Mam nadzieję, że miło spędziliście święta.
Ja się obżarłam, czułam tragicznie i miałam mało czasu na pisanie, ale nie narzekam. Trochę lenistwa przyda się każdemu. Jednak nie próżnowałam tak zupełnie. Udało mi się opracować do końca ogólne ramy fabularne czwartego tomu, rozreklamowałam fanpage bloga, nawet coś narysowałam! No i pisałam. Mam obecnie dwadzieścia sześć stron zapasu, więc nie ma tragedii. Do soboty napiszę kolejne dziesięć i wyjdę na prostą.
No dobrze, to chyba tyle. Czekam na Wasze opinie na temat rozdziału.
Ja wiem, że przez długi czas nieźle Was zniechęcałam paplaniną o tym, jaki to komentarz powinien być długi, bogaty w uwagi, krytyczny i głęboki, ale wiecie co? Coraz więcej osób przekonuje mnie, że nawet zwykłe "Świetny rozdział, czekam na kolejny" jest wartościowe. Może więc to ja się mylę a inni mają rację. Jeśli zatem podobał Wam się rozdział, dajcie znać, choćby krótko. Pozwólcie mi sprawdzić czy to rzeczywiście samo w sobie daje aż tyle satysfakcji :P.
Ale komciami z głębokimi przemyśleniami jak zwykle nie pogardzę :*.
Miłego :*
==========================
Sebastian ponownie znalazł się w
okolicach Londynu. Przystosował swoje ciało do ludzkich wymogów i schowawszy
łuskę w kieszeni fraka, pospiesznie ruszył w stronę posiadłości. Zabawił w
piekle nieco dłużej, niż planował – głównie za sprawą narzeczonej – dlatego
teraz musiał się sprężyć, by przygotować kolację na czas. Był jednak zadowolony
z wizyty w domu. Dostarczył wiadomość, zaspokoił swoje żądze, ustalił termin
koronacji oraz ślubu, i nawet miał ze sobą coś, co zamierzał ofiarować
Elizabeth. Chociaż tyle mógł dla niej zrobić. Cała reszta nie zależała już od
niego. Przez cały tydzień widywał się z Undertakerem, wraz z którym starali się
znaleźć sposób, by przywrócić hrabiance sprawność. Niestety jedynym, co mógł
zrobić Sebastian, było zapewnienie bogu śmierci zapasu swojej krwi. Ciężko było
mu pogodzić się z faktem, że reszta spoczywała w rękach ekscentrycznego
shinigami, ale ufał mu na tyle, by wiedzieć, że jeśli odnajdzie sposób na naprawienie
szkód jakie wyrządzono szlachciance, zrobi co w jego mocy, by odnieść sukces.