Jej. Nigdy bym się nie spodziewała, że jedna grafika z nagą klatą Sebcia, nieco bardziej – jak to określiliście: pikantny – rozdział i nagle wyświetlenia skończą aż tak. Poprzedni rozdział zdobył dwa razy więcej wyświetleń w ciągu trzech dni niż inne zazwyczaj. Pierwszego dnia i tak przebił wyświetleniami poprzedni. Liczba komentarzy też mnie zszokowała. Takiego odzewu to tu chyba jeszcze nie było xD. Dzienne statystyki z soboty i niedzieli również mnie zaskoczyły.
Dziękuję Wam za taki odzew i za wsparcie okazane w komciach :*. Wiem, że nie każdy się zna i nadaje na tyle, żeby sypać wskazówkami na lewo i prawo, ale powiem Wam, że z doświadczenia wiem, że nawet ci, którzy nie znają się jakoś szczególnie, zawsze zauważą w trakcie czytania coś co im nie brzmi, wydaje się dziwne, nielogiczne albo jest zwyczajnie literówką. Nawet wytykanie takich drobnych rzeczy będzie dla mnie pomocne. Moje oczy jakoś ostatnio bardzo słabo działają, bolą i łzawią i pora naprawdę pomyśleć o okuliście, dlatego te niepodkreślane literówki często mi umykają, bo nie mogę skupić wzroku xD.
Dobra, dosyć wymówek! Dziękuję, zboczuszki, hahaha :*. Jesteście wspaniali!
Miłego rozdziału <3.
==============
Lizz dołączyła
do Tomoko i Taia. Już od pierwszej chwili zrozumiała, co miał na myśli
Sebastian, mówiąc, że brunet poznał jego tożsamość. Przy stole panowała
niezwykle ciężka atmosfera, którą księżniczka uporczywie starała się ignorować.
Ciepło przywitała przyjaciółkę, a potem dyskretnie szturchnęła łokciem
chłopaka, by przypomnieć mu o obietnicy, którą jej złożył. Przywitał się oschle
z Elizabeth, przez cały czas uciekając wzrokiem, dlatego hrabianka na razie go
zignorowała, choć nawet nie starała się ukrywać, że jest jej przykro.
— Hinitsu —
powiedziała cicho Tomoko.
— Ale to już
było, tajemnica — zdziwiła się Elizabeth. Po chwili, kiedy Tai wzdrygnął się
nerwowo, a niedługo potem do stolika podszedł James z Sebastianem, zrozumiała,
o co chodziło przyjaciółce.
— Hinitsu —
przytaknęła, uśmiechając się do niej.
~*~
Jamie odczekał
chwilę, aż Elizabeth się oddali, a potem zerknął w oczy Sebastiana, wyraźnie
zdenerwowany. Nie lubił tego robić, rzadko mu się zdarzało, szczególnie w
takich chwilach. Poza tym nigdy nie podejrzewał, że dopadną go początki choroby
psychicznej. Wiedział, że dla własnego dobra musi wyjaśnić sytuację; oczyścić
atmosferę, żeby więcej nie nękały go dziwaczne, pozbawione sensu i logicznych
postaw myśli.
— Przepraszam —
burknął w końcu, widząc, że Michaelis zaczynał się niecierpliwić.
Na jego słowa
lokaj zareagował szerokim, ciepłym uśmiechem. Położył dłoń na piersi i lekko
pochylił głowę.
— Ależ paniczu,
proszę… Nie jestem godzien takich słów — wyrecytował jedną ze swoich
podręcznikowych formułek.
— Niesłusznie
oskarżyłem cię o coś… Niemożliwego. Po prostu przyjmij przeprosiny — dodał
ciężko chłopak.
Kamerdyner
uniósł głowę i zrównał wzrok z Jamesem, porozumiewawczo kiwając głową.
— Proszę się
nie martwić. Jesteśmy tu, by paniczowi pomóc — odparł. — Doskonała robota, panienko — pomyślał, ciesząc się w duchu.
Dziewczyna
osiągnęła lepszy efekt, niż mógł się spodziewać. Wiedział wprawdzie, że więź
łącząca ją z Jemem była niezwykle silna, ale nie sądził, że wystarczy coś tak
prostego, jak przyznanie się do uczuć, by zupełnie omamić chłopaka. Hrabianka
była bardziej przebiegła, niż jej się zdawało. „Byłaby doskonałą demonicą” przeszło
nawet przez myśl Sebastianowi, wzbudzając lekki żal, że nie będzie mógł jej
takiej zobaczyć.
Jamie czuł się
straszliwie niezręcznie, a lokaj w dalszym ciągu zwyczajnie go irytował, jednak
zrobiło mu się nieco lżej, kiedy przyjął przeprosiny i najwyraźniej – co nieco
zdziwiło blondyna – nie planował ciągnąć tematu ani złośliwie go komentować.
Może całe jego wredne usposobienie również było paranoicznym urojeniem
powracającego do zdrowia po ogromnej traumie umysłu. Na wszelki wypadek wolał
traktować służącego neutralnie i przekonać się, co było prawdą na spokojnie.
~*~
Śniadanie
upłynęło w dosyć ciężkiej atmosferze, której przyczynę znali wszyscy oprócz
Jamesa, który z racji dbania o zdrowie psychiczne, zawzięcie wmawiał sobie, że
tylko mu się wydaje. Nie wspomniał o tym ani słowem. Za to Sebastian starał się
zapewnić miłe warunki spożywania posiłku, przygrywając na skrzypcach. Jamie
rozmawiał z Tomoko, a księżniczka zachwycała się jego opowieściami i samą
możliwością ponownego spotkania.
Elizabeth również
brała udział w konwersacji. Żartowała nawet ze swojego kalectwa – w końcu z
każdym dniem coraz bardziej się z nim oswajała, podobnie zresztą jak z myślą,
że może nigdy nie wrócić do pełnej sprawności. Wszyscy, oprócz Taia, który
przez cały posiłek siedział w milczeniu i unikał spojrzeń i rozmów, starali się
zachowywać normalnie i rozwiać nieprzyjemną atmosferę, jednak negatywna aura
młodego służącego była zbyt silna. Kiedy tylko śniadanie dobiegło końca,
przeprosił księżniczkę i pobiegł do sypialni, nie dbając o to, że zachował się
niegrzecznie wobec pozostałych. A zdanie Michaelisa obchodziło go chyba
najmniej. Dlaczego miał tłumaczyć się przed demonem? W czym był lepszy od
niego?
— Lizzy, możemy
porozmawiać na osobności? — poprosiła japonka, przepraszająco uśmiechając się
do Jamiego.
Chłopak nie
miał nic przeciwko, zaoferował nawet pomoc kamerdynerowi w myśl walczenia z
paranoicznymi uprzedzeniami. Samo słowo „paranoja” pojawiło się w jego myślach
około pięciu tysięcy razy odkąd przeprosił Elizabeth. Chciał mieć pewność, że
zrobi wszystko, by naprawić swój błąd i podszedł do sprawy niezwykle poważnie.
Chociaż Michaelis zapewniał go, że poradzi sobie sam i że nie wypada, by gość
pomagał w kuchni, młodzieniec się uparł i nie dało się go przekonać. Sebastianowi
nie było to zbytnio na rękę, ale odegrał swoją rolę, wiedząc, że raz rozpoczęte
przedstawienie musi trwać, nawet jeśli aktorzy zatracili w trakcie miłość do
swojej gry.
Hrabianka została
przy stole z Tomoko. Kiedy kamerdyner i Jamie zniknęli za drzwiami posiadłości,
księżniczka dokładnie opowiedziała przyjaciółce o okolicznościach odczytania
listu i wszystkim, co w związku z jego treścią powiedział Tai. Podzieliła się z
nią również obawami i obietnicą, którą wymogła na nastolatku.
— Będziecie musieli
z nim porozmawiać. My będziemy musieli, najlepiej wszyscy razem. Ty, ja,
Sebastian, James…
— On nie. On
nie wie i tak ma zostać — zaoponowała stanowczo Lizz. — Ledwie zdołałam mu
wmówić, że Sebastian nie jest demonem. On nie może wiedzieć, to dla niego zbyt
groźne. Chciał zabić Sebastiana. Szczerze mówiąc, po jutrze planuję się go
pozbyć — wyjaśniła.
Zmartwiona
księżniczka zmarszczyła czoło i milczała przez jakiś czas, dokładnie analizując
wszystko, co powiedziała Elizabeth. Nie zgadzała się z takim postępowaniem, ale
w świetle zaistniałych faktów musiała przyznać, że to naprawdę była decyzja
podjęta w najlepszym interesie ich przyjaciela z dzieciństwa.
— Wiesz, to
piękne, że on dalej tak bardzo nas kocha. Ja zdążyłam zapomnieć… Dalej mi na
nim zależy, ale to już nie to samo — wyznała księżniczka.
— Też tak na
początku sądziłam. Nawet go nie poznałam, kiedy zjawił się u drzwi posiadłości,
ale spędziliśmy razem trochę czasu, no i… Z czasem wspomnienia odżyły. W każdym
przypadku jest inaczej, prawda? — westchnęła Elizabeth.
Wraz z Tomoko
uznały, że porozmawiają z Taiem po porannym treningu. O godzinie jedenastej
mieli spotkać się na poddaszu, w odizolowanym pomieszczeniu, w którym James nie
powinien ich znaleźć. Księżniczka miała przez ten czas porozmawiać z brunetem i
postarać się nastawić go neutralnie, a Lizz podjęła się wymyślenia czegoś, czym
mógłby się zająć Jem. Postanowiła namówić Jeanny i Thomasa, by poprosili go o pomoc
przy pracy w ogrodzie. W końcu sam chciał pomagać, a i oni zawsze byli otwarci na
wspieranie innych. Wiedzieli o kiepskiej kondycji chłopaka, dlatego uznała, że
to będzie doskonały rozpraszacz uwagi. Na dodatek będą poza budynkiem, co
dodatkowo upewniało szlachciankę, że przyjaciel nie podsłucha przypadkiem
czegoś niepożądanego.
~*~
Zgodnie z
umową, po treningu Elizabeth wszyscy zainteresowani spotkali się na poddaszu.
Sebastian przygotował herbatę i przekąski mimo wielokrotnych zapewnień ze
strony hrabianki, że nie ma takiej potrzeby. Nikt nie chciał jeść. To nie miała
być miła pogawędka towarzyska. Sprawa była poważna, ale kamerdyner uparł się,
że nawet w takiej sytuacji musi wzorowo wypełniać swoje obowiązki. Dziewczyna w
końcu uległa, nie mając siły tłumaczyć Michaelisowi swojego stanowiska. Uznała,
że przekona się na własnej skórze.
Tomoko i Tai
zjawili się spóźnieni pięć minut. Księżniczka miała nie lada problem, by
namówić chłopaka, żeby skonfrontował się z Lizz. Wcale nie chciał rozmawiać,
nie wiedział, co takiego mogłaby powiedzieć Roseblack, by przekonać go, że
zatajanie prawdy przed wszystkimi wokół było dobrym pomysłem. Dla niego, który
zawsze był jej wierny i nigdy nie wciskał nosa w nieswoje sprawy, to zachowanie
było zwyczajnie krzywdzące i pałał do szlachcianki taką niechęcią (żeby nie
powiedzieć: nienawiścią), że zwyczajnie nie wyobrażał sobie spokojnej rozmowy.
Na dodatek przy demonie, wobec którego był dotąd wierny. Japonka jednak nie
pozostawiła mu wyboru. Taiowi zależało na jej szczęściu, dlatego w końcu zwlekł
się z łóżka i zgodził się spróbować.
Kiedy weszli do
pomieszczenia, atmosfera natychmiast zgęstniała. Pioruny bijące z oczu chłopaka
niemal stawały się widoczne, za to spokój Sebastiana kontrastował ze stanem
emocjonalnym służącego tak bardzo, że patrzenie na nich dwóch z racji
niedorzeczności wprawiało w ogromny dyskomfort. Para zajęła miejsca na kanapie,
Lizz kazała demonowi usiąść w fotelu, a sama została w wózku, przysuwając go do
stolika.
— Musimy sobie
wyjaśnić parę spraw… — zaczęła, wiodąc wzrokiem po wszystkich zebranych.
Widziała spokój i pewność siebie, strach i głęboką nadzieję oraz wściekłość i
żal. Cała gama emocji, do których musiała odpowiednio dostosować słowa, by
żadne z zebranych nie zareagowało nazbyt emocjonalnie, nie poczuło się urażone
i zrozumiało przekaz. — Zacznijmy może od tego, że Tai nie miał nigdy zobaczyć
tego listu…
— Zamierzałaś
okłamywać mnie do końca życia?! — wykrzyknął chłopak.
— Uspokój się —
warknął Michaelis, piorunując chłopaka wzrokiem.
Mimo że był
wściekły, wzrok demona napawał go lękiem tak ogromnym, iż dla bezpieczeństwa wszystkich
zebranych wolał się uciszyć.
— Do końca
mojego, niezwykle krótkiego, życia, tak. Nikt nie zasługuje na to, żeby
wiedzieć, że na świecie istnieją demony. Jeśli komuś o tym powiesz, w
najlepszym wypadku zostaniesz wyśmiany; w najgorszym – zamknięty w zakładzie
dla obłąkanych, a wszyscy doskonale wiemy, że stamtąd się nie wychodzi —
wyjaśniła ciężko Lizz. — Nie powiedziałam wam, bo nie było takiej potrzeby.
Patrz. — Dziewczyna obróciła się plecami do Taia odgarnęła z karku włosy,
ukazując ukryty w nich znak kontraktu. — To, co widzisz, to znak kontraktu
faustowskiego, może kiedyś o nim słyszałeś. Oznacza, że Sebastian jest mi
bezgranicznie posłuszny. Spełni życzenie, które wypowiedziałam, zawiązując
przymierze, a kiedy to się stanie, ja oddam mu duszę, czyli umrę. Dlatego nie
musieliście wiedzieć, kim jest. Nie zraniłby ani was, ani mnie, ani nikogo,
kogo nie pozwoliłabym mu zranić. Zabrania tego kontrakt.
— A jednak cię
zostawił! Złamał zasady! Nie powinnaś być wolna?! — Denerwował się nastolatek.
— Powinnam. Ale
wybaczyłam mu. Miał ważny powód…
— Ważniejszy
niż ty?! Czy on w ogóle wie, jak cholernie cierpiałaś?! Gdzie był, gdy
próbowałaś się zabić, co?! No gdzie?! — Tai spojrzał wściekle na Sebastiana. —
Gdzie byłeś, pieprzony demonie, kiedy cię potrzebowała?!
Michaelis
przysłuchiwał się spokojnie rozmowie. Nie planował się niepotrzebnie wtrącać. Wiedział,
że to jedynie zaostrzyłoby sytuację, ale kiedy dzieciak zaczął oskarżać go o
zaniedbanie, nie znając powodu jego zniknięcia i nie mając najmniejszego pojęcia,
jak bardzo pragnął wrócić do ukochanej, nie wytrzymał. Jego oczy przez moment
rozświetlił wściekle czerwony blask, a w pokoju nagle zrobiło się ciemno.
Kamerdyner podniósł się z miejsca i zaczął powoli zbliżać się do bruneta.
— Nie masz
pojęcia, o czym mówisz, krnąbrny dzieciaku. Gdybyście chociaż raz, jeden
jedyny, pomyśleli o swojej pani, zamiast beztrosko zbijać bąki i migać się od
pracy, może…
— Starczy! —
przerwała stanowczo Lizz. — Siadaj, Sebastian. I nie odzywaj się, dopóki nie
udzielę ci głosu.
Michaelis
odwrócił gwałtownie głowę. Przez moment patrzył w oczy dziewczyny z tą samą
wściekłością, którą okazywał Taiowi, ale po sekundzie zamknął oczy, uśmiechnął
się, a jego rysy twarzy ponownie złagodniały.
— Proszę
wybaczyć, panienko — mruknął i z kpiącym uśmiechem na ustach wrócił na miejsce,
przywracając pomieszczenie do poprzedniego stanu.
Tomoko
przyglądała mu się przerażona nie mniej niż jej towarzysz. Ciągle powtarzała
sobie, że Sebastian nie zrobi jej krzywdy, lecz kiedy widziała go w takim
stanie, odzywał się w niej instynkt krzyczący, by uciekała. Walczenie z nim
było niezwykle trudne, ale nie mogła się złamać. W imię szczęścia Elizabeth.
— Sebastian
wrócił do piekła, żeby… — zawahała się hrabianka. Wciąż głupio było jej mówić o
uczuciach, ale dla dobra sprawy nie miała wyjścia. — Żeby przejąć panowanie nad
piekłem i zmienić obowiązujące zasady, żebyśmy mogli być razem. Zrobił to, bo
mnie kocha. — Chociaż doskonale wiedziała, że to była prawda, słuchanie
własnych słów doprowadzało ją na skraj rozbawienia. Wiedziała, jak idiotycznie
to brzmiało. Demon zmienił świat po to, by móc być ze śmiertelniczką – takie
rzeczy nie zdarzają nawet pomiędzy ludźmi, a ona, naiwna nastolatka, uwierzyła,
że mogłaby zrobić to dla niej istota innej rasy. A jednak to była prawa.
— Sebastian, w
szafce jest wino — westchnęła ciężko.
Michaelis
popatrzył na nią karcąco, ale zgodnie z rozkazem: nie odezwał się. Wstał,
przyniósł butelkę i nalał każdemu po pół kieliszka płynu. Lizz momentalnie
chwyciła szkło i wypiła całą zawartość na raz, domagając się dolewki.
Kamerdyner znów skarcił ją wzrokiem, ale podobnie jak poprzednio, zignorowała
go.
Tai i Tomoko
również skorzystali z możliwości odstresowania się. Temat był niezwykle ciężki,
odrobina procentów mogła w takich chwilach czynić cuda lub, czego obawiał się
Sebastian, zaostrzyć sytuację.
— Naprawdę w to
wierzysz? Spójrz na niego, przecież on sobie z ciebie kpi. To niemożliwe, żeby
demon mógł kochać człowieka! — kontynuował Tai.
Księżniczka
patrzyła na służącego. Widziała, jak wraz z kolejnymi słowami nastolatka buzuje
w nim coraz większa wściekłość. Skoro nie mógł odpowiedzieć, ona musiała stanąć
w jego obronie. Miała nadzieję, że może jej wstawiennictwo cokolwiek zmieni.
— Ale on ją
kocha, Tai. Wrócił, dbał o nią. Wiesz, że nie pozwoliłabym, żeby cierpiała.
Sebastian jest demonem. Może nas zabić w każdej chwili. Mógł sprzeciwić się
Lizzy i się nas pozbyć, a jednak tego nie zrobił. Wyobraź sobie, że ty sam
dopiero poznajesz emocje. Myślisz, że od razu umiałbyś sobie z nimi poradzić? Że
nagle stałbyś się specem? Żyjesz z uczuciami prawie dwadzieścia lat i sam
zobacz! Nie potrafisz nawet okiełznać wściekłości. Bądź wyrozumiały.
— Dla demona?!
Wy naprawdę sądzicie, że ja się na to nabiorę? — parsknął kpiącym śmiechem.
Wypił wino i skinął głową, każąc Michaelisowi dolać sobie trunku. Dokładnie
obserwował reakcję służącego. Nie był pewien, czy to kwestia szybkiego
działania alkoholu spowodowanego zdenerwowaniem, czy to wina tego, że nie mógł
mówić, ale przestał go przerażać. — To straszne nie wiedzieć, co się czuje,
nie, Sebastianie? Biedny, zagubiony demon. Kochasz swoją panią? Zrobisz dla
niej wszystko, tak? — naśmiewał się dalej, czując narastającą pogardę.
Kamerdyner
słuchał go, starając się zachować spokój, ale kpiący bachor, to było dla niego
zbyt wiele. Zacisnął zęby i zrzucił maskę obojętności, nie mając dłużej siły
tego słuchać. Nie z ust dziecka, które nie miało o niczym pojęcia.
— Mów,
Sebastian. Tylko się miarkuj — mruknęła Lizz, chcąc nieco ulżyć służącemu. Sama
najchętniej wyrzuciłaby Taia przez okno, ale przemawiały przez nią emocje,
którym nie chciała ulec. Przez wzgląd na Tomoko, resztę służących, Jamiego, ale
przede wszystkim przez wzgląd na ich wspólną przeszłość. Przeżyli razem
niejedno, a to, że chwilowo mieli inne zdanie na jakiś temat, nie mogło tego
przekreślić.
— Dziękuję,
panienko — zaczął cicho Michaelis. — Nie musisz wierzyć w szczerość moich
intencji. Jesteś tylko człowiekiem, marnym paprochem, który mogę zmieść z tego
świata w przeciągu kilku sekund. Posłuchaj swojego wewnętrznego głosu. Twoje
serce bije szybciej, kończyny mrowią i drżą niekontrolowanie, zaczynasz się
pocić. Wiesz, co to jest? To twój rozsądek. Instynkt samozachowawczy mówi ci,
że jestem groźny, a jednak siedzisz tu dalej i masz w sobie tyle odwagi, choć
sądzę raczej, że jesteś zwyczajnie… — uciął, zerkając na Tomoko — nie w pełni
zdolny uświadomić sobie prawdopodobne konsekwencje, że tak ze mnie kpisz.
Wiesz, dlaczego tak jest? — zapytał, uśmiechając się życzliwie. — Bo chociaż
zdaje ci się, że nie wierzysz, to ufasz panience Elizabeth. Ona wierzy, a to
podświadomie zmusza i ciebie, byś podzielił zdanie jej i księżniczki.
Wiedziałam , że coś się stanie. A stało się lepiej niż myślałam. Z początku myślałam , że Lizz poro,miawia z nim w cztwry oczy. A tu lepiej! Nawet Sebcio jest! Po nie kąd domyślam się co czuje Michaelis. Tai go teraz tak oskarża. A gdyby wiedział jak drudno było Michaelisowi. Cóż to tyle. Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńBo Tai nie rozumie, że Sebastian może czuć. Żyje stereotypem demona i w sumie trudno mu się dziwić, bo to nie jest normalna sytuacja. I tak podchodzi do tego nader spokojnie :P.
UsuńŚwietny rozdział czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :).
UsuńNowy rozdział Róży akurat w ostatni dzień wakacji XD Jutro szkoła nieee :( Żal mi Sebastiana, teraz Tai tak bardzo nim gardzi, zaczyna go nienawidzić.
OdpowiedzUsuńGdyby Tai tylko wiedział jak Sebastian się wtedy czuł, to by zrozumiał. On dopiero odkrywał co to są te emocje,których nigdy wcześniej nie doświadczył i jak to jest czuć, nauczył się również jak kochać drugą osobę.
Dla Elizabeth wrócił do tego piekła, zabił Beliala po to żeby zasiąść na tronie, zmienić zasady, a potem wrócić do swojej ukochanej. Bardzo polubiłam postać Tomoko,bardzo poświęciła się dla swojej przyjaciółki jak ona tam ją więziła i nigdy jej nie zdradziła.Jako jedyna stanęła w obronie demona i za to ją uwielbiam. Tak bardzo szkoda mi Sebastiana, serce mi się kraje gdy czytałam ten rozdział :/
Ale jak zwykle napisany bardzo dobrze, z pomysłem, bardzo ciekawy,a błędów jakoś nie znalazłam ( sama nie wiem czy się znam na tym xd).
Życzę dobrej weny i powodzenia w dalszym pisaniu :*
Dziękuję! Masz rację, Tai nie rozumie Sebastiana, ale ciężko wyobrazić sobie nieznanie emocji, szczególnie w takiej sytuacji. Za to Tonoko jest strasznie oddana sprawie. Ma bardzo wysoko rozwiniętą inteligencję emocjonalną, już w pierwszym tomie zrozumiała, że Sebastian kocha Lizz, a ona jego. Dlatego stoi po jego stronie, dlatego w ogóle dawała robić sobie te okropne rzeczy, bo rozumiała więcej niż tylko to, co widać gołym okiem. Osobiście nie do końca popieram jej sposób postępowania. Gdyby trafiła na kogoś innego niż Lizz, mogłaby zostać straszliwie wykorzystana, na szczęście tak się nie stało.
UsuńCieszę się, że rozdział wzbudził w Tobie tyle emocji :).
Do zobaczenia w następnym rozdziale i powodzenia w nowym roku szkolnym!
Sebcio taki biedny XD Ten Tai oskarza go tylko dlatego, ze jest demonem
OdpowiedzUsuńA rozdział super i bardzo spodobal mi sie ten art na dole ^^ Wszystkie te arty, ktore robisz sa ładne ;3
Dzięki^^. Staram się, a właściwie te arty nie wymagają wiele roboty, za to przykuwają uwagę, więc chętnie je robię :P.
UsuńTak, Tai go oskarża tylko z tego powodu, ale bądźmy uczciwi - z tego, co Tai wie o demonach, a wiele tego nie ma, trudno byłoby Sebastiana nie oskarżać. Tym bardziej, że właściwie w odniesieniu do większości demonów jego oskarżenia byłyby prawdziwe :P.
Do zobaczenia w następnym rozdziale! :)
Pisze żeby nie było,że nie napisałam xd rozdział jak zwykle miło się czytało. Nie wiem czemu ale pomyślałam że Lizzy zmieni się w demonice na końcu opowiadania *-* tak wyobraźnia zaczyna pracować i podsyła mi różne teorie xd Nie przedłużając świetny rozdział choć szkoda mi Jamiego :(
OdpowiedzUsuńHaha, dzięki :P.
UsuńLizz demonem, ciekawy pomysł :P. To ciekawe, że w takiej chwili pomyślałaś o czymś takim, hahaha xD. No nic, co będzie dalej, przekonasz się śledząc dalsze losy bohaterów :).
Właściwie to pomyślałam o tym kiedy przeczytałam ten fragment : „Byłaby doskonałą demonicą” przeszło nawet przez myśl Sebastianowi, wzbudzając lekki żal, że nie będzie mógł jej takiej zobaczyć. - i wtedy przypomniało mi się że w anime Ciel stał się demonem, więc czemu Lizzy by nie mogła xd żyłaby sobie przez setki lat, u jej boku już nazawsze stał by Sebastian i może nawet zostałaby królową piekieł ^^ ale to tylko moje domysły odnośnie zakończenia i pewnie są strasznie nietrafione xd
UsuńLizz królową piekła!!! :O
UsuńPisałabym to xD. Ale nie no, to chyba trochę zbyt marysuistyczne xD.
Gdyby Lizz miała żyć kilkaset lat, to do śmierci nie skończyłabym opka. Zresztą w ogóle mam wrażenie, że i tak go nigdy nie skończę, bo za dużo mam do powiedzenia xD.
Ahaha, skojarzyło mi się z "Sędzią Anną Marią Wesołowską"
OdpowiedzUsuńOskarżeni wejść ( czworeczka w chodzi:
Tai: Jesteś pieprzonym demonem!
Tomoko: Tai, proszę, nie wiesz wszystkiego...
Lizzy aka Sędzina: O czym pani mówi?
Tomoko: Sebastian kochał Lizz, wrócił do niej!
Sędzina: Sebastianie, udzielam ci głosu.
Sebastian: Dziękuję, wysoki sądzie. Otóż jestem demonem i ...
Sędzina: Proszę mówić dalej.
Sebastian: Zetrę cię na proch w przeciągu kilku sekund ty głupi, krnąbrny bachorze! *seksi look i to niebezpieczne ciemne światełko*
Sędzina: Proszę dołączyć to do protokołu dowodowego.
XDDDDDDDDDDDDDDDD
tak komediowo można podsumować ten rozdział. A, i Sebastian jest idealny w każdym calu: zrobił przekąski do wina xd No i myślę, że te przypuszczenia odnośnie uspokojenia/ożywienia uzyskanego po alkoholu będą różne u poszczególnych osób. Obstawiam:
Lizz const
Sebastian. Brak wpływu/za mała ilość /nie zbadano
Tomoko uspokojenie
Tai rozróba
To tyle i wypraszam, nie jestem zboczuszkiem :-* Jestem tylko wierną czytelniczką.
Haha ,, Sędzia Anna Maria Wesolowska ,, haha dobree...
UsuńNo jesteś, jesteś, nie da się ukryć xDDDD.
UsuńAhahahaha, jarałam się kiedyś Anną Marią. Mam nawet jej autograf, bo mój qmpel grał tam kiedyś kogoś tam. Nie pamiętam nawet. A casting i próby były w jakiejś szkole i nswet tam byłam, ale jej wtedy nie było.
Ale generalnie tak, to dobre podsumowanie. Chociaż... CZEMU NIE WSPÓŁCZUJESZ SEBCIOWI WYRODNA BABO?!?!?! XDDDDDDSD
Eee... I co ja chciałam. A! Brak wypisu błędów oznacza brak błędów, czy urlop wiernej komentatorki? :P
Urlop i pośpieszne czytanie przed wanną xd
UsuńJESTEM WYRODNA NIKT MI NIE BĘDZIE MÓWIŁ, JAK MAM ŻYĆ XDSDDDD
Generalnie to jak dotychczas rozdział potrafił być o spaniu, zdejmowaniu ubrania i *zakryj mniejszym uszka, albo coś xd * i wietrzeniu genitaliów Sebcia, bo przecież pod kołderką byłoby im za gorąco ( a propo, nie wytrzymam, błysnę wiedzą: są o ok 2-3 st niższe od temperatury ciała, ale po kiego mi to wiedzieć? FIZJOLOGIA ) to tutaj było ostre posunięcie do przodu. Widać, że ci zależało na scenie Anny Marii no i tyle.
A SEBUŚ SAM SOBIE PIWA NAWARZYŁ WIĘC MARTWIĆ SIĘ NIE BĘDĘ.
Hahaha, taka brutalna xD.
UsuńPowiem Ci, że o temperaturze jajec wiedziałam xD. Nie pamiętam skąd, no ale jednak xD. Toteż mnie nie oślepiło, ale doceniam starania xD.
Poza tym SPANIE TO BARDZO WAŻNA RZECZ, ZASLUGUJE NA OSOBNY ROZDZIAŁ xD.
Pochłaniam te rozdziały 😂💗 Czytam, czytam i czytam coraz to szybciej 💗😍
OdpowiedzUsuń„Jego oczy przez moment rozświetlił wściekle czerwony blask, a w pokoju nagle zrobiło się ciemno. Kamerdyner podniósł się z miejsca i zaczął powoli zbliżać się do bruneta.
— Nie masz pojęcia, o czym mówisz, krnąbrny dzieciaku. Gdybyście chociaż raz, jeden jedyny, pomyśleli o swojej pani, zamiast beztrosko zbijać bąki i migać się od pracy, może…”
COŚ PIĘKNEGO! Takiego Sebusia uwielbiam 💗