niedziela, 26 października 2014

I

Duży, nie, ogromny dom... Pewnie udałoby się w nim zmieścić całą dzielnicę handlową. Byłoby żywo i... strasznie głośno. To okropne, głośne echo niemiłosiernie roznosi każdy dźwięk. Odbija się od ścian i znów do mnie wraca. Jakby ktoś tu był, chociaż nikogo nie ma. Nigdy nikogo nie ma. Kiedyś byli tu ludzie, ale zniknęli. Już nawet nie pamiętam, kim byli. Pozostała tylko ciemność. Przyjemna, niemal kojąca, otaczająca wszystkie korytarze i pokoje. Wiatr hula pomiędzy wytapetowanymi ścianami, kurz zbiera się na zdobionych posadzkach. Te piękne poręcze, błyszczące podłogi, ręcznie robione meble  dla kogo to wszystko? Słońce ledwo dociera przez dziesiątki brudnych szyb, tańcząc pomiędzy drobinkami unoszących się w powietrzu tumanów kurzu. To wszystko jest zbyt duże. Czuję, że coś jest nie tak. Nie powinnam być tu sama, wiem to na pewno. Tylko.... Dlaczego jest inaczej? Gdzie się podzialiście, kimkolwiek jesteście? Kim jestem ja, i co to za miejsce? Czy to mój dom? Czy ta osoba ze zdjęcia to ja? A oni? Moja rodzina?

Za oknem widzę ogród. Zaniedbany, wysuszony... Kolczaste pnącza okalają marmurowe rzeźby przedstawiające różne, antyczne postaci. Przez okno wychodzące na ogród widać nawet pomnik Kopernika trzymającego w dłoniach sferę armiralną. Usytuowana naprzeciwko wejścia fontanna, otoczona dawno niestrzyżoną trawą, wyschła już dawno temu. Długo nikt nie dbał o to miejsce. A może... Może ja nie żyję? Może jestem duchem? Nie, słyszę odgłos swoich butów. Gdybym była martwa, nie mogłabym ich słyszeć. Duchy nie mają postaci fizycznej – tak zawsze mówił tata. Więc, może to piekło? Czy pamiętałabym swoją śmierć?

Lustro! Widzę swoje odbicie. Długie falowane włosy koloru ciemnego wina, błękitne oczy – to ja, ta dziewczyna ze zdjęcia, teraz jestem pewna. Mam na sobie podartą, czarną suknie z falbaną. Zrywam ją z siebie. Zostawiam jedynie jedwabną halkę, równie ciemną, jak sukienka, podkreślającą kształty mojego wychudzonego ciała. Wyglądam jak trup  cała blada, podrapana i posiniaczona, z ogromnymi worami pod oczami. Wszędzie na skórze widzę blizny. Co mi się do diabła stało?!

Głupia... Możesz krzyczeć i tak nikt ci nie odpowie. Może jedynie trzepot skrzydeł wystraszonych ptaków wzbijających się w powietrze z parapetu okna. Kładę się więc na wielkim łóżku i okrywam zakurzoną, satynową kołdrą. 


~*~

Co to za krzyki? Czyżby ktoś się zjawił? Niewiele widzę, przez zaklejone powieki rozmazuje mi się obraz. Jacyś ludzie krzyczą coś niewyraźnie. Jestem taka słaba, chcę spać. Nie chcę przyjmować teraz gości. Zostawcie mnie, proszę… Nie zbliżajcie się. Kim jesteście? Czego chcecie?! ZOSTAWCIE MNIE!

~*~

– Aa!

 Czerwonowłosa dziewczyna ocknęła się z cichym krzykiem. Przetarła oczy i ze zdumieniem zdała sobie spraw, że płakała przez sen. Usiadła i oparła się o drewniane, pozłacane wezgłowie łóżka, ścierając krople potu z czoła. Mały zegar na nocnym stoliku wskazywał siódmą rano. Rzadko bywała na nogach o takiej godzinie, zdecydowanie wolała spać do południa i zarywać noce. W ciemności czuła się dużo pewniej. Mrok był jej naturalnym środowiskiem, tylko w jego objęciach czuła się w pełni bezpieczne. Zamknęła oczy i próbowała przypomnieć sobie koszmar, który doprowadził ją do łez. Niewiele było sytuacji, w których zdarzało jej się płakać. Tak naprawdę, już od bardzo dawna tego nie robiła, nie lubiła okazywać słabości. 

Przeklęła pod nosem, niezadowolona ze swojej bezsilności względem sennych wspomnień. Pociągnęła złoty sznur wiszący tuż przy baldachimie i z ciężkim westchnieniem opadła na poduszki. Czekała.

Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Wysoki, młody mężczyzna o niewiarygodnej urodzie, ubrany w czarny frak, uśmiechnął się do niej łagodnie. Kosmyk ciemnych włosów niesfornie opadał na jego twarz, przesłaniając jedno z krwistoczerwonych oczu.

– Pozwoliłam ci wejść? – zapytała sucho.

– Dzwoniłaś, panienko. Przyniosłem śniadanie – odpowiedział łagodnie, ignorując wyraźną irytację dziewczyny. – Przygotowałem łososia i sałatkę miętową. Do tego tosty i bułeczki maślane – zaprezentował jej poranne menu.

Ze zdobionego, porcelanowego dzbaneczka nalał gorącej herbaty, po czym ukłonił się lekko i nieznacznie się odsunął.  Czerwonowłosa popatrzyła ze znużeniem na filiżankę.

– Earl Grey… – burknęła pod nosem. – Co mamy dziś w planie? – zapytała po chwili zdecydowanie bardziej ochoczo.

Usiadła na skraju łóżka i pozwoliła, by delikatne dłonie odziane w śnieżnobiałe rękawiczki pomogły jej założyć ubranie. Rozszerzana w biodrach, fioletowa suknia z jasną falbaną sięgała jej ledwie do kolan. Usiadła. Gdy służący dokończył wiązanie wstążki przy jej szyi, wyciągnęła w jego stronę wątłą, bladą nogę. Z gracją i niezwykłą ostrożnością, jakby bał się, że zrobi jej krzywdę, mężczyzna naciągnął nastolatce podkolanówki. Czarne buty do połowy łydek założyła i zawiązała sama nie lubiła, kiedy robił to za nią. Zawsze uważała, że wiązał zbyt lekko.

– Po śniadaniu trening sztuk walki, o czternastej spotkanie z właścicielem przedsiębiorstwa herbacianego. Po obiedzie lekcje z profesorem Lauri’m – referował służący.

– Dobrze, niech będzie. Dziękuję Sebastianie. – Uśmiechnęła się niewyraźnie i gestem ręki dała mu do zrozumienia, żeby wyszedł.

Położył dłoń na piersi, delikatnie skinął głową, po czym odwrócił się i skierował do wyjścia.

– Sebastian… – Zatrzymała go, gdy chwytał dłonią klamkę.

– Tak, panienko?

– Zadbaj o to, żeby wszystko poszło dziś tak, jak trzeba. Wiesz, o czym mówię…

– Yes, my lady. – Pokłonił się i wyszedł.

Zamknął drzwi i zatrzymał się tuż za nimi. Przez głowę przeszło mu wspomnienie szczupłego, bladego ciała dziewczyny – smukłe dłonie, wystające kości biodrowe i ledwie zaokrąglony dekolt.

Na obiad muszę przyrządzić coś naprawdę pożywnego – pomyślał i sprężystym krokiem pełnym gracji ruszył w stronę kuchni.

  Szedł długim korytarzem po czerwonym, nieskazitelnie czystym dywanie. Mijał kolejne pomieszczenia. Z każdym krokiem narastało w nim dziwne uczucie niepokoju. Jakby czegoś brakowało. Przechodził niedaleko kuchni, za którą znajdowały się kwatery służby. Było zbyt cicho. W pewnym momencie podłoga zadrżała, a po chwili usłyszał krzyk dobiegający zza lekko uchylonych drzwi na końcu korytarza. Westchnął z ulgą i niezadowoleniem zarazem. Po paru sekundach był już na miejscu. Rozejrzał się po pobojowisku w kuchni, dostrzegając wielką dziurę w ścianie, po której jeszcze piętnaście minut temu nie było nawet śladu. Targający nim niepokój zniknął.

– Thomas, Jeanny, co tu się stało?

Na środku pomieszczenia stała dwójka umorusanych sadzą ludzi w podziurawionych ubraniach.

– Panie Sebastianie! – krzyknęła młoda blondynka. – Przepraszam, nie chciałam. Próbowałam przenieść donice ze szklarni, kiedy zobaczyłam ptaszka i… – próbowała tłumaczyć, zalewając się łzami.

Mężczyzna westchnął i położył dłoń na ramieniu dziewczyny, zmuszając ją tym samym, by na niego spojrzała.

– Uspokój się i wracaj do pracy – powiedział spokojnie z uśmiechem na ustach, doskonale ukrywając narastającą irytację.Pokojówka skinęła głową, wytarła twarz i wybiegła na dwór przez otwór w ścianie.

    Dwaj mężczyźni zostali sam na sam w usmolonej i zabałaganionej kuchni. Mierzyli się wzrokiem, oboje niezwykle skupieni, jakby prowadzili wewnętrzną walkę. Żaden z nich nie zamierzał się poddać. W pewnej chwili napiętą atmosferę niemej potyczki przerwało głośne westchnienie blondyna w białym kitlu.

– Próbowałem podrasować ten stary piec, nie będę przepraszać  – powiedział obrażony kucharz, krzyżując ręce na piersi.

Delikatnie wypchnął podbródek do przodu, by wyglądać na poważniejszego, jednak nieustępliwy, lustrujący wzrok lokaja, który bez słowa i najmniejszego drgnięcia wpatrywał się w niego, sprawił, że cała pewność siebie mężczyzny odeszła w niepamięć. Zaczął się nerwowo wiercić, próbując zachować luzacką postawę mającą zamaskować strach. Lokaj poruszył się nieznacznie, na co blondyn zareagował stłumionym piskiem.

                – Sprzątnij ten bałagan… I proszę zachowuj się jak dorosły. Jak dorosły, dobrze?

 Sebastian odwrócił się na pięcie i opuścił pobojowisko. Musiał przygotować się do lekcji dla panienki. Potrzeby i wymagania szlachcianki zawsze stały dla lokaja na pierwszym miejscu.

– P-p…Powtórzył to dwa razy – wyjąkał stojący pośrodku zgliszczy, już nie tak pewny siebie, Thomas.

– Musieliście nieźle go zdenerwować – zaćwierkał radośnie głos zza ściany. – Podobno ma się dziś zjawić gość. Wszystko musi być idealne – kontynuował rozbawiony, nastoletni chłopak, pokazując się współpracownikowi.

– Tai! Ile razy ci mówiłem, żebyś się tak nie skradał? I dlaczego jesteś tutaj, miałeś się zająć ogrodem razem z Jeanny, prawda? Jeśli Sebastian zobaczy, że się obijasz, dopiero się zdenerwuje! –krzyczał kucharz, żywiąc szczerą nadzieję, że nastolatek nie dostrzeże przerażenia, które wciąż czaiło się w jego oczach.

– Już dawno go przygotowałem… – ziewnął niski, krótko ścięty brunet. – Tylko wy jesteście tutaj niekompetentni! – zaśmiał się wyniośle.

Na jego usta wstąpił złośliwy uśmiech, a chwilę potem nastolatek zniknął za ścianą, zza której początkowo się wyłonił. Przez chwile było jeszcze słychać stukot jego znoszonych, ulubionych butów, klapiących podeszwą o marmurową posadzkę.  

~*~

Unik. Cios. Blok. Uderzenia były tak mocne, że szlachcianka nie dawała rady trzymać dłużej gardy. Odskoczyła w tył. Widząc, jak naciera na nią przeciwnik, spróbowała wyprowadzić kontrę, jednak mężczyzna był na to gotowy. Pochylił się i korzystając z siły rozpędu ich obojga, płaską dłonią uderzył hrabiankę w brzuch. Cios sprawił, że zakręciło jej się w głowie. Dysząc ze zmęczenia, jeszcze raz podjęła próbę ataku, jednak służący chwycił jej rękę w nadgarstku i pociągnął w swoją stronę. Mocne szarpnięcie sprawiło, że potknęła się o własne nogi, zupełnie tracą równowagę. Zamknęła oczy, czekając na zderzenie z zimną, kamienną podłogą, nie mając już nawet siły, by zamortyzować upadek. Zamiast uderzenia, poczuła jednak rwanie w barku.

– Nie myślałaś chyba, że pozwolę ci rozbić tę piękną twarz tuż przed spotkaniem? – Usłyszała złośliwy głos. Lokaj pomógł dziewczynie stanąć na nogi, wciąż trzymając ją za rękę, gdyby znów miała zamiar upaść.

Popatrzyła mu prosto w oczy i wyszarpnęła dłoń z uścisku. Był tak mocny, że na jej skórze momentalnie pojawił się siniec.

– Myślałam, że dasz mi dzisiaj bardziej popalić – odpowiedziała, rozcierając obolałą rękę.

Mimo brutalności, jaka towarzyszyła ich treningom, nigdy nie denerwowała się i nie wypominała brunetowi żadnego sińca ani rany, powstałych podczas walki. Ćwiczenia były w końcu jej własnym pomysłem. Młoda hrabianka nie może być przecież bezbronna. Nie może polegać jedynie na swoim słudze, to jest lokaju. Musi umieć o siebie zadbać, dlatego rozkazała mu, by nauczył ją walczyć. Bo kto zrobi to lepiej niż, idealny pod każdym względem, lokaj-demon, który jest jej śmiertelnie oddany?

– Trochę tylko szkoda ubrań, lubiłam ten zestaw – westchnęła, spoglądając w oprawione złotem, wielkie lustro.

Miała na sobie czarną bluzkę z rękawami rozszerzanymi do połowy przedramienia, nieznacznie odkrywającą brzuch. Do tego ciemne, podarte, luźne spodnie do kolan przewiązane czerwoną chustą – ubranie, które przypłynęło do niej z samej Japonii.

– Proszę się nie martwić, przygotuję panience nowy, identyczny, jeśli tego sobie panienka życzy  – odparł kamerdyner, zakładając frak.

– Nie trzeba – mruknęła i oddaliła się bez zbędnych rozmów.

Sebastian pozbierał sprzęt do ćwiczeń, porozrzucany po całym pomieszczeniu, poukładał na półki poprzewracane antyczne eksponaty, a następnie umył podłogę. Pod koniec pracy stanął w drzwiach pomieszczenia, położył ręce na biodrach i dokładnie powiódł wzrokiem po uprzątniętym wnętrzu, delikatnie się uśmiechając.

– Dobra robota – pochwalił sam siebie.

Z kieszeni okrycia wyciągnął mały, srebrny zegarek. Drobne, zdobione wskazówki na jego tarczy pokazywały godzinę dwunastą.

– Mam tak mało czasu – szepnął sam do siebie.

Przygotowania do przyjęcia gości były niezwykle ważne i absorbowały całą uwagę, zarówno kamerdynera, jak i jego podwładnych. Wszyscy pochłonięci byli pracą, by rezydencja i jej wnętrza wyglądały doskonale i by spotkanie przebiegało bez żadnych zakłóceń. Jak przystało na dom rodu Roseblack, gość musiał czuć się wyjątkowo, dlatego wszystkich przygotowań osobiście pilnował Sebastian. Był jedyną osobą w całym tym bajzlu, kompetentną na tyle, by przygotować prawdziwą ucztę, zapewnić rozrywkę i przy okazji trzymać nieudolną służbę z dala od kłopotów. To ostatnie zadanie było najtrudniejsze. Trójka nieporadnych ludzi  właściwie bardziej imitująca służących niż nimi będąca, którzy nigdy nie dają rady wykonać swojego zadania bez nieprzewidzianych komplikacji, a co gorsza wprowadzających tylko dodatkowy chaos  nie należała do najprostszych w obyciu. Teraz na szczęście siedzieli spokojnie w ogrodzie, zajmując się sprzątaniem w mało widocznym miejscu, tak na wszelki wypadek. Demon wolał wykonać większość pracy sam, niż powierzyć coś naprawdę istotnego ich niepewnym rękom – lepiej było dmuchać na zimne.

Dochodziła druga popołudniu. Mężczyzna skierował się w stronę gabinetu hrabianki, by poinformować ją o zbliżającym się spotkaniu. Zapukał do drzwi. Słysząc ciche „wejść” otworzył je i stanął naprzeciwko biurka, przy którym dziewczyna czytała książkę. Nogi, odziane w skórzane buty do połowy łydek, trzymała założone na stole, bujając się na krześle. Zupełnie nie obchodziło jej, że taka pozycja nie przystoi młodej damie, chociażby ze względu na fakt, iż sukienka osunęła się w kierunku bioder, odsłaniając znaczną część ud.

– Co? – burknęła, spoglądając znudzonym wzrokiem na lokaja, który z typowym dla siebie, niewyraźnym uśmiechem z nutą ironii, stał bez ruchu, oczekując pozwolenia, by przerwać jej lekturę.

– Zbliża się pora spotkania z naszym gościem. Czy zechciałaby się panienka przebrać? – zapytał, mierząc ją wzrokiem.

– Coś jest nie tak z moim strojem? – popatrzyła na sukienkę, którą sam wybrał dla niej tego ranka. – Wygląda w porządku, prawda?

– Tak panienko, sugerowałbym jednak coś bardziej eleganckiego na dzisiejsze spotkanie z Panem Hollandem, przedstawicielem przedsiębiorstwa herbacianego. Jest bardzo ważny dla firmy panienki, więc…

– Masz rację. Chodź – przerwała mu, nie chcąc wysłuchiwać dalszej części kazania, które najprawdopodobniej zakończyłoby się jakimś złośliwym komentarzem na temat niestosowności jej ubioru i zachowania.

Z głośnym huknięciem odłożyła książkę na biurko. Wyszła z gabinetu i wraz z Sebastianem kroczącym tuż za nią, udała się do sypialni, by wybrać odpowiedni strój. Otworzyła wielką szafę stojąca naprzeciwko łóżka i rozglądała się po jej zawartości, jednak nie mogła się na nic zdecydować.

– Sebastian! – krzyknęła niezadowolona.

– Słucham, panienko?

– Pomóż mi wybrać sukienkę. Nie mam na to dzisiaj najmniejszej ochoty – rozkazała.

Mężczyzna poparzył na nią z lekkim zdziwieniem, jednak po chwili uśmiechnął się, wydając z siebie ciche mruknięcie. Nie był to pierwszy raz, gdy kazała mu wybierać sobie strój, kiedyś nawet wymsknęło jej się stwierdzenie, że ma niesamowity gust, ale tuż potem wydała serię bezsensownych rozkazów, by odwrócić jego uwagę od pochwały. Tym razem nie chodziło o dobry wygląd. Widział, że dziewczyna jest w kiepskim nastroju. Cały dzień zachowywała się inaczej niż zwykle, jakby coś ją trapiło, jednak lokaj postanowił nie pytać, co ją martwi. Przynajmniej nie teraz.


Szlachcianka zrzuciła z siebie ubrania i usiadła na skraju łóżka, czekając, aż lokaj wybierze odpowiednią kreację. Co chwilę dotykała fioletowego znaku na swoim karku, który częściowo ukrywał się we włosach. Była zadowolona z jego umiejscowienia, nie musiała zbytnio przejmować się ukrywaniem go przed ludźmi. Gdyby musiała ciągle martwić się o to, że ktoś go dostrzeże, chyba by oszalała. Była wdzięczna, że nie znajdował się w tak widocznym miejscu jak dłoń, co w przypadku kamerdynera nie stanowiło większego problemu z powodu ciągle noszonych przez niego rękawiczek, jednak dla niej stanowiłoby pewną niedogodność. Nie lubiła ograniczeń, nawet tak drobnych. Zdawała sobie jednak sprawę, że coś tak kontrowersyjnego, jak znak przymierza z istotą piekielną, nie powinno stać się obiektem zainteresowania szlacheckich kręgów.

– Sądzę, że ta powinna być idealna. – Lokaj z dumą pokazał nastolatce wybraną przez siebie, długą, krwistoczerwoną suknie z czarnym wykończeniem i lekkim dekoltem.

Dziewczyna zmierzyła ją wzrokiem i kiwnęła głową, aprobując wybór Sebastiana. Ten podszedł do hrabianki i powoli zaczął ją przebierać.

– Proponowałbym spiąć włosy, to doda panience elegancji – powiedział, podnosząc jej długie, gęste loki, by zawiązać sznurki gorsetu. Były aksamitne w dotyku i pachniały różami, a ich kolor niesamowicie hipnotyzował bruneta. Jak jej krew, jak jej dusza. Ciężkie westchnienie jego pani, przepełnione wyraźnym niezadowoleniem, świadczyło o tym, że ścisnął znienawidzoną przez nią część garderoby odpowiednio mocno.

– Lepiej nie – odpowiedziała i ponownie dotknęła znaku na karku.

Widząc jej gest, lokaj zmarszczył brwi. Dokładnie przyjrzał się znamieniu, jednak nie dostrzegł niczego niepokojącego.

– Rozumiem. W takim razie proszę przygotować się do przyjęcia naszego gościa, jego powóz już się zbliża.


– Mhm. – Kiwnęła głową i ostentacyjnie stukając obcasami lakierek, opuściła pokój.  

===========================

Patrząc na to teraz, dochodzą do wniosku, że przede mną jeszcze sporo pracy, by brzmiało to tak, jakbym chciała. Ciekawie i tajemniczo. Na razie jednak zostaje w takiej formie, mam nadzieję, że nie jest aż tak tragicznie, jak mi się wydaje. 
Ach, zapomniałabym! Jeśli macie pomysł na tytuł rozdziałów, piszcie w komentarzach - nienawidzę tytułować niczego, co piszę, dlatego na moim dysku całe opowiadanie nazywa się po prostu "1". Wymyślenie tytułu na bloga było dla mnie straszną męką, więc nie krępujcie się rzucać pomysłami, prawdopodobnie będę z nich korzystać.

21 komentarzy:

  1. Myśle, że przydał ci się by jakiś komentarz pod tym postem. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Ten blog znalazłam przypadkiem, z czego jestem niezwykle zadowolona. :)
    Okey to lecę dalej czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj znalazłam twojego bloga przez fb XD Zaciekawiło mnie to i weszłam. Nie zawiodłam się 1 rozdziałem :D Taki tajemniczy ...i ta muzyczka klimatyczna (fajnie że z Kurosza,bo są w nim świetne utworki^^) Ide czytać reszte *u*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arigato^^
      Postawiłam na soundtrack z anime, ponieważ jestem nim ogromnie zachwycona. Towarzyszy mi podczas pisania każdego rozdziału :)
      Życzę miłej lektury.
      Pozdrawiam
      Nami

      Usuń
    2. Ja też uwiewlbiam muzykę z Kuroshitsuji, jest wspaniała ^^ Większość mam na telefonie i słucham, kiedy się da :) Nawet z powodu Sebastiana zainteresowałam się muzyką poważną...

      Usuń
    3. Ja też uwiewlbiam muzykę z Kuroshitsuji, jest wspaniała ^^ Większość mam na telefonie i słucham, kiedy się da :) Nawet z powodu Sebastiana zainteresowałam się muzyką poważną...

      Usuń
    4. Też zaczęłam jej słuchać zdecydowanie częściej xD. Widać on tak na nas działa <3.

      Usuń
  3. Hej ^^ Najpierw się przywitam xD Twojego bloga znalazłam przypadkiem przed chwilą przez fb, a że jest związany z Kuroshitsuji *_* czyli moim number one Anime postanowiłam przeczytać pierwszy rozdział :-D I powiem, że się nie zawiodłam ^_^ Już kocham twojego bloga i co tu by dalej gadac :3 Lece czytac kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!
    Obiecałam, że wpadnę i jak widać, obietnicy nie złamałam. ;)
    Kto je sałatki miętowe, ja się pytam?! Mięty to nawet z czekoladą nie da się zjeść.
    Nie jest tragicznie, co Ty gadasz. Na razie nie jestem w stanie ocenić tego, co piszesz, ponieważ to I rozdział I tomu dopiero. Wykryłam dwie literówki, jehe, no ale nikt nie jest idealny przecież. Podoba mi się to, że jakbyś zachowała służących, jednocześnie ich nie zachowując - inne imiona. Co do głównej bohaterki, haha, i tak pewnie będę sobie wyobrażać Ciela, przynajmniej na początku, ale to nie moja wina, że mam taki mózg. (; To, że dla Sebastiana było za mało czasu {jak zwykle zapewne} mnie rozbroiło. Aż mi się mordka uśmiechnęła. Plus, sztuki walki - to mi się podoba. Może da się z niej Nikitę zrobić jeszcze i niezłe szkody lokajowi wyrządzi - o ile to możliwe dla jakiegokolwiek człowieka.
    Heh, nie wiem, jak można we śnie płakać - nie przydarzyło mi się to nigdy. Ślinić się, za to, najwyraźniej można. Kiedyś się obudziłam, to nieźle poduszkę umoczyłam, no ale to taki nieważny fakt z mojego życia, haha. ;)
    Tak, tytuły dla rozdziałów stanowią często pewien problem, chociaż gdy się pisze coś nowego, sam tytuł opowiadania może być większym wyzwaniem.
    Trzymaj się. (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dla mnie tytuły to tragedia xD. Nigdy nie wiem, jak coś nazwać i mam straszny problem się na coď zdecydować.
      Pierwszy tom jest generalnie słaby, bo to jest pierwsze, co napisałam, po 6 latach przerwy, czy iluś tam, więc to nie mogło być dobre. Ale im dslej w las, tym robi się lepiej i sensowniej. Teraz mogę powiedzieć, że jestem całkiem zadowolona z tego, jak piszę, chociaż i tak zamierzam ćwiczyć dalej.
      A na bloga o japońskim nie mam siły. Wybacz. Grypa mnie dopadła i ledwie daję radę mangę tlumaczyć, a co dopiero próbować wiedzę przekazywać TT_TT

      Usuń
    2. Czekam w aucie na mamę i jeszcze mam coś do zrobienia, zatem pewnie przeczytam kolejne rozdziały wieczorem. No ale i tak Elizabeth będzie dla mnie Cielem. Haha. Amen.
      Padłam, hehe. No wiadomo, że początki nie są najlepsze, no ale bez przesadyzmu. Historie potrafią być genialne, tyle że zawierają nieco więcej błędów, oraz trochę gorzej człowiek dobiera słowa - tak to nazwijmy. Ja kiedyś pisałam, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie. Na razie mam inne priorytety. ;)
      Nie szkodzi. Ja, póki co, japońskiego się nie uczę. Chciałam Cię jakoś wesprzeć, jako że wiadomo, że czasami bywają czasy, że człowiek poczyna rozmyślanie, po co mu właściwie nauka japońskiego bądź innego języka. Poza tym, gdybyś kontynuowała, to może przypadkiem bym się czegoś nauczyła przez czytanie. Wiadomo, że wolno i inni uczą się w większości bez pomocy Twojego bloga, no ale trochę wiedzy nie zaszkodzi.
      Ale z japońskim kontakt masz codzienny, rozumiem?

      Usuń
    3. Tak, w zasadzie tak. Co prawda lektorat man tylko 3h w piątki, ale jestem oddanym mangozjebem i nie ma dnia, żeby w moim życiu nie pojawiło się coś po japońsku, a nawet głupie oglądanie animca może być nauką. I ten moment, gdy oglądasz coś po raz kolejny, a tym rozumiesz dużo więcej w oryginale <3

      Usuń
  5. Jak ty wpadasz na takie zaj**iste pomysły? Świetnie piszesz, tak poza tym :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Znalazłam ten blog dopiero teraz z czego jestem naprawdę zdziwiona zazwyczaj jestem na bieżąco z blokami na temat Kuroshitsuji. Masz super pomysły i talent.��

    OdpowiedzUsuń
  7. Ok... Namówiły mnie zołzy jedne i tu weszłam. Nie powiem, zapowiada się ciekawie. Będzie parę tomów do nadrobienia, ale czego się nie robi dla przyjemności czytania? Wprawdzie rozdział stary, w końcu dwa lata temu dodany, ale widziałam już gorsze początki. Oczekuję czegoś ciekawego pod koniec mojej lektury i mam nadzieję się nie zawieść. Póki co, idę czytać dalej.

    Pozdrawiam,
    ~ Halley S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę miłej lektury^^.
      Początki są słabe, bo miałam 6 lat przerwy w pisaniu, musiałam się rozkręcić, ale z czasem robi się o niebo lepiej.

      Usuń
  8. Witam, na Twój blog wpadłam przez szczęśliwy przypadek. Przeczytałam pierwszy rozdział i bardzo mi się spodobał! Jestem mile zaskoczona, że taki wierny fan Kuroshitsuji jak Ty, tak długo prowadzi tego bloga, czytałam już kilka blogów innych autorek ale te po kilku tygodniach je porzucały zasłaniając się szkołą/brakiem czasu itp itd... Dodaję Twój Skarb do ulubionych, życzę dużo weny i pozdrawiam Cię ciepło! Narcissus94

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww, dziękuję ♡!
      Bardzo miło mi to słyszeć, szczególnie że ostatnio mam kryzys wiary w siebie :P. Pierwsze rozdziały są kulawe, ale jeśli przez nie przebrniesz, dalej będzie już tylko lepiej, także miłej lektury ♡!

      Usuń
  9. Witam,
    w końcu zawitałam tutaj już z przeczytanym rozdziałem ;] no niestety jak pewnie pisałam, będzie to trochę ślimaczym tempem szło, ze względu na brak kiedy czytać...
    a co do tego rozdziału bardzo ciekawie się zapowiada, ciekawi mnie ten cały pakt, jego historia....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniały rozdział, trafiłam tutaj już jakiś czas temu, ale dopiero teraz jednak zdecydowałam się, żeby przesiąść i czytać... więc jestem...
    a co do tego rozdziału powiem, że bardzo ciekawie się zapowiada, a ten cały pakt, i jego historia bardzo mnie ciekawią....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniały rozdział, trafiłam tutaj już jakiś czas temu, ale dopiero teraz jednak komentuję...
    a co do rozdziału powiem, że bardzo ciekawie się zapowiada, a ten cały pakt, i historia bardzo mnie ciekawią...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.