I tym sposobem docieramy do kolejnego rozdziału. One się mnożą w takim zastraszającym tempie, a ja się dziwie, że wciąż nadążam z pisaniem. Niesamowite, biorąc pod uwagę, jaka jestem leniwa. No cóż, ale ja nie o tym. Nie będę się zbytnio rozpisywać. Po prostu przeczytajcie rozdział i wybaczcie mi niedociągnięcia, ale to, co w nim zawarłam, nie jest, nie było i raczej nigdy nie będzie moją mocną stroną, chociaż dzięki pewnej osóbce pisało mi się tym razem zdecydowanie lepiej, niż poprzednim. Praktyka czyni mistrza, ale ja nawet nie chcę tego poziomu osiągać. Nie na tej płaszczyźnie.
Okay, przestraszyłam Was wystarczająco xD.
A teraz miłego :*
PS Komentujcie, bo jestem ciekawa, jak bardzo źle mi poszło <3.
==========================
Kiedy
udali się do sali tronowej, ponownie powitano ich tłuczonym szkłem i
entuzjastycznymi okrzykami. Na znak Enepsignos służący przesunęli stoły
pomiędzy siedzenia, a młoda para usiadła na szczycie jednego z nich, na jednym
siedzeniu. Sebastian trzymał żonę na kolanach i co chwilę całował jej odkrytą
szyję, nie szczędząc sobie smakowania w jej krwi. Miał co świętować. Tutaj,
wśród życzliwych mu istot, czuł się naprawdę zadowolony z tego, co zrobił. Rany
na jego piersi i dłoni powoli przestawały dokuczać, a jedzenie, które
sukcesywnie przynosili na stoły służący, zachęcały go do oddania się prawdziwie
piekielnej rozpuście.
Wraz
z żoną sączył krew z czarnych jak noc kieliszków, co chwilę przegryzając
najznamienitszymi z piekielnych dań. Na tę okazję Enepsignos ściągnęła
najlepszych kucharzy, którzy potrafili stworzyć z dusz prawdziwe dzieła sztuki.
Finezyjne, barwione kompozycje niemal krzyczały, by ich spróbować i nikt nie śmiał
się przed ty powstrzymywać. Przez kolejne dwie godziny przestronne
pomieszczenie zmieniło się w ogromny bankiet, niezapomnianą dla wszystkich na
zamku zabawę, której przebieg na bieżąco analizował siedzący z dala od innych
Anasi.
Nawet
Azazel i banda jego podwładnych odpuścili złośliwości wobec nowej królowej.
Siedzieli po przeciwnej od młodej pary stronie stołu i oddawali się
przyjemności płynącej z rozsiewania złośliwych plotek na temat każdego, kto
krzywo na nich spojrzał. Jednak tym razem Enepsignos obserwowała ich z
wyższością, wiedząc, że gdy tylko rudy demon przestanie być potrzebny jej
mężowi, wtrąci go do lochu, a potem publicznie wymierzy mu najbardziej
upokarzającą z możliwych kar, jakie zdoła wymyślić jej sadystyczna wyobraźnia. Nie
denerwował jej swoim zachowaniem, nie miała ochoty zniknąć z jego pola
widzenia. Właściwie zorientowała się, że to on próbował uniknąć kontaktu
wzrokowego z nią. Tak, jakby doskonale wiedział, co go czekało. Nigdy nie
sądziła, ze kiedykolwiek zobaczy tę jego prawdziwą, tchórzliwą naturę niedowartościowanego gnojka, którą
ukrywał, wyżywając się na wszystkich wokół. To właśnie ci najsłabsi zwykle
krzyczeli najgłośniej, wydawało im się, że w ten sposób się obronią, jednak
Azazela królowa przejrzała na wylot już dawno temu, a teraz w pełni świadomie
mogła wykorzystać zdobytą wiedzę.
Uczta
trwała, służący donosili dusze i krew, a w końcu również i specjalny napar z
egzotycznych roślin, które można było znaleźć jedynie w okolicach oblodzonych
szczytów nieopodal piekielnej biblioteki. Czerwone liście w kontakcie z
temperaturą zaczynały przypominać zgniłe mięso i nie nadawały się do spożycia,
dlatego miksturę przygotowywano na otwartej przestrzeni w naturalnym środowisku
unikalnej roślinności, z której ją produkowano. Wywar transportowano na zamek w
solidnych, onyksowych skrzyniach wypełnionych lodem i podawano w lodowych
kieliszkach, w kontakcie z którymi ciecz zaczynała dymić i unosić w powietrze
słodką narkotyczną woń. Same właściwości psychoaktywne rośliny posiadały niezwykłą
moc i czasem serwowano je na zamku, w szczególnych wypadkach, jakim
niewątpliwie była koronacja i ślub nowego władcy. Kiedy służący rozstawili
kieliszki na stołach, w sali tronowej podniosła się wrzawa. Wszyscy zebrani
niezwykle cieszyli się z pierwszej od mileniów okazji, by uraczyć się niezwykłą
substancją.
Sebastian
chwycił lodowe naczynie w dłoń i wraz z żoną podniósł się z siedzenia, by
wznieść toast, za przyszłość królestwa. Nie był on ani zbyt długi, ani tym
bardziej zbyt elokwentny. Wprawdzie Kruk posiadał niezwykłe zdolności
oratorskie i zaliczał się do grona szanowanych w piekle krasomówców, jednak
widział, że jego poddani nie byli w stanie skupiać się na słowach, kiedy w
drżących dłoniach trzymali coś, czego w tej chwili pragnęli na równi, a może
nawet bardziej, niż najznakomitszej duszy. Ograniczył się więc do krótkiego „za
przyszłość piekła i zdrowie mojej pięknej żony”, po czym przechylił kieliszek,
zatrzymując na chwilę w ustach piekącą, słodką ciecz, która wraz z pierwszym
kontaktem z jego ciałem, zaczęła przyjemnie mącić mu w głowie.
Po
wystąpieniu nowego króla wzniesiono jeszcze kilka toastów. Poczynając od
kilkorga doradców, na demonach, których imion Michaelis nawet nie znał,
kończąc. Każdy kolejny gość jedynie parafrazował słowa swojego poprzednika,
używając zwyczaju wygłaszania krótkiej mowy na cześć młodej pary królewskiej
jako pretekstu, by wlać w siebie jak największaąilość narkotycznej substancji. Enepsignos
uśmiechała się i dziękowała za każde kolejne życzenia, ale pominęła kilka
kolejek, podobnie zresztą jak jej mąż, chociaż ograniczał się w znacznie
mniejszym stopniu i właściwie tylko z przyzwoitości. Zaczepił nawet jednego ze
służących, każąc dostarczyć pełną butelkę narkotyku do jego sypialni. Działanie
wywaru pomagało mu do reszty oderwać się od problemów. Zapomnieć o świecie
ludzi, o rannej Elizabeth, o zbliżającej się śmierci… Potrzebował tego. Tej całkowitej
beztroski i szaleństwa; a nie sądził, by kiedykolwiek jeszcze miał szansę
skorzystać z okazji. Żadna chwila nie była tak odpowiednia, jak jego własne,
piekielne wesele.
Toasty
dobiegły końca, kiedy pierwsi podwładni zaczęli awanturować się, wszczynając
bójkę na krzesła. Choć lwia część gości siedziała na swoich miejscach,
zajadając się kunsztownie przyrządzonymi duszami, nie warto było ryzykować
zamieszek, które zepsułyby tak wiekopomną chwilę, dlatego Michaelis kazał
zaprzestać dostawiania na stoły kolejnych zalanych wywarem z czerwonej rośliny
kieliszków. Przyciągnął do siebie żonę – która siedząc na jego kolanach,
wychylała się do rozłożonego na krześle po prawicy jej męża Lewiatana,
rozprawiając z nim na temat przebudowy wschodniego skrzydła zamku – i
żarłocznie wpił się w jej usta, bez skrępowania wsuwając dłoń pod jej suknię.
—
Chodźmy do sypialni. Wieczór dopiero się zaczyna — powiedział, lubieżnie
oblizując usta i mruknął przeciągle, kiedy żona w podzięce ścisnęła jego
przyrodzenie. — Uznam to za zgodę — dodał i podniósł się, biorąc Enepsi na
ręce.
Rozłożył skrzydła i wzbił się
ponad zebranych, niepewnym lotem opuszczając salę tronową i zatrzymując się na
korytarzu ozdobionym kolorowym kwieciem symbolizującym splecenie ich losów.
Stamtąd doszedł już na piechotę, nie chcąc w locie przypadkowo zahaczyć
skrzydłem o jeden z wielu ekstrawaganckich żyrandoli zdobiących sklepienie
zamku. Dotarł do drzwi, otworzył je i przeniósł żonę przez próg, śmiejąc się,
że właśnie zachował się zgodnie z tradycją części ludzkich kultur.
Kruk
zaniósł swoją żonę do sypialni i rzucił ją na łóżko, a potem usiadł okrakiem na
udach kobiety i niecierpliwie zaczął zdzierać z niej ubranie. Enepsignos nie
protestowała. Uśmiechała się, patrząc głęboko w jego błyszczące szkarłatem
oczy, chłonąc pożądliwy wyraz jego twarzy. Chciała dobrze zapamiętać ten dzień
i ich pierwszy stosunek w nowym związku. Pragnęła z impetem wejść w pożycie
małżeńskie, dając mężowi niezapomniane przeżycia, by nigdy więcej nie kusiło
go, by zasmakować innej. A nawet gdyby do tego doszło, bo przecież nie mogła
się oszukiwać – wierność nie była najmocniejszą stroną demonów – miał czuć
niedosyt i w ostateczności zawsze wracać do tej, która dała mu najbardziej
ekscytujące doznania. Taki był jej obowiązek jako żony, taki wyznaczyła sobie
cel: być oddaną, wierną, godną zaufania i niezastąpioną. Od Sebastiana zaś
wymagała jedynie tego, by przy niej był i żeby ten piękny sen nigdy się nie
skończył.
Podczas
gdy Michaelis zdzierał z ukochanej suknię, ona pazurami porozdzierała na
strzępy jego spodnie, tak, że przy pierwszym gwałtownym ruchu demona skrawki
materiału zsunęły się po jego umięśnionych nogach, gładko opadając na pościel.
—
Poczekaj — poprosiła, kiedy pochylił się nad nią i zanurzył kły w smukłej,
błękitnej szyi.
Wplotła dłoń w jego włosy i przez
chwilę poddała się przyjemnemu uczuciu, jakie dawało jej wysysanie krwi, lecz w
końcu odepchnęła męża od siebie, powalając na plecy i korzystając ze swoich
niezwykłych zdolności, skrępowała jego ręce wodnymi kajdanami.
—
Sprawię, że nigdy nie zapomnisz o tej nocy — mruknęła ponętnie, ocierając się
piersią o jego policzek, a następnie zniknęła za drzwiami sypialni, by po
chwili wrócić, trzymając w dłoni lodową butelkę z narkotykiem. — Bądź grzecznym
chłopcem — zaśmiała się, wylewając odrobinę wywaru wprost do rozchylonych ust
męża, a kiedy ten oblizał się łapczywie, uwolniła go i sama upiła odrobinę
dymiącej cieczy.
Sebastian
wyciągnął naczynie z jej rąk i odstawił je na etażerkę. Nie chciał czekać, jego
umysł i ciało owładnęło niewyobrażalne, wzmagane substancjami psychoaktywnymi,
pożądanie. Nie zamierzał mu się sprzeciwiać, pragnął całkowicie się poddać i
nie myśleć o żadnych konsekwencjach. Przyparł kobietę do łóżka, krępując jej
dłonie nad głową w żelaznym uścisku. Ponownie usiadł na niej okrakiem i uderzył
penisem w jej podbrzusze, lubieżnie śmiejąc się pod nosem. Potem upił kolejną
porcję narkotycznego napoju i odrobinę wylał na ciało żony, by zlizywać go z
powierzchni jej skóry. Bawił się z nią tak przez kilka minut, przy okazji
dłonią subtelnie pieszcząc jej łechtaczkę, lecz kiedy na ciele Enepsignos nie
została już ani kropla narkotyku, klęknął pomiędzy jej nogami i rozłożył je
brutalnie, wbijając pazury w wewnętrzną część jej ud. Chwycił żonę za biodra i
uniósł ją w górę, gwałtownie nadziewając kobietę na swojego penisa i
rozpoczynając penetrację. Był tak odurzony, że zupełnie porzucił całą
kulturalną otoczkę, która towarzyszyła mu na co dzień. Myślał tylko o tym, by
zaspokoić swoje żądze i z każdym kolejnym pchnięciem stękał coraz głośniej,
czując jak przez jego ciało przechodzą spazmatyczne, przyjemne dreszcze.
Doszedł
kilka minut później, lecz nie zamierzał na tym poprzestać. Zdyszana Enepsi
oplotła dłońmi kark demona i przyciągnęła go do siebie, zachłannie wpijając się
w jego usta. Podobała jej się pasja, jaką Michaelis wkładał w stosunek. Była
gotowa na wszystko, byle tylko zaspokoić jego pragnienia. Doskonale wiedziała,
jak bardzo mu tego brakowało. Tyle czasu spędził w ludzkim świecie, z dala od
przywilejów życia na królewskim dworze. W jego ruchach nie trudno było
dostrzec, że na przestrzeni ostatniego stulecia błękitna demonica była jedyną,
która dała mu spełnienie. Przy ludzkich kobietach nie mógł sobie na to
pozwolić. Gdyby zapragnął spełnić z nimi swoje fantazje, prawdopodobnie zabiłby
je, zanim jeszcze osiągnąłby orgazm. Z nią było jednak inaczej. Każdy jego
gwałtowny ruch, każda rana na jej skórze, zęby zanurzające się w delikatnym,
acz wytrzymałym, ciele demonicy i siła, z jaką oddawał się przyjemności,
jedynie pobudzała królową, dając jej przyjemność nie mniejszą od tej, która
towarzyszyła Krukowi. Leczy gdyby to od Enepsignos zależało, jak potoczy się
dzisiejszy wieczór, wolałaby subtelnie go uwieść. Powoli wzbudzać w nim
pożądanie, nie pozwalając na to, by wykonał najdrobniejszy ruch. Chciałaby
doprowadzić go do szaleństwa samymi subtelnymi muśnięciami jego skóry, by
pozwolić mu na rozkosz dopiero w chwili, kiedy zacząłby o to błagać.
Kobieta
przewróciła Sebastiana na plecy i ponownie skorzystała z wodnych kajdanek, by
tym razem przypiąć go do wezgłowia łóżka. To była również i jej pamiętna noc,
bez względu na to, jak bardzo chciała zaspokoić jego najskrytsze pragnienia,
myślenie o tym, co mogłaby zrobić, sprawiło, że nie była w stanie tak po prostu
poddać się jego woli. Jej uwodzicielska natura wzięła górę. Usiadła na brzuchu
męża i przez chwilę ocierała się o niego, wydając z siebie krótkie jęki, by po
chwili unieść się tak, by go nie dotykać i zacząć pieścić swoje piersi.
Odchyliła głowę do tyłu i westchnęła przeciągle, kiedy pobudzony demon próbował
unieść się, łaknąć kontaktu z jej skórą. Długo kazała mu czekać, nim ponownie
połączyła ich usta w namiętnym, krwawym pocałunku. Na jego oczach zmysłowo
oblizała swoje palce i powiodła nimi od ust, wprost pomiędzy swoje nogi, by
stymulować się tuż nad jego przyrodzeniem, w dalszym ciągu uważając, by go nie
dotknąć. W oczach męża widziała wzbierającą irytację, której towarzyszyło równie
silne pożądanie.
Sebastian
oddychał coraz szybciej, próbując wyszarpnąć się z więzów. Narkotyki otumaniły
go na tyle, że zupełnie zapomniał o tym, jak silnie były więzy jego kochanki.
Nie było siły, która mogła je rozerwać, jeśli kobieta poświęcała większość
uwagi podtrzymaniu wodnego zaklęcia. Demon nie mógł jednak pozostać bezczynny,
czując jak jego penis ponownie twardnieje na widok pieszczącej się żony. Chciał
ją dotknąć, zająć miejsce jej dłoni i wylizać ją dokładnie, póki nie będzie
wrzeszczała z rozkoszy. Niestety nie był w stanie, pozostało mu tylko
wyobrażanie sobie jej dotyku na swojej skórze. Kiedy patrzył w oczy żony,
dostrzegał w nich radość i satysfakcję, a jego serce napełniała ulga i duma, że
był w stanie uszczęśliwić chociaż jedną z ważnych dla niego kobiet. Niczego nie
pragnął tak, jak szczęścia Elizabeth, jeśli jednak nie mogąc dać go jej,
przynajmniej na razie, postanowił skupić się na tej, która była teraz obok
niego. Nie przejmował się tym, jak niemoralnie brzmiały jego myśli. Był w końcu
demonem, nie mógł wiecznie myśleć ludzkimi kategoriami.
Widząc
zniecierpliwione drganie ciała ukochanego, Enepsi postanowiła ulżyć jego
cierpieniom. Przesunęła się niżej i pochyliła głowę nad przyrodzeniem demona,
przyglądając mu się z bliska. Michaelis jęknął, czując na swoim członku
rozgrzany oddech kobiety i wypchnął biodra, wreszcie dotykając skóry kochanki,
co sprawiło, że z jego ust wydarł się kolejny odgłos przyjemności.
Usatysfakcjonowana Enepsignos chwyciła jego męskość w dłoń i delikatnie zaczęła
pieścić jej główkę językiem, ponownie każąc demonowi czekać, nim pieszczoty
powoli przybierały na intensywności. Kiedy jęki Sebastiana stały się równie
miarowe co jego oddech, bez ostrzeżenia wyjęła penisa z ust i wskoczyła na
męża, siadając na jego twarzy, by czerpać z kolejnych pieszczot taką samą
przyjemność jak on. Potem znów objęła wargami męskość Michaelisa i zanurzyła ją
w ustach aż po samą podstawę, walcząc z odruchem wymiotnym, by zaspokoić jego
pragnienia.
Przez
kilka kolejnych godzin młoda para kochała się namiętnie, dając upust swojej
żądzy i wyobraźni. Wraz z potem, z ich ciał ulatniał się również narkotyk,
przez co padając zmęczeni na łóżku po kilku godzinach seksualnych uniesień,
byli już zupełnie trzeźwi. Eni wtuliła się w pierś męża i ostrym szponem
rysowała na niej znaki, które zapamiętała ze wzoru na swojej sukni. Nie
znała xerfickiego i nie miała pojęcia,
co właściwie znaczyły kolejne, kreślone przez nią symbole, ale kilka z nich
zwyczajnie jej się podobało. Nie musiała wiedzieć, że jeden był zwykłą
partykułą a pozostałe zupełnie wyrwanymi z kontekstu słowami: ziemią, władzą,
podróżą i kamieniarstwem; to nie miało dla niej żadnego znaczenia.
Podczas
gdy kobieta napawała się bliskością męża, on spoglądał w sufit, zastanawiając
się nad wszystkim tym, co się wydarzyło. Z jednej strony był szczęśliwy, ale z
drugiej towarzyszące mu dotąd poczucie oczyszczenia zniknęło, a umysł demona na
nowo zaczęły wypełniać myśli dotyczące ludzkiego świata. Przez chwilę czuł do
siebie niemal obrzydzenie na myśl o tym, jak bez żadnego wahania był w stanie
zrobić to wszystko, nie myśląc o tym, jak bardzo zraniłby uczucia Elizabeth,
gdyby się o tym dowiedziała. Teraz, kiedy wróciły mu zmysłu, zaczął poważnie
zastanawiać się nad tym, czy nie powinien jak najszybciej wyznać jej prawdy.
Nie miał nadziei na to, że hrabianka przejdzie nad tymi rewelacjami do porządku
dziennego, ale łączące ich uczucie wymuszało na nim szczerość, nawet jeśli
wcale nie kłamał, nie odpowiadając na pytanie, które przecież nigdy nie zostało
zadane. Nie chciał jednak całkowicie psuć sobie ostatnich chwil u boku żony,
więc potrzasnął głową i rozejrzał się po pokoju, zaskoczony uświadamiając
sobie, że zamiast ściany, jego oczom ukazało się przejście pomiędzy sypialnią i
pomieszczeniem, które wcześniej nie należało do części jego apartamentu. Po
chwili oględzin zorientował się, że to, co jego otumaniony narkotykami umysł
uznał za jego sypialnię, w rzeczywistości było sypialnią Enepsignos, jedynie
zaaranżowaną na wzór jego własnej, a pomieszczenie po drugiej stronie w
rzeczywistości okazało się jego gabinetem. Zwiódł go podobny układ pomieszczeń
i wystrój, który do złudzenia imitował prywatną komnatę świeżo upieczonego
króla.
—
Eni, co to jest? — zapytał, wskazując dłonią przesłonięte czarnym,
półprzezroczystym materiałem łukowate przejście pomiędzy pomieszczeniami.
Łuk oczywiście zrobiony był ze
szlifowanego onyksu, jednak, by przełamać monotonię piekielnego stylu,
inkrustowano go błękitnymi topazami i magmowymi drawitami. Lewiatan postarał
się, by przejście było tak piękne, żeby Sebastian nie mógł powiedzieć o nim
złego słowa. Nawet jeśli zmiana, której bez jego wiedzy dokonała Eni, nie do
końca mu się podobała, musiał przyznać, że efekt końcowy wyglądał naprawdę
zadowalająco. Tylko dlaczego zrobiła to bez żadnego porozumienia z nim?
—
No symbol — odparła krótko, głosem przesyconym dumą. — Pomyślałam, że skoro
połączymy nasze losy, to możemy również połączyć nasze mieszkania. W końcu i
tak były obok siebie. Zburzyłam ścianę, a Lewiatan…
—
Widzę, że Lewiatan. Powiem więcej, zrobił to osobiście. Naprawdę musiało ci na
tym zależeć — przerwał jej Kruk, jeszcze raz przyglądając się kunsztownemu
dziełu uzdolnionego demona.
Kto by
pomyślał, że istota tak szkaradna mogła być zdolna do stworzenia czegoś równie
pięknego? Nikt nie znał się na swojej pracy tak dobrze, jak on, dlatego
wszelkie istotne przebudowy zlecano właśnie Lewiatanowi, nie chcąc ryzykować
błędu ze strony pospolitych rzemieślników. Sam doradca, choć z natury burzliwy,
w swej pracy odnajdywał spokój i równowagę wewnętrzną, której ze względu na
porywczy temperament, zazwyczaj mu brakło. Skomplikowane konstrukcje, piękne
wzory, idealnie dopasowane kolory i kształty tak harmonijnie dopasowane, że w
całym piekle nie sposób było nie rozpoznać od razu, które konstrukcje wyszły
spod jego ręki. Nie ograniczał się tylko do ścian, potrafił wznosić całe domy,
tworzyć meble, a nawet rzeźbić w najróżniejszych tworzywach. Jego artystyczna
dusza, tak niezwykle przecząca powierzchowności mężczyzny, nie raz była tematem
rozmów na dworze. Czasami urządzano nawet wystawy jego dzieł, a mniej ważni
mieszkańcy zamku sporadycznie staczali walki o miejsce w kalendarzu Lewiatana,
gdy ten ogłaszał, że ma wolny termin, który zechce dla nich poświęcić.
—
Prawda? Jestem naprawdę zadowolona. A to wszystko dla ciebie, żebyś nie musiał sam
się tym zajmować. Wiem, że musisz zaraz wracać do świata ludzi — wyjaśniła, z
każdym kolejnym słowem okazując coraz większa dozę rezygnacji. — Chciałabym,
żeby to wreszcie dobiegło końca. Żebyśmy mogli spędzić razem czas, zanim…
—
Wiem, Eni, wiem… — westchnął tylko Sebastian, nie mając pojęcia, co innego
mógłby powiedzieć.
Najchętniej wyznałby kobiecie
prawdę, ale dalej musiał łamać swoją zasadę szczerości, wmawiając sobie, że
robi to w dobrym interesie królestwa, choć z każdym kolejnym razem coraz
bardziej w to wątpił.
—
Która jest u nich godzina? — zapytał, próbując dojrzeć tarczę stojącego na
etażerce zegarka.
Enepsignos uniosła się lekko i
odchyliła głowę, by zerknąć na wskazówki.
—
Dochodzi dziesiąta. Już czas? — mruknęła smutno i pocałowała demona, zanim
zdążył udzielić odpowiedzi.
Już przeczytałam ten rozdział i jak zwykle świetny tylko szkoda mi Lizzy jak by się dowiedziała co Sebastian robi za jej plecami to by się załamała ale twoje opowiadanie jest naprawdę świetne już na facebooku ci pisałam o tym jak szybko przeczytałam wszystkie tomy i teraz mogę ci powiedzieć że mam nadzieje że to opowiadanie nie szybko się skończy bo takie ciekawe i dzięki tobie znowu piszę opowiadania o kuroshitsuji :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie byłoby jej źle, ale to Lizz, tu nigdy nic nie wiadomo :P.
UsuńOpowiadanie ma mieć pięć tomów. Teraz jesteśmy w 1/3 tomu czwartego, więc jeszcze ponad półtora przed nami. Tylko muszę to jeszcze napisać xD.
Cieszę się, że zaczęłaś pisać. Pisanie jest dobre. Twórcze wyżywanie się jest dobre <3.
Ja już dawno pisałam po prostu nie miałam takich pomysłów jak teraz wymyśliłam tyle tego że może też będę musiała dzielić na tomy na razie napisałam 6 rozdziałów ale nie są tak długie jak twoje ale też napewno nie są nudne jak chcesz możesz do mnie zajrzeć na moje blogi bo mam też jeden z rysunkami ale ja cię nie zmuszam ale byłoby mi miło gdyby osoba dzięki której mam znowu wene twórczą zajrzała tam.więc zapraszam :)
UsuńJasne, że odwiedzę. Tylko daj mi linka :P.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń" Nawet Azazel i banda jego podwładnych, odpuścili złośliwości wobec nowej królowej." A po co tu jest przecinek?
OdpowiedzUsuń"tchórzliwą naturę " - dwie spacje.
Ojej, to tutaj była biblioteka i te roślinki <3 Już zapomniałam całkiem XDDD Ej, ja je darzę sentymentem, Moja Ja je kocha XD
"chłoncć pożądliwy wyraz jego twarzy" - ja chłonę te piękno skomasowanych liter.
" Przez kilka kolejnych godzin młoda para kochała się namiętnie" -NAMI WYSIADŁA, ahahahahhahahahhahahahhahahhah XD Piękne to było, najpiękniejsze z całego opisu, z którym dzielnie walczyłaś, jak Spartanie pod Termopilami.
I zastanawiam się nad zdrowiem psychicznym tej osóbki, o której wspominałaś we wstępie. Chociaż Freud stwierdziłby, że to sprawa gustu.
Żal mi Enepsigos strasznie. A Sebastian Żelazna Męska Logika: skoro odhaczyłem kochanie się ze swoją żona, mogę teraz przeżywać, jak bardzo nielojalny byłem wobec Elizabeth. Piękne XDDDDDDD
I tylko mam jedno, malusieńkie ale: Czy Lizzy nie była kobiecym ludzkim wyjątkiem? Wydawało mi się, że zdołała zaspokoić demona, a ten rozdział temu przeczy.
Jest, bot o miało być wtrącenie, ale zrezygnowałam i zapomniałam usunąć xD. I oesu, podwójna spacja, co za obciach TT_TT.
OdpowiedzUsuńWiem, że Twoja ja je lowcia, dlatego proponuję jej kolejną wycieczkę do piekła, tym razem bez czyszczenia pamięci w pakiecie :*.
No wiem, jezu. Bo ja już miałam dość pisania o tym i mi zbrzydło, więc no... No olałam to, no. To nie pornoopko, jak ktoś chce czytać seksy, to specjalnie po to wypociłam kiedyś gejozę SebaxGrell xDDDDD.
Myślę, że tej osóbce nic nie grozi, Freud miał rację. Popieram go, chociaż wolałabym o nim zbytnio nie rozmawiać, za dużo seksów, a wolałabym, że Kicia się nie zainteresowała i tu nie wpadła czerpać inspirację :P.
No Sebuś tutaj typowy facet, starałam się być menszczyznem, aj dont noł if aj was rajt bat łatewer.
I tag, Lizzy byłą ludzkim wyjątkiem, ale Enepsignos o tym nie wie. Nie dopuszcza do siebie czegoś takiego, no i interpretuje zachowanie Sebastiana, zresztą nie po raz pierwszy, w nieco inny sposób - ten straszny moment, gdy człowiek uświadamia sobie, że przez połowę życia tak ma i mija się z prawdą, przekonany, że jednak do niej dotarł </3. I właściwie tutaj o to chodziło, żeby trochę tak delikatnie przemycić to, jak ona jest w niego wpatrzona i żeby czytelnikowi, chociażby podświadomie, było jej po przeczytaniu tego nieco żal. No i się udało. Jestę geniuszę zua.
Haha, czytam wstęp i już wielkie "ooo nieeeee..." Już my dobrze wiemy, czego Nami nie lubi. Ja się chyba nie wypowiem, bo bezbożnica-małolata... Ekhem...
OdpowiedzUsuńNo wiesz Ty co? Gadam w prawie każdym komentarzu, że mi żal Enepsi, a Ty nadal tylko chcesz współczucie wzbudzić. SEEE-BAA-STIIAAAN! Debilu, no kurde. Już mu kurde odpuśćmy te jego "chcę dobrze dla obu", ale fakt jak on się beznadziejnie tłumaczy sam przed sobą... A potem stwierdza, że nie. Ale bo on nie wie, chce zapomnieć (biedaczysko nie udźwignie ciężaru), bo już mu wszystko jedno, ale nie. Już mam dość tego Seby. Bo już gdyby był zły demon, to okej. Ale teraz to on rozsypany i niekonkretny jest, że szkoda patrzeć. Szkoda ryja strzępić.
Soraski, przez ten rozdział przemknęłam, patrząc na jedno oko, bardziej niż podczas rytuałów. Nie te progi XDDDDD
Wyhaczyłam jeszcze kilka literówek, których Andatejka nie wypisała. No ale tylko literówki, pewnie więcej średnio przypada na jeden mój komentarz.
Bal demonów supi, w sumie zaczęłam czytać z "o nie", to z taką myślą skończyłam. Skupienie jak na lekcji EDB. Ale trunek się leje, bitwa na krzesła zaliczona, więc bal zatwierdzony. Tylko Sebi po prostu uciekł sobie. A co tam, mnie tam debile nie obchodzą, to ja uznaję kiedy koniec i nie muszę tego oświadczać, bo demony to wyższa" rasa, one się domyślą. Jeszcze przerwał konwersację Eni z Lewiatanem. Biznesik się kręci, a ten ją łapie i fruuu~ (ten rozwalony na krześle Lewiatan ma fajne widoki. Ciekawe czy Anasi mu nie zazdrości. Z tak bliska obserwować urokliwą konwersację młodej pary - przerywanie drugiemu rozmowy i wpijanie się mu w usta; łapanie za kroczę jako odpowiedź twierdząca (Lewiatan mimo mruknięć trwa niewzruszenie xD) - to podstawowe interakcje, które towarzyszą kulturalnej rozmowie przy stole. Pewnie od wieków spisane są szczegółowo w kronikach.
Zaczyna mi odwalać, mimo, że ten komentarz nie jest specjalnie długi. Okejo, kończę (czy umieściłam powyżej choć jedną konkretną rzecz?). Trzymaj się, miłego pisania <3
Twój hejt na Sebe <3. Ale zpokojnie, to nie będzie trwało wiecznie. Usiadłam z nim ostatnio i poważnie przedyskutowaliśmy pewne sprawy, także zmiany nastąpią. Ale on musi sie zupełnie rozpaßć, żeby móc się pozbierać, taki system, niestety.
UsuńW ogóle Twoja oerspetyka rzuca takie nowe światło na ten rozdział, że ómarłam ze śmiechu xDDDD. A Anasi nie zazdrości nikomu, poza sobie z przyszłości, który już wrócił z imprezy i może w spokoju pisać kronikę xD.
Wreszcie udało mi się nadrobić zaległości na Twoim blogu. Jakoś tak ostatnio nie miałam czasu czytać, a nawet jeśli już czytałam to nie miałam nawet chwili, aby stworzyć jakiś w miarę konstruktywny komentarz T^T
OdpowiedzUsuńNo ale nareszcie mogę to zrobić ~!
Strasznie podobał mi się ten rozdział, to chyba jeden z moich ulubionych ze względu na moją cholerną duszę degenerata. Scena seksu była naprawdę świetna, w sumie to chyba pierwszy raz, kiedy udało mi się przeboleć (i to z przyjemnością!) przez heteroseksualne zberezieństwa :D (umysł yaoistki, co zrobić).
Niektórzy tak narzekają na tą miłosną rozbieżność Sebastiana, ale mi osobiście się to podoba XDD Ale z drugiej strony żal mi Enepsi, jakoś tak ją polubiłam i strasznie mi jej szkoda w niektórych momentach :c
Błędów żadnych nie znalazłam, nie wiem czy to kwestia tego, że ich tam po prostu nie ma czy może to ja jestem ślepa. Stawiam raczej na to pierwsze, ewentualnie nadszedł czas na zmianę okularów :")
W każdym bądź razie rozdział był świetny, zresztą jak każdy poprzedni i z niecierpliwością będę czekać na następny ~
Wybacz, że nie wysiliłam się na jakiś dłuższy i bardziej składny komentarz, ale czas mnie goni i do nauki trzeba się brać. I dodatkowo moje własne teksty oczekują na jakąś kontynuację, przydałoby się w końcu ruszyć swój leniwy tyłek, zamiast błądzić po internecie w poszukiwaniu inspiracji :")
No nic, pozdrawiam i weny życzę <3
Cieszę się, że podobał Ci się rozdział. No i wreszcie ktoś, komu nie przeszkadza wewnètrzna rozterka Sebastiana xD.
UsuńScena seksu według mnie jest taka sobie. Pisało mi się wprawdzie dużo łatwiej, ale w połowie mi zbrzydło i to tam czuć. Ale co poradzę, nie kręcą mnie seksy. Piszę je, bo fabuła tego wymaga. Jednak to dobrze, że wyszło na tyle sensownie, że Cię nie raziło. Znaczy jakiś progres od poprzedniego razu jest.
Jeśli lubisz yaoi, to poszeraj na blogu, trafisz na yaoi one shota SebaxGrell.
No i to chyba tyle. Dzięki za komentarz i do zobaczenia w sobotnim rozdziale :).