Tag, wiem. Na nowy rozdział kazałam Wam czekać bardzo długo, ale kto śledzi całą moją twórczość i aktywność, doskonale wie, dlaczego tak jest. Nie olewam tej historii, po prostu nie mam na nią czasu. Podobnie jest z Mrokiem, no ale cóż, takie życie.
Nie przedłużając:
Miłej lektury :*.
========================
Sebastian
pokłonił się i posłusznie poszedł do łazienki. Ustawił pranie z wirowaniem, by
przygotować swemu panu ubrania na kolejny tydzień, a potem zatkał balię korkiem
i odkręcił kurki z wodą. Następnie zaczął przegrzebywać szafkę w poszukiwaniu
zapachowych płatków i olejków. Przykładał się z całych sił, chciał, by chociaż
to jedno tego dnia mu wyszło, żeby Ciel przynajmniej tym razem nie musiał się
na niego wściekać. I tak miał szczęście, szlachcic był dla niego wyjątkowo
łaskawy, ale wiedział, że jeśli po raz kolejny zrobi coś głupiego, żadne drzwi
nie uchronią go przed wściekłością nastolatka. Po nieudanym obiedzie trudno
było liczyć na jego dobry nastrój.
Po
kwadransie kąpiel była gotowa. Michaelis pięć razy upewnił się, że zrobił
wszystko tak, jak powinien, a kiedy uznał, że dalsze sprawdzanie sprawi tylko,
że woda straci idealną temperaturę, wyszedł z łazienki, potykając się o próg i
cudem łapiąc równowagę na sekundę przed zderzeniem ze szklaną nagrodą dla
najlepszego aktora roku, którą Ciel otrzymał kwartał temu, i która zajmowała
honorowe miejsce na drewnianym podeście na środku mieszkania. Uniknąwszy
zderzenia, oznajmił paniczowi, że może iść się kąpać.
Przygotowanie kąpieli zajęło brunetowi
ponad przeciętnie mało czasu. Ciel był tym faktem niezwykle zaskoczony.
Podejrzliwie wszedł do łazienki i rozejrzał się po utrzymanym w odcieniach
szarości pomieszczeniu, jednak po dokładnych oględzinach nie zauważył, żeby coś
było nie tak. Pełna wanna wody, piana unosząca się na dziesięć centymetrów
ponad krawędź, temperatura wewnątrz balii odpowiednia – słowem pełen sukces.
Nastolatek z niedowierzaniem zrzucił z siebie ubrania, zostawiając je na
dywaniku przed wanną, i wszedł do środka, zanurzając się w gorącym, pachnącym różanym
olejkiem płynie. Sebastian zadbał nawet o to, by zawartość zbiornika przybrała
lekko różowy kolor, dokładnie taki, w jakim kąpiel sprawiała szlachcicowi
najwięcej przyjemności.
— Coś na pewno jest nie tak… —
westchnął ciężko Phantomhive.
Z zamkniętymi oczami oparł głowę
na krawędzi wanny i dłonią wymacał swoją ulubioną, lekko chropowatą myjkę z
dołączaną rączką, by mógł sam myć plecy. Czasy, kiedy Michaelis pomagał mu przy
kąpieli, na szczęście dla obu stron, minęły już dobrych kilka lat temu. Ciel od
samego początku czuł się z tym niezręcznie, jednak musiał odpowiednio wychować
służącego, poza tym bawiło go to, że brunet był skory robić za niego dosłownie
wszystko. Kiedyś nawet kazał mu za siebie sikać, i chociaż Sebastian to robił,
pęcherz nastolatka wcale się nie opróżniał. W ramach kary Michaelis nie dostał
kolacji, ale nawet to nie zmieniło jego postępowania.
Bez względu na to, jak
despotyczne i bezsensowne wydawały się rozkazy Phantomive’a, pewnym było, że
chciał trzymać służącego blisko siebie. Całkowicie uzależnił go od swojej
osoby, nie rozstawał się z nim na krok i chociaż po latach jego nierozsądne
decyzje zbierały swoje żniwa, mimo wielu problemów, jakie stwarzał Sebastian,
mimo jego braku taktu i wyczucia chwili w pewnych sytuacjach, dalej lubił, gdy
był blisko. Oprócz niego nie miał nikogo. Bo i nikogo mieć nie chciał. Nie
lubił być blisko z ludźmi, irytowali go. Zawsze uważał się od nich mądrzejszy,
zresztą nie bezpodstawnie – był genialnym dzieckiem i już od najmłodszych lat
rówieśnicy denerwowali go głupotą. Tak też było i teraz, nawet wśród dorosłych
czuł się nierozumiany. Nawiązywanie znajomości stwarzało więc problem, bo
zawsze szybko się irytował, a z racji zbyt radosnego dzieciństwa i
bezstresowego wychowania nie wykształcił w sobie mechanizmu, który pomagałby mu
panować nad ciętym językiem. Dlatego też zawsze odpychał od siebie wszystkich
wokół. Jedynie Elizabeth i Alois z jakiegoś powodu uparcie nie chcieli dać mu
spokoju. Spotykał się więc z nimi od czasu do czasu, by zaspokajać potrzebę
paparazzi i stwarzać wrażenie normalnego, sympatycznego nastolatka.
Z Sebastianem zaś było inaczej.
Nie dorównywał Phantomhive’owi intelektem, za to w przeciwieństwie do Elizabeth
i Aloisa, nigdy nie denerwował go aż tak bardzo. Pozwalał, by nastolatek
mieszał go z błotem, lecz w jego oddaniu nie było tego niechcianego natręctwa.
Ciel nie potrafił określić, czym właściwie Michaelis różnił się od dwójki jego
pozbawionych poczucia własnej wartości znajomych, ale uznawał, że nie było
warto się nad tym zastanawiać. Brunet był blisko niego, znosił jego humory, i
chociaż był nieudacznikiem i idiotą, znał chłopaka jak mało kto.
Szlachcic leżał w balii i jeszcze
przez kilka minut delektował się słodkim lenistwem, póki temperatura wody nie
zaczęła drastycznie spadać. Zdziwił się. Powietrze w łazience wciąż był ciepłe,
nie było przeciągu, z kranu nie lała się woda. Nic nie tłumaczyło tak nagłego
ochłodzenia, dopóki po chwili pleców Ciela nie zalał zimny strumień bogaty w
proszek do prania.
— Sebastiaaan!!! — wrzasnął
wściekle.
Wyskoczył z wanny i dygocząc,
przyglądał się, jak wnętrze balii zalewają litry dodatkowej wody. Po chwili
przekroczyły krawędź i cała zawartość zbiornika zaczęła rozlewać się po
podłodze.
— Sebastian!!! — wydarł się
ponownie.
Michaelis wbiegł przerażony do
łazienki. Pośliznął się na kałuży i upadł, uderzając się w głowę. Kiedy po
chwili otworzył oczy, ujrzał stojącego nad nim Ciela, w pełnej okazałości,
którego idealne, szczupłe ciało ozdabiała czerwona ze wściekłości twarz.
— Ciel, co tu się stało? —
zapytał niewyraźnie brunet, rozcierając obolałą czaszkę.
— Ty mi powiedz, idioto!
Zgłupiałeś?! Kto normalny ustawia pranie i robi kąpiel na raz? Próbujesz mnie
otruć?
— N-nie, ja… — jąkał się Sebastian,
ale donośny głos rozwścieczonego szlachcica skutecznie go zagłuszał.
Brunet podniósł się i pochylił
nad wanną, by wyciągnąć z jej wnętrza korek. Reszta wody zaczęła ginąć w
odpływie wraz z resztkami nadziei dwudziestoczterolatka na spokojny wieczór bez
żadnych potknięć. Pod naciskiem przykrych słów, klęknął w kałuży i ukrył głowę
pomiędzy opartymi na krawędzi wanny rękami.
— Przestań się mazać, debilu!
Przesadziłeś! Ty naprawdę jesteś do niczego! Naprawdę nie wiem, po jaką cholerę
cię tu trzymam, nie zasługujesz nawet na to, żeby lizać klamkę! — krzyczał
Ciel.
Brak reakcji Sebastiana jedynie
bardziej go rozjuszał. Mówił coraz gorsze rzeczy, napełniając serce służącego
cierpieniem, póki Michaelis nie uniósł lekko głowy i nie powiódł wzrokiem po
ciele nastolatka od stóp do głów.
— Ubierz się, proszę, przeziębisz
się… Posprzątam tu — mruknął zrezygnowany.
Phantomhive odskoczył jak
oparzony, uprzytomniając sobie, że przez cały ten czas stał zupełnie nago.
Nerwowo szarpnął za wielki, puchaty ręcznik i owinął się nim szczelnie, a potem
wyszedł z łazienki, trzaskając drzwiami i oznajmiając, że służący ma mu się nie
pokazywać na oczy aż do rana. Był wściekły i nie mniej zawstydzony.
Michaelis nie widział go
rozebranego od lat, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo nie pamiętał
podobnego incydentu. Jego mózg mógł wyprzeć takie druzgocące psychikę
wspomnienia, ale chłopak wolał się w to nie zagłębiać. Było mu już
wystarczająco głupio. Odkąd tylko przestał być dzieckiem i wreszcie wszedł w
fazę dojrzewania, zmiany w jego ciele spowodowały, że nie był dłużej wstanie
pozwalać, by oglądał go inny mężczyzna. W ogóle ktokolwiek inny! Nocne orgazmy,
niekontrolowane wzwody, owłosienie łonowe. Jedyne, czego oszczędził mu los, to
zarost na twarzy, z czego był niezwykle zadowolony. Na myśl o codziennym
traktowaniu skóry żyletką aż się wzdrygał.
Z zarostem czy bez, nie czuł się
dobrze, kiedy dłonie Sebastiana dotykały go w tak bezpośredni sposób. Zaczął myć
się sam. Uważał, że to niezwykle irytujące, ale nie miał innego wyjścia.
Służący zwyczajnie go krępował.
Nastolatek wrócił na kanapę przed
telewizorem i zawinięty sięgnął po konsolę. Zamierzał odczekać, aż brunet
skończy sprzątać, by móc wziąć chociaż krótki prysznic. Niedługo musiał iść
spać, następnego dnia czekała go lekcja tańca, a jakby tego było mało, Alois
znów zaczął do niego wypisywać, by wieczorem wyszedł z nim na miasto. Zasada
odmawiania, którą przyjął Ciel, mówiła o tym, że dwa razy można się wykręcić,
ale jeśli ktoś jest tak nietaktownym idiotą, że zaproponuje po raz trzeci,
trzeba się zgodzić. Metodę tę przejął z jednej z książek o dobrym wychowaniu –
podobno funkcjonowała w świecie, choć od czasu jej poznania, jeszcze nigdy nie
spotkał się z kimś – z wyjątkiem Sebastiana, bo sam zmusił go do jej używania –
kto by owej zasady przestrzegał. W związku z tym czekał go wyjątkowo męczący
dzień, a nawet nie mógł spokojnie odpocząć w wannie! Sądził, że wieczór nie
mógł skończyć się już gorzej.
Michaelis został sam w pełnej
wody łazience. Wiedział, że czym prędzej powinien zabrać się za sprzątanie,
żeby Ciel zdążył się wykąpać i iść spać przed północą, ale słowa chłopaka
zraniły go tego dnia zbyt wiele razy. Nie miał siły. Był zupełnie wyzuty z
energii. Pozbawiony motywacji czuł, jak wszystkie jego kończyny mrowią,
odmawiając posłuszeństwa. Osunął się po krawędzi wanny i położył na podłodze,
zakrywając twarz dłońmi. Jego ubranie wchłaniało zimną wodę, a przeciąg przy
podłodze sprawiał, że jego ciało, podobnie jak serce, przeszywał przejmujący
chłód. Nie miał już nawet siły płakać. Czuł się paskudnie. Miał do siebie
przeogromny żal, ale jak bardzo by się nie starał, nic nie mógł na to poradzić.
Był zerem. Nieudacznikiem,
zakałą. Porażką, idiotą, debilem, pomyłką, wrzodem na tyłku narodu… W ogóle nie
powinien się urodzić. Zawsze starał się ze wszystkich sił i nigdy mu nie
wychodziło. Przecież włożył w przygotowanie kąpieli tyle pracy! Pragnął, by
było idealnie, więc czemu jak zwykle wszystko zepsuł? Naprawdę nie było dla
niego nadziei? Panicz był dla niego wszystkim, zawsze chciał, by jego czyny
mogły świadczyć o niezwykłym oddaniu i wdzięczności, jakie żywił wobec
nastolatka. A jednak za każdym razem jego działania prowadziły jedynie do
katastrofy. Równie dobrze mógł leżeć na zimnej posadzce całą noc, jako szmata
do podłogi powinien się sprawdzić.
Użalał się nad sobą dobre pół
godziny, póki nie zaczął pociągać nosem. Wyglądało na to, że niewiele
brakowało, by się przeziębił, a to jedynie do reszty zniszczyłoby jego szanse
na zachowanie posady, którą i tak spodziewał się stracić, gdy tylko Phantomhive
się uspokoi i wezwie go do siebie na poważną rozmowę. Chciał jednak starać się
do samego końca. Nawet jeśli nic mu nie wychodziło, dobre intencje nie
pozostawały bez znaczenia – przynajmniej uparcie chciał w to wierzyć.
Podniósł się i zaczął sprzątać
łazienkową powódź. Zrezygnowany, tak bardzo nie potrafił się skupić na tym, co
robił, że udało mu się przypadkiem wyczyścić pomieszczenie tak, jak należało.
Skończywszy, zrzucił z siebie ubrania i wepchnął je do pralki, a potem dorzucił
od nich przemoczony strój Ciela. Po chwili zmienił jednak zdanie. Jakby
powiedziało jego idealne alter ego: byłoby hańbą dla kamerdynera dopuszczenie
do tego, by szlachetne ubrania jego pana mieszały się w jednej wodzie z jego
skromnym strojem – albo jakoś tak, nawet w parafrazowaniu nie czuł się w tej
chwili mocny.
Ustawił pranie po raz drugi, a
swój przemoczony podkoszulek i spodnie wyczyścił ręcznie. Kiedy skończył,
niechętnie opuścił łazienkę. Zegar wskazywał wpół do dwunastej, Phantomhive
miał więc szansę zdążyć wziąć prysznic przed snem, dlatego też Michaelis
poszedł go o tym poinformować.
Ze spuszczoną głową dowlekł się
do kanapy, znad podłokietnika której wystawała drobna stopa jego pana, i
pokłoniwszy się, poinformował niepewnie:
— Łazienka posprzątana. Możesz
iść pod prysznic.
Nie usłyszał jednak odpowiedzi.
Żadnego mruknięcia, przekleństwa, prychnięcia, nawet typowego dla chłopaka
syknięcia pełnego pogardy. Cisza, jakby nie żył. Zmartwiony Sebastian uniósł
głowę i zbliżył się do nastolatka. Delikatnie trącił go w ramię, na co ten
obrócił się leniwie, mamrocząc pod nosem coś o czekoladzie. Spał. Michaelis,
niewiele myśląc, wziął chłopaka na ręce i zaniósł go do części sypialnianej.
Poszedł po jedną ze swoich koszul, w których zwykł sypiać jego pan, a potem
ściągnął ze Ciela ręcznik.
Nagi, chudy nastolatek zaczął
delikatnie drżeć. Michaelis musiał się spieszyć, nie chciał doprowadzić do
tego, by chłopak się przeziębił. Sięgnął po bokserki i niezwykle zgrabnie, jak
na siebie, założył je szlachcicowi, po chwili dołączając koszulę. Przez moment
przyglądał się wątłej klatce piersiowej. Blada skóra idealnie opinała szkielet,
mógł policzyć wszystkie kości panicza i niemal dokładnie przyjrzeć się, jak
żebra łączą się w mostek. Phantomhive spał niezwykle spokojnie, jego pierś
unosiła się miarowo, a na ustach królowała błoga obojętność, co jakiś czas
przeplatana delikatnym uśmiechem.
— Chciałbym, żebyś kiedyś
uśmiechnął się w taki sposób do mnie — szepnął smutno Michaelis.
Przykrył swego pana pierzyną, a
potem zostawił go na chwilę, by samemu założyć na siebie spodenki do spania.
Ciel byłby jeszcze bardziej wściekły, niż już miał być, jeśli zobaczyłby go bez
ubrań, był tego pewien. Już jakoś czas temu zaczął go unikać. Kiedyś byli sobie
bliscy, czasem nawet udawali się razem do publicznej łaźni, ale od jakiegoś
czasu nastolatek się na niego zamknął. Nie mógł mieć mu za złe, w końcu nikt
nie chciałby nawiązywać bliskiej relacji z kimś takim, jak on. Nie bez powodu
nie miał przyjaciół. Jedyną osobą, którą w ogóle miał w życiu, był właśnie
Phantomhive, a on nawet nie potrafił pokazać mu, jak wiele to dla niego
znaczyło. Może powinien odejść? Uwolnić szlachcica od plagi, którą dla niego
był?
Chciał zniknąć, ale nie potrafił
tego zrobić. Było tyle spraw, którymi musiał się nieudolnie zająć. Obawiał się,
że jeśli sam tego nie dopilnuje, Ciel zapomni, że trzeba to po nim poprawić i w
rezultacie zaniedba coś na tyle ważne, że konsekwencje odbiją się na jego
pracy, albo co gorsza, wizerunku. Został więc. Położył się na podłodze przy
łóżku chłopaka, jak pies, którym był – nawet jeszcze dziś mu o tym przypomniał
– i przykrywszy się kocem, zasnął równie załamany, jak był jeszcze kilka godzin
temu, stojąc na balkonie.
~*~
Ciel zbudził się niezwykle
nerwowo. Czuł, że coś jest nie tak. Otworzył oczy, rozejrzał się, a kiedy jego
wzrok spoczął na elektronicznym wyświetlaczu budzika, odetchnął z ulgą,
uświadamiając sobie, że miał jeszcze całe półtorej godziny do pobudki. Położył
się z powrotem i zaczął przypominać sobie, co takiego stało się poprzedniego
dnia. Nie pamiętał, żeby szedł do łóżka. Musiał więc zasnąć gdzie indziej.
— Ręcznik, kanapa, powódź…
Sebastian — mruknął niechętnie, kiedy przed oczami ujrzał krótką migawkę
wydarzeń z poprzedniego wieczora.
Momentalnie jego nastrój legł w
gruzach. Poczuł ogromną wściekłość, tak wielką, że mógł już zapomnieć o
kontynuowaniu snu. Wstał z łóżka i ruszył do części kuchennej, żeby zaparzyć
sobie kawę. Pijał ją bardzo rzadko, bo Sebastian mu na to nie pozwalał, zgodnie
z wytycznymi wuja. Dlatego korzystając z okazji, że bezwartościowy sługa znów
spał jak kundel przy jego łóżku, nastawił ekspres i przygotował świeżo mieloną
mieszankę z dużą ilością mleka i cukru. Bo czarna była gorzka i nie był w
stanie jej wypić, sam smród go obrzydzał.
Usiadł z kubkiem na szerokim
parapecie przy oknie i przez niedomytą szybę zerkał na ulicę. Było wpół do
siódmej, miasto budziło się do życia. Z dalszych okolic ludzie wyjeżdżali do
pracy, w pośpiechu pożerając śniadania na światłach przy pobliskim skrzyżowaniu.
Świat zawsze gnał do przodu, chłopak tego nie rozumiał. Sam nigdy nie musiał
tak biec, miał mnóstwo czasu i mnóstwo obowiązków, ale wystarczyło dobrze
zarządzać czasem, by móc w spokoju spożyć posiłek. Wiadomo przecież, że
jedzenie w pośpiechu jest niezdrowe i powoduje wrzody żołądka.
— Głupia biedota — prychnął
pogardliwie i przeniósł się na kanapę.
O tej godzinie w telewizji
nadawali tylko wiadomości, a to nie interesowało młodego Phantomhive’a,
przeglądał tylko wyselekcjonowane wiadomości, które wybierał dla niego
Michaelis, bo z tym jeszcze jakoś sobie radził. Sama myśl o mężczyźnie ponownie
zirytowała chłopaka. Poprawił pijące w kroku bokserki i…
— Przecież byłem nagi! —
krzyknął, niemal potrącając stolik, na którym postawił kubek.
Wolałby nigdy sobie tego nie
uświadomić, ale niestety stało się. Dokładnie pamiętał, jak zdenerwowany
położył się w ręczniku na kanapie. Nie przebierał się, czekał, aż służący
posprząta po sobie bajzel, żeby mógł wziąć prysznic i położyć się spać, ale
nigdy się tego nie doczekał. Jednak był w piżamie, a to oznaczało, że albo
lunatykował – co mu się przecież nigdy nie zdarzało, albo Sebastian śmiał go
dotykać bez pozwolenia i, co gorsza, mógł dokładnie mu się przyjrzeć!
Na chwilę Ciel przyssał się do
kubka, kuląc się na siedzisku. Nie wiedział, co powinien zrobić. Sebastianowi
należała się kolejna reprymenda, nie mógł mu pozwalać na takie zachowanie, ale
z drugiej strony… Nie chciał wspominać o tym uwłaczającym wydarzeniu, którego
nawet nie był świadomy. Ale co, jeśli Michaelis zrobił coś nieodpowiedniego?!
Czy on w ogóle byłby do tego zdolny? Właściwie Phantomhive nie wiedział, czy
jego służący był gejem, nigdy o to nie pytał, bo właściwie nic go to nie
obchodziło, ale kiedy się nad tym zastanawiał, nigdy nie widział, by brunet
oglądał się za kobietami. Był dla nich miły, ale on był przecież miły nawet dla
dresiarzy, którzy go pobili, by ukraść drogi zegarek, który dostał na urodziny.
— Nie zrobiłby tego. Przecież
wie, że bym go zabił… — przekonywał sam siebie.
— Paniczu, czego bym nie zrobił?
— Usłyszał zza pleców lekko zachrypnięty, znajomy głos.
Tak, ponieważ zawartość wanny i pralki nie topi, jakby nakazywalawlogika, tylko truje. Brawo Ciel! Xd Tak samo jak rozkazem roku jest: wysikaj się za mnie xfdfddd
OdpowiedzUsuńNie, nie rob mi tego o.o ( lizanie klamki doslownie, film przedwiośnie, zabij,bale nie wiem, która minuta).
Ahahhahaaha, był miły dla dresiarzy xdddd Kocham nieporadnego Sebusia, za to mania czystości Ciela to już jakieś zaburzenie Freudowskie... No i Sebuuuuuś ♡
Nie kłóć się z hrabią Phantomhivem. Jak on mówi, że się można otruć, to tak właśnie jest i kropka xD. A wysikać mu się kazał, niestety nie pykło. Cóż poradzić? Gdyby Sebastian BYŁ demonem, to na pewno wypełniłby rozkaz. Ale nic nie jest, więc Ciel będzie musiał sikać samodzielnie, nie ma bata xD. JEZU, JAK JA TO ZACZYNAŁAM PISAĆ, TO BYŁAM RÓWIEŚNICZKĄ SEBY, A TERAZ JESTEM OD NIEGO STARSZA. To straszne TT_TT.
UsuńTeż go takiego kocham. I kocham, jak Ciel się na nim wyżywa. I czytelnicy najwidoczniej też xDDDD. Może kiedyś zaczną nawet komciać :P.