piątek, 18 sierpnia 2017

Tom V, XXVII

Wiecie, co Wam powiem? Ludzie są straszni, czasem mam ich serdecznie dość i nie mogę znieść, szczególnie jak widzę, co robią. Szkoda słów. Poza tym, nie wiem, czy zauważyliście, ale social media ostatnio strasznie się psują. Facebook nie chce dodawać zdjęć o lepszej jakości, potem nagle dodaje je zupełnie randomowo, deviant nie wyświetla tagów, tumblr podobno oznacza przypadkowe blogi i posty jako "nieprzyzwoite" i tak dalej i tak dalej... Aż się odechciewa brać w tym wszystkim udział.
No a poza tym napisałam pracę magisterską do końca i teraz czekam, aż promotorka się do niej ustosunkuje. Ciekawe, ile poczekam TT_TT.

Miłego :*

==============================

W końcu przyszedł wieczór, długo oczekiwany moment, za którym Amonowi tęskno było już od chwili, kiedy wymyślił to, co zamierzał zrobić. Musiał upewnić się, że wszystko jest odpowiednio przygotowane, zadbać o każdy szczegół i zrobić to wszystko tak, by Lizz o niczym nie wiedziała. Nie było to łatwe, bo podobnie jak zatajanie prawdy na temat jej duszy, niebezpiecznie ocierało się o kłamstwo, ale jakoś udało mu się z tym uporać. Na szczęście nastolatka była zbyt zaabsorbowana poznawaniem nowej krainy, by zadawać właściwe pytania i zauważać wszystko, co zazwyczaj byłoby dla niej osobiste.
Dlatego też kiedy Kruk stanął na skraju balkonu, uciszając zebranych, zarówno oni jak i Elizabeth, byli równie zaskoczeni i nie mający pojęcia, co się właściwie działo. Sebastian uśmiechnął się zadowolony z zaskoczenia, które wzbudził, po czym otworzył usta, by zaspokoić ciekawość zebranych.
— Jak wiecie, igrzyska to specjalny czas, który zdarza nam się rzadko, a te igrzyska są pierwszymi, które organizuje ktoś inny niż mój ojciec. Wiecie więc, że ten dzień z pewnością przejdzie do historii piekła bez względu na to, co by się wydarzyło, jedna chciałbym, by pośród kronik Anasiego znalazł się jeszcze jeden ważny zapis — zaczął, sprawiając, że poddani patrzyli na niego jeszcze bardziej zaskoczeni, niż kiedy zaczął, jednak w ich oczach można było dostrzec palące zainteresowanie, które niezmiernie schlebiało młodemu królowi. — Jak wiecie, wasz król ma swoją towarzyszkę. Ludzką dziewczynę, której przeznaczenie pozwoliło stać pośród nas jak równy z równym. I to właśnie jej dotyczyć będzie zapis z tego dnia wydarzeń. Elizabeth, pozwolisz? — zwrócił się do dziewczyny, wyciągając rękę w jej stronę.
Zawstydzona nastolatka niepewnie chwyciła rękę demona i pozwoliła mu przyciągnąć się do balustrady. Trochę się wzbraniała, bo nie miała najmniejszego pojęcia, o co chodziło Sebastianowi, jednak miała pewność, że nic jej nie grozi, dlatego zaryzykowała.
— To Elizabeth Roseblack, ludzka dziewczyna, która stała się demonem, moja kontrahentka, ukochana, a niedługo również i żona, jeśli tylko na to pozwoli. Elizabeth… — Demon zwrócił się twarzą do nastolatki i klęknął przed nią, wyciągają spod koszuli niewielkie, czerwone pudełeczko ze złotymi akcentami, z którego błysnął drobny, grawerowany pierścionek wysadzany niewielkimi ametystami, które wieńczyło nieco większe rubinowe oczko. — Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? — zapytał, z uśmiechem na ustach patrząc głęboko w jej oczy.
Zrozumiał aluzję już ostatnim razem, chociaż był pewien, że dziewczyna nie spodziewała się, iż naprawdę poprosi ją o rękę, na dodatek przed wszystkimi w pierwszy wieczór igrzysk. Sam również nie sądził, że dojdzie do tego tak szybko, jednak wiedział, że jeśli Anasi niczego nie wymyśli, Lizz postanowi umrzeć, by wypełnić warunki kontraktu, dlatego chciał, by nawet biorąc pod uwagę ten najgorszy scenariusz, poznała szczęście płynące z oficjalnej przysięgi miłości po kres czasu.
Zszokowaną nastolatkę zupełnie zamurowało. Ledwo była w stanie wziąć oddech, głos ugrzązł jej w gardle, a do oczu wezbrały łzy wzruszenia. Naprawdę się tego nie spodziewała, nie tak szybko, nie w takich okolicznościach. Sebastian ponownie ją zaskoczył. Oczy wszystkich demonów na trybunach skupiły się na niej, dając poczucie ogromnego ciężaru. Nie wiedziała, co by zrobili, gdyby odmówiła, lecz nie zamierzała się przekonywać. Nie byłaby w stanie mu odmówić, za bardzo tego pragnęła. Całe jej ciało sugerowało, że właśnie spełniało się jedno z jej największych marzeń, którego świadomości nigdy do końca nie posiadła. Zawsze jej się wydawało, że nie potrzebowała tego typu obietnic, że pakt, który połączył ją z Amonem, był jedynym, czego potrzebowała do szczęścia, a jednak jej serce płakało z radości, przy każdym uderzeniu zalewając ciało falami przyjemności, w miarę jak mijały kolejne sekundy ten niesamowitej chwili, która pragnęła zostawić w pamięci na zawsze.
— Ja… to znaczy, no bo… Tak. Tak! Oczywiście, że za ciebie wyjdę! — krzyknęłam, rzucając się demonowi na szyję.
Trybuny zaczęły ponownie wiwatować, jednak tym razem w zupełnie inny sposób. Gwarna atmosfera podniosłej chwili udzieliła się wszystkim zebranym, nawet ci najbardziej ranni, gburowaci oraz tacy, jak Anasi – który starał się pozostać zupełnie obojętny wobec zaistniałej sytuacji – dali się ponieść, na swój sposób wyrażając aprobatę dla decyzji króla i jego wybranki. Przez chwilę dla nikogo nie miało znaczenia, że tak, która miała zasiąść na tronie obok Kruka, nie była demonem czystej krwi, a zagrożeniem wynikającym z niewiedzy na temat natury jej istnienia. Liczyła się tylko radość zakochanych, która tak odległa dla demonów, nie przeszkadzała im w wyrażaniu poparcia. Król powinien mieć u swego boku partnerkę, bądź partnera – w piekle nikt nie patrzył na płeć w tak ograniczony sposób jak ludzie.
— Szanowni poddani! — krzyknął Kruk, delikatnie wsunąwszy pierścionek na palec ukochanej.
Podniósł się z kolan, wskoczył na balustradę i pomógł Elizabeth uczynić to samo. Delikatnie uniósł ich splecione ręce w górę, by stały się dowodem więzi, która ich łączyła.
— Moja pani zgodziła się oddać swoją przyszłość w moje ręce. Chciałbym, żebyście świętowali wraz ze mną. Krew i narkotyki dla wszystkich, za darmo! — krzyknął, co spotkało się z kolejną porcją wiwatów, w trakcie których otumaniona wrażeniami Lizzy zachwiała się, niemal spadając wprost na arenę.
Amon chwycił ją w ostatniej chwili, przyciągając do siebie i wpijając się w jej usta. Teatralny pocałunek ponownie poruszył zebrane tłumy, a drobna postać w rękach króla wpatrywała się w niego z tak błogim wyrazem twarzy, jakiego Sebastianowi nigdy dotąd nie przyszło obserwować na jej obliczu.
Dziewczyna czuła się tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Wszystko wydawało jej się snem, zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Kochała Sebastiana całym sercem i chociaż on zawsze mówił, że także ją kocha, dotąd nigdy nie oświadczał tego w tak publiczny sposób. A kiedy w końcu to uczynił, przeciwstawił się opinii wszystkich poddanych, którzy patrzyli na Elizabeth z trwogą w oczach, pokazując, że była dla niego ważniejsza niż to, o co tam zabiegał, by umożliwić im wspólne życie. Nie sądziła, że kiedykolwiek dożyje takiego momentu w swoim życiu, a jednak los okazał się dla niej dużo łaskawszy niż mogła się spodziewać.
Chociaż starała się ze wszystkich sił, czułe słowa Kruka, jego ciepłe ramiona, przyjemny zapach i wiwat demonów zajmujących trybuny sprawiły, że nie potrafiła powstrzymać łez wzruszenia, które na krótką chwilę dawały ukojenie rozpalonym z emocji policzkom, których wyraziste rumieńce tak bardzo uwielbiał oglądać jej ukochany. W końcu odsunęła się od niego, otarła twarz, a potem raz jeszcze zwróciła się przodem do tłumu, by unieść dłoń i pomachać im, wzbudzając kolejną żywą falę okrzyków.
— A teraz muszę usiąść, bo inaczej zwyczajnie ci tu zemdleję z radości — mruknęła do demona, śmiejąc się pod nosem.
Sebastian ujął ją w pasie i odprowadził na fotel, po czym powrócił do balustrady i powiedział jeszcze kilka zdań, których znaczenie zupełnie nie dotarło do podekscytowanej nastolatki, która cały czas zmagała się z drżącymi z ekscytacji kończynami, mocno uderzającym sercem i tchem, który ginął w jej piersi. Jeszcze niedawno była pewna, że umarła, lecz tuż po oświadczynach czuła się bardziej żywa niż kiedykolwiek. Marzyła już tylko o tym, by móc świętować ten dzień z przyjaciółmi i gdyby nie ten jeden szczegół, który padał wątłym cieniem na cudowność tej sytuacji, mogłaby powiedzieć, że osiągnęła w życiu absolutne szczęście.
Kolejne godziny igrzysk upłynęły nastolatce niezwykle szybko, a jednocześnie w takim stanie, że nie potrafiła sobie przypomnieć, jak wyglądali walczący ani nawet czy ktoś został zabity. Była zbyt podekscytowana i nie potrafiła znaleźć odpowiedniego miejsca dla wszystkich emocji, które się w niej zebrały. Dopiero wieczorem, kiedy walki przerwano, by wojownicy mogli odpocząć, a Sebastian ze swoją ukochaną świętować wyniesienie związku na kolejny etap, Lizz nieco się otrząsnęła, choć dalej, idąc z Krukiem do komnaty, miała wrażenie, że stąpa po miękkiej chmurce, a wiatr niesie ją naprzód.
— Jesteś zadowolona? — zapytał Sebastian.
Od kilku minut siedział na łóżku, obserwując, jak nastolatka wpatruje się w swoje odbicie w lustrze przy toaletce. Siedziała na krześle, cały czas przeczesując palcami wrzosowe kosmyki włosów. Wyglądała jak zaklęta, ale Amon nie chciał wyrywać jej z zamyślenia zbyt wcześnie, napawając się przyjemnym widokiem ukochanej.
— Co? A… Nie jestem zadowolona, Sebastian — odpowiedziała, pochylając głowę.
Przez moment król poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Ogarnęła go panika, bo dotąd ani przez moment nie dostrzegł w niej nawet cienia negatywnych emocji.
— Jestem najszczęśliwszą istotą na świecie. I to jest takie dziwne uczucie, że nawet nie wiem, jak powinnam się zachować. Siedzę i patrzę na siebie, na moją twarz, która jeszcze nigdy nie uśmiechała się tak długo. Bije z niej taki ciepły blask, wiesz? Nie ma nawet odrobiny smutku, wszystko jest takie kolorowe i piękne, nawet jeśli mi się nie podoba, jak ten smutny kandelabr stojący na kredensie. Mam wrażenie, że nawet oddycham jakoś pełniej. Zadowolenie nie oddaje nawet w połowie tego, jak się czuję. Chciałabym skakać, biegać, krzyczeć, nawet tańczyć, a jednak nie mogę, bo boję się, że jak zacznę, to pęknę z radości. A teraz próbuję ją w sobie dusić. Czuję się dziwnie… — odpowiedziała rozlegle i odwróciła się na siedzeniu w jego stronę.
Udało jej się zobaczyć efemeryczny wyraz zmartwienia, który znikał z jego twarzy wraz z każdym kolejnym słowem nastolatki. Gdy zamilkła, w jego oczach stanęły łzy, jednak dzielnie uporał się z nimi, nie pozwalając żadnej wypłynąć. Zdradził go jedynie nerwowy, wciągany z ogromną łapczywością oddech.
— Myślałeś, że nie jestem szczęśliwa? — zapytała retorycznie, śmiejąc się pod nosem. — Jesteś taki mądry, zaradny i idealny, a jednak czasami zachowujesz się jak taki zwykły, prosty mężczyzna, że aż nie mogę się z tego nie śmiać. Nie masz się o co martwić, nigdy nie byłam szczęśliwsza i gdyby Tomoko mogła się o tym dowiedzieć, nie potrzebowałabym już niczego więcej.
— Kamień z serca. Przez moment naprawdę się zmartwiłem. Widać dla mnie też nie było to obojętne, chociaż mówiąc szczerze, dla mnie jesteś wszystkim już od tak dawna, że ten drobny gest wydawał się niczym przy wszystkim, co dotąd razem przeszliśmy. To zwyczajne potwierdzenie faktu.
— Odzierasz tę chwilę z romantyzmu, wiesz?
— Nie wiedziałem, że lubisz romantyków. Zawsze wolałaś twardo stąpać po ziemi.
— To byłam ja – człowiek. Ja – demon lubi czasem otulić się tą ckliwością i sentymentami, na które dotąd nie miałam czasu — wyjaśniła i podeszła do ukochanego, klękając przed nim, by ułożyć głowę na jego kolanach. — Teraz już wcale nie przypominam siebie z dawnych czasów. Trochę mnie to przeraża, ale też i cieszy, uwolniłeś mnie z klatki, w którą zamknęłam się przez to całe cierpienie. I teraz… Jestem taka wolna, dalej nie wiem, jak z tego korzystać — wyznała szeptem, gładząc jego łydki, których idealny kształt pochłonął ją do reszty.
— Rozumiem… — odparł spokojnie demon.
Jeszcze przez chwilę w milczeniu gładził jej włosy, napawając się ich nienaturalną niemal gładkością, zastanawiając się, jak oddać jej ten romantyzm, z którego odarł zaręczyny swoim wyznaniem. Wiedział, że tak naprawdę tylko żartowała, ale czuł potrzebę, by zrekompensować jej to mimo wszystko, zobaczyć zawstydzony uśmiech na jej ustach i usłyszeć podniesiony głos, który towarzyszył jej w takich chwilach.
— Czy zechcesz towarzyszyć mi w drodze w pewne miejsce? — zapytał nagle, zdejmując rękę z jej głowy.
Dziewczyna podniosła się i spojrzała pytająco w oczy demona. Ten jednak nie zaszczycił ją nawet słowem wyjaśnienia. Przyłożył jedynie palec do ust, puszczając ukochanej oczko i cicho wydając z siebie uciszający dźwięk.
— Oczywiście. Z moim… narzeczonym pójdę wszędzie!  Odparła podekscytowana, energicznie kiwając głowa, aż całe skrzętnie rozczesane włosy znów rozwiały się w nieładzie wokół drobnej, bladej twarzyczki ozdobionej dwójką soczystych rumieńców podkreślających błysk w roześmianych oczach.
Taką właśnie chciałby ją widzieć przez cały czas i dziękował opatrzności, że ostatnimi czasy właśnie takie radosne ekspresje gościły na jej obliczu najczęściej. Wstał, pomógł podnieść się Elizabeth, a potem otworzył okno i przepuścił ją przodem na gzyms. Chłodny wiatr znów rozwiewał jej włosy, które co chwilę poprawiała, by nie wpadały jej do ust. Ciemne niebo i blask piekielnego księżyca dodawały jej bladej cerze magicznego uroku, który całkowicie zapierał dech w piersi demona. Nie wiedział, czy naprawdę była aż taka piękna, czy po prostu przemawiało przez niego uczucie, ale była dla niego niczym bogini, a każdy jej gest i ruch mógłby powtarzać jak modlitwę do niej, gdyby tylko nie miał pewności, że wyśmieje go, gdy tak zrobi.
Kruk chwycił nastolatkę na ręce, jak za starych, dobrych czasów, po czym zeskoczył z zewnętrznego parapetu i rozłożywszy czarne skrzydła, zawisł w powietrzu, unosząc się ponad zabudowaniami piekielnego dziedzińca. Przy okazji porównywał zachowanie ukochanej teraz z czasami, gdy jeszcze poruszali się w ten sposób, gdy była człowiekiem. Kiedyś była strasznie spięta, lecz obecnie w jego ramionach czuła się niezwykle bezpiecznie, co przyjemnie łechtało ego demona.
— Sebastian, powiesz mi, dokąd lecimy?
— Nie powiem — odparł z nieukrywaną satysfakcją.
— Ale ja się boję tak lecieć po ciemku nie wiadomo gdzie… — jęknęła, wtulając się w jego pierś, lecz nie zdołała go nabrać, za dobrze ją znał, by zaufać słowom, gdy całe ciało mówiło coś zupełnie odmiennego.
— Nie boisz się, a ja chcę ci pokazać coś pięknego. Jestem pewien, że ci się spodoba, więc po prostu mi zaufaj, dobrze, Elizabeth?
— Znów użyłeś imienia… — zauważyła, uśmiechając się szeroko. — Zaufam, ale lepiej, żeby to naprawdę było warte oczekiwania, bo to nasza noc ponarzeczeństwowa i powinna być wyjątkowa. Znaczy… No wiesz, o co mi chodzi — dodała ciszej, wstydząc się, że takie proste ludzkie powody do radości dają szczęście również i jej, czuła się z tym zwyczajnie nienaturalnie.
— Wiem, chcesz korzystać z życia. Nie musisz nic więcej mówić. Po prostu delektuj się widokami, niedługo będziemy na miejscu.


7 komentarzy:

  1. Tak, tak, Tak! Wiedziałam, no po prostu wiedziałam. Alleluja. Myślałam, że to się nigdy nie stanie Aż mi odebrało oddech... mówię serio. Teraz tylko do ślubu... o ile nic nie stanie na przeszkodzie.

    Ciekawe dokąd ją prowadzi. Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, no to się cieszę, że Ci się podoba. W ogóle ten rozdział ma takie słabe notowania dzisiaj, że aż boli, no ale pewnie się jeszcze zbierze xD. W ogóle liczyłam na jakiś szerszy odzew, no ale xD.

      Usuń
  2. Długo mnie nie było... Ale jestem! Nadrobiłam, i powiem że jakieś 10 minut skakałam ze szczęścia po pokoju :). Ale mam złe przeczucia że uśmiercisz mi albo Lizz, albo Sebastiana... I że nie będzie happy end'u... No ale poczekamy, zobaczymy :) weny, zdrówka, czasu i do nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, no tak, w końcu ja zawsze kogoś uśmiercam i psuję każdą sielankę, więc to nawet w moim stylu... xD Dobrą opinię sobie wykreowałam, nie ma co xD.
      Dziękuję i cieszę się, że Ci się podobało^^.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka. Czytam ten rozdział już 2 raz i uśmiecham się jak głupi do sera haha. Piekny opis oświadczyn ;) sorka ale slabo mi idzie komentowanie.nigdy nie wiem co napisać bo za dużo myśli naraz się kłębi.. Ale powtórzę się- piszesz REWELACYJNIE!!! Tak więc duużo weny..czasu na pisanie i kolorowanie i zdrówka! ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. JENYYYYU!!!!!!! Tak coś czułam, ze jej sie oświadczy! 💗🤗 JAK TO ZROBIŁ, TO AŻ PISNĘŁAM Z RADOŚCI! (Współczuję mojej suni, bo spała sobie smacznie obok mnie i przeze mnie się nagle obudziła 😅 Myślałam, ze mnie zje i nie napiszę tego komentarza 😂Xd) Tak się cieszę 🖤

    OdpowiedzUsuń

.