środa, 28 września 2016

Tom IV, LIX

Dowiedziałam się ostatnio, że jakieś dwie cosplayerki "skarżyły" się na Różę podczas Coperniconu. Nie, nie przeszkadza mi to, uważam nawet, że fakt, iż ktoś w ogóle rozmawiał o moim blogu na konwencie i słyszał to ktoś inny, kto też zna mojego bloga i mimochodem mi o tym powiedział, świadczy o tym, że Róża stała się hmm... Odrobinę rozpoznawalna xD. Czuję zalążki fejmu. Pomijam fakt, że nie jestem pewna, jak się z tym czuję – nie o tym chciałam.
W komciach z reguły piszecie, że było super, fajnie, cudownie – to oczywiście miłe, dziękuję, doceniam :*. Ale pewnie znajdą się tacy, którzy widzą wady, coś im się nie podoba i takie tam. Jeśli więc tu jesteście, Wy, którym coś się nie podoba, dajcie znać. Napiszcie w komciach, co jest nie tak, ja bardzo chętnie poczytam i wyciągnę wnioski. Oczywiście mówię o konstruktywnych opiniach, bo jak ktoś mi powie, że robię z siebie gwiazdę Internetów w przedmowie, a rozdziały są do dupy "bo tak i już", to na takie opinie nie będę zwracała uwagi. Chodzi mi o coś konstruktywnego, np.:
"Zbędne przecinki przy  wymienianiu rzeczowników o różnym stopniu wartości. Niespójność fabularna, bo *przykład*." Takie tam, no wiecie. Hejcić, ale z sensem :P. Bo to, że ktoś porozmawia sobie na konwencie, jaką jestem złą autorką, nie sprawi, że stanę się lepsza. A przecież historia ma się Wam podobać, więc no. Dawajcie znać. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko konstruktywnej krytyce, nie ugryzę xD.

Tak dla pewność: NIE mam bólu dupy, NIE chcę zabić dziewczyn, które to mówiły. NIE jest mi smutno/źle/okropnie/depresyjnie i NIE czuję się gwiazdą Internetów xDDDD. Mam dobry nastrój i chęci do pisania tyle samo, co zwykle, ale wolałam wyjaśnić, tak na wszelki wypadek. 

A teraz życzę Wam miłego rozdziału! :*


=============

W końcu Sutcliff nie dowiedział się niczego pomocnego. Zrezygnował. Przyczaił się za rogiem jednej z kamienic i co chwilę zerkał na zegarek, oczekując odpowiedniej chwili. Równo o trzeciej zabiły dzwony. Chwilę potem z wnętrza kaplicy zaczęli wyłaniać się ludzie. Wokół było gwarno, kolorowo i tłoczno. Wszystkim towarzyszył dobry nastrój. Radosne twarzy ludzi mieniły się w limonkowych czach boga śmierci, który starał się znaleźć tego, którego miał zabrać. Nie chciał ominąć momentu jego śmierci. Pragnął obserwować ten proces od samego początku do końca, być świadkiem tej niezwykłej chwili, napawać się nią i docenić, że był jej częścią.

sobota, 24 września 2016

Tom IV, LVIII

Spędziłam ostatnie dni na byciu wrzodem na dupie, bo miałam gorączkę. Ale już jest lepiej, stałe 37 to tylko o stopień więcej, niż mam zazwyczaj. Momentalnie poskutkowało czterema stronami jednego dnia. Za to dwóch poprzednich trochę się boję, no ale cóż. Od tego jest beta. Zawodna nieco, bo tekst nie ma czasu odleżeć, no ale życie. Dlatego mam czujnych Was :*. 

Za miesiąc Róża będzie obchodzić drugie urodziny. Wypadałoby coś z tej okazji zrobić. Myślałam nad jakąś galerią fanartów, tylko musicie dać znać, czy chcecie takie stworzyć :P. Mogą być tradycyjne, digitale, muzyczne, fanowskie oneshoty. Cokolwiek byście tam chcieli. No, tylko dajcie znać, czy się na to piszecie, bo jak zorganizuję takie coś i nie dojdzie żaden urodzinowy prezent dla Sebcia i Lizzy, to będzie trochę słabo xD. 

Gdybyście się zdecydowali, to prace wysyłajcie na priv na fp: Czarna Róża Demona.
Albo  na maila: czarnarozademona@wp.pl

Miłego! :*



==================

— Co. Za. Idiotyczny. Pomyyysł! — krzyczał Grell Sutcliff, przekopując się przez stos ksiąg dzielących go od korytarza.
Przez ostatnie kilka tygodni nie robił nic innego oprócz szukania informacji. Cholerna nastolatka wymogła na nim obietnicę, a on z niewiadomego powodu nie chciał jej złamać. Zdawał sobie sprawę, że to kwestia przyjaźni, o której oboje milczeli, ale czuł się z samym sobą dużo lepiej, udając, że nie zna przyczyny swojej nienaturalnej wierności.
Siedział w Bibliotece Shinigami – w dziale z księgami, których nikt o zdrowych zmysłach nigdy nie przeglądał, co doskonale pokazywała gruba warstwa kurzu nieodzownie towarzysząca ciemnemu odcieniowi drewna merbau’u sprowadzanego specjalnie z terenów Indonezji. Położona na strychu czytelnia odpychała nie tylko pyłem, ale również straszną duchotą. Malutkie, okrągłe okno przy złączeniach spadzistego stropu nie wystarczało, by zapewnić świeże powietrze. A jakby tego wszystkiego było mało, w żadnej z ksiąg żniwiarz nie znalazł przydatnej informacji.

środa, 21 września 2016

Tom IV, LVII

Zgadnijcie co! Wczoraj o 20.50 blog osiągnął 140 tysięcy wyświetleń! Serdecznie Wam dziękuję! Nie sądziłam, że to minie tak szybko! Kiedy dobił do 100 tysięcy miałam ambicje zebrać 150 do końca roku, a tu taka niespodzianka! Jesteście wspaniali!!! <3 <3 <3

W ogóle dowiedziałam się w sobotę, że robię z siebie naukowca, bo użyłam w komciu sformułowania "jednostka czasu" w odniesieniu do man i der xDDDD. MÓWCIE MI: DOKTORKO NAMI PRZENAJMĄDRZEJSZA. Nie no, jaja sobie robię, gorączkę mam, zignorujcie tę część przedmowy najlepiej. Skupcie się na rozdziale i wyrażaniu swoich wrażeń po jego przeczytaniu xD. Loffki :*

PS Zwracam Waszą uwagę, że w tym rozdziale jakoś wybitnie dużo moralizowałam. Taka misja otwierania oczu na pewne, zdawałoby się - oczywiste, sprawy xD.

Miłego <3. 

======================

Po niespełna dwudziestu minutach zorientował się, że wszystkie białe plamy na niebie skojarzeniami w jakiś sposób nawiązywały do jego pani. Koło wózka inwalidzkiego, ametystowy medalion, który zawsze nosiła na szyi, a z którym łączyło się jedno z istotniejszych wydarzeń ich wspólnej historii, lodowy deser, który przygotował w ostatni piątek. Nie mógł przestać o niej myśleć. Martwił się, że służba nie podoła zadaniu, że Enepsignos postanowi po raz kolejny opuścić piekło i uprzykrzyć jej życie, a nawet, że zwyczajnie stanie się coś nieoczekiwanego, czemu nie sprosta żaden z domowników. Chciał jak najszybciej wrócić do domu, a jednak musiał siedzieć pod drzewem i czekać na jakiegoś podrzędnego wojskowego. Niesamowicie go to irytowało. To Samarel powinien czekać na niego, nie odwrotnie.

sobota, 17 września 2016

Tom IV, LVI

Jak pewnie zauważyliście, po półrocznej przerwie dodałam rozdział Kuroshitsuji Making Of. Nie jest to opowiadanie priorytetowe, dlatego je zaniedbałam. Mam mnóstwo innych zajęć, a to powstało właściwie pewnego letniego wieczora, kiedy miałam niezłą bekę. Dlatego nie spodziewajcie się częstych aktualizacji, bo po prostu jestem jedna, a i tak już robię zbyt wiele rzeczy. Jak się zaczną zajęcia, to będę musiała nieco przystopować. W każdym razie prawie udało mi się osiągnąć cel: przetłumaczyć wszystkie Kuroszowe DJ dostępne w necie w wersji angielskiej (poza tymi, które już zostały przetłumaczone - z małymi wyjątkami). 
Wiem jednak, że KMO Wam się podoba, widzę to po wyświetleniach i reakcjach na FP. Jeśli jednak chcecie, żeby pojawił się nowy rozdział, to tym razem będę atencyjną szują i powiem tak: jeśli ma być nowy rozdział, to muszą się pojawić komcie. Tak wiem, to zue i okropne, ale to moje "opko dorywcze", wiec co sobie będę żałować xD. Wszystko w Waszych rękach :*

PS Stworzyłam w Róży osobny upływ czasu w piekle, a Wy się do tego nie odnieśliście! Smutam! Tak się starałam stworzyć coś nieco bardziej oryginalnego, sensownego i nieszufladowego... Miałam nadzieję, że chociaż jedna osoba doceni, noooo. Dobra, koniec, pora na rozdział xD.

Miłego! :*

===========================

— Jo, panie. On to tak dba, panie, że jok żem chciał łod niego siekarke zagarnąć, to mje natłukł jego pies i tyle mje pomógł! — krzyknął barman.
— Te, Ed, ty se nie strzęp jęzora, ino browara mje podaj! Bzdur nie godoj laluni, bo i ucieknie i po sianie za nocleg będziesz jojczył cały księżyc! — odpowiedział siedzący przy oknie grubasek.
Jego stół zastawiony był pustymi kuflami i talerzami po jakimś tłustym jedzeniu, najprawdopodobniej dziczyźnie – sądząc po zapachu i kolorze resztek. Twarz mężczyzny przybrała lekko czerwony odcień, a jego błędny wzrok wyraźnie wskazywał na to, że miał już dosyć alkoholu. Nie przeszkodziło to jednak Edowi w doniesieniu mu kolejnego piwa – chęć wzbogacenia się wygrywała ze zdrowym rozsądkiem.

środa, 14 września 2016

Tom IV, LV

Dziś nie będzie hejtów, bólów dupy ani innych takich. Bo nie mam, na co narzekać. Dziś będzie... Nic xD. Bo jestem zmęczona (Jak to jest, że już drugi raz muszę wcześnie wstać we wtorek i zawsze nie mogę zasnąć i śpię raptem 4-5 godzin? xD) i nawet, jeśli miałam coś do powiedzenia, to mi umknęło.
Mam za to nadzieję, że Wy będziecie mieli sporo do powiedzenia na temat rozdziału :P.

Miłego :*.

=============================

Wstała z łóżka i niepewnym krokiem dotarła do szafy, z której wyciągnęła jedną z najseksowniejszych kreacji, jakie tylko miała. Niech doradcy widzą, że jest atrakcyjna. Niech lud jej zazdrości, niech wszyscy patrzą! Jeśli nie Kruk, niechaj wszyscy inni doceniają jej walory. A kiedy kontrakt męża dobiegnie końca, zemści się na nim i wyrówna rachunki. Potem znów będą mogli być razem, towarzyszyć sobie poprzez wieczną wędrówkę, nigdy nie opuszczając swego boku. Musiała tylko znaleźć sposób, żeby anioły nie odebrały mu życia.
— Adria! — krzyknęła królowa.

sobota, 10 września 2016

Tom IV, LIV

Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy warto w ogóle dalej marnować pieniądze na wspieranie polskich wydawnictw mangowych. Najpierw Dango i ich "profesjonalna" obsługa oraz kiepska jakość Hidamari, a teraz Waneko i kolejna porażka tomiku Kuroshitsuji. Zachęcam Was do wzięcia pod rozwagę, czy na pewno chcecie wspierać takie badziewie. Naprawdę aż żal patrzeć. Ci ludzie nazywają siebie profesjonalistami, a w gruncie rzeczy robią więcej błędów niż studenci edytorstwa w swojej pierwszej edycji książkowej. Żałosne, żałosne, żałosne! A wiecie, co jest najgorsze? Banda nastolatków-ignorantów, która zamiast zauważyć błąd i opowiedzieć się po stronie tych, którzy nie milczą na ten temat i chcą mieć coś dobrej jakości, ślepo bronią wydawnictwa. Właśnie przez takie zachowania jakość mang spada. Przez to, że mnóstwo ludzi godzi się na coś takiego, bo "nic nie jest bezbłędne, więc po co się czepiać." A no po to, że kiedyś tak nie było. Kiedyś wydawcy starali się tworzyć rzeczy możliwie najlepsze, teraz myślą tylko o swoich portfelach. Żałosne, żałosne, żałosne. Mam nadzieję, że któregoś dnia oni wszyscy odpowiedzą za swój absurdalny brak profesjonalizmu. 

To tyle moich żali na dziś. Mam nadzieję, że Wy należycie do tej grupy, której zależy na jakości mang.

Miłego rozdziału :*.

=======================

Demon przygotował kąpiel pełną aromatycznego, różanego olejku z nutą delikatnej wanilii i kilkunastocentymetrową warstwą piany. Następnie rozebrał swoją panią i położył ją w wannie. Zmienił rękawiczki z materiałowych na gumowe, zdjął z siebie marynarkę i podwinął rękawy koszuli. Tak przygotowany klęknął przy balii i sięgnął po gąbkę, nasączając ją ulubionym mydłem w płynie Elizabeth.

wtorek, 6 września 2016

Tom IV, LIII

Beta dzisiejszego rozdziału leży i kwiczy, bo spałam tylko cztery godziny i oczy mnie bolą i mam deżawi, że mam deżawi, oesu. Zmęczona jestem fatalnie. Ale cóż, nie chcę nie dotrzymać terminu, więc wrzucam. Mam nadzieję, że jednak nie narobiłam jakoś wybitnie wiele błędów. Jeśli jakieś zauważycie, piszcie śmiało. Literówki, powtórzenia, bzdury, cokolwiek. Starałam się, ale wiem, że w takich chwilach mój mózg nie domaga. No i o. Nie mam nawet pomysłu na jakąś sensowną przedmowę xD. Pochwalę się więc tylko, że kupiłam dziś najnowszy tomik Kuroszka. Tag, wjem, puśno. Ale miałam strasznego lenia. Grunt, że kupiłam. Poza tym i tak wiem, co się wydarzy na dwa tomy wprzód, bo kupuję angielską wersję na YenPressie xD.

Miłego rozdziału :*.

=======================

James nie zorientował się podczas posiłku, że Elizabeth i Tomoko były pod wpływem alkoholu. Sebastian przygotował jedzenie, które dodatkowo wspomagało pozbywanie się trucizny z organizmu i już pod sam koniec, podczas deseru, obie nastolatki były niemal zupełnie trzeźwe. Blondyn postanowił, że chciałby odwdzięczyć się przyjaciółce za problemy, które przysporzył jej przez ostatnie dni. Zaproponował, by wspólnie spędzili czas, grając na fortepianie. Pamiętał, że kiedyś Lizz uwielbiała to robić. Zaskakująco jego propozycję wsparł Michaelis. Wspomniał o liście od królowej, a potem zebrał naczynia i poinformował, że niedługo wróci. Zostawił młodzież samą, by jego pani mogła odegrać kolejny, doskonały spektakl i w dobrej wierze pozbyć się z rezydencji przyjaciela. Przy okazji miał czas, by przygotować małe co nieco swojemu kotu, który wydostał się z sypialni i leżał na kuchennym blacie, z utęsknieniem czekając na pana.

sobota, 3 września 2016

Tom IV, LII

Wkręciłam się ostatnio w kolorowanie paneli z mangi. I to tak się wkręciłam, że nie mam czasu pisać xD. Chyba nici ze stworzenia stu stron zapasu do końca miesiąca, choć mam już czterdzieści, więc jak będę się pilnować, to może się uda. Zobaczymy. Na pewno nie zaniedbam bloga, więc się nie martwcie. 
A gdyby ktoś był ciekawy tego, jak mi idzie (i nie obserwował FP, bo przecież nie byłabym sobą, gdybym tam nie spamowała xD), to zapraszam na mojego deviantarta:


No. Generalnie to tyle na dziś. Mam nadzieję, że szkoła Was jeszcze nie dobiła. Pamiętajcie, że chociaż jest źle, wstrętnie, okropnie i macie dość, to dzięki tej szkole kiedyś będziecie mieli dużo pieniędzy i czasu, żeby roztrwaniać je na przyjemności :D. 

Miłego :*. 

==========================
— Bzdura!
— Żadna bzdura. Wiesz, że ma rację — jęknęła Lizz, wypijając kolejną porcję wina i podsuwając naczynie kamerdynerowi. — Właśnie to cię tak złości.
— Tai, proszę…
— Nie musicie się lubić. Wystarczy, że nikomu nie powiesz i będziesz zachowywał się normalnie. Nienawidź mnie, jeśli tak będzie ci łatwiej. W końcu was oszukałam, ta prawda pozostanie niezmienna bez względu na moje intencje.
— Nie wyrzucisz mnie? — zdziwił się nastolatek. Upił odrobinę trunku, nie odrywając wzroku od twarzy Elizabeth, na której obliczu zobaczył malujące się zaskoczenie, większe niż to, które ogarniało jego.
— Czemu?

.