środa, 27 lipca 2016

Tom IV, XLI

To przedostatni rozdział w czasie kursu japońskiego. Do soboty nie będę miała raczej czasu napisać niczego nowego i zostanę z siedmioma stronami zapasu... Trochę mnie to przeraża, bo tak mało, to ja jeszcze nigdy chyba nie miałam, ale to nic. Jakoś dam radę, przynajmniej mam taką nadzieję. Od niedzieli znów biorę się za pisanie. W piątek spotykam się z koleżanką bloggerką, tak akurat pomiędzy jednym egzaminem a drugim xD. No bo trzeba się odstresować, no. 
A do Was mam prośbę. Potrzymajcie za mnie kciuki w piątek i sobotę. Chciałabym zaliczyć ten lektorat, w końcu sporo za niego zapłaciłam. No a się boję, że się nie uda, chociaż myślę, że powinno, ale zbytnia pewność siebie nie popłaca. Dobra, to tyle na dziś xD.

Miłego! :*

===========================


— Na śniadanie przygotowałem bogatą w witaminy sałatkę, do tego kromka świeżego pieczywa z serem z owczego mleka sprowadzanego prosto z północy Francji. Do tego panienki ulubiony Earl Grey słodzony cukrem trzcinowym — przedstawił dokładnie Michaelis, wdając się w szczegóły, czego nie zwykł robić na co dzień. Wiedział, że panienki Elizabeth nie obchodziło, skąd pochodziło jedzenie, które jej serwował, tak samo, jak miała w głębokim poważaniu rodzaj cukru, który sprawiał, że jej ulubiony napar był odpowiednio słodki. Lecz służący potrzebował coś do niej powiedzieć, a każde kolejne słowo wydłużało o kilka sekund trwanie w ostatnich chwilach nadziei na to, że między nim a hrabianką mogła istnieć jakakolwiek zdrowa relacja.
— Muszę do łazienki — mruknęła dziewczyna, zerkając na naczynia, które demon kolejno przekładał na przenośny stolik. Słysząc jej wypowiedź, zaniechał podjętej czynności i podszedł do swej pani. Przeprosił ją, wziął na ręce i posadził w wózku inwalidzkim, następnie prowadzając go do wyznaczonego przez szlachciankę celu.
— Proszę zawołać mnie, kiedy panienka skończy — poprosił Michaelis i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
To prawda, Elizabeth naprawdę pilnie potrzebowała odwiedzić toaletę. Przez całą noc nie była w stanie zebrać w sobie wystarczającej ilości sił, by podjąć walkę z kalectwem i idiotycznym rozwiązaniem maszyny, która miała pomagać jej w poruszaniu się. Kto bowiem wymyślił wózek inwalidzki bez blokady kół?! Miała poprosić demona, by coś z tym zrobił, ale dotąd nie odważyła się nawet na niego spojrzeć, wciąż nie mogąc wytłumaczyć sobie, że nie jej rolą było denerwowanie się w tej sytuacji.
Wraz z ulgą na pęcherzu, poczuła również, że skumulowane w niej emocje powoli opadają. Chociaż nie spieszyła się z wyjściem, przestawała się bać. Wszystko złe, co mogło się stać, już się wydarzyło. Michaelis przeszedł sam siebie. Niemożliwe, by zaskoczył ją czymś jeszcze gorszym.
— Już — westchnęła niechętnie, obciągając koszulę na nogi. Wcale nie czuła się dobrze, kiedy demon pomagał jej przesiadać się prosto z klozetu na wózek, przy okazji mając wgląd we wszystkie substancje, które opuszczały jej ciało. Przez to czuła się zwyczajnie brudna, jednak po nieprzespanej, pełnej nerwów nocy nie czuła się na siłach, by przenosić się samodzielnie, a nie chciała się zranić, by nie zaburzać harmonogramu rehabilitacji.
Sebastian wszedł do łazienki, chwycił dziewczynę pod pachami i odwracając wzrok, by dać jej poczucie chociaż minimalnego komfortu, przeniósł ją wprost na wózek inwalidzki. Widział, jak bardzo nie podobało jej się to, co robił, nie miał jednak wyjścia, a zgodnie z tym, co sobie obiecał: nie zamierzał opuścić jej boku ani chwili wcześniej, niż było to koniecznie. Demon zerknął do wnętrza muszli, spuścił wodę i zbliżył się do wózka, a wtedy dziewczyna nie wytrzymała. Gwałtownie obróciła głowę i spojrzała na niego oczami wyrażającymi determinację tak wielką, że dałby sobie urwać głowę, że zdążyła przerodzić się w desperację.
— Sebastian, musimy porozmawiać — powiedziała lekko urywanym tonem. Michaelis podszedł do hrabianki i klęknął u jej stóp, delikatnie ujmując chudą, bladą dłoń, drżącą lekko z nadmiaru emocji targających nastolatką.
— Wiem, pani — mruknął, zerkając jej w oczy. Chciał dodać, że pokornie przyjmie karę, że odejdzie po cichu, tym razem zamykając wszystkie swoje sprawy i wymyślając odpowiednią wymówkę dla służących. Że zadba o to, by miała odpowiednią opiekę i że nie odbierze jej duszy. Zwróci dziewczynie wolność i dopilnuje, żeby spokojnie przeszła przez resztę swojego życia. Jednak dostrzegł w jej oczach coś, co zaparło mu dech w piersiach. Przez ściśnięte gardło demona ledwie przedzierało się powietrze, a jego serce uderzało tak mocno, że miał wrażenie, iż zaraz wyskoczy z piersi, roznosząc po całym organizmie bruneta przyjemne, kojące ciepło. Dziewczyna już nawet nie musiała niczego mówić, wiedział, co pragnęła mu przekazać, chociaż zupełnie tego nie rozumiał.
— Panienko, ja…
— Chciałam cię oficjalnie poinformować, że z dniem dzisiejszym zostajesz przywrócony w obowiązkach zarówno kamerdynera, jak i mojego demona — przerwała mu, wiedząc, że jeśli nie powie tego teraz, prawdopodobnie nie da rady wykrztusić tych słów po raz kolejny.  — Zrobiłeś to, co dla ciebie dobre, tym samym mnie zraniłeś, ale przecież nikt nie powiedział, że musisz być lojalny wobec moich uczuć. Podjąłeś decyzję, szanuję to. Co więcej, przyznałeś się do prawdy, wiedząc, jak na to zareaguję, dlatego jesteś warty mojego zaufania. Dlatego rozkazuję ci trwać u mego boku dopóki nie zemszczę się na ludziach, którzy zniszczyli moje życie — wyrzuciła z siebie, poważnie patrząc demonowi w oczy.
W parze czerwonych ślepi widziała radośnie tańczące ogniki, gdy tylko z jej ust padło upragnione „to rozkaz”. Wiedziała, że to zawsze działało na demona i widząc, że nic się w tej kwestii nie zmieniło, odczuła ulgę. Wciąż było między nimi mnóstwo spraw, które wymagały rozwiązania – w dalszym ciągu czuła również ból po jego wyznaniu, ale nie było to pierwsze cierpienie, którego przyszło jej doświadczyć, a Sebastian był przynajmniej źródłem bólu, na które miała wpływ na mocy paktu.
— Tak, pani — powiedział demon, spijając słodkość obu krótkich słów. Jego oczy zaczęły błyszczeć soczystym szkarłatem, twarz nabrała groźnego wyrazu, a ukrywane na co dzień kły delikatnie się wydłużyły, nadającej całej powierzchowność demona wyrazu, który jasno wskazywał na jego prawdziwą naturę. Brunet pochylił nisko głowę i uśmiechnął się szczerze uradowany. Nie był wprawdzie pewien, jak Elizabeth zdołała mu wybaczyć, ale nie zamierzał podważać jej decyzji. Na pewno miała w tym jakiś cel i jeśli uzna za stosowne, poinformuje go o nim.
— A teraz zabierz mnie do sypialni i podaj śniadanie. Chcę jak najszybciej wrócić do treningu — mruknęła nastolatka, już nieco spokojniej.
Dlaczego właściwie podjęła taką decyzję? Myślała o tym bardzo długo, rozważała wszelkie za i przeciw, próbowała obiektywnie ocenić swoją i jego winę. Ostatecznie jednak żaden z tych argumentów nie miał znaczenia. Jego ślub, jej kalectwo, jego zdrada, jej brak zaufania, jego uczucie i jej nieodpowiednie podejście do niego oraz brak pomocy demonowi w odkrywaniu piękna emocji – wszystko w jakiś sposób się równoważyło i choć emocjonalnie była na niego wściekła, chłodny umysł uciszał szaleńcze serce, racjonalnie tłumacząc każdą sytuację. W końcu doszła do wniosku, że mimo wszystko jego winy były dużo większe. Zdradził ją, wystąpił przeciwko kontraktowi i dopuścił, by stała jej się krzywda. Przez moment chciała nawet z niego zrezygnować. Jeszcze w chwili, gdy kilka minut wcześniej przekraczał próg sypialni, przez myśl przeszło jej, by nie brnąć w to dalej. Lecz było jedno „ale”, z którym nie mogła dyskutować. Jej głupie, pozbawione logicznego spojrzenia na sytuację, serce lgnęło do niego i na samo wspomnienie o kolejnej rozłące prawie pękało z bólu. Kochała go, a uczucie to było tak silne, że była gotowa spróbować mu wybaczyć.
Wiedziała, że to nie będzie łatwe. Że kredyt zaufania, którym go obdarzyła, nie sprawiał, iż zapomniała o jego występkach i nagle przejdzie nad całą przeszłością do porządku dziennego. To była raczej obietnica i prośba, by więcej jej nie zranił. Przecież sam mówił, że ją kocha, a skoro tak było, czy nie pragnął jej szczęścia? Mógł w końcu udawać, że do niczego nie doszło, nie był zobowiązany do przyznania się przed nią do swojego prywatnego związku w piekle. To był jego świat, ten, do którego ona nigdy nie będzie należała,  który był czymś zupełnie innym, niepojętym dla ludzkiego umysłu. Było przecież tyle rzeczy, o które nigdy nie zapytała demona, nie mogła więc w pełni obiektywnie ocenić jego postępowania.
Michaelis zaprowadził Elizabeth z powrotem do łóżka, a potem podał jej śniadanie i oddalił się do szafy, by przygotować ubranie. Wiedział, że hrabianka chciała od razu przejść do ćwiczeń, dlatego nawet nie planował namawiać jej, by założyła sukienkę. Z odmętów drewnianego, masywnego mebla wyciągnął parę spodni i luźną koszulkę, z którymi wrócił do łóżka. Jego wybór spotkał się z aprobatą w postaci krótkiego mruknięcia wykończonej jedzeniem dziewczyny.
Demon widział, że męczyła się z każdym kolejnym kęsem. Nie miał jej tego za złe, słyszał przyspieszony rytm jej serca, a nauczony doświadczeniem wiedział, że w stresie ciężko było cokolwiek jeść, dlatego też nie naciskał na nastolatkę, gdy odsunęła od siebie talerz, zostawiając na nim niedojedzoną połowę porcji.
— Sebastian… — powiedziała cicho, napotykając jego wzrok. Michaelis przestawił stolik na srebrny wózek i wrócił do łóżka, klękając przed nim, by jego wzrok zrównał się z tym Lizz na takiej wysokości, żeby szlachcianka nie musiała zadzierać głowy, żeby na niego spojrzeć.
— Tak, pani?
— Kochasz ją…? — zapytała niemal niesłyszalnie i natychmiast przygryzła dolną wargę.
— Panienko, to… Skomplikowane. Jest mi bliska, ale nie darzę jej takimi uczuciami, jakie żywię wobec ciebie — wyjaśnił krótko, nie chcąc wdawać się w zbędne szczegóły.
Dziewczyna zacisnęła zęby tak mocno, że przypadkowo przegryzła wargę. Po chwili jej usta wypełnił metaliczny posmak, który przypomniał tylko o dawnej traumie, sprawiając, że szlachciance zrobiło się niedobrze. Widząc czerwoną strużkę krwi spływającą z kącika ust Elizabeth, Sebastian zdjął jedną z rękawiczek i wyciągnął dłoń w jej stronę, delikatnie ścierając krwawy zaciek z bladej skóry swej pani. Przez chwilę patrzył na posokę dziewczyny, chłonąc jej przyjemny zapach i walcząc ze sobą, by w obliczu hrabianki nie oblizać palca.
— W porządku, zrób to. Nie mam nic przeciwko — westchnęła, oblizując usta z zasychającej krwi.
Demon spojrzał na nią z nieopisaną wdzięcznością i powoli przysunął palec do swoich warg, by koniuszkiem języka wyczyścić opuszkę z czerwonego zacieku. Przez te kilka miesięcy zdążył już zapomnieć, jak niesamowity smak miała krew jego ukochanej. To doskonałe połączenie metalicznego posmaku z nutą słodyczy i ogromną dozą mieszanki uczuć dającej Michaelisowi niesamowite wrażenia smakowe, zwyczajnie hipnotyzowało go sobą, sprawiając, że pragnął więcej. Jego tęczówki znów rozbłysły, a dłoń zadrżała, kiedy przez ułamek sekundy stracił nad sobą panowanie.
Nastolatka obserwowała uważnie każdy najdrobniejszy ruch demona. Fascynowało ją, jak coś tak zwykłego, jak krew, mogło wywoływać w nim tak gwałtowne reakcje. Widziała, że ledwie dawał radę się opanować, by nie rzucić się na jej usta, sącząc szkarłat prosto ze źródła. Była jednak pod wrażeniem tego, jak doskonale potrafił sobie z tym radzić. Zaledwie jeden ruch zdradził pałającą w nim żądzę. A Elizabeth… Chciała, by nie zdołał się powstrzymać, chociaż doskonale wiedziała, jak niesamowicie głupie i dziecinne by to było.
Jednak rozsądek po raz kolejny przegrał z pragnieniami, tłumacząc dziewczynie, że ma przecież tylko jedno życie i powinna z niego korzystać. Ciągłe trzymanie się konwenansów, powstrzymywanie własnych chęci i unikanie mnóstwa rzeczy w obawie o konsekwencje sprawiało, że przez całe lata swego życia ominęła tak wiele niezwykłych chwil. Nie chciała dalej w to brnąć, ten jeden raz, skoro i tak nadszarpnęła zaufanie umysłu, przyznając rację sercu, postanowiła pójść na całość.
Wychyliła się do demona i chwyciwszy rękaw jego fraka, pociągnęła służącego do siebie, a gdy ten uniósł wzrok, zerkając na nią pytająco, wpiła się w jego usta, pozwalając, by język demona łapczywie upajał się smakiem krwi. Zawładnięty pasją Michaelis nie zapomniał o tym, że w pocałunku chodziło o coś więcej niż tylko zaspokajanie swoich potrzeb. Przesunął się nieco, by hrabianka nie musiała trwać w niewygodnej pozycji, i objął ją, wplatając palce nagiej dłoni w jej włosy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że umiał dać kobiecie przyjemność, słyszał o tym nie raz, a jego doświadczenie w tej kwestii sięgało niepojętej dla ludzkiego umysłu liczby lat. Korzystał więc ze swych zdolności, delikatnie podgryzając wargi ukochanej, czule pieszcząc je językiem i pozwalając niedoświadczonej nastolatce poznać ten zaledwie maleńki skrawek erotycznych przyjemności. Pragnął, by odważna decyzja została nagrodzona, by Lizz czuła się dobrze i nie żałowała później tego, co zrobiła. Powoli nadawał oralnym pieszczotom rytm, w którym szlachcianka odnajdywała się z każdą chwilą coraz lepiej, by w końcu zacząć wydawać z siebie ciche jęknięcia zadowolenia.
Przecież kiedyś się kochali. Uprawiali namiętny, acz bardzo nieporadny, seks pełen pasji i szczerości. Nie pierwszy raz byli ze sobą blisko, ale w tamtej chwili oboje mieli wrażenie, jakby poznawali się od nowa, a ten prosty gest, z którym coraz częściej ludzie bezwstydnie obnosili się w miejscach publicznych, był dla obojga niesamowitym doznaniem, w konsekwencji którego ogarnęła ich niesamowita przyjemność. Dopiero, kiedy niedoświadczonej nastolatce zabrakło tchu, przerwali i opamiętali się, patrząc wzajemnie w swoje oczy, wyrażając taką samą niepewność i radość zarazem.
— Przepraszam, nie powinnam. W końcu masz teraz żonę… — mruknęła zawstydzona nastolatka. Zaczerwieniona uciekła wzrokiem, zawieszając spojrzenie na jednej ze złotych, profilowanych gałek u drzwi szafy, starając się uspokoić, by nie najeść się większego wstyd niż do tej pory.
Demon oddychał nieco szybciej, nie chcąc zrywać kontaktu wzrokowego z nastolatką, bo tylko w ten sposób czuł, że mógłby chociaż trochę zorientować się, co takiego czaiło się w jej głowie. Ne sądził jednak, że od przypływu romantycznych emocji do żalu za jego postępowanie, minie tak krótka chwila. Nie był na to do końca gotowy, żadna z odpowiedzi, które przychodziły mu do głowy, nie wydawała się w tej sytuacji odpowiednia. Mógł co najwyżej potwierdzić i tak też zrobił.
— To prawda.






10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział a końcówka szkoda że nie była dłuższa albo że do czegoś więcej nie doszło.Czekam na następny rozdział już :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wyszło :*. To z braku czasu, ale to już ostatni taki tydzień. Następny już w sobotę, więc nie tak długo :).

      Usuń
    2. Wiem bo cały czas czytam twoje opowiadanie więc wiem kiedy je wstawiasz

      Usuń
  2. Große liest diese Artikel. Ich würde empfehlen!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No eee... Dzięki. Tylko czemu nie po polsku? TT_TT. Nie znam niemieckiego xD. Ja 日本語わかる :P.

      Usuń
  3. Zanim przeczytam, do kolegi wyżej ^^ Hallo, nett dich kennen zu lernen. Das blog ist wunderschön, so ich glaube, dass kommt du zurück ^^

    Kręcisz mi fejmy, no *wstydniś* Teraz się czuję, jakby to było bardzo official. Brakuje już tylko sprawozdania xddddd
    Morał z tej bajki jest krótki i niektórym znany: Odnawiamy pakt z demonem, gdy się wysikamy. Xddddddd
    "Panienko, to… Skomplikowane.

    " jak status na fb! Facebook wychodzi na przeciw problemom biednego Sebastiana, wymyślając dla niego opcję.
    Proszę państwa, i oto Elizabeth z domu Roseblack idzie na całość! Co zrobi, co się będzie działo? Dowiecie się tego tuż po reklamie xd
    Myślałam, że najadła się przyjemności, nie wstydu xddddd
    Kyaaaaaaa ♡.♡ Fangirling Full Service.
    Nie podejrzewałam Lizz o taki ruch, ale propsuję! Niech łapie tyle z życia, ile zdoła, wystarczy, że jest tymczasowo unieruchomiona. Team Lizz Yay! Ale Enespsi to zamek rozniesie, jak się dowie... I czemu nie skojarzyła Lizz, skoro raz ją już widziała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że mój blog jest przewspaniały i trzeba więcej niż jednego języka, by to wyrazić, ale plz, nie szprechajcie mi tu szatańskim. Mam uczulenie na ten język TT_TT.

      Tego morału nie rozumiem, ale nie wiem, czy tego chcę xD. W każdym razie myślałam o małym sprawozdanku, ale nie wiem, czy mi potem jakaś vezczelna osóbka nie wyleci z "co mnie obchodzi twoje życie, dawaj rozdział" TT_TT. Pomyślę o tym.

      Enepsi nie skojarzyła Lizz, bo jak ją widziała, to nie wiedziała, kim ona jest. Wiedziała tylko, ze to jakiś tam człowiek, nie myślała w takich kategoriach. No a Lizz... W końcu to zrobiła. Wystarczająco się już namęczyķa, przyszła pora na to, by dać upust emocjom, no. A to doskonały moment był. Cieszę się, że wresacie jest kyaaa ♡. Dawno go nie było :D. Ciekawa jestem, co Ty powiesz na ciąg dalszy. No ale dowiem się z czasem xD.

      Usuń
  4. Tak jak mówiłas poprzednim razem. Że powinnam zauważyć poprawe emocjonalną w przeciągu 6-7 rozdziałów. Już je zuważyłam emocje są , ale nie ma ich tak dużo jak poprzednim razem. Fabuła jak zawsze świetna! A co do wątku lizzy i Sebastiana jestem milr zaskoczona. W końcu Elizabeth sobie życia użyje no bo co ma z niego samo cierpienie. Tak więc ekhem Lizzy jest świetna! Szczerze jej kibicuje aby poużywała z życia jak najwięcej...........i nooo czekam teraz na Taia i Tomoko. Jestem ciekawa jak zachwa się nasz ogrodnik. Może bendzie nim gardził i zrozumie Lizzy dlaczego się tak zachowywała przez te pół roku. Ale mam przeczucie że jednak bendzie zachowywał się jak zwykle. A Tomoko niech wspiera Roseblack emocjonalnie ! To chyba już wszystko standardowonczekam na nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to cieszę się, że widać różnicę, chociaż jeszcze nawet nie wprowadziłam zmian xD. Widać miałam lepszy dzień, kiedy to pisałam. Też uważam, że Lizzy się coś należy. Spotyka ją wiele złego i chociaż stara się jakoś trzymać, potrzebuje kilku dobrych chwil. No a Tai i Tomoko... Niedługo się zjawią i zobaczymy, co z tego będzie.
      Do zobaczenia w sobotę :*

      Usuń
  5. Napiszę tylko to ... Ajaj *.* ❤️

    OdpowiedzUsuń

.