Wiecie co to UKD? Uniwersalna Klasyfikacja Dziesiętna. Jeśli dalej nie wiecie, co to takiego, wygooglujcie sobie, dużo łatwiej będzie Wam zrozumieć niektóre kwestie opisywanie w dzisiejszym rozdziale. Jestę studętę bibliotekoznawstwa (teraz już edytorstwa, ale ten sam instytut xD), to zobowiązuje. Co prawda dużo bardziej jaram się aspektami edytorskimi niż tą typowo biblioteczną paplaniną, ale nie zaszkodzi od czasu do czasu pokazać, że nie studiuję tylko dla zniżek. Ja studiuję, żeby sobie przedłużyć dzieciństwo xD. I po to, by samodzielnie złożyć do druku swoją książkę <3. Ale to kiedyś, na razie czekam na wyniki drugiego terminu edytorstwa. Znów napisałam wszystko, z drobnymi niedociągnięciami, ale przecież nie sposób napisać stu procent w taką pomogę (34 stopnie na dworze, pełne słońce, duszna sala - wymarzone warunki do pisania egzaminu <3).
Tak czy inaczej mam nadzieję, że mimo kilku bardziej specjalistycznych elementów rozdziału, będzie on dla Was zrozumiały i się spodoba. Musiałam, no po prostu musiałam.
Podam Wam jeszcze jedną definicję (tak dla leniwych :P).
Determinant - czynnik wpływający na coś w zasadniczy sposób.
PS Ja wiem, że UKD stworzono później, niż dzieje się akcja opowiadania, dlatego pokreśliłam, że PIEKIELNY SYSTEM BYŁ DUŻO LEPIEJ ROZWINIĘTY OD TEGO LUDZKIEGO. Co jest taką delikatną (?) sugestią, że tak naprawdę UKD pochodzą od demonów, tak jak ogień od Prometeusza a sraczka od kiszonych ogórków w zestawieniu z mlekiem :*.
I to tyle. Czekam na komcie xD.
Miłego :*
=================
—
Ty, ty i ty, wystąp — nakazała, wskazując palcem trzech spośród piętnastki demonów.
— Ty jesteś bezczelnym draniem, ty zaś wolno się leczysz, a ty… Ty jesteś zbyt
chudy na żołnierza. Nadajecie się — stwierdziła po chwili, ku zdziwieniu całej
grupy, na czele z Lokim.
Dowódca
nie rozumiał motywów królowej. Przed chwilą sam był świadkiem, jak wytknęła
trójce ochotników błędy, a potem, jakby uznawała je za zalety, podjęła decyzję
o kontynuacji ich szkolenia. Co takiego w nich zobaczyła? W każdym była przecież
istotna wada. Powolny proces regeneracji sprawiał, że demon nie mógł walczyć
przez długi czas, a ciężko ranny stawał się zwyczajnie bezużyteczny.
Bezczelność za to prowadziła to buntów, na które w piekielnych szeregach nie
można było sobie pozwolić, szczególnie w obliczu nadchodzącej, jednej z
najważniejszych – jeśli nie najważniejszej, wojny. Ubytek masy ciała wydawał
się wobec dwóch powyższych mankamentów nieco mniej rażący, jednak zbyt chudzi
żołnierze z reguły bywali słabsi, a ich skuteczność w walce szybko spadała, co
w konsekwencji prowadziło do ich śmierci i rozbicia pełnej formacji bojowej.
Dlatego gdyby decyzja należała do Lokiego, odrzuciłby wszystkich trzech, jeśli
nie teraz, to przy kolejnej okazji, gdyby wadami wyraźnie odznaczali się dla
tle pozostałych rekrutów. Co więc kierowało królową?
—
Pani, nie jestem pewien, czy… — zaczął nieśmiało Loki, lecz Enepsignos uciszyła
go zaledwie jednym, srogim spojrzeniem.
—
Bezczelny charakter można utemperować. Wolny proces regeneracji sprawi, że
chcąc przeżyć, ten słabeusz będzie ćwiczył dniami i nocami, byle tylko nie
popełnić żadnego błędu, a ten chuderlawy… Cóż, dotarł do mety w pierwszej
grupie, to chyba o czymś świadczy, prawda? — powiedziała lekko, uśmiechając się
do dowódcy piekielnych legionów. — Przyjdę was sprawdzić, kiedy ponownie
wzejdzie słońce, do tego czasu macie się poprawić. W przeciwnym razie osobiście
pozbawię was życia — dodała z tym samym, entuzjastycznym uśmiechem na ustach,
który nawet w bezczelnym rekrucie wzbudził odrobinę pokory.
—
Ale król mówił… — Z wnętrza tłumu rozległ się nieśmiały głos.
—
Nieważne, co mówił król. Nie ma go tutaj. W koszarach rządzę ja i Generał Loki
— warknęła kobieta, wrzucając w stronę śmiałka, który odważył się odezwać,
jeden ze swoich lodowych noży, który wbił się w pierś demona tuż obok jego
serca.
Nie
zabiła go. Chciała jedynie zranić go na tyle dotkliwie, by wzbudzić w
pozostałych respekt. Muszą wiedzieć, że wobec rozkazów są zobowiązani być
posłuszni niezależnie od tego, co o nich myślą. Za niesubordynację
przysługiwała najwyższa kara – to podstawowa zasada w piekle. Niezależnie od
tego, jak dobry i miłościwy był Kruk i jak wielkie miał plany wobec piekła,
Enepsignos była jego żoną, pod nieobecność króla przejmowała władze i chociaż
nie zamierzała postępować wbrew woli męża, uważała, że rządy silną ręką,
kontrastujące nieco z jego pokojową polityką, są zwyczajnie niezbędne, by
utrzymać w ryzach wszystkich w tym zdemoralizowanym świecie. Nie da się
pstryknąć palcami i zmienić całego świata, do tego potrzebne jest mnóstwo
systematycznej pracy, której błękitna demonica postanowiła się podjąć, by
odwdzięczyć się ukochanemu za radość, którą ją obdarzył, spełnieniem jego
marzenia o nowym, lepszym piekle.
—
Resztę zostawiam tobie — zwróciła się do Lokiego i nie czekając na odpowiedź,
oddaliła się od niego, mając przed sobą wizję podróży na kraniec piekła, by
spełnić prośbę ukochanego i spróbować odnaleźć sposób, by go uratować.
~*~
Chociaż
w wierzeniach ludzi piekło najczęściej przedstawiane było jako miejsce
niezwykle gorące, gdzie panowała ciemność i ogień, w rzeczywistości świat ten
był dużo barwniejszy i bogatszy, niż wydawało się śmiertelnikom. Nie można było
ich jednak winić, wszak miejsce, do którego miały trafiać dusze grzeszników, w
ich wyobrażeniach nie mogło przecież być czymś pięknym i ciekawym. Piekielne
płomienie, ponure jaskinie, wrzące kotły, trójzęby i wieczne jęki potępionych
były zaledwie kilkoma z cech piekła widzianych oczami ludzi.
Demony
jednak doskonale znały swój dom. Choć nie doceniały jego piękna tak, jak
śmiertelnicy cieszyli się swoim światem, mniej lub bardziej świadomie niszcząc
go w tym samym czasie, nie mogły uciekać od prawdy, że piekło było zwyczajnie urokliwe.
Poza okolicami zamku, które w sporej części oddawały wyobrażenia bojaźliwych
śmiertelników, w świecie dzieci ciemności znajdowały się również pełne zieleni
busze, dziewicze łąki, finezyjne kaniony, ciągnące się po horyzont pustynie i
oblodzone szczyty majestatycznych gór.
Właśnie do tych
ostatnich zmierzała Enepsignos. Przez większość swojego ciężkiego życia nie
miała ani czasu, ani nawet chęci, by odkrywać niezwykłości świata, na którym
przyszło jej egzystować. W całości oddania swojemu głównemu celowi, o
większości z cudów piekielnej krainy słyszała jedynie z opowiadań innych,
płócien zdobiących korytarze zamku, książek – nielicznych, które miała okazję
czytywać. Na własne oczy widziała zaledwie małą część całego piękna kryjącego
się po tej stronie kurtyny rzeczywistości.
Ukochany jej zaś,
Kruk, od zawsze miał w sobie duszę podróżnika i odkrywcy. Pamiętała, jak za
młodu często słuchała o jego wyprawach w najodleglejsze zakątki piekła.
Zastanawiała się, czemu – wiedząc jak wielu kłopotów narobi sobie kolejną
ucieczką – zawsze wymykał się z zamku, biorąc ze sobą jedynie podręczny bagaż,
i szedł tam, gdzie sięgał okiem.
Nie rozumiała.
Zazdrościła mu pozycji, beztroski, wspaniałego życia. Gdyby była na jego
miejscu, nie opuszczałaby zamku, czemu więc on ciągle to robił? Zrozumiała
dopiero wieki później, kiedy wraz z upływem czasu zbliżała się do Sebastiana,
coraz lepiej go poznawała, a to, co dawniej uznawała w nim za dziwaczne, stało
się jednym z głównych powodów jej miłości. Kruk był zwyczajnie inny, nie
pasował do demonów, które spotykała na co dzień. Od zawsze wydawał się
delikatniejszy, wrażliwszy na piękno i sztukę. Dziwiła się nawet, że nigdy z
niego nie szydzono, wyzywając od zniewieściałych. On jednak miał w sobie coś,
co przyciągało do niego innych. Zawsze otaczali go wierni towarzysze, był znany
i szanowany w całym królestwie, nawet pomimo swoich licznych dziwactw. Był
prawowitym synem Beliala, nie tylko jednym z najbliższych podwładnych w jego
otoczeniu, których przyjęło się nazywać synami i którzy mówili o nim jako o
Ojcze. Jako taki, Michaelis powinien być spełnieniem wszelkich nadziei króla –
pozbawiony emocji, zimny, brutalny, bezwzględny. On jednak stał się zupełnym
przeciwieństwem Ojca, a jego butna postawa wobec króla sprawiała, że Enepsignos
kochała go jeszcze bardziej.
Błękitna
demonica biegła przez kamienną pustynię, rozmyślając o ukochanym. Przez cały
czas targały nią sprzeczne emocje: ilekroć się uśmiechała, oczyma wyobraźni
widząc młodzieńcze lata ukochanego, zaraz przez jej ciało przechodził
nieprzyjemny dreszcz – mający swój początek w ostrym ukłuciu w sercu – za
każdym razem, gdy przypominała sobie, że straci go, kiedy tylko wojna dobiegnie
końca. Ból ten sprawiał, iż z każdą chwilą biegła coraz szybciej, przekraczając
nawet swoje własne granice, osiągając tak niesamowite tempo, że sama ledwie widziała
rozmazujący się przed jej oczyma obraz.
Mimo
niezwykłego tempa, podróż w ośnieżone góry zajęła demonicy kilka ludzkich
godzin. Nic dziwnego, że mało komu chciało się odwiedzać Bibliotekę, skoro
znajdowała się w tak odległym, zapomnianym przez większość miejscu. Sama
Enepsignos w połowie drogi zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno warto
zapuszczać się taki kawał jedynie za jedną przesłanką ukochanego. Gdyby miała
pewność, że uda jej się coś znaleźć, zapewne nie wahałaby się nawet przez
moment, lecz mając na uwadze informację od Kruka, nie robiła sobie szczególnie
wielkich nadziei, a i jej chęć kontynuowania podróży z każdą chwilą malała. Na
szczęście kiedy miała już w siebie zwątpić, jej oczom począł ukazywać się
migający pomiędzy górskimi szczytami oszklony dach budynku, którego mury w
całości zostały wykonane z piekielnej kości słoniowej.
Jasne mury
Biblioteki idealnie komponowały się ze wszechobecnym śniegiem o czystej,
błękitnej poświacie, którego kilkucentymetrowa warstwa przykrywała dachy,
gzymsy i parapety ogromnej budowli. Do wnętrza prowadziła kamienna dróżka w
całości wyłożona kamieniami lapis lazuri, jednoznacznie wskazując na to, jak
ogromnym symbolem kultu dla projektantka było to niezwykłe miejsce. Przy
bliższych oględzinach w drobnych zdobieniach okien i drzwi można było dopatrzeć
się obecności metamorficznych skał odcieniu granatu. Utrzymana w tych jasnych
odcieniach ikona kultury czytelniczej piekła sprawiła, że Enepsignos na chwilę
zaparło dech w piersi.
Nie mogła
wyobrazić sobie lepszej kolorystki dla tego miejsca. Nieskazitelna biel
dopełniona jednym z jej ukochanych kolorów sprawiała, że zbliżając się do drzwi
Biblioteki miała wrażenie, iż towarzyszy jej niezwykle podniosła atmosfera.
Całe otoczenie budynku czarowało urokiem, sugerując, iż zbliżający się do niego
wędrowiec ma do czynienia ze skarbnicą tworów kultury wysokiej.
Stając u wrót budowli,
kobieta nie była pewna, czy aby jest godna przestąpienia jej progu. Jednak bez
względu na prywatne odczucia, dobrnęła już zbyt daleko, by mogła się wycofać,
wracając do piekielnego zamku – tak zupełnie różnego od magicznego miejsca,
przed którym się znajdowała – nie odkrywszy, czy wewnątrz ksiąg znajduje się
coś, co byłoby w stanie uratować jej ukochanego.
W końcu jednak
podjęła decyzję i przestąpiła próg Biblioteki. W holu przywitały ją kunsztownie
wykonane rzeźby dłut najlepszych w swym fachu artystów. Zachwycona gustownie
urządzonym pomieszczeniem w nieco nazbyt minimalistycznym, jak na piekło,
stylu, demonica podeszła do jednego z popiersi przedstawicieli różnych gałęzi
kultury i uśmiechnęła się pod nosem, w doskonale odwzorowanych detalach
Anasiego dostrzegając pracę rąk Lewiatana. Nigdy nie podejrzewała kronikarza,
że zgodziłby się na coś takiego. Ciekawiło ją, kto go do tego zmusił. Nie mając
jednak zbyt wiele czasu na rozmyślania i zachwyty nad bogatym w dzieła sztuki
wnętrzem, kobieta ruszyła zgodnie ze wskazówkami męża do jednego z pomieszczeń
na pierwszym piętrze.
Korytarze
pięter Biblioteki – w przeciwieństwie do głównego holu i zaaranżowanego na
czytelnie wielkiego pomieszczenia, które zajmowało większość parteru budynku –
urządzone były w ciepłym, pełnym przepychu wiktoriańskim stylu, miejscami
nawiązując nawet bardziej do późnego stylu neogotyckiego, upodabniając się do
czytelni, jednak rezygnując z jasnych barw na rzecz ciepłych odcieni czerwieni,
brązów i żółci. W połowie jednego z korytarzy Enepsignos odnalazła miejsce,
którego szukała – zbiór katalogów bibliotecznych. Przekroczyła próg
pomieszczenia i zniknęła pomiędzy wysokimi na ponad trzy jardy regałami,
poszukując odpowiedniego działu.
Kruk był na
tyle miły, że zostawił jej dokładne wskazówki z opisem podstawowych symboli
systemu klasyfikacji zbiorów bibliotecznych, dzięki czemu w krótkim czasie
zdołała odnaleźć na odpowiedniej półce katalogi z działu dziewiątego,
zawierającego spis dzieł historycznych, oraz działu trzeciego, w którym
mieściły się katalogi zbiorów z zakresu nauk społecznych, prawa i
administracji.
Klasyfikacja
zbiorów bibliotecznych w piekle wyprzedzała znacznie tę, którą stosowano w
ludzkim świecie. System był niezwykle szczegółowo dopracowany i przemyślany,
nie było w nim miejsca na przypadkowość czy niepewność, każdej pozycji
odpowiadało jedno konkretne miejsce, określane za pomocą kilkunastu
determinantów. Każdemu symbolowi głównemu odpowiadała konkretna kategoria, do
której w setkach liczono podkategorie, które z kolei dalej uzupełniano
dodatkowymi numeracjami, zachowując porządek do trzech cyfr. Rozwinięte symbole
sięgały więc długości nawet kilkudziesięciu cyfr, jednak mimo przerażającego
wyglądu, takie rozwiązanie niezwykle ułatwiało odnajdywanie zbiorów. Piekielne
katalogi Biblioteki musiały być jednak uzupełnione o dodatkowe dane zawierające
dokładną lokalizację dzieł na planie całego budynku, ich ilość była bowiem tak
ogromna, że nie sposób było trzymać wszystkich na raz w jednym pomieszczeniu.
Podzielone więc na kategorie, i odpowiednie im podkategorie, rozsiane były po
pomieszczeniach wewnątrz całego, ogromnego budynku.
Enepsignos
odnalazła symbole zawierające w sobie zakres dzieł z interesującej ją tematyki
i spisała numery pokoi, do których musiała się udać, na niewielkiej karteczce
wyciągniętej ze skórzanej torby, którą nosiła na biodrach. Gdy tylko skończyła,
bez chwili zwłoki ruszyła korytarzami, kierując się wiszącymi na ścianach, co
kila prętów, mapkami do pierwszego z pomieszczeń, w którego wnętrzu znajdowały
się pozycje z poddziału trzydziestego czwartego, piątego i szóstego. Szerokie
regały wewnątrz pokoju były miejscem spoczynku ksiąg z zakresu nauk społecznych
oraz, między innymi, działalności na rzecz zaspokajania duchowych i
materialnych potrzeb życiowych, gdzie kobieta miała nadzieję znaleźć coś, co
pomogłoby jej doszukać się prawnego kruczku będącego ratunkiem dla jej
ukochanego.
Pośród długich,
masywnych regałów błękitna demonica wydawała się zaledwie maleńkim ziarnkiem
piasku na ogromnej pustyni pełnej wiedzy. Ginęła pomiędzy półkami zastawionymi
kodeksami i wychodziła spomiędzy rzędów mebli, by po chwili ponownie wkroczyć
pomiędzy kolejne, za każdym razem wyłaniając się z coraz większą ilością ksiąg
w dłoniach. Ogrom pozycji odpowiadających jej potrzebie informacyjnej był tak
przytłaczający, że zaczęła zwyczajnie powątpiewać w powodzenie swojej misji.
Gdyby wiedziała wcześniej, że ksiąg będzie tak wiele, wzięłaby ze sobą
służących, by wraz z nią przeglądali kolejne karty dokumentacji w poszukiwaniu
określonych haseł i prawnych zapisów. Skoro jednak tego nie zrobiła, nie
pozostawało jej nic innego, jak sięgnięcie po jeden z ruchomych wózków
podzielonych na dwie półki, na którym zamierzała skompletować pełną
bibliografię. Miała zamiar znaleźć wszystko, czego potrzebowała i dopiero potem
rozsiąść się z tomiszczami w jakimś przytulnym kącie, by zanurzyć się w
lekturze na najbliższe… wiele godzin.
Nim królowa opuściła
pomieszczenie, w którym miejsce spoczynku znalazły dzieła z podzbiorów działu
prawnego, na wózku zdążyła zebrać okazałą kolekcję kilkudziesięciu ksiąg. Ich
liczba, a także świadomość, że w kolejnym pomieszczeniu zapewne znajdzie nie
mniej poszukiwanych publikacji, coraz bardziej ją przytłaczała. Nie wiedziała
nawet, jak powinna się za to zabrać. Pluła sobie w brodę, że jednak nie zajęła
się dokumentami, zanim opuściła mury zamku. Niestety teraz niewiele mogła na to
poradzić. Wiedziała, że rozpamiętywanie przeszłości nie przyniesie żadnego
rozwiązania, dlatego śmiało ruszyła przed siebie, w stronę windy, która miała
zabrać ją na piętro trzecie, gdzie na końcu korytarza masywne drzwi z ciemnego
drewna kryły za sobą skarbnicę wiedzy historycznej.
Przestronny
pokój witał swych gości potężnymi regałami zastawionymi książkami, stojącymi równo,
niczym żołnierze na baczność przed dowódcą, których bogactwo graficzne samych
grzbietów zachwycało oczy nawet zwykłych, nie znających się na estetyce ksiąg
czytelników. Kiedy Enepsignos wkroczyła do pomieszczenia, zachwyciła ją niezwykła
aura roznosząca się we wszystkich zakamarkach jego wnętrza .Cały wystrój swoją kolorystyką
i aranżacją nawiązywał do historii piekła od czasów najdawniejszych poprzez
kolejne, następujące po sobie epoki, kończąc na najnowszych publikacjach,
których zapach świeżości dało się wyczuć już od samego progu sali.
Poszukiwania
królowej miały swój początek tam, gdzie regały zastawione były dziełami tak
starymi, że strach było ich dotknąć w obawie o to, że rozsypią, nim jeszcze
zdąży ściągnąć je z półek. Na szczęście piekielne oficyny nigdy nie szczędziły
materiałów na książki. W większości publikacji przeważał papier bezdrzewny,
wynaleziony w świecie potępionych wiele Rzeczywistości temu. Na szczęście
pamięć o wielkich odkryciach świata nie ginęła wraz z następowaniem ery,
dlatego obawy Enepsignos były bezpodstawne. Choć kodeksy wydawały się
zniszczone, a zwoje niemal kruszyły się w oczach, w rzeczywistości wciąż
nadawały się do użytku, pod warunkiem, że stosowano się do odpowiednich reguł
określających sposób korzystania z nich.
Ksiąg nie można
było przeglądać gołymi rękami. Nie wolno było również narażać ich na działanie
słońca czy wilgoci, stąd dobrze klimatyzowane pomieszczenia zawierały niezwykle
niską procentową zawartość wody. Wszystkie okna były szczelnie zakryte grubymi,
bordowymi zasłonami, a pomniejsze czytelnie, których kilka znajdowało się na
każdym piętrze Biblioteki, przy wejściu witały gości regulaminem
przypominającym o zasad odpowiedniego zachowywania się w pomieszczeniu, a także
instrukcją poprawnego przeglądania zbiorów.
To jednak nie
interesowało na razie królowej. Zerknęła na trzymaną w dłoni kartkę i rozejrzała
się po bokach regałów, znajdując oznaczenie działu, wewnątrz którego miała
odnaleźć kodeksy opatrzone poszukiwaną przez nią sygnaturą.
— Dlaczego tego
jest aż tyle? — jęknęła sama do siebie i schowała kartę, po czym ruszyła
pomiędzy regały, wodząc wzrokiem po kolejnych zbitkach cyfr.
Poszukiwania
zajęły jej kolejne dwie godziny. Kiedy wreszcie dobiegły końca, Eni była
wykończona. Nie spodziewała się, że z pozoru tak prosta czynność, jak szukanie
książek na półkach, może urosnąć do rangi wysiłku porównywalnego z torem
przeszkód pokonywanym przez nowych rekrutów Lokiego. W duchu zaśmiała się na
myśl, że jednym z treningów przyszłych żołnierzy powinno być poszukiwanie
wybranych pozycji w zbiorach Biblioteki Piekielnej. Uznała jednak, że tego typu
manewry na niewiele by się zdały w społeczeństwie, które wiedzę składowało,
jednak nie potrafiło docenić jej wartości. Ona sama nie zwykła gustować w tej
niezwykle spokojnej formie rozrywki; zdecydowanie wolała dużo bardziej popularne
wśród demonów zabawy: igrzyska, zakłady, szeroko pojęty hazard, polowanie na
ludzi. Czytanie i poszerzanie wiedzy było raczej niszową praktyką, mimo że
źródeł do pogłębiania piekielnej wiedzy było niemało, o czym zdążyła się
dotkliwie przekonać na własnej skórze.
Nim przystąpiła
do przeglądania stosu wybranych z półek ksiąg, Enepsi postanowiła zaczerpnąć
świeżego powietrza. Potrzebowała rozprostować kości, pobiegać, dotlenić się i
zwyczajnie zmienić otoczenie. Chociaż wnętrze budowli było niezwykle gustowne i
przyjazne dla odwiedzających, po spędzeniu w nim kilku godzin zwyczajnie
potrzebowała zmiany otoczenia. Wyszła więc przed budynek i z kocią zwinnością
wdrapała się na jeden z pobliskich, górskich szczytów, skąd rozciągał się
oszałamiający widok na ośnieżone tereny. W oddali widziała nawet czarne,
bliźniacze góry wulkaniczne, które na tle wszechobecnej bieli okolicy
odznaczały się wyraźnie, wzbudzając w kobiecie rozbawienie.
Musiała jednak
przyznać, że mąż wysłał ją w samotną wyprawę poślubną w naprawdę urokliwe
miejsce. Nie sądziła nawet, że podczas krótkiej przebieżki uda jej się znaleźć
narkotyczne rośliny, których wywar spożywała niespełna ludzką dobę wcześniej, w
swoim naturalnym środowisku. Właściwie nigdy wcześnie nie widziała ich na
własne oczy. Były tak piękne w swej prostocie, że królowa nie oparła się
pokusie przyjrzenia się im z bliska. Pogładziła kilka liści, powąchała parę kwitnących
pąków, a potem, uznawszy, że najwyższa pora wziąć się do pracy, niechętnie
wróciła do wnętrza budynku, by zaszyć się w jednej z czytelni na wygodnej pufie
powleczonej aksamitną w dotyku skórą – najprawdopodobniej lodowych czarcich
ogarów, które zajmowały wysokie miejsce w łańcuchu pokarmowym mroźnego wschodu
piekła. Rozsiadła się wygodnie i sięgnęła po pierwszy kodeks, w pogotowiu
trzymając kartkę i pióro, by zapisać wszystko, co mogłoby pomóc w odnalezieniu
sposobu na uratowanie Kruka.
Eni pod Biblioteką. Sebuś gratis :* |
Cóż mogę powiedzieć? Rozdział bardzo mi się podoba :) Mam nadzieję,że jakoś przeżyjesz lato :)
OdpowiedzUsuńHaha, też mam taką nadzieję. Zdałam edytorstwo, zostało czekać na jedną ocenę, napisać krótką prackę i... Uczyć się japońskiego!<3
UsuńEee... Cześć. Czytam twojego bloga już od jakiegoś czasu, ale komentarz zostawiam dopiero teraz, bo chciałam najpierw nadrobić czytanie poprzednich rozdziałów. Rozdzialik cudowny (jak zwykle), ale wkradło się kilka nieistotnych błędów (przykład: "symbolem kultu dla projektantka" nie miało być czasem projektanta? Ale to taki nieistotny i w sumie niezauważalny szeczegół :D) Podobało mi się to z jaką pasją opisałaś wygląd Biblioteki. Wyszło Ci po prostu... cud, miód i orzeszki. Przyznam szczerze, że z początku nie lubiłam Enepsignos, ale z każdym, kolejnym rozdziałem coraz bardziej się do niej przekonywałam. Ona tak bardzo angażuje się w związek z Sebastianem (czym przypomina trochę mnie). A co do Sebastiana to zastanawia mnie, czy on wogóle przyzna się Eni i Lizz do tego co im zrobił. No to tyle. Życzę dużo weny i przetrwania upałów :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPS. Jak chcesz to zapraszam do mnie. Mam na razie tylko prolog i pierwszy rozdział, ale ja dopiero niedawno zaczęłam pisać, a komputerem muszę się dzielić z młodszym bratem :( Ale co tam... pracuję już nad drugim rozdziałem więc nie jest źle. Tak więc zapraszam serdecznie. http://historialilirachelphantomhive.blogspot.com/
Chętnie wpadnę, brakuje mi ostatnio blogów kuroszowych i takiej typowo blogowo-kuroszowej społeczności, która się nieco rozpadła na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy mojego istnienia w blogosferze :P.
UsuńCieszę się, że podobał Ci się opis biblioteki. Jak wspomniałam w przedmowie - studiowałam lierunek biblioteczny, więc coś o tym wiem. Nigdy wprawdzie nie chciałam zostać bibliotekarką (mam większe ambicje xD), ale siłą rzeczy wiem na ten temat co nieco. Zresztą z czasem pojawia się coraz więcej smaczków z moich studiów <3.
Twoja opinia na temat Enepsi jest strasznie popularna xD. To w sumie zabawne, ale jaram się tym. No a Sebuś... Kto wie, co mu wpadnie do głowy :P.
Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że jeszcze nie raz się wykienimy opiniami^^.
Tobie również życzę przetrwania tych temperatur :*.
Powiem szczerze, że rozdziały o Espingos strasznie mnie nudzą i zniechęcają do dalszego czytania ...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że tak uważasz, jednak Enepsi jest dosyć ważną postacią i będzie pojawiać. Możesz więc postarać się odnaleźć w niej coś pozytywnego albo możesz nie czytać tych rozdziałów :P. Jak wolisz, niestety nic z tym nie zrobię, ale mam nadzieję, że mimo to pozostałe rozdziały jakoś Ci tę nudę rekompensują :).
Usuń"nim jako o Ojcze"??? Jako o Ojcu?
OdpowiedzUsuń"co kila prętów" killer prętów xd
"kwitnących pąków
" - jak pąk, to z założenia nie kwitnie xddddd Chyba, że w piekle wydobrzyłaś logikę.
Ogółem,rozdział o niczym XD
Nie no, tylko, że zaznaczone, że Eni nie lubi czytać, Eni wybrała trójkę demonów, którzy pewnie będą mieli ważne znaczenie dla fabuły i w zasadzie tyle.
Idę umierać, buziaczki :-*
Ładny opis Biblioteki ;) Ja kiedys nawet chciałam zostac bibliotekarką ale to dlatego, że kocham czytać!!! Mogę to robic zawsze i wszędzie ;) pozdrawia.
OdpowiedzUsuń