No dobra, zacznijmy od tego, że dzisiejsza notka jest krótka, ale jest to zabieg zamierzony. W tym miejscu od początku miała się skończyć, więc jeśli komuś się to nie podoba, to przepraszam. :P
Wiem, że jest mało Sebusia, też z tego powodu ubolewam, ale zapewniam, że niedługo (nie wiem dokładnie za ile notek, ale na pewno do grudnia się wyrobimy xD) będzie go dużo. Wynagrodzę Wam tę część historii, tylko w końcu muszę pisać dalej, bo zostało mi 20 stron w zapasie. TYLKO 20 stron.
Sprawa nr 2:
Opening i ending. Nie mam pomysłu na piosenki, w sensie, na żadne konkretne. Sądzę, że opening powinien być raczej mroczny, bo chciałabym, żeby drugi sezon zaczynał się od tomu 3 i trwał do tomu 4, który planuję napisać. Tak więc opening powinien być mroczny. Winien opowiadać o ciemności w sercu, stracie, zdradzie i innych takich. Sam opening powinien być utrzymany w mrocznej kolorystyce. Widzę to mniej więcej tak, że jest taki efekt (którego nazwy nie znam), że całość jest ciemna i widok jest jakby tylko ze światła padającego z latarki. I pokazuje takie urywane sceny jak to Seba odchodzi, jak Lizz z tego powodu cierpi. Może scena z rozdziału, w którym Elizabeth zraniła się po raz kolejny w łazience. Ogólnie powinien wzbudzać takie poczucie beznadziei i ogarniającego serce mroku, by dobrze wprawiać oglądających w stan psychiczny bohaterki. Jednocześnie widzę także jakieś subtelne, nie do końca jasne przebłyski z piekła. Gdzieś w tle błysk oczu Enepsignos, sprawiający, że widać zarys konturu jej ciała, ale nie do końca pokazujący ją. Jakaś ręka Beliala - takie raczej sugestywne rzeczy, żeby wskazać i dać do myślenia, ale nie spoilerować, jak to niektóre openingi mają w zwyczaju.
Co do endingu:
Widzę tutaj zupełnie inny klimat. Jakaś melancholijna piosenka, kreowana na kołysankę. Może być na pianinie, albo imitująca pozytywkę. Jakaś piosenka o wspomnieniach, o dawnych czasach, o tym, co przeminęło, może o tęsknocie. Obraz - kolorowa sepia. Znaczy, ten efekt też się jakoś nazywa, ale nie znam się na tym zupełnie i, szczerze mówiąc, strasznie nie chce mi się teraz googlować, więc no... XXI wiek, świat filtrów do selfie, na pewno wiecie, o co mi chodzi.
Sama treść miałaby pokazywać te wszystkie sceny z przeszłości Lizz i Seby. Te, które są zawarte w retrospekcjach. Kiedy ona jako mała dziewczynka go przytula, albo to, co było niedawno o burzy. Tego typu rzeczy, żeby wzmocnić uczucie tęsknoty i wczuć się w sytuację bohaterki, ale od innej strony. Nie tej, która nienawidzi Sebastiana, ale tej, która go kocha i cierpi z tej miłości, wciąż pamiętając to wszystko, co między nimi zaszło przez te lata. Pokazać, z czego wynika ta nienawiść. Uwydatnić poczucie zdrady i samotności, jakie ją pochłonęło, kiedy odszedł. Widzę to zrobione tak, że po obejrzeniu openingu, pierwszego odcinka i endingu widz trzęsie się, płacze i ogarnia go takie okropnie smutne uczucie i dokładnie wie, jak ona się czuje. To by pomogło zrozumieć dokładnie jej emocje, które staram się przekazać, a które chyba nie do końca do wszystkich trafiają, zapewne z winy moich niewystarczająco dobrych zdolności pisarskich nad którymi ciągle pracuję :D).
Wiem, jestem emocjonalną sadystką, ale jako, że ten tom jest ogólnie mroczny i przeszyty cierpieniem, przynajmniej jak dotąd, to chcę, by zarówno opening jak i ending podkreślały te emocje.
Nie wiem, jak zamierzam zakończyć tę historię, ale wyobraźcie sobie, że ona kończy się dobrze i szczęśliwie i ten moment, gdy zazwyczaj smucąc się podczas oglądania tych wspomnień z jej dzieciństwa, po szczęśliwym zakończeniu historii oglądacie je i sami nie wiecie, czy płakać, czy się smucić, bo nie umiecie do końca zrozumieć, co czujecie. Właśnie taki efekt chciałabym osiągnąć, gdybym miała taką szansę.
Mam nadzieję, że moja odpowiedź i tym razem Cię nie zawiodła, droga Choco Inu, bo jeśli dobrze zrozumiałam, to właśnie od Ciebie to pytanie :P Jeśli nie, to sorki - kontakty międzyludzkie to trochę nie moja działka, jestem w tym kiepska.
A teraz do rzeczy: Endżojcie i mówcie, co myślicie. Jak zwykle Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna, bo muszę wiedzieć, czy nie przeginam w którąś stronę xD
No i mam nadzieję, ze długo (i przecież niesamowicie ciekawy! xD) wstęp wynagrodzi Wam chociaż trochę krótkość tego rozdziału.
PS Na końcu dorzucam wykonany własnoręcznie art przedstawiający mniej więcej, jak wygląda Jamie. (Oczywiście musie brać pod uwagę mój brak skilla w rysowaniu xD)
============
– Nie
wierzę! – krzyknął podekscytowany Gilbert, kiedy wraz z Jamsem wysiedli z karety, prowadzonej przez
kamerdynera królowej.
Dopiero, kiedy mężczyzna odjechał, chłopak czuł się
wystarczająco swobodnie, by wyrazić kumulującą się w nim ekscytację.
–
Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie mówiłeś? To niezwykłe, Jamie! – wypytywał, z
trudem powstrzymując się od radosnego podskakiwania.