sobota, 1 lipca 2017

Tom V, XXI

Język demonów wyraźnie sprawiał mu problemy. Po ich rodzaju zaś nastolatka zorientowała się, że mowa Arbon opierała się na jednostkach, w których określenia czasu budowało się zupełnie odmiennie niż w jej rodzimym języku, choć nie do końca docierało do niej, że tylko słyszy angielski, a w rzeczywistości rozmawia płynnie w xerfickim. Jego budowę również pragnęła poznać, wtedy zrozumienie drzewca byłoby znacznie łatwiejsze, a z jakiegoś powodu niesamowicie ją to zafascynowało.
— Dziękuję. Postaram się nie sprawiać kłopotów — odpowiedziała, dygając przed drzewem, które tym razem zadrżało z wyraźnego rozbawienia. — Powiedziałam coś złego?
— Nie. Nie przejmuj się tym. Jeśli chcesz, możesz wejść pomiędzy nie, tylko nie dotykaj, na wszelki wypadek.
— Panie, jesteś pewien? — wtrącił się Anasi.
— Gdybym nie był, najpierw kazałbym wejść tam tobie — odpowiedział Kruk, posyłając kronikarzowi groźne spojrzenie, gdy tylko dostrzegł, że znów trzyma w ręku notes.
Elizabeth niepewnie ruszyła w stronę drzewca. Po drodze potknęła się o jeden z korzeni, choć była przekonana, że chwilę wcześniej go tam nie było – widocznie drzewo kpiło z niej w najlepsze. Udało jej się jednak odzyskać równowagę, zanim wpadła na kolejne, znacznie smuklejsze leśne stworzenie, które powoli rozwarło ślepia i zaczęło przyglądać jej się badawczo. Uznawszy jednak, że to ta, o której informacje przed chwilą dostał i nie może jej zwyczajnie pożreć, ponownie je zamknęło i zamarło w bezruchu, nie zamierzając marnować energii ku uciesze byłego człowieka.
Nastolatce jednak nie przeszkadzało pełne ignorancji podejście, jakie prezentowały wobec niej drzewa. Powoli przechadzała się pomiędzy nimi, przyglądając się konarom, korze i drobnym robaczkom, które po niej pełzały. Fascynowało ją, jak drewno potrafiło tak  nagle ożyć i czy rzeczywiście to było drewno, bo chociaż wyglądało jak ono, pachniało jak ono i nawet wydawało takie same dźwięki, kiedy ożywało, zachowywało się zbyt elastycznie. Nie mogła jednak ich dotykać, o co poprosił Sebastian, dlatego próbowała dowiedzieć się czegoś jedynie za pomocą pozostałych zmysłów. Przy okazji namiętnie ignorowała fakt, że wszyscy, których spotykali, uważali ją za przyszłą żonę króla. Przecież jej się nie oświadczył! A nawet gdyby to zrobił, nie wiedziała, czy powinna przyjąć propozycję. W końcu taka królowa jedynie osłabiłaby jego pozycję. Z drugiej strony karciła się w myślach za rozmyślanie o czymś, co mogło się nigdy nie wydarzyć. I ponownie zatęskniła za przyjaciółką, która wiedziałaby, co w takiej chwili zrobić.
~*~
— A może Enepsignos? Ona od zawsze miała do ciebie słabość — zaproponował Rafael, skacząc z jednej skałki na drugą, uważając, by nie zamoczyć butów w piekielnym jeziorze.
Amon stał na brzegu z dłońmi splecionymi na piersi i z wyrazem ogromnego zatroskania i zmagania na twarzy, wpatrywał się w skały, spomiędzy których wyłaniała się fiolka ze świeżą duszą, która z nieznanych mu przyczyn pojawiła się na plaży. Nie było w tym nic nowego, ale demon zastanawiał się, czy powinien ją pożreć. Głód podpowiadał, by to zrobił, zaś rozsądek, by odpuścił.
— A ta, Kepate? Widziałem ją kiedyś, ładna była. Walczyła też całkiem nieźle, no i zdecydowanie ci się podobała — kontynuował archanioł.
Postawił sobie za główny cel pomoc przyjacielowi w znalezieniu godnej wybranki. Kiedyś miał zostać królem. Wprawdzie do tego czasu mogło minąć jeszcze wiele rzeczywistości, jednak ważnym było wybranie możliwie najwcześniej, by odpowiednio przyuczyć kobietę do roli przyszłej królowej. Amon jednak nie umiał się zdecydować. Wszystkie demonicę wydawały mu się takie same: nudne, piękne, zaprawione w bojach i oddane. Ale on szukał czegoś innego, nuty oryginalności. Cechy, której nie umiał nazwać, a która sprawiłaby, że nie mógłby przestać o niej myśleć. Gdyby to zależało od niego, na zobowiązaniu napisałby „moja ręka”, ale kiedy zrobił tak tysiąclecia wcześniej przy okazji wypełniania innego dokumentu, Anasi z polecenia Beliala wtrącił go do lochu pełnego jadowitych węży, które przez pół roku truły go, żywiły się nim i nie dawały nawet odpocząć. O ile odbywał już dłuższe kary, o tyle ta szczególnie dała mu się we znaki, przez co wykształcił w sobie lęk wobec tych gadów i nie zdołał go ukryć. Ojciec uznał więc, że skoro tak się boi, zawsze będzie karał go w podobny sposób – musiał więc zachowywać się odpowiednio, przynajmniej na tyle,  by nie musieć ponosić tego typu konsekwencji.
— Nie chcę. Nie szukam żony, szukam przygody. Ekscytacji i… Czegoś prawdziwego — westchnął w końcu znużony demon.
Odbił się od lądu i skoczył do flakonika z duszą, by wyciągnąć go i bez kolejnych wątpliwości zwyczajnie spożyć jego zawartość. Smak nie był zbyt atrakcyjny za to wyczuł w duszy coś, co całkowicie go odurzyło – po raz pierwszy poczuł emocję. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale lata później dowiedział się, iż była to kradziona dusza, którą przez lata jeden z jego braci przygotowywał do spożycia, zawiązując pakt z właścicielem. Wtedy też Amon postanowił, że sam również stworzy sobie taką duszę. Wychowa ją, by podczas posiłku znów móc czuć. By idealny smak i głębokie uczucia stały się największą przyjemnością jego życia.
— Jednak to jesz? Takie niedobre? Ej, Amuś, co się dzieje? — dopytywał Rafael, widząc nienaturalnie uśmiechniętego przyjaciela.
Kilka razy pomachał mu przed oczami, szturchnął go, ale dopiero kiedy uczucie ustało, demon wrócił do rzeczywistości.
— Była paskudna, ale poczułem coś — wyjaśnił, patrząc z zachwytem na flakonik. — Coś dziwnego. Łaskoczącego i ciepłego, aż chciało mi się śmiać. Nigdy wcześniej tego nie doznałem — wyjaśnił, po czym wzruszył ramionami i wrzucił pustą buteleczkę do wody.
— Co dokładnie poczułeś? Może byłą zatruta? Nie powinieneś jeść byleczego, ten wasz głód…
— To nic takiego — mruknął zbywająco Kruk. — Powracając do mojego problemu, nie mam ochoty brać za żoną Enepsignos, ona za bardzo się za mną ugania, to by było niesprawiedliwe, Kepate jest ładna, ale strasznie głupia, znudziłaby mnie. Może zaproponują ciebie, co ty na to? Chciałbyś zostać księciem demonów?
— Marzę o tym, Michał z pewnością byłby dumny — odburknął Rafael.
Kolejne propozycje archanioła spotykały się z taką samą niechęcią piekielnego księcia, a kiedy czas ich spotkania dobiegł końca, Amon wrócił do piekła i stawił się na audiencji u ojca. Wszedł do sali tronowej, pokłonił się i czekał, aż Belial zada to wyczekiwane przez niego pytanie, które zaowocować miało wściekłością i problemami, jednak młody książę zdążył się już pogodzić ze swoim losem. Z pewnością nie planował wybierać nikogo na siłę, to przeczyło jego ideologii.
— Wybrałeś? — burknął Belial, obdarzając syna pełnym pogardy spojrzeniem.
— Nie wybrałem i nie wybiorę. Zamierzam pozostać wolny na zawsze. Spłodzę dziecko, gdy przyjdzie na to czas, ale nie zamierzam wiązać się z żadną demonicą. Chcę być wolny — oświadczył odważnie, wojowniczo wpatrując się w oczy ojca gotów przyjąć uderzenie silnej, królewskiej ręki.
Nie spodziewał się jednak, że w odpowiedzi otrzyma gromkie salwy śmiechu. Nie potrafił ich zrozumieć, dopóki król nie opanował się, nie odchrząknął i nie wyjaśnił mu przyczyny swojego rozbawienia.
— Jesteś żałosny, Amonie — stwierdził, gładząc po głowie swoje drugie dziecko, młodziutkiego Setha, który pilnie uczył się na podłodze obok tronu, by zaimponować ojcu, który traktował go nie lepiej niż domowe zwierzątko. — Całe życie starasz się pokazać, że jesteś inny niż ja. Wiecznie się buntujesz i pokazujesz swoją niezależność, a nawet nie widzisz, że zachowujesz się dokładnie tak samo. Twoja matka umarła nie bez powodu, też nie potrzebowałem dodatkowego bagażu, który osłabi moją pozycję — wyjaśnił, szczerząc się złośliwie.
— Ale ja nie zamierzam zabijać matki swojego dziecka. Nie byłem, nie jestem i zdecydowanie nie będę taki jak ty, pod żadnym względem — rzekł wojowniczo, zaciskając pieści ze wściekłości tak mocno, że paznokciami przebił skórę dłoni.
— Wmawiaj to sobie dalej, nie bez przyczyny wybrałem właśnie ciebie. Zostaniesz królem i będziesz reprezentował piekło z godnością zgodnie z moimi zasadami. Wspomnisz kiedyś moje słowa.
— Na świecie nigdy…  burknął pod nosem Amon.
— Słucham?
— Wybacz, ojcze, obowiązki wzywają — dodał głośniej, po czym skłonił się i opuścił salę tronową, obiecując sobie, że nigdy w życiu nie wejdzie w związek małżeński i udowodni Belialowi, że się mylił i nie było w nim zupełnie nic z tyrana, który zwał siebie królem.
~*~
Spotkanie z drzewami powoli dobiegało końca. Zmęczony obecnością dziewczyny Ermn po raz ostatni wykazał się ogromnym zrozumieniem dla niewykształconej dziewki, prosząc ją w zrozumiałym dla niej języku, by opuściła las. W jego oczach Elizabeth widziała zmęczenie. Początkowo nie wiedziała, skąd się brało, ale kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, ignorując na chwilę ekscytację na rzecz pobudzenia empatii, zrozumiała, że dowódca tak naprawdę powoli umierał. Sebastian wspominał, że drzewa żyją tu od bardzo dawna, że kiedyś były zupełnie inne, że skończyły w tym miejscu przez kilka błędnych decyzji i egzystują jedynie na łasce demonów. Kiedy to sobie uzmysłowiła, poczuła ogromny smutek i współczucie wobec niezwykłych istot. Podziękowała Ermnowi za gościnę, a potem podbiegła do ukochanego i przytuliła się do niego, patrząc smutno w czerwone tęczówki.
Kruk nie potrzebował słów, by domyślić się, co przygnębiło jego panienkę. Zawsze miała dobre serce, a odkąd Ida na dobre opuściła jej ciało, dobroć, beztroska, entuzjazm i współczucie niemal się z niej wylewały, jakby po latach tłamszenia w ciasnym zbiorniku wreszcie znalazły drogę ujścia. Nie zamierzał jej za to ganić, przynajmniej jeszcze nie teraz, chociaż nawet z całym zrozumieniem dla niej uważał, że jako demon powinna nieco się uspokoić. Zbytnia dobroć i emocjonalność nie była wskazana w piekle. Mimo wszystko była to kraina zła, brutalności i okrucieństwa. Nawet jeśli Amon zamierzał wprowadzić mnóstwo zmian, niezmiennym pozostanie ciemna natura demonów, z którą nawet nie zamierzał walczyć. Miał za to nadzieję, że kiedy Lizz w pełni oswoi się z nową sytuacją, osiągnie harmonie i jej emocje nieco się stonują.
— Możemy coś dla nich zrobić? — zapytała nastolatka, kiedy odeszli od skraju lasu na tyle, by Arbony nie mogły ich słyszeć.
— Kochanie… To nie jest takie proste. Nie mogę zmieniać fundamentalnych zasad piekła, bo im współczujesz. Dobrze wiesz, że to tak nie działa. W świecie ludzi było tak samo. Biedacy na ulicach, kalekie dzieci w rynsztokach. Im też chciałabyś pomóc, prawda?
— Wiem o tym… Po prostu… Masz rację, przepraszam — powiedziała zrezygnowana, spuszczając głowę. — Nie chciałam nic na tobie wymuszać. Poczułam ich cierpienie, jakoś bardzo silnie, to wszystko.
— Rozumiem — westchnął Michaelis.
Widząc jednak, że jego ukochana dalej się smuci, objął ją i zapewnił, że nie ma jej za złe dobrego serca. Prosił za to, by postarała się kontrolować emocje i delikatnie zasugerował, że ostatnimi czasy za bardzo daje się im ponieść.
Anasi zaś w milczeniu kroczył tuż obok nich. Schował notes i ponownie zapisywał co ważniejsze zdania i zachowania w pamięci, by dokładnie opisać je, kiedy wróci. Po wizycie u Arbon spodziewał się czegoś zgoła odmiennego. Nie sądził, że pradawny Ermn zechce uczyć zaszczyt komuś, kto w gruncie rzeczy w piekielnej hierarchii byłby nikim, gdyby nie był pod królewskimi skrzydłami. Przez moment był nawet zawiedziony, że sprawy potoczyły się tak spokojnie, ale nie dał tego po sobie poznać. Utrata całkowitej obojętności była jednym, ale ingerowanie w sprawy, które go bezpośrednio nie dotyczyły, przez co mógł zaważyć nad ich losem, było wykroczeniem znacznie gorszym, na które nie zamierzał sobie pozwolić. Tylko w jednej sytuacji było to dozwolę – w przypadku podjęcia wszelkich niezbędnych środków, by Amon utrzymał się na tronie.
Po powrocie do zamku Lizz poczuła się zmęczona. Przed opuszczeniem ulubionej pary, informator zmierzył długość jej ogona i oświadczywszy, że wszystko jest w porządku, zostawił ich wraz z jednym ze swych pajęczych pomocników i wyszedł studiować kolejne księgi, szukając rozwiązania.
Król demonów tym czasem zrzucił z siebie resztki swej władczej maski. Przebrał się w luźną, częściowo rozpiętą koszulę, przywdział ulubione, obcisłe spodnie i przeciągnął się zmęczony. Jego ukochana bacznie obserwowała każdy ruch demona, zachwycając się jego idealnym ciałem i zupełnie nową odsłoną jego osoby, którą miała okazję obserwować od kilku dni. Widok, który kiedyś przyprawiał ją o uczucie irytującego ciepła w żołądku, teraz wydał się znajomy i bliski. Amon – król demonów – w swoim naturalnym środowisku. Bez maski złego potwora, surowego żołnierza, rozsądnego władcy czy idealnego kamerdynera. Po prostu zwykła istota, czująca, kochająca, potrzebująca i męcząca się jak wszystkie inne.
— Lizzy? Wolisz wodę czy herbatę? — powtórzył pytanie, widząc, że nastolatka zupełnie się zagapiła.
— Sebastian, nauczysz mnie piekielnych liter? Widziałam dzisiaj te książki, które czytał Anasi, ale nie potrafiłam przeczytać. Pamiętam te znaki, ale nic mi nie mówią. Myślałam i myślałam, ale w nich nie ma sensu. To znaczy… Jakoś na pewno jest, ale nie potrafię go odkryć.
— Zapamiętałaś tytuły? — zapytał zaskoczony i nie mniej zaintrygowany.
Sam chciał się dowiedzieć, jaka paląca sprawa zmusiła samotnika, by opuścił swoją norę, narażając się na niechciane towarzystwo tylko po to, by coś przeczytać. Normalnie zleciłby to komuś innemu, chociażby pająkom, ewentualnie dałby spis konkretnych tytuł jednemu ze służących, by dostarczyli je pod jego drzwi.
— Tak. Jak mnie nauczysz liter, to ci je napiszę — odpowiedziała, uśmiechając się przebiegle.
Widząc jej minę, demon zaśmiał się ciepło. Przysiadł na krańcu materaca i sięgnął po kartkę i pióro, po czym zaczął zapisywać kolejne znaki i ich czytania. Prosta gra, w której Lizz nawiązała do ich dawnej gry, choć w bardzo skąpej wersji, przywiodło na myśl przyjemne wspomnienia dawnych czasów. Wszystkie pingi i pongi, które cenił sobie bardziej niż największe bogactwa. Drobne przyjemności każdego dnia, które zawsze wprawiały go w dobry nastrój.
— Tylko mnie nie oszukuj, zauważę — upomniała nastolatka, widząc, jak wyraz jego twarzy z ciepłego uśmiechu zmieniał się w nie mniej przebiegły niż ten jej, jakby i w nim obudziły się ciągoty do starych złośliwości.
— Napisałem ci litery, napisałem też zdanie. Pójdę się wykąpać, tyle czasu powinno ci wystarczyć do jego rozszyfrowania — oświadczył, zostawiając odwróconą kartkę na pościeli.
Wstał i podszedł do drzwi, po czym odwrócił się i spojrzał na nią, zasiewając w silnym sercu nastolatki odrobinę niepewności. Kiedy tylko Michaelis zniknął z pola widzenia, natychmiast dopadła do kartki i zaczęła czytać. To, co miało być jednym zdaniem, okazało się czymś niezwykłe długim, a rozszyfrowywanie tego z pewnością nie mogło być takie łatwe, jakie się na pozór wydawało. Zbyt dobrze go znała, wiedziała, że coś knuł.


7 komentarzy:

  1. Monika Lisicka1 lipca 2017 10:31

    A jednak Belial się mylił :D to tak na wstępie ;)

    Lizz.. jak to Lizz... zawsze stawia sobie wysokie poprzeczki. Nauczenie się demonicznego alfabetu ( czy jak to się tam zwie ) nie jest byle czym.

    Mam nadzieję, że ona już na zawsze zostanie z Sebusiem. Przyszła żona króla to ładna posadka. Bogactwa, kosztowności i mogłaby pomóc Sebusiowi, przejmując część jego obowiązków.

    Skoro Amon :/ nie chciał Enepignos, to dlaczego w końcu ją wybrał ? Niezbadane są wyroki losu. A kolejna część historii Rafaela bardzo ładnie wpleciona w całość. Bo on nadal opowiada tą historię Grellowi, prawda ???

    Do następnego :D Liczę na happy ending całej historii ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Belial to się często mylił jak na króla xD.
      Amon nie chciał być z Enepsignos, ponieważ sam jej nie kochał, ale ona kochała jego, a posiadanie żony umacnia pozycję władcy w piekle. Zrobił to dla niej, zresztą to wszystko było wyjaśniane przy okazji, gdy się działo, więc sobie tam wróć i doczytaj dokładnie.
      A Rafael już skończył opowiadać, jakiś czas temu. Oni sobie teraz po prostu istnieją xD.
      Dzięki za komcia i do zobaczenia w następnym!^^

      Usuń
  2. Czarna Róża Demona to opowieść, która zdecydowanie nie jest tą o banalnej fabule, przez co naprawdę się w nią wciągnęłam. Życzę weny i czekam na next!*-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♡. Staram się :D. W sumie historia dobiega już końca, ale mam nadzieję, że i tak dalsza część Ci się spodoba^^.

      Usuń
  3. Na wstępie: Nie nie zapomniałam tylko w sobote nie maiłam ochoty, a w niedzielę dopadła mnie moja stara znajoma Migrena>-<
    I jak ktoś dobrze zauważył Belial nie miał racji, nie pierwszy raz zresztą.
    To z ,,moja ręka" poprostu mnie rozwaliło, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że chwilę wcześniej o tym pomyślała xD.
    No to teraz od tego jak szybko Lizz nauczy się jezyka zależy to kiedy Sebastian dowie się prawdy o jej duszy.
    Weny i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ona język doskonale zna :P. W końcu się nim posługuje - nie do końca świadomie. Musi poznać tylko alfabet, to nie będzie wcale takie trudne, jak mogłoby się wydawać :P.
      Spoko, grunt, że jesteś :D. Dzięki za komcia i do następnego :*.

      Usuń

.