Dziś później, bo zapomniałam! xDDDD
===========================
Skończyłem
wykład, spakowałem się, odczekałem, aż Katarzyna wreszcie wyjdzie z pokoju, a
potem zamknąłem drzwi i wetknąwszy klucz w kieszeń, ruszyłem do wyjścia. Dom
był już tak blisko! Nie mogłem się doczekać, żeby zrzucić z siebie ubrania i
wziąć długą, relaksującą kąpiel.
Dziewczyna
jeszcze się ubierała, mogłem spokojnie wyjść, unikając niezręcznej podróży w
milczeniu. Zatrzymałem się pod klatką i próbowałem odpalić fajkę, ale wiatr
skutecznie mi to uniemożliwiał. Tak długo, że call girl zdążyła mnie dogonić.
Spojrzała na mnie przelotnie, prychnęła pod nosem i ruszyła przed siebie.
— Masz ogień? —
zaczepiłem ją niechętnie, bo mój najwyraźniej nie zamierzał zadziałać.
— Co?
— Czy masz przy
sobie zapalniczkę? — powtórzyłem po japońsku, bo w ojczystym języku
najwyraźniej do niej nie trafiało.
— Może mam,
może nie mam, nie wiem — odpowiedziała również po japońsku.
Dziwiła mnie ta
różnica w jej wymowie. Na pierwszych zajęciach robiła z siebie głupią,
przynajmniej na to wyglądało, bo jak na ten poziom mówiła niezwykle dobrze. Ale
tylko chwilami, jakby naprawdę starała się wyjść na niedouczoną. Tymczasem
chłonęła ten język jak gąbka i czuła się w nim niezwykle swobodnie, biorąc od
uwagę, że w ciągu roku zrobiła dwa poziomy.
— Byłbym
wdzięczny, gdybyś mi jej użyczyła.
Westchnęła.
Wyraźnie nie chciała ze mną rozmawiać. Może
jednak nie powinienem jej zaczepiać?
— Masz. Nie
musisz oddawać — westchnęła, rzucając w moją stronę metalową zapalniczkę żarową
z grawerką.
Nie widziałem
jej dokładnie, było ciemno i oślepłem bez okularów, ale wyraźnie czułem ją pod
palcem. Jak miałem jej tego nie oddać? To nie jednorazówka za dwa złote. Gdybym
ją zatrzymał, jeszcze ktoś mógłby posądzić mnie o nieodpowiednie zachowanie
wobec studentki… Może powinienem odesłać pocztą?
~*~
Wróciłam do
domu lżejsza o pamiątkę po ojcu. Miałam do siebie żal, że tak po prostu mu ją
oddałam, ale nie wiedziałam, jak się zachować. Spaliłam swój most i cała moja
pewność siebie uleciała. Michaelis za to doskonale się bawił, pastwiąc się nade
mną nawet po zajęciach. Znów poczułam się zażenowana, bo zapomniałam pozbyć się
akcentu. Pewnie pomyślał, że jestem jakąś otakurwą… Nawet wiele by się nie
mylił. Już na A1 wiedziałam sporo, bo naoglądałam się chińskich bajek.
Zdjęłam z
siebie wszystkie ubrania i zostawiłam je w progu. Naga rzuciłam się do łóżka i
dopiero tam założyłam piżamę. A potem sięgnęłam po pudełko tabletek i wzięłam
dwie, chociaż lekarz zabraniał. Że będę zbyt otępiała. Tego właśnie
potrzebowałam. Straciłam pamiątkę. Nie wiedziałam, jak miałabym się o nią
upomnieć, bo przecież powiedziałam, że może ją zatrzymać. JESTEM DEBILEM.
Ale to była
tylko rzecz. Na tym się skupiłam. Rzeczy raz są, a raz ich nie ma – tak już
było. Miałam wspomnienia i leki, powinno wystarczyć. Żeby się od tego
wszystkiego oderwać, włączyłam komputer i zaczęłam pisać teksty. Pieniądze
zawsze się przydadzą.
~*~
Siedziałem na
skórzanym stołku, wpatrując się w leżący na kuchennym blacie telefon. Chciałem
zadzwonić po radę, ale nie wiedziałem do kogo. Michał chciałby szczegółów.
Ciotka wmówiłaby mi, że się zakochałem i nie miałbym życia przez najbliższe
miesiące. Gabriel… Nie wypadało mi odzywać się po kwartale milczenia z
problemem, na dodatek tak błahym. Ostatecznie nie zadzwoniłem do nikogo.
Napisałem wiadomość.
„Śpisz?”
Było już po
północy, wypadało zapytać, zanim zajmę komuś czas. Brak odpowiedzi sam się nią
stał. Westchnąłem. Akurat, gdy czułem się na siłach, by to zrobić, los chciał
inaczej.
Jednak telefon
w końcu zawibrował, a na ekranie pojawiła się wiadomość:
„Zdawało mi
się, że mieliśmy nie rozmawiać.”
Odpisałem niemal
natychmiast. Nie obchodziło mnie, co pomyśli. Jeśli nie zrobiłbym tego wtedy,
nigdy bym tego nie zrobił.
„Spotkaj się ze
mną za kwadrans na tamtej ławce.”
Nerwowo
odliczałem sekundy do kolejnej odpowiedzi.
„Nie. Jestem w
piżamie.”
Odpowiedziała powściągliwie,
a chwilę później wysłała mi jakiś adres. Nie byłem pewien, dokąd prowadził, a
na kolejną wiadomość już nie odpowiedziała. Wątpiłem, by to był jej dom, sądząc
po podejściu, jakie wobec mnie prezentowała. Uznałem jednak, że zaryzykuję. W najgorszym wypadku stracę zęby, ze
sztucznymi też da się żyć…
Wstukałem adres
do niezawodnego GPSa. To było raptem kilka minut drogi ode mnie. Naprzeciwko
Biblioteki Uniwersyteckiej, wiedziałem nawet gdzie dokładnie. Spacer jednak się
opłacił.
Ubrałem się
pospiesznie, wetknąłem zapalniczkę w kieszeń i ruszyłem na spotkanie. Czułem się
tak, jakbym robił coś złego – odzywało się sumienie. Miałem z nią nie
rozmawiać, jednak nie potrafiłem; a teraz dostałem adres. Gdyby ktoś mnie
prześwietlał, poszedłbym siedzieć. Nie wytłumaczyłbym się z tego. Ale nie
mogłem nie oddać jej tej cholernej zapalniczki.
Grawerka, którą
wyczułem pod palcem, przedstawiała czyjeś inicjały otoczone różami. Kunsztowne
wykonanie, drogi metal, porządna rzecz. Musiała być dla niej ważna. Nie wiedziałem
tylko, czemu w takim razie mi ją oddała.
~*~
Dlaczego, kiedy
on czegoś chciał, mógł do mnie mówić i pisać, ale jak to ja miałam coś do
powiedzenia, to nie było już mile widziane? Wkurzała mnie taka
niesprawiedliwość. Nie zamierzałam wychodzić z domu, było mi dobrze w łóżku,
dlatego dałam mu swój adres. I tak wątpiłam, że się zjawi, szczególnie po
wiadomości zawierającej jedynie trzy pytajniki.
Z anonimowości
nie zostało wiele, dlatego równie dobrze mógł wiedzieć, gdzie mieszkam. Nie
robiło mi to już różnicy i tak nie będzie do mnie przychodził. Sądząc po jego
dotychczasowym zachowaniu, mogłam się spodziewać, że w ciągu dwóch dni dostanę
list z zapalniczką w środku.
Jakże się
zdziwiłam, gdy jednak ktoś zadzwonił domofonem. Podeszłam do drzwi, podniosłam
słuchawkę i mruknęłam po japońsku, że go nienawidzę.
— Więc to
jednak twój adres… — Usłyszałam zaskoczony głos.
— Trzecie
piętro. Kaidan, bo windy nie mamy — mruknęłam i odłożyłam słuchawkę, uprzednio
wpuszczając mężczyznę na klatkę schodową.
Zarzuciłam na
siebie szlafrok i czekałam przy drzwiach, nie mogąc się nadziwić, że jednak
przyszedł. Normalni ludzie zaczęliby sprzątać w mieszkaniu, ubierać się i takie
tam… Ja odgarnęłam kupę ubrań, która zalegała pod drzwiami, nieco na bok i
oparłam się o ścianę.
Trzy piętra to
niedużo. Pokonywałam tę trasę w trzy minuty, kiedy miałam naprawdę zły dzień,
więc jemu nie powinno to zająć więcej niż jedną, ale z jakiegoś powodu czekałam
już pięć, a jego dalej nie było.
W bloku było
raczej bezpiecznie, ale kiedy się nie zjawiał, postanowiłam wyjść na korytarz i
zobaczyć, co się dzieje. Może zostawił ją
pod drzwiami? Założyłam kapcie i wyszłam. Zapalniczki nie było na
wycieraczce; poszłam więc dalej. Nigdzie go nie widziałam. Trafiłam na niego
dopiero między pierwszym i drugim piętrem, kulącego się przy barierce.
— Ej, dziwaku,
w porządku? — zapytałam nieco zdenerwowana.
Nie wyglądał
dobrze. Musiałam porzucić uprzedzenia i złość. Bałam się, że zwyczajnie coś mu
się stało.
~*~
Kiedy
usłyszałem, że w jej bloku nie ma windy, zwątpiłem. Ale zaszedłem już tak
daleko, że wyszedłbym na idiotę, gdybym nie spróbował. Zebrałem w sobie całą
odwagę i wszedłem na klatkę.
Wąsko. Niepewnie podszedłem do schodów i
spojrzałem w górę. Migająca żarówka wcale nie pomagała. Zrobiło mi się duszno.
Wszedłem po kilku pierwszych schodach. Dopadły mnie zawroty głowy. Ściany
zaczęły się niebezpiecznie przysuwać, w oddali słyszałem kpiący śmiech. Obraz
przed oczami rozmywał mi się jeszcze bardziej niż zwykle. Kurczowo trzymając
się poręczy, piąłem się w górę.
Nie pamiętam,
gdzie dokładnie się zatrzymałem. Znieruchomiałem, nie mogłem iść dalej, ani się
cofnąć. Krzyki stały się zbyt wyraźne. Czułem pieczenie na skórze. Odezwały się
bóle dawnych urazów. Jęknąłem żałośnie i przywarłem do zimnej, metalowej
poręczy, mocno zaciskając powieki.
— Zostaw mnie!
— krzyknąłem, kiedy ktoś dotknął mojego ramienia.
Odrzuciło mnie
w tył. Cudem nie spadłem ze schodów, zaczepiając płaszczem o wystający pręt,
który utrzymał się na stopniu półpiętra.
— To ty… —
wysapałem ciężko, jak przez mgłę rozpoznając twarz dziewczyny.
Cały drżałem.
Nie byłem w stanie powiedzieć nic więcej. Miałem wrażenie, że się ze mnie
śmieje. Kpiący, złośliwy uśmiech na jej twarzy rozszerzał się, póki nie
przesłonił mi wzroku. Zmroczyło mnie.
Ocknąłem się
chwilę później w chłodnym, ciasnym pomieszczeniu. Siedziałem na łóżku, bez
płaszcza i butów, okryty kocem. W pierwszej chwili nie wiedziałem, co się
działo. Dopiero, kiedy zobaczyłem dziewczynę trzymającą w dłoni kubek,
zrozumiałem, co się stało.
— Nie
powinienem przychodzić… — Spuściłem głowę, zbyt zażenowany, by spojrzeć jej w
oczy.
Mogła się teraz
zemścić, w pełni na to zasłużyłem i dałem jej doskonałą okazję. Tak właśnie
świat się na mnie mścił za to, jak ją potraktowałem przez swoją paranoję.
— Powinieneś
powiedzieć, że… — zacięła się wpół zdania. — Zeszłabym na dół.
Nie podniosłem
głowy. Odebrałem tylko kubek, który mi wcisnęła, i upiłem odrobinę herbaty. Nie
miałem prawa narzekać. Pachniała przyjemną nutą delikatnego kwiatu wiśni, na
pewno markowa, wysokiej jakości. Nie trzeba było znawcy, by to stwierdzić.
Czekałem na kpiny. Mógłbym rzec, że wręcz ich potrzebowałem, ale nie zdjęłam
ciężaru z moich barków. Usiadła tylko obok, z drugim kubkiem, i włączyła Sonatę
Księżycową.
~*~
Wyglądał
fatalnie. Nie miałam pojęcia, co mu się stało. Nie był ranny – to jedno nieco
mnie uspokoiło. Jednak w ogóle nie rozumiał, co do niego mówiłam. Patrzył na
mnie, ale miałam wrażenie, że widział coś zupełnie innego. Nie chciałam go
dotykać, nie przepadałam za dotykiem obcych, ale wiedziałam, że w takim stanie
sam sobie nie poradzi. Nawet nie wiedział, gdzie jest.
Wzięłam go pod
ramię i zaprowadziłam do mieszkania. Pomogłam mu zdjąć buty i płaszcz, a potem
zaprowadziłam na łózko. Nie musiałam mówić, żeby został. Był jak jakaś lalka,
mogłam zrobić z nim, co chciałam. To było przerażające. Całe życie nie
widziałam czegoś takiego na żywo. Nie przypuszczałabym, że jest aż tak…
Zniszczony. Poczułam, że wreszcie coś nas łączy. Wprawdzie ja nie miewałam
takich jazd, ale nieraz było blisko.
Zaparzyłam
herbatę. Wiedziałam, że wolałby kawę, ale nie miałam tego w domu. Nienawidziłam
jej, a że prawie nigdy nie piłam, to strasznie silnie na mnie działała i
chodziłam jak nakręcona, a potem miałam zjazd jak po amfie.
Nie przeszkadzał
mu napój. Chyba jeszcze nie do końca się ocknął, dlatego usiadłam obok i
czekałam aż dojdzie do siebie. Był zażenowany, nie dziwiłam mu się zresztą.
Byłam tylko ciekawa, po co na siłę wspinał się po schodach, zamiast po prostu
powiedzieć, żebym zeszła. Mógł wrzucić tę cholerną zapalniczkę choćby do
skrzynki.
— Gdzie jestem?
— zapytał, przerywając ciszę.
— Na trzecim
piętrze. W moim domu — odpowiedziałam krótko, żeby nie przytłoczyć go nadmiarem
informacji.
— Przyniosłem
zapalniczkę.
— Domyśliłam
się. Bardziej mnie ciekawi, jak zamierzasz stąd wyjść.
— Oknem —
odparł tak, jakby mówił poważnie.
— Umiesz latać?
Prychnął
kpiąco. Skąd mogłam wiedzieć? Nikt normlany nie mówi takich rzeczy!
— Umiem spadać.
Wolę to niż kolejną przeprawę schodami — wyjaśnił zrezygnowany.
— Wiesz,
dziwaku, naprawdę jesteś idiotą…
Odstawiłam
kubek na stolik przy łóżku i położyłam się na plecy. Wpatrywałam się w
pęknięcia farby na suficie, próbując wymyślić, jak go stąd wyprowadzić. W nocy
źle, w dzień jeszcze gorzej. Nie chciałam, żeby tu zostawał. Następnego dnia mieliśmy
razem zajęcia. Tydzień wcześniej jeszcze ich nie było, ale jutro… Nikt nie
powinien widzieć, jak ode mnie wychodzi, a jak na złość mieszkałam naprzeciwko
BUWu.
— To żeś się
wpierdolił — podsumowałam, zasłaniając oczy dłonią. — Zostań tu, jeśli musisz,
chociaż wolałabym, żebyś wrócił do domu.
~*~
Czułem się
kompletnie naćpany, choć nawet nie zażyłem jeszcze leków nasennych. Może to ta
herbata? Wydawało mi się, że wyczułem melisę. Słowa Katarzyny dochodziły do
mnie z opóźnieniem. Nie byłem w stanie łączyć faktów. Chciało mi się płakać.
Moczyłem usta w herbacie, walcząc z tym uczuciem, dopóki nie znikło. Co byłby
ze mnie za wykładowca?
— Jestem
zmęczony — wybełkotałem tylko i postawiwszy kubek na podłodze, położyłem się na
niej zawinięty w koc.
W tamtej chwili
miałem w dupie, co pomyśli o mnie ona czy ktokolwiek inny. Byłem cholernie
senny i roztrzęsiony. Nie mogłem nawet wstać. Nie dałbym rady wyjść. Chciałem
zasnąć, odciąć się od tego, zapomnieć o całym świecie.
Nie byłem złym
człowiekiem. Nigdy nie przespałem się z żadną studentką. Wszyscy mówili, że
miałem romans, ale do niczego nie doszło. Dziewczyna była młoda, piękna i
zainteresowana, a ja samotny i nie bzykałem od ponad dwóch lat. Nie zamierzałem
jej przelecieć, zaprosiłem ją tylko na kawę. Ktoś jednak widział nas razem,
rozpuścił plotkę. Zniszczyli mi opinię, nabruździli w życiu, a potem chłopak
czy były chłopak – sam nie byłem pewien, kim był ten człowiek – przyczaił się
na mnie na klatce i pobił do nieprzytomności.
Kilka połamanych
żeber, rozcięty łuk brwiowy, złamany ząb i rana na plecach były niczym w
porównaniu z tym, co całe to zajście zrobiło z moją psychiką. Dlatego działałem
tak zapobiegawczo. A raczej chciałem – bo nic z tego nie wychodziło. Leżałem na
podłodze w mieszkaniu studentki, modląc się, żeby nie miała w gronie znajomych
żadnego kibola. Powinienem się wytłumaczyć, ale pewnie i tak by nie uwierzyła.
Czy jeszcze się obudzę? Może udusi mnie we
śnie? Może wyrzuci mnie przez to okno? Myśli nie dawały mi zasnąć, chociaż
nie miałem nawet siły otworzyć oczu. Ale nie oponowała. Nie zbliżała się nawet.
Spróbowała tylko zdjąć mi rękawiczki, ale resztkami sił zacisnąłem dłonie,
licząc na to, że zrozumie. Zrozumiała.
~*~
To była ciężka
noc. Nie mogłam spać, cały czas budząc się i upewniając, że nic mu nie jest.
Nie przywykłam do opiekowania się ludźmi. Zawsze to mną się opiekowano. Robiłam
po prostu to, co wszyscy wobec mnie, ale nie byłam pewna, czy mu to w ogóle
pomagało. Bo mnie tylko dodatkowo irytowało, ale nie mogłam zakładać, ze
byliśmy tacy sami.
Koło szóstej
stwierdziłam, że takie spanie na raty nie ma sensu. Zrobiłam sobie herbatę, a w
międzyczasie przegrzebałam jego płaszcz. Wzięłam swoją zapalniczkę, żeby nie
było, że przywlekł się tu na marne, a potem przejrzałam jego telefon. Często
kontaktował się z jakimś Michałem. Zastanawiałam się, czy nie powinnam dać mu
znać, co się z nim stało, ale jeśli okazałby się kolejnym wykładowcą, miałabym
ostro przejebane. Wystarczy, że jeden u mnie nocował.
Nawet nie
wiedziałam, co o tym myśleć. Postanowiłam, że nie będę się nikomu chwalić
(nikomu, czyli: Marcie i Elizie), przynajmniej dopóki jakoś nie ułożę sobie
tego w głowie. Chyba nigdy nie czułam się tak niezręcznie. Obserwowałam
śpiącego, podwójnego doktora, czując się jak intruz we własnym mieszkaniu.
Odpalałam
jednego papierosa od drugiego, dopóki mi się nie skończyły. Potem wypaliłam te
jego, a kiedy i one się skończyły, sięgnęłam po rezerwową paczkę na czarną
godzinę. Z nią już tak nie szarżowałam. Dziesięć papierosów w ciągu godziny i
tak dostatecznie mnie zatruło.
Chciałam, żeby
wstał jak najszybciej. Żeby wyjaśnił mi, co się, kurwa, właściwie stało. Żeby
wyszedł, określając, jak mam zachowywać się w tej sytuacji. To nie powinno
spoczywać na mnie. On był starszy, mądrzejszy, bardziej odpowiedzialny.
Powinien być, chociaż tak naprawdę miałam wrażenie, że oboje jesteśmy jak
dwójka zagubionych we mgle dzieci, z tym że nawet nie wyciągaliśmy przed siebie
rąk, tylko bezpośrednio waliliśmy głową we wszystko na swojej drodze.
Coś taka krótka ta przedmowa. Nie wiem dlaczego , ale strasznie lubię je czytać :) Poza tym rozdział też mi się wydaje taki krótki ( ale i tak był genialny ) . Błędy oczywiście takie najprostsze wyłapałam, ale za cholerę nie mogę ich teraz znaleźć ��
OdpowiedzUsuńMyślałam , że podczas gdy bohaterowie zostaną sam na sam w jednym pomieszczeniu to rozpocznie się mniej lub bardziej emocjonująca rozmowa lub chociażby postacie podzielą się swoimi osobistymi odczuciami , ale o dziwo się tak nie stało . I jakoś dobrze mi z tym . Zwykle jest to bełkot typu ,, Co ja teraz zrobię ? " , a tutaj było najzwyklejsze poszanowanie się i odejście każdy w swoją stronę .
A co do lęku Sebastiana to nie byłam tym jakoś wielce zdziwiona , a ta historia o rzekomym romansie bardzo dobrze współgrała . I czy mi się wydaje , czy głównym i jedynym posiłkiem przez ostatnie dni są tabletki oraz kawa lub herbata ? Bo jak na razie wygląda na to , że chcą się tylko naćpać .
Jestem ciekawa co Katarzyna zrobi z faktem , iż jej wykładowca znajduje się u niej w domu i prędzej wyskoczy przez okno niż zejdzie po schodach . Moim zdaniem dobrym pomysłem było by zadzwonić po Michała i niech się turlają razem na dół �� Potem tylko niezwykle nie komfortowa rozmowa dwóch mężczyzn , , podczas której ciśnione są sarkastyczne komętarze Michała , a Sebastian znajduje się na przegranej pozycji xd Ale jeszcze ciekawe co by było gdyby zadzwoniła do cioci ? Tego już nie jestem w stanie sobie wyobrazić ( niestety ) . Wiem jedno : ma przesrane,
Na tym skończę. Weny , zdrowia i przepraszam za wszelkie błędy jakie mogły pojawić się w komciu ( magia tableta ) .
- Lady Fox -
Przedmowa krótka, bo się na zajęciach zorientowałam, że zapomniałam, że dziś dzień rozdziału xDDDD. No i jak już to na zajęciach zbetowałam, tonie chciało mi się nad nią myśleć, bo musiałam jeszcze tekst do pracy napisać xD. A rozdział taki tam mniej więcej xD. A że błędy... No cóż, to nie są zajęcia, na których się dobrze betuje, no ale nie miałam wyjścia xDDDD.
UsuńOni nie chcą się naćpać, bo głównie ćpają leki niepsychotropowe xD. Ale tak, generalnie oni wzajemnie o tym nie wiedzą, ale dieta i jednego i drugiego głównie polega na napojach i herbacie. Czasem coś jedzą, ale ciężko im to przychodzi. No a historia Sebusia nie powinna zaskakiwać, bo jest naturalnym tłem do jego paranoicznego postępowania – to tylko świadczy o tym, że rozumiesz, co czytasz, więc jestem usytasy :P.
Dzwonienie do cioci byłoby bez sensu, bo ona jest gdzieś tam daleko, więc tylko by się kobieta denerwowała. A Kasia nie chce ryzykować, że Michał okaże się wykładowcą (no i ma, kurde, rację xD), bo to naturalne się wydaje, że znajomym wykładowcy może się okazać inny wykładowca :P. A Michał jeszcze nie raz Sebciowi pociśnie, spokojnie :*.
Czy tylko u mnie jest coś nie tak z internetem i nie mam 7 rozdziału dziwaka , czy jednak tego opowiadanka naprawdę nie ma ?
OdpowiedzUsuń- Lady Fox -
Chyba jakiś błąd, bo dodałam w czwartek TT_TT.
Usuń