Język demonów
wyraźnie sprawiał mu problemy. Po ich rodzaju zaś nastolatka zorientowała się,
że mowa Arbon opierała się na jednostkach, w których określenia czasu budowało
się zupełnie odmiennie niż w jej rodzimym języku, choć nie do końca docierało
do niej, że tylko słyszy angielski, a w rzeczywistości rozmawia płynnie w
xerfickim. Jego budowę również pragnęła poznać, wtedy zrozumienie drzewca
byłoby znacznie łatwiejsze, a z jakiegoś powodu niesamowicie ją to
zafascynowało.
— Dziękuję.
Postaram się nie sprawiać kłopotów — odpowiedziała, dygając przed drzewem,
które tym razem zadrżało z wyraźnego rozbawienia. — Powiedziałam coś złego?
— Nie. Nie
przejmuj się tym. Jeśli chcesz, możesz wejść pomiędzy nie, tylko nie dotykaj,
na wszelki wypadek.
— Panie, jesteś
pewien? — wtrącił się Anasi.
— Gdybym nie
był, najpierw kazałbym wejść tam tobie — odpowiedział Kruk, posyłając
kronikarzowi groźne spojrzenie, gdy tylko dostrzegł, że znów trzyma w ręku
notes.
Elizabeth
niepewnie ruszyła w stronę drzewca. Po drodze potknęła się o jeden z korzeni,
choć była przekonana, że chwilę wcześniej go tam nie było – widocznie drzewo
kpiło z niej w najlepsze. Udało jej się jednak odzyskać równowagę, zanim wpadła
na kolejne, znacznie smuklejsze leśne stworzenie, które powoli rozwarło ślepia
i zaczęło przyglądać jej się badawczo. Uznawszy jednak, że to ta, o której
informacje przed chwilą dostał i nie może jej zwyczajnie pożreć, ponownie je
zamknęło i zamarło w bezruchu, nie zamierzając marnować energii ku uciesze
byłego człowieka.
Nastolatce
jednak nie przeszkadzało pełne ignorancji podejście, jakie prezentowały wobec
niej drzewa. Powoli przechadzała się pomiędzy nimi, przyglądając się konarom,
korze i drobnym robaczkom, które po niej pełzały. Fascynowało ją, jak drewno
potrafiło tak nagle ożyć i czy
rzeczywiście to było drewno, bo chociaż wyglądało jak ono, pachniało jak ono i
nawet wydawało takie same dźwięki, kiedy ożywało, zachowywało się zbyt
elastycznie. Nie mogła jednak ich dotykać, o co poprosił Sebastian, dlatego
próbowała dowiedzieć się czegoś jedynie za pomocą pozostałych zmysłów. Przy
okazji namiętnie ignorowała fakt, że wszyscy, których spotykali, uważali ją za
przyszłą żonę króla. Przecież jej się nie oświadczył! A nawet gdyby to zrobił,
nie wiedziała, czy powinna przyjąć propozycję. W końcu taka królowa jedynie
osłabiłaby jego pozycję. Z drugiej strony karciła się w myślach za rozmyślanie
o czymś, co mogło się nigdy nie wydarzyć. I ponownie zatęskniła za
przyjaciółką, która wiedziałaby, co w takiej chwili zrobić.
~*~
— A może
Enepsignos? Ona od zawsze miała do ciebie słabość — zaproponował Rafael,
skacząc z jednej skałki na drugą, uważając, by nie zamoczyć butów w piekielnym
jeziorze.
Amon stał na
brzegu z dłońmi splecionymi na piersi i z wyrazem ogromnego zatroskania i zmagania
na twarzy, wpatrywał się w skały, spomiędzy których wyłaniała się fiolka ze
świeżą duszą, która z nieznanych mu przyczyn pojawiła się na plaży. Nie było w
tym nic nowego, ale demon zastanawiał się, czy powinien ją pożreć. Głód
podpowiadał, by to zrobił, zaś rozsądek, by odpuścił.
— A ta, Kepate?
Widziałem ją kiedyś, ładna była. Walczyła też całkiem nieźle, no i zdecydowanie
ci się podobała — kontynuował archanioł.
Postawił sobie
za główny cel pomoc przyjacielowi w znalezieniu godnej wybranki. Kiedyś miał
zostać królem. Wprawdzie do tego czasu mogło minąć jeszcze wiele
rzeczywistości, jednak ważnym było wybranie możliwie najwcześniej, by
odpowiednio przyuczyć kobietę do roli przyszłej królowej. Amon jednak nie umiał
się zdecydować. Wszystkie demonicę wydawały mu się takie same: nudne, piękne,
zaprawione w bojach i oddane. Ale on szukał czegoś innego, nuty oryginalności.
Cechy, której nie umiał nazwać, a która sprawiłaby, że nie mógłby przestać o
niej myśleć. Gdyby to zależało od niego, na zobowiązaniu napisałby „moja ręka”,
ale kiedy zrobił tak tysiąclecia wcześniej przy okazji wypełniania innego
dokumentu, Anasi z polecenia Beliala wtrącił go do lochu pełnego jadowitych
węży, które przez pół roku truły go, żywiły się nim i nie dawały nawet
odpocząć. O ile odbywał już dłuższe kary, o tyle ta szczególnie dała mu się we
znaki, przez co wykształcił w sobie lęk wobec tych gadów i nie zdołał go ukryć.
Ojciec uznał więc, że skoro tak się boi, zawsze będzie karał go w podobny
sposób – musiał więc zachowywać się odpowiednio, przynajmniej na tyle, by nie musieć ponosić tego typu konsekwencji.
— Nie chcę. Nie
szukam żony, szukam przygody. Ekscytacji i… Czegoś prawdziwego — westchnął w
końcu znużony demon.
Odbił się od
lądu i skoczył do flakonika z duszą, by wyciągnąć go i bez kolejnych
wątpliwości zwyczajnie spożyć jego zawartość. Smak nie był zbyt atrakcyjny za
to wyczuł w duszy coś, co całkowicie go odurzyło – po raz pierwszy poczuł
emocję. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale lata później
dowiedział się, iż była to kradziona dusza, którą przez lata jeden z jego braci
przygotowywał do spożycia, zawiązując pakt z właścicielem. Wtedy też Amon
postanowił, że sam również stworzy sobie taką duszę. Wychowa ją, by podczas
posiłku znów móc czuć. By idealny smak i głębokie uczucia stały się największą
przyjemnością jego życia.
— Jednak to
jesz? Takie niedobre? Ej, Amuś, co się dzieje? — dopytywał Rafael, widząc
nienaturalnie uśmiechniętego przyjaciela.
Kilka razy
pomachał mu przed oczami, szturchnął go, ale dopiero kiedy uczucie ustało,
demon wrócił do rzeczywistości.
— Była
paskudna, ale poczułem coś — wyjaśnił, patrząc z zachwytem na flakonik. — Coś
dziwnego. Łaskoczącego i ciepłego, aż chciało mi się śmiać. Nigdy wcześniej
tego nie doznałem — wyjaśnił, po czym wzruszył ramionami i wrzucił pustą
buteleczkę do wody.
— Co dokładnie
poczułeś? Może byłą zatruta? Nie powinieneś jeść byleczego, ten wasz głód…
— To nic
takiego — mruknął zbywająco Kruk. — Powracając do mojego problemu, nie mam
ochoty brać za żoną Enepsignos, ona za bardzo się za mną ugania, to by było
niesprawiedliwe, Kepate jest ładna, ale strasznie głupia, znudziłaby mnie. Może
zaproponują ciebie, co ty na to? Chciałbyś zostać księciem demonów?
— Marzę o tym,
Michał z pewnością byłby dumny — odburknął Rafael.
Kolejne
propozycje archanioła spotykały się z taką samą niechęcią piekielnego księcia,
a kiedy czas ich spotkania dobiegł końca, Amon wrócił do piekła i stawił się na
audiencji u ojca. Wszedł do sali tronowej, pokłonił się i czekał, aż Belial
zada to wyczekiwane przez niego pytanie, które zaowocować miało wściekłością i
problemami, jednak młody książę zdążył się już pogodzić ze swoim losem. Z
pewnością nie planował wybierać nikogo na siłę, to przeczyło jego ideologii.
— Wybrałeś? —
burknął Belial, obdarzając syna pełnym pogardy spojrzeniem.
— Nie wybrałem
i nie wybiorę. Zamierzam pozostać wolny na zawsze. Spłodzę dziecko, gdy
przyjdzie na to czas, ale nie zamierzam wiązać się z żadną demonicą. Chcę być
wolny — oświadczył odważnie, wojowniczo wpatrując się w oczy ojca gotów przyjąć
uderzenie silnej, królewskiej ręki.
Nie spodziewał
się jednak, że w odpowiedzi otrzyma gromkie salwy śmiechu. Nie potrafił ich
zrozumieć, dopóki król nie opanował się, nie odchrząknął i nie wyjaśnił mu
przyczyny swojego rozbawienia.
— Jesteś
żałosny, Amonie — stwierdził, gładząc po głowie swoje drugie dziecko,
młodziutkiego Setha, który pilnie uczył się na podłodze obok tronu, by
zaimponować ojcu, który traktował go nie lepiej niż domowe zwierzątko. — Całe
życie starasz się pokazać, że jesteś inny niż ja. Wiecznie się buntujesz i
pokazujesz swoją niezależność, a nawet nie widzisz, że zachowujesz się
dokładnie tak samo. Twoja matka umarła nie bez powodu, też nie potrzebowałem
dodatkowego bagażu, który osłabi moją pozycję — wyjaśnił, szczerząc się
złośliwie.
— Ale ja nie
zamierzam zabijać matki swojego dziecka. Nie byłem, nie jestem i zdecydowanie
nie będę taki jak ty, pod żadnym względem — rzekł wojowniczo, zaciskając pieści
ze wściekłości tak mocno, że paznokciami przebił skórę dłoni.
— Wmawiaj to
sobie dalej, nie bez przyczyny wybrałem właśnie ciebie. Zostaniesz królem i
będziesz reprezentował piekło z godnością zgodnie z moimi zasadami. Wspomnisz
kiedyś moje słowa.
— Na świecie
nigdy… burknął pod nosem Amon.
— Słucham?
— Wybacz, ojcze,
obowiązki wzywają — dodał głośniej, po czym skłonił się i opuścił salę tronową,
obiecując sobie, że nigdy w życiu nie wejdzie w związek małżeński i udowodni
Belialowi, że się mylił i nie było w nim zupełnie nic z tyrana, który zwał
siebie królem.
~*~
Spotkanie z
drzewami powoli dobiegało końca. Zmęczony obecnością dziewczyny Ermn po raz
ostatni wykazał się ogromnym zrozumieniem dla niewykształconej dziewki, prosząc
ją w zrozumiałym dla niej języku, by opuściła las. W jego oczach Elizabeth
widziała zmęczenie. Początkowo nie wiedziała, skąd się brało, ale kiedy zaczęła
się nad tym zastanawiać, ignorując na chwilę ekscytację na rzecz pobudzenia
empatii, zrozumiała, że dowódca tak naprawdę powoli umierał. Sebastian
wspominał, że drzewa żyją tu od bardzo dawna, że kiedyś były zupełnie inne, że
skończyły w tym miejscu przez kilka błędnych decyzji i egzystują jedynie na
łasce demonów. Kiedy to sobie uzmysłowiła, poczuła ogromny smutek i współczucie
wobec niezwykłych istot. Podziękowała Ermnowi za gościnę, a potem podbiegła do
ukochanego i przytuliła się do niego, patrząc smutno w czerwone tęczówki.
Kruk nie
potrzebował słów, by domyślić się, co przygnębiło jego panienkę. Zawsze miała
dobre serce, a odkąd Ida na dobre opuściła jej ciało, dobroć, beztroska, entuzjazm
i współczucie niemal się z niej wylewały, jakby po latach tłamszenia w ciasnym
zbiorniku wreszcie znalazły drogę ujścia. Nie zamierzał jej za to ganić,
przynajmniej jeszcze nie teraz, chociaż nawet z całym zrozumieniem dla niej
uważał, że jako demon powinna nieco się uspokoić. Zbytnia dobroć i
emocjonalność nie była wskazana w piekle. Mimo wszystko była to kraina zła,
brutalności i okrucieństwa. Nawet jeśli Amon zamierzał wprowadzić mnóstwo
zmian, niezmiennym pozostanie ciemna natura demonów, z którą nawet nie
zamierzał walczyć. Miał za to nadzieję, że kiedy Lizz w pełni oswoi się z nową
sytuacją, osiągnie harmonie i jej emocje nieco się stonują.
— Możemy coś
dla nich zrobić? — zapytała nastolatka, kiedy odeszli od skraju lasu na tyle,
by Arbony nie mogły ich słyszeć.
— Kochanie… To
nie jest takie proste. Nie mogę zmieniać fundamentalnych zasad piekła, bo im
współczujesz. Dobrze wiesz, że to tak nie działa. W świecie ludzi było tak
samo. Biedacy na ulicach, kalekie dzieci w rynsztokach. Im też chciałabyś
pomóc, prawda?
— Wiem o tym…
Po prostu… Masz rację, przepraszam — powiedziała zrezygnowana, spuszczając
głowę. — Nie chciałam nic na tobie wymuszać. Poczułam ich cierpienie, jakoś
bardzo silnie, to wszystko.
— Rozumiem —
westchnął Michaelis.
Widząc jednak,
że jego ukochana dalej się smuci, objął ją i zapewnił, że nie ma jej za złe
dobrego serca. Prosił za to, by postarała się kontrolować emocje i delikatnie
zasugerował, że ostatnimi czasy za bardzo daje się im ponieść.
Anasi zaś w
milczeniu kroczył tuż obok nich. Schował notes i ponownie zapisywał co
ważniejsze zdania i zachowania w pamięci, by dokładnie opisać je, kiedy wróci.
Po wizycie u Arbon spodziewał się czegoś zgoła odmiennego. Nie sądził, że
pradawny Ermn zechce uczyć zaszczyt komuś, kto w gruncie rzeczy w piekielnej
hierarchii byłby nikim, gdyby nie był pod królewskimi skrzydłami. Przez moment
był nawet zawiedziony, że sprawy potoczyły się tak spokojnie, ale nie dał tego
po sobie poznać. Utrata całkowitej obojętności była jednym, ale ingerowanie w
sprawy, które go bezpośrednio nie dotyczyły, przez co mógł zaważyć nad ich
losem, było wykroczeniem znacznie gorszym, na które nie zamierzał sobie
pozwolić. Tylko w jednej sytuacji było to dozwolę – w przypadku podjęcia
wszelkich niezbędnych środków, by Amon utrzymał się na tronie.
Po powrocie do
zamku Lizz poczuła się zmęczona. Przed opuszczeniem ulubionej pary, informator
zmierzył długość jej ogona i oświadczywszy, że wszystko jest w porządku,
zostawił ich wraz z jednym ze swych pajęczych pomocników i wyszedł studiować
kolejne księgi, szukając rozwiązania.
Król demonów
tym czasem zrzucił z siebie resztki swej władczej maski. Przebrał się w luźną,
częściowo rozpiętą koszulę, przywdział ulubione, obcisłe spodnie i przeciągnął
się zmęczony. Jego ukochana bacznie obserwowała każdy ruch demona, zachwycając
się jego idealnym ciałem i zupełnie nową odsłoną jego osoby, którą miała okazję
obserwować od kilku dni. Widok, który kiedyś przyprawiał ją o uczucie
irytującego ciepła w żołądku, teraz wydał się znajomy i bliski. Amon – król
demonów – w swoim naturalnym środowisku. Bez maski złego potwora, surowego
żołnierza, rozsądnego władcy czy idealnego kamerdynera. Po prostu zwykła
istota, czująca, kochająca, potrzebująca i męcząca się jak wszystkie inne.
— Lizzy? Wolisz
wodę czy herbatę? — powtórzył pytanie, widząc, że nastolatka zupełnie się
zagapiła.
— Sebastian,
nauczysz mnie piekielnych liter? Widziałam dzisiaj te książki, które czytał
Anasi, ale nie potrafiłam przeczytać. Pamiętam te znaki, ale nic mi nie mówią.
Myślałam i myślałam, ale w nich nie ma sensu. To znaczy… Jakoś na pewno jest,
ale nie potrafię go odkryć.
— Zapamiętałaś
tytuły? — zapytał zaskoczony i nie mniej zaintrygowany.
Sam chciał się
dowiedzieć, jaka paląca sprawa zmusiła samotnika, by opuścił swoją norę,
narażając się na niechciane towarzystwo tylko po to, by coś przeczytać.
Normalnie zleciłby to komuś innemu, chociażby pająkom, ewentualnie dałby spis
konkretnych tytuł jednemu ze służących, by dostarczyli je pod jego drzwi.
— Tak. Jak mnie
nauczysz liter, to ci je napiszę — odpowiedziała, uśmiechając się przebiegle.
Widząc jej
minę, demon zaśmiał się ciepło. Przysiadł na krańcu materaca i sięgnął po
kartkę i pióro, po czym zaczął zapisywać kolejne znaki i ich czytania. Prosta
gra, w której Lizz nawiązała do ich dawnej gry, choć w bardzo skąpej wersji,
przywiodło na myśl przyjemne wspomnienia dawnych czasów. Wszystkie pingi i
pongi, które cenił sobie bardziej niż największe bogactwa. Drobne przyjemności
każdego dnia, które zawsze wprawiały go w dobry nastrój.
— Tylko mnie
nie oszukuj, zauważę — upomniała nastolatka, widząc, jak wyraz jego twarzy z
ciepłego uśmiechu zmieniał się w nie mniej przebiegły niż ten jej, jakby i w
nim obudziły się ciągoty do starych złośliwości.
— Napisałem ci
litery, napisałem też zdanie. Pójdę się wykąpać, tyle czasu powinno ci
wystarczyć do jego rozszyfrowania — oświadczył, zostawiając odwróconą kartkę na
pościeli.
Wstał i
podszedł do drzwi, po czym odwrócił się i spojrzał na nią, zasiewając w silnym
sercu nastolatki odrobinę niepewności. Kiedy tylko Michaelis zniknął z pola
widzenia, natychmiast dopadła do kartki i zaczęła czytać. To, co miało być
jednym zdaniem, okazało się czymś niezwykłe długim, a rozszyfrowywanie tego z
pewnością nie mogło być takie łatwe, jakie się na pozór wydawało. Zbyt dobrze
go znała, wiedziała, że coś knuł.
Boskie
OdpowiedzUsuńA jednak Belial się mylił :D to tak na wstępie ;)
OdpowiedzUsuńLizz.. jak to Lizz... zawsze stawia sobie wysokie poprzeczki. Nauczenie się demonicznego alfabetu ( czy jak to się tam zwie ) nie jest byle czym.
Mam nadzieję, że ona już na zawsze zostanie z Sebusiem. Przyszła żona króla to ładna posadka. Bogactwa, kosztowności i mogłaby pomóc Sebusiowi, przejmując część jego obowiązków.
Skoro Amon :/ nie chciał Enepignos, to dlaczego w końcu ją wybrał ? Niezbadane są wyroki losu. A kolejna część historii Rafaela bardzo ładnie wpleciona w całość. Bo on nadal opowiada tą historię Grellowi, prawda ???
Do następnego :D Liczę na happy ending całej historii ;)
Belial to się często mylił jak na króla xD.
UsuńAmon nie chciał być z Enepsignos, ponieważ sam jej nie kochał, ale ona kochała jego, a posiadanie żony umacnia pozycję władcy w piekle. Zrobił to dla niej, zresztą to wszystko było wyjaśniane przy okazji, gdy się działo, więc sobie tam wróć i doczytaj dokładnie.
A Rafael już skończył opowiadać, jakiś czas temu. Oni sobie teraz po prostu istnieją xD.
Dzięki za komcia i do zobaczenia w następnym!^^
Czarna Róża Demona to opowieść, która zdecydowanie nie jest tą o banalnej fabule, przez co naprawdę się w nią wciągnęłam. Życzę weny i czekam na next!*-*
OdpowiedzUsuńDziękuję ♡. Staram się :D. W sumie historia dobiega już końca, ale mam nadzieję, że i tak dalsza część Ci się spodoba^^.
UsuńNa wstępie: Nie nie zapomniałam tylko w sobote nie maiłam ochoty, a w niedzielę dopadła mnie moja stara znajoma Migrena>-<
OdpowiedzUsuńI jak ktoś dobrze zauważył Belial nie miał racji, nie pierwszy raz zresztą.
To z ,,moja ręka" poprostu mnie rozwaliło, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że chwilę wcześniej o tym pomyślała xD.
No to teraz od tego jak szybko Lizz nauczy się jezyka zależy to kiedy Sebastian dowie się prawdy o jej duszy.
Weny i do następnego :*
Ale ona język doskonale zna :P. W końcu się nim posługuje - nie do końca świadomie. Musi poznać tylko alfabet, to nie będzie wcale takie trudne, jak mogłoby się wydawać :P.
UsuńSpoko, grunt, że jesteś :D. Dzięki za komcia i do następnego :*.