sobota, 11 marca 2017

Tom V, V

Miałam pisać raz w tygodniu, bo liczyłam na to, że będzie mi łatwiej nadrobić jakiś sensowny zapas. Tymczasem mam go raptem siedemnaście stron. Masakra, jak tak dalej pójdzie, niedługo będę pisać na bieżąco, a to absolutnie mi się nie uśmiecha, bo jest zwyczajnie niewygodne. Nie lubię takiej presji. No nic, trzeba się wziąć za siebie, ale od pół roku za bardzo jaram się kolorowaniem i nie umiem się oprzeć xD. No nic, mam nadzieję, że jednak będzie dobrze.
Dziś oddaję Wam kolejny rozdział, a wraz z nim to, co lubię najbardziej: jakieś dziwaczne schizy, których nie da się do końca ogarnąć. Oby Wam się spodobało :*.

Miłego! :*

===========================

Pogrzebowa ceremonia piekielna nie różniła się od ludzkich obrządków aż tak diametralnie, jak miało to miejsce w przypadku ślubów. W ludzkiej historii znano nie jedną kulturę, która paliła swoich zmarłych. W krainie Dzieci Ciemności było podobnie. Zwłoki zasłużonych wystawianie były podczas ceremonii, kiedy wszyscy, którzy czuli taką potrzebę, mogli oddać hołd poległemu bratu. Później ciało zostawało wrzucone do jednej z Gorących Szczelin – dziur w podłożu, które sięgały samego jądra Ziemi, gdzie po szczątkach demona nie pozostawał nawet ślad.
Nie było to jednak wydarzenie podszywane mnóstwem emocji, a raczej zwyczajny rytuał, którego głównym celem było zapewnienie bezpieczeństwa królestwu. Demony niezwykle dbały o to, by ich szczątki nie dostawały się w ręce przeciwnych nacji, by te nie były w stanie opracować nowych sposobów walki z nimi, a tym samym zdobycia przewagi. Nawet zwłoki najmniej wartościowych członków demonicznego społeczeństwa zabierane były z powrotem do piekła, by tam zostać zutylizowane w odpowiedni sposób. Martwych przekazywano rodzinom, które miały w obowiązku w ciągu dry od otrzymania ciała pozbyć się go w jednej z wyznaczonych do tego celu Szczelin. Przy każdej z nich stali pracownicy działu statystycznego, którzy oficjalnie odnotowywali utylizację zmarłych. Dzięki temu wiele z piekielnych tajemnic przez Rzeczywistości nie przekroczyło krainy ciemności.

W przypadku Enepsignos sprawa miała się nieco inaczej. Demonica była królową, dlatego na jej cześć organizowano huczne wydarzenie. Decyzję na ten temat podejmowała oczywiście najbliższa rodzina; ze względu na zmiany w budowie psychiki króla oczywistym było, że obrządek różnić się będzie od tych, które odbywały się zazwyczaj.
O wyznaczonym czasie przy Królewskiej Szczelinie zjawiły się tysiące demonów chcących uczestniczyć w ceremonii. Tradycją było, że w przypadku oficjalnego pochówku członkowie rodziny mogli powiedzieć kilka słów na temat zmarłego. Amon długo zastanawiał się, czy powinien, a raczej – czy będzie w stanie, cokolwiek powiedzieć. Nie potrafił zdecydować przez cały dzień, nie miał pojęcia, co takiego miałby rzec. Kiedy stojąc przed lustrem, machał od niechcenia dłonią, przymierzając kolejne żałobne kreacje, był w stanie jedynie zerkać w odbicie, w którym widział leżącą pod pierzyną Elizabeth.
Potrzebował wsparcia, którego nie był mu w stanie dać nikt na świecie. Jego ukochana znajdowała się w stanie, którego nie potrafił zrozumieć, żona odeszła, ludzie – którzy nie raz zapewniali go o swoim uczuciu – nie byliby w stanie zrozumieć jego sytuacji, zaś demony… Żaden z nich nie był nigdy nawet bliski pojęcia tego, co działo się w jego umyśle i sercu. Kruk czuł się samotny. Tak niesamowicie opuszczony, że wewnątrz trząsł nim przejmujący chłód, który w dalszym ciągu manifestował się na zewnątrz w postaci drgawek, których nie potrafił opanować. Gdyby mógł, poddałby się i zalał łzami, ale nawet tej odrobiny ulgi nie dane mu było odczuć.
W końcu zdołał wybrać strój – zwykły, prosty, czarny. Nie chciało mu się nawet starać, by dolna część garderoby idealnie opinała jego ciało, co było jego znakiem rozpoznawczym. Ostatecznie wyszedł, nie będąc nawet pewnym, na co się zdecydował. Po spojrzeniach mijających go demonów poznał jednak, że musiał wyglądać kiepsko, lecz nie przejmował się tym. Jego myśli okupowała teraz przemowa, której wciąż nie potrafił ułożyć. Nawet kiedy dotarł na miejsce, pokazując się zebranym, którzy aż zamilkli ze zdziwienia, w dalszym ciągu nie miał nawet pierwszego zdania.
Krótka ceremonia wstępna skupiała się na streszczeniu życia zmarłem i wymienieniu jej największych osiągnięć. Za każde z nich w niebo wystrzeliwano kulę ognia, a kiedy wymieniający zasługi Enepsignos Lewiatan zamilkł, wzrok wszystkich skupił się na Amonie. Król niepewnie wyszedł na niewielki podest usytuowany tuż przed szczeliną i zerknąwszy w spokojną twarz żony, wydał z siebie nerwowe jęknięcie. Rozejrzał się po zebranych, a potem otworzył usta, chcąc uczynić to, czego wszyscy od niego oczekiwali.
— Enepsignos była… — zaczął, czując, jak jego głos drży, podrażniając suche gardło. — Ja… Eni… Oddała za mnie życie, za co na zawsze pozostanę jej wdzięczny. Była moją pomocą i przyjaciółką. Wiedziałem, jak bardzo mnie podziwiała i… — uciął, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.
Pochylił się nad ciałem zmarłem i pocałował ją w czoło, by następnie zejść z podestu, nie zerknąwszy nawet na tłum. Jego miejsce zaś zajął Loki. Chwiejnym krokiem wkroczył na podwyższenie i posłał demonom wrogie spojrzenie.
— Ty! — krzyknął, wskazując dłonią Amona. — To wszystko twoja wina! Samolubny król wolał mieszkać z ludźmi, ze swoją ludzką kochanką. Zostawił całe królestwo w rękach Enepsi! Gdyby piekło było dla niego naprawdę ważne, byłby tu cały czas! Do niczego by nie doszło! Poświęciłby dziecko, nie musiałby umierać! Postawił życie człowieka ponad naszą ojczyznę! — Obwiniał Kruka zrozpaczony demon.
Na mównicę ponownie wkroczył Lewiatan, który siłą ściągnął upojonego narkotykami Lokiego z widoku, a gdy ten dalej się stawiał, precyzyjnym ciosem pozbawił go przytomności.
— Wybacz, panie. Generał wyraźnie nie poradził sobie z sytuacją — mruknął, kłaniając się przed Sebastianem.
— Zabierz go do komnaty i zamknij. Przyjdę tam… później — odpowiedział Kruk, nerwowo wbijając ostre pazury w wewnętrzną część dłoni.
Zachowanie Lokiego wzbudziło ogólne poruszenie wśród zebranych przy Szczelinie. Sebastian chciał ich uciszyć, ale nie czuł się na siłach, by podnosić głos. Wyręczył go Azazel, co zdziwiło wszystkich, z samym wyżej wspomnianym na czele. Nigdy nie sądził, że kiedykolwiek zrobić coś, co będzie prowadziło do jakiegokolwiek pozytywu względem Enepsignos. Wyglądało jednak na to, że mimo okropnego usposobienia i ciągle ćwiczonej złośliwości, nawet on nie potrafił z zupełną obojętnością przejść obok śmierci królowej.
Przez wszystkie te wspólnie spędzone Rzeczywistości dogryzał jej, utrudniał życie i pokazywał demonicy, jak bardzo bezwartościowa była w jego oczach. Kiedy jednak umarła, Azazel poczuł wewnątrz siebie pustkę. Nie był smutny, nie cierpiał – daleko mu było do czegoś, co nawet z samej nazwy brzmiało jak plugawa ludzka słabość – jednak poświęcenie Enepsi wywarło na niego wpływ, któremu nawet nie chciał zaprzeczać. Nie widział w tym większego sensu.
Dalszy ciąg ceremonii przebiegał już bez kolejnych utrudnień. Demony kolejno złożyły hołd królowej, a na sam koniec Krukowi przypadł zaszczyt zrzucenia jej ciała w ogniste czeluści. Przez chwilę się wahał, jednak czując na sobie wzrok tak wielu poddanych, nie mógł okazać słabości. Zwłoki Enepsignos otuliły płomienie, w niebo wystrzelono serię ognistych pocisków, a potem zapanowała kompletna cisza, którą zamknięto ceremonię. Zebrani rozeszli się do swoich codziennych robót i niespełna dwie kwarty później po podniosłym wydarzeniu nie pozostał ślad ani na królewskiej ziemi, ani na twarzach demonów. Jedynie w sercu Amona wciąż szala pełen rozpaczy wicher.
~*~
— Jest ciemno. Jest zimno… Było, już nie jest. Co się właściwie dzieje?
Przed oczami dziewczyny przewijały się miliardy obrazków. Biegnące w nieludzko szybkim tempie zapisywały się w jej podświadomości, jakby ktoś zwyczajnie wgrywał do jej umysłu wspomnienia innej osoby. Nie mogła się ruszać, nie czuła swojego ciała, nie miała pojęcia, co tak naprawdę się działo. Pamiętała tylko, że upadłszy przy dogorywającym ukochanym, pocałowała go, potem poczuła się niesamowicie spokojna, a jej umysł powoli zanurzył się w ciemności.
Nie potrafiła określić, ile czasu minęło od tamtej chwili. Na samym początku wydawało jej się, że nagranie życia odtwarza się na jej oczach, by pod sam koniec zwinąć się w wąską rolkę i zniknąć. Jednak nim pełen wzlotów i upadków film dobrnął do napisów końcowych, ktoś zerwał taśmę, a w poszarpane miejsce nieudolnie dokleił zupełnie inną.
— Tak wygląda śmierć? — zapytała się zagubiona. — Przecież nie powinnam być świadoma. Miałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić, miałam przestać istnieć, a jednak dalej myślę, a skoro myślę… To znaczy, że gdzieś istnieję. Czyli nie umarłam? I dlaczego wszystko, co myślę, mówię na głos? — zastanawiała się sfrustrowana.
Z jakiegoś powodu nie czuła strachu, który towarzyszył jej ostatnimi dniami na myśl o zakończeniu swego istnienia. Była jedynie zupełnie zagubiona, nie potrafiła pojąć, gdzie się znalazła. Nie miała nawet pojęcia, czego powinna się spodziewać w przyszłości, choć nie była nawet przekonana, że w miejscu, w którym się znajdowała, istniało coś takiego jak czas. Wypróbowała nawet trik ze wstrzymywaniem oddechu, jednak tym razem go potrzebowała, co jedynie bardziej mieszało jej w głowie.
— Ida? Sebastian? Tomoko? Amon? — wołała, w odpowiedzi słysząc jedynie echo. — Kim jest Amon? Nigdy nie słyszałam tego imienia, wiec dlaczego je wzywam? I czym są te cholerne obrazy? Nie chcę oglądać tego przez wieczność! Niech ktoś mi powie, co się dzieje! Miałam przestać istnieć! — krzyczała w przestrzeń.
W końcu zorientowała się, że żadne krzyki, płacze, groźby ani nawet całkowita rezygnacja nie przyniosą pożądanych skutków. W miejscu, w którym się znalazła, był tylko ten film i jej głos wydobywający się sama nie wiedziała skąd. Zwróciła więc pozbawiony fizyczności wzrok ku ekranowi i ze wszystkich sił starała się skupić na migających obrazach, by wyłapać z nich jakikolwiek sens.
Ogromna, zielona polana ciągnęła się pomiędzy dziewiczymi górami. Świat, który przyszło jej obserwować, był czysty. Przeźroczyste, nieskażone chemikaliami powietrze sprawiało, że obrazy były wyraźniejsze a kolory znacznie bardziej wyraziste. Chociaż oglądała obrazy, dostrzegłszy z kilkunastu mil odnogę strumienia, czuła jego zapach. Słyszała, jak rwący potoczek obija się o kamienie, jak wraz z prądem porywa ryby i jak porusza źdźbłami traw. Z opowiadań jej chińskiego znajomego mogła wnioskować, że tak właśnie czuli się naćpani ludzie, jednak ona nie była odurzona. Przeciwnie. Miała wrażenie, że jej umysł jeszcze nigdy nie był tak jasny jak w tamtej chwili.
Powoli zaczynała nadążać za migawką wydarzeń. Wciąż nie rozumiejąc, na co patrzyła, poddała się biegowi wydarzeń, wczuwając się w tego, kogo oczami obserwowała świat. Kimkolwiek była ta osoba, jej serce przepełnione było radością, nadzieją i chęcią poznawania świata. Jej ciekawość przypominała dziewczynie ją samą sprzed czasów porwania, kiedy wraz z przyjaciółmi poznawali niezwykłości ludzkiego życia.
Malownicze pejzaże nagle diametralnie się zmieniły. Zieleń i błękit zastąpiły czernie, szkarłaty i fiolety, a przejrzyste powietrze przesycił duszący dym. Piękny las ustąpił miejsca zeschniętym konarom wiekowych drzew, które ku zdziwieniu nastolatki wyciągały gałęzie, ilekroć jakaś podobna do ptaka istota, zbłądziwszy, przelatywała nad nimi. Drzewa rozdziawiały swoje konar, obnarzając przerażające paszcze, ich szmaragdowe oczy błyszczały złowrogo, podczas gdy posoka ptakopodobnych istot wylewała się bokami drewnianych ust. Arbony – usłyszała w głowie i z jakiegoś powodu wiedziała, że właśnie tak nazywały się wzbudzające trwogę istoty. Zrozumiała również, że jeśli ją pochwycą, nie zdoła przeżyć.
Po chwili zorientowała się, że obok postaci, której historię śledziła, stała druga – równie młoda, ciekawa świata lecz o zupełnie innej aurze. Roztaczała się wokół niej siła, która fascynowała Amona, jednocześnie wzbudzając w nim strach i podekscytowanie. Nie powinien przyprowadzać towarzysza w to miejsce, nie należał do niego. Wiedzieli o tym obaj i gdyby ktoś ich przyłapał, konsekwencje mogły sięgnąć ostateczności. Mimo to radość i ciekawość zwyciężała.
Lizz poczuła się zmęczona. Odwróciła wzrok od nagrania, orientując się, że kiedy tylko wyczuwało, że go nie oglądała, zatrzymywało się i pulsowało ostrym blaskiem. Tak, jakby miało własną świadomość, jakby miało misję, którą było przekazanie dziewczynie całej historii Amona. W nastolatce rozżarzyła się iskierka nadziei. Liczyła na to, że jeśli obejrzy nagranie do końca, jeśli wytrwa, coś się wydarzy. Może wtedy wreszcie zniknie? Na nic więcej nie liczyła, zbyt dobrze wiedząc, jaki los zgotowała sobie lata temu, podpisując pakt z demonem.
— No dobrze, dziwne nagranie. Jeśli moje odejście w niebyt zależy od tego, kiedy się skończysz, będę patrzeć i miejmy to już za sobą — stwierdziła, ponownie zerkając w obrazy, które momentalnie ruszyły z tym samym zawrotnym tempem, któremu nie powinna była nawet w części dorównywać.
A jednak jej zmysły pracowały w zupełnie inny sposób. Umysł przetwarzał informacje znacznie szybciej, wszystkie bodźce docierały do niej tak, jakby wcale nie musiała ich przetwarzać, by zrozumieć, co się działo. Stan był tak niesamowicie dziwny, że brakowało jej głośnych myśli, którymi mogłaby spróbować to sobie wyjaśnić.
Historia, którą śledziła, była tak bogata, iż miała wrażenie, że z każdą minutą zapomina wszystko, co dotąd obejrzała. Miała wrażenie, że jej umysł jest zbyt mało pojemny, by zmieścić tyle informacji. Mimo to, nie poddawała się i dalej uparcie śledziła losy kogoś, kto z każdą sekundą wydawał jej się bliższy. I chociaż nie potrafiła opisać tego, co widziała, podsumować wyborów Amona, ocenić jego zachowania, czuła, że go kocha. To było dla niej zupełnie niepojęte doświadczenie, ale budzące się w sercu uczucie zapłonęło z taką siłą, że czuła żar w piersi, chociaż i tego nie rozumiała, bo przecież w tym dziwnym miejscu nie miała fizycznej formy.
Rozumienie zupełnie jej nie wychodziło. Zbyt wiele niewiadomych, zbyt wiele pytań, zbyt mały zasób słów i zbyt ograniczone możliwości abstrakcyjnego myślenia utwierdziły ją w przekonaniu, że wszelkie próby usystematyzowania tego, co się z nią działo, nie miały sensu. Dlatego w pełni usprawiedliwiając się przed sobą, odpuściła i w całości otworzyła się na dalsze chłonięcie niezwykle fascynującej opowieści o życiu Amona – istoty, której niesamowicie wrażliwe spojrzenie na świat całkowicie ją zauroczyło.
Kolejne obrazy przewijały się przed oczami nastolatki, przenosząc ją w coraz dalsze wspomnienia istoty, do której zapałała sympatią. Kiedy udało jej się dostrzec coś więcej niż rozmazane migawki, które wdzierały się do jej podświadomości, zobaczyła młodą postać, którą Amon trzymał za rękę. Jej śnieżnobiała cera, zaledwie ton jaśniejsza od właściciela wspomnień, błyszczała delikatnie łagodną poświatą, która rozdzierała mrok leśnej nocy. Dwójka przyjaciół przedzierała się przez bór w poszukiwaniu czegoś, co obu ich niesamowicie fascynowało.
Elizabeth czuła towarzyszące Amonowi podekscytowanie. Zapach wilgotnej leśnej ściółki, gładkość skóry przyjaciela oraz lekki chłód, który nie robił na niej wrażenia jeszcze bardziej niż zazwyczaj dodatkowo dawały dziewczynie poczucie, jakby sama doświadczała tych wszystkich niezwykłości.
Nie wiedziała, dokąd się wybierali, za to czuła dreszczyk emocji towarzyszący robieniu czegoś zakazanego. Młodzi podróżnicy łamali jakieś zasady, wobec których Amon był niezwykle wrogo nastawiony a zarazem darzył je sporą dozą szacunku, co wydało się dziewczynie niepojęte. W końcu ciemność rozstąpiła się na leśnej polance. Źródłem jasności okazało się ognisko, przy którym w towarzystwie dwóch karych rumaków siedziała para podróżników.
Znoszone kaptury na ich głowach świadczyły o długotrwałej podróży podobnie jak reszta prymitywnego ubrania. Grube skóry zapewniały im zbyt mało ciepła, dlatego skupieni przy niewielkim palenisku otulali się dodatkową warstwą jasnego, włochatego materiału, którego widok wzbudził w Amonie niezadowolenie. Kimkolwiek był, nienawidził przemocy wobec zwierząt i gdyby mógł, z pewnością przywrócił by do życia nieszczęsne istnienie, które odeszło ze świata, by człowiek mógł trwać dalej.
Towarzyszowi Amona również nie podobało się to, co widział, ale uśmiechnął się do przyjaciela, a jego twarz przez moment wydała się dziewczynie niezwykle znajoma. Nie była jednak w stanie się nad tym zastanowić, obrazy zbyt nachalnie wdzierały się do jej umysłu, nie pozwalając spokojnie zastanowić się nad niczym innym. 


12 komentarzy:

  1. Trochę krótkie ale coraz ciekawiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, bo zapas malutki xD. Muszę w końcu nadrobić TT_TT. Ale totalnie nie mogę się za to wziąć, a nie chcę spieprzyć :P.

      Usuń
  2. Monika Lisicka11 marca 2017 11:23

    No mówię, że Lizzy jest w śpiączce. Miejsce w którym się znajduje troche przypomina to z pierwszego sezonu Kuroshitsuji jak Ciel został porwany przez Angele.

    I nie zgadzam się, żeby pokochała Amona. Nie możesz nam tego zrobić 😢 To Seba jest jej przeznaczony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Amon jako król piekieł i Sebastian jako jej ukochany to ta sama osoba

      Usuń
    2. Monika Lisicka11 marca 2017 17:03

      Aaaa.... przepraszam imiona mi się rypły. Myślałam, że ogląda wspomnienia Azazela. To na A i to na A. Mój błąd, przepraszam :D

      Usuń
    3. No właśnie... Weź, bo się już tak załamałam, że nie wiedziałam, co mam w ogóle napisać xDDDD.
      Amon to Sebuś, Azazel to wredna, ruda małpa xD. Zapamiętaj, bo jak Ci się później będzie myliło, to w końcu wyjdzie Ci z tego niezła drama :P.

      Usuń
  3. Niemożliwe. Doszłam do rozdziałów pisanych na bieżąco. Co ja teraz będę czytać, skoro róża raz w tygodniu? Ale rozdział świetny! Brakowało mi Lizzy. Mam nadzieje że się szybko obudzi, bo mam dość załamania biednego Sebcia. Weny życzę, papatki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz spróbować zacząć Dziwaka, może przypadnie Ci dl gustu xD.
      Gratuluję przeczytania ponad tysiąca stron mojego bełkotu. Powinnam dawać za to jakieś ziemniaczane ordery xD.

      Usuń
    2. Przeczytanie nie było problemem. Przeczytanie w niecałe dwa tygodnie mając do nauczenia Redutę Ordona (118 wersów) i ok. 6 sprawdzianów. To wyzwanie!xD

      Usuń
    3. Kolejna zaniedbuje przeze mnie naukę xD. Mam nadzieję, że jednak zaliczyłaś te sprawdziany, nawet mimo czytania XDDDD.

      Usuń
  4. Wciąż nie mam pojecia jak to możliwe, że Lizzy żyje. Ciało bez duszy. Hyyymm... A kto wie ╮(╯3╰)╭
    Strzelam, że tym przyjacielem może być nasz kochany Rafcio. Nie wiem z kąd u mnie ten pomysł ale nie mogę się pozbyć tej myśli z głowy.
    Jeśli trafie to proszę o paczkę żelek ^﹏^
    A jeśli nie trafię to....... I tak nie pogardzę żelkami xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś w sumie bym zrobiła konkurs z nagrodami, ale po tym jak kiepsko ludzie się odzywają na każdą okazję, jaką organizuję, to chyba jednak sobie odpuszczę xDDDD.
      No a jakim cudem żyje Lizz,to się w końcu wyjaśni :P.

      Usuń

.