piątek, 2 marca 2018

Tom V, LXX

Wreszcie jest! Po tak długim czasie, że aż sama nie wierzę, że aż tak zaniedbałam pisanie, ale jest! Kolejny rozdział Róży specjalnie dla wiernych fanów <3.
Zapewne nie jet najwyższych lotów i są w nim błędy, ale... na więcej mnie nie stać, pisząc po 1-2 strony po 8 godzinach pracy, 3 drugiej i jeszcze z dwoma japońskimi w tygodniu, także wybaczcie.
Kiedyś, jak już to opowiadanie skończę, przerobię je od zera, zmienię w utwór niezależny, a przy odrobinie szczęścia wydam. Wtedy nie będzie tam już żadnych błędów. Wspomnicie moje słowa :D.

Tymczasem...

Miłego! <3

==============================================

Generał pojmał stworzenie, które dopuściło się zranienia go. Początkowo zamierzał je zgnieść, śmiejąc się opętańczo, by podkreślić, jak bardzo mścił się na niewinnym stworzeniu, jednak kiedy zobaczył, iż był nim pająk, zrezygnował, domyślając się, że nie był to najpewniej zwyczajny stawonóg.
— Panie, chyba dostaliśmy wiadomość — rzekł spokojnie, podsuwając siedzącego spokojnie na dłoni pająka pod nos króla.
Sebastian przyjrzał mu się podejrzliwie z każdej strony, mrucząc pod nosem, czym zaintrygował również Elizabeth. Dziewczyna jednak nie pchała się naprzód. Mimo tego, że wiele w życiu przeszła i nie straszne jej było wiele obrzydliwości, których inni nie zdołaliby oglądać nawet z daleka, nie darzyła pająków nadmierną sympatią. Nie bała się ich panicznie, nie uciekała i nie potrzebowała wsparcia rycerza z białą chusteczką, jednak skłamałaby, mówiąc, że je lubiła. Wobec powyższego nie czuła potrzeby nawiązywania z nim kontaktu, jeśli nie było to absolutnie konieczne. Ciekawość jednak kazała jej zainteresować się informacjami, które przyniósł ze sobą pająk.
— I co ci powiedział? Coś się dzieje w królestwie, musisz wracać? — zapytała, nieśmiało zbliżając się do ukochanego. Oparła dłoń na jego plecach i wspięła się na palce, by przez ramię odziane w czarny, delikatny materiał dostrzec wymachującego odnóżami stawonoga, który namiętnie obracał nimi we wszystkie strony.
— Nie przeszkadzaj, kochanie, próbuję się skupić — odparł Amon. Jego głos był ciepły i pełny życzliwości, tak samo, jak zazwyczaj, jednak dziewczyna odniosła wrażenie, że mimo wszystko był suchy. Cokolwiek mówił mu pająk, musiało być naprawdę ważne. Obawiała się tylko tego, że Sebastian będzie musiał wrócić, a jeśli do tego dojdzie, musiałaby odejść zupełnie sama. W przeciwnym wypadku nie była pewna, czy ponownie zdołałaby zdobyć się na odwagę, by wyruszyć na śmierć. Przez cały czas towarzyszyła jej niepewność, która nie malała z czasem – jak tego oczekiwała – przeciwnie wręcz: stawała się jeszcze silniejsza i coraz trudniej było z nią walczyć.
— Skończyłem. Jeśli chcesz, powiem ci, o co chodzi, ale sądzę, że wolałabyś o tym nie wiedzieć — przyznał Michaelis. W jego oczach Lizz dojrzała głęboki smutek, jeszcze głębszy niż ten, który towarzyszył mu dotychczas. Po jej plecach przebiegł zimny dreszcz, dłonie zaczęły się nienaturalnie pocić, a gdy wyciągnęła rękę, by dotknąć ukochanego ponownie, zauważyła, że drżała w tak nienaturalny sposób, że zawstydzona cofnęła ją z powrotem, sama robiąc krok w tył, nie będąc już pewną, czy w ogóle chciała poznawać prawdę.
— Jeśli uważasz, że to nam nie pomoże, to nie chcę wiedzieć. Dam radę — zdecydowała po chwili, rzucając demonowi wyzywające wspomnienie.
Przez jego twarz przemknęło ogromne zdziwienie, niemal szok, który płynnie przeszedł w dumę, zachwyt, aż w końcu radość i ponownie smutek. Bez słona zrzucił pająka z dłoni i wziął w ramiona ukochana, otulając swoją wątłą kruszynkę, jakby chciał ją uchronić przed całym światem. Żałował, że nie był w stanie tego zrobić, że to poczucie bezpieczeństwa, o którym tyle mówiła, było jedynie złudzeniem zrodzonym z ciepła jego ciała, przyjemnego zapachu i miłości, którą ją darzył.
— Więc w takim razie pozwól, że to przemilczę. To nie wpłynie na naszą… misję, więc nie musisz się martwić — odparł, zacinając się w trakcie, co nieco zaalarmowało nastolatkę. Nie komentowała jednak dalej, chcąc uszanować wolę ukochanego.
— To co teraz porobimy? Mogę spróbować jeszcze raz sprawić, żeby rozlana woda wróciła do miski? — zapytała, desperacko pragnąć zmienić temat, by znów mógł towarzyszyć im beztroski nastrój. Tylko w taki sposób mogła zapomnieć, chociaż na chwilę, o tym, że już za kilka dni świat bezpowrotnie ją straci. Samemu światu raczej nie byłoby z tego powodu zbyt przykro, w końcu nie był żadnym myślącym bytem, jednak nie mogła tego samego powiedzieć o bliskich. Wszyscy, na których jej zależało, kolejno tracili ją z oczu. Bolało ją, że nic nie mogła na to poradzić, jednak jedyne wyjście, które rozwiązałoby wszystkie problemy, sprawiłoby jednocześnie, że już przez resztę wieczności, bądź do chwili śmierci z przyczyn nienaturalnych, miałaby sobie za złe, że okłamała Sebastiana.
— Nie wiem, czy to dobry pomysł. To strasznie obciążające w pierwszych etapach nauki. Nie chciałbym, żebyś się przemęczyła, jeszcze się rozchorujesz…
— Sebastian… Ja wiem, że ty zawsze chcesz dla mnie najlepiej, ale gdybyś zapomniał, to mnie za kilka dni nie będzie. Mogę się rozchorować, to już żadna różnica — wyjaśniła spokojnym acz stanowczym tonem. Nie chciała tracić możliwości rozerwania się tylko ze względu na to, że mogło jej się coś stać. Gdyby miała przed sobą przyszłość, sprawy wyglądałyby inaczej, ale w obecnej sytuacji to zwyczajnie nie miało sensu.
— Racja, może i masz rację — odparł zmieszany, błądząc wzrokiem pomiędzy ścianami, by w końcu zawiesić go na Samarelu, dyskretnie przekazując mu, że będą musieli porozmawiać. Musiał podzielić się z kimś wiedzą, którą przekazał mu pająk. Nie mogła być to Elizabeth, przynajmniej nie teraz, ale zdecydowanie potrzebował drugiego, bardziej obiektywnego spojrzenia na sprawę, bo sam zwyczajnie nie czuł się kompetentny, by podejmować tak ważne decyzje.
— Więc pójdę nalać wody! — stwierdziła ochoczo, sięgając po miskę. Dopiero gdy ją uniosła, zorientowała się, że cały czas była pełna. Zaśmiała się sama z siebie, a potem bez chwili wahania rozlała wodę tuż pod swoje nogi, śmiejąc się z dziwacznego jej zdaniem uczucia nasiąkających wodą butów. Gdy już nacieszyła się uczuciem, którego niezwykłości nie rozumiał żaden z jej towarzyszy, rozłożyła ręce, choć nie było to wcale konieczne – jedynie pomagało jej się skupić na zadaniu – i powoli zaczęła zmuszać wodę, by uniosła się nad ziemię zgodnie z jej wolą, powoli przesuwając się nad miskę, by gładko spocząć w jej wnętrzu, tym samym będąc potwierdzeniem, że naprawdę udało jej się nauczyć manipulacji materią.
Podekscytowana nową umiejętnością, nalewała wodę i rozlewała ją z powrotem jeszcze kilka razy, póki całkowicie się nie zmęczyła, wyczerpana siadając tam, gdzie stała – na podłodze. Sebastian prosił, żeby wstała, ale nie zamierzała tego dla niego zrobić, czuła się nazbyt wykończona. Nie powinna była robić tego aż tyle razy, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, jednak radość z osiągnięcia czegoś nowego była zbyt wielka, by poddać się wątłej sile psującej dobrą zabawę logiki. Zamiast racjonalnie pożytkować energię, ona wyrzuciła ją z siebie na raz, w rezultacie czego wodziła mglistym wzrokiem za ukochanym, kiedy krzątając się po pomieszczeniu sprzątał bałagan, który narobiła podczas zabawy.
— Zabawne, nie sądziłam, że jest brudno… Zdawało mi sięęęęę — przerwała, ziewając ospale. — Że było czysto — dokończyła, a potem zaśmiała się w ten doskonale demonowi znany sposób, który przez lata miał okazję obserwować mnóstwo razy. Jego pani, chociaż dziecinna, niecierpliwią i w gruncie rzeczy leniwa, zawsze dawała z siebie więcej, niż mogła, przez co notorycznie widywał ją chodzącą jak pijana, bredzącą od rzeczy i potykającą się o własne nogi. Nie podobało mu się to, jednak nie mógł powiedzieć, że jej uroczy chichot, który wywoływały właściwie zupełnie prozaiczne, codzienne sytuacje, przedmioty i słowa, nie rozgrzewał jego serca. Każdy jej wyraz radości tak na niego działał, jakby dobrze znany ktoś rozsiewał wokół siebie magię, zasypując niebo codzienności miliardami gwiazd rozświetlających spowiane  rutyną chwilę.
— Kochanie, jesteś niepoprawna. Tyle razy powtarzałem, żebyś się nie przemęczała… — westchnął zmartwiony demon, gdy Elizabeth postawiła sobie za punk honoru samodzielne dojście do łazienki. Bycie demonem wprawdzie pozbawiało ją problemu z ciągłym wypróżnianiem się, ale jednak siła przyzwyczajenia z całego życia była znacznie większa niż świadomość, że w rzeczywistości wcale nie potrzebowała tam iść. Wybierała się już piąty raz i jak dotąd każdy zakończył się posiedzeniem, z którego nie wynikało nic więcej prócz ogrzanej deski klozetowej i pręgi na udach, która znikała, nim zdążała wrócić, skąd przyszła.
— Ale musi siku! — zaoponowała stanowczo, machając ręką w stronę Samarela, który właśnie wchodził do pokoju po tym, jak ostatni kwadrans spędził na upewnianiu się, że w Bibliotece w dalszym ciągu było bezpiecznie.
— Wcale nie musisz, przecież doskonale o tym wiesz — odpowiedział Amon, kręcąc głową. Czekał tylko na moment, kiedy jego ukochana zaśnie na krześle w połowie jakiejś niezwykle odkrywczej swoim zdaniem paplaniny. Gdy była zmęczona, robiła się jeszcze bardziej gadatliwa, a do tego… niesamowicie urocza, dlatego też często wbrew rozsądkowi Michaelis pozwalał jej na różne dziwne rzeczy, o których ze wstydu przed swoją słabością wolał w ogóle nie wspominać nawet sam przed sobą.
— Muszę iść, bo jeśli nie pójdę, to zapełni mi się pęcherz, a nie będę tego czuć, bo nie muszę sikać i wtedy on mi pęknie. A to będzie bolało i pewnie się wyleczy, jak wszystkie twoje rany kiedyś dawno temu, ale ja nie chcę, bo będę mokra i śmierdząca… Nie lubię śmierdzieć — opowiadała, coraz bardziej zaciągając kolejne sylaby, opowiadając demonowi sama nie do końca wiedząc już nawet o czym.
— To może w takim razie uczynisz mi ten zaszczyt, kochanie, i pozwolisz zanieść się do toalety? Wtedy nie będę musiał się martwić o to, że przewrócisz się po drodze. Co ty na to?
— Jak obiecasz, że się odwrócisz, żeby nie widzieć jak sikam!
— Oczywiście, że się odwrócę, możesz być tego pewna. Prywatność i intymność to pojęcia, które my, demony, znamy równie dobrze co ludzie — wyjaśnił, specjalnie podkreślając swoją inność od jej dotychczasowej rasy, ciekaw, jak bardzo traciła kontakt z rzeczywistością.
— No tak, bo demony to w ogóle są dziwne. Wiesz? Kiedyś chciałabym zostać jednym…
— Doprawdy, panienko? — zapytał zaintrygowany Michaelis. Skinął na Samarela, chcąc, by ten wycofał się nieco, by nie znajdować się w polu widzenia dziewczyny, po czym kontynuował, pragnąc usłyszeć więcej. Lizz była w tamtej chwili taka beztroska, otwarta, nie martwiąca się o konsekwencje swoich słów. Demon liczył na to, że może uda mu się wyciągnąć z niej jakieś informacje, potwierdzenie jej pragnień, żyjąc nadzieją na znalezienie pretekstu, by dalej odwodzić ją od podjętej decyzji. — A czemu chciałabyś zostać demonem? Czy nie brakowałoby ci ludzkich przywilejów?
— Nie. Lubię smak herbaty, ale chętnie bym go poświęciła, bo mogłabym być z tobą zawsze. I byłabym królową, wiesz? Ciekawe, jak to jest…
— Zapewne bardzo miło. Wiesz, ja również chciałbym móc być z tobą na zawsze, gdyby tylko było to możliwe…
— Ale nie jest, bo nawet gdyby, to mamy kontrakt i wtedy musiałabym kłamać, a ja nie chcę cię kłamać.
— Cię oszukiwać, Elizabeth, proszę… — poprawił ją zdegustowany Sebastian.
— No tak, cię oszukiwać, noooooo — mruknęła, po raz kolejny rozdziawiając buzię, by ziewnąć. W jej oczach pojawiło się kilka łez, które przetarła leniwie i nieudolnie jak małe dziecko. Potem spojrzała na Amona, uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do niego ręce. — Chcę na rączki.
— Żebym zabrał cię do łazienki?
— Też. Ale po prostu chcę. I chcę być z tobą na zawsze, wiesz? Mogę?
— Chciałbym, kochanie, naprawdę bym chciał… — powiedział cicho, bijąc się z myślami, czy nie powiedzieć jej prawdy. W obecnym stanie istniało duże prawdopodobieństwo, że dostałby wyczekiwaną odpowiedź. Mógłby ją wtedy namówić, by wydała mu taki rozkaz i w myśl dawnego układu, który połączył ich ostatecznie uczuciem, wykonać polecenie, zabierając ją z powrotem do zamku, by żyć dalej w szczęściu i dostatku do końca świata. Powstrzymał się jednak, z nieludzkim – niedemonicznym nawet – wysiłkiem, wiedząc, że gdyby tak zrobił, niczym nie różniły się od bandy prostackich kłamców, przez których dzieci ciemności miały aż tak tragiczną opinię wśród ludzi. Wolał być szczery i uczciwy, nawet gdyby…
Coś do niego dotarło w momencie, gdy zrezygnował z szansy na zatrzymanie jej. Nie pozwalała mu moralność i chociaż wiedział, że tak byłoby zapewne lepiej dla nich obojga, nie zrobił tego. Tak samo ona, chociaż wyraźnie nie chciała umierać i rozstawać się z nim bezpowrotnie na zawsze, bez najmniejszej szansy na to, że coś się kiedyś w tej kwestii zmieni, trwała w postanowieniu, pchana pragnieniem pozostania uczciwą wobec niego tak, jak on służył jej wiernie latami, czekając cierpliwie na swoją nagrodę.
Nim zdecydował się, co powinien zrobić, Elizabeth zdążyła zasnąć w jego ramionach. Majaczyła pod nosem, opowiadając o swoich uczuciach, radościach, smutkach i strachu, ale rozmawianie z nią w tym stanie nie miało już najmniejszego sensu. Sebastian zaniósł ją więc do sypialni, przebrał w piżamę i ułożył w łóżku. Sam zaś wrócił do Soratha, informując, że chciałby z nim porozmawiać. Wiadomość przekazana przez pająka Anasiego niosła ze sobą zupełnie nowe spojrzenie na ich sytuację. Szansę, na rozwiązanie odwiecznego problemu, a jednocześnie nadzieję, którą bał się w sobie rozbudzać.
— Słucham, panie? O czym chciałeś ze mną rozmawiać? — zapytał Samarel, gdy Michaelis zamknął za sobą drzwi do jednego z pokoi.
— Wiadomość od Anasiego rzuciła nowe światło na kwestię ochrony Podwaliny — zaczął spokojnie, rozsiadając się w fotelu.
— Słucham. — Samarel zajął miejsce na siedzisku obok, z poważną miną wpatrując się w Amona.
— Nasi naukowcy prowadzili badania mające na celu wyjaśnienie zjawiska, które spotkało Elizabeth. W międzyczasie udało im się jednak odkryć coś innego. Jej krew, ze względu na to, co przeszła, nabrała właściwości, które są w stanie aktywować miecz.
— Jaki miecz, królu?
— Ten miecz — odparł niezwykle poważnie Sebastian, powoli wciągając powietrze, jednocześnie zastanawiając się, czy powinien dodawać coś jeszcze. — Gdy… jeśli… gdyby… — zająknął się. — Krew Lizzy jest w stanie ostatecznie zabezpieczyć Podwalinę. Wieczne wojny o panowanie nad światem mogłyby się wreszcie zakończyć. Demony, anioły i bogowie śmierci nie mieliby o co walczyć, nastałby pokój na zasadach, które mogłaby określić… Gdyby chciała, nie musiałaby tego robić — wyjaśnił w końcu, z trudem dobierając słowa.
— W takim razie… Powinniśmy jej o tym powiedzieć — stwierdził bez chwili namysłu Samarel. Kruka zdziwiła jego pewność. Sam nie wiedział, czy powinien jej o tym mówić. Podjęcie decyzji, której się trzymała, wiele ją kosztowało. Gdyby teraz zrzucił na nią coś takiego… Musiałaby wybierać pomiędzy uczciwością wobec niego a dobrem świata. Nie wiedział, czy zasługiwała, by znów stawać przed niemożliwym wyborem.
— Dlaczego? — zapytał tylko, a jego głos zdawał się dudnić mrożącym krew w żyłach echem po całej Bibliotece.
— Ponieważ to dotyczy jej życia. Powinna mieć pełny obraz sytuacji, nim zrobi coś nieodwracalnego. Tak nas uczyli.
— To nauki dla demonów…
— Z całym szacunkiem, panie, ale Elizabeth jest demonem. Obowiązują ją te same prawa…



8 komentarzy:

  1. "Chcę na rączki!" Xdd ale mnie to rozbawiło. Jest kilka literówek.
    Błagam niech Elizabeth, poczuje się w obowiązku ratowania świata!
    No to tyle bo za nic nie mam pojęcia co napisać...
    PS. Co się stało z Lokim, czyżby depresja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

      Usuń
  2. No nie! Znowu na bierząco?! Zaczęłam czytać różę od nowa w oczekiwaniu na rozdziały, i znowu skończyłam ;-; co ja teraz będę czytać?
    A w ogóle co do fabuły, niesamowicie mi się podoba fakt, że Lizzy chce oddać duszę Sebciowi. Bo gdyby tego nie chciała, to byłoby zbyt proste. Ale mimo wszystko w głębi ❤ serduszka chcę happy endu. No i żeby Tomoko i Tai się spiknęli :) weny, zdrówka, czasu i do nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Księżycowa Kotka15 kwietnia 2018 18:17

    Matko... nie mówcie mi, że to koniec Róży. Ja nie naskakuję, rozumiem, że praca i obowiązki. Zycie dorosłego jest niefajne i nie kumam czemu my musimy dorastać. Być ciągle dzieckiem - fajna perspektywa, no nie?

    Nie zapomniałaś o Róży, prawda? Proszę o odpowiedź...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomniałam :P. Mówiłam, że ją skończę i tak będzie. Właściwie planuję pisać w majówkę, bo wzięłam urlop, więc może wreszcie się uda :D.

      Usuń
  4. Hej!
    Poznałam Cię na Wattpadzie i szlag mnie trafiał, że nie dodawałaś tam nic nowego. Więc kiedy się dowiedziałam, że masz swojego własnego bloga byłam wniebowzięta ❤ Fakt, trochę mi zajęło przeczytanie wszystkich tomów od początku. Nie ukrywam, że była to dla mnie przyjemność! W swoim życiu spotkałam się tylko z jedym tak dobrym opowiadaniem. Jestem zachwycona.. Właściwie wszystkim xD Twoim stylem pisania, bohaterami, fabułą... No wszytkim!❤❤❤ Masz dziewczyno wielki talent.
    A teraz czuje sie tak jakby właśnie skończył się sezon mojego ulubionego serialu. Tak jakby nie wiesz co robić z życiem xD Przez jakiś czas miałam Cię w telefonie w zakładce, więc czytałam wszędzie. W szkole ,w pracy, (w drodze do szkoły i do pracy też), w domu, na korkach, w łóżku przed spaniem.. I teraz kompletnie nie wiem co robić z życiem TT.TT
    Wiem, rozpisuje się o pierdołach, ale chce żebyś skończyła ten tom. Szkoda zostawiać takie dzieło bez odpowiedniego zakończenia ;)
    No nic to tyle. Życzę weny i więcej czasu na blogu i ogólnie miłego dnia :)
    Miłego :*
    P. S. Jeśli mam być szczera to Lizz wydaje mi się trochę samolubna. Chce szczęścia Sebastiana, ale nie widzi tego, że bez niej będzie bardziej nieszczęśliwy. I zasłania się poczuciem obowiązku spełnienia obietnicy.
    Tylko to mnie boli, a ogóle to wszystko jest MEGA ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szukałam bloga o uprawie róż a trafiłam w to niezwykłe miejsce. I już wiem co będę robiła wieczorami. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń

.