Kuroshitsuji Making Of - Scena 4

Tag, wiem. Na nowy rozdział kazałam Wam czekać bardzo długo, ale kto śledzi całą moją twórczość i aktywność, doskonale wie, dlaczego tak jest. Nie olewam tej historii, po prostu nie mam na nią czasu. Podobnie jest z Mrokiem, no ale cóż, takie życie. 
Nie przedłużając:

Miłej lektury :*.

========================

                Sebastian pokłonił się i posłusznie poszedł do łazienki. Ustawił pranie z wirowaniem, by przygotować swemu panu ubrania na kolejny tydzień, a potem zatkał balię korkiem i odkręcił kurki z wodą. Następnie zaczął przegrzebywać szafkę w poszukiwaniu zapachowych płatków i olejków. Przykładał się z całych sił, chciał, by chociaż to jedno tego dnia mu wyszło, żeby Ciel przynajmniej tym razem nie musiał się na niego wściekać. I tak miał szczęście, szlachcic był dla niego wyjątkowo łaskawy, ale wiedział, że jeśli po raz kolejny zrobi coś głupiego, żadne drzwi nie uchronią go przed wściekłością nastolatka. Po nieudanym obiedzie trudno było liczyć na jego dobry nastrój.
                Po kwadransie kąpiel była gotowa. Michaelis pięć razy upewnił się, że zrobił wszystko tak, jak powinien, a kiedy uznał, że dalsze sprawdzanie sprawi tylko, że woda straci idealną temperaturę, wyszedł z łazienki, potykając się o próg i cudem łapiąc równowagę na sekundę przed zderzeniem ze szklaną nagrodą dla najlepszego aktora roku, którą Ciel otrzymał kwartał temu, i która zajmowała honorowe miejsce na drewnianym podeście na środku mieszkania. Uniknąwszy zderzenia, oznajmił paniczowi, że może iść się kąpać.
Przygotowanie kąpieli zajęło brunetowi ponad przeciętnie mało czasu. Ciel był tym faktem niezwykle zaskoczony. Podejrzliwie wszedł do łazienki i rozejrzał się po utrzymanym w odcieniach szarości pomieszczeniu, jednak po dokładnych oględzinach nie zauważył, żeby coś było nie tak. Pełna wanna wody, piana unosząca się na dziesięć centymetrów ponad krawędź, temperatura wewnątrz balii odpowiednia – słowem pełen sukces. Nastolatek z niedowierzaniem zrzucił z siebie ubrania, zostawiając je na dywaniku przed wanną, i wszedł do środka, zanurzając się w gorącym, pachnącym różanym olejkiem płynie. Sebastian zadbał nawet o to, by zawartość zbiornika przybrała lekko różowy kolor, dokładnie taki, w jakim kąpiel sprawiała szlachcicowi najwięcej przyjemności.
— Coś na pewno jest nie tak… — westchnął ciężko Phantomhive.
Z zamkniętymi oczami oparł głowę na krawędzi wanny i dłonią wymacał swoją ulubioną, lekko chropowatą myjkę z dołączaną rączką, by mógł sam myć plecy. Czasy, kiedy Michaelis pomagał mu przy kąpieli, na szczęście dla obu stron, minęły już dobrych kilka lat temu. Ciel od samego początku czuł się z tym niezręcznie, jednak musiał odpowiednio wychować służącego, poza tym bawiło go to, że brunet był skory robić za niego dosłownie wszystko. Kiedyś nawet kazał mu za siebie sikać, i chociaż Sebastian to robił, pęcherz nastolatka wcale się nie opróżniał. W ramach kary Michaelis nie dostał kolacji, ale nawet to nie zmieniło jego postępowania.
Bez względu na to, jak despotyczne i bezsensowne wydawały się rozkazy Phantomive’a, pewnym było, że chciał trzymać służącego blisko siebie. Całkowicie uzależnił go od swojej osoby, nie rozstawał się z nim na krok i chociaż po latach jego nierozsądne decyzje zbierały swoje żniwa, mimo wielu problemów, jakie stwarzał Sebastian, mimo jego braku taktu i wyczucia chwili w pewnych sytuacjach, dalej lubił, gdy był blisko. Oprócz niego nie miał nikogo. Bo i nikogo mieć nie chciał. Nie lubił być blisko z ludźmi, irytowali go. Zawsze uważał się od nich mądrzejszy, zresztą nie bezpodstawnie – był genialnym dzieckiem i już od najmłodszych lat rówieśnicy denerwowali go głupotą. Tak też było i teraz, nawet wśród dorosłych czuł się nierozumiany. Nawiązywanie znajomości stwarzało więc problem, bo zawsze szybko się irytował, a z racji zbyt radosnego dzieciństwa i bezstresowego wychowania nie wykształcił w sobie mechanizmu, który pomagałby mu panować nad ciętym językiem. Dlatego też zawsze odpychał od siebie wszystkich wokół. Jedynie Elizabeth i Alois z jakiegoś powodu uparcie nie chcieli dać mu spokoju. Spotykał się więc z nimi od czasu do czasu, by zaspokajać potrzebę paparazzi i stwarzać wrażenie normalnego, sympatycznego nastolatka.
Z Sebastianem zaś było inaczej. Nie dorównywał Phantomhive’owi intelektem, za to w przeciwieństwie do Elizabeth i Aloisa, nigdy nie denerwował go aż tak bardzo. Pozwalał, by nastolatek mieszał go z błotem, lecz w jego oddaniu nie było tego niechcianego natręctwa. Ciel nie potrafił określić, czym właściwie Michaelis różnił się od dwójki jego pozbawionych poczucia własnej wartości znajomych, ale uznawał, że nie było warto się nad tym zastanawiać. Brunet był blisko niego, znosił jego humory, i chociaż był nieudacznikiem i idiotą, znał chłopaka jak mało kto.
Szlachcic leżał w balii i jeszcze przez kilka minut delektował się słodkim lenistwem, póki temperatura wody nie zaczęła drastycznie spadać. Zdziwił się. Powietrze w łazience wciąż był ciepłe, nie było przeciągu, z kranu nie lała się woda. Nic nie tłumaczyło tak nagłego ochłodzenia, dopóki po chwili pleców Ciela nie zalał zimny strumień bogaty w proszek do prania.
— Sebastiaaan!!! — wrzasnął wściekle.
Wyskoczył z wanny i dygocząc, przyglądał się, jak wnętrze balii zalewają litry dodatkowej wody. Po chwili przekroczyły krawędź i cała zawartość zbiornika zaczęła rozlewać się po podłodze.
— Sebastian!!! — wydarł się ponownie.
Michaelis wbiegł przerażony do łazienki. Pośliznął się na kałuży i upadł, uderzając się w głowę. Kiedy po chwili otworzył oczy, ujrzał stojącego nad nim Ciela, w pełnej okazałości, którego idealne, szczupłe ciało ozdabiała czerwona ze wściekłości twarz.
— Ciel, co tu się stało? — zapytał niewyraźnie brunet, rozcierając obolałą czaszkę.
— Ty mi powiedz, idioto! Zgłupiałeś?! Kto normalny ustawia pranie i robi kąpiel na raz? Próbujesz mnie otruć?
— N-nie, ja… — jąkał się Sebastian, ale donośny głos rozwścieczonego szlachcica skutecznie go zagłuszał.
Brunet podniósł się i pochylił nad wanną, by wyciągnąć z jej wnętrza korek. Reszta wody zaczęła ginąć w odpływie wraz z resztkami nadziei dwudziestoczterolatka na spokojny wieczór bez żadnych potknięć. Pod naciskiem przykrych słów, klęknął w kałuży i ukrył głowę pomiędzy opartymi na krawędzi wanny rękami.
— Przestań się mazać, debilu! Przesadziłeś! Ty naprawdę jesteś do niczego! Naprawdę nie wiem, po jaką cholerę cię tu trzymam, nie zasługujesz nawet na to, żeby lizać klamkę! — krzyczał Ciel.
Brak reakcji Sebastiana jedynie bardziej go rozjuszał. Mówił coraz gorsze rzeczy, napełniając serce służącego cierpieniem, póki Michaelis nie uniósł lekko głowy i nie powiódł wzrokiem po ciele nastolatka od stóp do głów.
— Ubierz się, proszę, przeziębisz się… Posprzątam tu — mruknął zrezygnowany.
Phantomhive odskoczył jak oparzony, uprzytomniając sobie, że przez cały ten czas stał zupełnie nago. Nerwowo szarpnął za wielki, puchaty ręcznik i owinął się nim szczelnie, a potem wyszedł z łazienki, trzaskając drzwiami i oznajmiając, że służący ma mu się nie pokazywać na oczy aż do rana. Był wściekły i nie mniej zawstydzony.
Michaelis nie widział go rozebranego od lat, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo nie pamiętał podobnego incydentu. Jego mózg mógł wyprzeć takie druzgocące psychikę wspomnienia, ale chłopak wolał się w to nie zagłębiać. Było mu już wystarczająco głupio. Odkąd tylko przestał być dzieckiem i wreszcie wszedł w fazę dojrzewania, zmiany w jego ciele spowodowały, że nie był dłużej wstanie pozwalać, by oglądał go inny mężczyzna. W ogóle ktokolwiek inny! Nocne orgazmy, niekontrolowane wzwody, owłosienie łonowe. Jedyne, czego oszczędził mu los, to zarost na twarzy, z czego był niezwykle zadowolony. Na myśl o codziennym traktowaniu skóry żyletką aż się wzdrygał.
Z zarostem czy bez, nie czuł się dobrze, kiedy dłonie Sebastiana dotykały go w tak bezpośredni sposób. Zaczął myć się sam. Uważał, że to niezwykle irytujące, ale nie miał innego wyjścia. Służący zwyczajnie go krępował.
Nastolatek wrócił na kanapę przed telewizorem i zawinięty sięgnął po konsolę. Zamierzał odczekać, aż brunet skończy sprzątać, by móc wziąć chociaż krótki prysznic. Niedługo musiał iść spać, następnego dnia czekała go lekcja tańca, a jakby tego było mało, Alois znów zaczął do niego wypisywać, by wieczorem wyszedł z nim na miasto. Zasada odmawiania, którą przyjął Ciel, mówiła o tym, że dwa razy można się wykręcić, ale jeśli ktoś jest tak nietaktownym idiotą, że zaproponuje po raz trzeci, trzeba się zgodzić. Metodę tę przejął z jednej z książek o dobrym wychowaniu – podobno funkcjonowała w świecie, choć od czasu jej poznania, jeszcze nigdy nie spotkał się z kimś – z wyjątkiem Sebastiana, bo sam zmusił go do jej używania – kto by owej zasady przestrzegał. W związku z tym czekał go wyjątkowo męczący dzień, a nawet nie mógł spokojnie odpocząć w wannie! Sądził, że wieczór nie mógł skończyć się już gorzej.
Michaelis został sam w pełnej wody łazience. Wiedział, że czym prędzej powinien zabrać się za sprzątanie, żeby Ciel zdążył się wykąpać i iść spać przed północą, ale słowa chłopaka zraniły go tego dnia zbyt wiele razy. Nie miał siły. Był zupełnie wyzuty z energii. Pozbawiony motywacji czuł, jak wszystkie jego kończyny mrowią, odmawiając posłuszeństwa. Osunął się po krawędzi wanny i położył na podłodze, zakrywając twarz dłońmi. Jego ubranie wchłaniało zimną wodę, a przeciąg przy podłodze sprawiał, że jego ciało, podobnie jak serce, przeszywał przejmujący chłód. Nie miał już nawet siły płakać. Czuł się paskudnie. Miał do siebie przeogromny żal, ale jak bardzo by się nie starał, nic nie mógł na to poradzić.
Był zerem. Nieudacznikiem, zakałą. Porażką, idiotą, debilem, pomyłką, wrzodem na tyłku narodu… W ogóle nie powinien się urodzić. Zawsze starał się ze wszystkich sił i nigdy mu nie wychodziło. Przecież włożył w przygotowanie kąpieli tyle pracy! Pragnął, by było idealnie, więc czemu jak zwykle wszystko zepsuł? Naprawdę nie było dla niego nadziei? Panicz był dla niego wszystkim, zawsze chciał, by jego czyny mogły świadczyć o niezwykłym oddaniu i wdzięczności, jakie żywił wobec nastolatka. A jednak za każdym razem jego działania prowadziły jedynie do katastrofy. Równie dobrze mógł leżeć na zimnej posadzce całą noc, jako szmata do podłogi powinien się sprawdzić.
Użalał się nad sobą dobre pół godziny, póki nie zaczął pociągać nosem. Wyglądało na to, że niewiele brakowało, by się przeziębił, a to jedynie do reszty zniszczyłoby jego szanse na zachowanie posady, którą i tak spodziewał się stracić, gdy tylko Phantomhive się uspokoi i wezwie go do siebie na poważną rozmowę. Chciał jednak starać się do samego końca. Nawet jeśli nic mu nie wychodziło, dobre intencje nie pozostawały bez znaczenia – przynajmniej uparcie chciał w to wierzyć.
Podniósł się i zaczął sprzątać łazienkową powódź. Zrezygnowany, tak bardzo nie potrafił się skupić na tym, co robił, że udało mu się przypadkiem wyczyścić pomieszczenie tak, jak należało. Skończywszy, zrzucił z siebie ubrania i wepchnął je do pralki, a potem dorzucił od nich przemoczony strój Ciela. Po chwili zmienił jednak zdanie. Jakby powiedziało jego idealne alter ego: byłoby hańbą dla kamerdynera dopuszczenie do tego, by szlachetne ubrania jego pana mieszały się w jednej wodzie z jego skromnym strojem – albo jakoś tak, nawet w parafrazowaniu nie czuł się w tej chwili mocny.
Ustawił pranie po raz drugi, a swój przemoczony podkoszulek i spodnie wyczyścił ręcznie. Kiedy skończył, niechętnie opuścił łazienkę. Zegar wskazywał wpół do dwunastej, Phantomhive miał więc szansę zdążyć wziąć prysznic przed snem, dlatego też Michaelis poszedł go o tym poinformować.
Ze spuszczoną głową dowlekł się do kanapy, znad podłokietnika której wystawała drobna stopa jego pana, i pokłoniwszy się, poinformował niepewnie:
— Łazienka posprzątana. Możesz iść pod prysznic.
Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Żadnego mruknięcia, przekleństwa, prychnięcia, nawet typowego dla chłopaka syknięcia pełnego pogardy. Cisza, jakby nie żył. Zmartwiony Sebastian uniósł głowę i zbliżył się do nastolatka. Delikatnie trącił go w ramię, na co ten obrócił się leniwie, mamrocząc pod nosem coś o czekoladzie. Spał. Michaelis, niewiele myśląc, wziął chłopaka na ręce i zaniósł go do części sypialnianej. Poszedł po jedną ze swoich koszul, w których zwykł sypiać jego pan, a potem ściągnął ze Ciela ręcznik.
Nagi, chudy nastolatek zaczął delikatnie drżeć. Michaelis musiał się spieszyć, nie chciał doprowadzić do tego, by chłopak się przeziębił. Sięgnął po bokserki i niezwykle zgrabnie, jak na siebie, założył je szlachcicowi, po chwili dołączając koszulę. Przez moment przyglądał się wątłej klatce piersiowej. Blada skóra idealnie opinała szkielet, mógł policzyć wszystkie kości panicza i niemal dokładnie przyjrzeć się, jak żebra łączą się w mostek. Phantomhive spał niezwykle spokojnie, jego pierś unosiła się miarowo, a na ustach królowała błoga obojętność, co jakiś czas przeplatana delikatnym uśmiechem.
— Chciałbym, żebyś kiedyś uśmiechnął się w taki sposób do mnie — szepnął smutno Michaelis.
Przykrył swego pana pierzyną, a potem zostawił go na chwilę, by samemu założyć na siebie spodenki do spania. Ciel byłby jeszcze bardziej wściekły, niż już miał być, jeśli zobaczyłby go bez ubrań, był tego pewien. Już jakoś czas temu zaczął go unikać. Kiedyś byli sobie bliscy, czasem nawet udawali się razem do publicznej łaźni, ale od jakiegoś czasu nastolatek się na niego zamknął. Nie mógł mieć mu za złe, w końcu nikt nie chciałby nawiązywać bliskiej relacji z kimś takim, jak on. Nie bez powodu nie miał przyjaciół. Jedyną osobą, którą w ogóle miał w życiu, był właśnie Phantomhive, a on nawet nie potrafił pokazać mu, jak wiele to dla niego znaczyło. Może powinien odejść? Uwolnić szlachcica od plagi, którą dla niego był?
Chciał zniknąć, ale nie potrafił tego zrobić. Było tyle spraw, którymi musiał się nieudolnie zająć. Obawiał się, że jeśli sam tego nie dopilnuje, Ciel zapomni, że trzeba to po nim poprawić i w rezultacie zaniedba coś na tyle ważne, że konsekwencje odbiją się na jego pracy, albo co gorsza, wizerunku. Został więc. Położył się na podłodze przy łóżku chłopaka, jak pies, którym był – nawet jeszcze dziś mu o tym przypomniał – i przykrywszy się kocem, zasnął równie załamany, jak był jeszcze kilka godzin temu, stojąc na balkonie.
~*~
Ciel zbudził się niezwykle nerwowo. Czuł, że coś jest nie tak. Otworzył oczy, rozejrzał się, a kiedy jego wzrok spoczął na elektronicznym wyświetlaczu budzika, odetchnął z ulgą, uświadamiając sobie, że miał jeszcze całe półtorej godziny do pobudki. Położył się z powrotem i zaczął przypominać sobie, co takiego stało się poprzedniego dnia. Nie pamiętał, żeby szedł do łóżka. Musiał więc zasnąć gdzie indziej.
— Ręcznik, kanapa, powódź… Sebastian — mruknął niechętnie, kiedy przed oczami ujrzał krótką migawkę wydarzeń z poprzedniego wieczora.
Momentalnie jego nastrój legł w gruzach. Poczuł ogromną wściekłość, tak wielką, że mógł już zapomnieć o kontynuowaniu snu. Wstał z łóżka i ruszył do części kuchennej, żeby zaparzyć sobie kawę. Pijał ją bardzo rzadko, bo Sebastian mu na to nie pozwalał, zgodnie z wytycznymi wuja. Dlatego korzystając z okazji, że bezwartościowy sługa znów spał jak kundel przy jego łóżku, nastawił ekspres i przygotował świeżo mieloną mieszankę z dużą ilością mleka i cukru. Bo czarna była gorzka i nie był w stanie jej wypić, sam smród go obrzydzał.
Usiadł z kubkiem na szerokim parapecie przy oknie i przez niedomytą szybę zerkał na ulicę. Było wpół do siódmej, miasto budziło się do życia. Z dalszych okolic ludzie wyjeżdżali do pracy, w pośpiechu pożerając śniadania na światłach przy pobliskim skrzyżowaniu. Świat zawsze gnał do przodu, chłopak tego nie rozumiał. Sam nigdy nie musiał tak biec, miał mnóstwo czasu i mnóstwo obowiązków, ale wystarczyło dobrze zarządzać czasem, by móc w spokoju spożyć posiłek. Wiadomo przecież, że jedzenie w pośpiechu jest niezdrowe i powoduje wrzody żołądka.
— Głupia biedota — prychnął pogardliwie i przeniósł się na kanapę.
O tej godzinie w telewizji nadawali tylko wiadomości, a to nie interesowało młodego Phantomhive’a, przeglądał tylko wyselekcjonowane wiadomości, które wybierał dla niego Michaelis, bo z tym jeszcze jakoś sobie radził. Sama myśl o mężczyźnie ponownie zirytowała chłopaka. Poprawił pijące w kroku bokserki i…
— Przecież byłem nagi! — krzyknął, niemal potrącając stolik, na którym postawił kubek.
Wolałby nigdy sobie tego nie uświadomić, ale niestety stało się. Dokładnie pamiętał, jak zdenerwowany położył się w ręczniku na kanapie. Nie przebierał się, czekał, aż służący posprząta po sobie bajzel, żeby mógł wziąć prysznic i położyć się spać, ale nigdy się tego nie doczekał. Jednak był w piżamie, a to oznaczało, że albo lunatykował – co mu się przecież nigdy nie zdarzało, albo Sebastian śmiał go dotykać bez pozwolenia i, co gorsza, mógł dokładnie mu się przyjrzeć!
Na chwilę Ciel przyssał się do kubka, kuląc się na siedzisku. Nie wiedział, co powinien zrobić. Sebastianowi należała się kolejna reprymenda, nie mógł mu pozwalać na takie zachowanie, ale z drugiej strony… Nie chciał wspominać o tym uwłaczającym wydarzeniu, którego nawet nie był świadomy. Ale co, jeśli Michaelis zrobił coś nieodpowiedniego?! Czy on w ogóle byłby do tego zdolny? Właściwie Phantomhive nie wiedział, czy jego służący był gejem, nigdy o to nie pytał, bo właściwie nic go to nie obchodziło, ale kiedy się nad tym zastanawiał, nigdy nie widział, by brunet oglądał się za kobietami. Był dla nich miły, ale on był przecież miły nawet dla dresiarzy, którzy go pobili, by ukraść drogi zegarek, który dostał na urodziny.
— Nie zrobiłby tego. Przecież wie, że bym go zabił… — przekonywał sam siebie.
— Paniczu, czego bym nie zrobił? — Usłyszał zza pleców lekko zachrypnięty, znajomy głos.



2 komentarze:

  1. Tak, ponieważ zawartość wanny i pralki nie topi, jakby nakazywalawlogika, tylko truje. Brawo Ciel! Xd Tak samo jak rozkazem roku jest: wysikaj się za mnie xfdfddd
    Nie, nie rob mi tego o.o ( lizanie klamki doslownie, film przedwiośnie, zabij,bale nie wiem, która minuta).
    Ahahhahaaha, był miły dla dresiarzy xdddd Kocham nieporadnego Sebusia, za to mania czystości Ciela to już jakieś zaburzenie Freudowskie... No i Sebuuuuuś ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kłóć się z hrabią Phantomhivem. Jak on mówi, że się można otruć, to tak właśnie jest i kropka xD. A wysikać mu się kazał, niestety nie pykło. Cóż poradzić? Gdyby Sebastian BYŁ demonem, to na pewno wypełniłby rozkaz. Ale nic nie jest, więc Ciel będzie musiał sikać samodzielnie, nie ma bata xD. JEZU, JAK JA TO ZACZYNAŁAM PISAĆ, TO BYŁAM RÓWIEŚNICZKĄ SEBY, A TERAZ JESTEM OD NIEGO STARSZA. To straszne TT_TT.
      Też go takiego kocham. I kocham, jak Ciel się na nim wyżywa. I czytelnicy najwidoczniej też xDDDD. Może kiedyś zaczną nawet komciać :P.

      Usuń

.