sobota, 16 stycznia 2016

Tom 3, XLVIII

Rozdział krótki, bo tak.
Nie, serio, tracę chęć, żeby ciągnąć i to opko i tłumaczenia, bo poza dwiema osobami wszyscy ceremonialnie mają w dupie moje starania. A wiecie, autorzy potrzebują, by czasem ktoś ich docenił. 

PS Wyrównanie do lewej nie jest błędem formatowania - tag, musiałam to gdzieś wyrzygać, bo szlag mnie trafia, jak czytam w necie pieprzenie o tym, jak to brak justowania jest zły. Nie jest. 
==================

– Proszę, usiądź, pani. – Brunet wskazał demonicy siedzenie i podniósł się ze swojego fotela, by z barku za plecami wyciągnąć dwa kieliszki i butelkę opatrzoną, zapisaną pierwszą szwabachą, etykietą informującą o personaliach istoty, której krew zawierało ciemne, profilowane szkło.
                – Tysiąc siedemset czterdziesty czwarty – prezentował, nalewając trunek do kieliszka przyszłej królowej. – Doskonały, angielski rocznik. Ta należała do jednego z młodych, pnących się po artystycznej drabinie pisarzy, jednak spotkał go bardzo przykry los, bowiem ukradł jedno z moich piór. Zapewne rozumiesz, pani – wyjaśnił, uśmiechając się ciepło.
Kobieta zachichotała pod nosem i chętnie chwyciła kieliszek, upijając odrobinę szkarłatnego trunku.
                – Naprawdę doskonała – skomplementowała, odstawiając naczynie na niewielką, onyksową podstawkę, którą podsunął jej ekonomista.
                – Powiedz, pani, cóż to za wiadomość tak pilna, by król fatygował swą przyszłą żonę, by mi ją przekazała?
                – Przyszłość całej rzeczywistości stoi pod znakiem zapytania – zaczęła nader obojętnie. – Michał skontaktował się z naszym królem, pełzając u jego stóp w prośbie o zjednoczenie sił we wspólnej walce. Za pomoc oferuje nowe przymierze. Rozumiesz swoją rolę, prawda? – zapytała, uśmiechając się przebiegle i opróżniła do końca kieliszek.
Demon wstał, by wypełnić go kolejną porcją krwi, a potem zasiadł w fotelu i przez chwilę wpatrywał się w cienkie szkło w swojej dłoni.
                – Oczywiście, natychmiast się za to zabiorę. Zredagowanie nowego paktu to niebywały zaszczyt, pani. Serdecznie dziękuję za tę sposobność – odparł Anasi, chyląc czoło przed demonicą.
                – Nie dziękuj, zasłużyłeś. A teraz wybacz, ale muszę zająć się przygotowaniami do bankietu – rzekła Enepsignos i wstała, wypijając zawartość kieliszka.
Ruszyła w stronę drzwi, które demon otworzył przed nią machnięciem dłonią, i stojąc już w progu, odwróciła się przez ramię, by spojrzeć na niego jeszcze raz, nim opuści skrzydło zamku.
                – Oczywiście, jesteś zaproszony. Twoje miejsce będzie czekało. Przemyśl to – poinformowała i wyszła, wiedząc, że Anasi i tak jej nie odpowie.
Wiedziała również, że nie stawi się na wieczornym spotkaniu, w całej historii piekieł odnotowano zaledwie kilka tego typu wydarzeń, na których pojawił się z własnej woli, a jak się okazywało później, kierowały nim jedynie informacyjne pobudki. Demonica czuła się jednak zobowiązana, by go zaprosić. W oczach Sebastiana był kimś godnym zaufania, więc i ona próbowała się do niego przekonać. Dawne niesnaski odłożyła na bok, widząc, że żadna pozostałość po nich nie zaprząta głowy spokojnego mężczyzny. Był całkowicie oddanych swojemu zajęciu i chyba to oddanie sprawiało, że w jakiś sposób Enepsi czuła się do niego podobna. Chociaż obiektem ich uczuć było coś zupełnie innego, oboje w całości się temu oddawali, nie odnajdując zainteresowania w innych rzeczach, które były jedynie odwracającymi uwagę, nieistotnymi epizodami w historii ich życia.
                Równomierny stukot profilowanych obcasów przyszłej królowej ponownie rozbrzmiał na korytarzach, wzbudzając trwogę niższych. Z uniesioną głową, niezwykła dumą i ogromną nadzieją w sercu brnęła przed siebie, nie tylko przez zamek, lecz również przez życie, wreszcie mogąc cieszyć się długo wyczekiwanym sukcesem.
~*~
                Z samego rana, skoro świt, posiadłość Roseblack wypełniły gwarne słowa pożegnania. Wszyscy żegnali wracającą do rodziny po długiej rozłące Tomoko oraz Taia, który został wydelegowany przez Elizabeth, by towarzyszyć księżniczce w podróży. Japonka obiecała przyjaciółce, że niedługo wróci wraz z jej kamerdynerem, zamieszka w Londynie i od tego czasu ich marzenia z dzieciństwa wreszcie się urzeczywistnią, a jeśli dobrze uda jej się wykorzystać argument o miesiącach w niewoli, może nawet matka, wzbudzająca trwogę Kanoko Hashimoto, pozwoli, by jej córka weszła w związek ze służącym, na dodatek anglikiem. Brunetka żywiła wobec powrotu do domu ogromne nadzieje, a jej determinacja, podsycana obecnością ukochanego przy boku, sprawiała, że nie wyobrażała sobie, by się nie zgodziła. W końcu teraz, gdy ojciec księżniczki nie żył, to ona odziedziczyć miała po nim tron, matka nie mogła już dłużej dyktować jej zasad. Tym bardziej, że właściwie była już na tyle dorosła, by w każdej chwili przejąć władzę. Nie zamierzała co prawda tego robić, jeszcze nie teraz, nie czuła się gotowa, ale w świetle prawa mogła, więc matka powinna w pełni uszanować jej autonomię.
                Jeanny i Thomas żegnali czule przyjaciela, klepiąc go po plecach, tuląc i wciskając w jego dłonie kilka pakunków pełnych jedzenia, jakby myśleli, że tam, dokąd się wybiera, panuje głód. Ich gest, chociaż zupełnie zbędny, rozczulił wszystkich zebranych przed drzwiami posiadłości. Mimo rozłąki domownikom towarzyszył dobry humor. Wizja rychłego, ponownego spotkania i osiągnięcie postawionych sobie zamierzeń, jakie wiązały się z wyjazdem Tomoko, napełniały ich serca nadzieją, dusząc gorzką tęsknotę. Niedługo znów wszyscy razem spotkają się tutaj, by zjeść uroczysty obiad, świętując przeprowadzkę księżniczki i kolejną, rozwiązaną sprawę dla Yardu, która spędzała sen z powiek zarówno Elizabeth jak i Jamesa, a nawet Gilberta, który choć zdawał się obojętny, tak naprawdę spędził mnóstwo czasu na rozważaniach, lecz nie zamierzał się do tego przyznawać. Nie czuł potrzeby chwalenia się wykonywaniem obowiązków, nawet, jeśli starał się bardziej, niż było to konieczne. Bo w gruncie rzeczy, gburowaty młodzieniec był skromnym i pracowitym, przy całym swoim lenistwie, chłopakiem.
                Nie minęło zbyt wiele czasu, odkąd ciepłe pożegnanie dobiegło końca i, wraz z pierwszymi promieniami letniego słońca, kareta wioząca Tomoko i Taia opuściła teren posiadłości. Pozostała przed domem trójka spojrzała po sobie, zgodnie decydując, że na nich również przyszła już pora. Elizabeth wróciła jedynie na chwilę do środka, by zostawić Timmiemu notatkę i przytulić go przed wyjściem. Żałowała, że znów musiała spędzić cały dzień poza domem, zostawiając go samego z aniołem, dwójką bogów śmierci i zamkniętym na klucz demonem. Dobrze, że w tym całym, niezwykle kuriozalnym, towarzystwie była dwójka dobrych, kochających ludzi, którzy na pewno o niego zadbają.
                Wewnątrz niewielkiego liściku nastolatka zawarła wiadomość dającą chłopcu mnóstwo radości. Obiecała, że kiedy wróci z Londynu, z prezentem, spędzi z nim cały wieczór, póki nie zaśnie ze zmęczenia. W ten sposób zapewniła służbie spokojny dzień, a chłopcu powód, by cierpliwie na nią poczekał i dobrze wyspał się w dzień. Miała nadzieję, że uda mu się wytrzymać chociaż do północy, bo, nie bacząc na to, jak bardzo było to niewychowawcze, naprawdę czuła potrzebę, aby pobawić się z kuzynem, zanim i on opuści mury domu, zostawiając ją samą ze służbą, dwójką przyjaciół i nadprzyrodzonymi istotami. Obawiała się nieco, że gwar i stosunkowo lekka atmosfera, która ostatnimi czasy gościła wewnątrz rezydencji, pryśnie, kiedy zarówno on i Tomoko wyjadą. Wiedziała też, że James i Gilbert będą chcieli wyruszyć w dalszą podróż. Od samego początku widziała, że wizja przebywania w Londynie przez co najmniej miesiąc niesamowicie im ciąży i wątpiła, by zamierzali zabawić tu na tyle długo. Mając za nic słowa Królowej, jak zwykł robić Jamie wobec każdego, kto narzucał mu swoją wolę, na pewno planowali ucieczkę jeszcze tego samego dnia, kiedy sprawa dobiegnie końca. Lizz liczyła jedynie na to, że tym razem przyjaciel odpowiednio się z nią pożegna i nie otworzy na nowo zabliźnionej rany powstałej po jego utracie lata temu.
                Po kwadransie byli już w wozie. Gilbert po raz kolejny przejął rolę woźnicy, podczas gdy Lizz i James zajmowali się dopieszczaniem arkusza pytań i ostatnimi poprawkami w przypisanych funkcjonariuszom rewirach. Żywili ogromne nadzieje wobec tego pomysłu. Jako jedyny zdawał się nieść ze sobą chociaż część odpowiedzi i chociaż gdzieś w głowie hrabianki wciąż kołatała się myśl o wykorzystaniu do pomocy Sebastiana. Zdusiła ją, wiedząc, że po pierwsze: ciężko byłoby jej się z tego wytłumaczyć, a po drugie: nie mogła na nim polegać. Przez ostatnie pół roku jakoś sobie radziła, dlatego i teraz nie może tego zepsuć. Opieranie się na umiejętnościach byłego kamerdynera byłoby jedynie nierozsądnym pójściem na łatwiznę.
                Yard tętnił nienaturalnym wręcz życiem jak na tak wczesną porę. Wszyscy funkcjonariusze zostali zmuszeni, by stawić się na służbie. Nie liczył się urlop, choroba, żadne wymówki nie miały znaczenia. Sprawa była niezwykle poważna, a każdy, kto chociaż śmiał spojrzeć w nieodpowiedni sposób, sprowadzał na siebie złość komisarza i potok inwektyw, którym wtórowały retoryczne pytania wzbudzające niesamowite poczucie winy nie tylko w adresacie jego tyrady, ale również we wszystkich, którzy mieli wątpliwą przyjemność być jej słuchaczami. Wszak stawka była ogromna. Kolekcjoner miał zabić kolejne dwie kobiety, a wciąż nie było wiadomo, czy na tym poprzestanie. Czy jego zabójstwa ucichną na jakiś czas? Czy będzie powtarzał je rokrocznie? A może należał do jednej z sekt, a jego działania miały na celu przyzwanie potężnych sił nieczystych? Nagłówki gazet od kilku dni bombardowały mieszkańców Londynu mrożącymi krew w żyłach przesłaniami. Wszyscy, nawet rośli mężczyźni, obawiali się opuścić mieszkania w strachu przed zabójcą. Kobiety i dzieci drżały strwożone, ilekroć do ich uszu docierał nieidentyfikowalny momentalnie dźwięk. Zdawało się, że całe miasto wręcz trzęsie się u podstaw. Podejrzliwe spojrzenia przechodniów, najodważniejszych z odważnych, lub zwyczajnie zbyt potrzebujących zarobku, by pozwolić sobie na strach, doprowadzały do wzajemnych oskarżeń. Na ulicach wybuchały bijatyki, pod zamkiem królowej jątrzyli się wzajemnie przerażeni strajkujący obywatele, wszczynając zamieszki.
                Kareta wioząca Elizabeth i Jamiego, pod kierownictwem Gila zatrzymała się u bram komisariatu. Trójka młodych ludzi wkroczyła do wnętrza budynku. Bez chwili zwłoki wyjaśnili plan działania, na wielkiej tablicy umieścili mapę miasta z wyznaczonymi rewirami, a każdej grupie funkcjonariuszy wykaz pytań, które mieli od siebie przepisać i czym prędzej ruszyć w miasto, by zbierać informacje. Ze sprawami organizacyjnymi uwinęli się niezwykle szybko. Potem porozmawiali chwilę z komisarzem, który z wielkim trudem wycedził przez zęby słowa podziękowania, nie mogąc zignorować tak profesjonalnej pomocy, a następnie również udali się w teren, by przesłuchiwać kolejne mieszkanki Londynu, żywiąc nadzieję, że uda im się powstrzymać zbrodniarza na czas.
~*~
Drogi chłopcze.
                Mój plan powolutku posuwa się naprzód. Milimetr po milimetrze, z każdym dniem jestem bliżej spełnienia swojego największego marzenia. Zastanawiałem się nawet, czy nie wziąć cię pod uwagę w swoim planie. Ach, chłopcze, sam widzisz, wciąż nie przywykłem do twojej śmierci. Chociaż zawsze byłem blisko, doskonale wiedziałem, kiedy zakończy się Twoje życie, tego nie mogłem Ci powiedzieć. Żałuję. Masz mnie pewnie za oszusta, szarlatana. Wiem jednak, że z czasem sam się domyśliłeś, czy nie dlatego podjąłeś tak druzgoczące w skutkach decyzje?
                Zawsze byłem cierpliwy. Uwielbiałem patrzeć jak wszystko wokół się zmienia, obserwować jak niczego nieświadomi ludzie brnąć wprost w moje sidła. Ty byłeś inny. Powtarzam to niemal w każdym liście, podziwiałem Twoją determinację. Dumny, pewny siebie… Niewielu pozostało na świecie ludzi, którzy mogliby szczycić się tymi cechami, nie tak, jak ty. Przyglądanie się Twojemu upadkowi było jednym z najprzyjemniejszych, a zarazem najsmutniejszych widowisk, jakie dane mi było oglądać. Dlatego tak bardzo cenię sobie nasze pogawędki, chociaż wiem, że tak naprawdę są to jedynie moje monologi. Jednak czasem, kiedy siedzę w swoim sanktuarium, zupełnie sam, w całkowitej ciszy, przysiągłbym, że słyszę Twój głos. Krzyczysz na mnie, wyklinasz, wygrażasz zemstą. Niestety ilekroć się oglądam, poza otulającą mnie ciemnością nie ma niczego więcej.
                Dalej przyglądam się tej, która dostąpiła wątpliwego zaszczytu przejęcia Twoich obowiązków. Nawet nie wiesz, jakie to zabawne. Nie wiesz, jak mi Cię brakuje, kiedy zwodzę ją na śmierć, a ona nie ma o niczym pojęcia. Nie domyśla się, nie spodziewa… Jej umysł jest zajęty czymś zupełnie innym, tak trywialnym i, jakbyś to powiedział, głupim i nieistotnym. Chwilami aż mam poczucie winy. To jak zwodzenie dziecka cukierkiem, niewielka satysfakcja, zbyt łatwe zwycięstwo. Lecz nie bój się, nie opuszczam gardy, nie tracę czujności, nie osiadam na laurach. Nie jedno w życiu widziałem i doskonale wiem, że nawet tak niepozorne jednostki mogą nagle wywrócić cały, misternie budowany latami plan, do góry nogami, czasem nawet nie mając tego świadomości. Chłopcze, mimo że nie jest kimś tak niezwykłym, jak Ty byłeś za życia, jestem pewien, że spodobałaby Ci się. Jest w niej coś, co sprawia, że patrzysz w jej oczy z uśmiechem na ustach, kibicujesz jej, chociaż wiesz, że to wszystko i tak zmierza od początku tylko w jedną stronę.
                Na niego również mam oko. Tak, jak Ci obiecałem, jestem na bieżąco, i muszę przyznać –promienieje. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale mimo niepowodzeń, naprawdę wspaniale się trzyma. Byłbyś zgorszony, gdybyś wiedział tyle, co ja, dlatego oszczędzę Ci zbędnych szczegółów. Wiedz jednak, że zmiana mu służy. Wciąż jednak nie stanowi dla mnie zagrożenia. Nieskromnie przyznam, że w obecnej chwili już nic go nie stanowi. Jestem coraz bliżej celu. Niedługo zacznę wdrażać ostatni etap planu, który tak pragnąłeś zniweczyć. Kiedyś… Może jeszcze kiedyś się spotkamy. Ty i ja, w miejscu pozbawionym czasu i przestrzeni, na neutralnym gruncie. Chętnie posłucham Twoich gratulacji skąpo wtrącanych pomiędzy kolejne wyzwiska. Na samą myśl moje serce uderza szybciej. Wiesz, co jest najpiękniejsze? Kiedy już osiągnę cel, możliwe że i nasze spotkanie będzie mogło dojść do skutku. Niezwykłe, nieprawdaż? Wtedy pokażę Ci wszystkie listy, które do Ciebie napisałem, a kiedy skończysz czytać, nie trzeba będzie więcej żadnych słów, choć i tak mi ich nie poskąpisz. He he, nawet nie wiesz, jak bardzo na to czekam…
                Do zobaczenia, drogi chłpcze.
Pióro po raz kolejny oderwało się od pożółkłej kartki, zostawiając w miejscu ostatniej kropki sporych rozmiarów kleks, który powolnie wsiąkał w struktury tworzywa. Pergamin, który nieść miał  wiadomość w zaświaty, ten, który nigdy nie zostanie wysłany; za chwilę przyozdobi go kwiat czarnej róży, a potem dołączy do innych, wraz z nimi czekając na dzień, który miał nigdy nie nadejść.

18 komentarzy:

  1. Miłość do szwabachy xd Aż czuć, zaręczam xd tylko miałaś na myśli chyba Old English Tekst, bo Parchen to czcionka dla wtajemniczonych xd
    "onyksową podstawkę, którą podsunął się ekonomista.
    " chyba nie potrzebne się, inaczej trochę nie bardzo wiadomo o co chodzi. I aż się cieszę, że rano czytałam poprzednią, bo wiem, o co chodzi ^^
    Czuję niedosyt tak krótkim spotkaniem. Zaledwie przyszła, jeden trunek, dwa zdania wymienne i już idzie. Niedobrze. Wiem, że jest królową, może, ale było by lepiej, gdyby została trochę dłużej u Anasiego (bez podtekstów). Wykazując dla niego lekkie zainteresowanie mogłaby liczyć na jego większą przychylność i wsparcie. Jakby nie patrzeć, w pojedynkę królestwem nie da się rządzić bez silnego wsparcia popleczników.
    Zdanie na temat misji Elizabeth znasz, więc nie będę się powtarzać. 3 x nie.
    I nowy list.
    Autorem chyba nie jest Anasi, z dwóch powodów. 1. Nie zostawiłby na końcu kleksa, bo ich nienawidził. Poza tym, jak sama wspomniałaś, on chce spokoju i statystyk.
    Na chwilę obecną uważam, że odbiorcą listów jest Ciel Phantomhive. Dokładnie on. Dziewczyna, o której wspomina się w liście zbyt pasuje do Elizabeth, a to mi tylko pasuje do jedynego demona, który pisze te monologi, bo przez pół roku był bardzo samotny i nie miał z kim porozmawiać o swoich ambicjach ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na domysły odnośnie listu będę milczeć, bo jeszcze zbyt wcześnie, żeby zaprzeczać, czy potwierdzać, ale zaręczam, że wręcz rzuciłam w ryj odpowiedzią na to, kto jest autorem listu. No, to tyle na ten temat.
      Enepsi była u Anasiego krótko, no bo czytałaś ostatnią notkę, to wiesz, że on nie lubił ludzu i wolał być sam, a ona doskonale o tym wie. Powiedziała, co miała powiedzieć, a on i tak, jak na totalnego samotnika, nieźle ją ugościł. Ma robotę on, ma robotę ona - nie było sensu przedłużać spotkania.
      Wiem, że 3x nie dla Lizz, ale takie życie. Nic sprytniejszego nie wymyślili. Czuję, że padniesz doszczętnie jak się akcja ze sprawą posunie xD ale nie umiałam sobie odmówić <3
      I tag, to się tam jest z dupy, idę poprawić, dziękuję <3 TT_TT

      Usuń
  2. To ja tylko napiszę krótki komentarz, żeby Cię zapewnić, że ja też czytam każdy rozdział. Po prostu ostatnio dopadła mnie mała depresja i nie mam kompletnie ochoty i siły, by napisać produktywny komentarz na temat rozdziału, więc wolę siedzieć cicho i nie robić z siebie idiotki. Ale to nieważne, rozdział jak zawsze dobry, dodam tylko, że tak jak Andatejka myślę, że odbiorcą tego listu jest Ciel i życzę ci weny, i motywacji do dalszego pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że się jednak odezwałaś mimo doła <3 Bo naprawdę chwilami to bywa dobijające, jak tu taka cisza... Poza Andatejką, w ogóle nie znam opinii ludzi i nie wiem, czy Wam się podoba. A jak nie wiem, to nie mam jak poprawić ewentualnych błędów i braków fabularnych...
      No i kurcze, skoro już dwie osoby na to wpadły, to przyznam: Tak adresatem jest Ciel. Ale nic więcej nie powiem xD.

      Usuń
  3. Witam i zapewniam , że czytam każdy rozdział :D Twoja historia o Elizabeth jest mroczna i niesamowita . Ona nie jest jak Ciel , moim zdaniem jest bardziej ludzka , mimo tego co przeżyła nadal ma problemy jak nastolatka..pomaga przyjaciółce z jej przyziemnymi sprawami i jeszcze jej mały kuzyn :) Uwielbiam wątek miłosny między Lizzy i Sebastianem i mam nadzieje, że to się nie skończy bo ta opowieść tym żyje. Rozumiem ,że jest wkurzona , zawiedziona i niepocieszona ale ona Go kocha! I to jest dla mnie najważniejsze :D Zapewne widać, że pisarka ze mnie żadna i nie podpowiem nic o błędach stylistycznych itp. Ale piszę Ci szczerze i z nadzieją , że Ci to jakoś poprawi humor :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Poprawiło!
      Bo mówię, jestem tylko człowiekiem i czasem lubię wiedzieć, że ktoś mnie jeszcze czyta. Miło, że dałaś znać, doceniam^^ No i mam nadzieję, że dalsze części będą Ci się podobać. Relacja Seba - Elizabeth niedługo nabierze tempa, więc spokojnie :P

      Usuń
  4. Ahh! Znalazłam Twojego bloga wczoraj! Przeczytalam wszystko *uff troche to zajelo* czekam na kolejne czesci! Bede tu zagladac czesciej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałaś wszystko w dzień?!
      Nie to, że Ci nie wierzę, ale jak ostatnio sprawdzałam (tak mniej więcej), to mi wyszło, że dotąd opublikowałam około 700 stron... Jak Ty to zrobiłaś?! Zabiłabym za taką prędkość czytania xD
      Dzięki, że dałaś znać i mam nadzieję, że kolejne rozdziały Cię nie zawiodą. Witam w moim świecie :P

      Usuń
  5. Chyba zdążyłam przed nowym rozdziałem?
    Sr, że tak późno. Za każdym razem to samo - wiem, że jest nowa notka, ale zostawiam ją sobie na wieczór, bo przed spaniem lepiej mi się czyta. Ale nie, bo muszę zasnąć szybciej XD Czytałam dwa zaległe, więc nie wiem, gdzie się dokładnie zaczęło... Enepsi. Dużo jej ostatnio, choć nie ubolewam jak kiedyś. Opisy piekła zawsze idealne *^*
    Znów ten list. Moja teoria się sprawdza, ale po Tobie można się wszystkiego spodziewać;) Tylko ta osoba, o której wspomina autor po domniemanej Lizz... Hmmm, najpierw strzeliłam w ciemno, że Grell, ale mam wątpliwości. Może Arthuro, mój ulubieniec? On jeszcze mniej mi pasuje. Nie wiem, nie wiem. Wszystko przy założeniu, że to Seba. No ale skoro mowa o Cielu, to czemu nie?
    Jeszcze raz sr za zamuł, ale Ty wiesz, jak ja sobie cenię Twoją pisaninę. Głowa do góry, trochę więcej wiary w siebie. Już Ci chyba mówiłam, że jesteś moim autorytetem. Choć i tak podziwiam, że masz siłę pisać i tłumaczyć. Jeszcze te doujinshi... Podziwiam bardzo. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisać, tłumaczyć, uczyć się japońskiego, studiować... Dziwię się, że mi się chce. Ja sprzed półtora roku na samą myśl bym skapitulowała. No ale xD
      Widzę, że wystarczyło Cię opierniczyć, że nie poinformowałaś o kuroszowym rozdziale i okazało się, że żyjesz. To dobrze, bo gdyby nie Twój blog, to zaczęłabym się martwić, że zaginęłaś w akcji.
      Dobrze, że jesteś, właśnie wrzuciłam nowy rozdział, hahaha xD Więc się idealnie wyrobiłaś. No i, ja liczę na to, że mi dasz znać jak wstawisz kolejny, bo tak, jak wspominałam i jeszcze nie raz wspomnę - mam sklerozę i zapomnę sprawdzić, a jestem ciekawa TT_TT

      Usuń
    2. Haha, wróciłam, czemu by nie? Bo mi spokoju to nie daje... U góry, koleżanka napisała, że przeczytała w dzień... JAK?! Widzę Nami, że Ciebie też to zastanawia...ale... Gdy ją zaczynałam Cb czytać (przypomnę wyraźnie, że to ponad tom temu, czyli strzelam, że ponad 300 stron) udało mi się przebrnąć przez całe dotychczasowe opowiadanie w trzy dni. 3. Może nie czytam najszybciej (bo jako człowiek z nieoficjalnie stwierdzonym ADHD muszę wstać i się przejść po przeczytaniu jakiegoś fragmentu, by mnie coś nie pierdyknęło [zgrabnie to ujęła, tak bardzo]) No i nie ukrywam, że w te trzy dni sypialam (choć mniej zazwyczaj). Ale czytałam, na lekcjach w piorniku (nie polecam), na przerwach, aż moje koleżanki pierdolnie dostawały, że nie idzie ze mną pogadać, bo żyję w świecie japońskich pornosów (streotypy~ ♥)
      Kończę wywód - choć nie czytam najszybciej, wydaje mi się to niemożliwe, bo od pamiętny trzech dni tekstu jeszcze przybyło. E nie chcę podważać umiejętności czytania i odbierać frajdy z lektury kolejnych rozdziałów, więc uznajmy, że też mogę się mylić. Dziękuję za uwagę <3

      Usuń
    3. No dla mnie to też jest niepojęte, bo sama czytam strasznie wolno (bo nie praktykuję, a zamiast skupiać się na fabule rozkminiam blędy i potencjalne niezgrabności językowe xD), ale podważać nie będę. Są te sszystkie kursy szybkiego czytania i inne takie, a raz w życiu zdarzyło mi się pochłonąć 300 stron książki e jeden wieczór, więc może i się da. Ale kurde, zazdroszczę, no. Przydałoby mi się takie coś na studiach :P

      Usuń
    4. Okej, nadrabiam zaległości w rozdziałach ^^ Jeszcze raz sr za moje milczenie. Gdzieś się pogubiłam.
      To ja może zacznę się zastanawiać, jak wszystkiego nie spieprzyć, jak już się do mnie pofatygowalaś (na przykład na tych nic niewnoszących lekcjach, na które tracę 8 godzin dziennie. Bo w domu śpię, zamiast czytać czyjeś opowiadania;) ) Łiiii, to ja spadam, bo głupio tu pisać, skoro jest już nowy rozdział

      Usuń
  6. W końcu zdecydowałam się na komentarz, uwielbiam twoją historię. Potrafisz wyrazić w tekście tyle uczuć przez co my, czytelnicy możemy obcować z odczuciami bohaterów. Osobiście sądzę, że Undertaker pisze te listy, choć niczego nie mogę być pewna. Lece czytać dalej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, hej! Witaj w gronie ludzi, którzy odważyli się zostawić komentarz!^^
      Dziękuję bardzo, cieszę się, ze historia przypadła Ci do gudtu. Oby dalej też tak było :D.
      Spoilerować nie będę, nie zepsuję niespodzianki :P. Życzę miłej dalszej lektury!^^

      Usuń
  7. Wydaje mi się że to jest list od Seby dla Ciela ciekawe o co dalej będzie z tym chodziło.świetnie piszesz tak btw ����

    OdpowiedzUsuń
  8. Po tym rozdziale, moje przypuszczenia dotyczące odbiorcy i adresata listów CHYBA się potwierdziły. Wiem, ze lubisz zaskakiwać, dlatego tez nie jestem 100%pewna. Listy mógł pisać:
    1. Undi. Dlaczego?
    - „Chociaż zawsze byłem blisko, doskonale wiedziałem, kiedy zakończy sie Twoje życie...”
    Undi jest żniwiarzem, wiec... No. To pasuje.
    - „Jednak czasem, kiedy siedzę w swoim sanktuarium...”
    Sam siedzi w swoim sanktuarium. Może być to słynny budynek z przekrzywionym szyldem/ logo(?¿?) nie wiem jak to nazwać. XD wypadło mi z głowy. Tak czy siak, ta tablica z napisem wisząca nad drzwiami budynku, gdzie zwykle znajduje się Undi wśród swoich trumien i takich tam... :3
    - „Na niego rownież mam oko...” podejrzewam, ze chodzi tu o Sebastiana. ^^
    „Zmiana mu służy”. Undi może pisać do Ciela. Ten słysząc o tym, ze jego były demon promienieje i zmienia sie przez to, ze sie zakochał...”Byłbyś zgorszony”. O, właśnie. Tak by było :D Dlatego Undi oszczędza mu szczegółów.
    I ostatnie.
    - „He he” No to wiele mówi 😂
    Hmm... w sumie to jeszcze ten fragmencik :
    „przyozdobi go kwiat czarnej róży”. Pamietam, ze gdzies w poprzednim rozdziale było, ze Undertraker miał w swoim tajnym pomieszczeniu(pod trumną) wiele takich róż. Sebastian nie mógł raczej pisać listów, bo był wieziony. Oczywiście szansa na to, ze zgadłam jest niewielka. XD słaby ze mnie detektyw. Ale zaryzykowałam. Czy sie potwierdzi? Zobaczę! Idę czytac dalej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam odpis i go straciłam...
    Niemniej masz rację! I bardzo się cieszę, że wreszcie ktoś tak ładnie to odgadł ♡. Przesłanek w fabule i listach było sporo, aż smutno mi było, że tak mało ludzi ogarnęło.
    Dzięki za wszystkie komcie! Chętnie odpisałabym na każdy, ale czasy już nie te i nie mam aż tyle życia, ale wszystkie czytam^^. Cieszę się, że tak Ci się podoba i czytasz z takim zrozumieniem. Dzięki! ♡

    OdpowiedzUsuń

.