sobota, 30 kwietnia 2016

Tom IV, XVI

Za sprawą dzisiejszego rozdziału, mój zapas uszczuplił się do zaledwie piętnastu stron. Mam wprawdzie tydzień wolnego i zamierzam to nadrobić, ale i tak mi smutno. Poza tym jestem zmęczona, więc to pewnie dlatego. 
Mam nadzieję, że ten rozdział jakoś rozleglej skomentujecie. Poprzedni dorobił się odzewu jedynie on jednej osoby, no i trochę się zawiodłam, bo liczyłam na jakieś reakcje. No ale cóż. Może dziś będzie lepiej. W końcu pora przejść do tego, na co czekaliście. Oby tym razem rozdział wywołał reakcje warte opisania w komentarzach.

Miłego :*

===============

                Undertaker zachichotał obleśnie i podniósł z blatu jedną ze strzykawek. Kiedy tylko ją chwycił, zupełnie spoważniał i już do samego końca zabiegu ani razu nie pozwolił sobie na głupi komentarz czy chwilę rozbawienia. Czego by o nim nie mówić, do pracy podchodził poważnie. Nie chciał popełnić błędu – jeżeli udałoby mu się odnieść całkowity sukces, mógł w ten sposób wiele zarobić i zasłynąć w świecie z jeszcze jednego powodu, a przecież sławy nigdy za wiele. Poza tym Ciel przewidział, że dziewczyna przeżyje zabieg, a to oznaczało, że za wszelką cenę musiał sprawić, by stało się tak, jak przepowiedział młody hrabia. Każdy najmniejszy błąd mógłby całkowicie zmienić bieg przyszłych wydarzeń.

środa, 27 kwietnia 2016

Tom IV, XV

Wreszcie jest! 
Wiem, że na to czekaliście i wreszcie się doczekaliście. Kolejny rozdział w Wasze ręce, a ja idę spać, bo jutro trzeba się uczyć, żeby zdać kolosa w pierwszym terminie i zaskoczyć wykładowce (chociaż, znając życie, to pewnie on znów zaskoczy nas xD). 

Przy okazji:
Założyłam nowego bloga, na którym opisuje swoje gadżety, mangi, wszystko co mangozjebane, no i oczywiście herbaty. Takie to luźne dosyć, więc się nie zmęczycie :P. Serdecznie zapraszam! :)
Mangozjeb w Herbacie Tonący

To wszystko na dziś. Życzcie mi w czwartek powodzenia.

Miłej lektury :*

==================

                Kwadrans później chłopak znalazł się w części posiadłości, w której znajdowały się kwatery służących. Przywykł już do wystroju odznaczającego się od reszty budynku prostotą. Ściany pokryte były jednokolorową tapetą pozbawioną jakichkolwiek motywów, jeśli nie liczyć kilku zacieków wokół drzwi. Mrok korytarzy rozpraszał jedynie blask świec, w którym wyblakły dywan wyglądał znacznie lepiej niż w rzeczywistości. Mimo surowego wystroju, nawet ta część rezydencji emanowała aurą pozytywizmu.
                Nastolatek odnalazł drzwi sypialni kamerdynera, wcześniej otwierając wszystkie po drodze, z których większość stała pusta, jakby od lat czekała na nowych lokatorów. Jeanny wspominała blondynowi, gdzie znajduje się pokój Sebastiana, jednak jej opis był nieco mętny i dopiero kiedy nastolatek przekroczył próg pomieszczenia, upewnił się, że trafił do celu.

Tom IV, XV

Wreszcie jest! 
Wiem, że na to czekaliście i wreszcie się doczekaliście. Kolejny rozdział w Wasze ręce, a ja idę spać, bo jutro trzeba się uczyć, żeby zdać kolosa w pierwszym terminie i zaskoczyć wykładowce (chociaż, znając życie, to pewnie on znów zaskoczy nas xD). 

Przy okazji:
Założyłam nowego bloga, na którym opisuje swoje gadżety, mangi, wszystko co mangozjebane, no i oczywiście herbaty. Takie to luźne dosyć, więc się nie zmęczycie :P. Serdecznie zapraszam! :)
Mangozjeb w Herbacie Tonący

To wszystko na dziś. Życzcie mi w czwartek powodzenia.

Miłej lektury :*

==================

                Kwadrans później chłopak znalazł się w części posiadłości, w której znajdowały się kwatery służących. Przywykł już do wystroju odznaczającego się od reszty budynku prostotą. Ściany pokryte były jednokolorową tapetą pozbawioną jakichkolwiek motywów, jeśli nie liczyć kilku zacieków wokół drzwi. Mrok korytarzy rozpraszał jedynie blask świec, w którym wyblakły dywan wyglądał znacznie lepiej niż w rzeczywistości. Mimo surowego wystroju, nawet ta część rezydencji emanowała aurą pozytywizmu.
                Nastolatek odnalazł drzwi sypialni kamerdynera, wcześniej otwierając wszystkie po drodze, z których większość stała pusta, jakby od lat czekała na nowych lokatorów. Jeanny wspominała blondynowi, gdzie znajduje się pokój Sebastiana, jednak jej opis był nieco mętny i dopiero kiedy nastolatek przekroczył próg pomieszczenia, upewnił się, że trafił do celu.

Tom IV, XV

Wreszcie jest! 
Wiem, że na to czekaliście i wreszcie się doczekaliście. Kolejny rozdział w Wasze ręce, a ja idę spać, bo jutro trzeba się uczyć, żeby zdać kolosa w pierwszym terminie i zaskoczyć wykładowce (chociaż, znając życie, to pewnie on znów zaskoczy nas xD). 

Przy okazji:
Założyłam nowego bloga, na którym opisuje swoje gadżety, mangi, wszystko co mangozjebane, no i oczywiście herbaty. Takie to luźne dosyć, więc się nie zmęczycie :P. Serdecznie zapraszam! :)
Mangozjeb w Herbacie Tonący

To wszystko na dziś. Życzcie mi w czwartek powodzenia.

Miłej lektury :*

==================

                Kwadrans później chłopak znalazł się w części posiadłości, w której znajdowały się kwatery służących. Przywykł już do wystroju odznaczającego się od reszty budynku prostotą. Ściany pokryte były jednokolorową tapetą pozbawioną jakichkolwiek motywów, jeśli nie liczyć kilku zacieków wokół drzwi. Mrok korytarzy rozpraszał jedynie blask świec, w którym wyblakły dywan wyglądał znacznie lepiej niż w rzeczywistości. Mimo surowego wystroju, nawet ta część rezydencji emanowała aurą pozytywizmu.
                Nastolatek odnalazł drzwi sypialni kamerdynera, wcześniej otwierając wszystkie po drodze, z których większość stała pusta, jakby od lat czekała na nowych lokatorów. Jeanny wspominała blondynowi, gdzie znajduje się pokój Sebastiana, jednak jej opis był nieco mętny i dopiero kiedy nastolatek przekroczył próg pomieszczenia, upewnił się, że trafił do celu.

piątek, 22 kwietnia 2016

Tom IV, XIV

Nie wiem zbytnio, o czym mogłabym Wam opowiedzieć. Pochwalę się więc, że przyszły do mnie Basilurki: Winter Stor vol 1 i Love story vol. 2. 
Poza tym mam nowy pomysł, ale on wymaga czasu, a ja tego nie mam, więc pewnie trochę sobie poczeka. No i kończę już rewatcha House'a, a z nim również wakacje, i wracam do ostrego tłumaczenia mang. Niedługo skończę wszystko, co udało mi się znaleźć w sieci. A potem będzie posucha :P. 
No, jednak coś tam napisałam. Dziękuję komentującym za życzenia urodzinowe <3.

Miłego rozdziału :*

==============

                Cisza, ból głowy – zbyt głośna cisza – ciemność przed oczami, i wreszcie niemoc – to właśnie czuł James, kiedy wybudził się z dziwacznie męczącego snu, przerażony faktem, że jego próba podrapania się po swędzącym nosie nie przyniosła żadnych rezultatów. Przez moment myślał, że spotkało go coś okropnego, stracił pamięć, a w międzyczasie również i władzę w rękach. Jednak po chwili, kiedy jego umysł nieco się rozjaśnił, otworzył oczy i ujrzawszy bladoniebieski baldachim łóżka, zorientował się, że gdyby stracił czucie w kończynach, nie mógłby doskwierać mu uścisku wokół nadgarstków i kostek. Po chwili zaczęły do niego powracać wspomnienia sprzed drzemki. Przypomniał sobie czarnowłosego kamerdynera, jego kpiący uśmiech, smaczne śniadanie i aromatyczną herbatę, której nie miał szansy spróbować. Uśpił go! Ten cholerny, bezczelny drań go uśpił, by nie mógł wyruszyć z Elizabeth do Londynu, ani nawet podążyć jej śladem.

Tom IV, XIV

Nie wiem zbytnio, o czym mogłabym Wam opowiedzieć. Pochwalę się więc, że przyszły do mnie Basilurki: Winter Stor vol 1 i Love story vol. 2. 
Poza tym mam nowy pomysł, ale on wymaga czasu, a ja tego nie mam, więc pewnie trochę sobie poczeka. No i kończę już rewatcha House'a, a z nim również wakacje, i wracam do ostrego tłumaczenia mang. Niedługo skończę wszystko, co udało mi się znaleźć w sieci. A potem będzie posucha :P. 
No, jednak coś tam napisałam. Dziękuję komentującym za życzenia urodzinowe <3.

Miłego rozdziału :*

==============

                Cisza, ból głowy – zbyt głośna cisza – ciemność przed oczami, i wreszcie niemoc – to właśnie czuł James, kiedy wybudził się z dziwacznie męczącego snu, przerażony faktem, że jego próba podrapania się po swędzącym nosie nie przyniosła żadnych rezultatów. Przez moment myślał, że spotkało go coś okropnego, stracił pamięć, a w międzyczasie również i władzę w rękach. Jednak po chwili, kiedy jego umysł nieco się rozjaśnił, otworzył oczy i ujrzawszy bladoniebieski baldachim łóżka, zorientował się, że gdyby stracił czucie w kończynach, nie mógłby doskwierać mu uścisku wokół nadgarstków i kostek. Po chwili zaczęły do niego powracać wspomnienia sprzed drzemki. Przypomniał sobie czarnowłosego kamerdynera, jego kpiący uśmiech, smaczne śniadanie i aromatyczną herbatę, której nie miał szansy spróbować. Uśpił go! Ten cholerny, bezczelny drań go uśpił, by nie mógł wyruszyć z Elizabeth do Londynu, ani nawet podążyć jej śladem.

środa, 20 kwietnia 2016

Tom IV, XIII

Dzisiejszy rozdział jest krótki, bo tak mi pasowało, a gimnastykować mi się nie chce,  bo przestaliście komentować. No to skoro Wy olewacie, to i ja olewam i skupię się na świętowaniu urodzin (betowałam 19.04), a uwierzcie, że akurat tego dnia miałam wiele ciekawszych rzeczy do roboty.
No, w zasadzie to tyle. Przykro mi, bo widzę, że wyświetlacie, i to ostatnio licznie, ale skoro milczycie, to nawet nie wiem, czy jest aż tak źle czy tak dobrze czy w ogóle nie wiem jak. 
Miłego... :*

PS Na końcu art. Dawno nie było, więc pomyślałam, że to miła odmiana. Niby próżny trud, ale skoro już go skończyłam...

===============

                Siwy bóg śmierci schował dokumenty i przybrał typowy sobie, głupkowaty wyraz twarzy, po czym skierował się do podziemi, by przez chwilę poprzeszkadzać Elizabeth w studiowaniu zaklęcia. Do wieczora zostało jeszcze kilka godzin. Musiał się czymś zająć, by nie myśleć o interesujących go statystykach. Poza tym musiał dbać o swoją przykrywkę. To, co robił, było niezwykle ryzykowne. Jeden mały błąd mógł zrujnować plan opracowywany przez dekady. Teraz, gdy pod dachem zakładu – a zarazem tajnej pracowni – znajdował się jeden z jego największych przeciwników, musiał zachować niezwykłą czujność. I chociaż sytuacja wydawała się niezwykle ciężka, powaga mieszała się w Undertakerze z niezwykle ekscytującym uczuciem zaciekawienia. Lubił dreszczyk emocji – im bardziej był on autentyczny, tym większą sprawiał mu przyjemność, momentami urastając do rangi jednego z tych rodzajów śmiechu, dla których był w stanie zrobić naprawdę wiele.

sobota, 16 kwietnia 2016

Tom IV, XII

Muszę Wam powiedzieć, że mi przykro. Tak dużo wyświetleń, a tak mało komentarzy. I skąd ja mam wiedzieć, czy wszystko jest w porządku, czy jednak trzeba coś zmieniać? Dziękuję tym, którzy wyrazili swoją opinię, jednak byłoby mi miło, gdyby więcej czytających to robiło. Wiem, że tam jesteście, doceniam i w ogóle, ale wiecie jak jest - komentarze dźwignią weny. 
Zapas mi się znowu kurczy, a nie chciałabym musieć pisać na bieżąco. Niestety chęci do pisania są uzależnione również od Waszych reakcji na nowe rozdziały - te dobre i te złe. Szczególnie w tym okresie, który z wielu powodów do łatwych nie należy.

A z nieco pozytywniejszych rzeczy: we wtorek mam urodziny i kupiłam sobie dzisiaj dwa nowe Basilury z tej okazji <3. Stuka mi 25, więc jest co świętować. Ćwierć wieku w moim ciele to prawdziwy wyczyn!

A teraz życzę wszystkim miłej lektury. I miłego weekendu.
:*

===========

                Odkąd księżniczka opuściła Londyn, jej życie na powrót zapełniły obowiązki. Choć miała u swego boku towarzysza, nie był on w stanie całkowicie odgonić od dziewczyny zmartwień. Spodziewała się, że jej matka pójdzie na wszelkie ustępstwa, byle tylko odzyskać córkę, jednak zapomniała, jak zimna potrafiła być długowłosa, milcząca kobieta. Nie dało się z nią dyskutować. Wyrażała się niezwykle krótkimi zdaniami, ale one wystarczały, by narzucać swoją wolę wszystkim wokół. Wyjaśnienia Tomoko nie robiły na niej wrażenia. Kiedy tylko opadły pierwsze emocje, kobieta natychmiast zagoniła swe dziecię do pracy, a jej przyjacielowi zapewniła pokój, na każdym kroku sugerując, że Tai znalazł się w rezydencji jedynie z dobrej woli Yuki Hashimoto i w każdej chwili swym niewłaściwym zachowaniem może sprawić, że wewnątrz murów japońskiego domostwa zabraknie dla niego miejsca. Matce księżniczki wydawało się bowiem niedopuszczalne, by tak młoda, zaledwie siedemnastoletnia, dziewczyna śmiała zjawiać się w domu w towarzystwie mężczyzny, na dodatek innej narodowości. Przymknęła na to oko tylko ze względu na to, co przeszła jej córka

wtorek, 12 kwietnia 2016

Tom IV, XI

Rozdział był betowany na wykładach, bo spałam w nocy tylko trzy godziny i wiedziałam, że po powrocie z zajęć już w ogóle nie będę się do tego nadawała. Więc jeśli znajdziecie jakieś błędy albo randomowe wstawki na temat bibliotek, prawa autorskiego, marketingu albo innych dziwactw, których ewidentnie być nie powinno, to mi je wypiszcie, jak już skończycie się śmiać xD. 
Serio, nie wiem, co tam za dziwactwa mogą być, ale liczę na to, że jednak niczego nie ma. 
Ostatnie notki mają więcej wyświetleń. Podoba mi się ta tendencja, oby tak dalej. Od razu chce się pisać, kiedy liczby rosną <3. Szczególnie komuś z nerwicą natręctw bardzo ukierunkowaną na liczby xD.

Dobrze. Miłego czytania :*.


===========

                Od kilku godzin na terenie zamku panował straszny gwar. Zabiegani służący krążyli pomiędzy kolejnymi pomieszczeniami, wypełniając powierzone im obowiązki. Jedni ozdabiali korytarze kwiatami, inni rozkładali dywany, jeszcze inni dbali o utrzymane w fioletowo-błękitnej tonacji dodatki. Demony z sekcji dekoracyjnej były niezwykle zgrane, wymieniały się, uzupełniały nawzajem i przechodziły jak burza przez komnaty, pozostawiając po sobie doskonale wyglądające wnętrza, zaaranżowane dokładnie tak, jak zaprojektowała je Enepsignos. Przyszła królowa pragnęła, by każda stopa ogromnego zamczyska informowała o tym, co się w nim dzieje, przy okazji emanując niesamowitym splendorem. Połączenie koloru jej skóry z fioletem – jedną z barw, w której najczęściej można było spotkać na zamku nowego króla – dopełnione czernią onyksu tworzyło w jej odczuciu doskonałą mieszankę, której oczywisty przekaz cieszył jej oczy i wywoływał uśmiech na twarzy.

sobota, 9 kwietnia 2016

Tom IV, X

Pochwalę Wam się na początek. 
Napisałam opowiadanko po japońsku na zajęcia z japońskiego (tak, wiem, nie domyślilibyście się, że nie na opracowanie redakcyjne xD). Fakultatywnie tak. Lektorce się spodobało, skserowała, poprawiliśmy kilka błędów (bo robię błędy, bo mogę i nie umiem nie robić xD), a potem je przeczytaliśmy i poprosiła, żebym poprawione przesłała mailem. Fejm i sława i inne synonimy dwóch powyższych <3. Jeżeli jesteście ciekawi tego opka i jeszcze go nie widzieliście, to znajduje się tutaj i jest strasznie łopatologiczne, jak na poziom A1 przystało:


Tag, a poza tym... W rozdziale może być sporo błędów, bo Nami nie śpi - no bo przecież po co. Dziewięć godzin w dwie noce, a betować skończyłam po północy. Więc wybaczcie - albo nie wybaczajcie i wytykajcie wszystko w komciach (nawet preferuję bramkę numer dwa :P).
Dziś, w przeciwieństwie do poprzedniej notki, będzie ciekawiej. No i wyświetlenia dobiły dziś do 62 000. Dziękuję! <3

No to życzę miłej lektury :* .


===================
                – Dobrze. To już nieważne. Może zająć się tym, po co się tutaj zjawiliśmy? – zapytała Elizabeth, spoglądając niecierpliwie na odzianego w czarną szatę boga śmierci.
Ten ponownie zachichotał pod nosem, jakby nie był w stanie powiedzieć czegoś, nie uprzedzając tego swoistą rozgrzewką, a potem podszedł do prowizorycznego blatu i wyciągnął spod niego czarny, profilowany klucz.
                – Musisz się nauczyć cierpliwości, Elizabeth – powiedział złośliwie i pomachał kawałkiem metalu.
                – Teraz już Elizabeth? – zakpiła szlachcianka.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Tom IV, IX

Witajcie!
Właściwie dzisiaj nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Tak jakoś nie bardzo o czym.
Powiem więc tylko, że witam serdecznie wszystkich nowych czytelników. Tych, którzy są ze mną już od jakiegoś czasu również witam :*. Wszystkich witam, bo mogę xD. 
I wszystkich zachęcam do komentowania.
Przy okazji pochwalę się Wam jeszcze, że kilka dni temu stuknęło 60 000 wyświetleń. Dziękuję! <3
Dopiero co było ich 50 000, a tu nagle kolejna wielka liczba. Szok! Ale to świetnie. Lubię patrzeć na rosnące liczby. Odświeżam bloga kilkadziesiąt razy dziennie, żeby popatrzeć nawet na najdrobniejsze zmiany w statystykach - ludzie z nerwicą natręctw tak już mają.
No dobra, koniec paplania. 

Życzę miłego rozdziału i namolnie dopraszam się o komcie :*.

========================

                – Dlaczego on? – zapytał.
                – Dlaczego on? – powtórzyła nieco zdziwiona. – Nie „czemu w ogóle ktoś”, nie „w jakim celu”, nie „co próbujesz osiągnąć”, tylko zwykłe „dlaczego on”? – dodała z niedowierzaniem. – Starzejesz się, to już nie jest takie zabawne jak kiedyś – westchnęła na koniec i odwróciła od niego wzrok, wyglądając przez okno na leśny krajobraz.
                – Proszę wybaczyć. Jednak to właśnie moje pytanie.

sobota, 2 kwietnia 2016

Tom IV, VIII

Dziś rozdział nieco krótszy niż ostatnio. już Wam wyjaśniam, od czego to zależy.
Ja nie piszę na rozdziały. Tworzę jeden zwarty tekst. No i problem jest taki, że czasami za nic w świecie mi nie wyjdzie, żeby po pięciu stronach dało się sensownie uciąć. Dlatego ten rozdział będzie nieco krótszy, bo po prostu musi tak być. I tak ostatnio mieliście parę dłuższych. A mój zapas wcale się nie rozrasta - ale co się dziwić, kiedy się publikuje średnio 10 stron tygodniowo :P.
Koniec narzekania. Zapraszam na rozdział i czekam na jakieś opinie, bo ostatnio coś słabiutko. Nie wstydźcie się, nie ugryzę :*.

Miłego :*

=====================

             Chwila wewnętrznych wynurzeń dobiegła końca a Elizabeth i Sebastian powrócili do codzienności. Obojgu było jednak lżej. Choć wydawać by się mogło, że szczera rozmowa obnażyła myśli i obawy, które skrzętnie ukrywali wewnątrz siebie, sprawiając, że stali się bezbronni, w jakiś sposób pomogło im to odnaleźć odrobinę ukojenia. Oboje dostali to, czego pragnęli. Hrabianka otrzymała odpowiedź na swoje pytanie i zapewnienie, które okazało się wzbudzać mniej wątpliwości, niż się spodziewała. Demon zaś zaspokoił potrzebę bliskości, której nie potrafił w sobie zdusić bez względu na to, co robił. Życie jednak toczyło się dalej. Nastolatka musiała wyspać się przed kolejnym,  wielkim dla niej dniem, a Michaelis zobowiązany był poczynić odpowiednie przygotowania. Nie wiedział, ile dni będą poza posiadłością, dlatego na wszelki wypadek przygotował podróżną walizkę pełną ubrań i niezbędnych przedmiotów, które mogłoby się przydać w razie dłuższej nieobecności w rezydencji. Kiedy skończył, zajął się porządkowaniem posiadłości, tworzeniem listy zakupów, rozkładu obowiązków na kilka dni z góry – tak na wszelki wypadek – a także zaniósł do powozu jeden z wózków inwalidzkich.

.