Kolejny rozdział dla Was, a ja lecę obejrzeć jakiś serial i zabrać się za pisanie.
W końcu muszę stworzyć jakiś zapas. Jeśli do środy nie wypocę dziesięciu stron, będę zmuszona przez jakiś czas dodawać tylko jeden rozdział w tygodniu.
Trzymajcie więc kciuki, żeby udało mi się napisać dziś duuuużo :P
Choć jak na razie nieco czarno to widzę.
Choć jak na razie nieco czarno to widzę.
No nic, dzień jeszcze młody.
Endżojcie :D
========================
Przez kolejną godzinę tkwili w
jadalni, popijając herbatę i rozmawiając na neutralne tematy. James opowiedział
trochę o swoich podróżach, a Elizabeth o życiu szlacheckiej społeczności, z
którą chłopak miał kiedyś do czynienia. Nie można powiedzieć, by pasjonująca
konwersacja pochłaniała ich bez reszty, ale na pewno radzili sobie lepiej, niż
Gilbert. Brunet siedział ze zwieszoną głową, pozwalając, by włosy zakrywały
połowę jego twarzy i jedynie przysłuchiwał się słowom dwójki starych
przyjaciół. Nie lubił takich sytuacji. Co więcej, nie czuł potrzeby, by
szczególnie integrować się z dziewczyną. Na dodatek, kilka godzin podróży
piechotą podczas ulewy wcale nie poprawiało jego nastroju. Marzył jedynie o
tym, by się położyć i odpocząć.
Znużony przysłuchiwaniem się
opowieści o szemranych interesach ojca byłej narzeczonej Jamesa, Gil ziewnął
przeciągle, przykuwając uwagę hrabianki, która zdawała się go nie zauważać.
–
Przepraszam, nie pomyślałam – powiedziała, uśmiechając się zakłopotana. –
Musicie być zmęczeni. Tai zaprowadzi was do sypialni. Dokończymy rozmowę jutro
– dodała i podeszła d okna, by przywołać służącego pociągnięciem złotego sznura.
–
Ja wcale nie chcę spać – obruszył się blondyn.
Spoglądając na przyjaciela, natknął
się na piorunujące spojrzenie, wyrażające więcej nienawiści, niż byłby w stanie
w tym samym czasie wyrazić słowami. James zaśmiał się nerwowo i podrapał tył
głowy.
–
Jeżeli chcesz iść spać, to idź. Ja tu zostanę – wyjaśnił lekko. – No przecież
się nie zgubię, nie?
–
Niech będzie – mruknął Gilbert.
Kiedy młody kamerdyner zapukał do
drzwi salonu, brunet podniósł się z siedzenia i rzucając ciche „dobranoc”, udał
się wraz ze służącym do sypialni.
Idąc za nim szerokim, bogato
udekorowanym korytarzem, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jeszcze nigdy w swoim
życiu aż tak bardzo nie zbliżył się do szczytu hipokryzji. Gdy tylko został sam
w ogromnej sypialni, która zewsząd atakowała przepychem, warknął pod nosem,
zrzucił z siebie ubrania i zupełnie nagi położył się do łóżka. Zamknął oczy i
próbował sobie wyobrazić, że znajdował się w zwykłym pokoju nad karczmą, a
przyjemny zapach perfum znika gdzieś w oddali, zastępowany zwyczajową wonią
kuchennych resztek i alkoholu, które zazwyczaj utulały go do snu. Z trudem, ale
po niecałej godzinie udało mu się zasnąć.
Tym
czasem Elizabeth poczuła się znacznie swobodniej. Wreszcie mogła zapytać
chłopaka o wszystko, co przez ten czas ją dręczyło. O zdarzenie, które zaważyło
na jego decyzji o wyjeździe, o tym, gdzie poznał wzbudzającego podejrzenia
przybysza i w końcu o sprawę, którą miała rozwiązać.
Spojrzała na chłopaka , uśmiechnęła
się ciepło i przeniosła wzrok na filiżankę herbaty stojącą na stoliku tuż przed
nią.
–
Kiedy wyjechałeś, byłam zbyt młoda, by to zrozumieć. Wszyscy mówili, że
pojechaliście na wakacje. Później, że poszedłeś do szkoły z internatem.
Wiedziałam, co prawda, że to kłamstwo, ale nikt nigdy nie wyjaśnił mi, co
wydarzyło się naprawdę. Tęskniłam… – powiedziała z nutą melancholii w głosie.
James zaśmiał się pod nosem. Mógł
się tego spodziewać po swoich zasadniczych rodzicach. Przyznanie, że ich syn
zwyczajnie odwrócił się od rodziny, nie chcąc kontynuować jej tradycji, nie
dbając o spuściznę, nie mogło być łatwe. Dlatego nie dziwiły go kłamstwa, byłby
wręcz zszokowany, gdyby zachowali się inaczej. Jednak jego serce ścisnął żal.
Zdał sobie sprawę, że gdzieś w głębi duszy żywił nikłą nadzieję, że zrozumieli
i pzaakceptowali jego decyzję.
–
Po prostu nie pasowałem do tego świata. Wiesz… podobnie jak i ty nienawidziłem
tych wszystkich zasad, oficjalnych ubrań, zakazów i wiecznej paplaniny, czego
to nie wypada robić w towarzystwie. Czułem się strasznie ograniczony. Pragnąłem
szczęścia, wolności i beztroski. Dlatego zbierałem po cichu pieniądze, a kiedy
miałem ich dosyć, by wyjechać z kraju i przeżyć kilka dni, bez wahania
spakowałem się i opuściłem dom – tłumaczył, obojętnie zawieszając wzrok na filiżance,
której z takim skupieniem przyglądała się Elizabeth. – To nie tak, że miałem
cię gdzieś. Wiele razy żałowałem, że nie pożegnałem się ani z tobą, ani z
Tomoko, czy nawet Elvisem, ale martwiłem się, że odkryją moje plany. Nie
chciałem ryzykować. Gdyby wszystko się wydało, ojciec dopilnowałby, żebym już
nigdy nie wyszedł z własnej sypialni bez obstawy – dodał.
W pokoju zapanowała cisza. Jamie
czuł się niezręcznie. Nie winił dziewczyny za urazę, jaką chowała w serc.u Na
jej miejscu pewnie zachowałby się dokładnie tak samo, może nawet gorzej.
Rozstania nie są rzeczą łatwą, szczególnie, gdy nie masz pojęcia, dlaczego
zostałeś zostawiony sam sobie.
–
Przepraszam, powinienem był chociaż napisać list… – mruknął po dłuższej chwili.
–
Nie masz za co przepraszać – przerwała, nim blondyn zdążył wyrzucić z siebie
kolejne słowa.
Czuła spoczywający na jego barkach
ciężar. Chociaż ich sytuacje były zupełnie odmienne, wiedziała, czym jest
utrata bliskich osób i jak boli patrzenie, jak się odwracają, zadając pytania,
na które dla dobra wszystkich wokół zwyczajnie nie można udzielić odpowiedzi.
–
Gdybyś zdecydował się pożegnać, ucierpiałoby twoje marzenie, czyż nie? –
zapytała, zerkając na niego niezwykle poważnie.
Chłopak mruknął, przytakując
skinieniem głowy.
–
Więc nie zrobiłeś niczego, czego powinieneś żałować. Twoje szczęśliwe życie
było warte więcej, niż kilka marnych słów, które i tak nie przyniosłyby ze sobą
ukojenia. Logicznie oceniłeś sytuację, biorąc pod uwagę wszelkie zmienne i
podjąłeś najlepszą decyzję. Nie masz więc czego żałować, na twoim miejscu
postąpiłabym tak samo – wytłumaczyła tonem głosu, którego dawny przyjaciel nie
rozpoznawał.
Dojrzałość, chłód i… Stracona
nadzieja. Tym właśnie przepełnione były słowa niegdyś tryskającej energią i
entuzjazmem dziewczyny. Siedziała przed nim, w tym samym ciele, o tych samych
oczach, o tym samym imieniu, jednak czuł, że nie była tą samą Lizzy, którą znał
za młodu. Co więcej, odnosił wrażenie, że to nie śmierć rodziców tak bardzo ją
zmieniła. Cokolwiek to było, okropnością pobijało utratę rodziny, jedynie
wzbudzając niepokój chłopaka. Jego serce ogarnął głęboki smutek, na samą myśl o
tym, co mogła przeżyć Elizabeth.
–
Lizz, ja…
–
Pozwól, że coś ci opowiem – przerwała mu po raz kolejny.
Wiedziała, że to, co zamierzała wyznać,
nigdy nie powinno dotrzeć do uszu osoby postronnej, nawet jeśli nie zamierzała
powiedzieć wszystkiego. Wciąż jednak czuła, że może mu zaufać. Jego obecność
rozniecała maleńki płomyk w jej sercu. Odzyskała to, co utracone. To, czego
myślała, że już nigdy nie zobaczy. Kpiła z siebie w myśli, doskonale wiedząc,
że jego powrót dał jej nadzieję na to, że nie jest jedynym, którego odzyska. Że
życie wciąż ma dla niej kilka niespodzianek i gdzieś na drodze do brutalnej
zemsty zwieńczonej śmiercią odzyska wewnętrzy spokój i oparcie, którego brak od
kilku miesięcy całkowicie ją zdruzgotał.
–
Kiedy miałam niespełna dziesięć lat, do mojego domu przyszli źli ludzie.
Porwali moich rodziców, a potem mnie. Nie wiedziałam wtedy, czego chcą i czym
zawiniliśmy. Dopiero później dowiedziałam się, że wszystkie okropne rzeczy,
jakie mi robili, były jedynie eksperymentem mającym na celu stworzenie jakiejś
specjalnej armii. Wciąż do końca nie jestem pewna. Oni… – zadrżała, nie
spodziewając się, że aż taki trud sprawi jej powiedzenie o tym na głos. –
Karmili mnie zwłokami rodziców. Podobno kanibalizm, odpowiednie specyfiki i
warunki środowiskowe miały pobudzić części mózgu, nawiązać jakieś nowe
połączenia, dzięki którym dzieci poddane badaniom miały zyskać niewiarygodną
moc. – Znów zawiesiła głos.
To, co zobaczyła, całkowicie ją
zaskoczyło. Chłopak jej nie współczuł. Jego oczy nie były przepełnione żalem.
Nie był także zszokowany, czy przerażony, na jego twarzy królowała jedynie
złość. Dzika wściekłość, jakby był lustrzanym odbiciem jej samej sprzed kilku
lat. Patrząc na niego, znów poczuła szalejące emocje, chęć mordu i nienawiść do
swoich oprawców. Przypomniała sobie, po co właściwie ciągnęła farsę zwaną
życiem. Z Sebastianem, czy bez niego… Nie mogła pozwolić, by ci ludzie chodzili
po świecie, raniąc inne, niewinne rodziny.
–
Nie wiem ile czasu minęło, nim udało mi się uwolnić, jednak, kiedy opuściłam to
miejsce, powróciłam do szlacheckiego świata. Zbudowałam solidne podwaliny
swojej przyszłości, przejęłam jedną z najważniejszych funkcji w półświatku,
która spadła na mojego ojca kilka lat wcześniej. Żyję, prowadzę firmę i cały
czas marzę o zemście. Nie ma dnia, bym o tym nie myślała. Jestem już bardzo
blisko, nawet nie wiesz, jak niewiele brakuje – mówiła z coraz większą pasją.
–
Jak udało ci się uciec? – zapytał James. – Ktoś musiał ci pomóc, prawda? – Jego
wnikliwej analizie nie umknął żaden drobny gest nastolatki, której ciało samo
podsuwało mu odpowiedzi. – Co się z nim stało? – rzekł w końcu, nieświadomie
wbijając szpilę w serce przyjaciółki.
–
Opuścił mnie kilka miesięcy temu – wycedziła przez zęby, nerwowo zaciskając
pięść. – Mężczyzna, który uratował mi życie, nie zrobił tego z dobroci serca.
Dobiliśmy targu. W zamian za uratowanie mnie i swoje dozgonne usługi, zobowiązałam
się oddać mu jedyną rzecz, której mógł pragnąć. Jednak zdradził mnie. –
Przygryzła wargę, nie zauważając nawet, że się zraniła.
Dopiero po chwili, poczuwszy ciepłą
ciecz spływającą kącikiem ust, zorientowała się, co zrobiła. Podniosła ze stołu
serwetkę i przyłożyła ją do wargi, z zakłopotaniem uśmiechając się do rozmówcy,
który obserwował ją bacznie, wyciągając kolejne wnioski.
–
Odszedł i zostawił mnie samą, zapominając o naszej umowie. Ale bez niego też
sobie poradzę, był tylko pionkiem. Jedynie środkiem do osiągnięcia celu i dam
sobie radę bez niego tak samo dobrze – tłumaczyła się, dopiero po chwili
zrozumiawszy, że nie przyjaciela próbowała przekonać, lecz samą siebie.
–
Kochałaś go – stwierdził krótko Jamie i podniósł się z siedzenia.
Dziewczyna milczała, zbyt
zaskoczona, by odeprzeć jego zarzut. Skąd wiedział? Czy aż tak było po niej
widać uczucia? A może blondyn był aż tak przenikliwy? Jeśli to była prawda, to
czy nie odkrył jej tajemnicy? Zbyt wiele pytań i niepewności na raz.
–
Robi się późno, powinnaś wypocząć. Jesteś przeraźliwie blada i masz wielkie
wory pod oczami. Śpisz w ogóle? – zapytał lekko, jakby cała poważna rozmowa
sprzed chwili w ogóle nie miała miejsca.
Elizabeth zerknęła na stojący w rogu
pomieszczenia, okazały zegar. Złote wskazówki pokazywały jedenastą wieczorem.
–
Jest dopiero jedenasta. Nie chodzę spać tak wcześnie – wyjaśniła beznamiętnie.
– Jest coś jeszcze, o czym chciałam ci powiedzieć. Oczywiście, jeśli mogę ci
zaufać.
Uśmiechnęła się chytrze, wodząc
wzrokiem za dawnym przyjacielem. Widziała lekki niepokój w jego oczach. Widziała,
że czuł jej emocje, potrafił postawić się w jej sytuacji, a może nawet domyślał
się prawdy. Bez względu na to, nie zamierzała wyjawić mu wszystkiego. Inaczej
życie Jamesa mogłoby znacznie się skomplikować.
–
Oczywiście. Mów, co ci leży na wątrobie – odparł radośnie i usiadł na
podłokietniku siedziska, tuż obok niej.
–
Jedną z osób mających bezpośredni związek z grupą, która mnie porwała, był
Julian. Drugą jest ojciec Tomoko, dlatego porwałam ją i przetrzymuję w celi w
piwnicy – wyjaśniła.
Była ciekawa, jak zareaguje na te
wiadomość. Upłynęło sporo czasu i chociaż widziała, jak bardzo otwarty był na
wszystko, o czym opowiadała, nie była pewna, jak zareaguje na wieść , że więzi
jedną z jego przyjaciółek.
–
Rozumiem – rzekł po chwili, po raz kolejny zaskakując hrabiankę. – To znaczy,
Lizz, nie zrozum mnie źle. Nie popieram tego, ale rozumiem. To ma sens. Musi
być wieziona naprawdę, inaczej wszystko pójdzie na marne. Nie sądzisz jednak,
że to nie działa?
–
Jak to nie działa? O czym ty mówisz, Jem? – zapytała.
–
Mówisz o tym dużo spokojniej, niż o mężczyźnie, który cię uratował, a wiem, że
zależy ci na Tomoko, jednocześnie twój głos wskazuje na to, że ta sytuacja cię
męczy. Dlatego uznałem, że przetrzymujesz ją już jakiś czas. Gdyby ten szantaż
miał zmusić ojca księżniczki do wyjawienia informacji, których potrzebujesz,
już dawno by to zrobił. Skoro jednak dalej tu jest, to oznacza, że tajemnica
jest dla niego ważniejsza, niż życie córki. To smutne, ale oboje wiemy, że to
prawda. Musisz więc zrobić coś innego – wytłumaczył, ponownie wstając i
przechadzając się po salonie.
–
To prawda. Co proponujesz? – Zaintrygowana wnikliwą analizą przyjaciela,
postanowiła poznać jego sposób myślenia.
Może świeże spojrzenie na sprawę
pomogłoby w rozwiązaniu problemu?
–
Wypuść ją i złóż mu wizytę. Może w obliczu śmierci uzna, że jego życie jest
ważniejsze.
–
Możesz mieć rację. Dziękuję Jamie – odparła, uśmiechając się złośliwie.
–
Prosiłem, żebyś…
–
Jutro rano muszę jechać do Londynu załatwić kilka spraw. On tam jest, więc może
wybierzesz się ze mną? Poza tym, jeśli się nie mylę, mamy sprawę do
rozwiązania? – zaproponowała, podnosząc się.
Rozciągnęła się, cicho mrucząc i
powoli ruszyła w stronę drzwi, sugerując przyjacielowi, by za nią podążył. Była
w niezwykle dobrym nastroju. Nie dość, że odzyskała dawno utraconego znajomego,
to okazało się, że ten może być niezwykle przydatny, a jego sposób myślenia do
złudzenia przypominał jej przenikliwość demona. Jednak było coś, co wpływało na
nią nawet bardziej. Lekkość ,z jaką potrafili rozmawiać o wszystkich okropnych
rzeczach i świadomość, że osoba, której się zwierza, nie czyha na jej duszę. Od
dawna brakowało jej takiego rodzaju więzi.
–
No jasne. Po tylu latach chętnie spędzę z tobą trochę czasu – odparł ochoczo i
podążył za Elizabeth.
Po
kilku minutach dotarli pod drzwi sypialni, którą Tai przygotował dla Jamesa.
Dziewczyna pożegnała się, uprzednio tłumacząc, gdzie znajduje się jej pokój, w
razie gdyby jej potrzebował i udała się do niego, by zasnąć i jak najszybciej
rozpocząć kolejny dzień. Dzień, który mógł zmienić wiele rzeczy, przynosząc
nowe informacje, może nawet wskazując hrabiance drogę dalszej wędrówki przez
życie.
Po pierwsze. Ostatnia notka zawierająca Sebastiana została opublikowana 19 września. Wspominając o nim, nic więcej nie pisząc, jest jak wkłuwanie szpilki nie w uczucia Lizzy, a moje. (a propos szpilek, wczoraj wbiła mi się w piętę. Nadepnęłam na szpulkę z igłą T_T )
OdpowiedzUsuńCzy Jamie jest bratem Elvisa? I czy dobrze zrozumiałam, że jeżeli moja teoria jest słuszna to Lizzy najpierw była zaręczona z nim, bo mieli ze sobą dobry kontakt, a gdy Jem wyjechał obowiązek podtrzymania koneksji spadł na jego młodszego brata?
Tylko błagam, niech Lizz ma tyle rozsądku i się w nim nie zakocha! Bo będę cierpieć razem z Sebastianem ㅠ.ㅠ
I już wiem po co wprowadziłaś postać Jema. Jego głównym zadaniem jest przywrócenie trzeźwości osądu Lizzy! Czuję, że akcja ruszy z miejsca, i to już niedługo ♡.♡
Czekam osobiście na ruch Arthura ( jest zbyt spokojny, nie po to pojawia się anioł by siedzieć cicho jak mysz pod miotłą) na ruch Sebastiana, który miesiąc temu stwierdził, że pora przyspieszyć sprawy ( czas w piekle musi chyba być bardzo subiektywny) i na ruch Shinigamich ( bo przecież im nie na rękę jest obecność dwóch pozostałych ras).
Powodzenia w pisaniu na zapas. W sumie też muszę, bo inaczej będzie przerwa ㅠ.ㅠ
Te Twoje teorie to taka kopalnia pomysłów jest, że sobie nawet nie wyobrażasz :P
UsuńWłaśnie jestem w trakcie oglądania serialu, a zaraz potem muszę pisać, zanim zapomnę, co miałam napisać xD
Na Arthura w końcu przyjdzie czas, doczekasz się :P
I wiem, że przeginam z tym brakiem Seby, ale liczę, że wytrzymacie^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNami ale naprawdę jak się nazywał narzeczony Lizzy?
UsuńMówisz że moje teorie są kopalnią pomysłów a tymczasem ja nie mam pomysłu co mam napisać u siebie. Główny bohater po raz pierwszy pojawi się dopiero ok. 6-7 odcinka, a do tej pory też musi mieć to jakiś logiczny początek T_T w dodatku cały czas poprawiam 12 bo wiecznie mi się niw podoba. Wstrętne uczucie.
Skoro ciągle poprawiasz i dalej Ci się nie podoba, to po prostu przestań poprawiać. Wyłącz plik i zrób sobie dzień przerwy. Bo to już tak jest, że jak się zbyt długo nad czymś siedzi, to w końcu wcale się nie podoba i traci się obiektywizm. Niech się ten rozdział przegryzie przez noc (jak sałatka xD) w Twojej głowie i jutro do tego wróć :P
UsuńNarzeczony Lizz nazywał się Elvis, zanim go jeszcze rzuciła xD Irytował mnie tak bardzo, że nawet nie byłam w stanie poświęcić mu więcej czasu. Tym bardziej, że w mojej wyobraźni jest strasznie podobny do Aloisa, którego rzecze nie cierpię xD
*♡* bratnia dusza która również nie znosi aloisa ^o^
UsuńNo ale w końcu dalej mi nie powiedziałaś, czy to bracia. Podejrzewam, że specjalnie ^^
Hm... tak po pierwszym zdaniu coś mi się przypomniało, ale teraz nie pamiętam. Ale wiem, że tyczyło się Lizz i Jema. (Haha, nie pomyliłam się!)
OdpowiedzUsuńZaraz... Mam. Lizz zna bardzo dobry sposób, by pozbyć się niekoniecznie znanej osoby xD gadaj o wszystkim, o czym ona nie ma jakiegokolwiek pojęcia xDD
Nie wiem, dzisiaj mi się jakoś lźej czytało, ale nie mam pomysłu co napisać, bo mam dziure w głowie. Pustka. I przeklinam moje ćwiczenia od geografii -_-
Albo wezmę przykład z Gila i się walne na łóżko. O. Dokładnie. Gil, jesteś moim mentorem xD
Ale Ty weź, nie czepiaj się biednego Gilberta. Chłopak jest tak charyzmatyczną duszą towarzystwa, że zwyczajnie się zmęczył i musiał odpocząć. Ten fejm - wszyscy go kochają, póki nie poczują xD
UsuńJezu, jadę po własnej postaci, nie jest dobrze xD
Ale ja się nie czepiam. Po prostu wiem jak to jest się tak czuć. Ale swoją drogą możnaby tak to odebrać, choć wiem, że tak nie było, że Lizz tak celowo xD
Usuńi wiem; znając życie najpierw będzie jak Setkiem - wszystko słodko, a jak gość pokaże zęby, to już nie. Tak się domyślam...
Ale, że kto pokaże zęby? Że Gilbert? Śmiem twierdzić, że nawet by mu się nie chciało unieść wargi w tym celu. Szczególnie w szlacheckim domu, czując się zobowiązanym do czegokolwiek xD
Usuńa z tym czepianiem, to był dowcip :P I nie, Lizz niespecjalnie się tak zachowała. Po prostu ona ma do niego dystans, bo go nie zna, a że nie doszła jeszcze do siebie, to też nie czuje potrzeby na siłę rozmawiać z jakimś tam człowiekiem xD
Grrrr nienawidzę gdy dodaję komentarz, a po kilku godzinach dowiaduję się, że go nie ma -_-
OdpowiedzUsuńDobra, postaram się odtworzyć.
Więc, dobrze rozumiem, że Lizzy była narzeczoną Jamie'ego? Fajnie by było jakby teraz się w sobie zakochali *.*
Ogólnie cieszę się, że dodałaś postać James'a. Wreszcie ktoś, kto przemówi Elizabeth do rozsądku.
Nie mogę się doczekać akcji z ojcem Tomoko. To będzie cudowne.
Poza tym czy jestem jedyną osobą, która nie czeka w rozdziałach na Sebastiana tylko Grell'a? Jak dla mnie demona może nie być przez jeszcze wiele rozdziałów (w tym momencie stałam się wrogiem wszystkich na tym blogu).
A Ty, Nami pisz, bo jeden rozdział na tydzień będzie tragedią.
-ChocoInu, która nie potrafi zalogować się na tablecie.
Właśnie tak się zastanawiałam, co stało się z Twoim komentarzem, bo przyszedł mi na maila (więc widziałam pierwszą wersję :P) ale jak weszłam, żeby Ci odpisać, to już go nie było xD
UsuńNiestety Cię zmartwię, ale nie planuję łączyć Jamesa i Elizabeth w parę. To by mi zepsuło koncepcję :P
I sądzę, że naprawdę możesz być jedyną osobą czekającą na Grella xD Ale to nic, dobrze wiedzieć, że ktoś patrzy nie tylko na mojego Sebusia :P
W sumie dałam Grellowi większą rolę właśnie po to, żeby też trochę trafić w gusta osób, które nie pałają aż taką miłością do Seby. Fajnie, że się takie znalazły :)
I good news (jeśli nie widziałaś na fp) napisałam dziś już 8 stron, więc jeszcze dwie i w przyszłym tygodniu na pewno rozdziały będą normalnie :D Jutro też planuję poświęcić większość dnia na pisanie, więc może będzie dobrze. Mam nadzieję, bo chciałabym znowu mieć taki duży zapas i nie musieć się o nic martwić xD
Nami, tak się cieszę za odpowiedź pod postem nade mną. Choć spodziewałam się, że nie będzie JamiexLizz, to najlepiej odrzucić taką myśl już w zalążku.
OdpowiedzUsuńNie przepadałam za Gilem, wydawał mi się też z deka podejrzany, ale jednym zdaniem sprawiłaś, że takim samym uczuciem zapałałam do Jamiego. Sympatyczny chłopak, którego od pewnego czasu brakowało mi w opku, bo moja ukochana służba stała się sztywna i poważna. A jednak. Choć jego reakcja na słowa Lizzy też były dla mnie pewną niespodzianką, bo takiej reakcji spodziewałabym się raczej po Gilu (choć w sumie nic o nim nie wiem i wysuwam pochopne wnioski), to za zupełnie inne zdanie mogłabym go nawet osunąć z opowiadania. Za to właśnie: "jego sposób myślenia do złudzenia przypominał jej przenikliwość demona". Nienawidzę, gdy jakaś postać zastępuje lukę po drugiej. U ciebie oczywiście nie ma to związku z żadnym przypadkiem (ehhhh, te blogi osób w moim wieku...), tylko jest to celowy zabieg, ale tak... Już go nie lubię. I to nie za fakt, że próbuje zastąpić podświadomie niezastąpionego Sebastiana (z tym zastępowaniem i jego zauważaniem zakochania u Lizz coś bd. Głowę dam, że coś będzie), a że Lizz uznała, że tak może być.
Nie wiem, jakie uczucie przemawia przeze mnie, gdy to piszę, ale pierwszym słowem, które przyszło mi do głowy, to zazdrość. Nie pytajcie czemu. Ogólnie zauważyłam, że mam często problem z wyrażaniem emocji. (btw, w dzieciństwie nie mogłam oglądać połowy bajek, bo tak cholernie wstydziłam się za bohaterów, którzy mieli nas nauczyć swoją głupotą, że mogło się to źle skończyć dla mojego zdrowia. Może dla tego tak się teraz czuje. "Czym skorupka...")
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKomentarz tak nieskładny, zawiły i pełen błędów, że nawet po sobie się tego nie spodziewałam. Mam nadzieję, że zrozumiesz, o co chodzi ;)
UsuńZrozumiałam :P
UsuńNie martw się, wiem jak to jest. Dotąd jak coś oglądam, to chwilami oczy zasłaniam z zażenowania, jak któryś z bohaterów się ośmiesza. W ogóle, jakbyś tak mnie nagrywała, gdy coś oglądam, to zauważyłabyś, że mam reakcjw mimiczne odpowiadające realcjom postaci. Tak się wczuwam xD przesadny empatyzm. Tak więc doskonale rozumiem :P
Miło, że mnie nie wrzucasz do jednego worka z tymi wszystkimi, u których postaci zamienniki to klony poprzednich, tylko o innym imieniu <3
Jamie jest uroczy i słodki i ma dobre serduszko i nie przestawaj go lubić, bo będę nad tym ubolewać xD Swoją drogą, to porównanie do Sebastiana nie miało w żaden sposób nawiązywać do relacji romantycznej xD Nie wiem, jakim cudem coś takiego tam odnalazłaś, ale to strasznie fascynujące. Mam wrażenie, że czytelnicy wszędzie doszukują się jakichś przesłanek, mikrospoilerów tego, co będzie. Ale to dobrze, znaczy, że wszystko zgodnie z planem xD Watashi wa akuma de sakka desu kara! Hahaha xD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW końcu ktoś się ogarnął i podał pomysl, który pojawił mi się od razu w mojej głowie przy wątku z Tomoko. xD
OdpowiedzUsuńSerio, Jamie, dziękuję!!
Zaczynam faceta lubić :D Za to Gil coraz bardziej mnie zniesmacza. Coś jest nie tag .-.
Ale tak to rozdział mega i chcę już kolejny:DDD
Pozdrówka, dużo weny i do napisania :3
Bardzo fajny rozdział :D polubiłam Jamesa 👌🏻😁
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czy to rozsądne mówić Jamesowi wszystko, i w zasadzie nie zareagował jakoś gwałtownie na te nowiny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia