Dziwak z dyplomem – 43

Musiałam odreagować to, co się wydarzyło, dlatego nie umówiłam się z Sebastianem na następny dzień ani za dwa dni. Piątek był dobry, pozwalał nie tylko przemyśleć, pogodzić się i ustalić, czy wobec tego, co zaszło, jestem szczęśliwa, smutna, przerażona czy może obrzydzona. Dwa dni zajęć miały za to sprawić, że na nowo poczuję się swobodnie i w miarę bezpiecznie i sprawdzę przy okazji, jak wyglądają nasze relacje wykładowca ­– student w praktyce. Nie chciałam, żeby jedno obciąganie nagle sprawiło, że będzie mnie traktował inaczej. Zawsze nienawidziłam tych wszystkich ludzi, którzy korzystali z okazji, bez skrępowania wykorzystując prywatne związki, żeby zdobyć lepsze oceny czy cokolwiek innego. Gardziłam zarówno nimi jak i samym tego typu podejściem do sprawy. Sukcesy powinno się osiągać własnymi siłami, nie dzięki pomocy z zewnątrz, bo jeśli samodzielnie nie jest się odpowiednio dobrym, by zyskać najwyższy wynik, to w praktyce, gdy już nikt nie będzie trzymał za rączkę, bardzo szybko się utonie. A jeśli wypracuje się coś na własną rękę, będzie się miało pewność, że się na to zasłużyło.
Niemniej jednak fascynowała mnie myśl, że będę mogła obserwować zmienione zachowanie Sebastiana. Byłam pewna, że będzie inaczej, bo już nasze ostatnie spotkanie mi to udowodniło. Otworzył się, stał się pewniejszy i już nie obawiał się tak bardzo zbliżania do mnie, jakby z tego powodu miała stać mu się jakaś krzywda. Dzięki temu miałam czas, żeby w spokoju przemyśleć wszelkie możliwe scenariusze, jakie mogły się wydarzyć. Przy okazji bardzo dużo myślałam również nad tą intymną stroną naszego spotkania. Tyle czasu stroniłam od dotyku i kontaktów z ludźmi, a kiedy przyszło co do czego, okazało się, że nie było wcale tak źle. Dyskomfort był znikomy, częściowo zapewne za zasługą marihuany, ale jednak to nie zmieniało faktu, że był mały, a z czasem zupełnie zniknął. Dopiero moje praktyczne nieprzygotowanie sprawiło, że to nie poszło dalej, bo w innym wypadku naprawdę pozwoliłabym mu się odwdzięczyć.
Chociaż im dłużej o tym myślałam i wyobrażałam sobie, jak idiotycznie bym wyglądała z czyjąś głową pomiędzy nogami, tym coraz bardziej traciłam pewność siebie. Dlatego właśnie cieszyłam się, że nasze najbliższe spotkanie prywatne odbędzie się na neutralnym gruncie bez żadnego parcia. A jeśli będziemy chcieli czegoś więcej, możemy zwyczajnie iść do jego mieszkania, bo do mojego nie chciałam ciągać go siłą, w końcu miał te swoją traumę, a ja powoli traciłam potrzebę robienia mu na złość. Trochę mi się to nie podobało, nie lubiłam się tak zmieniać, miałam wrażenie, że to nie jest szczere. Czasem w ogóle nie wiedziałam, które moje myśli to prawdziwa ja, a które to zachowania, które przychodzą mi do głowy ze względu na wpływ środowiska. Nie umiałam ich odróżnić i nie byłam pewna, czy gdybym była zupełnie bezkarna, zachowywałabym się tak samo. Niemniej jednak ostatecznie stwierdziłam, że będę robić to, co mi podpowie umysł – bez zbędnego rozmyślania, wtedy powinno być najuczciwiej.
Wypadało również wtajemniczyć koleżanki. Skoro sprawa zaszła aż tak daleko, zwyczajnie nie wypadało o tym nie wspomnieć, bo to już by zakrawało na kłamstwo, a ja nie lubiłam oszukiwać ludzi, na których mi zależało. Usiadłam więc do komputera, otworzyłam okienko grupowego czatu i zaproponowałam dziewczynom spotkanie, by spokojnie wszystko obgadać. Zresztą nie tylko u mnie się działo. Szatan szukała mieszkania ze swoim facetem Szatana, a Marta dostała nowe gadżety z Japonii, więc pilnie musiałyśmy zrobić spotkanie, żeby się nimi pozachwycać. Data naszego babskiego wieczoru została ustalona na czwartkowy wieczór, zapowiadało się więc, że zarówno czwartek jak i piątek po południu spędzę w ludzkim towarzystwie. Dlatego też od razu obiecałam sobie, że w weekend nie wyściubię nosa poza moje cztery kąty i będę pisać, pisać i jeszcze raz odrabiać pracę domową z japońskiego.
Nie potrzebowałam koniecznie wygadywać się ludziom ze sowich problemów. Zawsze było miło, gdy miało się świadomość, że ktoś tam jest i chce mnie wysłuchać, ale doskonale radziłam sobie sama. W końcu nikt nie mógł znać mnie lepiej niż ja sama, bo za bardzo nie dawałam się ludziom poznać, więc tylko ja umiałam wymyślić najlepszy sposób zachowania, by osiągnąć to, czego chcę. Nie oznaczało to jednak, że nie wspomagałam się herbatą, papierosami i czytanie różnych bzdur w Internecie. Trafiłam nawet na jakiś artykuł o pozycjach seksualnych do seksu oralnego, ale zbyt szybko mnie zgorszył. Do tego stopnia, że wyszłam z domu, żeby kupić odpowiedni sprzęt, by doprowadzić się do najlepszego możliwego porządku, by w razie czego następnym razem być odpowiednio przygotowana.
Walka z owłosieniem ciała, bez względu na to w jakich okolicach, zawsze była strasznie kłopotliwa. Maszynkami można było się skaleczyć, depilator za bardzo podrażniał mi skórę, kremy do depilacji śmierdziały, uczulały i nie wiadomo co jeszcze robiły… A ja chciałam pozbyć się wszystkich zbędnych włosów z całego ciała. Najchętniej wykąpałabym się w kremie do depilacji, ale obawiałam się, że to nie byłby najlepszy pomysł – pomijając podrażnienia skóry i wszelkich zagłębień w ciele, jeszcze bym przypadkiem wydepilowała włosy na głowie, a wtedy nie wyszłabym z domu.
Trzy godziny zajęło mi w środowy wieczór doprowadzanie się do porządku, ale kiedy wreszcie skończyłam, cała obolała i poobijana od nieumiejętnego gimnastykowania się z tym wszystkim, byłam zadowolona z efektów. Moje ręce i nogi były takie gładkie, że w nocy przyłapałam się na tym, że oglądając serial miziałam palcami własną rękę. Chciałam zawsze być taka gładka, ale na myśl o każdorazowej walce ze swoim ciałem i całym tym depilującym ustrojstwem, doszłam do wniosku, że aż tak mi nie zależy. Jeśli kiedyś uda mi się zostać bogatą – usunę laserowo.
W czwartek rozpoczęły się na nowo zajęcia, odbywały się nieco inaczej niż przed wolnym, ale to było normalne. Miałam mieć półtorej godziny jakiegoś nudnego bełkotu o antykwariatach, a potem kolejne półtorej z Sebastianem. Mieliśmy zaczynać projekty semestralne – skład książki tradycyjnej do publikacji. Składaliśmy Pana Tadeusza, a ja, mówiąc szczerze, zabrałam się za to już znacznie wcześniej w domu, bo w okresie poświątecznym było mało zleceń z pracy i miałam trochę wolnego czasu, którego nie chciałam marnować na bezproduktywne leżenie. Po zajęciach miałyśmy iść do mnie, ale już na przerwie pomiędzy zajęciami zdążyłam podzielić się z dziewczynami rewelacjami, żeby nie czuć się zbyt niezręcznie na kolejnych. W tłumie zawsze było jakoś łatwiej w takich sytuacjach, a gdy one wiedziały, mogły mi pomóc zaobserwować cos konkretnego w zachowaniu Sebastiana.
— Co zrobiłaś?! — krzyknęła zaskoczona Marta.
W sumie jej się nie dziwiłam, sama byłam w nie mniejszym szoku, bo w końcu kto by się po mnie spodziewał czegoś takiego, gdy na co dzień nawet nie podawałam ręki naszemu koledze, bo jakoś na samą myśl o dotykaniu go mi się odechciewało. Z dziewczynami zresztą też co najwyżej przybijałyśmy piątki i to nam w zupełności wystarczało.
— No, loda, no… Weź tak nie krzycz, bo jeszcze usłyszy — poprosiłam, czerwieniąc się po same uszy.
— Łał, Kaśka, jestem z ciemnie dumna! Nie spodziewałabym się!
— Ja też się nie spodziewałam, dalej się zastanawiam, czy mnie coś przypadkiem nie opętało. No ale obgadamy to później, teraz lepiej mnie schowajcie, bo się boję tych zajęć!
— Spokojnie, przecież on jest dorosły, umie się raczej zachować — odpowiedział głos rozsądku w postaci Elizy, która kończyła sprawdzać coś w telefonie.
— No, mam nadzieję, bo ja się denerwuję. A jeszcze jutro mam z nim zajęcia…
— Zachowuj się normalnie, on też będzie.
— Ale mnie zżera streeeees!
— Jego teeeż! — dodała Marta.
— No pewnie tak, w końcu to on…
Bardzo inteligentną rozmowę przerwało nam nadejście Sebastiana. Jak zwykle patrzył gdzieś w przestrzeń, unikając kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Jego dumny krok potęgował stukot obcasów, a potknięcie, gdy tylko mnie minął, rozeszło się echem i wzbudziło rozbawienie w połowie siedzących w okolicy studentów. Czyli jednak się denerwował. To dobrze, poczułam się jakoś pewniej, wiedząc, że nie tylko ja nie wiem nawet, w jaki sposób powinnam oddychać, żeby wyszło naturalnie.
Dziwak otworzył salę komputerową i powiedział, że możemy wejść, a sam poszedł jeszcze po coś. Zapewne po kawę, żeby mieć się za czym schować, gdy poczuje się niepewnie. Okulary już zdążył założyć, chociaż zazwyczaj nosił je w kieszeni koszuli bądź marynarki, póki nie zaczynały się zajęcia i naprawdę ich nie potrzebował.
Mówiłam, że miałam za sobą ten etap, gdy jego problemy dodawały mi otuchy? To kłamałam, chociaż wcale mi się nie podobało, że taka byłam. Jednak świadomość, że on – tak samo jak ja – nie do końca potrafi się odnaleźć, znacznie mi pomagała. Nawet kiedy wyczytywał nasze nazwiska, przy moim głos mu lekko zadrżał i nawet nie podniósł głowy, by odnaleźć mnie wzrokiem, żeby mieć pewność, że zdenerwowana nie zdezerterowałam. Na szczęście chyba nikt nie uznał tego za podejrzane, bo w końcu Michaelis co chwilę zachowywał się jakoś nienaturalnie.
Po odczytaniu listy kazał nam zabrać się za pracę. Z racji tego, że głównie zostały mi już tylko poprawki kosmetyczne, lwią część zajęć się nudziłam i pisałam z dziewczynami na czacie, czasami rozmawiając też normalnie, póki po wnętrzu pracowni nie rozchodziło się znaczące chrząknięcie. Niby dziwak był taki niepozorny i w zasadzie wszyscy widzieli w nim niepewną siebie ciotę społeczną, a jednak wzbudzał respekt. Nie bardzo rozumiałam, skąd się to brało, bo przecież wcale nie był groźny. Może chodziło i poziom trudności jego zaliczeń? Łatwe nie były, ale jeśli się go dobrze słuchało, nie było problemu z zaliczeniem. Na japońskim było tak samo – dbał o to, by przekazywana przez niego wiedza była podana w na tyle przejrzystej formie, by bez trudu dało się nauczyć. A że ludzie woleli w tym czasie robić inne rzeczy, to już ich problem.
— Za dwa tygodnie musicie oddać prace, więc jeśli ktoś z was czuje, że nie zdąży na czas, we wtorki od osiemnastej do dwudziestej będę dyżurował w tej sali. Będziecie mogli przyjść, żeby popracować.
— Ale przecież wszyscy mają pirata InDesigna w domu — jęknął nieco zbyt głośno ktoś z pierwszej ławki.
— Proszę pani, nikt nie zmusza pani, by się pani zjawiła. Zajęcia są nieobowiązkowe, proszę więc powstrzymać się od komentarzy. Jeśli ma pani tak wiele do powiedzenia, chętnie sprawdzę pani wiedzę w formie pisemnego testu — odpowiedział Sebastian z taką niesamowitą pewnością.
On był urodzonym nauczycielem, chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, ale kiedy mówił w taki sposób, mimo że zupełnie spokojnie, to nagle wszyscy milkli. Chyba właśnie dlatego tak się go bali, nie próbowali spojrzeć głębiej albo naprawdę byli tak leniwi, że woleli unikać konieczności pisania jakichkolwiek testów. A ja byłam masochistką, bo chętnie dałabym mu się sprawdzić.
— Proszę tylko dać mi znać, czy ktoś z państwa zamierza się zjawić, bo jeśli nie, nie ma sensu, żebym sprawdzał państwa prace domowe tutaj. Niewygodne siedzenia nie sprzyjają pracy…
— Ja chętnie przyjdę! — wyrwałam się jak głupia, nie wiedząc, co i po co właściwie robię.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, kilka osób z pierwszego rzędu odwróciło się w moją stronę, by upewnić się, że to na pewno mój głos słyszeli. Byłam raczej znana z tego, że unikałam wszelkich dodatkowych aktywności na uczelni. Nie lubiłam ich, męczyły mnie, nie zapewniały odpowiedniego komfortu, a dla mojego CV nie miało znaczenia, czy będę biegać cały dzień po kampusie, rozdając jakieś idiotyczne ulotki reklamujące nowy wydział czy kolejną rocznicę jakiejś bzdury. Na dyżurach za to byłam może ze trzy razy – za każdym razem z czystej konieczności.
Sebastian spojrzał na mnie, a cała jego maska surowego, poważnego wykładowcy odkleiła się od twarzy i runęła na ziemie tak, że niemal słyszałam, jak ta metafora upada na ziemię. Potem uciekł wzrokiem, spojrzał na jakieś kartki, które miał przed sobą, żeby ostatecznie zaśmiać się serdecznie i podrapać po głowie.
— Nie musiała pani tak na forum całej grupy, ale dziękuję za zaangażowanie, zapiszę sobie — odpowiedział w końcu, po czym usiadł i kazał nam kończyć i zapisywać swoje pliki.
Byłam pierwsza osobą, która opuściła salę. Pobiegłam do łazienki, wcześniej informując dziewczyny, że tam będę (chociaż pewnie nie musiałam, bo to było dosyć oczywiste) i usiadłam na wysokim parapecie w otwartym oknie, przez moment zastanawiając się, czy bardzo by bolało, gdybym skoczyła. Wcale nie chciałam iść na te konsultacje, ale kiedy on powiedział, że jak nikt się nie zobliguje, to odwoła, poczułam, że zrobiłoby mu się przykro, gdyby naprawdę tak go olali, no a że nikt się nie kwapił, to co innego mi pozostało? Od biedy mogłam przyjść, chociaż nie bardzo wyobrażałam sobie, jak to będzie wyglądać. Z jakiegoś powodu przerażało mnie to bardziej niż piątkowe prywatne spotkanie.
— Kate, jesteś tu.
— Idę się wysikać i możemy iść. On już poszedł?
— Zamykał drzwi, kiedy wychodziłyśmy — odpowiedziała Marta.
— To dobrze, bo nie chcę go spotkać, co za obciach!
— No trochę nienaturalnie wyszło, ale nie jest tak źle — uspokajała mnie Eliza. — Po co właściwie chcesz tam iść, spędzić z nim czas?
— Nie no, nie… Po prostu jestem głupia i nie chciałam, żeby mu było smutno, że nikt nie przyszedł.
— Jakie to urocze! — zachwycała się Marta, jakbym była postacią z jakiegoś animca, a ona obserwowałaby moje pierwsze miłosne podrygi (w sumie tak mniej więcej było, więc nie mogłam jej winić…).
— To nie jest urocze, to żałosne. Tylko problemy sobie robię. No ale obiecałam, to pójdę, a teraz chodźmy już do mnie, muszę wam opowiedzieć jak to było i musimy pozachwycać się twoimi gadżetami i w ogóle należy nam się herbata i popcorn! — postanowiłam i pełna werwy zeskoczyłam z parapetu, żeby wbiec do łazienki.
Oczywiście jak zwykle zajęło mi to tyle czasu, że dziewczyny zdążyły się obie wysikać w tej drugiej kabinie, a ja jeszcze nie wylęgłam się z tej, którą okupowałam. Na szczęście zdążyły już przywyknąć i w zasadzie nigdy mi tego nie wypominały, co najwyżej robiłyśmy sobie z tego żarty, zresztą tak samo, jak ze wszystkiego. Bycie nadmiernie poważnym nie miało sensu. Chociaż trochę się martwiłam, jak zniosę żarty na temat mojego seksu oralnego z Michaelisem. Mogłam niby porzucać żartami o jego smaku, wielkości i dziesięciu innych rzeczach, ale jakoś nie czułam się na tym polu na tyle swobodna, żeby tak sobie żartować bez żadnego skrępowania. Nawet mnie czasami dopadała trema.
Na szczęście w drodze do domu żadna z nas nie pociągnęła tego tematu. Miałyśmy chwilowo ciekawsze rzeczy do przegadania, na przykład prace innych, które widziałyśmy na komputerach w trakcie zajęć. Niektóre z nich były tak tragiczne, że to się zwyczajnie nie mieściło w głowie, inne były dobre, a praca jednej z koleżanek… No cóż, wystarczy zacząć od tego, że fotem tytułowym w jej pracy był Old English Text a ten główny książki ustawiła w Calibri. Takie podstawowe błędy były zbyt… podstawowe, żeby w ogóle le popełniać, no ale niektórzy widać za nic w świecie nie nadawali się do takiej roboty. Jak Michaelis to zobaczy, to chyba wyjdzie z siebie…

To myśląc, wyciągnęłam telefon z kieszeni i zapisałam sobie notatkę, by zapytać, czy mogłabym być obecna, gdy będzie sprawdzał jej pracę. Nie sądziłam, żeby się zgodził, ale gdyby się udało, byłaby naprawdę niesamowita beka! Szczególnie że jemu pewnie też byłoby łatwiej, bo mógłby podzielić się swoim załamaniem w stosunku do pracy tej dziewczyny. Każdy wykładowca czułby się lepiej, gdyby miał taką okazję, bo to, co ona tworzyła, przechodziło czasem ludzkie pojęcie.

3 komentarze:

  1. A gdzie obrazek do dziwaka?
    Przez rodzial pamiętam realną bekę Szatana z depilacji.
    Tylko czy mi sie wydawało, ze ona tylko pomrczyla sie z kończynami, a boberka zostawila? (przeradzam, ze brzmie jak Michał S., jednak jej przygotowania były nad wyraz heroiczne). No i sa kochani, gdy za bardzo nie wiedza, czego sie trzymać.
    I brak przedmowy, hihihi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, ona skorzystała z okazji, że już się za to bierze i się ogoliła cała. Boberka też, ale uznałam, że to na tyle oczywiste, że mogę pominąć szczegóły tych żniw, bo co kogo obchodzi xDDDD. Obrazka nie ma, bo jak przypominasz sobie o wpół do 3 w nocy, że musisz wrzucić rozdział, a dopiero co obejrzałaś Book of the Atlantic i już nie ogarniasz życia, to jednak zdarzy się o czymś zapomnieć xD. Na fp obrazek jest, to najważniejsze xD.

      Usuń
  2. wowowowo
    nie miałam jak przeczytać wcześniej...
    ile się przez te 3 rozdziały zadziałooo QwQ
    pisz dalej, nie przestawaj! świetnie ci to wychodzi

    OdpowiedzUsuń

.