środa, 24 lutego 2016

Tom 3, LIX

Miałam zawiesić bloga. Ba, nawet go zawiesiłam! 
Na całe piętnaście minut, bo potem sobie przypomniałam, że piszę go dla siebie, a nie dla czytelników, którzy znikają, bo historia jest zbyt skomplikowana i nie traktuje jedynie o głupiej miłostce TT_TT.
Tak, czy inaczej, z dzisiejszego rozdziału jestem zadowolona. Jeśli są tu jacyś fani z działającą klawiaturą - dajcie znać, czy Wam też się podobał. Dobrze byłoby wiedzieć, czy to tylko moje odczucie xD.

Miłego :*

===============

Demon z trudem doprowadził się do porządku. Pokojówka miała rację, nie mógł w takim stanie trwać u boku Elizabeth, jednak nie potrafił myśleć trzeźwo, martwiąc się stanem jej zdrowia. Wszystkie jego myśli zaprzątał strach, niepewność i różnorakie scenariusze przyszłości. Czy hrabianka odzyska sprawność? Czy dalej będzie w stanie poruszać się o własnych siłach? A nawet jeśli, to czy będzie zdolna walczyć? A jeśli na zawsze zostanie przykuta do łóżka? Jak to zniesie? Czy podda się i zaniecha zemsty? Czy dalej będzie próbowała osiągnąć swój cel? Czy w ogóle po przebudzeniu pozwoli mu przy sobie zostać? Miał tak wiele pytań, a na żadne z nich nie mógł poznać odpowiedzi. Nie póki dziewczyna się nie ocknie, a zapowiadało się, że przez jakiś czas pozostanie w krainie snów. Myśl o czekaniu choćby chwilę dłużej niesamowicie frustrowała Sebastiana, ale zdawał sobie sprawę, że w takich chwilach odpoczynek może zdziałać cuda. Był tak niesamowicie pochłonięty doczesnymi problemami, że nie był w stanie zastanawiać się nad kontraktem, który bezmyślnie zawarł. Martwił się, że nie będzie w stanie znieść spokojnie kolejnej złej wiadomości, a niczego nie był w tej chwili tak pewien, jak tego, że kontrakt musiał zawierać coś druzgoczącego dla piekielnej strony, na co nigdy by się nie zgodził, gdyby tylko miał czas przejrzeć, chociażby pobieżnie, całość umowy. Jednak archanioł postawił go przed najtrudniejszym wyborem, doskonale wykorzystując słabości Michaelisa przeciwko niemu.
                Dotarł do swojej sypialni – miejsca, które rzadko odwiedzał, kiedy jeszcze tu pracował. Ani razu, odkąd opuścił posiadłość Roseblack, nie pomyślał o tym pomieszczeniu. Było dla niego jedynie nieistotną przestrzenią, nie czuł się z nią w żaden sposób związany. Gdyby miał wybrać, które z pomieszczeń rezydencji było mu najbliższe, z pewnością wybór dokonywałby się pomiędzy sypialnią Elizabeth, a kuchnią. Chociaż był pewien, że postawiłby na kuchnię, choć to wewnątrz pokoju nastolatki w tej chwili było jego serce.
                Promienie słońca przedzierały się przez na wpół rozsunięte zasłony i poszarzałą od kurzu szybę. W pokoju panował zaduch. Było widać, ze od dawna nikt tu nie zaglądał, jakby pomieszczenie zostało zapomniane wraz z chwilą, kiedy Sebastian zrzekł się tytułu kamerdynera rodu Roseblack na rzecz dzierżenia władzy z piekielnego tronu. Ponura atmosfera sypialni przytłaczała demona. Podszedł do okna, machnął ręką, doprowadzając je do porządku, i otworzył jedno ze skrzydeł, wpuszczając do środka nieco świeżego powietrza. I chociaż słoneczny blask delikatnie oświetlał meble, nadając sypialni byłego kamerdynera zdecydowanie przyjaźniejszego wyrazu, w jego sercu wciąż panowała ciemność. Rozejrzał się  obojętnie, zawieszając wzrok na niewielkiej ramce stojącej koło kałamarza przy sekretarzyku z ciemnego drewna. Sebastian zbliżył się do biurka i chwycił w dłoń oprawioną fotografię, melancholijnie spoglądając na urodzajny zaklęty w czasie moment. Tyle pięknych, beztroskich chwil podszytych smutkiem i rozpaczą, a jednak tak drogich jego sercu. Westchnął ciężko i odstawił prezent z powrotem na miejsce. Musiał się przebrać, wykąpać, odświeżyć i, przede wszystkim, wziąć w garść. Król piekieł, nawet jeśli popełniał błędy i daleki był od ideału, powinien reprezentować sobą znacznie więcej, niż tylko zatroskanego, żałośnie zakochanego mężczyznę.
                Poszedł do łazienki, po drodze niedbale zrzucając z siebie ubrania i wszedł pod prysznic, odkręcając kurek z gorącą wodą. Nie pamiętał, kiedy kąpał się w ten sposób. W piekle przesiadywał godzinami w wannie pełnej olejków, których idealna mieszanka zapachowa przyjemnie drażniła jego zmysły. Kilkoro niższych dbało o to, by woda przez cały czas pozostawała gorąca, a bezimienne służące na każde skinienie Sebastiana raczyły go najwyśmienitszymi z piekielnych afrodyzjaków. Lecz teraz był w ludzkim świecie. Stał w niewielkiej, oszklonej kabinie, opierając przedramię na ścianie, z pochyloną głową wpatrując się w wodny wir przy odpływie. Dopiero po chwili zorientował się, że skóra na jego plecach poczerwieniała pod wpływem gorąca. Zirytowany słabością ciała, w którym przyszło mu żyć, warknął sam na siebie, odsunął się spod strumienia wody i uderzył pięścią w ścianę. Siła ciosu sprawiła, że jedna z płytek zdobiących wnętrze kabiny spadła do brodzika, rozbijając się u stóp demona na kilka kawałków. Nie zamierzał jej jednak sprzątać. Stan prysznica był mu zupełnie obojętny. Odkręcił tylko drugi kurek, by ponownie nie poparzyć cielesnej, ludzkiej powłoki. Odchylił głowę w tył, odgarnął włosy i przysunął się pod słuchawkę prysznica, pozwalając, by woda zmyła z niego resztę brudu. Wyobrażał sobie, że wraz z nim odchodzą wszelkie złe myśli, cały stres i niepewność, w których doszukiwał się przyczyny swej bezradności. Nienawidził, gdy coś nie szło po jego myśli, a jeszcze bardziej nie znosił całkowitego braku kontroli. On nie przegrywa. Przez całe życie zdołał osiągnąć tak wiele. Wszelkie tytuły, wygrane w piekielnych potyczkach, przewodzenie wyprawom na ziemie, nagrody, szacunek poddanych na dworze i końcu zabicie Beliala i zdobycie tronu. Niewiele demonów mogło pochwalić się chociażby połową z jego licznych osiągnięć. Przyzwyczajony do tego, że wiecznie mu się udawało, po przejęciu władzy musiał nieświadomie osiąść na laurach, stracić czujność i pozwolić sobie na zbyt długi odpoczynek. To było jedyne wyjaśnienie tego, że upadł aż tak nisko. Ale nie zamierzał się poddać. Bez względu na to, o czym traktował kontakt Michała, postanowił znaleźć sposób, by mu się przeciwstawić. Pomoże Elizabeth stanąć na nogi, pomoże jej wypełnić zemstę – teraz, kiedy już wie, że pośród członków organizacji znajdują się nie tylko ludzie, ale i istoty z jego płaszczyzny Rzeczywistości; wróci do piekła, by przeprowadzić reformę, a jeśli mimo wszystko nie uda mu się oszukać archanioła, z godnością poniesie konsekwencje swoich czynów. Tak, jak przystało na króla. Zgodnie ze swoim sumieniem i wychowaniem.
                Odświeżająca kąpiel dała demonowi więcej nadziei, niż spodziewał się uświadczyć. Zaledwie kwadrans pod strumieniem bieżącej, gorącej wody, a czuł się znacznie pewniej. Miał wstępny plan, wiedział, co musi zrobić. W całym ogarniającym Michaelisa chaosie, udało mu się znaleźć jedną, silną nić, która powiodła go wprost ku rozwiązaniu. Wciąż nie wiedział, jak dokładnie to wszystko osiągnie, nie miał też pojęcia, jak zareaguje Elizabeth, ale wszystkie przeciwności losu stały się dla niego możliwe do pokonania. W końcu nie był byle człowiekiem, choć ostatnimi czasy miał wrażenie, że przesiąkł na wylot ludzką mentalnością, co niesamowicie go obrzydziło. Był demonem, i to nie pierwszym lepszym, bo samym królem. Koniec poniżania się. Koniec ubolewania nad swoim losem i pozwalania, by kierował nim przypadek. Zamierzał wziąć go we własne ręce, zacisnąć na nim dłoń i nagiąć wedle swojej woli. Bo tak właśnie postępuje Król Demonów.
                Sebastian wyszedł z łazienki i pozbierał porozrzucane ubrania, po chwili paląc je w dłoniach. Chociaż dopiero co je odświeżał, nie chciał, by coś, co znajdowało się w pobliżu plugastwa jakim był Kolekcjoner, kiedykolwiek jeszcze dotknęło jego skóry. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej jeden z kompletów ubrań, równie zakurzonych, co całe wnętrze sypialni, ale wystarczyło machnięcie ręką, by cały bród i nieliczne wygniecenia zniknęły, pozostawiając jedynie, lśniący niemal, wysokiej jakości materiał. Demon ubrał się tak, jak robił to wielokrotnie, przywiązując ogromną uwagę do każdego detalu. Na koniec stanął przed lustrem, przyjrzał się swojemu odbiciu i zaczesał niesforny kosmyk włosów za ucho. Był gotów. Gotów, by ponownie podjąć się pracy kamerdynera rodu Roseblack, by okiełznąć niesforną służbę, stawić czoła wszelkim wyzwaniom, jakie staną na jego drodze, a także zrobić wszystko, aby Elizabeth ponownie zaakceptowała go jako swego służącego.
                Do spotkania z pokojówką miał jeszcze kilka minut. Postanowił więc udać się do swego więzienia, by zobaczyć, do czego podstępem zmusił go Michał. Nie był pewien, czy powinien robić to akurat teraz, ale ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Złośliwy głosik w głowie Sebastiana podpowiadał, że poradzi sobie z tą informacją, w końcu jest królem demonów – bez względu na to, co tam ujrzy, da radę okiełznać emocje. Przecież chwilę temu sam to sobie obiecał. I tak kamerdyner posłuchał kuszenia podświadomości, udając się wprost do piwnicy, gdzie na kamiennej podłodze, pośród zaschniętych plam jego krwi, leżał śnieżnobiały kodeks w kremowej, twardej oprawie marmurowej. Michaelis rozwinął dokument i przelotnie powiódł wzrokiem po kilku pierwszych stronach. Nie było tam nic, co mogłoby wzbudzić jego podejrzenia – tak, jak przypuszczał – archanioł nie był na tyle bezczelny. Wiedział, że całkowite wywrócenie dotychczasowych zasad do góry nogami nie mogło być korzystne dla żadnej ze stron. Był więc spokojniejszy – bez względu na to, co znajdowało się na osiemdziesiątej ósmej stronie, jego poddani będą mogli wieść w miarę normalny żywot.
                Niecierpliwy demon przekartkował dokument, odnajdując wspomnianą stronę i zamarł, czytając jego treść. Tego się nie spodziewał. Nie pomyślałby, że Michał i jego trzej bracia, którzy razem sprawowali władzę w niebie pod nieobecność Boga, czyli właściwie od początku istnienia tej Rzeczywistości, posunął się do tak niecnego podstępu. Zaskoczyła go jednak przenikliwość gołębi. Nie sądził, że zdążyli rozgryźć całą tę sprawę. Sam początkowo myślał, że to ich sprawka, ale w świetle tego, o czym traktował dokument, był bardziej niż pewny, że do zatargu dołączyła trzecia strona. Ta, która od zawsze pragnęła zburzyć panujący ład. Nie wiedział jedynie, dlaczego, lecz nie zamierzał się o tym przekonywać. Lubił tę Rzeczywistość, nie chciał jej zmieniać, nie chciał tracić wszystkiego, co zdążył przez te lata osiągnąć. Nie mówiąc o wspomnieniach, bo w końcu i ten aspekt mógł kiedyś dopaść i jego…
                Skończywszy czytać treść dokumentu, upewniwszy się, że umowa nie zawiera więcej tego typu kruczków, demon skontaktował się telepatycznie z Anasim, w skrócie przekazując mu istotę sprawy i informując, że w ciągu kilku godzin w królestwie zjawi się jego posłaniec wraz z dokumentem, który król pragnął powierzyć doradcy, by ten się nim zajął. Gdy tylko skończył rozmowę, przywołał jednego ze swych wiernych sług – kruka, z którego usług nie korzystał już od bardzo dawna, i polecił mu zabrać umowę przez bramy piekielne wprost w ręce najbardziej zaufanego członka demonicznej rady, żeby ten dokładnie się z nim zapoznał i zorientował się, czy w jakiś sposób można nieprzychylny kontrakt obejść. Wiedział jednak, że szanse na to były znikome, wszak oryginał zawierał krew zarówno jego, jak i wszystkich czterech władców niebios. Siła sprawcza dokumentu przekraczała więc kompetencje nie tylko jego, ale nawet połączonych sił całej piątki władców. To była jedna z tych cech świata, dla których zmiany Michaelis mógłby zaryzykować stworzenie nowego ładu, jednak nie był aż tak pyszny, by porywać się na coś równie niebezpiecznego. Wszyscy doskonale wiedzieli, że moc zdolna tworzyć rzeczywistości chroniona była przez niezwykle potężną siłę. Już samo oszukanie strażników i wszystkich nacji byłoby trudne, a co dopiero dotarcie w to zakazane miejsce. Któż mógł być aż tak głupi? Raz po raz zadawał sobie to pytanie, nie mogąc znaleźć, pośród milionów znanych sobie istnień, nikogo aż tak zdesperowanego, odważnego i niepoważnego zarazem.
                Kiedy tylko ptak wyleciał z misją przez niewielki, piwniczny lufcik, Sebastian opuścił podziemia i pewny siebie ruszył w stronę kuchni. Nie wiedział, czego powinien spodziewać się po rozmowie z Jeanny, szczególnie że dziewczyna była zdecydowanie poważniejsza niż zazwyczaj. Właściwie, nigdy przedtem nie widział jej w takim stanie. Bez względu na to, co się działo, zawsze starała się być pogodna i miła. Była nieporadna, ale za to łagodna i niezwykle opiekuńcza, jednak kiedy demon zjawił się u bram posiadłości, zarówno pokojówka, jak i Thomas, zachowywali się zupełnie inaczej. Reakcję mężczyzny rozumiał doskonale, lecz nie przejmował się nią zbytnio. Kucharz nie był kimś, z kogo zdaniem się liczył. Ze wszystkich służących do niego miał najgorszy stosunek. Nie pokazywał tego, ale gdyby nie jego umiejętności walki, prawdopodobnie dawno temu by się go pozbył i to nie przez problemy, które notorycznie sprawiał, ale przez jego irytujący charakter i krnąbrne usposobienie, które chwilami niebezpiecznie ocierało się o czystą bezczelność – cechę, której Sebastian nie znosił u ludzi, którymi kierował. Bez względu jednak na to, jaki charakter miała mieć rozmowa, czuł się gotów. W końcu nie zostało mu zbyt wiele czasu, nie było już miejsca na głupie, typowo ludzkie, dylematy.
~*~
                Grell Sutcliff siedział w oknie korytarza prowadzącego do pokoju swego przełożonego. Przez ostatnie kilka godzin udawało mu się uniknąć spotkania z nim i zdania raportu, lecz czas pożegnań z ukochaną kosą kiedyś musiał dobiec końca. Mężczyzna wpatrywał się przez szybę na ćwiczących na dziedzińcu, młodych adeptów Akamedii Sinigami, melancholijnie gładząc dłonią najdroższa piłę i wspominając swoje początki. Był wtedy taki młody, taki ambitny i zupełnie nie spodziewał się, że jego życie obierze tak dziwczny kierunek. Od kiedy tylko odrodził się jako bóg śmierci, zawsze gardził ludźmi, tak jak oni gardzili nim za jego ludzkiego żywota. Zgodnie z naukami Akamedii, nigdy nie nawiązywał  nimi zbędnego kontaktu. Był jednym z najlepszych w swoim roczniku, a jak teraz skończył? Był cieniem samego siebie, głupim marzycielem, który dał się porwać mrzonkom, tracąc resztki szacunku, który od setek lat i tak podkopywał Will. W tej chwili, myśląc o wszystkich obelgach, jakie Spears skierował pod jego adresem, właściwie przyznawał mu rację. Oczywiście nie zamierzał się do tego przyznać, ale taka właśnie była prawda.
                Rozważania żniwiarza przerwało przykre dla ucha skrzypnięcie zawiasu drzwi gabinetu Williama T. Spearsa, który wychylił się przez nie i samym spojrzeniem wymógł na Grellu, by wszedł do środka. Wnętrze ani trochę się nie zmieniło, odkąd był tu ostatni raz. Ciężka atmosfera i grobowy nastrój przełożonego również.
                – Zanim coś powiesz, proszę, nie zabieraj mi jej! – jęknął błagalnie Sutcliff, tuląc twarz do jednej z tarcz piły łańcuchowej.
                – Grellu Sutcliff, proszę, żebyś się opanował i należycie zdał raport. Kwestią twojej kary zajmiemy się później – odparł niewzruszony brunet, poprawiając bronią opadające na nos okulary.
Robił tak zawsze, to był jeden z jego znaków rozpoznawczych, chociaż większość żniwiarzy doszukiwała się w nim raczej tiku nerwowego. W każdym razie był z tego znany. Niezależnie od nastroju, sytuacji, czy pory dnia, William poprawiał okulary zawsze w ten sam sposób, co powoli zaczynało wzbudzać w Grellu przerażenie.
                – Dziewczyna nie zabiła króla piekieł – oznajmił Sutcliff, krzyżując dłonie na piersi.
                – Wiem o tym. Twoja misja dotyczyła kradzieży dusz, jednak te zakończyły się dawno temu. Chciałbym się dowiedzieć, co robiłeś przez resztę czasu, który powinieneś poświęcać na kolekcjonowanie dusz. Twój raport z ostatnich tygodni pracy – warknął zarządca, irytując się nieco.
Spod biurka wyciągnął plik czystych kartek i podsunął je pod nos czerwonowłosego.
                – Tutaj powinny być notatki z akcji, dokumenty ofiar, wszystkie spisy i obserwacje – powiedział tak, jakby mówił do jednego ze świeżo upieczonych zbieraczy po raz pierwszy wyruszającego na misję.
                – Musiałem pilnować tego demona, żeby przypadkiem niczego nie odwalił! – krzyknął wzburzony Sutcliff, zrywając się z siedzenia.
Uderzył dłońmi w blat dzielącego go od Williama stołu, pozwalając, by jego ukochana kosa z hukiem upadła na ziemię.
                – To król piekła, do cholery. Miałem pozwolić, by chodził sobie po ludzkim świecie bez smyczy?!
                – Czyli informujesz, że nowy król piekła wciąż posiada zawarty czynny kontrakt z Elizabeth Roseblack? – zapytał Spears, zdradzając subtelnie odrobinę zainteresowania.
Sądził, że więź łącząca demona z dziewczyną została jedynie pamiątką, kpiną i bolesnym wspomnieniem na jej skórze. Nie przypuszczał, że nastolatka będzie tak głupia, by ponownie nawiązać współpracę z Sebastianem. Najwidoczniej się mylił.
                – Tak. Co gorsza na ziemi zjawił się Michał. Sebastian podpisał z nim jakąś umowę. Obawiam się, że może chodzić o kam…
                – Wystarczy – przerwał zarządca.
Powiódł wzrokiem po sylwetce pracownika, po pustych kartkach i w końcu po lezącej na podłodze broni. Grell wiedział, że właśnie w tej chwili ważyły się losy jego dalszej kariery. Zostanie zdegradowany i przeniesiony do księgowości? Zawieszony? Zabity? Stał, bojąc się nawet drgnąć, jakby najmniejszy ruch mógł negatywnie wpłynąć na decyzję Williama. Ten jednak westchnął po chwili i schował czyste kartki z powrotem do górnej szuflady biurka.
                – To wszystko. Możesz wracać. Wieczorem posłaniec dostarczy ci kolejne zlecenie – poinformował Spears.
Podniósł się z siedzenia, otworzy drzwi i grzecznie wyprosił Sutcliffa ze środka, spoglądając na niego mrożącym krew w żyłach wzrokiem, którym jednoznacznie dał pracownikowi do zrozumienia, że nie życzy sobie żadnych pytań. Sam miał teraz kilka do zadania i znacznie więcej, na które będzie musiał odpowiedzieć przed swoim przełożonym. Archanioł podpisujący nowe porozumienie z królem demonów – sprawa nie wyglądała dobrze. Jeśli jego obawy były słuszne, niedługo wszyscy, zarówno ludzie, aniołowie, demony jak i oni – obojętni wobec losów świata bogowie śmierci, będą musieli stanąć do jednej z najcięższych bitew. Nie mógł więc zwlekać, natychmiast musiał przekazać informacje wyżej, dlatego chwycił za telefon i wykręcił numer do asystentki szefa, by umówić się na spotkanie i przedstawić niepokojące wieści. 

4 komentarze:

  1. Ohoho... Tajemnicza treść strony 88 c: Do soboty będę rozkminiała o co może chodzić, bo kroi się gruba afera... Bitwy, wojny, supcio!
    Zmroziłaś mi krew w żyłach tym, że zawiesiłaś blog! Ani mi się waż!
    Fajnie wszystko, tylko czy Elka obudzi się jeszcze przed końcem tomu? Bo ciekawi mnie jak (i czy w ogóle) ochrzani Sebę xD
    Do następnego rozdziału :*
    Ps. Ze dwa rozdziały temu pisałam, wtedy zwano mnie jeszcze wwera00 ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo, bo, no bo... Człowiekiem jestem TT_TT. I gdyby nie to, że moja wewnętrzna bogini (to beka - nawiązanie do boginii, z którą rozmawiała Anastazja w 50 twarzach Greya) mnie nie postawiła do pionu, to jeszcse zostałby w tyn zawieszeniu. Ale skończyło się na napisaniu dwunasty stron w ciągu doby, więc i takie doświadczenia się przydają. Dobrze też wiedzieć, że jednak jesteście i dajecie znać raz na jakiś czas. Dzięki <3
      Takemnicza Strona 88 zaczyna powoli brzmieć jak Strefa 55, ale spokojnie - kosmitów nie będzie xD.
      I zaspoileruję - świadoma Elizabeth wystąpi jeszcze w tym tomie. Nie powiem jak, gdzie, kiedy, po co, ani dlaczego - ale na pewno się pojawi.

      Tak, pamiętam Cię. Jestem taka dumna, pamięć mnie nie zawiodła <3.
      Do zobaczenia :*.

      Usuń
  2. Witam. Uwierz mimo , że nie komentujemy to nadal tu jesteśmy ! Boli fakt ,że nadal nie wiem o co chodzi z tą str. 88 !!!!! Elizabeth po obudzeniu się ma się wziąć w garść, cmoknąć Sebcia i lecieć dalej z tematem xD! Bo to, że się cały czas waha "Dobry Sebastian? Zły Sebastian?" Jest już frustrujące! OCZYWIŚCIE ŻE DOBRY! Co tam jeszcze... AA .. rozumiem, że ich czasu to 18 lub początek 19 wieku... wtedy były prysznice? XDD To tyle :D Pisz dalej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kurza stopa, wreszcie ktoś wytyka mi błąd logiczny! Znaczy to nie do końca błąd, ale się jaram, bo chciałam to wytłumaczyć i potrzebowałam pretekstu.
      Prysznic w takim znaczeniu, jakim my go teraz mamy, to może nie istniał, bo jego wersja była ubiższa i w zasadzie woda się z tynny na polu wojskowym lała pod koniec xix w. - googlowałam. Ale generalnie idea prysznica była znana. A że Lizz bigata, że Seba demon i że świat przedstawiony nie do końca musi być zgodny z realiami (maszynę do lodów z tomu bodaj pierwszego przepchnęłam na kilka lat przed jej narodzinami), to tłumaczę się jego zaawandowaniem właśnie wpływem bogactwa i skilli Sebastiana. Tak więc - wszystko w granicach normy^^ Ale dzięki, mogłam odpowiedzieć, jeee <3
      Akcja opowiadania dzieje sie pod sam koniec xix wieku, w tej chwili nie pamiętam dokładnie, który to rok, bo mam to zapisane, bo nie mam pamięci do dat :P.
      A brak komentarzy działa na mnie ostatnio negatywnie, bo spadła liczba wyświetleń i idzie wiosna, a ja jestem winter-person-type i mam depresje wiosenną.
      Dobrze też, że wspominasz o frustracji - właśnie tego typu komentarze sprawiają, że wiem, co zmienić, żeby taka frustracja nie trwała zbyt długo. Bo zdaje się odrobinę przedobrzyłam, chociaż z założenia ten tom miał być ciężki i ten cel osiągnęłam.
      Dzięki za komentarz i do zobaczenia w następnym rozdziale :*.

      Usuń

.