI wiek, świat filtrów do selfie, na pewno wiecie, o co mi chodzi.
Sama treść miałaby pokazywać te wszystkie sceny z przeszłości Lizz i Seby. Te, które są zawarte w retrospekcjach. Kiedy ona jako mała dziewczynka go przytula, albo to, co było niedawno o burzy. Tego typu rzeczy, żeby wzmocnić uczucie tęsknoty i wczuć się w sytuację bohaterki, ale od innej strony. Nie tej, która nienawidzi Sebastiana, ale tej, która go kocha i cierpi z tej miłości, wciąż pamiętając to wszystko, co między nimi zaszło przez te lata. Pokazać, z czego wynika ta nienawiść. Uwydatnić poczucie zdrady i samotności, jakie ją pochłonęło, kiedy odszedł. Widzę to zrobione tak, że po obejrzeniu openingu, pierwszego odcinka i endingu widz trzęsie się, płacze i ogarnia go takie okropnie smutne uczucie i dokładnie wie, jak ona się czuje. To by pomogło zrozumieć dokładnie jej emocje, które staram się przekazać, a które chyba nie do końca do wszystkich trafiają, zapewne z winy moich niewystarczająco dobrych zdolności pisarskich nad którymi ciągle pracuję :D).
Wiem, jestem emocjonalną sadystką, ale jako, że ten tom jest ogólnie mroczny i przeszyty cierpieniem, przynajmniej jak dotąd, to chcę, by zarówno opening jak i ending podkreślały te emocje.
Sama treść miałaby pokazywać te wszystkie sceny z przeszłości Lizz i Seby. Te, które są zawarte w retrospekcjach. Kiedy ona jako mała dziewczynka go przytula, albo to, co było niedawno o burzy. Tego typu rzeczy, żeby wzmocnić uczucie tęsknoty i wczuć się w sytuację bohaterki, ale od innej strony. Nie tej, która nienawidzi Sebastiana, ale tej, która go kocha i cierpi z tej miłości, wciąż pamiętając to wszystko, co między nimi zaszło przez te lata. Pokazać, z czego wynika ta nienawiść. Uwydatnić poczucie zdrady i samotności, jakie ją pochłonęło, kiedy odszedł. Widzę to zrobione tak, że po obejrzeniu openingu, pierwszego odcinka i endingu widz trzęsie się, płacze i ogarnia go takie okropnie smutne uczucie i dokładnie wie, jak ona się czuje. To by pomogło zrozumieć dokładnie jej emocje, które staram się przekazać, a które chyba nie do końca do wszystkich trafiają, zapewne z winy moich niewystarczająco dobrych zdolności pisarskich nad którymi ciągle pracuję :D).
Wiem, jestem emocjonalną sadystką, ale jako, że ten tom jest ogólnie mroczny i przeszyty cierpieniem, przynajmniej jak dotąd, to chcę, by zarówno opening jak i ending podkreślały te emocje.
Nie wiem, jak zamierzam zakończyć tę historię, ale wyobraźcie sobie, że ona kończy się dobrze i szczęśliwie i ten moment, gdy zazwyczaj smucąc się podczas oglądania tych wspomnień z jej dzieciństwa, po szczęśliwym zakończeniu historii oglądacie je i sami nie wiecie, czy płakać, czy się smucić, bo nie umiecie do końca zrozumieć, co czujecie. Właśnie taki efekt chciałabym osiągnąć, gdybym miała taką szansę.
Mam nadzieję, że moja odpowiedź i tym razem Cię nie zawiodła, droga Choco Inu, bo jeśli dobrze zrozumiałam, to właśnie od Ciebie to pytanie :P Jeśli nie, to sorki - kontakty międzyludzkie to trochę nie moja działka, jestem w tym kiepska.
A teraz do rzeczy: Endżojcie i mówcie, co myślicie. Jak zwykle Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna, bo muszę wiedzieć, czy nie przeginam w którąś stronę xD
Mam nadzieję, że moja odpowiedź i tym razem Cię nie zawiodła, droga Choco Inu, bo jeśli dobrze zrozumiałam, to właśnie od Ciebie to pytanie :P Jeśli nie, to sorki - kontakty międzyludzkie to trochę nie moja działka, jestem w tym kiepska.
A teraz do rzeczy: Endżojcie i mówcie, co myślicie. Jak zwykle Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna, bo muszę wiedzieć, czy nie przeginam w którąś stronę xD
No i mam nadzieję, ze długo (i przecież niesamowicie ciekawy! xD) wstęp wynagrodzi Wam chociaż trochę krótkość tego rozdziału.
PS Na końcu dorzucam wykonany własnoręcznie art przedstawiający mniej więcej, jak wygląda Jamie. (Oczywiście musie brać pod uwagę mój brak skilla w rysowaniu xD)
============
============
– Nie
wierzę! – krzyknął podekscytowany Gilbert, kiedy wraz z Jamsem wysiedli z karety, prowadzonej przez
kamerdynera królowej.
Dopiero, kiedy mężczyzna odjechał, chłopak czuł się
wystarczająco swobodnie, by wyrazić kumulującą się w nim ekscytację.
–
Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie mówiłeś? To niezwykłe, Jamie! – wypytywał, z
trudem powstrzymując się od radosnego podskakiwania.
Na twarzy Jemarównież gościł uśmiech, jednak był
zdecydowanie bardziej stonowany. Spodziewał się, że Jej Wysokość mogła wzywać
go właśnie w tej sprawie i chociaż pieniądze, które im podarowała,
niezaprzeczalnie miały potencjał, by ułatwić im życie przez kilka kolejnych
tygodni, to powrót do rodzinnych interesów cieszył go zdecydowanie mniej. Jedynym,
co naprawdę wzbudzało w blondynie entuzjazm, była wizyta w podmiejskiej
posiadłości, na którą czekał odkąd otrzymał garnitur, którego rękaw właśnie
skubał.
– Nie
było, o czym mówić, Gil. Uciekłem stąd między innymi z tego powodu – wyjaśnił
spokojnie. – I mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał! – Ostatnie zdanie
wypowiedział, udając zdenerwowanie i dla żartu rzucił się na plecy przyjaciela,
z umiarkowaną siłą okładając go pięściami po głowie.
Wysoki brunet zaczął się szarpać, by w końcu przewrócić się
na plecy, przygniatając drobniejszego chłopaka do pokrytej żwirem uliczki.
– O
nie. Zniszczyłeś mój garnitur… – jęknął James, udając smutnego.
– Spokojnnie,
Jem. Za tę kupę kasy kupisz sobie takich pięć – odparł Gilbert, podnosząc się z
ziemi, po czym poklepał skórzaną walizkę, którą wraz z pieniędzmi wręczyła im królowa.
–
Szczerze mówiąc, prawdopodobnie mogłoby nam nie starczyć. To bardzo drogi
garnitur – wyjaśnił poważnie młodzieniec. – Właściwie, kiedy tylko zrzucimy z
siebie te sztywne łachy, pojedziemy odwiedzić właścicieli firmy, która go
wyprodukowała – dodał tajemniczo i żwawo ruszył przed siebie w kierunku
karczmy, nad którą wynajmowali pokój.
– To
ktoś, kogo znasz? – zapytał Gil, doganiając przyjaciela, gdy tylko skończył
otrzepywać ubranie.
W przeciwieństwie do niego, nigdy nie miał na sobie czegoś
tak eleganckiego i kosztownego. Noszenie garnituru w pewien sposób mu
imponowało. Pozwalało na chwilę znaleźć się w skórze tych, dla których zwykle
wykonywał zlecenia za marne pieniądze.
Blondyn pochylił głowę i westchnął, zastanawiając się, co
odpowiedzieć.
– Jeśli
się nie mylę, ta firma należy do rodziny mojej dawnej przyjaciółki – wyjaśnił.
W jego głosie Gil wyczuł nutę melancholii. Nigdy by nie
przypuszczał, że po tylu latach chłopak tak swobodnie wprowadzi go w swoją
przyszłość, na dodatek z zamiarem przedstawienia mu jednej z osób, których
istnienie dotąd było dla niego zagadką. Był niezwykle ciekawy, kim jest owa
przyjaciółka, spotkania z którą James wyraźnie nie mógł się doczekać.
Kiedy
weszli do pokoju, bez chwili zwłoki przebrali się w ubrania, do których
przywykli przez kilka ostatnich lat. Długie, powycieranie, czarne spodnie,
nieco zbyt luźne koszule, pod którymi obowiązkowo mieli na sobie podkoszulki i
wygodne, wysłużone buty. Z daleka było widać, że wiele podróżowali. Nie liczył
się dla nich wygląd, istotna było funkcjonalność odzienia i jego wygoda. Blondyn
podwinął rękawy granatowej koszuli do
łokci i założył na plecy leżący przy nodze stołu plecak, w którym trzymał swój
dobytek. Przewiesił przez ramię ciemnobrązową, skórzaną kurtkę i spojrzał na
przyjaciela, który kończył dopinać ostatnie guziki swojej ulubionej, kraciastej
koszuli w odcieniach ciemnej zieleni.
– Chodźmy.
Musimy tam dotrzeć przed zmierzchem, inaczej wykażemy się ogromnym nietaktem i
rodzice mogą nas w ogóle nie wpuścić – pośpieszał Jemes, przedrzeźniając
wyniosły ton szlachcica, mówiąc dokładniej – swojego ojca.
– Jem,
a co z twoją rodziną? – zapytał niepewnie brunet, zamykając drzwi, kiedy oboje
opuścili izbę.
Chłopak obojętnie wzruszył ramionami.
– Matka
chorowała jeszcze zanim wyniosłem się z domu. Umarła niedługo po moim wjeździe,
a ojciec… – Skrzywił się z odrazą. – Wyjechał robić interesy za granicą. Reszta
rodziny ma mnie głęboko w poważaniu, ze wzajemnością zresztą – wyjaśnił,
uśmiechając się. – Wciąż jestem wolnym strzelcem, nie martw się.
Gilbert schował klucz do kieszeni i ruszył w stronę schodów
prowadzących do karczmy.
– Nie
do końca wolny, zostaliśmy przecież tymczasowymi, prywatnymi detektywami królowej
i mamy współpracować z jakąś nastolatką, zapomniałeś? – burknął, niezbyt
zadowolony z obrotu spraw.
Z reguły byli całkowicie wolni. Pracowali, podejmując się
pojedynczych zleceń, najczęściej używając pseudonimów, by nie szkodzić sobie na
przyszłość. Podróżowali od miasta do miasta, nigdzie nie zagrzewając miejsca na
dłużej niż kilka dni. Teraz, nie dość, że pracodawca znał ich prawdziwe
personalia, to był samą matką angielskiego narodu, a jakby tego było mało,
podpisali kontrakt na cały miesiąc pracy. To całkowicie przeczyło ich
dotychczasowemu sposobowi życia, ale z jakiegoś powodu James był zadowolony, a Gilbert…Był
w stanie znieść niedogodności. Ufał przyjacielowi i wiedział, że w jego decyzji
musiało być drugie dno.
Opuścili
karczmę i udali się w podróż. Nie zamierzali wynajmować karety, mimo posiadania
sporej ilości gotówki, zwyczajnie nie przywykli do takiego komfortu. Wystarczył
im jeden koń, na którego grzbiecie w ciągu trzech godzin mieli dotrzeć do celu.
Po niespełna półtora godzinnej podróży postanowili zatrzymać
się na chwilę, by zamienić się miejscami i rozprostować kości. Pokonując
niezliczone kilometry na grzbietach zaprawionych rumaków, nauczyli się, że bez
częstych postojów jazda bywa niezwykle uciążliwa. Liczne siniaki i obtarcia nie
wpływały dobzre na koordynację ruchową, która dla pracy, jakiej się podejmowali
była z reguły niezwykle ważna.
Zatrzymali się w środku lasu, na jednej z polanek nieopodal
drogi, koło której biegł strumień. Gilbert zaprowadził zwierzę, by je napoić, a
James w tym czasie szukał w plecaku prezentu, który zdobył dla starej
przyjaciółki, jeszcze zanim wiedział, że wylądują w tym miejscu i będzie miał
okazję jej go dać. Nie był to pierwszy upominek, który podróżował wraz z nim. W
ten dziwny sposób chłopak radził sobie z pożerającą duszę tęsknotą. Chociaż
psychicznie był niezwykle silny, w jego sercu było maleńkie miejsce, w którym
zatrzymał dwie dziewczynki, z którymi bawił się za młodu. To właśnie one dawały
mu siłę, by znosić znienawidzoną rodzinę tak długo. Dlatego pozwolił sobie
zachować pamięć o nich i od czas do czasu, trzymając w dłoniach prezent,
którego nigdy miał nie wręczyć, ronił kilka łez, by po chwili powrócić do
normalności i borykać się z problemami dla codziennego. Kochał swoje życie i
gdyby miał szansę wybrać ponownie, postąpiłby tak samo. Jednak był człowiekiem
i jak do każdego, czasem powracały do niego tęskne wspomnienia.
Nagle za plecami usłyszał szelest suchych liści. Od razu
poznał, że jego źródłem nie był Gil. Oboje nauczyli się poruszać po lesie
niemal bezszelestnie. Wyciągnął trzymany w cholewie buta sztylet i energicznie
odwracając się w stronę napastnika, doskoczył do niego i przyłożył ostrze go jego gardła.
– Kim
jesteś? – zapytał groźnie, krępując rękę napastnika.
–
Przepraszam! Nie chciałem was okraść! Po prostu zgubiłem się w lesie! –
krzyczał drżącym głosem nieznajomy. – Wypuść mnie, proszę!
Jemie nie dał się zwieść.
Czuł, że w nieznajomym było coś dziwnego. Kopnął go w zgięcie kolan,
zmuszając, by klęknął.
– Czego
chcesz? – warknął.
– Radze
ci go wypuścić. – Usłyszał w odpowiedzi zachrypnięty głos.
Spojrzał przez ramię. Gruby, brodaty mężczyzna prowadził
przed sobą Gilberta. Brunet miał związane ręce, a na jego twarzy górował
zakłopotany uśmiech.
– Gil,
co do cholery? – zdziwił się James.
Jego towarzysz wzruszył ramionami, nieznacznie krzywiąc
się bólu.
–
Wystraszyli nam konia, będziemy musieli iść na piechotę – odparł zażenowany.
–
Wspaniale! – Blondyn przewrócił oczami i przycisnął nóż do gardła skrępowanego
mężczyzny.
–
Mówiłem, że masz go wypuścić – wycharczał brodacz, spluwając pod nogi chłopaka.
Ten uśmiechnął się jedynie, nie mając najmniejszego zamiaru
puszczać swojego zakładnika.
–
Właściwie, powiedziałeś, że radzisz mi go wypuścić. To była bardziej sugestia,
niż rozkaz – wyjaśnił rezolutnie. – Skoro nie mamy środka transportu, musimy
tym bardziej się pospieszyć – zwrócił się do przyjaciela, dając mu do
zrozumienia, że najwyższa pora skończyć zabawę.
– Racja
– jęknął ospale brunet i zręcznie wyswobodził się z więzów.
Kopnął brodatego mężczyznę w twarz i odepchnął go od siebie.
Po chwili stał już obok Jamesa, otrzepując ubranie z resztek leśnej ściółki,
która osadziła się na nich, kiedy próbując uspokoić spłoszonego konia,
przewrócił się, uderzając głową w drzewo. Tylko z tego powodu mężczyźnie udało
się go związać i blondyn doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Posiadał
niezwykły zmysł obserwacji i doskonale kojarzył fakty, układając wszystkie
informacje w jedną, składną całość. Rodzice od małego szlifowali w nim te
umiejętności, mając nadzieję, że kiedyś przejmie stanowisko głowy Yardu po
ojcu. Ten jednak sam zrezygnował, gdy jego firma zaczęła odnosić sukcesy. Praca
w policji wydawała mu się zbyt mało prestiżowa, by ciągnąć ją jedynie dla
rozrywki.
–
Puszczajcie mnie! – wrzeszczał rozpaczliwie zakładnik, coraz bardziej martwiąc
się o swoje życie.
Jamie popatrzył na niego, odsunął nóż i kopnął go tak, że
ten przewrócił się, uderzając nosem w wystający spod mchu korzeń. Natychmiast
podniósł się z ziemi i podbiegł do brodacza, a po chwili oboje uciekali, nie
chcąc ryzykować, że dwójka dziwnych, niepozornych podróżników pozbawi ich
życia.
–
Hahaha, widziałeś jego minę? Naprawdę myślał, że go zabijemy! – Jamie zanosił
się śmiechem.
Oparł się plecami o jedno z drzew i chwytając się w pasie,
usiadł na mchu, wciąż głośno chichocząc. Gilbert również był rozbawiony. Po
dwójce przerażonych rabusiów było doskonale widać, że spodziewali się łatwego
łupu. Jednak po chwili, na myśl o podróży piechotą, jego humor nieco się
pogorszył.
– Za
niecałe trzy godziny będzie ciemno – zauważył, zerkając na majaczące pomiędzy
koronami drzew promienie słońca z trudem przebijające się przez gęstniejące
niebo.
–
Dlatego musimy się pospieszyć! – odparł blondyn.
Podniósł się, założył plecak i dłonią wskazał przyjacielowi
kierunek.
–
Miejmy nadzieję, że przez te kilka lat szlachta nieco spokorniała, bo na pewno
nie dotrzemy tam przed zmierzchem.
– Oby,
w taką paskudną pogodę nie uśmiecha mi się wracać w środku nocy na piechotę –
mruknął Gilbert, po raz pierwszy odkąd wyruszyli uświadamiając przyjacielowi,
że podróżowanie przez las podczas burzy z rzęsistym deszczem naprawdę nie było
najlepszym, ani najzdrowszym pomysłem.
Jednak Jamie zdawał się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Deszcz,
słońce, wiatr – dla niego każda pogoda była dobra, by wyruszyć w kolejną podróż.
Nie wybrzydzał, w końcu dobrze zdawał sobie sprawę, że mogło go spotkać wiele
gorszych rzeczy, a że istnieje niebezpieczeństwo trafienia przez piorun… Bez
ryzyka nie ma zabawy, prawda?
Pod
drzwi celu swojej podróży dotarli, tak jak się spodziewali, po zmroku. Było już
późno, a oni, przemoknięci i zziębnięci, stali właśnie pod drzwiami wielkiej,
szlacheckiej rezydencji.
Blondyn zatrząsnął się energicznie, by chociaż pozornie
wyglądać na mniej przesiąkniętego wodą. Zmierzwił dłonią przylizane do głowy,
jasne włosy i westchnął głęboko.
– No
dobra, więc przekonajmy się, jak wiele zmieniło się w moim dawnym świecie –
powiedział, dodając sobie odwagi, by wyeliminować lekkie, irytujące wiercenie w
brzuchu i z uśmiechem na ustach spojrzał na naburmuszonego towarzysza.
Brunet stał lekko przygarbiony, wyraźnie zirytowany i zmęczony podróżą. Ciemne włosy przesłaniały mu oczy, ale wydawało się, że zupełnie go to nie obchodzi. Był tak znużony wielogodzinną podróżą w deszczu, że cały zapał całkowicie z niego uleciał. Odwzajemnił spojrzenie bruneta przeszywającym, zdegustowanym wzrokiem.
– No to
zapukaj w końcu, zanim oboje zamarzniemy – mruknął niechętnie, zupełnie nie
podzielając entuzjazmu przyjaciela.
James wziął głęboki oddech i energicznie zastukał w drzwi,
po czym zauważając dzwonek tuż po swojej lewej stronie, wcisnął go
kilkakrotnie. Zrobił krok w tył i czekał, zastanawiając się, kto otworzy drzwi.
Czy będzie to dawny odźwierny, którego pamiętał z dzieciństwa, czy może sam pan
domu zaszczyci go swoją osobą już od progu? Miał jedynie nadzieję, że zostanie
rozpoznany i wpuszczony do środka, inaczej Gil naprawdę mógłby się stać
nieznośny.
Jamie.
Rysowany eee... dawno temu :P
No to zabieram się do komentowania <3 Wiem, że na to czekasz ^^
OdpowiedzUsuńCzy mogę cię dobić już na wstępie? Bardziej zainteresował mnie opis endingu i openingu, niż sama notka. Ten mhok i ciemność... Ach, powydziwiałabym, ale jak przeczytasz kiedyś mój felieton, który niewątpliwie opublikuje na zakończenie obecnego opowiadanka, to zrozumiesz, co mam na myśli. (Wiem, że różowy nie pasuje do tego typów charakteru, ale gdy przesadzamy nadmiernie z tym mrokiem, bo wychodzi emo). Ale to okaleczanie, ten mrok, ten ból... mrrrrr. I mydło w płynie.
Potem zaczęłam się zastanawiać, jak by brzmiał ending ( zboczenie zawodowe). Trochę skojarzyło mi się z fragmentami opka z Book of Circus, kiedy widzimy wspomnienia Ciela.
A że będzie tom 4, to świetnie *.* . Mam nadzieję, że opiszesz tam piekielny zamach stanu, ze szczegółami, na co bardzo liczę i czekam z utęsknieniem.
A teraz notka: Ja tu widzę powód, a raczej sposób, w jakim gościu James (popraw mnie, jeśli się mylę) wylądował na kolacji u Elżbietki i że jedną z tych radosnych dziewczyn, które przetrzymuje w dziurze w serduszku jest ona.
Czy Arthur mu otworzył drzwi? Pewnie musiał się strasznie skrzywić na jego widok XD Jaka pani domu, tacy goście ^^
Pisz prędzej na zapas :3
No właśnie napisałam dzis kolejne półtorej strony - oczywiście przedłużając to, do czego dążę. Zaczynam mieć wrażenie, że specjalnie to odwlekam, bo boję się, że nie opiszę tego tak dobrze, jakbym chciała to zrobić. (takie psychologiczne naleciałości - chciałam kiedyś zostać psychologiem xD)
UsuńWiem, że opis endingu i openingu mógł być ciekawszy, nie dziwię się. Bo w końcu nowe postaci są nowe i jeszcze nie było czasu, żeby się do nich przywiązać, one nie nawiązały interakcji z głównymi bohaterami, więc czytanie o nich może nie być takie fascynujące - w pełni zdaję sobie z tego sprawę. Wprowadzenie ich w ten konkretny sposób, to był w sumie taki trochę eksperyment. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam dużo pomysłów i boję się, że pozapominam :P
A że Twoje komentarze lubię i zawsze ich wyczekuję, to chyba nikogo nie zdziwi. Są cudowne i się nimi jaram <3 Jedyne, czym w tej chwili jaram się bardziej, to ogłoszenie kuroszowego filmu animowanego, którego fabuły jeszcze nie podali. Mam nadzieję, że zekranizują w nim Campanię <3 To byłby doskonały moment, by przy okazji wypuścić nową partię nendroidów: Sebe, Ciela, Grella i Undertakera. W końcu w Campanii dowiadujemy się oficjalnie, że Undy jest shinigami. No i Seba w mokrej koszuli <3
Seba bardzo ranny <3
Seba robiący fenixa <3
Mam dziś taki cudowny dzień!!!
Dobra, kończę, bo za dużo gadam.
Jeszcze pytanie: na jakim grasz instrumencie? Bo na jakimś grasz, prawda? xD Chcesz coś dla mnie skomponować? Lubię słuchać dzieł ludzi, których znam xD
Mogę podjąć się kołysanki do endingu, ale moje pianincio jest tag bardzo rozstrojone, że pamięta czasy Sebcia i Ciela XD
UsuńTeż się jaram bo Undertaker bo Sebastian i moje życie jest piękne! A przynajmniej piękniejsze niż do tej pory.
Dlaczego mam wrażenie, że jestem twoją recenzentką? XD
I serio proszę o plan, co chcesz mieć w specjalnym odcinku obojczykowym.
UsuńNo bo nią jesteś, to pewnie dlatego xD
OdpowiedzUsuńPodejmij się, podejmij <3 Jestem po prostu ciekawa :P Najwyżej się tego nie upubliczni i tyle :P
A co do obojczyka... Chcę Sebę uwodzącego :P Albo coś w tym stylu. Sebę, z którego wylewa się świadomość, że jest przystojnym mężczyznem i wykorzystuje to, żeby rbić dla mnie fanserwis xDDDD
Najwyżej... XD
UsuńCzy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mam bekę z samego wyobrażenia sobie przypuszczalnego scenariusza?
I z kim mam go zrobić, oto jest pytanie.
Masz kogoś na oku? XD
Zdaję sobie sprawę :P
UsuńNie mam nikogo na oku. Ale ktokolwiek to będzie, niech będzie młody, niewinny, SZCZUPŁY i eee... No niech to będzie ładna fajna postać :P nie chciałabym, żeby Seba pokazywał obojczyk jakiejś lasce 150+ TT_TT to nie byłoby mraśne, ja mam słabość do patyczaków xD
Jezu, wyobraziłam sobie jak Seba uwodzi tego robaka patyczaka, ahahahahahaha xD
Tak, to pytanie było ode mnie :D
OdpowiedzUsuńA odpowiedź mi się bardzo spodobała. Ten cały mrok, cierpienie i w ogóle *.*
Mi się zdaje czy to Lizzy jest przyjaciółką James'a? Jakoś tak mi pasuje. Poza tym James chyba nie wie co się stało. Bardzo się zdziwi, gdy mu powiedzą. Arthur pewnie też na widok gości.
Ale mnie ucieszyłaś z tym, że będzie 4 tom, do tego przed chwilą wyczytałam na Facebook'u, że powstaje animowany film "Kuroshitsuji", a jutro jadę do Polski. Nie mogło być lepiej :D
Tzn. mogłam mieć jeszcze brata bliźniaka i 2 starszych, ale na to za późno. Ehh. Chyba jestem jedyną osobą z takimi problemami xD
A Jamie fajnie wygląda. Tak pociesznie :D
A Ty pisz na zapas bo Ci naprawdę braknie ;P
Pozdrawiam :3
No to się cieszę, że się cieszysz. Mam nadzieję, że mi starczy samozaparcia na 4 tom. Obecnie mam dwa opoa do pisania praktycznie na bieżąco, a tego nie robię. Nie wiem, czy nie będę musiała zacząć dodawać róży raz w tygodniu.
UsuńMiło, że Ci się pomysł spodobał i pocieszny Jamie :P
A newsa przypadkiem nie znasz z mojej stronki? (Kuroshitsuji naszym życiem)
Z tego, co widziałam, jako pierwsza udostępniłam to indo. Ciekawe, czy już inne polskie fp pokradły... No nic. Jarajmy się <3
Nie mów tak! Róża raz w tygodniu...
UsuńTy wiesz, jak mi adrenalina skoczyła?
brrrrrrrrrrrrrrrr
No niestety istnieje takie prawdopodobieństwo. Wrzucam około 10 stron tygodniowo. Jeśli nie wyrobię się z pisaniem co najmniej tych 10 wprzód, to będę zmuszona tak zrobić. Nie lubię pisać pod przymusem, a czując na karku deadline, poziom opowiadania spadnie. Więc chyba lepiej pisać rzadziej, niż częściej i źlej xD
UsuńŚlicznie rysujesz, nie wiem o co Ci chodzi ;-;
OdpowiedzUsuńNa początku spacji nie walnęłaś, potem napisałaś gdzieś "ze wzajemnością" i zamieniłaś miejscami literki. Przyczepić się muszę, bo nie czepiałam się od wieków.
Przepraszam, że ciągle mnie nie ma. Wychodzę jednak z założenia, że jak nie mam niczego do napisania, to lepiej się nie odzywać. (No chyba, że chcesz, żebym pisała tylko "super rozdział, czekam na nexta. I tak nie wykazuję się elokwencją w komentarzach ^^)
Za każdym razem, gdy wprowadzasz nową postać, mam rozkminę, jak zmieni fabułę. Mogłabym napisać książkę z teoriami spiskowymi na temat Twoich bohaterów XD Najczęściej tak myślę i myślę, że nie mogę się przez to uczyć do jutrzejszych sprawdzianów (wiedziałam, że było czytać przed spaniem. Dlaczego na testach nie można zgłaszać nieprzygotowania? Obleję jutro tę idiotyczną fizykę jak nic D:)
Przyjaciel Lizz, hmm? No zobaczymy, chwilowo nie przychodzi mi na myśl, jak mógłby zasłynąć. Czekam na rozwinięcie historii... No i czekam na Sebiego! Jeju stęskniłam się, wspaniały pan Arthur mi nie wystarcza ;)
Powodzenia w pisaniu! (jakże to samolubna prośba, jakby nie patrzeć) Jak to dobrze, że będzie czwarty tom! W głębi bałam się, że jak Sebi wyjdzie z nory, to jeden-dwa rozdziały i koniec historii ;-; (no chyba, że będzie gramolił się na zewnątrz przez kolejny tom XDDD)
Ależ ja bardzo sobie cenię Twoje czepialstwo. Co prawda im go mniej, tym lepiej, bo znaczy, że uniknęłam błędów, ale ich wytykanie zawsze na propsie :D
UsuńNie szkodzi, że Cię nie ma. Najważniejsze, że gdzieś tam jesteś i śledzisz historię. Wiem, że pisanie co rozdział, że był super jest męczące, a że nic nie wnosi w zasadzie, to nie naciskam na to, żebyście takie coś pisali. Więc spokojnie, wystarczy, że raz na jakiś czas podzielisz się jakimś spostrzeżeniem. Nie będę zmuszać. Miło jednak, że wciąż tu jesteś <3
A co do tych nowych postaci... W sumie, jak się nad tym zastanowić, to fakt. Zawsze jak kogoś wprowadzam, to on odgrywa jakąś rolę i wywraca fabułę do góry nogami. Może tym razem będzie inaczej? Któż to wie. Będziesz teraz śledzić losu biednej Elizabeth i zastanawiać się, kiedy coś pierdzielnie xD
Wybacz, że przeze mnie się nie nauczyłaś TT_TT Ej, nie chcę być przyczyną Twoich kiepskich ocen xD Zakaz czytania opka przed nauką hahahaha. Nie no, czytaj kiedy chcesz, ale no, rozsądnie xD Bo serio będę mieć poczucie winy :P
Ahahaha, może będzie? Kto go tam wie, to w zasadzie całkiem niezły pomysł... Nie no, aż tak źle nie będzie. Cieszę się, że wszyscy podchodzą entuzjastycznie do pomysłu stworzenia 4 tomu. Istnieje prawdopodobieństwo, że czwarty będzie ostatnim (przez moje umiłowanie do liczb parzystych xD), chociaż nigdy nie wiadomo. Wszystko zależy od weny...
Pozdrawiam i, mimo wszystko, powodzenia na fizyce. Będę trzymać kciuki^^
Haha, dzięki. Serio nie bierz tego do siebie, ja po prostu nie potrafię się uczyć. Albo umiem, albo nie, jeśli nie to muszę się uczyć kilka godzin, a i tak niewiele spamiętam. (O dziwo, przetrałam podstawówkę i większą część gimnazjum na cwaniaczeniu i graniu w Simsy XDDDD) Fizykę napisałam, i choć pierwszą reakcją było: "proszę, tylko nie dwa lub cztery (bo tych durnych czwórek poprawiać nie można i mi średnią psują ;-;), to chyba na głupiego coś tam powypisywałam. Chwała mi, że nie wszystkie wzory pomyliłam (zaledwie jedną trzecią XDDD)
UsuńCzyli jest szansa na piątkę? jeju, jaram się jeszcze bardziej, bałam się, że to ostatnie rozdziały.
Nie, Sebi ma się pojawić jak najszybciej ;p To rozkaz wręcz.
Nie, spokojnie. Do końca daleko. Jesteśmy teraz mniej więcej w 1/3 3 tomu. Ja piszę długaśne rzeczy xD Zupełne przeciwieństwo tego, co kiedyś.
UsuńMam nadzieję, że Ci się uda z tym sprawdzianem :P
Uuu, ciekawe. Doprawdy, ciekawe. Fajnie ich przedstawiłaś, w taki lekko książkowy sposób, co bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńAle chcę już c.d. :< *chlip*
Spodziewaj się też ode mnie małej niespodzianki ;) Hehe
Ściskam mocno, dużo weny, herbatki i powodzenia na zajęciach :*
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ciekawe jaka będzie reakcja bo to Lizz właśnie mu otworzy drzwi, z tymi oprychami łatwo sobie poradzili...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia