Tak masakrycznie nie chciało mi się betować, ale kiedy zaczęłam, to umarłam ze śmiechu nad jednym ze swoich własnych tekstów xDDDD. Samozachwyt lvl Nami.
Mam nadzieję, że wyłapiecie to zdanie i też Wam się spodoba, w końcu to Wy powinniście cieszyć japy do monitora, a nie ja. Chociaż w sumie ja też mogę, no bo kto mi zabroni? xD
Wiosna źle na mnie działa, nie przejmujcie się tą przedmową :*.
==========================
Kiedy wreszcie
uporałam się z cholernymi składnikami, zakrapiając je przy okazji krwią,
zaczęłam zawijać je w ryż i te irytujące rolki. Kolejna czynność, której nie
powinno się robić, jeśli ma się dłonie stabilne jak dziadek z Parkinsonem.
Cokolwiek mnie podkusiło, żeby mu gotować, powinno spłonąć w ogniu piekielnym
razem z samym dziwakiem!
Wyżywałam się w
myślach, bo co innego mi pozostało? Nie chciałam się przyznać, że jestem
kaleką, dlatego uporczywie walczyłam ponad godzinę z czymś, co zdrowi ludzie
załatwiają z reguły w maksymalnie sześćdziesiąt minut.
Jednak kiedy
udało mi się pozawijać, pociąć i ozdobić to cholerstwo, byłam z siebie
wyjątkowo dumna. Wiedziałam, że dziwakowi nie spodoba się skromność i brak
polotu mojej okrojonej wersji sushi, ale na podłużnym, czarnym talerzu i tak
prezentowało się godnie. Zawsze chciałam mieć takie talerze, ale jakoś nigdy
ich w końcu nie kupiłam…
— Gdzie masz
sos sojowy? — krzyknęłam z kuchni, wcale nie ukrywając entuzjazmu.
To nic, że od
moich przekleństw zapewne zdążyły mu zwiędnąć uszy, miał się skupić na tym, że
oto ja – jego największy koszmar – byłam zadowolona.
Kiedy Sebastian
zjawił się w kuchni, bez słowa rzucił okiem na półmisek, a potem otworzył
szafkę, o której istnieniu nawet nie wiedziałam – w przeciwieństwie do
pozostałych nie wyróżniała się charakterystycznym, poziomym wgłębieniem, miałam
prawo. Podał mi sos, a potem zapytał, czy może pomóc. Kazałam mu zabrać
naczynia i rozłożyć je na stole, a sama zabrałam pełen żarcia talerz i z
triumfalnym bananem na ustach zaniosłam go i postawiłam na środku blatu.
— Gotowe. Bez
trucizny, za to z krwią, nie zaszkodzi ci — oświadczyłam, zajmując miejsce przy
stole.
Poczułam się
nieswojo, bo dziwak stał przez chwilę i przyglądał się jedzeniu tak, jakbym je
otruła. Chyba że w jego odczuciu było takie paskudne i obrzydliwe, ale mógł
zwyczajnie powiedzieć, a nie tak milczeć – to było gorsze niż wygarnięcie
prawdy prosto w twarz.
— Badałaś się?
— zapytał w końcu, patrząc na mnie zupełnie poważnie.
W pierwszej
chwili nie zorientowałam się, o czym on w ogóle gadał. Dotarło to do mnie
dopiero po chwili, kiedy kątem oka dostrzegłam plaster na palcu. Kurwa, serio?! Pierwszy raz w życiu facet
pyta mnie o to, czy mam syfa, a nawet nie jesteśmy w sytuacji podbramkowej…
— Tak. Badam
się co pół roku na wszystko, co istnieje — odpowiedziałam, krzywiąc się
niezadowolona.
— W takim razie
smacznego.
Usiadł do
stołu, chwycił pałeczki, a potem podziękował po japońsku za posiłek (oczywiście
jakiemuś wydumanemu bóstwo, a nie mi – tej, która to żarcie rzeczywiście
zrobiła) i zabrał się za jedzenie. Chyba nawet nie zauważył, że mnie
zdenerwował i nawet nie wzięłam pałeczek do rąk. Naprawdę, czekałam tylko na
to, aż zacznie narzekać.
— Dlaczego
zrobiłaś tylko maki? — zadał w końcu pytanie, na które tak bardzo czekałam.
— Bo nic innego
nie umiem — burknęłam, przekładając pałeczki na talerz z największym hukiem,
jaki dało się w ten sposób osiągnąć.
Straciłam
prawie dwie godziny życia na przygotowania, godzinę w sklepie, mnóstwo nerwów,
prawie wykrwawiłam się na śmierć i wszystko mnie bolało, a on miał mi do
powiedzenia tylko tyle? No, kurwa, niedoczekanie.
~*~
Kiedy
przyniosła jedzenie i zażartowała z krwi, wpadłem w popłoch. Wcześniej jej o to
nie pytałem, a przecież nieodpowiedzialnie było zakładać, że jest zdrowa tylko
dlatego, że z nią rozmawiam. Widziałem, że samo pytanie ją zirytowało, a potem…
Potem już nawet nie musiałem się starać niczego psuć, wrodzona charyzma
załatwiła to za mnie.
Spieprzyłem
wszystko, chociaż obiecałem sobie, że się postaram i zachowam się jak człowiek.
Widocznie jednak nie było mi to dane. Upewniłem się, gdy dziewczyna uderzyła
pałeczkami. Mogłem równie dobrze kazać jej wyjść, osiągnąłbym to samo tylko
nieco szybciej.
— Jeśli to coś
warte, przepraszam — westchnąłem, odsuwając się od stołu.
Nie miałem
odwagi, by na nią spojrzeć, bo doskonale wiedziałem, jak musiała wyglądać.
Wściekła i rządna krwi. Nie byłem zdziwiony, sam pewnie też byłbym zły, gdyby
ktoś był wobec mnie taki niewdzięczny, ale ja się zwyczajnie krępowałem… A
przecież nie mogłem powiedzieć studentce: „Wybacz, jestem sierotą i nie
potrafię nawet zjeść posiłku z drugim człowiekiem”. Chociaż tak po prawdzie powinienem
był to zrobić, przynajmniej byłbym całkowicie szczery.
— Gówno warte.
Ty nawet nie wiesz, jakie to dla mnie wyz… — zaczęła, ale ugryzła się w język,
dosłownie, byle tylko nie dokończyć.
Zbiła mnie z
tropu. Sądziłem, że była wściekła, że po raz kolejny okazałem się niewychowanym
idiotą, ale ona zdawała się denerwować z zupełnie innego powodu. Nie chciałem
tego tak zostawiać, ale brakowało mi społecznych umiejętności, żeby załagodzić
sytuację.
— Nie jadłem
posiłku z kobietą od drugiego roku licencjatu — wypaliłem jak ostatnia sierota,
ale zaskakująco moje żałosne wyznanie przyniosło niezwykle pozytywny efekt.
Dziewczyna
spojrzała na mnie oburzona, a chwilę potem wybuchła śmiechem. Gdyby nie to, że
nie do końca wiedziałem, co się właściwie dzieje i sytuacja, w jakiej się
znalazłem, całkowicie mnie przerosła, pewnie próbowałbym się obrażać, ale
jedynie skrzywiłem się i powróciłem do jedzenia.
— Jesteś
żałosny, dziwaku — skomplementowała mnie, ale chwyciła pałeczki i zaczęła jeść.
Ja jej naprawdę
nie rozumiałem. Generalnie nie rozumiałem ludzi, ale psychika tej dziewczyny
przerastała mnie do reszty. Odpuściłem sobie próby zrozumienia jej. Skupiłem
się na jedzeniu i konsumowaniu jak człowiek bez upuszczania co drugiego kawałka
jedzenia. Profesor japonistyki powinien umieć jeść sushi, dlatego zjadłem chyba
pięć kawałków w kwadrans, ale przynajmniej nie narobiłem sobie wstydu. A samo
jedzenie, choć strasznie monotonne, było zjadalne.
~*~
Doprowadził
mnie do szału swoim prostackim zachowaniem, ale odpuściłam sobie złość,
wiedząc, że jeśli teraz zacznę się wściekać, skończy się na kolejnej kłótni, a
ja nie będę umiała o niej zapomnieć i przez stres znowu się nie wyśpię.
Następnego dnia miałam zajęcia i zależało mi na tym, by się wyspać, poza tym
dosyć już się nazłościłam w kuchni. Miał chłop farta, nic więcej. Ale następny błąd przypłaci krwią!
Resztę posiłku
skonsumowaliśmy właściwie w całkowitej ciszy. On – bo wiedział, że znów
palnąłby coś, co by mnie rozjuszyło, a ja – bo czułam się trochę nieswojo i nie
miałam pojęcia, o czym miałabym rozmawiać. Kilka wcześniejszych godzin chyba
wyczerpało wszystkie nasze wspólne tematy. Trochę było mi z tego powodu
przykro, bo w wyobraźni miałam go za kogoś ciekawszego. W końcu mój mózg nie
mógł tak natrętnie o nim myśleć bez powodu – przynajmniej tak sobie wmawiałam.
Wyglądało jednak na to, że się myliłam, a Michaelis przy bliższym poznaniu
okazywał się równie nudny, co wszyscy inni. Wychodziło więc na to, że byłam
pustą idiotką, którą kręciło zakazane i tajemnicze. Tylko czy dziwaka można
było nazwać tajemniczym? Raczej zamkniętym w sobie, neurotycznym, irytującym,
gburowatym... Za co ja go właściwie
lubię?!
Sebastian
poszedł posprzątać po posiłku. Odetchnęłam z ulgą, miałam chwilę, żeby poczuć
się mniej skrępowana. Cały dzień z drugą osobą, przy której nie czułam się w
pełni swobodnie, zwyczajnie mnie wykańczał. To nie była kryzysowa sytuacja,
kiedy potrzebowałam kogoś, bo sama mogłabym zrobić coś głupiego, to był zwykły
dzień, a ja już zmęczyłam się jego towarzystwem. Na dodatek po jedzeniu
zrobiłam się senna.
Nie
zorientowałam się nawet, kiedy wrócił. Usiadł bok mnie na kanapie i z lekkim
uśmiechem na ustach wręczył mi papierosa wraz z zapalniczką. Odpaliłam,
mruknęłam zdawkowe dziękuję i uciekłam wzrokiem. Radość na jego twarzy ustąpiła
czemuś, czego nie umiałam nazwać, bo wyłączył mi się mózg, ale sprawiało, że aż
czułam się źle z tym, jak się zachowywałam. Tak, jakby był smutny, albo
zrezygnowany, albo zawiedziony… Nie, to ostatnie nie, wyglądał raczej jak zbity
pies. Ten profesor, który nie chciał mieć nic do czynienia ze studentką.
— Powinnam już
chyba iść, nie sądzisz? — zaczęłam, by utwierdzić się w przekonaniu.
Miałam rację.
Chociaż bardzo starał się to ukryć, poznałam, że wcale nie chciał, żebym
wyszła. Tylko że ja nie wiedziałam, czy chcę zostać. Z jednej strony byłam zmęczona,
a on zwyczajnie mi się znudził, ale z drugiej chciałam przekonać się, że
znudził mi się, bo byłam zmęczona. Bardzo mi nie pasowało bycie płytką i
nieoryginalną, przyzwyczaiłam się, że taka nie byłam – nie, żebym się starała,
tak po prostu wychodziło.
— Oczywiście,
przepraszam. Zabrałem ci wystarczająco dużo czasu — powiedział uprzejmie,
zupełnie zaprzeczając swojej gestykulacji.
Zmusił się do
uśmiechu, a potem nerwowo obciągnął rękawy golfu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
To wyglądało całkiem uroczo jak na tego gbura, poza tym sama tak robiłam,
dlatego uwielbiałam zbyt duże, powyciągane ciuchy. Bo kiedy były takie z
założenia, nie miałam poczucia winy, że rozciągam je jeszcze bardziej.
— Chyba że masz
jakiś dobry film. Na przykład coś o kosmosie, planowałam dziś obejrzeć —
dodałam ciężko, przegrywając z chęcią powrotu do domu.
Najwyżej zasnę mu na kanapie, nie będzie to
pierwszy raz, jak śpimy w jednym pomieszczeniu – tłumaczyłam sobie,
przeżywając w myślach porażkę. Dziwak się ożywił, chociaż starał się nie dać mi
tego poznać. Zaproponował herbatę, a mi wręczył pilota i powiedział, żebym coś
sobie znalazła.
Kiedy ja
ostatnio widziałam pilota z tyloma przyciskami?! Na żywo – nigdy. Na szczęście
jakiś czas temu pisałam instrukcję obsługi jednej z podobnych zabawek, więc
jakoś sobie poradziłam. Już nawet nie zdziwiło mnie, że dziwak miał pełen
pakiet telewizji na żądanie i wszystkiego innego, co tylko można było kupić
przez dekoder. Ale znalazłam film, na którym niezwykle mi zależało, dlatego
nawet darowałam mu komentarz na temat bazy pornografii, której cały folder
mignął mi przed oczami.
W zasadzie nie
było w tym nic dziwnego. Sebastian był facetem, jakby nie było, oni mieli swoje
potrzeby, a że profesor nie wyglądał na takiego, który dawałby radę wyrywać
panienki na jedną noc, obszerna kolekcja zboczonych filmów świadczyła jedynie o
tym, że był najzwyczajniej w świecie zdrowy i normalny – czego nie można było
powiedzieć o mnie.
~*~
Próbowałem nie
dać po sobie poznać, ale chciałem, żeby została jak najdłużej. Po tym, co jej zrobiłem, chciałem
pokazać się w możliwie najlepszym świetle, żeby jakoś wybielić swój obraz. Przy
stole mi nie wyszło, ale wcześniejsza rozmowa chyba poszła dobrze. Szkoda, że w
życiu nie można było tak po prosty wypalić wprost i zaspokoić ciekawości,
byłoby znacznie prościej. Byłem jednak pewien, że obiad zrównoważył rozmowę,
więc wciąż miałem mnóstwo do wynagrodzenia.
Poszedłem
zaparzyć herbatę, oddając w ręce Kate pilota. Coś mi mówiło, żebym tego nie
robił, ale to zignorowałem. Dopiero parę minut później zorientowałem się, że
miałem tam pornosy. Cóż… Nie zaczęła tego głośno komentować, więc może nie
zauważyła, w końcu nie wyskakiwały na samym początku na środku ekranu. Nie zamierzałem
udawać, że ich nie oglądałem, bo to robiłem i nie uważałem, by był to powód do
wstydu. Skoro można to było dostać legalnie w telewizji na żądanie, nie mogło
być takie złe.
Call girl
znalazła film, który ja interesował. Usiedliśmy na dwóch krańcach kanapy i
wpatrywaliśmy się w ekran, co jakiś czas popalając papierosy. Ponownie poczułem
się niezręcznie, bo wydawało mi się, że powinniśmy jakoś komentować film i, sam
nie wiem, zbliżyć się do siebie? Jednak przepaść, która dzieliła nasze ciała,
była zaledwie namiastką tej, która dzieliła nasze umysły.
Westchnąłem
ciężko. Z mojego planu nici, a ona pewnie siedziała w moim mieszkaniu tylko
dlatego, że wyglądałem jak żałosna karykatura człowieka i bała się, że coś mi
się stanie, jeśli wyjdzie. Odechciało mi się wszystkiego, nawet nie mogłem
skupić się na filmie. Niewiele obchodził mnie jakiś kretyn, który czuł się
samotny w kosmosie. Tam przynajmniej było się samemu, więc to zupełnie
naturalne. Ja się czułem samotny, siedząc na jednym meblu z drugim człowiekiem.
Co ja robiłem źle?!
Wstałem i
poszedłem do kuchni. Było jeszcze trochę zbyt wcześnie na leki, ale straciłem
resztki dobrego nastroju, więc uznałem, że mogę sobie zaćpać wcześniej.
Antydepresant, coś na ból i ta mała przeciwko paranoi – wszystkie trzy wylądowały
w moim żołądku zapite przegotowaną wodą. Zostały tylko cztery na wieczór,
Michał dokładnie policzył, a miałem nadzieję, że pomylił się chociaż o jedną.
Cóż, musiałem jakoś dożyć do kolejnego dnia. Potem już tylko tłumaczenie, że
nie bzyknąłem studentki i usilna próba wmówienia Stawowi, że to dlatego, że mam
zasady, a nie dlatego, że oprócz zasad posiadałem charakter i aparycję
najlepszego środka antykoncepcyjnego we wszechświecie.
Połknąłem
tabletki i wróciłem do dziewczyny. Wcale nie wyglądała, jakby jej mnie
brakowało, co już do reszty mnie zdemotywowało. Pewnie nawet gdybym nie
powtórzył milion razy, że nie chcę wchodzić w żadną relację z kimś takim jak
ona, nie miałbym u niej szans. U nikogo nie miałbym szans. No dobra, gdybym
zapłacił dziwce, to pewnie by mi nie odmówiła, aż tak odrażający nie byłem – no
i dbałem o higienę, więc nie powinna narzekać. Staw też nie narzekał, ale nie o
to mi chodziło. Generalnie problemem było to, że brakowało mi leków i
zaczynałem wiedzieć, jak czułem się bez nich – nie podobało mi się to.
— Podoba ci
się? — zagadnąłem Katarzynę, bo może zwyczajnie się zapatrzyła i nie zauważyła,
że siedzę obok.
— Taki sobie,
spodziewałam się lepszego.
A ja głupi
miałem nadzieję, że chociaż nie dobije leżącego. No cóż. Nie pozostało mi nic
innego, jak się zupełnie poddać. Osunąłem się na siedzeniu, splotłem ręce na
piersi i patrzyłem tępo w ekran, starając się nie usnąć. Nie przepadałem za
takimi filmami, generalnie rzadko coś oglądałem. Nie miałem zbytnio czasu,
ochoty ani nastroju. W zasadzie słuchałem tylko wiadomości, oglądałem tę całą
pornografię i od święta, jak teraz, oglądałem coś z kimś – zazwyczaj ze Stawem,
czyli aż całe trzy razy odkąd się przeprowadziłem.
Gdy seans się
skończył, odczułem ulgę. Spodziewałem się, że call girl oświadczy, że wraca do
domu, dzień się skończy, a ja poużalam się nad sobą w samotności. Ona jednak
siedziała jeszcze chwilę bez ruchu, a potem przytuliła się do mnie znienacka.
Nie wiedziałem nawet, co zrobić z rękami. Objąłem ją niezgrabnie i błędnym wzrokiem
szukałem na ścianach mieszkania jakiejś magicznej podpowiedzi, która pomogłaby
mi odnaleźć się w sytuacji.
~*~
To nie był ciekawy film. Był nudny i
przewidywalny, z kiepskimi efektami i tylko gra aktorska ratowała sytuację. Ale
to i tak wystarczyło, by poruszany motyw samotności i szaleństwa z niej
wynikającego ubódł mnie prosto w serce. Zawsze uważałam i wmawiałam sobie, że
lubię być sama i generalnie przez dziewięćdziesiąt procent życia tak było, ale
nawet najwięksi introwertyczni samotnicy potrzebowali czasem towarzystwa. I nie
chodziło mi o takiego profesorka japonistyki, który jak martwa kłoda siedział
obok mnie. Potrzebowałam towarzystwa mentalnego. Kogoś, kto mnie zrozumie,
wysłucha i, no nie wiem, będzie mi odpowiadał.
Myślałam, że
dziwak jest właśnie takim kimś, ale kiedy nie rozmawialiśmy po japońsku i nie
dogryzałam mu, rozmowa się nie kleiła. Nie wiedziałam już nawet, czy to kwestia
charakterów, czy tego, że nie umiałam z nim gadać. Bo jednak spędzenie z kimś
tylu godzin oznaczało, że obie strony tego chciały, a to z kolei sprawiało, że
znów się do siebie zbliżaliśmy, co znowu niosło ze sobą wiele pytań i problemów
i chociaż niby tego chciałam, to jednak też i nie chciałam. Generalnie się
pogubiłam i nie chciało mi się grzebać w szambie własnych uczuć i myśli,
dlatego wolałam pójść na łatwiznę i rozkleić się na filmie.
A że byłam
zmęczona ludzkim towarzystwem, bo odzywał się introwertyzm, kolana sprawiały,
że z trudem udawałam, że wcale nie bolą jak cholera, a na dodatek było mi
gorąco w twarz, przytuliłam się do Sebastiana, nie zastanawiając się nad
konsekwencjami. No bo co mógł zrobić, odsunąć mnie i poszczać się ze strachu,
że posądzą go o molestowanie, bo przecież na pewno ktoś mu podłożył pluskwę i
nagrywa wszystko w mieszkaniu? Żałosne…
Zaśmiałam się
przez łzy, czując, jak jego ciało napina się w stresie. Widocznie nie
spodziewał się, że zrobię coś takiego, zresztą nie był w tym odosobniony, sama
również się o to nie podejrzewałam. Jednak zrobiłam to i wypadało pociągnąć
sprawę dalej, tylko że nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
— Nic się nie
stało, o nic nie chodzi, jestem zmęczona – to dlatego — wyjaśniłam, zanim
zdobył się na odwagę, żeby zapytać.
— Jesteś pewna?
— Tak.
Zatrzymałeś mnie tu zdecydowanie zbyt długo, oto konsekwencje — dodałam gorzko.
Dziwak i tak
zachowywał się nad wyraz spokojnie, jak na siebie. Naprawdę spodziewałam się,
że odskoczy jak oparzony i zacznie dziamgolić o teoriach spiskowych, ale miło
się zaskoczyłam. Gorzej, że przytulanie się do niego po chwili stało się
niesamowicie niezręczne, a nie miałam dobrego pretekstu, żeby się odsunąć.
Tkwiliśmy więc
w najbardziej niezgrabnym uścisku, jaki widział świat, milcząc i oddychając po
cichu, byle sobie wzajemnie nie przeszkadzać. No, świecie, niech wydarzy się coś niecodziennego, błagam cię! Chociaż
raz pójdź mi na rękę! – powtarzałam w myślach. Nie sądziłam jednak, że to
„niecodzienne” będzie aż tak… niecodzienne.
— Mogę cię
pocałować? — Usłyszałam niepewny głos.
Byłam tak
zszokowana, że aż musiałam spojrzeć Michaelisowi w oczy, bo byłam niemal pewna,
że mi się przesłyszało. Jednak dwoje herbacianych tęczówek tylko potwierdziło
moje obawy. Co ten kretyn sobie
wyobraża?! Odsunęłam się lekko i nabrałam powietrza, żeby odpowiedzieć mu
na tyle dosadnie, by nie pozostawić żadnych złudzeń:
— Nie, będziesz
mieć problemy. Studentka i wykładowca, pamiętasz jeszcze?
— A gdybym nie
musiał ich mieć? — zapytał nieco odważniej, a ja załamałam się do reszty.
Naćpał się.
Ewidentnie coś było z nim nie tak. Może miał uczulenie na herbatę? To by
tłumaczyło nie jedno jego dziwaczne zachowanie – z absmakiem do tego cudownego
napoju na czele.
— Nie —
powtórzyłam jeszcze dobitniej, a potem wyswobodziłam się z jego ramion i powoli
zaczęłam zbierać się do wyjścia.
To, że miał na
sobie uroczy sweterek z golfem i lekko zaczerwienione policzki jeszcze nie
oznaczało, że nagle zmienię się w jakąś łatwą, chętną, czy czego on tam sobie
nie myślał. Chociaż nie powinnam być chyba tak surowa, bo naprawdę wyglądał
nieswojo.
— Bierzesz
jakieś leki? Poza przeciwbólowymi, które notorycznie zapijasz kawą? —
zapytałam, idąc po płaszcz.
Super rozdział! :)
OdpowiedzUsuńChcę więcej Dziwaka! xD
Mnie osobiście rozśmieszyła scena z sushi i pornosami xD
He , he . No ciekawie ... :D
OdpowiedzUsuńOd początku do końca szczerzyłam japę do monitora tak , że moja przyjaciółka zaintrygowana tym co sprawiło , że cieszę banana przez dłuższy czas , podeszła do komputera i zaczęła ze mną wyglądać jak facet po 50-tce cieszący się do gołych bab jakie wyszukał mu synek w internetach xd ( to chyba najdłuższe zdanie jakie napisałam :P ) Więc od teraz masz nowego czytelnika dziwaka ! :)
Nie dziwię się , że wystąpił u ciebie samozachwyt , ponieważ sama czytając swoje tak mam , a ten rozdział był naprawdę dobry . Odkryłam także , ze nie jestem od czasu do czasu ogarnąć umysłu Kaśki . Trochę Sebcia w tej kwestii rozumiem ... Ale , żeby się nie wstydzić pornolów , które wyskakują jako jedna z pierwszych pozycji , co daje do zrozumienia człowiekowi , że zaszczycają nasze oczy dość często ... Tutaj padłam xd
Drugą sprawą jest " Mogę cię pocałować? " Tutaj wypaliłam z " Co kurwa ?! " i miałam pecha , bo ktoś to usłyszał ( i nie chodzi mi tu o moja przyjaciółkę ) Chyba te parę tableteczek było o jedną lub dwie powalających konia za dużo ... Do tego moje wyobrażenia zaburzające urok tego właśnie opowiadania . Gdy przeczytałam to jedno zdanie , nie zaczynając kolejnej linijki wyobraziłam sobie dalszy scenariusz . Ona się będzie na niego jopić , a w tym czasie on ją pocałuje , w tedy ta wybiegnie speszona z jego chałupy i zacznie ryczeć . Za dużo japońskich animacji ...
Rozdział naprawdę świetny , a wręcz genialny . Życzę weny i do następnego rozdziału :)
Ps. Czy ja przypadkiem nie piszę zbyt rozległych komciów ?
- Lady Fox -
Nieee, skądże. Ja lubie takie, mogę sobie poczytać ♡. Fajnie, zaraziłaś koleżankę Dziwakie, rak się szerzy xDDDDDDD.
UsuńNo cóż, ta scena i jego pytanie mają swój powód, powiedziałabym jaki,ale zepsuję niespodziankę, więc nie powiem i sama zobaczysz za tydzień :P.
I tak, Kaśkę ciężko ogarnąć, ona sama siebie pewnie nie ogarnia chwilami, ale to takie życiowe xD.
Napisałbym coś więcej, ale pogoda się zmieniła, ciśniene też i umieram, więc wybacz, ale tu zakończę :*.
PS Wybacz przypał, moja wina xDDDD.
Badałaś się?
OdpowiedzUsuńTak, jestem nosicielką wirusa HIV. Spoko, przynjamniej szybciej zejdziesz. Ewentualnie, gdybyś nie wygrał w totka, zawsze może ci się trafić Wirusowe zapalenie wątroby. Są aż trzy rodzaje, więc na pewno coś dla siebie znajdziesz.
~Kate do Sebastiana
" Nie jadłem posiłku z kobietą od drugiego roku licencjatu "AHAHAHHAHAHAHAHAHHAAH, XDDDDDDDD Sebuś, czy ty z kimkolwiek jadłeś innym, oprócz podręcznikiem do japońskiego?
"darowałam mu komentarz na temat bazy pornografii, której cały folder mignął mi przed oczami" No ja myślę, człoweik nie jadł z kobietą od drugiego roku licencjatu, a ona ma pretensje, że ma swój ciemny kanał xD
"zasad posiadałem charakter i aparycję najlepszego środka antykoncepcyjnego we wszechświecie" Tak tak, wskaźnik Perla to już nawet nie zero, a minus jeden.
No ej, właśnie wcale nie miała mu szczególne za złe, bo nie skomentowała! Była miła, bo w końcu to facet. Facety oglądają pornosy xD.
Usuń