Pewnie zastanawiacie się, co to takiego. To moje nowe opowiadanie. Nie będzie pojawiało się regularnie, ale mam już cały pomysł, jak je rozegrać. Do jego napisania natchnęło mnie jedno z doujinshi, które właśnie tłumaczę, ale nie obawiajcie się.
Spojrzenie na historię z trochę nietypowej, szczególnie w polskim fandomie, strony, ale myślę, że znajdzie swoich fanów. Na razie macie tylko krótki, pierwszy rozdział. Kolejne pojawią się już niedługo, więc śledźcie^^.
Miłego :*
====================
Odziany w czarny prochowiec, wysoki mężczyzna o smoliście
czarnych włosach zerknął melancholijnie do wnętrza obszernej walizki. W jej wnętrzu
znajdowało się, leżące w pozycji embrionalnej, ciało młodego szlachcica. Demon
wiedział, że w tej chwili było jedynie martwą kukłą, pozbawioną tego, czego
pragnął najbardziej na świecie – duszy chłopca, którą niecnie skradł jeden z
odwiecznych rywali Sebastiana – Claude.
Kamerdyner
zamknął walizkę, chwycił ją w dłoń i spojrzał na majaczącą pomiędzy drzewami,
olbrzymią posiadłości rodu Trancy, która miała być celem jego podróży. Musiał
jedynie poczekać, aż słońce zniknie za horyzontem, a nocnie niebo zasnują
gęste, burzowe chmury, dając demonowi pretekst, by zjawić się u drzwi ogromnego
zamczyska. Miał tylko jeden cel – odzyskanie pierścienia, w którym Claude
zaklął duszę jego pana.
– Już
niedługo, paniczu – mruknął sam do siebie, uśmiechając się półgębkiem i powoli
ruszył w obranym kierunku.
Nagle walizka wyśliznęła się z jego dłoni, z hukiem upadając
na metalowa przykrywkę okablowania kamer, skrytą pośród leśnej ściółki. Ciało
chłopca bezwładnie wytoczyło się z wnętrza bagażu, by po chwili ożyć i jęknąć z
irytacją, ocierając bolącą głowę.
–
Sebastian, co to… – zaczął zirytowany chłopiec.
–
Cięcie! – przerwał mu ostry głos, siedzącego na rozkładanym krześle nieopodal
kamery, reżysera, który w złości uderzył się w głowę zrolowanym scenariuszem.
Mężczyzna pochwycił w palce szkiełko przeciwsłonecznych
okularów i posłał brunetowi wściekłe spojrzenie.
–
Wystarczy na dziś, jesteście wolni – oświadczył, wzdychając ciężko, kiedy
Sebastian odpowiedział na jego gest zakłopotanym uśmiechem i niezgranym
wzruszeniem ramion.
Zza drzew wyłonili się członkowie ekipy filmującej, dzierżąc
w dłoniach kamery, aparaty i mikrofony, które przez kilka ostatnich godzin
zdążyły zarejestrować więcej wpadek na planie, niż rzeczywistych scen
pierwszego odcinka kolejnej serii niezwykle popularnego serialu, jakim okazała
się, zarówno na rynku japońskim, jak i światowym, adaptacja mangi Kuroshitsuji.
Wszyscy byli niesamowicie zmęczeni po dniu ciężkiej pracy w niegodziwych
warunkach. Był bowiem środek lipca, a dokuczliwy upadł od tygodnia nie dawał
ani chwili wytchnienia.
–
Idioto, przez ciebie nigdy tego nie nagramy! – wydarł się chłopak z przepaską
na prawym oku, kiedy Sebastian wyciągnął dłoń, by pomóc mu się podnieść.
–
Przepraszam, to się więcej nie pow-
–
Zamknij się, Sebastian – przerwał mu nastolatek, bezsilnie kręcąc głową.
Minął mężczyznę, reżysera i współpracowników podśmiewających
się pod nosem z nieporadności jednego z głównych aktorów.
– Jak
tam, Ciel, boli cię główka? – prychnął Alois, wymownie tupiąc nogą, czym
wymusił na stojącym obok niego, złotookim mężczyźnie salwę wtórującego śmiechu.
– Pff –
prychnął jedynie szlachcic i całą swoją sylwetką okazując ogarniającą go
wściekłość, ruszył do namiotu gastronomicznego, by uraczyć się czekoladowym
pączkiem z dziurką, nim wróci do domu.
–
Wiedziałem, że tak będzie. Zatrudnienie tego kretyna jest największym błędem
całej tej felernej serii – mruknął znudzony Claude, poprawiając kołnierz
koszuli swojego pana.
Sebastian odczekał chwilę, podnosząc z ziemi walizkę, aż
ekipa zdąży zebrać resztę sprzętu i ruszyć do przyczep. Nie chciał narażać się
na kolejną serię nieprzyjemnych komentarzy. Wszyscy, z nim na czele, doskonale
zdawali sobie sprawę z jego nieporadności. W przeciwieństwie do postaci, którą
odgrywał – doskonałego, demonicznego kamerdynera, który nigdy nie popełniał
błędów – w rzeczywistości był zupełnym przeciwieństwem tego wyidealizowanego
wizerunku, któremu użyczył twarzy. Jedynym powodem jego udziału w serialu był
stanowczy nacisk ze strony Ciela, który postawił producentom ultimatum – jeśli
Sebastian nie zagra w adaptacji, on również nie weźmie w niej udziału. I tak,
wbrew wszelkim głosom rozsądku, nieporadny służący młodego szlachcica został
obsadzony w głównej roli produkcji, która jedynie mnóstwem pracy i cierpliwości
ze strony ekipy oraz ogromnym wkładem pieniędzy ze strony hrabiego
Phantomhive’a zdołała dobrnąć do końca, jednak kwartał później, niż początkowo
planowano.
Wiedząc
doskonale, co myślano o nim od samego początku, zanim jeszcze udowodnił, że
plotki na temat jego bezużyteczności były prawdziwe, Sebastian czuł się na
planie niezwykle obco. Wcale nie chciał brać udziału w serialu, ale Ciel
nalegał tak długo, aż mężczyzna mu nie uległ. Skazany na wieczne szyderstwa ze
strony współpracowników starał się robić dobrą minę do złej gry i pomagał, jak
tylko mógł. Przygotowywał herbatę, podawał słodycze, zbierał zamówienia i
samodzielnie udawał się do restauracji, by przynieść wszystkim kawę i ciastka,
kiedy w kuchni kończyły się zapasy. Nikt jednak nie szanował go nawet w połowie
tak, jak szanowano Sebastiana Michaelisa – demona, który nigdy nie popełniał
błędów. Jedynie Elizabeth – kuzynka Ciela, była wobec służącego życzliwa,
dlatego chętnie spędzał z nią czas. Niestety w drugim sezonie serialu nie miała
do odegrania zbyt dużej roli, dlatego rzadko bywała na planie i mężczyzna
często zostawał sam.
Kiedy
ekipa zdążyła się rozejść, zrezygnowany Michaelis ruszył do przyczepy, żeby
przebrać się i wraz ze Cielem opuścić miejsce pracy, by wrócić do domu. Jego
garderoba znajdowała się tuż obok tej Phantomhive’a, dzięki czemu mężczyzna nie
musiał martwić się przynajmniej o to, że nie zauważy, kiedy jego młody pan
wyjdzie.
Wszedł
do wnętrza niewielkiego pomieszczenia wypełnionego kostiumami i przedmiotami
scenicznymi. Podstawił walizkę w rogu i niedbale zrzucił z siebie ubranie,
stając nago przed lustrem i posyłając swemu odbiciu ponure spojrzenie. Nigdy
nie był zdolny. Miał szczęście, że los sprzyjał mu chociaż na tyle, by
obdarować go niezwykle urodziwym ciałem, inaczej nie miałby szansy zajść
daleko. Matka przez całe życie wpajała mu, że z dwiema lewymi rękami musi porzucić
wielkie marzenia i skupić się na dbaniu o wygląd. Na szczęście na drodze
Michaelisa stanął Ciel, ratując go przed podzieleniem losu jednego ze
striptizerów nocnego klubu, za co był szlachcicowi niewymownie wdzięczny.
Nastolatek o nietypowym, wyblakłym kolorze włosów od zawsze miał dziwny gust i
ekstrawaganckie zachcianki, lecz kiedy w wieku dziesięciu lat zakomunikował
sprawującemu nad nim opiekę, starszemu wujowi – Tanakę, że pragnie wynająć
sobie prywatnego służącego, tego konkretnie mężczyznę – Sebastiana właśnie –
którego minął na ulicy, przechadzając się ulicami miasta, wszyscy zgodnie
stwierdzili, że chłopak najwidoczniej postradał zmysły. Był jednak prawowitym
spadkobiercą rodzinnego majątku i tak naprawdę nikt, nawet wpływowy wuj, nie
mógł odwieść go od tego typu dziwacznych zachcianek. I tak Sebastian stał się
służącym chłopca. Od tamtego czasu minęło sześć lat. Phantomhive stał się
pożądanym przez rówieśniczki, szczupłym nastolatkiem, o głębokim, tajemniczym
spojrzeniu, a starszy od niego zaledwie o osiem lat mężczyzna zdobył sławę jako
jego wierny cień.
Phantomhive
był ceniony w wyższych kręgach nie tylko Japonii, ale także całego świata. Jego
doskonale prosperująca firma zabawkarsko-cukiernicza odnosiła niebotyczne
sukcesy na globalnym rynku. Dlatego też chłopak nie pozwalał, by prawdziwe
oblicze nieudolności jego dziecięcej zachcianki ujrzało światło dzienne, stając
się gorącym tematem w mediach. Wystarczyło, że sam doskonale zdawał sobie z
tego sprawę i nie mógł uwolnić się od przypominających mu o tym głosach
współpracowników. Dobrze, że wymusił na wszystkich biorących udział w produkcji
Kuroshitsuji, by podpisali specjalne zaświadczenie, zobowiązujące ich do
zachowania dyskrecji na temat prawdziwego oblicza Michaelisa. To był kolejny
powód pogardy, jaką darzyli bruneta współpracownicy.
Sebastian
przebrał się w białą podkoszulkę, na którą narzucił cienki, zielonkawy kardigan
i ciemne jeansy. Szyję przewiązał czarną apaszką dopełniającą strój i, zdaniem
stylistki Phantomhivea, podkreślającą jego delikatne, nieco kobiece rysy
twarzy. Schował telefon do tylnej kieszeni spodni i ponownie stanął przed
lustrem, upewniając się, że sztuczny uśmiech, którym zamierzał mydlić oczy
wszystkich wokół, że wcale nie przeszkadza mu sposób, w jaki go traktują,
wygląda odpowiednio realistycznie. Chwilę później opuścił garderobę i zapukał
do drzwi Ciela.
Chłopak
mruknął zza drzwi obojętne „wejść” i spojrzał przez ramię na uśmiechającego się
do niego mężczyznę.
– Przez
tę idiotyczną apaszkę wyglądasz jak jakiś pedał – warknął chłopak.
Podszedł do Sebastiana i energicznym szarpnięciem ściągnął z
niego kawałek materiału, po czym rzucił go na podłogę i teatralnie podeptał. Mężczyzna poczuł lekkie
ukłucie w piersi, ale szybko przygryzł bok języka i dalej odgrywał największą
rolę swojego życia. Zbliżył się do Ciela i pomógł mu założyć głęboko wyciętą
kamizelkę. Wręczył chłopakowi ozdobną laskę i z uśmiechem na ustach otrzepał
jego ramiona.
–
Najwyższa pora wracać do domu – powiedział nieśmiało służący, nie śmiąc
podnieść wzroku na twarz swego pana.
–
Właściwie miałem zamiar iść z Aloisem do baru naprzeciwko – oświadczył
nastolatek.
–
Rozumiem – odparł markotnie Sebastian, zawiedzony pochylając głowę.
Jakby na potwierdzenie słów Phantomhivea, wetknięty w
kieszeń marynarki telefon rozbrzmiał pierwszymi dźwiękami Sonaty Księżycowej.
Ciel przeciągnął palec po wyświetlaczu nowoczesnego smartfona i gestem ręki
kazał brunetowi milczeć.
– O co
chodzi? Aha. Rozumiem. Dobrze. Na razie – wymruczał kilka haseł i westchnął
ciężko, ponownie wsuwając telefon do kieszeni.
– Coś
się stało? – zapytał Sebastian, zerkając na niezadowolonego młodzieńca.
Ten mruknął jedynie niewyraźne „wracamy do domu” i minął
służącego, wychodząc z przyczepy i kierując się na parking, gdzie czekało na
niego stado nastoletnich fanek. Kilku muskularnych ochroniarzy stało pomiędzy
kobietami i oddzielającymi je barierkami, co chwilę powtarzając, by zachowały
spokój, lecz kiedy tylko ujrzały młodego szlachcica w towarzystwie przystojnego
służącego, zaczęły piszczeć i napierać na barierki, o mało nie przewracając
pilnujących spokoju mężczyzn.
–
Pospiesz się – rozkazał Ciel, trącając w ramię Michaelisa, który na chwilę
zamarzł w bezruchu, widząc uśmiechnięte dziewczyny pragnące nawiązać z nim
kontakt.
Wiedział, że właściwie interesowały się nim tylko ze względu
na wygląd, rolę w serialu i pracę dla Ciela – jak zresztą wszyscy – ale mimo to
było mu przyjemnie oglądać szczere uśmiechy na ich twarzach.
– Może
powinniśmy rozdać kilka autografów? – zaproponował, nim jeszcze Phantomhive
zdążył wsiąść do wnętrza krwistoczerwonego bugatti.
– Nie
mam ochoty. Jestem zmęczony. Chcę wracać do domu i obejrzeć kolejny odcinek Gry
o Królestwo – burknął nastolatek.
Po chwili zastanowienia uznał jednak, że w tym, co mówił
Sebastian, było odrobinę prawdy. Odwrócił się więc w stronę fanek, przyklejając
do twarzy jeden z tych uroczych uśmiechów, które prezentował niezwykle rzadko,
przez co jedynie stawały się dla fanek jeszcze cenniejsze, i pomachał w ich
stronę, posyłając na koniec buziaka. Potem wsiadł do samochodu, założył okulary
słoneczne i osunął się na siedzeniu, jęcząc męczeńsko. Michaelis poczuł się w
obowiązku powtórzenia gestu swego pana. Uśmiechnął się do fanek, pomachał im, a
potem wsiadł do samochodu i odpalił silnik.
– Tylko
łaskawie nas tym razem nie rozbij – ostrzegł groźnie Phantomhive.
Sebastian skinął głową i wyjechał na główną ulicę, a Ciel w
tym czasie włączył klasyczną stację radiową, by muzyka wypełniła kojącymi
dźwiękami niezręczną ciszę panującą wewnątrz samochodu. Służący skupiał się na
drodze, nie chcąc zawieść swego pana. W zeszłym tygodniu dwa razy zdarzyło mu
się otrzeć samochód, zbyt wąsko wchodząc w zakręt na jednym z wiaduktów. Tym
razem nie zamierzał popełnić tego błędu. Pragnął dotrzeć do wynajętego loftu na
obrzeżach miasta bez żadnych przykrych niespodzianek, by oszczędzić
Phantomhive’owi kolejnego męczącego rozczarowania ze swojej strony.
Sebastian w roli niezdary - brzmi to bardzo interesująco. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńTo interesujący pomysł, z chęcią będę obserwować rozwój akcji :)
OdpowiedzUsuńNie należę do wiernego fandomu Kurosza, ale Ciebie lubię, więc postanowiłam zajrzeć.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Cię lubię.
Przyjemnie się czytało, niezdarność Seby to, masz rację, miła odmiana. Ten fik jest też zainspirowany jednym z odcinków OVA, tak? Pytam, bo tam chyba też był motyw z planem filmowym.
Kontynuuj, świetnie Ci idzie. :) (y)
P.S. Jutuboliza czegoś, maybe? ;)
Ach, jutuboliza... Tak dawnk tego nie robiłam. Jeśli masz jakiś dobry materiał (czyli kiepski i najlepiej krótki xD) to podeślij, może jutro sprobuję, jeśli będę mieć spokój w domu. Ale nie obiecuję, odzwyczaiłam się strasznie TT_TT.
UsuńDziękuję za komplement. Miło wiedzieć, że ktoś tam gdzieś tam w necie mnie lubi xD.
I tak, była taka OVA po drugim sezonie, nawt tytuł ma taki sam jak opowiadanie, ale akurat konkretnie natchnęło mnie doujinshi, które tłumaczyłam ostatnio, więc wypadało oddać chociaż tyle propsów autorce :P.
Dzięki za długą odpowiedź. Właściwie jest coś krótkiego co chciałabym byś oceniła. Mój własny twór. Ma mniej niż tysiąc słów, więc to nie zajmie Ci długo.
OdpowiedzUsuńChodzi mi o "Yes, my master" z ff.net. To cross over Kurosza i IE. Tak, to znowu ja, deal with it Nami. XD
Bardzo by mi pomogły pewne wskazówki co do bohaterów (i nie tylko).
Rozpatrz proszę moją propozycję.
P.S. Rady co do ff.neta mile widziane. ;)
Akurat już wrzuciłam coś innego, ale jak dasz bezpośredniego linka do tego na ff.net to spojrzę. Może jutro bym to zrobiła, bo potem wracam na uczelnię i nie będę mieć czasu :P
Usuńhttps://www.fanfiction.net/s/11666378/1/Yes-my-master
UsuńProszę Cię bardzo. :) I dziękuję.