Wiecie, co Wam powiem? Ludzie są straszni, czasem mam ich serdecznie dość i nie mogę znieść, szczególnie jak widzę, co robią. Szkoda słów. Poza tym, nie wiem, czy zauważyliście, ale social media ostatnio strasznie się psują. Facebook nie chce dodawać zdjęć o lepszej jakości, potem nagle dodaje je zupełnie randomowo, deviant nie wyświetla tagów, tumblr podobno oznacza przypadkowe blogi i posty jako "nieprzyzwoite" i tak dalej i tak dalej... Aż się odechciewa brać w tym wszystkim udział.
No a poza tym napisałam pracę magisterską do końca i teraz czekam, aż promotorka się do niej ustosunkuje. Ciekawe, ile poczekam TT_TT.
Miłego :*
==============================
W końcu
przyszedł wieczór, długo oczekiwany moment, za którym Amonowi tęskno było już
od chwili, kiedy wymyślił to, co zamierzał zrobić. Musiał upewnić się, że
wszystko jest odpowiednio przygotowane, zadbać o każdy szczegół i zrobić to
wszystko tak, by Lizz o niczym nie wiedziała. Nie było to łatwe, bo podobnie jak
zatajanie prawdy na temat jej duszy, niebezpiecznie ocierało się o kłamstwo,
ale jakoś udało mu się z tym uporać. Na szczęście nastolatka była zbyt
zaabsorbowana poznawaniem nowej krainy, by zadawać właściwe pytania i zauważać
wszystko, co zazwyczaj byłoby dla niej osobiste.
Dlatego też
kiedy Kruk stanął na skraju balkonu, uciszając zebranych, zarówno oni jak i
Elizabeth, byli równie zaskoczeni i nie mający pojęcia, co się właściwie
działo. Sebastian uśmiechnął się zadowolony z zaskoczenia, które wzbudził, po
czym otworzył usta, by zaspokoić ciekawość zebranych.
— Jak wiecie,
igrzyska to specjalny czas, który zdarza nam się rzadko, a te igrzyska są
pierwszymi, które organizuje ktoś inny niż mój ojciec. Wiecie więc, że ten
dzień z pewnością przejdzie do historii piekła bez względu na to, co by się
wydarzyło, jedna chciałbym, by pośród kronik Anasiego znalazł się jeszcze jeden
ważny zapis — zaczął, sprawiając, że poddani patrzyli na niego jeszcze bardziej
zaskoczeni, niż kiedy zaczął, jednak w ich oczach można było dostrzec palące
zainteresowanie, które niezmiernie schlebiało młodemu królowi. — Jak wiecie,
wasz król ma swoją towarzyszkę. Ludzką dziewczynę, której przeznaczenie
pozwoliło stać pośród nas jak równy z równym. I to właśnie jej dotyczyć będzie
zapis z tego dnia wydarzeń. Elizabeth, pozwolisz? — zwrócił się do dziewczyny,
wyciągając rękę w jej stronę.
Zawstydzona
nastolatka niepewnie chwyciła rękę demona i pozwoliła mu przyciągnąć się do
balustrady. Trochę się wzbraniała, bo nie miała najmniejszego pojęcia, o co
chodziło Sebastianowi, jednak miała pewność, że nic jej nie grozi, dlatego
zaryzykowała.
— To Elizabeth
Roseblack, ludzka dziewczyna, która stała się demonem, moja kontrahentka,
ukochana, a niedługo również i żona, jeśli tylko na to pozwoli. Elizabeth… —
Demon zwrócił się twarzą do nastolatki i klęknął przed nią, wyciągają spod
koszuli niewielkie, czerwone pudełeczko ze złotymi akcentami, z którego błysnął
drobny, grawerowany pierścionek wysadzany niewielkimi ametystami, które
wieńczyło nieco większe rubinowe oczko. — Czy uczynisz mi ten zaszczyt i
wyjdziesz za mnie? — zapytał, z uśmiechem na ustach patrząc głęboko w jej oczy.
Zrozumiał
aluzję już ostatnim razem, chociaż był pewien, że dziewczyna nie spodziewała
się, iż naprawdę poprosi ją o rękę, na dodatek przed wszystkimi w pierwszy
wieczór igrzysk. Sam również nie sądził, że dojdzie do tego tak szybko, jednak
wiedział, że jeśli Anasi niczego nie wymyśli, Lizz postanowi umrzeć, by
wypełnić warunki kontraktu, dlatego chciał, by nawet biorąc pod uwagę ten
najgorszy scenariusz, poznała szczęście płynące z oficjalnej przysięgi miłości
po kres czasu.
Zszokowaną
nastolatkę zupełnie zamurowało. Ledwo była w stanie wziąć oddech, głos ugrzązł
jej w gardle, a do oczu wezbrały łzy wzruszenia. Naprawdę się tego nie
spodziewała, nie tak szybko, nie w takich okolicznościach. Sebastian ponownie
ją zaskoczył. Oczy wszystkich demonów na trybunach skupiły się na niej, dając
poczucie ogromnego ciężaru. Nie wiedziała, co by zrobili, gdyby odmówiła, lecz
nie zamierzała się przekonywać. Nie byłaby w stanie mu odmówić, za bardzo tego
pragnęła. Całe jej ciało sugerowało, że właśnie spełniało się jedno z jej
największych marzeń, którego świadomości nigdy do końca nie posiadła. Zawsze
jej się wydawało, że nie potrzebowała tego typu obietnic, że pakt, który
połączył ją z Amonem, był jedynym, czego potrzebowała do szczęścia, a jednak
jej serce płakało z radości, przy każdym uderzeniu zalewając ciało falami
przyjemności, w miarę jak mijały kolejne sekundy ten niesamowitej chwili, która
pragnęła zostawić w pamięci na zawsze.
— Ja… to
znaczy, no bo… Tak. Tak! Oczywiście, że za ciebie wyjdę! — krzyknęłam, rzucając
się demonowi na szyję.
Trybuny zaczęły
ponownie wiwatować, jednak tym razem w zupełnie inny sposób. Gwarna atmosfera
podniosłej chwili udzieliła się wszystkim zebranym, nawet ci najbardziej ranni,
gburowaci oraz tacy, jak Anasi – który starał się pozostać zupełnie obojętny
wobec zaistniałej sytuacji – dali się ponieść, na swój sposób wyrażając
aprobatę dla decyzji króla i jego wybranki. Przez chwilę dla nikogo nie miało
znaczenia, że tak, która miała zasiąść na tronie obok Kruka, nie była demonem
czystej krwi, a zagrożeniem wynikającym z niewiedzy na temat natury jej
istnienia. Liczyła się tylko radość zakochanych, która tak odległa dla demonów,
nie przeszkadzała im w wyrażaniu poparcia. Król powinien mieć u swego boku
partnerkę, bądź partnera – w piekle nikt nie patrzył na płeć w tak ograniczony
sposób jak ludzie.
— Szanowni
poddani! — krzyknął Kruk, delikatnie wsunąwszy pierścionek na palec ukochanej.
Podniósł się z
kolan, wskoczył na balustradę i pomógł Elizabeth uczynić to samo. Delikatnie
uniósł ich splecione ręce w górę, by stały się dowodem więzi, która ich
łączyła.
— Moja pani
zgodziła się oddać swoją przyszłość w moje ręce. Chciałbym, żebyście świętowali
wraz ze mną. Krew i narkotyki dla wszystkich, za darmo! — krzyknął, co spotkało
się z kolejną porcją wiwatów, w trakcie których otumaniona wrażeniami Lizzy
zachwiała się, niemal spadając wprost na arenę.
Amon chwycił ją
w ostatniej chwili, przyciągając do siebie i wpijając się w jej usta. Teatralny
pocałunek ponownie poruszył zebrane tłumy, a drobna postać w rękach króla
wpatrywała się w niego z tak błogim wyrazem twarzy, jakiego Sebastianowi nigdy
dotąd nie przyszło obserwować na jej obliczu.
Dziewczyna
czuła się tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Wszystko wydawało jej się snem, zbyt
piękne, by mogło być prawdziwe. Kochała Sebastiana całym sercem i chociaż on
zawsze mówił, że także ją kocha, dotąd nigdy nie oświadczał tego w tak
publiczny sposób. A kiedy w końcu to uczynił, przeciwstawił się opinii
wszystkich poddanych, którzy patrzyli na Elizabeth z trwogą w oczach,
pokazując, że była dla niego ważniejsza niż to, o co tam zabiegał, by umożliwić
im wspólne życie. Nie sądziła, że kiedykolwiek dożyje takiego momentu w swoim
życiu, a jednak los okazał się dla niej dużo łaskawszy niż mogła się
spodziewać.
Chociaż starała
się ze wszystkich sił, czułe słowa Kruka, jego ciepłe ramiona, przyjemny zapach
i wiwat demonów zajmujących trybuny sprawiły, że nie potrafiła powstrzymać łez
wzruszenia, które na krótką chwilę dawały ukojenie rozpalonym z emocji
policzkom, których wyraziste rumieńce tak bardzo uwielbiał oglądać jej
ukochany. W końcu odsunęła się od niego, otarła twarz, a potem raz jeszcze
zwróciła się przodem do tłumu, by unieść dłoń i pomachać im, wzbudzając kolejną
żywą falę okrzyków.
— A teraz muszę
usiąść, bo inaczej zwyczajnie ci tu zemdleję z radości — mruknęła do demona,
śmiejąc się pod nosem.
Sebastian ujął
ją w pasie i odprowadził na fotel, po czym powrócił do balustrady i powiedział
jeszcze kilka zdań, których znaczenie zupełnie nie dotarło do podekscytowanej
nastolatki, która cały czas zmagała się z drżącymi z ekscytacji kończynami,
mocno uderzającym sercem i tchem, który ginął w jej piersi. Jeszcze niedawno
była pewna, że umarła, lecz tuż po oświadczynach czuła się bardziej żywa niż
kiedykolwiek. Marzyła już tylko o tym, by móc świętować ten dzień z
przyjaciółmi i gdyby nie ten jeden szczegół, który padał wątłym cieniem na
cudowność tej sytuacji, mogłaby powiedzieć, że osiągnęła w życiu absolutne
szczęście.
Kolejne godziny
igrzysk upłynęły nastolatce niezwykle szybko, a jednocześnie w takim stanie, że
nie potrafiła sobie przypomnieć, jak wyglądali walczący ani nawet czy ktoś
został zabity. Była zbyt podekscytowana i nie potrafiła znaleźć odpowiedniego
miejsca dla wszystkich emocji, które się w niej zebrały. Dopiero wieczorem,
kiedy walki przerwano, by wojownicy mogli odpocząć, a Sebastian ze swoją
ukochaną świętować wyniesienie związku na kolejny etap, Lizz nieco się
otrząsnęła, choć dalej, idąc z Krukiem do komnaty, miała wrażenie, że stąpa po
miękkiej chmurce, a wiatr niesie ją naprzód.
— Jesteś
zadowolona? — zapytał Sebastian.
Od kilku minut
siedział na łóżku, obserwując, jak nastolatka wpatruje się w swoje odbicie w
lustrze przy toaletce. Siedziała na krześle, cały czas przeczesując palcami
wrzosowe kosmyki włosów. Wyglądała jak zaklęta, ale Amon nie chciał wyrywać jej
z zamyślenia zbyt wcześnie, napawając się przyjemnym widokiem ukochanej.
— Co? A… Nie
jestem zadowolona, Sebastian — odpowiedziała, pochylając głowę.
Przez moment
król poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Ogarnęła go panika, bo dotąd
ani przez moment nie dostrzegł w niej nawet cienia negatywnych emocji.
— Jestem
najszczęśliwszą istotą na świecie. I to jest takie dziwne uczucie, że nawet nie
wiem, jak powinnam się zachować. Siedzę i patrzę na siebie, na moją twarz,
która jeszcze nigdy nie uśmiechała się tak długo. Bije z niej taki ciepły
blask, wiesz? Nie ma nawet odrobiny smutku, wszystko jest takie kolorowe i
piękne, nawet jeśli mi się nie podoba, jak ten smutny kandelabr stojący na
kredensie. Mam wrażenie, że nawet oddycham jakoś pełniej. Zadowolenie nie
oddaje nawet w połowie tego, jak się czuję. Chciałabym skakać, biegać,
krzyczeć, nawet tańczyć, a jednak nie mogę, bo boję się, że jak zacznę, to
pęknę z radości. A teraz próbuję ją w sobie dusić. Czuję się dziwnie… —
odpowiedziała rozlegle i odwróciła się na siedzeniu w jego stronę.
Udało jej się
zobaczyć efemeryczny wyraz zmartwienia, który znikał z jego twarzy wraz z
każdym kolejnym słowem nastolatki. Gdy zamilkła, w jego oczach stanęły łzy,
jednak dzielnie uporał się z nimi, nie pozwalając żadnej wypłynąć. Zdradził go
jedynie nerwowy, wciągany z ogromną łapczywością oddech.
— Myślałeś, że
nie jestem szczęśliwa? — zapytała retorycznie, śmiejąc się pod nosem. — Jesteś
taki mądry, zaradny i idealny, a jednak czasami zachowujesz się jak taki
zwykły, prosty mężczyzna, że aż nie mogę się z tego nie śmiać. Nie masz się o
co martwić, nigdy nie byłam szczęśliwsza i gdyby Tomoko mogła się o tym
dowiedzieć, nie potrzebowałabym już niczego więcej.
— Kamień z
serca. Przez moment naprawdę się zmartwiłem. Widać dla mnie też nie było to
obojętne, chociaż mówiąc szczerze, dla mnie jesteś wszystkim już od tak dawna,
że ten drobny gest wydawał się niczym przy wszystkim, co dotąd razem
przeszliśmy. To zwyczajne potwierdzenie faktu.
— Odzierasz tę
chwilę z romantyzmu, wiesz?
— Nie
wiedziałem, że lubisz romantyków. Zawsze wolałaś twardo stąpać po ziemi.
— To byłam ja –
człowiek. Ja – demon lubi czasem otulić się tą ckliwością i sentymentami, na
które dotąd nie miałam czasu — wyjaśniła i podeszła do ukochanego, klękając
przed nim, by ułożyć głowę na jego kolanach. — Teraz już wcale nie przypominam
siebie z dawnych czasów. Trochę mnie to przeraża, ale też i cieszy, uwolniłeś
mnie z klatki, w którą zamknęłam się przez to całe cierpienie. I teraz… Jestem
taka wolna, dalej nie wiem, jak z tego korzystać — wyznała szeptem, gładząc
jego łydki, których idealny kształt pochłonął ją do reszty.
— Rozumiem… —
odparł spokojnie demon.
Jeszcze przez
chwilę w milczeniu gładził jej włosy, napawając się ich nienaturalną niemal
gładkością, zastanawiając się, jak oddać jej ten romantyzm, z którego odarł
zaręczyny swoim wyznaniem. Wiedział, że tak naprawdę tylko żartowała, ale czuł
potrzebę, by zrekompensować jej to mimo wszystko, zobaczyć zawstydzony uśmiech
na jej ustach i usłyszeć podniesiony głos, który towarzyszył jej w takich
chwilach.
— Czy zechcesz
towarzyszyć mi w drodze w pewne miejsce? — zapytał nagle, zdejmując rękę z jej
głowy.
Dziewczyna
podniosła się i spojrzała pytająco w oczy demona. Ten jednak nie zaszczycił ją
nawet słowem wyjaśnienia. Przyłożył jedynie palec do ust, puszczając ukochanej
oczko i cicho wydając z siebie uciszający dźwięk.
— Oczywiście. Z
moim… narzeczonym pójdę wszędzie!
Odparła podekscytowana, energicznie kiwając głowa, aż całe skrzętnie
rozczesane włosy znów rozwiały się w nieładzie wokół drobnej, bladej twarzyczki
ozdobionej dwójką soczystych rumieńców podkreślających błysk w roześmianych
oczach.
Taką właśnie
chciałby ją widzieć przez cały czas i dziękował opatrzności, że ostatnimi czasy
właśnie takie radosne ekspresje gościły na jej obliczu najczęściej. Wstał, pomógł
podnieść się Elizabeth, a potem otworzył okno i przepuścił ją przodem na gzyms.
Chłodny wiatr znów rozwiewał jej włosy, które co chwilę poprawiała, by nie
wpadały jej do ust. Ciemne niebo i blask piekielnego księżyca dodawały jej
bladej cerze magicznego uroku, który całkowicie zapierał dech w piersi demona.
Nie wiedział, czy naprawdę była aż taka piękna, czy po prostu przemawiało przez
niego uczucie, ale była dla niego niczym bogini, a każdy jej gest i ruch mógłby
powtarzać jak modlitwę do niej, gdyby tylko nie miał pewności, że wyśmieje go,
gdy tak zrobi.
Kruk chwycił
nastolatkę na ręce, jak za starych, dobrych czasów, po czym zeskoczył z
zewnętrznego parapetu i rozłożywszy czarne skrzydła, zawisł w powietrzu,
unosząc się ponad zabudowaniami piekielnego dziedzińca. Przy okazji porównywał
zachowanie ukochanej teraz z czasami, gdy jeszcze poruszali się w ten sposób,
gdy była człowiekiem. Kiedyś była strasznie spięta, lecz obecnie w jego
ramionach czuła się niezwykle bezpiecznie, co przyjemnie łechtało ego demona.
— Sebastian,
powiesz mi, dokąd lecimy?
— Nie powiem —
odparł z nieukrywaną satysfakcją.
— Ale ja się
boję tak lecieć po ciemku nie wiadomo gdzie… — jęknęła, wtulając się w jego
pierś, lecz nie zdołała go nabrać, za dobrze ją znał, by zaufać słowom, gdy
całe ciało mówiło coś zupełnie odmiennego.
— Nie boisz
się, a ja chcę ci pokazać coś pięknego. Jestem pewien, że ci się spodoba, więc
po prostu mi zaufaj, dobrze, Elizabeth?
— Znów użyłeś
imienia… — zauważyła, uśmiechając się szeroko. — Zaufam, ale lepiej, żeby to
naprawdę było warte oczekiwania, bo to nasza noc ponarzeczeństwowa i powinna
być wyjątkowa. Znaczy… No wiesz, o co mi chodzi — dodała ciszej, wstydząc się,
że takie proste ludzkie powody do radości dają szczęście również i jej, czuła
się z tym zwyczajnie nienaturalnie.
— Wiem, chcesz
korzystać z życia. Nie musisz nic więcej mówić. Po prostu delektuj się
widokami, niedługo będziemy na miejscu.
Tak, tak, Tak! Wiedziałam, no po prostu wiedziałam. Alleluja. Myślałam, że to się nigdy nie stanie Aż mi odebrało oddech... mówię serio. Teraz tylko do ślubu... o ile nic nie stanie na przeszkodzie.
OdpowiedzUsuńCiekawe dokąd ją prowadzi. Czekam na nexta.
Hahaha, no to się cieszę, że Ci się podoba. W ogóle ten rozdział ma takie słabe notowania dzisiaj, że aż boli, no ale pewnie się jeszcze zbierze xD. W ogóle liczyłam na jakiś szerszy odzew, no ale xD.
UsuńDługo mnie nie było... Ale jestem! Nadrobiłam, i powiem że jakieś 10 minut skakałam ze szczęścia po pokoju :). Ale mam złe przeczucia że uśmiercisz mi albo Lizz, albo Sebastiana... I że nie będzie happy end'u... No ale poczekamy, zobaczymy :) weny, zdrówka, czasu i do nexta ;)
OdpowiedzUsuńHahaha, no tak, w końcu ja zawsze kogoś uśmiercam i psuję każdą sielankę, więc to nawet w moim stylu... xD Dobrą opinię sobie wykreowałam, nie ma co xD.
UsuńDziękuję i cieszę się, że Ci się podobało^^.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHejka. Czytam ten rozdział już 2 raz i uśmiecham się jak głupi do sera haha. Piekny opis oświadczyn ;) sorka ale slabo mi idzie komentowanie.nigdy nie wiem co napisać bo za dużo myśli naraz się kłębi.. Ale powtórzę się- piszesz REWELACYJNIE!!! Tak więc duużo weny..czasu na pisanie i kolorowanie i zdrówka! ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJENYYYYU!!!!!!! Tak coś czułam, ze jej sie oświadczy! 💗🤗 JAK TO ZROBIŁ, TO AŻ PISNĘŁAM Z RADOŚCI! (Współczuję mojej suni, bo spała sobie smacznie obok mnie i przeze mnie się nagle obudziła 😅 Myślałam, ze mnie zje i nie napiszę tego komentarza 😂Xd) Tak się cieszę 🖤
OdpowiedzUsuń