piątek, 13 maja 2016

Tom IV, XX

I tak udało nam się dobrnąć do rozdziału dwudziestego. Najzabawniejsze jest to, że to nawet nie jest połowa fabuły przewidzianej na czwarty tom. Ciekawe, czy publikowanie go zajmie mi mniej niż rok? Hahaha, się okaże.
Jestem strasznie zmęczona i nie wiem, o czym miałabym pisać, więc po prostu ograniczę się do życzenia Wam miłej lektury i przypomnienia, że Wasze komentarze wiele dla mnie znaczą :).

Miłego :*

===================

                Przyszły król chwycił rękojeść miecza i wydał z siebie rozdzierający gardło wrzask, kiedy w zetknięciu ze skórą, broń wypuściła do jego organizmu kolejną dawkę palącej trucizny. Znak władzy na jego nadgarstku rozbłysnął i zaczął poruszać się po skórze zgodnie z ruchem wskazówek zegara, z każdą chwilą świecąc coraz jaśniej, póki w pełni nie oślepił wszystkich zebranych w sali tronowej i jej okolicy demonów. Po chwili powrócił do swojego normalnego stanu, a kiedy wzrok poddanych powrócił do normy, stał przed nimi uskrzydlony król. Rozdarty materiał jego odzienia ukazywał smoliście czarną bliznę usytuowaną na piersi demona, która kształtem przypominała pajęczą sieć. W rzeczywistości była to królewska pieczęć, w której, w pradawnym języku demonów, zapisano prawowitość władzy Michaelisa.

                Widząc, że demon przetrwał próbę, Loki skinął głową, a na podest weszło dwóch kolejnych służących, tym razem niosących poduszkę, na której leżała skąpana w złocie korona z piekielnego bluszczu. Dowódca wojsk podał ją Enepsignos, która pokłoniła się przed nowym królem i przyozdobiła jego głowę insygnium władzy, kończąc tym samym ceremonię koronacyjną.
                Publiczność zerwała się z miejsc, zaczęła wiwatować, wzywać imię nowego króla i tłuc butle z krwią, radując się z powodu tej niezwykłej chwili. Z uwieszonych przy suficie okrągłych zbiorników zaczęła lać się posoka, pokrywając całą podłogę pomieszczenia, a uwieszone na ścianach pochodnie rozpaliły się błękitnym ogniem, by po chwili uraczyć zebranych zapierającą dech w piersiach iluminacją szkarłatno-fioleotowo-niebieskich barw. Wokół zamku również nie zabrakło atrakcji. Ogniste smoki, które złapano specjalnie na te okazję, zaczęły zionąć ogniem, a niebo pokryły tysiące kolorowych światełek, które wzlatując na odpowiednią wysokość, wybuchały, zmieniając swoje kolory. Zza okien słychać było wiwatujących poddanych cieszących się oficjalnym rozpoczęciem zupełnie nowego rozdziału piekielnej historii. Wszyscy radowali się na myśl o panowaniu nowego władcy, nieświadomi straszliwej prawdy o jego przyszłości. Wszyscy, prócz Enepsignos, która próbowała nie dać się ponieść ogarniającemu ją smutkowi, oraz Anasi – siedzący na swoim miejscu na scenie, skupiający się jedynie na zapisywaniu własnych obserwacji i donosów pająków, które raz po raz przebiegały po jego ciele, informując o nastrojach demonów spoza murów zamku.
                Huczne świętowanie ucichło nagle, wraz z wystrzeleniem ostatniej wybuchającej kolorami kuli, która zarazem kończyła obchody koronacji i rozpoczynała kolejną ceremonię, nie mniej ważną od swej poprzedniczki. Słysząc donośny dźwięk, błękitna demonica zbliżyła się do przyszłego męża i chwyciła go za dłoń. Michaelis spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się ciepło, a potem wraz z nią wystąpił na przód sceny.
                — Dziękuję wam za tak liczne przybycie. To ogromny zaszczyt gościć wszystkich tutaj w tym pamiętnym dniu. Dziś bowiem nie otrzymaliście jedynie króla. Poprzez rytuał, który za chwilę odbędzie się na tej oto scenie, zyskacie również królową. Enepsignos – kobieta, która nie bała się sięgnąć po marzenia, pani mego serca i godna zastępczyni królewskiego stanowiska – za chwilę zdobędzie to, czego zawsze pragnęła: zdobędzie moje serce. Nie było to dla niej łatwe, mam w końcu niezwykle skomplikowany charakter, ale kto, jak nie ona, miałby zdołać mnie okiełznać? — przedstawił kobietę Sebastian.
Zrzucił z siebie podartą szatę, eksponując nagi, przyozdobiony królewskim insygnium, tors i cofnął się o krok, by oczy poddanych skupiły się na jego wybrance.
                Demonica uśmiechnęła się i przywitała zebranych, lekko unosząc w górę lewą dłoń. Następnie machnęła nią, szepcząc pod nosem słowa zaklęcia, a jej suknia zmieniła się, ukazując demonom swój prawdziwy majestat. Delikatny, przylegający do ciała materiał w kolorze skóry kobiety błyszczał dumnie mnóstwem misternych wyszywań przedstawiających skróconą historię piekła, zapisaną starodemonim językiem. Idealne połączenie tradycji, wzbogacone koronkowymi ozdobnikami w kolorze platyny, doskonale oddawały charakter przyszłej królowej. Dół sukni podkreślał kształty jej smukłych nóg, wyeksponowanych dodatkowo wysokimi, profilowanymi obcasami o kolorze równie czarnym, jak nieprzejednane czeluści wnętrza piekielnego kanionu. Mocno wydekoltowany przód również nie stronił od tradycji. Przy lewej piersi kobiety odznaczał się obwiedziony królewskimi pieczęciami, rytualny otwór odkrywający przed poddanymi nagą skórę. Spodnią warstwę kreacji Enepsignos pokrywała luźniejsza szata utkana z wodnego płótna. Jej długie, rozkloszowane rękawy zasłaniały zakończone ostrymi pazurami dłonie demonicy. Rozszerzany dół układał się w fałdy, które przy każdym ruchu lśnieniem materiału imitowały wzburzone morze, wydając z siebie dźwięk podobny do spienionych fal uderzających o kamienisty brzeg. Enepsignos wyglądała niczym Afrodyta po raz pierwszy wynurzająca się z morza w pełnym majestacie swej potęgi. Kiedy poddani skupiali na niej wzrok, promieniała szczęściem, zupełnie zapominając o zbliżającym się końcu jej efemerycznej ekstazy.
                Chwilę chwały demonicy przerwał Loki, który tego dnia pełnił funkcję przewodniczącego ceremonii. Zbliżył się do Sebastiana, chwycił go za rękę, a potem zaprowadził do przyszłej małżonki i chwyciwszy również ją, złączył dłonie kochanków, przebijając ich śródręcza cienkim, niezwykle ostrym sztyletem, który zalśnił krwistą czerwienią, kiedy po jego czubku spłynęła zmieszana krew obu demonów.
                — Wszyscy dobrze wiemy, na czym polega ta ceremonia. Nie odprawiamy ich wprawie wiele, dlatego ten dzień na zawsze zostanie zapamiętany w historii naszego świata, jednak pozwolę sobie przypomnieć wszystkim zebranym, z czym mamy do czynienia. Nasz król pojmie za żonę Enepsignos. Nim jednak to nastąpi, oboje przysięgną przed sobą wierność myśli, a następnie przypieczętują swe oddanie, rozrywając swe dłonie. Akt ten ma uświadomić im, jak wiele trudów i cierpień niesie ze sobą małżeństwo. Jeśli jednak pomimo bólu gotowi będą oddać swe życia w imię drugiej strony, przypieczętują to dotykiem serca — wyjaśnił Loki. — Wszystko w waszych rękach, panie, pani — dodał, kłaniając się przed Sebastianem i Enepsignos, po czym usunął się w cień, zostawiając ich na centralnej części podestu.
                — Gotowa? — zapytał Michaelis, uśmiechając się do podekscytowanej demonicy.
                — Od zawsze — powtórzyła odpowiedź, której udzieliła mu nim oficjalnie stał się królem.
Skinęła lekko głową, po czym oboje zaparli się i na okrzyk Sebastiana szarpnęli złączonymi rękoma, rozrywając swe dłonie. Scenę skąpała ich zmieszana posoka, sztylet uderzył o onyksową podłogę przed podestem, a poddani nerwowo wstrzymywali oddech, oczekując decyzji przyszłych małżonków.
                Enepsi chwyciła nadgarstek rannej ręki, powstrzymując jej drżenie. Zacisnęła zęby, tłumiąc krzyk. Zamknęła oczy, walcząc ze łzami. Po chwili doszła do siebie i wyprostowała się, spoglądając na ukochanego. Michaelis stał swobodnie, przyglądając się krwi ściekającej z rozdartej rany. Wiedział, że w ciągu kilku minut proces regeneracyjny sprawi, iż nie zostanie po niej nawet jedna blizna. Pragnął, by z nogami Elizabeth stało się to samo. Chciał, by reszta jego życia nie przyniosła ze sobą jedynie cierpienia. Właśnie dlatego chciał uszczęśliwić od zawsze zakochaną w nim Enepsignos. Od niepamiętnych czasów była mu wierna, zawsze stała za nim murem, gotowa w każdej chwili porzucić wszystkie swe wartości, by wesprzeć go w trudnej sytuacji. Zasługiwała na szczęście. I chociaż on nie potrafił kochać jej tak, jak by tego chciała, darzył ją ogromnym szacunkiem i chciał, by spełniła marzenia. Nie zamierzał odejść ze świata zapamiętany jedynie jako rządzący najkrócej w piekielnej historii, młody król zakochany w śmiertelniczce. Pragnął nadać swemu życiu w piekle głębszy sens. Uszczęśliwiając Enepsignos, mógł to osiągnąć, dlatego bez wahania zbliżył się do niej i przez wycięcie w sukni dotknął skóry na piersi kobiety.
                Eni niemal jęknęła ze szczęścia, mimo uporczywego bólu nie dowierzając, że to wszystko działo się naprawdę. Ona i jej ukochany – razem na ślubnym kobiercu. Tak, jak wyobrażała to sobie niezliczoną liczbę razy, goniąc na upragnionym snem. Zadrżała z podniecenia, kiedy Kruk dotknął skąpaną we krwi dłonią jej piersi. Po chwili również i ona podniosła rękę, kładąc ją w miejscu królewskiej pieczęci. Spojrzała w oczy ukochanego, szukając w nich potwierdzenia rzeczywistości. W zamian otrzymała ciepły uśmiech i głębokie, przepełnione szczęściem oczy, w których mogłaby zatonąć na wieki.
                Michaelis skinął dłonią i pozwolił kobiecie rozpocząć ostatnią część rytuału. Na sali zapanowała zupełna cisza, nikt nawet nie odważył się nabrać powietrza w płuca, jakby poddani obawiali się, że najdrobniejszym ruchem zrujnują królewskiej parze ten podniosły moment. Enepsignos skupiła całą energię w dłoni i z raniącym uszy krzykiem wbiła rękę w pierś męża, zanurzając szpony w jego sercu. Gdy Sebastian poczuł przeszywający ból, targnął nim spazmatyczny dreszcz, lecz wciąż dumnie trzymał się na nogach. Objął ukochaną w pasie i przyciągnął do siebie, po czym zrobił to samo co ona. Jego dłoń przedostała się wprost do serca kobiety, otaczając je delikatnym uściskiem. Powoli przebił organ szponami, starając się nie naruszyć jego najważniejszych części, by Enepsi dała radę wyleczyć się, nim udadzą się do swych komnat, by spędzić razem upojną noc.
                Kiedy dłonie obojga kochanków dotknęły wzajemnie ich serc, leżący na podłodze sztylet uniósł się w górę za sprawą mocy Lokiego, by zmienić się w czarny pył, który wtopił się w skórę pomiędzy kciukiem i wskazującym palcem każdego z małżonków, zostawiając na niej inicjały obojga kochanków splecione piekielnym cierniem. Kiedy proces dobiegł końca, młoda para wyjęła dłonie ze swych ciał i uniosła je w górę, obwieszczając wszystkim zebranym zawarcie związku małżeńskiego. Ponownie po wnętrzu sali tronowej rozeszły się okrzyki radości. Zgromadzeni skandowali imiona królewskiej pary i podrzucali do góry wszystko, co wpadało w ich ręce. Również podwieszone pod sufit zbiorniki z krwią po raz kolejny zalały podłogę szkarłatem. Państwo młodzi mieli teraz przemaszerować po zakrwawionej powierzchni, udając się przed bramy zamku, by obwieścić reszcie demonów, że ich związek został oficjalnie przypieczętowany i od tego dnia piekło zyskało króla i królową gotowych walczyć w ich imieniu do ostatniego tchu.
                Sebastian wziął żonę na ręce i zeskoczył ze sceny wprost w krew, rozbryzgując ją wokół i brudząc resztki swoich szat. Dół sukni Enepsignos nasiąk posoką i wchłonął ją, zmieniając kolor kreacji z błękitów w szkarłaty, którymi błyszczały soczyście oczy Michaelisa. Przeszli przez zamek, uśmiechając się do zebranych w korytarzach demonów, pozwalając im się dotknąć, a nawet przyjmując skromne podarki od biedaków, którzy wytrwale stali pod bramami zamku od ponad dwudziestu czterech ludzkich godzin, tylko po to, by móc okazać królewskiej parze swój szacunek i oddanie. Drobne podarki zawierały w większości ręcznie robioną biżuterię, krew lub wysokiej jakości wytwory rzemieślnicze. Wszystko zależało od profesji, jaką parały się poszczególne demony. Kruk dziękował każdemu z osobna i przekazywał wyrazy oddania w ręce służących, którzy przebiegali wokół nich, co chwilę odbierając kolejną partię różnokolorowych paczek.
                Kiedy Eni i Sebastian dotarli przed bramy zamku, wszyscy zebrani przed nimi poddani padli na kolana, chyląc czoła przed majestatem dzierżącej władzę pary. Całe morze pochylonych głów napawało dumą serce króla, a trzymająca go za rękę żona dawała poczucie stabilizacji. Na chwilę zapomniał o swoim życiu w ludzkim świecie. Całkowicie skupił się na tym, co działo się tu i teraz, jakby Elizabeth i odgrywana przed nią rola kamerdynera były jedynie snem, do którego powracał, sporadycznie pozwalając sobie na drzemkę. To, co widział przed oczami, było prawdą. Najważniejszym wydarzeniem jego życia, namacalnym dowodem na to, że tysiąclecia planowania i nauki nie poszły na marne. Oto stał przed poddanymi jako król. Wreszcie posiadł moc zdolną zmienić świat, który upadł tak nisko, że nawet splugawione istoty pokroju jego mieszkańców zaczynały się nim brzydzić. Było tyle do zrobienia, zmienienia, stworzenia od nowa. Nieograniczone możliwości. Szansa na to, żeby opróżnić piaskownicę i ponownie wypełnić ją świeżym piachem prosto z nadmorskich wydm. Michaelis mógł teraz dowolnie ukształtować piekło, skierować potencjał istot wyższej inteligencji na właściwy tor, tworząc coś pięknego: stabilny system oparty na uczciwych zasadach, niepokonane wojsko, w którego szeregach panowałoby zaufanie, jasną sytuację na zamku i skomplikowany system doradczy, scentralizowany model władzy, nowe wartości i system szkolnictwa.
                W głowie demona kłębiła się nieskończona liczba pomysłów, dopóki czarna myśl nie urwała wizjonerskiej wstęgi, boleśnie sprowadzając go na ziemię. Przecież niedługo miał umrzeć. Ile życia mu zostało? Dni, miesiące, lata? Nawet gdyby miał istnieć przez kilka stuleci, to wciąż nic w porównaniu z tym, czego mógłby dokonać, gdyby dane mu było dzierżyć władzę chociaż przez połowę czasu, którą rządził jego Ojciec. Sebastian spojrzał na Enepsignos. Jej twarz promieniała szczęściem. Nie widział jej takiej od oświadczyn, a wcześniej… Chyba nigdy jeszcze nie widział jej w takim stanie. Uśmiechnięta, pewna siebie, dumna i otwarta – wygłaszała jakąś mowę do poddanych, ale Kruk nie był w stanie skupić się na jej słowach. Jedynie głos żony odbijał się echem w jego głowie, póki zniekształcony dźwięk nie zmienił się w uciążliwy krzyk, nawołujący raz po raz „zginiesz”.
                Michaelis potrząsnął głową, próbując wybudzić się z tego dziwnego transu. Przez chwilę miał wrażenie, że wszystko, co działo się wokół niego było jedynie nagraniem odtwarzanym w niezwykle dobrej, nieznanej mu dotąd jakości. Gdyby nie doskwierający ból towarzyszący leczącym się ranom, pomyślałby, że to technologia bogów śmierci, którzy postanowili z niego zakpić. W pewnej chwili Enepsignos złapała go jednak za rękę, ostatecznie sprowadzając skołatany umysł na właściwy tor.
                — Twoja mowa, ukochany — szepnęła, uśmiechając się do niego życzliwie.
Sebastian westchnął ciężko, skinął głową i wyszedł o kilka kroków naprzód.
                — Drodzy poddani — zaczął pewnie, nie wiedząc, co właściwie chciał im powiedzieć — ten dzień przejdzie do historii naszego świata pod wieloma względami. Jak bardzo nie cieszyłbym się z objęcia nowego stanowiska, radość ta nie dorasta jednak do pięt euforii, w jaką wpadam na myśl o tym, że stojąca po mojej lewicy kobieta stała się moją żoną. Obiecuję wam, że wraz z nią dokonam niemożliwego. Świat, który dotąd znaliście, przestanie istnieć. Jego miejsce zajmie coś zupełnie innego, lepszego i uczciwszego. Rządy mojego ojca dobiegły końca, a wraz z nim odeszło bezwzględne wymierzanie kar, niesprawiedliwość i dyskryminacja niżej urodzonych. Z dniem dzisiejszym, każdy z was będzie miał szansę ubiegać się o stanowisko, które odpowiadać będzie umiejętnościom. Czas bezprawia minął i chociaż dotychczasowi uprzywilejowani nie stracą swoich praw, bez względu na status będziecie mogli ubiegać się o nowe stanowiska. Jeśli więc czujecie się na siłach, by wesprzeć naszą armię, mój dobry przyjaciel, dowódca królewskiego wojska – Loki – za chwile zacznie przeprowadzać nabór. Mam nadzieję, że w obliczu zbliżających się wydarzeń, wielu z was zgodzi się wspomóc królestwo w walce o zachowanie obecnego ładu Rzeczywistości – rzekł podniośle i uśmiechnął się do zakłopotanego dowódcy.
                Loki nie miał pojęcia, co właściwie powinien robić. Król nie wspominał wcześniej o żadnym naborze, a sam dowódca nigdy dotąd takowego nie przzeprowadzał. Miejsce w wojsku dostawały dzieci zasłużonych w walkach demonów. Sporadycznie, jak w przypadku Enepsignos, młodemu pokoleniu udawało się podczas organizowanych raz na tysiąc ludzkich lat igrzysk, zabłysnąć pośród tysięcy młodych śmiałków i w nagrodę za swe umiejętności, mieć szansę zasilenia królewskiej gwardii.
Wobec rozkazu króla Loki musiał pozostać podległy. Zebrał więc grupę podwładnych i rozkazał im pilnować, by tabuny chętnych, które nagle zaczęły zbiegać się wokół niego, uformowału kolejkę. W międzyczasie zastanawiał się, jak powinien weryfikować predyspozycje demonów. Nie miał pojęcia, jak zrobić to z miejsca, dlatego w ostateczności zdecydował, że każe każdemu znieść jego cios. Ten, który nie obali się oszołomiony uderzeniem, zostanie przeeskortowany do wojskowych kwater, gdzie rozpocznie specjalny trening, którego Loki wciąż nie jeszcze nie wymyślił.
                Młoda para weszła w tłum, ściskając ręce podwładnych i przyjmując życzenia szczęśliwego związku i spokojnych rządów. Sebastian był zmęczony wymuszonymi uśmiechami i pozorną życzliwością. Wiedział, że tak naprawdę połowa zebranych nie wierzyła jego słowom, ale z obawy przed jego strachem, zebrani woleli udawać, że są zadowoleni. Czort wie, co tak naprawdę kłębiło się w ich głowach. Jedno, czego demon nauczył się od Elizabeth, to rozpoznawanie prawdziwych emocji, wyczytywanie ich z twarzy, a oblicza poddanych jasno mówiły, że wobec jego zapewnień woleli pozostać powściągliwi. Nie miał im tego za złe. Przez Rzeczywistości żyli w świecie, którym rządziło kłamstwo i obłuda. Nic dziwnego, że obietnice zbyt pięknej przyszłości nie spotkały się z bezwarunkowym przyjęciem. Jednak świadomość ich wątpliwości i ciągłe potwierdzenia na twarzy co drugiego demona, na którym Sebastian zawieszał spojrzenie, zwyczajnie wykańczały świeżo upieczonego króla. Pragnął wrócić do sali tronowej i świętować wraz z wiernymi poddanymi z królewskiego dworu. Oni go znali i doskonale wiedzieli, że nie rzuca słów na wiatr. Byli świadkami wielokrotnych sprzeczek pomiędzy nim i Ojcem. Mogli więc być pewni, że obiecując ustrój tak odmienny od poprzedniego, podważający fundamentalne zasady, na jakich dotąd opierało się piekło, mówił szczerze. Na dodatek wystarczyło, żeby któryś z nich sięgnął pamięcią do którejkolwiek z ostrych wymian zdań pomiędzy Krukiem i Belialem, by zorientować się, że racje Michaelisa potwierdziły się w jego oświadczeniu.
                — Eni, wracajmy do gości. Pora świętować – poprosił Sebastian, biorąc żonę pod rękę i delikatnie ciągnąc ją w stronę bramy.
                Początkowo kobieta chciała zaoponować, w przeciwieństwie do niego doskonale czując się pośród gawiedzi składającej jej hołd, jednak widząc wyraz twarzy męża, przystała na jego propozycję. W przeciwieństwie do ukochanego, nie potrafiła tak dobrze odczytywać emocji. Choć była jedną z niewielu demonic, które miały szansę poznać smak prawdziwych uczuć – głównie z racji swojego niskiego urodzenia i kiepskiej edukacji za młodu, która nie zdołała wpoić jej tego, czym Belial próbował zatruć umysły wszystkich poddanych: czyli braku emocji – nie była tak inteligentna i przenikliwa, co ukochana Sebastiana. Odznaczała się za to niezwykłą wiernością i oddaniem, czym w oczach demona nadrabiała straty, jednak nigdy nie mogłaby zająć miejsca hrabianki w jego sercu. 

7 komentarzy:

  1. Napisałabym ci jakiś komentarz ... ale jakoś mi sie nie chce ... nawet nie chce mi sie logować, ach to lenistwo. Powiem w skrócie ;
    1) już myślałam że chcesz nam zabić Sebcia, 2)fajna te ceremonia ślubu, 3)mam nadzieję, że noc poślubna będzie jeszcze lepsza i dokładniej opisana (za dużo porno za dużo porno za dużo porno ....), 4) JAK MOŻESZ z Sebastiana robić takiego dwulicusa! on ma być z Elizabeth !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej doceniam, że jednak coś napisałaś xD. Szkoda tylko, że nie wiem, kim jesteś :P.
      Nie no, nie zabiłabym Sebcia w takim momencie, to by było trochę nielogiczne, chociaż w sumie to ja... Wszystko jest możliwe, fakt xD. Cieszę się, że podobał Ci się ślub. Noc poślubna już niedługo xD. A Co do tej dwulicowości, to... No cóż. Ja nikogo z niego nie robię, on sam się taki zrobił, ja tylko o nim piszę! Ale mam nadzieję, że w końcu się ogarnie, bo robi się męczący, chociaż o tak go kocham :D.

      Usuń
  2. Dobra, Eurowizja leci, jeszcze nagle zaczęło się zamieszanie zw. z kończeniem szkoły (tak, znów zwalam winę na wszystko. Ale ćśśśś, Szpak znów wygląda jak Grell i płaczę xD) Tym razem, wbrew temu, co popełniłam ostatnio, bd się streszczać.
    Znów dźganie się na propsie. Hehe, nie było papieża xD i dobrze. Za to pocięliśmy Sebiego, więc prawie Popek XDDD
    Starałam się nie skupiać na współczuciu Eni. Więc skupiłam się na wielkoduszności Sebastiana. Bosz, ale on wspaniały, łezka się kręci. Ale po Twoich ostatnich wytłumaczeniach i tym, co wyeksponowałaś w tym rozdziale, postanowiłam już z niego zejść. Miejmy nadzieję, że się chłopak pozbiera, jak to zresztą mówiłaś.
    Gdy myślał o Elizabeth podczas własnego ślubu i wygłaszał te porywające mowy... Dobra, serio z niego zchodzę.
    Nie opuszcza mnie tylko jedna myśl - "Sebastian chce zrobić z piekła niebo". Podkreśla to jeszcze fakt, że Gołębie są antagonistami i wgl dążą do wojny, rozlewu krwi, władzy. Ale całe uniwersum Kurosza stawia tak rzeczy, więc, no nwm. Nie wiem. Kochajmy Sebastiana i akceptujmy decyzje. Chce chłopak dobrze. Znów po ludzku.
    Zauważyłam, że najczęściej tylko krytykuję, robię wrzask i dzielę się dziwnymi spostrzeżeniami. Więc przypomnę o najważniejszym - kocham Twoje opowiadanie, jestem za każdym razem pełna podziwu...i no... Supi rozdział, jak zwykle ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, ale krytyka to dobra rzecz. Twórcza i pomaga mi przemyśleć to, co piszę, więc wszystko jest dobrze :D. I cieszę się, że jesteś, bo mi tu tak puściutko ostatnio, a Twoje komcie zawsze poprawiają humor <3.
      Sebuś znów po ludzku - dokładnie tak. Chciał się tego pozbyć i to ogarnąć, a jednak dalej to w jim jest. Ale on próbuje nauczyć się z tym żyć i trzeba mieć nadzieję, że mu się uda. W końcu kiedyś był ideałem, tego się tak szybko nie zapomina, nie? :D
      A co do planów Sebastiana wobec piekła... To nie jest tak, że on chce zrobić z niego niebo. On chce jedynie stworzyć królestwo oparte na uczciwych zasadach. Miał mnóstwo czasu,by obserwować rządy Veliala, na ich podstawie wyciągnął wnioski. Teraz, kiedy ma władzę, chce zmienić wszystko tak, by było zgodne z jego wizją; zmienić to, co dotąd jego zdaniem było źle, potrzymać to, co było dobre. Zauważ, że nigdzie nie jest powiedziane "od dziś będziemy dobzi i macie być grzeczni i w ogóle". Nie. Po prostu jego piekło będzie miało zasady, które w jego mniemaniu mają podnieść morale poddanych, zmotywować ich do walki i wierności, bo jak dotąd sprawa nie jest wcale tak kolorowa - wnioskując ze spojrzeń poddanych, które wychwycił Sebastian.
      Jezu, uwielbiam tłumaczyć swoje opko xDDDD.
      Dzięki, że wpadłaś. Do zobaczenia :*.

      PS Ja dalej czekam aż aktywujesz bloga i napiszesz rozdział xD.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej ej ej. Znak na nadgarstku Michaelisa to był bodajże bluszcz. Jak on poruszał się zgodnie z ruchem wskazówek? Czyli że co, listki kręciły się w prawą stronę?
    "To ogromny zaszczyt gości" - literówka, głodna Nami zjadła ć. Nie dali dranie posoki, to znęcasz się nad literkami? XDDDDDD
    E-e. Afrodyta wyłoniła się naga.
    "Enepsi chwycił nadgarstek rannej dłoni" - feel like gejoza XD Ale żeby Enepsi zmieniłą płeć podczas ślubu? Ja bym się zastanowiła na miejscu Sebastiana.
    Właściwie, dużo rzeczy zaczyna zakrawać o paradoks. Demony mówiące o zaufaniu i uczciwości, bogowie śmierci ( sprecyzujmy - grabarz) który chce mieć armię bezwolnych maszyn do zabijania, jakimi w sumie powinny byc demony i aniołowie, który utracili swoją bezinteresowność na rzecz żadzy panowania i chciwości. Filary, na których oparty jest ten system zaczęły gnić od środka, a jeżeli to przewidział Ciel, to chcioałabym wiedzieć, co przewidział jeszcze. A Sebastiana troche mi szkoda jako władcy: jest tragicznym królem, bo ma bardzo dużo pomysłów, ale nie ma czasu i prawdopodobnie sił, by to zmienić. Bardzo, bardzo kojarzy mi się z pewnym rodzimym królem, ale nie powiem, z którym, bo wiem, że nie lubisz historii a to jest babranie się. Dlatego mu współczuje, bo jako ja- prorokuję, że mu nie wyjdzie.
    Ale jestem pewna: Rzeczywistość jest jednostką czasu niezatwierdzona przez SI.
    I biedulka Eni T.T Przecież ona się dowie, ona nie wybaczy, ona wywlecze Lizz za włosy i wypatrzoszy, bo zabrała serce jego ukochanego. Ja się z nią solidaryzuję i zmieniam obóz na EniTeam.
    I troszkę dziwi mnie postawa Sebastiana jako bytu. Skoro niby kocha Elizabeth, ale najszczęśliwszy jest w piekle, a kontrakt wydaje mu się okresową drzemką- coś mi się tu nie zgadza. To piekło powinno byc dla niego snem, a nie jego prawdziwa i jedyna miłość. No nie wiem, może demony reagują jakoś inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znak Sebastiana to taka jakby bransoletka z tego bluszczu i po prostu ona cała się kręciła po jego nadgarstku :P.
    Gości, ahahahaha, ja to głodna jestem, to sobie czasem zjem, no a co xD. I w ogóle właśnie się zorientowałam, że tu jest błąd rzeczowy, bo dłoń nie ma własnego nadgarstka. Wiedziałam, że coś mi tu nie gra, nie wiedziałam tylko, że aż tyle.
    Tak, Afrodyta wyłoniła się nada, ale z wody. A suknia Eni była jak woda. I ona w niej wyglądała majestatycznie jak bogini wychodząca z wody. O to chodziło xD.
    Widzisz, demony w moim świecie są pozbawione uczuć, bo Belial, który rządził tym miejscem od tak bardzo dawna, że niemal od zawsze (xD), kazał wychowywać demony tak, by nie czuły. A tak naprawdę te emocje gdzieś tam w nich siedzą, co też było wspomniane. Piekło i jego mieszkańcy nie są kanonicznymi złymi potworami pozbawionymi moralności. Nie są zupełnie czarni, w skali szarości są mniej więcej na #0F0F0F, więc mają w sobie te niespełna 6% bieli. Wobec tego mogą być uczciwi, mogą ufać. Oni po prostu żyją według innych zasad, mają inny system wartości itp. Są brutalni no i dużo by gadać, ale jak najbardziej mogą posiadać cechy przez ludzi uznawane za moralnie dobre. Na temat Undertakera i Ciela milczę, bo zbyt ciężko o tym mówić, by nie powiedzieć zbyt wiele. A co do Seby, tak, to rzeczywiście smutne, ale to Sebastian. Jakoś to z nim będzie może.
    I taag, Rzeczywistość to jednostka czasu xD. Znaczy, no powiedzmy, chociaż też nie do końca, ale o tym też będzie jeszcze sporo, więc milczę xD.
    No i ta postawa Sebastiana. On wie, że piekło to jego dom i czuje się tu dobrze. Większość życia spędził właśnie tutaj, wobec czego czas spędzony na ziemi, w porównaniu do tego w piekle, to ledwie taka drzemka. Co nie zmienia faktu, że on się czuje rozerwany, bo chociaż w piekle jest pozornie szczęśliwy, a w ludzkim świecie jest mu źle, to jednak własnie wśród ludzi jest ta, która jest jego prawdziwym źródłem szczęścia. Dla niego byłoby najlepiej, jakby Lizz mieszkała w piekle, a cała ta wojna to był jeden wielki pic na wodę i najlepiej to olać. Ale to nie jest opko z serii "spełniamy marzenia demona". Wybacz, Sebuś słonko, nie ma szans xD.

    OdpowiedzUsuń

.