Witajcie moi kochani różoczytacze!
W oczekiwaniu na trzeci tom, mam dla Was coś na osłodę. Otrzyjcie łzy, bowiem czeka na Was mały, spontaniczny wywiad z postaciami.
W oczekiwaniu na trzeci tom, mam dla Was coś na osłodę. Otrzyjcie łzy, bowiem czeka na Was mały, spontaniczny wywiad z postaciami.
Dowiecie się, co myślą o zakończeniu i o sobie na wzajem, a także zobaczycie, jak wspaniale mija im czas, kiedy nie musza pracować.
Endżojcie!
==============
Nami
krzątała się nerwowo po pokoju, wrzucając, mogłoby się wydawać, zupełnie
przypadkowe przedmioty do wnętrza niewielkiej torebki. Przeklinała głośno, nie
mogąc znaleźć ostatniego, całkowicie niezbędnego przedmiotu – okularów
przeciwsłonecznych. W końcu nic tak nie dodaje tajemniczości i profesjonalizmu,
jak lustrzane szkła, dzięki którym nikt nie może dostrzec tego, co niezwykle
łatwo dało się poznać zaledwie zerkając w jej błękitne oczy
.
– No
wreszcie! – krzyknęła triumfalnie, podnosząc zgubę do góry, niczym jakieś
majestatyczne trofeum, po czym założyła okulary i zarzuciwszy torbę na ramię,
opuściła swoją sypialnię.
Po
niespełna godzinie drogi była na miejscu. Wielki, nowoczesny budynek, którego
wnętrze wypełnione było pokojami stylizowanymi na XIX wiek, wreszcie stanął
przed nią otworem. Czekała na tę chwilę przez ostatnie kilka miesięcy, wytrwale
omijając siedzibę z daleka.
Kiedy wkroczyła do środka, przywitał ją uprzejmy uśmiech
ubranego w białą koszulę Sebastiana, który zdawał się być w trakcie porządków,
kiedy nieuprzejma brunetka przerwała mu, bez uprzedzenia wchodząc do głównego
holu.
– Witam
panią w posiadłości Roseblack, w czym mogę pomóc? – zapytał, delikatnie się
kłaniając.
–
Dzizas, weź się nie wygłupiaj. To ja – warknęła zażenowana dziewczyna,
wskazując palcem swoją twarz.
Demon mrugnął zdziwiony, po czym podszedł do dziewczyny, by
jej się dokładnie przyjrzeć.
– Hmmm…
– Wydał z siebie głupawy dźwięk.
– Odsuń
się. Naruszasz moją przestrzeń osobistą – jęknęła drżącym głosem, nieznacznie
się cofając.
– Nami,
jak mniemam? – zapytał w końcu kamerdyner.
Brunetka bez problemu odczytała jego mowę niewerbalną.
Przesiąknięte złośliwością zadowolenie, które niejednokrotnie opisywała w swoim
opowiadaniu. Czy może raczej w swojej książce, jak powinna nazywać ostatnie 700
stron przygód lokaja.
– Jakiś
ty spostrzegawczy – skomentowała pisarka.
– W
czym mogę pani pomóc?
Zirytowana studentka przewróciła oczami.
– Na
początek, przestań mi paniować. Mów do mnie po imieniu, znamy się przecież nie
od dzisiaj – zaczęła.
Nim Michaelis zdążył cokolwiek powiedzieć, kontynuowała.
–
Potrzebuję, żebyś zebrał Lizz, Timmiego, Jeanny, Taia, Thomasa, Grella i może
jeszcze… Nie, to chyba wystarczy. Zbierz ich i przyprowadź do salonu. Muszę z
wami o czymś porozmawiać – powiedziała tajemniczo i niezwykle poważnie,
poprawiając zwisającą z ramienia torebkę.
Demon popatrzył na nią niepewnie, jakby chciał
zakwestionować polecenie, jednak nie odważył się tego zrobić. Czuł, że brunetka
jest niezwykle zdeterminowana, a po jej związanych niechlujnie włosach i
wygniecionych ubraniach poznał, że musiała się spieszyć, a to oznaczało nie
więcej, nie mniej, niż to, że sprawa była poważna.
–
Mógłbym zapytać, po co? – zapytał ściszonym głosem.
– Bo
tak ci kazałam. Pośpiesz się, proszę – odparła nieco spokojnie i odwróciwszy
się na pięcie, dodała: – Będę czekać na miejscu. Masz pięć minut.
Nie odwróciła się, by sprawdzić, czy ruszył. Byłby to objaw
braku pewności siebie, na który nie zamierzała sobie pozwolić. Zamiast tego,
szybkim krokiem weszła do pomieszczenia i zachichotała pod nosem.
–
Genialnie! Nabrał się – ucieszyła się.
Przestawiła jeden z foteli tyłem do kominka, tak, by mieć
dobry widok na kanapę i pozostałe meble, gdzie zasiądą wytypowani przez nią goście
i wyciągnęła z torebki niewielkiego notebooka. Otworzyła jego klapę i ustawiła
aplikację, która nagrywała dźwięk, od razu zamieniając go w tekst. Jedna z
nowych aplikacji, które załatwił jej jeden z przyjaciół.
Ledwie
zdążyła wygodnie usiąść, kiedy do pokoju zaczęli wchodzić wszyscy, których
umieściła na ścianie wstydu. Była zadowolona. Pamiętając, jak ciężkie dla Lizz
było oczekiwanie na Sebastiana, wolała dać mu mniej czasu i krócej kłębić w
sobie zdenerwowanie, nawet za cenę profesjonalnego wyglądu.
Kiedy wszyscy weszli do środka i zaczęli rzucać brunetce
niepewne, zirytowane i zaciekawione spojrzenia, ta chwyciła dwoma palcami
oprawkę okularów i odrobinę zsuwając szkła tak, by pokazywały skrawek jej oka,
zerknęła na nich tajemniczo, po czym podniosła się z fotela, odstawiając sprzęt
na szeroki stolik do kawy.
–
Dziękuję, że tak szybko udało wam się tu dostać – zaczęła radośnie.
– Nie
bardzo mieliśmy wyjście, wiesz? – burknęła Lizz, krzyżując dłonie na piersi.
–
Zgadzam się! To okropne, nie zdążyłem ułożyć włosów! – zawtórował Grell,
posyłając wrogie spojrzenie wyprostowanemu demonowi.
– Tak,
wiem. Jest wam niesamowicie ciężko, no. Usiądźcie. – Wskazała zebranym kanapy.
– Sebastian, ty też – upomniała znieruchomiałego kamerdynera.
Ten westchnął niemal męczeńsko i zajął miejsce pomiędzy
Elizabeth i Grellem.
– Panie
Sebastianie, to na pewno w porządku, żebyśmy siedzieli razem z panienką Lizz i
panią Nami? – zapytał Tai, niepewnie siadając na oparciu fotela, który zajęła niezwykle
skrępowana pokojówka.
–
Jeżeli Nami tego właśnie chce, nie ma w tym nic niewłaściwego – odparł lokaj.
–
Właśnie, Tai. Ciesz się tym, co dają – zaśmiał się siedzący na drugim oparciu
fotela Thomas.
Lizz pokręciła głową. Było widać, że ten nagły spęd niezbyt
jej pasuje. Zapewne została wyrwana z jednego ze swoich ulubionych zajęć, które
ostatnio zaniedbywała – z treningu.
–
Lizzy, o co chodzi? – szepnął Timmy, wiercąc się na kolanach kuzynki.
Fioletowowłosa uśmiechnęła się do niego czule.
– Jeżeli
chwilę poczekasz, to zaraz się dowiemy. Mam rację, Nami? – zapytała ciężko,
przenosząc wzrok z blondyna na ciemne szkła okularów.
Brunetka podniosłą notebooka i postawiła go na kolanach.
–
Przyszłam tutaj, bo jak wiecie, albo nie do końca zdajecie sobie sprawę.. –
Spojrzała na zajmowany przez służących fotel. – Właśnie zakończyliśmy
publikowanie drugiego tomu i pomyślałam, że czytelnicy na pewno umierają z
ciekawości, żeby tylko dowiedzieć się, jak bardzo podobało wam się zakończenie.
– Tss –
prychnęła Elizabeth.
–
Możesz mi nie przerywać? – warknęła Nami.
Wciąż grała władczą i pewną siebie. Dziwiła się, że nikt z
zebranych jeszcze się nie zorientował, że to tylko pozory.
–
Dziękuję. Powracając, porozmawiamy o zakończeniu. Nie mam żadnej listy pytań,
więc będziemy jechać n spontana… To jest, będzie spontanicznie, no. Teraz jest
chwila na pytania – skończyła wypowiedź, spoglądając na niezadowoloną
hrabiankę.
Z niewielkiego laptopa wydobył się dźwięk powiadomienia
jednego z portali społecznościowych.
– Co to
jest? – zapytała zaciekawiona Lizz.
– To
jest notebook. Taka maszyna do pisania, poczta, telefon, telewizja, książki, odtwarzacz muzyki i wiele innych w jednym. To bardzo popularne w naszych
czasach. Dziwne, że nikt nie przemycił tego tutaj. W końcu spędzacie tu każde
wakacje… – zdziwiła się brunetka.
–
Sebastian, o czym ona mówi? – Zdezorientowana Elizabeth spojrzała na
kamerdynera.
–
Panienko, proszę się tym nie przejmować. To nic, o czym warto wiedzieć –
odparł, uspokajając ją.
– Naprawdę
trzymasz ją z dala od tego?! – wrzasnął zszokowany Sutcliff, energicznie
podnosząc się z kanapy.
Nami trzasnęła klapą komputera, przywracając żniwiarza do
porządku.
– W
sumie, jakby się nad tym zastanowić… Te wszystkie fanficki, może to i lepiej –
burczał pod nosem, opadając na siedzisko.
– No
dobra, skoro nie macie więcej pytań, to może zaczniemy? – zapytała Nami, podnosząc
ekran.
Otworzyła edytor tekstu, uruchomiła aplikację i spojrzała na
zebranych.
– Jak
już wiecie – zakończyliśmy drugi tom. Co sądzicie o punkcie kulminacyjnym?
Elizabeth?
– Masz na
myśli to, że Sebastian okazał się niewartym zaufania – zasłoniła uszy kuzynowi
– demonicznym ścierwem, które mam ochotę zgładzić bardziej, niż tych gnojków,
którzy karmili mnie zwłokami rodziców? – zapytała ironicznie.
–
Rozumiem, że ci się nie podobało – skomentowała Nami, notując w programie
dodatkowe informacje, które miały posłużyć do zbudowania ciekawych didaskaliów.
–
Właściwie… To było całkiem niezłe. To znaczy, pałam nienawiścią, ale to
zdecydowanie lepsze, niż gdybym nie daj Boże – zachichotała – przespała się z
tym idiotą.
– Um,
Lizz. Nie chcę nic, mówić, ale… – zaczęła Nami, jednak znaczące chrząknięcie
Sebastiana skutecznie ją powstrzymało. – No dobra, co na to Sebastian?
– Jeśli
mam być szczery, nie jestem pewien, czy podoba mi się całkowite uwstecznienie
progresu, jaką przebyła moja postać przez całe dwa tomy, tylko po to, by
wprowadzić nieco szokujące zakończenie. Chociaż nie powiem, żebym żałował
zniknięcie Saameda. Ten osobnik jest doprawdy irytujący, a panienka Elizabeth
całkowicie omotana jego psychologicznymi gierkami, wstrzymywała mnie przed
załatwieniem sprawy. Wszystko ma swoje dobre i złe strony, prawda? – odparł
elokwentnie i uśmiechnął się, widocznie dumny, że udało mu się przemycić w
odpowiedzi nieco karcącej złośliwości.
–
Odezwał się ten, który nie zorientował się, że Seth jest demonem. Brawo,
Sebastian, brawo! – odpłaciła się hrabianka.
– No
już, spokojnie. Wiecie, macie tutaj inne gniazdka, a komputer jest na baterie,
która nie grzeszy żywotnością, więc przejdźmy dalej – uspokoiła ich prowadząca.
–
Grell, chciałbyś coś dodać?
– Chciałbym,
ale dostałem wyraźny zakaz od Willa – burknął niechętnie żniwiarz.
– Reszty
nie pytam, bo… Czy ktoś z was chciałby coś powiedzieć na ten temat? –
Rozejrzała się, szukając chętnego.
Mały chłopiec szepnął coś do ucha kuzynki, a gdy ta skinęła
głowa, wziął głęboki oddech i otworzył usta.
– Czy
to znaczy, że w kolejnej części nie będzie Sebastiana? – zapytał smutno.
–
Timmy, to ja tutaj zadaję pytania. Na to nie mogę ci odpowiedzieć, bo
zdradziłabym fabułę.
–
Sebastian na pewno wróci! On tylko udaje złego, żeby pomóc Lizzy, bo przecież
się kochają! – krzyknął z zacięciem, na co Elizabeth zareagowała krzywiąc się i
zasłoniła mu usta.
–
Wybacz, nie wiedzieć czemu, on naprawdę lubi tego demona – przeprosiła
hrabianka.
– Nic
się nie stało. Ktoś jeszcze?
– A
jeśli pan Sebastian nie wróci, to kto zajmie jego miejsce? – zapytał nagle
przyglądający się dotąd w całkowitym milczeniu Tai.
Wydawał się nieco zdenerwowany. Widać było, że obawiał się
tego, co ma nadejść. Nami westchnęła, drapiąc się po głowie.
–
Słuchajcie, ja naprawdę nie mogę powiedzieć wam nic, co w jakikolwiek sposób
mogłoby dać czytelnikom poszlaki dotyczące trzeciego tomu. Po prostu odpowiadajcie
na pytania i nie martwcie się o fabułę, niedługo dostaniecie scenariusze –
wyjaśniła przyjaźnie.
W swoich przywidywaniach całkowicie nie wzięła pod uwagę
ciekawości przedmiotów jej wywiadu. Musiała zacząć się pilnować, inaczej za
którymś razem mogła powiedzieć coś, co zdradziłoby zbyt wiele.
– No
dobrze, przejdźmy do kolejnego pytania. Co sądzicie o wyznaniu Elizabeth i
Sebastiana? Kibicujecie ich związkowi, czy jesteście przeciwni?
Ledwie skończyła zadawać pytania, kiedy chór trójki służących,
któremu zawtórował Timmy, wykrzyknął stanowcze „TAK!!!”. Pisarka zaśmiała się i
przeniosła wzrok na Grella.
– Czego
się na mnie gapisz? Grzywka mi się wykręca? – przestraszył się bóg śmierci.
– Nie,
narcyzie. Chcę poznać twoje zdanie na temat związku Sebastiana i Elizabeth.
Mężczyzna prychnął pod nosem.
– Jest
mi to obojętne. Sebastian i tak wiecznie mi się opierał, więc jeśli chce być z
tym ludzkim dzieckiem, poczekam aż ono umrze. Ale wtedy… – Znów podniósł się z
kanapy, tym razem stawiając nogę na blacie stołu. – Wtedy na pewno go zdobędę i
zostanę matką jego dzieci! – krzyknął teatralnie, unosząc ręce do nieba.
Lizz szarpnęła rękaw jego płaszcza, sadzając go z powrotem.
–
Utrapienie – warknęła.
– Skoro
już doszłaś do głosu… Co ty myślisz o swoim związku? – Nami wyszczerzyła się
lubieżnie.
–
Naprawdę? Nie myślałam, że będziesz oczekiwała ode mnie odpowiedzi na tak
idiotyczne pytanie. Nie chcę o tym rozmawiać. Na pewno nie publicznie –
obruszyła się.
Sebastian spojrzał na nią karcąco.
– No
dobra. Jest w porządku. Nie przeszkadza mi – burknęła niechętnie, krzywiąc się,
jakby ostatnie zdanie sprawiło jej niezwykły ból.
–
Sebastian?
– Sądzę, że skoro Elizabeth jest
tak niechętna, to i ja powinienem uchylić się od odpowiedzi – powiedział nieco zawiedziony.
– Ależ skądże, mów. Pochwal się
ludziom, oboje wiemy, że uwielbiasz być w centrum zainteresowania – poleciła
Lizz, dobrze wiedząc, że jeśli nie teraz, to Sebastian i tak znalazłby sposób,
by uprzykrzyć jej życie, wyciągając ten temat w najmniej odpowiednim momencie.
Z dwojga złego, lepiej było mieć to już za sobą.
– Piękny pong, panienko –
przyznał lokaj. – Muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z takiego obrotu
spraw. Od dłuższego czasu darzę panienkę Elizabeth szczególnym uczuciem, jednak
z kilku powodów, na czele z obowiązującymi konwenansami, nie wypadało mi o tym
mówić. Szkoda tylko, że ukróciłaś ten wątek zanim na dobre się rozpoczął.
– Wybacz, czego się nie robi dla
fejmu. – Nami uśmiechnęła się złowieszczo, sprawiając, że Michaelis czuł się
jeszcze bardziej niepewny wobec przyszłości swojego związku.
Dziewczyna spojrzała badawczo na zebranych i postanowiła skierować
kolejne pytanie do naburmuszonego shinigami.
– No dobra, Grell. Czy nie
przeszkadza ci, że nawet w fanfiku jesteś jedynie postacią drugoplanową? –
Zaśmiała się pod nosem, widząc oburzenie na twarzy rudzielca.
– Nie – odparł stanowczo. Jest tyle innych historii, w których jestem
najistotniejszy, że doskonale radze sobie bez ciebie.
– Szkoda, gdybyś poprosił, to
pewnie dałabym ci większą rolę – westchnęła Nami, notując skrupulatnie, jak
bardzo poczerwieniała z podekscytowania zrobiła się twarz żniwiarza, gdy tylko
o tym usłyszał.
– Naprawdę?! – krzyknął, po raz
trzeci zrywając się z kanapy.
– Nie, tylko żartowałam. –
Odpowiedź dziewczyny tak go dobiła, że bez niczyjej pomocy na nowo zanurzył się
w miękkim materiale siedziska.
Pozostali goście zasłaniali usta, ukrywając niesamowite
rozbawienie. Widać wszyscy, podobnie jak sama prowadząca wywiad, czerpali
przyjemność z dogryzania roztrzepanemu czerwonowłosemu.
– Nie
bądź taka hop do przodu. Kiedy przyjdzie na ciebie pora, zadbam o to, by Will
wyznaczył właśnie mnie do zebrania twojej duszy – burknął zrezygnowany
mężczyzna, wzbudzając jeszcze większe rozbawienie w zgromadzonych.
Nami nie przejęła się jego groźbami, za to martwiło ją, że
nie miała żadnego pomysłu na kolejne pytanie. Nerwowo wierciła się na krześle,
spoglądając zza szkieł na każdego po kolei, żywiąc nadzieję, że sami jej coś
podpowiedzą.
– Chyba jednak powinnam była zrobić jakąś
listę, zanim tutaj przyszłam – ubolewała w myślach.
–
Thomas, z perspektywy kucharza. Wolałbyś, żeby Sebastian był obecny w
posiadłości, czy chciałbyś wreszcie spróbować swoich sił w pełnym wymiarze
godzin? – wyrzuciła z siebie, wciąż myśląc o czymś bardziej interesującym.
Blondyn uśmiechnął się zadziornie, szczęśliwy, że w końcu
kogoś zainteresowało, co miał do powiedzenia.
– Myślę,
że spokojnie dałbym sobie radę, gdyby nie było Sebastiana.
–
Thomas, panienka Elizabeth je mało, ale to nie oznacza, że da radę przeżyć na
samej spaleniźnie – wciął się kamerdyner.
Twarz kucharza poczerwieniała ze złości, w powietrzu wisiała
niezła kłótnia.
– No
dobra, spokojnie. Rozumiem – uspokoiła ich brunetka. – Jeanny, a co ty myślisz
o Sethcie? Nie będzie ci go brakowało? Wydawało się, że między wami coś się
dzieje. – Przeniosła wzrok na pokojówkę.
W salonie zapała niezręczna cisza. Wszyscy w skupieniu
czekali na reakcję blondynki. Ona pochyliła głowę, nerwowo ściskając w dłoniach
dół fartuszka.
– Wydawał
się naprawdę miły i był taki uczynny. Lubiłam go, ale… – zawahała się,
skrępowana licznymi spojrzeniami. – Nigdy nie zaczęłabym go lubić, gdybym
wiedziała, że będzie chciał zrobić coś złego panience Elizabeth i panu
Sebastianowi! – krzyknęła, tłumacząc się, jakby była przekonana, że ktoś ją o
coś oskarża.
Sebastian wstał z kanapy i podszedł do dziewczyny, klękając
przed nią tak, by ich oczy znalazły się na tej samej wysokości.
–
Uspokój się, Jeanny. Nikt nie posądza cię o nic złego – rzekł spokojnie.
– T-tak
jest! – krzyknęła ponownie.
Demon podniósł się i wrócił na miejsce. Jego krótka
interwencja wprawiła służącą w takie zażenowania, że była w stanie jedynie
pochylić głowę, ukrywając przed światem czerwoną jak burak twarz.
– Okay,
to było dziwne – skomentowała Nami, ponownie notując coś na komputerze.
Odsunęła się, mocno wciskając plecy w oparcie fotela i
głęboko westchnęła. Robota okazała się dużo bardziej męcząca, niż się
spodziewała. Ściągnęła okulary i posłała lokajowi błagalne spojrzenie, mając
nadzieję, że zrozumie.
I zrozumiał.
–
Przepraszam, ale może zrobimy krótką przerwę? Zaserwuję herbatę i jakieś
przekąski – zaproponował, ku uciesze pisarki.
–
Genialny plan! – odparła entuzjastycznie.
Michaelis popatrzył na swoją panią, a kiedy ta niedbale
machnęła ręką, zezwalając mu, by wypełnił swój plan, natychmiast zniknął za
drzwiami. W salonie zrobiło się nieco głośniej. Służący zaczęli ze sobą
rozmawiać, komentować nietypowe wydarzenie. Elizabeth zabawiała kuzyna. Jedynie
Grell siedział obrażony na kanapie, co chwila mierząc morderczym wzrokiem
znienawidzoną pisarkę. Ona nie pozostawała mu dłużna. Intensywnie przyglądała się
jego limonkowym tęczówkom, tak długo, aż wyprowadzony z równowagi wstał i
ciężkim krokiem podszedł do niej, pochylając się nad notebookiem.
– To
dasz mi tę większą rolę? – zapytał, szepcząc konspiracyjnie.
Dziewczyna spojrzała na niego, jak na idiotę i przygryzła
dolną wargę, by po raz kolejny tego dnia nie wybuchnąć śmiechem. Po chwili
wzięła głęboki oddech i zapytała:
– A
jeśli się zgodzę, to co za to dostanę?
Czerwonowłosy zastanawiał się przez chwilę.
–
Odroczenie wyroku? – jęknął niepewnie.
–
Żartuję. I tak już nic nie zmienię, nawet gdybyś obiecał mi wieczną młodość i
dostatnie życie – odparła poważnie.
Żniwiarz posmutniał. Naprawdę zależało mu na dodatkowej
roli. Nami zrobiło się go odrobinę żal, ale to i tak nie miało znaczenia.
Proces twórczy postępował. Nie zamierzała pisać ani pod publikę, ani pod
postaci. Jej historia miała pozostać czysta, nieskalana wpływami z zewnątrz,
dlatego bez względu na wszystko, nie wprowadziłaby zmian.
– Jeśli
chcesz, mogę napisać o tobie jakiegoś specjala – dodała po chwili, nie mogąc
znieść miny zbitego psa, którą shinigami miał opanowaną do perfekcji.
–
Jestem za! Całkowicie się zgadzam! Tak, tak! – odparł nerwowo, jakby bał się,
że dziewczyna znów zmieni zdanie.
Natychmiast odwrócił się i zajął swoje miejsce na kanapie, w
obawie, że kolejne słowa mogą zaprzepaścić jego szanse na zaistnienie w świetle
reflektorów. Zaczął za to wgapiać się w przestrzeń, zupełnie rozmarzony,
zapewne ginąc w świecie fantazji.
Po krótkiej
chwili do salonu wszedł Sebastian. Zaserwował herbatę, oczywiście był nią Earl
Grey Royal, po czym postawił na stoliku kilkupoziomową paterę wypełnioną
słodkimi muffinkami i usiadł obok żniwiarza. Nami upiła łyk napoju i zatopiła
się w oparciu fotela.
–
Kontynuujmy więc – zaczęła. – Elizabeth, jesteś zła na Setha za to, jak was
wszystkich oszukał?
–
Oczywiście. Naprawdę mu zaufałam. Gdyby nie to, nie miałabym na ręce tej
idiotycznej blizny – powiedziała, spoglądając niechętnie na swoje przedramię. –
Chociaż bardziej denerwuje mnie ten zdradziecki kretyn tutaj – dodała,
przelotnie spoglądając w oczy Sebastiana.
Mężczyzna westchnął niepocieszony.
–
Sebastian? – zagadnęła Nami.
Demon jednak wzruszył jedynie ramionami, niechętny, by
ciągnąć dalej temat, dlatego pisarka odpuściła. Nie była głupia, wolała go nie
denerwować.
– Gdybyście
mogli zmienić jedno wydarzenie z tego tomu, co by to było? – Brunetka
rozpaczliwie zaczęła chwytać się oklepanych pytań.
Widziała, że bohaterowie denerwują się coraz bardziej, ale
nie mogła odpuścić, nim każde z nich nie odpowie przynajmniej na kilka.
–
Timmy, może ty zaczniesz?
– Ja
bym chciał, że Seth okazał się dobrym przyjacielem i został razem z Lizzy i
resztą i żebyśmy mogli grać razem z baseball! – odpowiedział radośnie chłopiec,
jedyny cieszący się na kolejne pytanie.
– Ja
bym zrobił z siebie główną postać – wciął się Grell.
– A ja
bym się ciebie w ogóle pozbyła – burknęła Elizabeth. – No i gdybym mogła, nie
wycinałabym sobie tego czegoś na ręce. Reszta może być. W końcu wszystkie
wydarzenia jakoś nas kształtują i nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy, gdyby coś
poszło inaczej, prawda? – dodała niezwykle poważnie.
Nami poczuła się winna, że zafundowała hrabiance tyle
nieprzyjemności. Zastanawiała się, czy nie powinna chociaż trochę ułatwić jej
życia. Może jakaś super moc? Latanie na przykład? Doszła jednak do wniosku, że
to byłoby zbyt marysuistyczne. Z takimi rzeczami trzeba być ostrożnym, łatwo
przesadzić.
–
Ładnie powiedziane, panienko. – Sebastian uśmiechnął się dumnie. – Osobiście,
nie zmieniłbym chyba nic. Podążam jedynie za rozkazami mojej pani, jeśli więc
ona nie zmieniłaby niczego znaczącego, ja również nie czuję takiej potrzeby –
wyrecytował.
–
Bardzo wygodnie… – Skrzywiła się Nami.
Ze strony demona liczyła na jakąś ciekawszą odpowiedź.
– Mogą
się powtarzać? – zapytała Jeanny.
–
Lepiej nie. I tak wiem, że wszyscy byście chcieli, żeby Seth nie zrobił tego,
co zrobił, więc możemy to pominąć.
– Więc
ja bym namówiła panienkę Elizabeth by wcześniej wyznała uczucie panu
Sebastianowi – rzekła stanowczo blondynka.
– A ja
bym wolał sam przygotowywać posiłki! – Thomas nie dawał za wygraną.
– A ja
chciałbym tylko, żeby wszyscy byli szczęśliwi – burknął pod nosem Tai.
Studentka zanotowała reakcję każdego z nich i szybko zadała
kolejne pytanie.
– Lizz,
jak to jest widzieć na własne oczy Króla Piekieł?
– A da
się widzieć na cudze? – odparła ironicznie, wzbudzając chichot u kamerdynera.
Pozostała piątka widocznie nie zrozumiała żartu.
– Fakt.
No, ale odpowiedz na pytanie.
– Lubię
używać oczu. Szczerze mówiąc, po tym najgorszym z najgorszych spodziewałam się
czegoś więcej. Co prawda nie miałabym szansy go pokonać, ale sama jego
powierzchowność nie wzbudzała jakichś szczególnych odczuć. Są gorsze widoki… –
zawiesiła głos, wspominając coś, czego wcale nie chciała pamiętać. – Jak ta
mała z domu dziecka.
Sebastian dotknął dłoni szlachcianki, by dodać jej otuchy.
Ta spojrzała na niego, cofnęła rękę i przyodziała maskę obojętności.
–
Sebastian, czy Belial naprawdę jest twoim ojcem?
Lokaj zawahał się.
–
Wolałbym nie odpowiadać na to pytanie.
–
Rozumiem. Tai, czy kiedykolwiek żywiłeś jakieś romantyczne uczucie wobec
Elizabeth lub Jeanny?
Chłopak zmieszał się, poczerwieniał na twarzy i spuścił
wzrok.
–
Myślałem, że mieliśmy mówić o wrażeniach dotyczących tego tomu…
– Masz
rację, zagalopowałam się. Wybacz! – poprawiła się Nami.
Pisarka zerknęła na swoje notatki i westchnęła ciężko.
Zegarek w prawym dolnym rogu ekranu wskazywał godzinę dwudziestą. Niedługo
musiała wracać do domu, by zdążyć opracować materiał, którego wciąż miała zbyt
mało.
– Lizz,
jak się czułaś śpiąc w jednym pomieszczeniu z trzema zupełnie obcymi
chłopakami?
– Nie
było tak źle. Większość czasu i tak spędziłam w pokoju Sebastiana –
odpowiedziała beznamiętnie.
– Lub
upijając się z demonem na poddaszu – dodał lokaj.
–
Sebastian, czyżbyś był zazdrosny? – podchwyciła brunetka.
– Nie
chodzi o zazdrość, Nami. Po prostu to było niezwykle nieodpowiedzialne ze
strony panienki – wyjaśnił.
Brunetka znów coś zanotowała. Tym razem było to jednak
spostrzeżenie dotyczące wzajemnych relacji hrabianki z Michaelisem. Mimo
mnóstwa złośliwości, które zdawały się być dla nich niemal niezbędne do
wspólnej koegzystencji, mężczyzna wyraźnie o nią dbał i w odpowiedniej chwili
potrafił zrezygnować z dowcipów. Kiedy jednak widział, że Elizabeth dochodziła
do siebie, na powrót uzyskując psychiczną stabilność, nie szczędził ciętych
dowcipów, wytykając jej wszelkie błędy. Nami była pod wrażeniem cierpliwości
fioletowowłosej, sama już dawno uderzyłaby kamerdynera w twarz.
–
Jeszcze jedno! – pisarka ożywiła się nagle, przelatując wzrokiem drugi tom
opowieści. – Lizz, pewnie będziesz chciała zasłonić uszy małemu – zwróciła się
do szlachcianki, która odczytując emocje z twarzy brunetki, postąpiła zgodnie z
tym, co jej podpowiedziała. – Sebastian, jak się czułeś uprawiając seks z
opiekunką Timmiego?
– Czy
naprawdę mu…
– Że
co?! – przerwał mu oburzony Grell.
–
Zamknij się, Sutcliff. Tak Sebastian, to jest rozkaz. Masz odpowiedzieć na
pytanie Nami – wtrąciła się nastolatka, szaleńczo zadowolona z obrotu spraw.
Demon westchnął ciężko i skrzywił się na samo wspomnienie
twarzy starszej kobiety.
– To
było uczucie, które ludzie mogliby porównać, do kąpieli w wannie pełnej
spleśniałego mięsa – burknął niechętnie.
–
Kurde, to rzeczywiście musiało być straszne. – Nami wzdrygnęła się na samą myśl
o wannie pełnej mięsa.
Nie wyobrażała sobie, by chociaż zamoczyć w niej palec.
– Lizz,
a co powiesz o sytuacji z sierocińca, kiedy Sebastian pobił cię do krwi
wskaźnikiem?
– Ryzyko
wliczone w zawód – odparła beznamiętnie, wzruszając ramionami.
– Rozumiem.
Wyłączyła program i zamknęła klapę notebooka.
– To
chyba wszystko, zmęczyliście mnie. Wracam do domu jakoś to opracować, a wy
odpoczywajcie. Niedługo czeka nas znowu mnóstwo pracy – powiedziała nieco
ospale i wstała z fotela.
–
Dziękuję wam za współpracę, miłego wieczoru – dodała i ruszyła w stronę drzwi.
–
Wzajemnie, do widzenia – odparła Elizabeth. – Sebastian, odprowadź ją.
Mężczyzna skinął głową i dorównał kroku dziewczynie,
otwierając przed nią drzwi. Kiedy znaleźli się w holu zbliżył się i szepnął jej
na ucho:
– Nie
zabawię zbyt długo po drugiej stronie, prawda Nami?
Brunetka odsunęła się i zdenerwowana spojrzała w oczy
demona. Lśniły szkarłatem, który na żywo wydawał się jeszcze piękniejszy i
bardziej niepokojący. Uśmiechnął się delikatnie, obnażając ostre kły. Znała to
zagranie, chciał ją przestraszyć. Niestety, najwidoczniej zapomniał, że
wiedziała o nim zbyt wiele, by dać się na to nabrać. Przysunęła się do niego i
założyła okulary.
– Niczego
ci nie powiem, demonie – szepnęła tajemniczo i odwróciwszy się, ruszyła żwawo w
stronę drzwi.
Na pożegnanie machnęła Sebastianowi ręką, nie odwracając
się. Była z siebie niezwykle dumna. Przeprowadziła wywiad i nie wygadała
żadnego spoilera. To było coś, prawdziwie profesjonalna robota.
Hahaha, lekko śmiechłam xD Boskie <3 I te spiolery ukryte w podtekstach, kocham Cię! :DD Nie mogę się doczekać c.d. :3
OdpowiedzUsuńxDDDDDDDDDDdddDD
OdpowiedzUsuńdobra, ledwo żyję. Raz, bo gorąco, dwa, bo ten dodatek i trzy, wiesz czemu.
Rżę, z Grella zwłaszcza i z końcowego pytania do Seby. Jejku :)
Haha, wróciłam. Bardzo oryginalne. Super się czytało:) Istnieje na świecie ktoś, kto nie pokochałby Twoich bohaterów? Serio, zazdro na maxa, potrafisz idealnie wykreować postać i sprawić, że w zwykłej odpowiedzi będzie w stu procentach autentyczna.
OdpowiedzUsuńFajnie to wymyśliłaś, przyjemnie sie czytalo. Było...swobodnie(?) Nie wiem czy można użyć takiego określenia, ale tak właśnie się czułam, czytając. Kurcze, super to było, te sprzeczki, zawstydzenia, sekreciki, Grell... No idę pluć cukrem:)
Dobranocki itd. :)
To było genialne!! Haha! Uśmiałam się jak nigdy. Serio 😂👌🏻 I te dogryzanie sobie nawzajem Sebastiana i Elizabeth ❤️ Haha
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie ze śmiechu przez ten fragment :
„– Czego się na mnie gapisz? Grzywka mi się wykręca? – przestraszył się bóg śmierci.”
Po prostu Grell - mistrz Haha Potrafi mojego pockerface’a zamienić w wielkiego banana! Do tego facepalm😂🤦🏻♀️
Powrócę tu kiedyś, aby ponownie to przeczytać. Jak będę miała średni nastrój to przeczytanie tego wywiadu sprawi, ze momentalnie mi sie poprawi 😁